Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
|
A to też uważacie za cud? |
Autor |
Wiadomość |
kenya [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-08-29, 20:59
|
|
|
Cytat: | Rozumiem , ze moja historia może być dla kogoś powodem do zgorszenia czy wątpliwości, w zależności od siły jego relacji z Bogiem. Jest dużo więcej książek i publikacji negujących istnieje Jezusa, a niewiele świadczących o Prawdzie. |
Zero refleksji po poście GregAna, który ujął perfekcyjnie wszystko to nad czym normalnie skonstruowany człowiek powinien się pochylić.
Jeśli taka siła relacji z Bogiem gwarantuje zupełny brak refleksji, to zastanawiam się czemu taka relacja ma służyć.
Cóż, ochy i achy już były, choć moim i nie tylko moim zdaniem, chyba przedwczesne.
BTW, do moderacji pytanie.
Jakież to znowu wątpliwości targają moderatorami, że mój wcześniejszy post został zatrzymany? |
|
|
|
|
krasnobar [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-08-29, 21:05
|
|
|
też mi się średnio podoba zachowanie męża Autorki.....co za skrajna nieodpowiedzialność.....ale nie żal mi żadnej kobiety i żadnego faceta,który wiąże się z żonatym/mężatką....to,co się z nim/z nią dzieje,kiedy żonaty/mężatka wraca do rodziny,to tylko konsekwencja niewłaściwych decyzji....zawsze jest czas,by powiedzieć NIE,i taka osoba trzecia tego słowa nie powiedziała...........,wpuszczając do życia (i łóżka,bo o to chodzi najczęściej) osobę zajętą,związaną przysięgą........ja kmożna zdradzić kochankę?czy nie wiedziała,że to ONA jest tą drugą i to z nią jej chłop zdradza swoją żonę?..........jak to mówią,karma wraca...........dzieci oczywiście szkoda-ale tak to już jest w życiu,że słabsi i niczemu niewinni tracą wiele na skutek błędów dorosłych....nie ujmując niczego mężowi Autorki,to czy dzieciom potrzebny jest taki ojciec?powtórzę się,ale uważam,że lepiej,żeby ojca nie było,niż był byle jaki.......i podobnie jest z matką....same geny to nie wszystko....mam nadzieję tylko,że chociaż płaci alimenty na swoje dzieci.... |
|
|
|
|
GregAN [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-08-29, 22:18
|
|
|
anna.bw1.
Oczywiście, Twoja prywatne życie jest Twoją własnością.
Nie mam zamiaru naciągać Cię na publiczne zwierzenia.
Jednak, nie sądę by jednoznaczna, pozbawiona wątpliwości ocena była równoznaczna z mocną relacją z Bogiem.
Takie podejście pachniałoby hipokryzją, fundamentalizmem.
Miłość należy stawiać ponad fundamentalizmem, prawem.
Stąd narodziiły się moje wątpliwości.
Macie z mężem prawo, być tworzyć małżeństwo sakramentalne.
Jest wiele osób które mogą ucierpieć z faktu, że Wy z tego prawa korzystacie.
Twoje dzieci, Jego dzieci, jego żona cywilna.
Pytanie na które nie odpowiadaj publicznie, : na ile Miłość, którą winniście tym osobom została nadszarpnięta.
Wybacz mi, ale wiesz, to odebranie męża z jego partnerce, matki jego dzieci, poprzez namówienie go do zdrady.... trudno oprzeć się wrażeniu że gdzieś w oddali słychać chichot diabła.
Najpierw w imię prawa do szczęścia rozbiłaś swoje małżeństwo i odeszłaś do kochanka, następnie po 13 latach w imię prawa do małżonka sakramentalnego rozbiłaś jego rodzinę..
nie chcę Cie niesłusznie oskarżać, że pod przykrywką religijności zadbałaś o swój egoizm, swój egoistyczny interes,
o to że, odrzucasz małżeństwo, kiedy staje się niewygodnym obowiązkiem, lub korzystasz z prawa do niego kiedy go potrzebujesz, nie przejmując krzywdą jaką możesz wyrządzić innym.
W formule jakiej przekazałaś Twoją historię, jednak budzą się takie wątpliwości.
Mam nadzieję, że tylko z braku pełniejszej informacji o tym w jaki sposób zadbaliście o dobro ludzi którzy byli przy każdym z Was, przez te 13 lat Waszej odrębności.
Nie jest moją intencją nakłanianie Ciebie do wynurzań w celu zaspokojenia mojej ciekawości.
Mam mieszane uczucia, dzielę się z nimi - czy nie zaginęło gdzieś podstawowe przykazania - przykazanie Miłości, przysypane "swoistą" religijnością.
Jesteście razem bardzo krótko. Długa i trudna droga przed Wami.
Potrzebna Wam siła by pokonać Wasze słabości, wyprostować drogi,
Potrzebna Wam mądrość i pokora by stać się prawdziwym świadectwem i drogą dla dzieci, partnerki męża i nie zrazić ich do Prawdy.
Macie moją modlitwę.
Landis. Co do zasady, zgadzam się.
Jednak - tu nie ma kwestii dziecka pozamałżeńskiego.
To jest kwestia zejścia się małżonków, którzy nie mają wspólnych dzieci,
a jednocześnie mają ich 4, tyle że innych związków, a jeden z nich tworzy im wspólnie z partnerką rodzinę.
Radykalne cięcia, "uzdrawiające" pchnięcia mieczem mają to do siebie, że mogą uczynić więcej szkody niż pożytku... niewiele mają wspólnego z przykazaniem Miłości. |
Ostatnio zmieniony przez 2014-08-30, 11:14, w całości zmieniany 1 raz |
|
|
|
|
DHL1 [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-08-30, 09:23
|
|
|
GregAN napisał/a: | Jak to poukładać, po Bożemu ? |
Jak to poukładać po Bożemu pytasz GregAn???
A Grzechu i Kenya zastanawiają się nad moralna kwestia sprawy.
Jest pogmatwana i można zastanawiać się nad sensem....
ale to GregAn jest taki sam sens być może jaki ciebie doprowadził do forum(pewnie i resztę innych).
Po co zatem być na forum,po co wznosić modły i po co zabiegać aby współmałżonek
powrócił.
Może prościej i lepiej dać mu szanse na budowę nowego???
nowego już bez tego sakramentalnego małżonka.
Jakże moralna sprawa jawi się walka o swoje i wznoszone ku temu modły....
a jak mało moralna jawi się sprawa ....gdy dokona się nawet taki powrót jak autorki postu.
Powrót nie wymodlony i wyproszony przez nich.
Wyjaśnij mi Greg chocby taki sens istoty na forum w ratowaniu związku.
Bo rozpatrując sytauacje autorki i twierdząc że mało to moralne-może nie ma sensu to czekanie,modlenie,zabieganie,stanie po stronie sakramentu.
Przykro mi to pisać ale jestem prosty w konstrukcji i nie cierpie takiego poczucia moralności...że tam cos jest mało moralne..ale moje sprawy sa już moralne...
A skoro nas tak bulwersują to odpuścmy sobie bytnośc tu,odpuśmy sobie prelekcje,spotkania ,modlenia i wszystko co jawi się z ratowaniem związku.
Dajmy tym naszym połowom tworzyć nowe życia i sami zapomnijmy że kiedykolwiek cos nas łączyło
pozdrawiam |
|
|
|
|
Nirwanna [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-08-30, 11:30
|
|
|
DHL, wg mnie w tej dyskusji mniej chodzi o to, CZY wracają do siebie sakramentalni małżonkowie, a bardziej JAK to się dzieje. |
|
|
|
|
DHL1 [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-08-30, 20:58
|
|
|
Nirwanna napisał/a: | DHL, wg mnie w tej dyskusji mniej chodzi o to, CZY wracają do siebie sakramentalni małżonkowie, a bardziej JAK to się dzieje. |
Ja Nirwano jestem bardziej radykalny we wnioskach!!!
Jeżeli zakładam że sakrament ma ważność przed Bogiem-a raczej inaczej powagę tego jak jest istotny.
To wiem że jest to sakrament i kropka
i nie weryfikuje tego poprzez pryzmat to lepsza wersja ..a to słabsza wersja.
Bo jak zaznaczył to Krasnobar -w przypadku autorki była istota-napisze jeszcze inaczej NUMER JEDEN
a nim był sakrament-reszta to już łamanie wszelkich zasad związanych z sakramentem -czyli nie inaczej jak następstwa .
Skoro pochylamy się z punktu moralnego nad cała reszta jaka powstała po.....
To w identyczny sposób z zrozumieniem moralnym- pochylajmy się nad tym że ktoś odchodzi z sakramentu....bo(i tu włóżmy wiele przyczyn odejścia).Dla mnie
bez sensu jest dyskusja nad zasadnością tego jeżeli w wyniku przynależności do społeczności sychar....twierdzimy że sakrament jest wciąż numer jeden....
A jak to się dzieje ???
Jak zawsze błędy dorosłych...błędy dorosłych
i tyle w temacie |
|
|
|
|
GregAN [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-08-30, 22:36
|
|
|
krasnobar napisał/a: | ale nie żal mi żadnej kobiety i żadnego faceta,który wiąże się z żonatym/mężatką....to,co się z nim/z nią dzieje,kiedy żonaty/mężatka wraca do rodziny,to tylko konsekwencja niewłaściwych decyzji....zawsze jest czas,by powiedzieć NIE,i taka osoba trzecia tego słowa nie powiedziała...........,wpuszczając do życia (i łóżka,bo o to chodzi najczęściej) osobę zajętą,związaną przysięgą........ja kmożna zdradzić kochankę?czy nie wiedziała,że to ONA jest tą drugą i to z nią jej chłop zdradza swoją żonę? |
Krasnobar, kto jak kto, ale Ty przekonałeś się o pewnym relatywizmie.. czasami osoba wpuszczająca do życia(łóżka) czyjąś żonę w końcu przekonuje się, że to nie była czyjaś żona ale .... panna.
Co gdyby mąż anna.bw1, otrzymał papierek nieważności zawarcia małzeństwa... ?
Kwestia papierka tak wiele zmienia ?
Zgodzisz się chyba, że przynajmniej nie zawsze.
Nie sądźmy tej kobiety, lepiej poświęcić jej choć trochę zrozumienia.
Ona nikomu nie zabrała męża, nikomu nie zabrała ojca.
Zawierzyła osobie porzuconej, pewnie zagubionej po tym czego doświadczyła, poświęciła jej swoje życie, stworzyła rodzinę.
Może kwestia stwierdzenia nieważności zawarcia jego małżeństwa też była jej obiecywana ? |
|
|
|
|
DHL1 [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-08-31, 07:19
|
|
|
Cytat: | Nie sądźmy tej kobiety, lepiej poświęcić jej choć trochę zrozumienia.
Ona nikomu nie zabrała męża, nikomu nie zabrała ojca.
Zawierzyła osobie porzuconej, pewnie zagubionej po tym czego doświadczyła, poświęciła jej swoje życie, stworzyła rodzinę.
Może kwestia stwierdzenia nieważności zawarcia jego małżeństwa też była jej obiecywana ?
|
Fakty są jakie są
ZAWSZE TO BRANIE Z DRUGIEJ RĘKI-
i kościół określa to jednoznacznie...
Każdy nowy związek bez tej regulacji o jakiej wspominasz jest grzechem.
Jakby się GregAn -nie kalkulowało i jak nie zagłuszało.
Zatem ta kobieta nad jaka się pochylasz -jeżeli wiara jej była choćby trochę bliska -miała świadomość za kogo wychodzi.
A to jest nadal ryzyko zycia.
Proste ryzyko-nikt z nas z tego forum jeszcze kilka lat wstecz nie przypuszczał jak będą wyglądały jego losy małżeństwa, nikt z nas nie przypuszczał że będą kryzysy, odejścia, zdrady, rozwody .
I na koniec napisze tak:
-choć ja sam już jakiś czas temu utraciłem wiarę ze moja sakramentalne kiedykolwiek się podniesie z dołka, sam straciłem sens miłości do zony i tak naprawdę mam uczucie że moja zona gdzieś zaginęła w 2008 roku.
Gdzie tak na dobra sprawę zastanawiam się czy kiedykolwiek będę potrafił cokolwiek dać z siebie jak się odnajdzie żona.
To raduje mnie każde sakramentalne małzeństwo wyprowadzone z czeluści-bo to znaczy że Bóg jednak nie odpuszcza swego i czasem pozwala tyle głupoty doświadczyć ludziom by wreszcie prawidłowo spojrzeli na oczy.
Do wszystkiego Greg trzeba dorastać!!!
widocznie nasz faktyczny wiek w dowodzie o niczym nie znaczy i niczego nie świadczy
pozdrawiam |
|
|
|
|
kenya [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-08-31, 10:07
|
|
|
DHL pisze:
Cytat: | Fakty są jakie są
ZAWSZE TO BRANIE Z DRUGIEJ RĘKI-
i kościół określa to jednoznacznie... |
Zmiłuj się DHL-u
Widzę, że i Ciebie też dopadł radykalizm religijny a na to już rady
nie ma. Jak raz dopadnie, nigdy nie popuści. Wkładasz okulary i widzisz świat tylko
w czarno -białych kolorach choć świat tak naprawdę mieni się całą tęczą kolorów.
Żadnych wątpliwości? Nic Cię nie uwiera w tej historii? Wszystko absolutnie Ci się zgadza I jesteś skłonny też powiedzieć bez żadnych wątpliwosci : Chwała Panu!
Bo ja bym Boga do tego nie mieszała, w żadnym razie.
Jak ulał pasuje tu: cel uświęca środki.
Wiem, wiem, wg przyjętych tutaj norm dzieci są nieważne a przynajmniej w tym wydaniu mało istotne, jeśli w ogóle, bo wszystkie przecież z nieprawego łoża i to dla znakomitej większości aż nader oczywiste, że muszą zapłacić za bezmyślność swoich rodziców. A co z ich oczekiwaniami względem swoich biologicznych rodziców, co z ich poczuciem bezpieczeństwa?
Brak mi słów.
Nie zbuduje się szczęścia na czyimś nieszczęściu - nie ma takiej opcji, to tyle w temacie. |
|
|
|
|
krasnobar [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-08-31, 12:07
|
|
|
GregAn, nie oceniam tej kobiety,piszę tylko,że nie żal mi tych osób,które świadomie decydują się na związek z kimś,kto ma ślub kościelny....bo nawet jeśli same są niewierzące i nie ma dla nich to znaczenia,to warto pomyśleć o osobach,które taką przysięgę złożyły,np. o pozostawionej żonie,mężu,dzieciach.....którzy modlą się o powrót męża,żony,ojca....
oczywiście, że ma znaczenie, że nie było "papierka"..... od kiedy to ludzie sami decydują, że ich małżeństwo zostało nieważnie zawarte...... dopóki nie ma wyroku Sądu, małżeństwo trzeba uznawać za ważnie zawarte.... I są takie przypadki, że tak sąd orzeka., ale dopóki nie,to....równie dobrze można by uświęcić współżycie przed ślubem,bo przecież za miesiąc bierzemy ślub,więc jakie znaczenie ma papierek?
faktem jest też to, że przecież oni sami nie mieli ślubu sakramentalnego-więc bez względu na to, co jej obiecywano,decydowała się świadomie na życie w grzechu i zdecydowała się na powołanie na ten świat trojga niewinnych dzieci....
To tak, jakbym sam sobie wziął ze sklepu coś z myślą,że może kiedyś zapłacę,a może mnie zwolnią z tej opłaty.....czy mój czyn nie będzie kradzieżą?
wiara ma być gorąca,a nie letnia...
przez rozmywanie takich niuansów,wielu ludzi błędnie decyduje o swoim życiu....krzywdząc innych po drodze....najbardziej szkoda dzieciaków......
pozdrawiam serdecznie,Szymon |
|
|
|
|
DHL1 [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-08-31, 17:37
|
|
|
kenya napisał/a: | Widzę, że i Ciebie też dopadł radykalizm religijny a na to już rady
nie ma. Jak raz dopadnie, nigdy nie popuści. Wkładasz okulary i widzisz świat tylko
w czarno |
Mnie radykalizm???
A gdzie tam-jakby dopadł mnie radykalizm to by nie było stwierdzenie na forum
że nie wierze już w naprawę mego związku....bo najzwyczajniej brak tej wiary(już)
Ja prędzej Kenya biorę to na zdrowy rozsądek-skoro bierze się za męża/ żonę kogos kto był już wcześniej w jakims związku -to zawsze jest ryzyko że ten ktoś odejdzie z tego związku i zapragnie znów poprzedniego.
Wszak to taka sama sytuacja jak w każdym innym związku.
Ludzie odchodzą,wracają,nieraz znów odchodzą -czasem odchodzą i nie wracają.
I kolejny raz powtarzam mało ważne i istotne sa w tym dzieci-i nie dlatego że nie trzeba pochylać się nad losem dzieci.
Tylko jest to proste-rozgrywki dorosłych są rozgrywkami dorosłych.
Nie słyszałaś nieraz stwierdzeń -ze to co dzieje się między dorosłymi to nie sprawa dzieci???
Bo ja to słyszałem nawet od wielu psychologów.
Dla mnie to kolej rzeczy-a że brutalna w rzeczywistości to już inna sprawa
Ja nie krzyczę alleluja -jedynie zastanawiam się nad sytuacja jaka przebyli ci ludzie ile wydarzyło się na drodze by wracać do punktu wyjścia.
Droga jaka zazwyczaj obieramy kierując się własna głupota -niekiedy tym kolorowym światkiem o jakim piszesz.
kenya mój świat przez większość życia był właśnie kolorowy -tak zwana łatwość i prostota życia .
I gdy mnie w końcu odechciało się życia w tym kolorowym światku-uznając go pustym-na moje nieszczęście weszła w niego żona.
W taki kolorowy światek o jakim piszesz włąsnie weszła autorka postu...bo jej się odwidziało,odechciało,bo szukała,bo nie czuła i nie wiedziała.
W taki światek wlazł i mąz autorki-bo nie chciał zostać sam,nie nie chciał samotności,bo jak napisał Greg opusczony.
Poszli do światka..narobili głupot -by na koniec dojść że im razem było dobrze.
Piszę o faktach,stwierdzam fakty...a nie dopatruję się w tym postawy radykalizmu i głosów alleluja.....
Bo jestem ostatnia osoba na tym świecie jak ulega euforii....
I jeszcze jedno powiada się o działaniach błednych jakowe cel uświęca środki..tylko wówczas gdy działania te sa świadome i w pełni zaplanowane a mają doprowadzić do nieczystej końcówki.....
W tym przypadku raczej wsio było mało zamierzone....
i z tym się pewnie zgodzisz???
I tak na koniec całkiem prywatnie Kenya jesteś fajna babka-lubię czytać twoje posty jakie zazwyczaj są bardzo trafne,masz potencjał i należysz do kobiet jakie nie dadzą sobie dmuchać w kaszę......to jest super.
I dlatego szkoda mi że czasem zatruwasz sobie czas na takie coś....i marnujesz swoją moralność w czymś co tak naprawdę od samego początku nie było moralne,przeszło przez serię spraw mało moralnych i wróciło do punktu wyjścia.
Zatem kończąc :
we mnie brak radykalizmu może być jedynie stanowczość własnej postawy-a nią jest w odniesieniu do sytuacji autorki to.
Gdy moja żona przeprowadzi rozwód-
ja powrotów nie uznaję.
Gdy zapragnie nowego partnera życia
-ja powrotów nie uznaję.
Taki juz jestem
pozdrawiam |
|
|
|
|
krasnobar [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-08-31, 18:36
|
|
|
kenya napisał/a: | Nie zbuduje się szczęścia na czyimś nieszczęściu - nie ma takiej opcji, to tyle w temacie. |
no właśnie....kobieta,ktora zdecydowała się na związek z żonatym,właśnie doświadcza tego,że na cudzym nieszczęsciu,swojego nie zbudowała.....mnie się również nie podoba pianie zachwytów nad tym szczęśliwym powrotem,niech to świadectwo będzie przestrogą.....pozostaje mieć nadzieję,że dzieci mają kontakt z ojcem,on na nie łoży i stara się zadośćuczynić krzywdy....wiem też,że forum czytają "osoby trzecie",wiem,bo dostałem raz wiadomość od kogoś,kto jest w takiej relacji i się waha,szukał usprawiedliwienia dla swojej relacji....kiedyś,kiedyś,chyba z rok temu to było.....i jeśli chociaż jedna osoba się sama wycofa z takiego związku,zanim przyjdą na świat dzieci,to to świadectwo ma sens!właśnie także dla dobra tych osób trzecich........pozdrawiam Cię,Kenyo,całkowicie rozumiem Twoje racje....ale w ten sposob można usprawiedliwić wiele podłości,usprawiedliwić tym "wyższym dobrem",które w rezultacie wcale tym wyższym dobrej nie jest.....trudne to...........pozdrawiam!! |
|
|
|
|
grzegorz_ [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-08-31, 23:06
|
|
|
krasnobar napisał/a: | kenya napisał/a: | Nie zbuduje się szczęścia na czyimś nieszczęściu - nie ma takiej opcji, to tyle w temacie. |
no właśnie....kobieta,ktora zdecydowała się na związek z żonatym,właśnie doświadcza tego,że na cudzym nieszczęsciu,swojego nie zbudowała.....mnie się również nie podoba pianie zachwytów nad tym szczęśliwym powrotem,niech to świadectwo będzie przestrogą.....pozostaje mieć nadzieję,że dzieci mają kontakt z ojcem,on na nie łoży i stara się zadośćuczynić krzywdy... |
Ojciec ma zadośuczynić krzywdy?
Przecież to autorka opuściła faceta z którym żyła kilkanaście lat, któremu pewnie mówiła o miłości i któremu urodziła 3kę dzieci.
Jaką krzywdę ten pan wyrządził matce jego dzieci, czy tez dzieciom? |
|
|
|
|
Lila83 [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-08-31, 23:56
|
|
|
kenya napisał/a: |
Nie zbuduje się szczęścia na czyimś nieszczęściu - nie ma takiej opcji, to tyle w temacie. |
Co w takiej sytuacj mozna waszym zdaniem zrobić;zostaje z niesakramentalnym mężem? nadal zyje w grzechu,albo zostawia tamtego i wracają do siebie jako sakramentalni, z Twojego postu kenia odczytuje,że zle autorka postapiła zostawiając tą druga rodzinę,jakie byłoby dobre rozwiązanie w tej sytuacji,bo każde wyjście tak czy inaczej jest złe? |
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
|
Dodaj temat do Ulubionych Wersja do druku
|
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Michel Quoist
Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"
Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
Maria
Forum Pomocy "Świadectwa"
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.
św. Ludwik de Montfort
Pełnia modlitwy
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód. KAI Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.
Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz
Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz
Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz
Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz
Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz
Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz
Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza
Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz
Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty
Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny
"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz
Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy
Protest w obronie dzieci >>
| Strona wygenerowana w 0,03 sekundy. Zapytań do SQL: 10 |
|
|