Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Dla kogo małżeństwo
Autor Wiadomość
Orsz
[Usunięty]

Wysłany: 2014-07-22, 09:54   

Stanisławie nie zdadzam się z Tobą że małeństwo nie jest dla wszystkich. Jest dla wszystkich z wyjątkiem duchownych.
Czy znaczy że jest łatwe? Wręcz przeciwnie... jest wyjątkowo trudne. To co napisałeś o wszystkich koniecznych cechach waunkujących dobre małżeństwo to wszystko prawda. I z tego punktu widzenia może się wydawać wręcz niemożliwe. Nikt tego nie spełni. Niedościgniony ideał a zarazem konieczność.
Więc może małżeństwo jest dla nikogo? Pan Bóg zakpił z nas?

Nie prawda. Dał nam pomoce. I tu wymieniłbym
a) czystość
b) skromność wstydliwość
c) dobre maniery
d) miłość romantyczną
e) intymność
f) sakrament
g) poczucie godności, honoru
kolejnośc nie koniecznie odpowiednia

To nie jest tak, że do małżeństwa mamy być przygotowani. Odwrotnie... To małżeństwo ma nas uświęcać. I jeśli tylko nie zakpimy z tych pomocy... przyrodzonych nam instynktów które świat całkowicie wykpił, odrzucił to powinno być dobrze.

I tu tez pytanie do autorki wątku. Na ile to wszystko było obecne w jej życiu? Na ile obecna sytuacja jest konsekwencją. Leczenie objawowe nie ma sensu... trzeba sięgnąć przyczyn. A poza odwróceniem się od Boga to jest to właśnie. Moim zdaniem punkty a-g.


Zapomniałem o jeszcze jednym punkcie.. h. Choć może to powinien być punkt... a.
Szacunek i posłuszeńśtwo względem rodziców, starszych, wychowawców. Uznanie ich autorytetu. O ile oczywiście na ten autorytet zasługują. Bo jeśli nie to jest to problem zasadniczy.
No i jeszcze autorytet kościoła. Jak to wyglądało w naszym życiu?
 
     
porzucona_33
[Usunięty]

Wysłany: 2014-07-22, 12:29   

Nie zgadzam się z powyższym postem. Do małżeństwa właśnie trzeba być przygotowanym i im lepsze odbierze się przygotowanie z domu rodzinnego, tym lepiej człowiek się porusza we własnej rodzinie. Ok, w małżeństwie można się podciągnąć w pewnych sprawach. Ale nie na zasadzie, że małżeństwo leczy nasze braki z dzieciństwa, braki w systemie wartości, w poczuciu własnej wartości i własnego światopoglądu itd. Człowiek powinien być jakoś ukształtowany, wtedy może dawać coś od siebie drugiej osobie a jednocześnie być niezależny, jak pisałam wyżej. Jak tego nie ma, własnego fundamentu to jest otwarta droga do takiej relacji jak opisano w tym wątku. Ja uważam, że małżeństwo jest dla wszystkich, którzy dojrzeli do takiej relacji.
 
     
grzegorz_
[Usunięty]

Wysłany: 2014-07-22, 14:46   

Do małżeństwa to musi być jakieś uczucie.
Nie ma co prochu wymyślać, znana teoria Sternberga :
Pasja(namiętność) - Intymność - Zobowiązanie.
Jak ludzie mądrze żyją to przechodzą płynnie z jednej fazy do drugiej.
Jak przeskoczą z namiętności do zobowiązania bez intymności
to mnożą różne powody do tego, że warto razem być (religia, kredyt, dzieci) a i tak są nieszczęśliwi.
Choć to i tak lepsza sytuacja niż taka, gdy od razu wskakują w "zobowiązanie" (bo np dziecko w drodze, więc trzeba się żenić). Wtedy nawet wspominac nie mają co.
 
     
krasnobar
[Usunięty]

Wysłany: 2014-07-22, 15:59   

grzegorz_ napisał/a:
Jak przeskoczą z namiętności do zobowiązania bez intymności
to mnożą różne powody do tego, że warto razem być (religia, kredyt, dzieci) a i tak są nieszczęśliwi.


jacy ludzie są nieszczęśliwi?jakieś konkrety? znowu piszesz za kogoś,jacyś inni ludzie-jacy?kto? Ty?pisz za siebie.....

uczucia się zmieniają..to jest fakt,nie żadne teoretyzowanie,ZMIENIAJĄ się,a zazwyczaj maleją lub zmieniają się negatywnie,z wieeelu powodów:partner się starzeje,przyzwyczajenie czyli brak bodźców,brak reakcji na feromony....starość lub choroby,które uniemożliwiają intymność i namiętność,które tak stawiasz na piedestale...czyli co:zmiana partnera? czy co proponujesz takim osobom,które uważają tak jak Ty?pytam Cię już o to chyba setny raz i nadal brak odpowiedzi.....więcej odwagi-napisz,co proponujesz w takiej sytuacji?

od "znanej" teorii Sternberga bardziej jest mi znana teoria promowana w Biblii-mniej boli,polecam,może wreszcie poczujesz szczęście,to prawdziwe,nieudawane i nieuzależnione od innego człowieka......kiedy zabraknie tej namiętności,bez której nie możesz żyć. ;)

porzucona_33 napisał/a:
Ale nie na zasadzie, że małżeństwo leczy nasze braki z dzieciństwa, braki w systemie wartości, w poczuciu własnej wartości i własnego światopoglądu itd. Człowiek powinien być jakoś ukształtowany, wtedy może dawać coś od siebie drugiej osobie a jednocześnie być niezależny, jak pisałam wyżej. Jak tego nie ma, własnego fundamentu to jest otwarta droga do takiej relacji jak opisano w tym wątku. Ja uważam, że małżeństwo jest dla wszystkich, którzy dojrzeli do takiej relacji.


w punkt....podpisuję się pod tym..........pierwsza podstawowa zasada jest taka: rozeznać się,czym jest dla mnie relacja z innym człowiekiem...bo potem właśnie zazwyczaj,kiedy przestaje ona wystarczać (np.nie podbudowuje już poczucia wartości,bo żona/mąż się opatrzył i ich zachwyt już nie podnieca lub bark tego zachwytu uwiera)wtedy szuka się innych, często młodszych partnerek/partnerów,które to poczucie wzmacniają....czy na tym polega związek między ludźmi?dla mnie to patologia.............
 
     
grzegorz_
[Usunięty]

Wysłany: 2014-07-22, 17:58   

krasnobar napisał/a:


....starość lub choroby,które uniemożliwiają intymność i namiętność,które tak stawiasz na piedestale...czyli co:zmiana partnera? czy co proponujesz takim osobom,które uważają tak jak Ty?pytam Cię już o to chyba setny raz i nadal brak odpowiedzi.....więcej odwagi-napisz,co proponujesz w takiej sytuacji?


Krasnobar,
Nawet w religijnych książkach znajdziesz informację o tym, że namiętność i intymność to nie to samo i że starość i choroba nie uniemożliwia intymności (bliskości) w związku.
Ponadto powinieneś w swojej mądrości wiedzieć, że związki się rozpadają z powodu braku intymności (bliskości) a nie z powodu niskiej znajomości Biblii.
 
     
K_
[Usunięty]

Wysłany: 2014-07-22, 20:48   

Eh- nie widzę dylematu intymność, czy Biblia. To są zupełnie inne wymiary/płaszczyzny, które mogą współegzystować. Dla przykładu: wiele procesów psychicznych współwystępuje z chemicznymi procesami. Można o namiętności mówić fizjologicznie, chemicznie, a można od strony procesów poznawczych, itd. I co z tego? Po prostu mówicie o innej płaszczyźnie. O co się spierać?

Rzeczywistość duchowa ma do siebie to, że potrafi uporządkować wszystkie inne w życiu. Relacje, ciało, wszystko przy okazji, tak jakby mimochodem, ustawia w najdoskonalszym miejscu. Mówię o duchowości, nie samej zewnętrznej religijności. Mówię o sercu (nie w sensie emocji)-tylko istoty jestestwa, "duszy naszej duszy", jak to nazwała C. de Hueck Doherty. W naszym sercu- głębi naszego istnienia spotykamy się z Bogiem. Jeżeli wchodzi się na tę tajemniczą i fascynującą ścieżkę - żyje się możliwie najpełniej, często prościej i nie da się tego pogodzić z relacjami pełnymi zależności, manipulacją. Zresztą relacja z Jezusem przestaje być środkiem do celu (np. utrzymania pełnej zależności relacji z współmałżonkiem). Ta relacja sprawia mimochodem, przy okazji, że umiemy stać się dobrym małżonkiem (także takim, który nie pozwala drugiej osobie na niszczące zachowania- bo małżonkowi to szkodzi w rozwoju;) Tak więc w ten sposób od znajomości Biblii może zależeć małżeństwo. Tylko do czytania Biblii przydają się "światłe oczy serca". Nie wiem, czy używam właściwie słów
 
     
MonikaMaria3
[Usunięty]

Wysłany: 2014-07-22, 21:50   

Orsz napisał/a:
Nie prawda. Dał nam pomoce. I tu wymieniłbym
a) czystość
b) skromność wstydliwość
c) dobre maniery
d) miłość romantyczną
e) intymność
f) sakrament
g) poczucie godności, honoru
kolejnośc nie koniecznie odpowiednia

U nas było uczucie, była skromnosc, był szacunek dla rodziców, były dobre maniery, była intymnośc, poczucie honoru i godnośc. Zabrakło czystości.
Zawsze podkreslałam, ze mój mąz jako mój chłopak, potem narzeczony był wspaniałym mężczyzną. Nie palił, nie pił, nie przeklinał, z szacunkiem traktował matkę i innych ludzi, codziennie jeździł po mnie autobusem do pracy, bym nie wracała sama, czułam się przy nim bezpieczna, kochana, byliśmy tak związani, że jedno wiedziało co mysli drugie i to bez słów. Widywalismy się codziennie i wszystko robilismy razem.
Wiec potem, jak już się pobralismy, ja zrobiłam jedną z najgłupszych rzeczy w swoim zyciu: bojąc się, że tak cudowny mężczyzna ode mnie odejdzie, chciałam go na siłę ograniczac i przede wszystkim pomniejszac jego poczucie wartości. Nie byłam gotowa na małżeństwo, na dziecko, na dorosłe zycie. Oboje nie byliśmy, choc mielismy po 23 i 24 lata. Kiedy teraz patrzę na moją sąsiadke, co nie ma 16 lat i jest już w ciązy, jestem przerażona. Oboje mielismy pracę, plany małzeńskie, gdzie mieszkac... I to było dla nas za wczesnie, a co dopiero dla niej, pietnastolatki... Dlatego teraz, majac 32 lata, płacę za błedy z przeszłosci i za to, że nie tylko nie było w nas czystosci przedmałżeńskiej, ale i oboje się nie przygotowaliśmy do małżeństwa.
Dlatego uważam, że ludzie powinni pobierac się po 30 stce i po 2 letnich studiach małzeńskich, np o komunikacji miedzy zoną i mężem. ;-)

Z rzeczy milszych... dziś do mojej rodzinnej parafii w Zabrzu przyszły relikwie Św. Rity i było nabożeństwoi ku jej czci z czytaniem próśb. Coś wspaniałego, Sycharki, dzis modliłam się i prosiłam nie tylko za siebie, ale i za całą wspólnotę Sychar, za wszystkie sakramentalne małżeństwa... dziwne, że nasz proboszcz o Sycharze nie słyszał....Trzeba to zmienic :-P
 
     
Orsz
[Usunięty]

Wysłany: 2014-07-22, 22:11   

Porzucona, ja się z Tobą zgadzam. Problem tkwi w tym terminie przygotowany.
Otóż dla mnei przygotowywać to podjąć jakieś konkretne działania które pozwolą mi przygotować się do małżeństwa niczym do zdania egzaminu na prawo jazdy. Ot... zapisuję się na kurs i nie ważne kim jestem teraz... za rok wychodzi ze szkółki gotowy produkt odpowiednio przygotowany. I tak się nie da. Moim zdaniem żadne rekolekcje nie pomogą... nic nie pomoże... w tym przypadku w cuda nie wierzę.
Piszesz że przygotowywać się należy w domu rodzinnym... przpraszam ... co ja napisałem? Autorytety rodzicielskie to podstawa... być może nawet punkt a.
Mi chodziło o to że do małżeństwa nie trzeba nic nadzwyczajnego i nie trzeba się go uczyć niczego... ani relacji ... ani komunikacji ... ani różnic międzypłciowych ... ani płciowości... nic z tych rzeczy. Pulikowski mógłby być nie potrzebny. Pulikowski jest potrzebny inwalidom duchowym, emocjonalnym, psychicznym, seksuologicznym dzisiejszego świata... wypaczonym przez złe realcje we własnych rodzinach... złe towarzystwo ... ksiązki czasopisma młodzierzowe... telewizje .. radio ... interent ... modę i wiele innych złych rzeczy.

Cytat:
Jak tego nie ma, własnego fundamentu to jest otwarta droga do takiej relacji jak opisano w tym wątku.

Ależ oczywiście.
Punkty a-h. Z tym że ... mała korekta... doświadczenie dowiodzi że miłość romantyczna nie jest konieczna. Małżeństwo z rozsądku też może być dobre. Tak mi się wydaje.

Cytat:
Ja uważam, że małżeństwo jest dla wszystkich, którzy dojrzeli do takiej relacji.

Ależ oczywiście. Punkty a-h. Do punktu g) dodałbym jeszcze odpowiedzialność. To też jest normalny instynkt u każdego normalnego człowieka.
Małżeństwo to takie coś co ma dać szczęście normalnym ludziom. Kiedyś zdaje się większość była normalna.. teraz jedynie nieliczni. I normalny człowiek niczego nie musi się uczyć, nie musi się przygotowywać. Jest przygotowany bo jest normalny.
czysty, skromny, kulturalny, wrażliwy na piękno, otwarty na drugiego człowieka, szczery, znający swoją wartość i wiedzący po co żyje.
 
     
mare1966
[Usunięty]

Wysłany: 2014-07-22, 23:20   

Orsz ,
zasadniczo nie ma
tak "normalnych ludzi"
jak to nakreśliłeś .
Nie ma ideałów , ludzi bez zranień itd.
i pewnie nigdy nie bywało .

Jest natomiast faktem , że dzisiejsza "kultura zachodnia"
postawiła na indywidualizm
i tym samym zostawiła jednostkę osamotnioną
wobec problemów .
Brakuje głębszych więzi , autorytetów itd.
Natłok informacji .

Jasne , ze nauki przedmałżeńskie nie zagwarantują
dobrego małżeństwa
ale dobre nauki
mogą znacznie zwiększyć szanse .

Niestety , chyba tak się jakoś utarło ,
że do małżeństwa ( seksu ) przygotowuje sama natura .
+ do - i będzie grało .
Co innego kapłaństwo czy zakon .

Czas to zmienić
jeżeli na serio mówimy o SAKRAMENCIE .
No ......... chyba , że nie całkiem .
Moim zdaniem brak tu należytej świadomości samych księży .
W końcu oni się nie żenią .
A może jakby by tak sami popróbowali ( jak w prawosławiu )
to by zaostrzyli normy . :mrgreen:

Tylko .......... znów z drugiej strony .
Mało kto by się nadawał do ożenku .
Może Bóg błogosławi "jak leci" , każdej parze ? :roll:
 
     
lena
[Usunięty]

Wysłany: 2014-07-23, 03:12   

Cytat:
Załóżmy,że ona teraz przestaje gotować i prac dla męża. Nie daje mu pieniędzy i zarazem wymaga aby spora częśc jego wypłaty była przeznaczana na życie. Śpi osobno i żyje swoim zyciem nie zważając na męża i jego humory/szantaże/manipulacje. Wychodzi z pokoju za każdym razem kiedy zaczynają się wyzwiska mówiąc:"Nie będę rozmawiała z Toba w taki sposób". Ale co z koleżankami? Może powiedzieć: "jeszcze jedna miłostka i koniec z nami".

Tak...moim zdaniem to dokładnie powinna zrobic Monika.
Z tego co pisze....robi,stara się,tyle,że .....tylko....przez jakis czas.
Nie jest konsekwentna(i w tym problem),ale wcale sie jej nie dziwie....trudna sprawa.
Tego po prostu trzeba sie nauczyć.
Cytat:

Żeby uratować małżeństwo Moniki najpierw trzeba uratować Monikę.

....a o czym my tu cały czas mówimy?.....jak nie o ratowaniu Moniki.
Powyższe,tez temu słóży.
Moim zdaniem Monika potrzebuje terapii,aby nauczyć się być stanowczą i konsekwentną właśnie.

Małżeństwo

Orsz napisał.....
Cytat:
To nie jest tak, że do małżeństwa mamy być przygotowani.
Mi chodziło o to że do małżeństwa nie trzeba nic nadzwyczajnego i nie trzeba się go uczyć niczego... ani relacji ... ani komunikacji ... ani różnic międzypłciowych ... ani płciowości... nic z tych rzeczy. Pulikowski mógłby być nie potrzebny. Pulikowski jest potrzebny inwalidom duchowym, emocjonalnym, psychicznym, seksuologicznym dzisiejszego świata...
Moim zdaniem musimy byc przygotowani i to poprządnie,zwłaszcza w dzisiejszym świecie gdzie jak sam nadmieniłeś....złe realcje we własnych rodzinach... złe towarzystwo ... ksiązki czasopisma młodzierzowe... telewizje .. radio ... interent ... modę i wiele innych złych rzeczy.

Wobec powyższego świat pełen ....inwalidów duchowych,emocjonalnych,psychicznych i seksuologicznych....czyż nie?
Sama takim inwalidą byłam,choć skromna,wstydliwa,z dobrymi manierami itp.
Brak ptrzykładu,brak prawidłowych relacji i komunikacji w rodzinnym domu odbił się echem zarówno na mnie jak i na mężu.
Może gdyby ów przygotowanie(nauki przedślubne) były dłuższe i bardziej profesjonalne...było by inaczej?
...a może gdybyśmy my narzeczeni inaczej do nich podchodzili,a nie tylko jako "odbębnienie"...?
Pamiętam te śmiechy na naukach.
Niewiem,zastanawiam się....ale może faktycznie kilka miesiecy nauki i egzamin????
Ponad to....uważam,ze właśnie na tę różnicę w płciowości ,relacje i komunikację szczególna uwagę zwrócić trzeba,bo to najczęstrza przyczyna zdrad i rozwodów niestety....niezrozumienie.

Orsz....jak dla mnie to Ty w jakiejś bajce żyjesz.
 
     
mare1966
[Usunięty]

Wysłany: 2014-07-23, 09:45   

Kapłaństwo i małżeństwo .
Tu i tam sakrament , podobne konsekwencje .
Gdzie gorzej :mrgreen: ............ trudno powiedzieć .
W kapłaństwie możemy zawieść tylko my sami ,
w małżeństwie jeszcze ta druga strona ,
więc ryzyko większe i niezależne od nas .


Skoro do małżeństwa wystarczy kilka nauk ,
to dlaczego nie wystarczy do kapłaństwa ?
Byłem w życiu na wielu mszach , z kazaniem sobie poradzę :mrgreen:
spowiadanie nie jest specjalnie trudne itd.
Poduczę się trochę i pójdę do biskupa na egzamin
a potem powiem TAK i zostanę "osobą duchowną" .
Do końca roku powinienem się uwinąć .
Bo niby dlaczego nie ?

Coś z traktowaniem obu tych sakramentów NIE TAK .



Jeszcze jeden obraz .
Stoi sobie kościółek na wysokim klifowym brzegu ( takim irlandzkim wrzosowisku ).
Przychodzą małżonkowie , dostają ślub
a potem skaczą razem do morza .
Nikt nie pyta czy umieją pływać
i nie sprawdza czy aby nie ma właśnie odpływu .
 
     
krasnobar
[Usunięty]

Wysłany: 2014-07-23, 16:36   

mare1966 napisał/a:
Jeszcze jeden obraz .
Stoi sobie kościółek na wysokim klifowym brzegu ( takim irlandzkim wrzosowisku ).
Przychodzą małżonkowie , dostają ślub
a potem skaczą razem do morza .
Nikt nie pyta czy umieją pływać
i nie sprawdza czy aby nie ma właśnie odpływu .


taka jest miłość Boga.....daje ludziom pełną WOLNOŚĆ.....a wcześniej nikt nie bronił nauki pływania (czyli nikt nie bronił czytać Biblii, pytać, dopytywać się, uczyć się, konsultować, szukać porad, dobrych przykładów, jeździć na rekolekcje itd)..........ludzie mają dane wszystko, co potrzeba, włącznie z wolnością wyboru,czy chcemy się uczyć pływać,czy wolimy na żywca i na główkę,bez sprawdzenia dna......
 
     
mare1966
[Usunięty]

Wysłany: 2014-07-23, 17:28   

Nie widzę związku tematu z miłością Boga i wolnością .

Czy mam rozumieć , że Ty Krasnobar nauczyłeś się wcześniej "pływać" ? :roll:
Jakoś dziwnie brzmią te mentorskie słowa .
 
     
Orsz
[Usunięty]

Wysłany: 2014-07-23, 18:01   

Mare i po raz pierwszy z Tobą chyba się nie zgadzam... i to chyba kategorycznie się nie zgadzam.
mare1966 napisał/a:
Jest natomiast faktem , że dzisiejsza "kultura zachodnia"
postawiła na indywidualizm
i tym samym zostawiła jednostkę osamotnioną
wobec problemów .
Brakuje głębszych więzi , autorytetów itd.
Natłok informacji .

Trudno o większą trywializację tego tematu. Czy mam Ci tłumaczyć? Przecież wiesz...

Dobre nauki...
na co się zdadzą jeśli trafi na nie panna przechodzona na wszystkie możliwe strony świata. Dobrze jeśli się czymś nie zaraziła...
na co się dadzą na nauki jak trafi gość który przez X lat balował i z niejednego dzbana za darmochę i do bólu se popijał...
Czy tacy ludzi są przegrani?
No niestety... czy jakikolwiek ojciec przy zdrowych zmysłach swoje dobrze wychowane dziecko... choćby nie wiem jak nawróconemu grzesznikowi... oddałby na ślubnym kobiercu?
A może ktoś chce zaprotestować? No jak to...! Ojciec ma wybierać małżonka... co za średniowiecze?! Były wspominane autorytety i ich rola... no jeśli dziecko tak traktuje swojego ojca... to wracamy na punkt startu.

Predyspozycja do bycia dobrą żona i mężem... matką i ojcem...
Te sprawy są nierozerwalnie ze sobą związane.

Nie ma małżeństwa jeżeli nie ma intymności. Nie ma intymności jeżeli nie ma czystości. Intymność rodzi więź. Więź odpowiedzialność, troskę. Nadto jeszcze kultura... porządkuje to wszystko. Uporządkowuje i ociosuje takie samcze instynkty jak choćby biologiczna zazdrość o samicę... obserwowana u wielu gatunków. Powstało coś takiego jak honor i tradycja rodzinna... jakie to jest piękne ... jak współgra z właściwym rozwojem gospodarczym ... rodzina ... podstawowa komórka społeczna, gospodarcza ... ośrodek kształtowania nowych pokoleń w miłości, wierności, zaufaniu, oddaniu. To także zabezpieczenie bytu starszym.

Jaki jest najczukszy punkt by to wszystko załamać? Czystość, dziewictwo.
I po tej linii idzie atkak złego. Jak wielu z nas jest gotowych zanalizować swoje życie pod tym kątem? Tu szukać przyczyny. Lepiej o tym nie mówić... prawda? Delikatny temat... a nóż kogoś urazimy...
No to sobie tak bujajmy w obłokach.
Powodzenia.

O i tak Mare ja widzę predyspozycje do małżeństwa.
Czy ktoś kto pobłądził ma szansę. Ma... pod jednym warunkiem... że zrozumie że szansy w zasadzie nie ma. Paradoks.
To żaden paradoks. Prawda ma moc uzdrawiajacą. Ja w to wierzę. Ale prawda wymaga wielkiego wysiłku. I przed takim wysiłkiem ludzie wiary... ludzie dobrej woli w dzisiejszym świecie stoją.
I pokaż mi teraz Mare taką osobę która na naukach przedmałżeńskich zapyta... czy jesteś dziewicą? ... czy jesteś prawiczkiem ... fuj, jak to brzydko brzmi. Nie jesteś... no to nie masz szans spełnione małżeństwo. Masz całe życie pod górkę. Pokutuj by twoje dzieci nie poszły tą drogą, by grzech pokoleniowy na Tobie sie zakończył... by Twoje dzieci już mogły być szcześliwe. Nikt tak nie powie bo jest zapotrzebowanie na szczęście.
Popyt rodzi podaż.

Leno... ja w bajce.
Wiem ... nigdy nie było idealnie. No ale nie żartujmy. Poza tym co my wiemy o procencie dziewic i prawiczków wstępujących w związek małżeński 100 lat temu? Co my wiemy o średniej ilości partnetów seksualnych kobiet i mężczyzn? Myślę że coś się jednak zmieniło.
Ale może ja rzeczywiście w bajce żyję...
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group












Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy



We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy

protest1
Protest w obronie dzieci >>




Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,03 sekundy. Zapytań do SQL: 9