Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
|
Przesunięty przez: administrator 2011-01-28, 21:13 |
Miłość ofiarna w życiu małżeńskim |
Autor |
Wiadomość |
kinga2 [Usunięty]
|
|
|
|
|
kinga2 [Usunięty]
|
Wysłany: 2010-01-31, 11:36
|
|
|
(4) We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane, gdyż rozpustników i cudzołożników osądzi Bóg.
(List do Hebrajczyków 13:4, Biblia Tysiąclecia)
http://www.radiomaryja.pl/audycje.php?id=1467 |
|
|
|
|
kinga2 [Usunięty]
|
|
|
|
|
kinga2 [Usunięty]
|
|
|
|
|
kinga2 [Usunięty]
|
|
|
|
|
kinga2 [Usunięty]
|
|
|
|
|
ludwiczek [Usunięty]
|
Wysłany: 2010-06-28, 23:54
|
|
|
Witam. Mój pierwszy wpis na tym forum. Nie mam dużego stażu małżeńskiego, ale już trochę tych doświadczeń się pojawiło. Miłość ofiarna, Krzyż w małżeństwie to prawdy, których nie da się ominąć będąc w sakramencie małżeństwa. We wszystkich moich problemach i na początku kryzysu jaki mnie dotknął pomogła mi książka Marii Lubczyńskiej. Szukałam innych pozycji tej autorki, ale niestety nie znalazłam. Tutaj można przeczytać fragment, ale książka jest rewelacyjna. http://www.unibook.com/un...l/?bookid=13262 |
|
|
|
|
kinga2 [Usunięty]
|
|
|
|
|
kinga2 [Usunięty]
|
Wysłany: 2010-07-13, 21:02
|
|
|
Poddani w miłości
By uzurpować sobie dominację
Dziś, bardziej niż kiedykolwiek, pouczenie św. Pawła: żony niechaj będą poddane swym mężom (Ef 5, 22) - wzbudza opór wielu słuchaczy. Nic dziwnego. Nasza wrażliwość naznaczona jest walką o równouprawnienie kobiet, staraniem się o zniesienie wszelkich dyskryminacji. Trudno zatem przyjąć bez zastrzeżeń te słowa św. Pawła, które z pewnością niejeden mąż cytował swojej żonie, by uzurpować sobie dominację. Niektórzy, próbując ocalić św. Pawła, twierdzą, że zalecenie to jest nie tyle częścią jego własnego przesłania, ile elementem współczesnej mu kultury - dziś zdecydowanie anachronicznym.
Czy zatem należy to zalecenie św. Pawła traktować jako nieaktualne, podobnie jak to wzywające niewolników, by byli posłuszni swym panom? A może myśląc w ten sposób, zbyt łatwo rezygnujemy ze zrozumienia tego, co św. Paweł chciał powiedzieć o małżeństwie? Pozostawiając na boku ewentualne uprzedzenia wobec samego sformułowania "być poddanym", warto przyjrzeć się szerzej temu, co św. Paweł pisze o relacjach między chrześcijańskimi małżonkami.
Poddani w bojaźni Chrystusowej
Zanim św. Paweł nakazał żonom, by były "poddane mężom", najpierw wezwał wszystkich chrześcijan, aby byli sobie wzajemnie poddani (por. Ef 5, 21). Dotyczy to wszystkich wierzących, bez wyjątku, więc także małżonków: mąż i żona mają być sobie wzajemnie poddani. To wezwanie burzy zasadniczo potoczne wyobrażenie o podporządkowaniu. Gdy mówi się bowiem o kimś, że jest poddanym, zakłada się jednocześnie dominację kogoś innego.
Spontanicznie myślimy o relacjach hierarchicznych, w których ktoś przewodzi i ktoś inny jest mu posłuszny, w których ktoś jest ważniejszy od innych. Wezwanie do wzajemnego poddania wydaje się zatem sprzeczne samo w sobie, bo wszyscy, którzy się stosują do wyznaczonego w ten sposób porządku, są jednocześnie poddanymi i przełożonymi. Jedynym zwierzchnikiem chrześcijanina jest Chrystus. Tylko Jemu każdy wierzący jest winny posłuszeństwo, bo to właśnie oznacza tradycyjnie w Biblii słowo "bojaźń". Można by zatem powiedzieć, że wszyscy chrześcijanie są równi. Nikt nie jest ważniejszy, nikt nie jest mniej ważny. Każdy ma takie same prawa. Najlepiej wyraża to List do Galatów, mówiąc o nowym porządku: Nie ma już Żyda ani poganina, nie ma już niewolnika ani człowieka wolnego, nie ma już mężczyzny ani kobiety, wszyscy bowiem jesteście kimś jednym w Chrystusie Jezusie (3, 28).
Bez różnicy?
Zastanawiające jest jednak to, że św. Paweł, tak bardzo świadomy równości wszystkich ludzi w nowym porządku stworzenia przyniesionym przez Chrystusa, wraca do tradycyjnie współczesnego mu modelu małżeństwa, wzywając żony, by były poddane swym mężom. Na pierwszy rzut oka może się to wydawać sprzecznością albo brakiem odwagi wyciągnięcia konkretnych wniosków z tak rewolucyjnego na owe czasy twierdzenia. Skoro w nowym porządku nie ma już mężczyzny ani kobiety, czyż nie byłoby naturalne stwierdzenie, że również w małżeństwie nie ma różnic pomiędzy mężem a żoną?
Może właśnie przed takim zbyt szybkim wnioskiem św. Paweł chciał ustrzec swoich słuchaczy? Owszem, Chrystus zniósł podziały i dyskryminacje na tle rasowym, ze względu na płeć czy status społeczny. Nie zniósł jednak różnicy, która sprawia, że kobieta jest kobietą, a mężczyzna mężczyzną, że małżeństwo jest możliwe jedynie jako bliskość odmienności. Postulat równości czy równouprawnienia wszystkich ludzi z jednej strony broni przed wyzyskiem i dyskryminacją jednych przez drugich. Z drugiej jednak strony, niesie z sobą niebezpieczeństwo rywalizacji, która ostatecznie prowadzi do rozkładu więzi międzyludzkich. Zapewne przed taką wizją - która niestety stała się często dominująca we współczesnej walce o godność kobiety i żony - próbował przestrzec św. Paweł. Jasno to widać, gdy mówi o różnicy darów poszczególnych członków wspólnoty, używając metafory ciała:
Wszyscy bowiem w jednym Duchu zostaliśmy ochrzczeni, [aby stanowić] jedno Ciało: czy to Żydzi, czy Grecy, czy to niewolnicy, czy wolni. Wszyscy też zostaliśmy napojeni jednym Duchem. Ciało bowiem to nie jeden członek, lecz liczne członki. Jeśliby noga powiedziała: "Ponieważ nie jestem ręką, nie należę do ciała" - czy wskutek tego rzeczywiście nie należy do ciała? Lub jeśliby ucho powiedziało: "Ponieważ nie jestem okiem, nie należę do ciała" - czyż nie należałoby do ciała? Gdyby całe ciało było wzrokiem, gdzież byłby słuch? Lub gdyby całe było słuchem, gdzież byłoby powonienie? Lecz Bóg, tak jak chciał, stworzył [różne] członki, rozmieszczając każdy z nich w ciele. Gdyby całość była jednym członkiem, gdzież byłoby ciało? Tymczasem są wprawdzie liczne członki, ale jedno ciało. Nie może więc oko powiedzieć ręce: "Nie jesteś mi potrzebna", albo głowa nogom: "Nie potrzebuję was". Raczej nawet niezbędne bywają dla ciała te członki, które uchodzą za słabsze. [...] Lecz Bóg tak ukształtował nasze ciało, że zyskały więcej szacunku członki z natury mało godne czci, by nie powstało rozdwojenia w ciele, lecz żeby poszczególne członki troszczyły się o siebie nawzajem. Tak więc, gdy cierpi jeden członek, współcierpią wszystkie inne członki; podobnie gdy jednemu członkowi okazywane jest poszanowanie, współradują się wszystkie członki (1 Kor 12, 13-22. 24-26).
Kobiecy dar tworzenia więzi
Wzajemne poddanie oznacza zatem nie tyle dominację i hierarchiczny porządek, ile więź tworzącą jedność wspólnoty uczniów Jezusa. Zupełnie inaczej w takim razie można zrozumieć nawoływanie św. Pawła, by żony były poddane swym mężom. Nie chodzi tu o posłuszeństwo i podporządkowanie, ale o taki stosunek do męża, który ma na uwadze dobro całego małżeństwa. Mając zaś w pamięci przytoczoną wyżej metaforę ciała, troska o dobro małżeństwa ma na uwadze dobro i rozwój obu małżonków (w szerszym kontekście całej rodziny, czyli także dzieci) przy jednoczesnym uwzględnieniu ich odmienności.
"Poddanie" żony mężowi, którego wymaga św. Paweł, może być także zrozumiane jako wskazanie właściwego nowego układu odniesienia powstającego przy zawarciu małżeństwa. Dotychczasowe posłuszeństwo, które córka jest winna swoim rodzicom, przestaje być aktualne. W chwili zawarcia małżeństwa nowym punktem odniesienia staje się mąż i wspólnie z nim nowo założona rodzina. Troska o dobro małżeństwa nie tylko od żony wymaga nabrania odpowiedniego dystansu do rodzinnego domu, w którym wyrosła. Również mąż, by być głową żony (por. Ef 5, 23) - jak mówi św. Paweł - musi wyrzec się podporządkowania się swym rodzicom. Wyraźnie przypomina o tym nawiązanie do Księgi Rodzaju: Dlatego opuści człowiek ojca i matkę, a połączy się z żoną swoją, i będą dwoje jednym ciałem (Ef 5, 31).
Nasza wrażliwość oczekiwałaby jednak, że św. Paweł nie tylko żonom będzie zalecał bycie poddanymi, ale również tego samego będzie wymagał od mężów. Przecież budowanie udanego małżeństwa nie może być zadaniem tylko jednego z małżonków. Tymczasem św. Paweł nic nie mówi o poddaniu mężów. Tak jakby właśnie od kobiet oczekiwał wnoszenia do małżeństwa spoiwa, które sprawia, że jest ono odrębnym organizmem. Być może właśnie to kobieta ma szczególną zdolność do tworzenia więzi i właśnie przez traktowanie męża jako swojego nowego punktu odniesienia pomaga mu opuścić własnych rodziców. To dzięki właściwej postawie żony mąż dorasta do bycia w pełni głową rodziny.
Mąż na wzór Chrystusa
Dlaczego jednak św. Paweł twierdzi, że mąż jest głową żony (por. Ef 5, 23)? Można by znowu wszystko wytłumaczyć ówczesnymi uwarunkowaniami społecznymi, według których - przynajmniej z punktu widzenia prawnego -to właśnie mąż reprezentował małżeństwo. To on miał prawo głosu i reprezentowania rodziny. Argumentacja św. Pawła nie jest jednak czysto kulturowa czy socjologiczna. Kluczem do zrozumienia całego fragmentu Listu do Efezjan, mówiącego o relacji między mężem a żoną, jest porównanie jej do relacji Chrystusa do Kościoła. Więcej w nim miejsca zajmują polecenia skierowane do mężów. Do żon - oprócz początkowego wezwania, by były poddane swym mężom - św. Paweł zwróci się jedynie na końcu rozważań o małżeństwie: żona niechaj ze czcią się odnosi do swego męża (Ef 5, 33). Biorąc pod uwagę fakt, że pouczenia i napomnienia w listach św. Pawła mają zazwyczaj na celu naprawiać błędy i niedomagania wspólnot, można przypuszczać, że w czasach Apostoła mężowie - bardziej niż żony - mieli trudności we właściwym pojmowaniu swej roli w chrześcijańskim małżeństwie.
Streszczając całe nauczanie tego fragmentu, można by powiedzieć, że mężczyzna wówczas tylko jest w pełni mężem, gdy staje się podobny do Chrystusa, a jego postawa wobec żony podobna do tej, jaką Chrystus zajął wobec Kościoła. Banalne byłoby stwierdzenie, że mężowie powinni kochać swoje żony, jednak dzięki porównaniu do Chrystusa miłość męża do żony zyskuje nową jakość. Polega ona bowiem na oddaniu swojego życia za żonę (por. Ef 5, 25). Nie wystarczy więc, by mąż kochał żonę tylko w takiej mierze, w jakiej on sam korzysta z tej miłości, w jakiej pozwala mu ona się rozwijać i spełniać. Miłość męża-chrześcijanina spełnia się właśnie w utracie własnego życia dla żony.
Do świętości się doprowadzić
Warto jednak zaznaczyć, że ta ofiara ma bardzo konkretny cel. św. Paweł jasno przypomina, że chodzi w niej o świętość żony. To ona powinna być głównym celem wysiłków i wyrzeczeń męża. Robiąc rachunek sumienia, mąż-chrześcijanin powinien się pytać, czy jego żona jest święta, chwalebna i nieskalana. Przypomniany w taki sposób cel ofiarnej miłości męża pozwala na wyciągnięcie dwóch bardzo konkretnych wniosków. Po pierwsze, żona nie może wymagać od męża poświęcenia się dla spełnienia innych celów, choćby takich jak utrata sił i zdrowia dla zapewnienia dobrobytu. Podobnie też mąż, który spala się dla zaspokojenia różnych potrzeb żony, nie biorąc pod uwagę jej świętości, nie kocha jej tak jak Chrystus. Po drugie, miłość męża do żony jest procesem jej uświęcania. A znaczy to, że nie kocha jej, gdy jest święta i doskonała, ale to właśnie jego ofiarna miłość ma niedoskonałą i grzeszną żonę do świętości doprowadzić. Wówczas on sam upodobni się do Chrystusa. Tym bardziej warto o tym przypominać, gdy powodem rozstań współczesnych małżonków jest tak często wypominana sobie nawzajem niedoskonałość. W Pawłowej wizji małżeństwa dostrzeżenie niedoskonałości żony powinno być nie tyle powodem do czynienia jej wyrzutów, ile dopingiem dla męża do udoskonalania swojej miłości.
Oczywiście dobrze należy pojąć, co oznacza tutaj świętość żony. Chrystus wydał siebie samego, "aby osobiście stawić przed sobą Kościół jako chwalebny" (por. Ef 5, 27). Mało zrozumiałe jest dziś dla nas stwierdzenie, że mąż powinien tak kochać żonę, by stała się ona "chwalebna". Nie zdradzimy biblijnego tekstu, tłumacząc ten przymiotnik bardziej zrozumiale jako "godną uznania", "godną szacunku", "wspaniałą", "promieniejącą". świętość, o którą powinien starać się mąż dla żony, daleka jest od obrazu zaniedbanej męczennicy. Przypomina raczej kobietę piękną i spełnioną.
Trudne przymierze
Mówiąc o chrześcijańskim małżeństwie, o jego pięknie, o miłości małżonków, nie wolno zapominać o tym, że jest to droga trudna. Przynajmniej tak trudna jak ta, którą podjął Chrystus, by uświęcić swój Kościół. Także taki wniosek należy wyciągnąć z porównania, które św. Paweł przytacza, by mówić o relacjach między małżonkami. Na nic się zda mówienie o ofiarnej miłości męża, o oddanej mu żonie, o wzajemnym poddaniu i byciu jednym ciałem, jeśli zapomni się o tym, że cała wizja wytyczona przez św. Pawła zakłada jako ostateczny punkt odniesienia "bojaźń Chrystusa" (por. Ef 5, 21).
Bez wspólnego czerpania ze źródła, którym jest Bóg i Jego przymierze z ludźmi, bardzo łatwo z Pawłowej wizji chrześcijańskiego małżeństwa można uczynić utopijną ideologię. Wówczas słowa Apostoła, nierzadko wyrwane z kontekstu, mogą służyć jako podstawa do wykorzystania jednego z małżonków (choćby tłumacząc "poddanie żony" w kategoriach niewolnictwa) lub do usprawiedliwienia niepodejmowania trudów małżeństwa. Łatwo jest w pełni oddać się mężowi, który odzwierciedla swoją postawą Chrystusa. Gdy jednak brakuje mu wiele, pokusa rezygnacji z budowania z nim małżeńskiej więzi jest ogromna. Nie tak rzadko można usłyszeć zrezygnowane głosy: "Po nim (po niej) nie można się już spodziewać niczego dobrego"; "Gdyby choć trochę przypominał Chrystusa, to co innego, ale poddać się takiemu człowiekowi - nie ma mowy!". A przecież Chrystus umarł za nas, gdyśmy byli jeszcze grzesznikami (por. Rz 5, 8).
Czego wymaga Bóg?
W takim razie stosunek Chrystusa do swojego Kościoła - który ma być modelem dla chrześcijańskiego małżeństwa - daleki jest od kontraktu polegającego na doskonałości obu stron. Przypomina raczej ryzykowną inicjatywę obdarzenia miłością kogoś, kto może odpowiedzieć nawet wrogością. Może się zdarzyć, że na małżeńskiej drodze jedynie wiara w przemieniającą moc Boga pozwala wytrwać do końca. Zwątpienie zaś w powodzenie małżeństwa lub możliwość przemiany współmałżonka jest właściwie zwątpieniem w samego Boga.
W pewnych jednak sytuacjach pytania o to, czy żona zawsze i w każdej sytuacji powinna być poddana mężowi, czy mąż zawsze i w każdym celu powinien oddawać swoje życie, są jak najbardziej zasadne. Biorąc pod uwagę to, że chrześcijańskie małżeństwo jest drogą uświęcenia małżonków, nieuprawnione stają się wszelkie roszczenia jednej ze stron, które są w wyraźniej sprzeczności z tym, czego wymaga Bóg. Oznacza to, że małżonkowie nie są dla siebie ostatecznym punktem odniesienia. Oczekiwania każdej ze stron wymagają mądrego rozeznania, co rzeczywiście pochodzi od Boga i do Niego prowadzi, a co Jemu się sprzeciwia. Zalecenie św. Pawła, by chrześcijanie byli sobie nawzajem poddani - które wyznacza także wzajemne relacje małżonków - nie może być jednocześnie wypowiedzeniem posłuszeństwa Bogu.
Tomasz Kot SJ
http://www.katolik.pl/ind...rtykuly&id=2455
"(16) Do niewiasty powiedział: «Obarczę cię niezmiernie wielkim trudem twej brzemienności, w bólu będziesz rodziła dzieci, ku twemu mężowi będziesz kierowała swe pragnienia, on zaś będzie panował nad tobą». "
Gen 3:16 bt |
|
|
|
|
kinga2 [Usunięty]
|
|
|
|
|
kinga2 [Usunięty]
|
|
|
|
|
domin54 [Usunięty]
|
Wysłany: 2011-07-24, 23:35
|
|
|
Witam wszystkich forumowiczów!
Jestem tu nowy i na wstepie chciałbym pozdrowić wszystkich. Za kilka tygodni będziemy 32 letnim małżeństwem. Wielu uważa, że wzorowym, choć na zewnątrz nigdy nie widać kryzysów i to nie z powodu ich braku. Gdy zderzają się dwa światy musi nastąpić rozejm w wielu problemach lub wojna. Miałem to szczeście, że złączyła nas miłość płomienna połączona z umiarkowaniem. Pomyślałem, nie wiem czy słusznie,że może moje doświadczenie mogłobychoć jedno małżeństwo uchronić przed rozwodem (co czynię aktywnie w moim środowisku!), a może potrafiłbym pomóc tym którzy tak naprawdę kochają się bardziej niż o tym wiedzą (a czasem ambicje,kompleksy,urazy dzieciństwa etc. przeszkadzają w regulacji spraw małżeńskich). Mam dość jasne zasady: nie zadaję się z kłamczuszkami, komplemencjarzami i głoszę tylko to w co wierzę,lub coś co zbadałem osobiście. Zajmowałem się psychologią jako pasją, aczkolwiek z wieloma teoriami nie zgadzam się zdecydowanie. Jestem katolikiem i uważam, że na gruncie wiary mamy wystarczające narzędzia.... |
|
|
|
|
kinga2 [Usunięty]
|
Wysłany: 2011-07-25, 00:33
|
|
|
domin54,
Witaj na forum, zapraszamy do działu świadectwa oraz do każdego watku jaki Cię zainteresuje. Dziel się doświadczeniem, wyciągaj pomocną dłoń. |
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
|
Dodaj temat do Ulubionych Wersja do druku
|
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Michel Quoist
Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"
Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
Maria
Forum Pomocy "Świadectwa"
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.
św. Ludwik de Montfort
Pełnia modlitwy
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód. KAI Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.
Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz
Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz
Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz
Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz
Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz
Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz
Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza
Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz
Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty
Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny
"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz
Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy
Protest w obronie dzieci >>
| Strona wygenerowana w 0,03 sekundy. Zapytań do SQL: 10 |
|
|