Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
proszę o pomoc ,bo nie daję rady
Autor Wiadomość
bosa
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-08, 22:42   

Moja mama rozmawiała z teściową, i powiedzała mi czego się dowiedziała.Że mój mąż jest bardzo szczęśliwy ,teściowa była nich czyli u tej kochanicy na święta! że nam od początku się nie układało, a tylko na pokaz byliśmy mili dla siebie !... i jeszcze parę równie ciekawych rewelacji. Jestem po prostu zdołowana po raz enty..Może to ja jestem jakaś nienormalna, może to jest normalne,że mąż mieszka z kochanką, a mamuśia to akceptuje i się cieszy ,żę ma syneczka tylko dla siebie i kochanki oczywiście. A jej mąż też zostawił ją z czworką dzieci, pił i sprowadzał baby do domu...Myślałam, że może po takich przejściach wie co ja mogę czuć..a może właśnie z tego się cieszy,że nam się nie ułożyło.Już nie wiem gdzie się podziać, co myśleć dzisiaj,
 
     
Blada
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-09, 07:09   

Nie słuchaj tego!
On jest w amoku, więc gada jak w amoku, to nie ma nic wspólnego z prawdą.
A teściowa co ma mówić Twojej mamie? Nie każdy zdobywa się na szczerość nawet przed samym sobą, przyznać się, że syn taki?...
To ich chore, krzywe widzenie rzeczywistości.
A amok zawsze mija...
 
     
annezcka
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-09, 12:33   

tylko ile ten amok może trwac? Bo u mojego męża dobre dwa lata i konca nie widac!
 
     
bosa
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-09, 12:56   

Tak sobie czasem myślę, że skoro ze mną był prawie dwadzieścia lat, to i z tą kochanicą może tyle to potrwać... :-(
 
     
dorotakm
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-09, 12:59   

Kochana nie myśl o tym, myśl o sobie i o dzieciach. Naprawdę to pomaga. Jego zostaw Bogu, bo nic nie zrobisz a sama się zniszczysz.
Pogody ducha
 
     
Elżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-09, 13:04   

annezcka napisał/a:
tylko ile ten amok może trwac? Bo u mojego męża dobre dwa lata i konca nie widac!

bosonia napisał/a:
Tak sobie czasem myślę, że skoro ze mną był prawie dwadzieścia lat, to i z tą kochanicą może tyle to potrwać...


Obawiam się, że to nie są amoki, tylko tworzące się "najnormalniejsze w świecie" drugie związki cywilne, zwane (dla katolików) - małżeństwami niesakramentalnymi. Co oczywiście jest zasłoną na spojrzenie na Sakrament Małżeństwa. Nie umniejsza to jednak faktu, że może trwać taki "amok" lub cokolwiek to się zwie bardzo długo, dlatego, że teraz panuje mentalność rozwodowa nawet wśród katolików (- sonda przeprowadzona wśród wspólnot katolickich jakiś czas temu pokazała, że większość szczęśliwych małżonków sakramentalnych popiera u tych nieszczęśliwych (a raczej trudnych) małżonków sakramentalnych rozwód tam gdzie wdarła się "jedynie" zdrada, a więc nie bezpośrednia przyczyna zagrożenia życia i bezpieczeństwa, np. jak w przypadku przemocy! Czyli reasumując nie masz wsparcia w realu.
Mamy mentalność rozwodową nawet wśród katolików, więc doprawdy jedyne miejsce w sieci szerzące mentalność ANTYrozwodową to - niestety, albo stety - tylko to - Sycharowskie. O TYM JEST między innymi w najnowszej "NIEDZIELI" - numer 1/2014. Polecam, wciąż można kupić, np. w zakrystii w parafii.

Wolałabym tytuł: Kościół Katolicki ratuje małżeństwa sakramentalne (to zrobiłoby wrażenie wielkości!!!), ale dobry i taki tytuł ;-) czyli http://www.kryzys.org/vie...p=319417#319417
 
     
moc nadziei
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-14, 15:24   

bosa, temat kontaktów dzieci z ojcem w obecności kochanki nie daje mi spokoju także dlatego, że w ostatnich dniach dotyczy on także mojej znajomej.
i od razu przypomina mi się Twój wątek.

wkleję Ci to, co wysłałam jej:

To tekst, który znalazłam na którymś forum (tak, takim zwykłym, świeckim, na którym większość pisze że to czepianie się i złośliwość i w ogóle o co cho, bo trzeba umieć rozstać się bez pretensji, wtedy wszystko będzie cacy i wszyscy szczęśliwi..) Jeden z niewielu wpisów, który jak dla mnie ma ręce i nogi, i są w nim konkretne argumenty.

Cytat:
"Mój mąż po 9 latach związku zostawił dwa miesiące temu mnie i naszą adoptowaną córeczkę dla swojej kochanki i jej córeczki. Dziewczynki są w podobnym wieku 4,5 i chyba 6 lat. Mąż oczywiście twierdzi, że dziecko bardzo kocha i chce uczestniczyć w życiu córki. Przepraszam za sarkazm, ale ogarnia mnie pusty śmiech i zaraz wyjaśnię dlaczego. Fakty: Wrzesień 2008 - sprawa adopcyjna, nasze zgodne zeznania przed sądem, że się kochamy, że nasze małżeństwo nie jest zagrożone rozwodem, że chcemy stworzyć wspaniałą rodzinę naszemu przyszłemu dziecku. Wrzesień 2009 - mąż sypia z kochanką. Wrzesień 2010 - mąż już nie mieszka ze mną i z dzieckiem bo mnie od dawna nie kocha i dla dziecka tak będzie lepiej. Przed jego wyprowadzeniem się z domu byliśmy u psychologa (nie jednego), żeby zaplanować jak się rozstać z jak najmniejszą szkodą dla naszej córeczki. Najważniejsze informacje: dla dziecka rozstanie rodziców to zawsze wielka strata, to zburzenie bezpiecznego świata jaki zna (poza jakimiś patologicznymi sytuacjami), to trauma, która swój ślad pozostawia na całe życie. Nawet kilkumiesięczne dziecko czuje, że coś w życiu zostało mu zabrane. Dziecko jeszcze długie lata będzie miało nadzieję, że rodzice się zejdą. W tym ogromnym bólu dziecko musi mieć czas, musi przejść pewne etapy, żeby odzyskać poczucie bezpieczeństwa. Trwa to czasem nawet dwa lata. Pani psycholog poradziła mojemu mężowi, z którym nasza córeczka jest bardzo związana, żeby przez przynajmniej rok mieszkał sam, zabierał dziecko na noc czy kładł ją spać w naszym domu i czytał bajki jak zawsze. Dziecko musi poczuć, że mama i tata już nie mieszkają razem, ale poza tym nic się nie zmieniło, nadal są jego rodzicami i nadal bardzo je kochają. Nam poradziła, że mamy o tym córeczkę nieustannie zapewniać. A teraz następna sytuacja: mój mąż wytrzymał dwa miesiące i poza moimi plecami zorganizował niedzielę w towarzystwie jego nowej wybranki serca i jej dziecka. Oczywiście wydało się, jak również to, że gdy mała jest u niego to "tatuś rozmawia z taką panią przez telefon, a ja się bawię na balkonie". Pytam się zatem: co dobrego wynika z tego dla dziecka??? Jakie jego potrzeby są w tym czasie zaspakajane? Czas spotkań jest czasem dla dziecka i dla rodzica, czasem na utrzymanie, pogłębianie intymnych więzi, bliskości. Jaka ma być w tym rola nowej kobiety ojca albo jej dziecka? Czy dziecko w razie potrzeby, w razie problemów otworzy się przy osobach trzecich? Prawda jest taka, że te osoby nigdy nie będą dla tego dziecka rodziną. Gorzej - nasza córeczka będzie wiedziała, że jej tatuś codziennie zajmuje się innym dzieckiem, inne dziecko siada mu na kolanach, inne dziecko wygłupia się z nim rano czy wieczorem, inne dziecko jeździ z nim na wycieczki, a ona, jego córeczka, której mówi, że bardzo ją kocha - jest w domu z mamusią. Czemu to ma służyć??? Zastanawiam się też nad motywami tych nowych partnerek: co je tak pcha do natychmiastowego uczestniczenia w kontaktach między ojcem a dzieckiem? Jakie plusy dla dziecka one w tym widzą? Mam niestety wrażenie, że tylko plusy dla siebie - mają szansę zabłysnąć dobrocią, opiekuńczością przed swoim nowym partnerem. A "kochający tatuś" jakie w tym widzi plusy dla dziecka? No mój mąż mi nie potrafił na to pytanie odpowiedzieć poza wykrzyczeniem, że chyba nie myslę, że będzie to w nieskończoność ukrywał. Więc o kim on myśli - o sobie czy o dziecku? Wszystko w swoim czasie, w odpowiedniej formie i na zasadach ustalonych pomiędzy ojcem i matką dziecka, nie pomiędzy ojcem i nową partnerką. To oni biorą odpowiedzialność za wychowanie, psychikę i za kręgosłup moralny dziecka, o którym była wcześniej mowa. Ja ze swoim mężem załatwiłam to krótko: albo będziesz przestrzegał tego co jest dla dziecka dobre (czyli tego co zalecił psycholog), albo wniosę sprawę do sądu o ustanowienie widzeń z dzieckiem bez obecności osób trzecich aż do momentu, kiedy dziecko nie będzie na to gotowe. Do czasu rozstrzygnięcia sprawy będziesz mógl się widywać z córką w mojej obecności. Wściekły zapewnił mnie, że póki co nasza córeczka nie będzie miała kontaktu z jego nowa partnerką i jej dzieckiem. Być może jest to jakaś podpowiedź dla wszystkich zainteresowanych



Punkty moim zdaniem ważne w rozmowie na poziomie prawnym i świeckim (bo o taki mi głównie chodzi, poziom wartości moralnych jest rzecz jasna dla nas oczywisty):

1.jako rodzic masz prawo do wpływu na wychowanie swoich dzieci,
2. masz prawo i obowiązek kierować się w wychowaniu dzieci ich dobrem i tego samego oczekiwać od drugiego rodzica
3. KONKRETNIE JAKIE DOBRO wynika dla dziecka z obserwacji relacji tata-obca kobieta, zwłaszcza że z uwagi na dotychczasowe obserwacje i fakty, owa obca kobieta nie ma żadnej stałej roli w jego życiu, i nie wiadomo czy za trzy miesiące ojciec nie obciąży psychiki dzieci widokiem kolejnej osoby, która będzie z nim w chwilowej relacji? CO JEST W TYM DOBREGO?
4. waga opinii psychologa
 
     
bosa
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-14, 22:20   

Krawędź nadziei, dzięki za ten tekst, jakbyś mi to z ust wyjęła. Moja córcia cały czas mówi czemu tato się wyprowadził, czemu ja już nie mam swojego tatusia... serce mi się kraje od tego. Postawił na swoim i dzieci spaly tam w tym domu bez mojej wiedzy i zgody ,ale jak mała miała szkarlatynę i dwa tygodnie musiałam z nią być w domu ,to nawet do dziecka nie zadzwonił ,ani nie spytal ,czy cos potrzeba. Więc widać jakim to dobrem dziecka się kieruje. Jest jeszcze wiele takch sytuacji .A jaki to ma wpływ na synów ,to się dopiero okaże, ale na pewno nie pozytywny... Szkoda słów...

[ Dodano: 2014-01-14, 22:24 ]
A jak już słyszę o tych przyjacielskich rozstaniach i paczworkowych rodzinach to krew mnie zalewa....

[ Dodano: 2014-01-14, 23:17 ]
p.s jeszcze cytat z adonai.pl Dzieci i młodzież przytłacza słabość, nieodpowiedzialność i zło czynione na ich oczach przez "dużych", w których szukają siły rodzącej nadzieję oraz radość własnego odnajdywania się w świecie. Kto by się stał powodem grzechu dla jednego z tych małych, którzy wierzą, temu lepiej byłoby lepiej uwiązać kamień młyński i wrzucić go w morze (Mk 9, 42). Gdybyż chociaż tak się miały sprawy, że zło i zwyciężająca słabość były nazwane po imieniu. Miara zgorszenia powiększa się tym bardziej, im więcej w otaczającej nas atmosferze niewierności, egoizmu, tchórzostwa pojawia się kłamliwych usprawiedliwień, rozmywania odpowiedzialności. Dorośli gorszą "małych" swoimi grzechami, a dobijają leżących na ziemi brakiem skruchy i otwartego przyznania się do winy. Gorszą niezdolnością do nawrócenia i pracy nad sobą. Kiedy ojciec odchodzi z domu z inną kobietą - łamie dzieciom kręgosłup. Gdy potem stara się wprowadzić je w znajomość ze swoją nową partnerką w "normalne" przyjacielskie relacje kopie leżących na ziemi.

Świat w którym dzieci nie mogą być dziećmi rodzi społeczeństwo niedojrzałych dorosłych. Na tym polega tragiczna pętla. W pewnym momencie "ustabilizowany" życiowo mężczyzna czy kobieta przypomina sobie o nie przeżytym czasie dzieciństwa. Odzywa się przyklepana niemożność beztroskiej zabawy i ciekawość nowych wrażeń odkrywanych pod okiem asystujących tym przygodom rodziców. I nagle zaczyna się mroczne odzyskiwanie utraconego czasu. Stary musi się wyszumieć, zabawić, poeksperymentować i poszukać z niepohamowaną ciekawością nowych doznań. Ten sam człowiek, który zachowuje się nienagannie w pracy, w drugim życiu wynaturza się w nieodpowiedzialnego dzieciaka hołdującego najgłupszym pomysłom i żądnego beztroskiej zabawy. Inni dorośli do końca życia trzymają fason - nieszczęśliwi i unieszczęśliwiający swoim smutkiem noszonych masek. Zdrowe dziecko umie płakać, kiedy nie jest mu dobrze, kiedy jest smutne i gdy zostanie przyłapane na złym zachowaniu, którego żałuje. Żeby odświeżyć tę cywilizację nie wystarczą łzy płynące w gabinetach psychoterapeutów. Łzy budzących się z uśpienia poranionych dzieci. Potrzeba, żebyśmy zapłakali przed Jedynym Dorosłym, który wybawia nasze życie z grzechu i egoizmu. Żebyśmy wtulili się w ramiona Ojca, który wprowadza nas w umiejętność ofiarowania siebie innym, z pełnią fantazji i radości.
 
     
Elżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2014-01-15, 12:14   

Akt zawierzenia siebie i swoich dzieci Najświętszej Maryi Pannie

Maryjo, zawierzam Ci swoje dzieci i wszystkie dzieci objęte modlitwą w Różach Różańcowych za dzieci. Przez tajemnice życia Jezusa i Świętej Rodziny uproś u Boga łaskę ochrony tych dzieci przed wszelkim złem, zwłaszcza tym jakie może wypływać ze słabości i grzechów rodzicielskich. Ochroń je płaszczem swojej miłości i modlitwy, niech pozostaną niewinne, a te które zbłądziły, które doświadczają nędzy grzechu skieruj na drogę nawrócenia. Tobie i tej modlitwie różańcowej powierzamy drogi ich rozwoju i ufamy, że doprowadzisz je do Jezusa.
Niech to dzieło modlitwy rozwija się przynosząc Miłość i Pokój jaki niesie światu Chrystus, aby jak najwięcej dzieci, rodziców i rodzin doświadczyło uzdrawiającej mocy Miłości Bożej. Tobie się powierzamy w całości.
Królowo Różańca świętego, módl się za nami!
Królowo Rodzin, módl się za nami!

***
 
     
bosa
[Usunięty]

Wysłany: 2014-02-04, 07:19   

Mąż stwierdził,że za miesiąc spotkamy się w sądzie....nie chce mi się żyć....
 
     
miazia
[Usunięty]

Wysłany: 2014-02-04, 08:25   

bosa napisał/a:
Mąż stwierdził,że za miesiąc spotkamy się w sądzie....nie chce mi się żyć....

to masz miesiąc aby się do tego przygotować.....nawet na naszym forum obecni są prawnicy, którzy służą pomocą jak bronić sakramentu małżeństwa w sądzie....są osoby, które przez to przeszły, które opowiedzą o swoich doświadczeniach. Sama walczyłam w sądzie 3 lata.....więc to, nie musi być tak szybko....Musisz być pewna i dobrze przygotowana czego chcesz - a chcesz jednego ratowania swojego małżeństwa......Nie zakładaj od razu najgorszych scenariuszy....i nie daj się ponieść rozpaczy....bo z Bogiem człowiek może przezwyciężyć wszystko.....boisz się - oddaj ten lęk Bogu, nie chce Ci się żyć- oddaj ten ból Bogu, nie masz siły aby wstać-oddaj to Bogu szczerze i z całego serca....a zobaczysz, że wiele może się zmienić ;-)
 
     
zaleś
[Usunięty]

Wysłany: 2014-02-10, 08:57   

bosa napisał/a:
Ja też muszę te kontakty uregulować sądownie, bo widzę ,że mąż robi to na co ma ochotę ,nie zważając na dobro dzieci, czy jakiekolwiek moje argumenty. On nawet za próg mieszkania nie chce wejść, tylko czeka pod klatką aż ja ubiorę małą i on ją na przykład zaprowadza do przedszkola...,a jak przychodzi to też małą przy schodach zostawia,żeby szła na górę ....I w ten weekend postanowił sobie zagrać kochającego tatusia..

Witam-jako ojciec nie widzę w tym nic złego.Jest dorosły i uważa ,że to jest prawidłowe.
 
     
bosa
[Usunięty]

Wysłany: 2014-02-10, 10:21   

No, ja jako dorosła osoba nie uważam ,że to jest prawidłowe.
 
     
zaleś
[Usunięty]

Wysłany: 2014-02-10, 10:30   

bosa napisał/a:
No, ja jako dorosła osoba nie uważam ,że to jest prawidłowe.

Wiesz-czasami gdy są silne-złe emocje miedzy rodzicami lepiej by dziecko nie było ich świadkiem.Dziecko bardzo dobrze czuje co sie dzieje między rodzicami.Ono jednak nie bierze rozwodu z żadnym z rodziców.Chce by rodzice się szanowali.Jeśli tego szacunku nie ma to może lepiej by rodzice sie omijali ?

[ Dodano: 2014-02-10, 10:33 ]
bosa napisał/a:
Mąż stwierdził,że za miesiąc spotkamy się w sądzie....nie chce mi się żyć....

Dziecko nie powinno tego odczuwać.
Warto zadbać o swe emocje.Wiem ,że ciezko(przerabiałem to samo będąc dorosłym mężczyzną).
Zaufałem Panu,oddałem mu swe problemy i tylko staram się Mu nie przeszkadzać.
hey
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group












Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy



We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy

protest1
Protest w obronie dzieci >>




Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,03 sekundy. Zapytań do SQL: 8