Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
|
Rozmyte marzenia - odstawiony po klotni na bok |
Autor |
Wiadomość |
Nirwanna [Usunięty]
|
|
|
|
|
tereska [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-07-13, 11:54
|
|
|
Rozmawiałam o Tobie z liderką tego Ogniska, wtym tygodniu organizuje wakacje z Sycharem w Jastarni. Jak byś chciał przyjechać i pogadać to jest miejsce dla Ciebie. Jak jesteś tym zainteresowany to skontaktuj się ze mną na priv, podam potrzebne info. |
|
|
|
|
RozmyteSerce [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-07-13, 15:37
|
|
|
To super. Najpierw musze tez porozmawiac z zona, co i jak by moglo wygladac... Odezwe sie jeszcze. |
|
|
|
|
tereska [Usunięty]
|
|
|
|
|
kenya [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-07-13, 21:09
|
|
|
Cytat: | Chce pojechac do Polski, zeby pokazac mojej zonie, ze moze na mnie liczyc i spedzic czas przy niej. Wiem, ze zrobilem duzo zlego i chcialbym to naprawic, ale na odleglosc nie potrafie, ani w krotkim okresie dwoch tygodni tego tez nie naprawie. |
RozmyteSerce, myślę że macie szanse i to duże.
Widzę w Tobie determinację, nagle zrozumiałeś że ceną stawiania na swoim, może być życie osobno i niepełna rodzina dla małego jeszcze dziecka, które zapewne kochasz bardzo.
Bez względu na to jaki ślub was połączył, macie jako rodzice zobowiązanie wobec waszego dziecka
i choćby tylko z tego powodu, należałoby podjąć próbę i proszę nie daj sobie wmówić że jest inaczej.
Moja koleżanka zwykła mawiać, że od dobrego chłopa kobieta nie odchodzi. To oczywiście ogromne uproszczenie ale coś w tym jest. Z moich obserwacji wynika, że poza przypadkami że kobieta ma kochanka lub że jest symbiotycznie związana z rodzicami, zwykle musi czuć się zupełnie bez wyjścia by posunąć się do spakowania manatek, zabrania dziecka i opuszczenia męża.
Kobiety potrzebują naprawdę dostać porządnie w kość, lub mieć uczucie zupełnej beznadziei żeby poważyć się na tak desperacki krok.
Zatem należałoby się zastanowić, jaki jest kaliber Twoich przewinień.
Piszesz: " Wiem, że zrobiłem dużo złego", choć brzmi to dość enigmatycznie to budzi nadzieję że przyszły jakieś refleksje, tylko czy wystarczające, takie jest pytanie.
Myślę, że żonie potrzebna jest Twoja skrucha, chęć wysłuchania jej, oczywista deklaracja współpracy i skupienia się na rodzinie.
Jej odjeście jest aktem desperacji, manifestacją mówiącą: patrz oto jestem i chcę coś powiedzieć!Wyraża także, że niewiele w niej nadziei lub nie ma jej wcale.
Piszesz o kłótniach, próbach rozmów, które ty przerywałeś nie doprowadzając do zrozumienia drugiej strony, nie wspomnę o dochodzeniu do konsensusu. Mogę sobie wyobrazić jak można się czuć chcąć coś wyjaśnić kiedy druga strona w pół przerywa lub pakuje się i opuszcza dom udając się do rodziny.
Zostawiłeś RS żonę z małym dzieckiem, w kraju w którym zapewne czuje się wciąż wyalienowana, nie wiem czy żona zna chociaż język niemiecki.
Tak więc widzę tu kompletny brak komunikacji między wami i i nad tym należałoby popracować.
Jeśli jednak masz dobrą wolę a taką widzę, a w żonie zatli się cień nadziei że Wam się uda, należy
próbować i wierzyć że ta próba ma szansę powodzenia.
Celem zmiany Twojej postawy jest wzniecić w niej ten płomyk nadziei a potem....jeśli się kochacie, przy obopólnej pracy nad sobą, wszystko jest możliwe. Rzecz w tym, że musisz ją przekonać, że ta zmiana w Tobie już się dokonuje. |
|
|
|
|
tereska [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-07-14, 07:09
|
|
|
RS u nas się mówi, chory ratownik, nie uratuje nikogo. Jeżeli chcesz ratować swój związek, zacznij od uzdrawiania siebie samego.Nawet jak żona nie będzie chciała, warto, żebyś sam pojechał do Jastarni. |
|
|
|
|
RozmyteSerce [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-07-14, 11:28
|
|
|
Wlasnie wypelnilem wniosek na urlop na przyszly tydzien, i dopiero od soboty bede w Polsce.
Co do tego, co ja zrobilem to moge troche wiecej opisac:
Zona nigdy nie chciala wyjezdzac do Niemiec, gdyz po badaniach byla pewnosc, ze nigdy nie bedziemy mogli miec dzieci. Pozniej zdazyl sie ten cud, i zaszlismy w ciaze. Moja zona przed wyjazdem do Niemiec, powiedziala, ze wyjezdza do mnie, tylko z powodu dziecka. I tych slow nigdy nie cofnela.
Od lipca 2013 rozmawilismy ze soba regularnie prawie o wszystkim. Niestety nie potrafilem sie jedynie tylko na niej skoncentrowac, bo mieszkalem do tamtej pory u rodzicow i nie raz mowilem rzeczy rodzicom, o ktorych moja zona dopiero wtedy sie dowiadywala. Od stycznia 2014 nasz stosunek sie pogorszyl, kloclismy sie doslownie o wszystko. Moja zona nie dostrzegala moich staran i byla zla na wszystko, nawet jak organizowalem Nam wycieczki czy do muzeum, czy do jakis parkow, czy do zoo.
Nie bylem dla mojej zony tak czuly, jakim bylem podczas naszego zwiazku na odleglosc, gdyz mialem ja na miejscu. Bylem bardziej oziebly, bo po pracy wyglupialem sie i dawalem czulosc naszej coreczce, a o zonie niestety zapominalem, ze i jej sie nalezy czulosc.
W pewnym momencie moja zona przestala sie mi zwierzac, a ja pozniej sie dowiedzialem, ze wszystko, co jej mowie, ona rozpowiada dalej. I od tego czasu nie mialem ochoty na zadne rozmowy, bo nie potrafilem jej ufac, jak wczesniej. Nigdy jej tego nie powiedzialem, ze mnie to krzywdzi, ze ktos za duzo wie. Pozniej ta osoba, ktorej moja zona sie zwierzala, obrazila mnie, a moja zona nie stawila sie za mna, tylko powiedziala, ze ma racje. Od tego czasu w ogole prawie juz nie rozmawialem z moja zona, gdyz czulem sie niepotrzebny w jej zyciu.
Moja zona chciala czasami ze mna rozmawiac, ale gdy jej mowilem o swoich uczuciach wtedy, lub potrzebach, to ona nie sluchala mojej strony, gdyz to ona sie czula przeze mnie pokrzywdzona. I od tamtego czasu wiedzac, ze ona chce tylko mowic, a nie rozmawiac i sluchac, konczylem wszelkie klotnie wspominajac o rozwodzie. Wiem, ze to glupie, ale bylem taki slaby, bo moglem tlumaczyc i mowic, a jedyne co moja zona robila, to gadala na mnie.
Na poczatku czerwca poklocilismy sie o pieniadze. Moja zona zabrala pewna sume pieniedzy, ktora odkladalem na slub/mieszkanie albo dom, w zaleznosci, co bysmy wybrali. Nie chciala mnie wowczas wysluchac, tylko mowila, ze tak musiala zrobic. Zaznacze, ze z powodu tego, ze mialem dlugi z czasow studiow, nie dalem mojej zonie karty do banku, dopoki nie bede mial ich splaconych. Moja zona zalozyla wlasne konto i zabrala tam pieniadze. Bylem glupi, ze nie dalem od razu jej karty do konta, chcialem to wszystko zrobic w pierwsza rocznice slubu, ale nie zdarzylem z tym, bo wszystko sie posypalo wczesniej.
Klotnia sie ta ciagnela pare dni, albo moja zona na mnie gadala, albo ja na nia. W koncu powiedzialem dosc, bo nie moge komus takiemu ufac, spakowalem sie i wyszedlem do moich rodzicow na noc, ale zabralem wszystkie rzeczy potrzebne do zycia, jakbym nie mial zamiaru wrocic.
W nocy jeszcze pisalismy ze soba, zona prosila zebym wrocil, a ja potrzebowalem czasu sie nad wszystkim zastanowic, pisalismy o tym, ze jezeli chodzi jej o pieniadze, to dam jej umowe malzenska z zabezpieczeniem ja przed wszystkim. Nie wiedzialem, ze powinienem od razu wrocic do domu. W klotni tyle zlego sobie powiedzielismy, a ona moje Kocham Cie juz nie doslyszala, tylko wtedy mowila, ze ma taki i taki numer konta i tam mam przelewc pieniadze na zycie, jak wyszedlem.
Wrocilem dopiero nastepnego dnia rano do mieszkania, gdzie juz nikogo nie zastalem.
Tak, zrobilem wiele zlego:
1. Nie bylem taki czuly, jak wczesniej.
2. Przestalem mowic jej o wszystkim, bo sie balem zaufac.
3. Konczylem dyskusje mowa o rozwodzie.
4. Wyszedlem z domu, co prawda 300 metrow dalej do rodzicow, ale opuscilem ja, razem z nasza coreczka.
Nie wiem, co mialbym zrobic, aby udowodnic jej, ze mimo tego, jak sie zachowywalem, to wciaz ja kochalem i kocham nadal, taka jaka jest. Nie wypominam jej niczego z przeszlosci, a moglbym. Nie jestem zly na ta sytuacje, ani za klotnie, a dwoje sie do tego przysluzylismy. Kocham ja z wszystkimi wadami, jakie znam, i ze wszystkimi problemami, jakie znam, ale tez z wadami i problemami, ktore dopiero odkryje...
Tesknie za nia strasznie i temu chce do niej pojechac. Bylem juz dwa razy w Polsce na wysiagniecie reki dla niej, i nie wykorzystala tego. Teraz tez tylko chce byc obok, nie wazne, jaki tego bedzie final. Wazne jest dla mnie byc blisko niej, czy bedzie chciala rozmawiac, czy bedzie chciala byc ze mna tuztuz, tego nie wiem, ja chce wiedziec sam dla siebie, ze sie wciaz nie poddaje i chce o nia zawalczyc, chociazby bedac obok, nie odnoszac pozytywnych efektow.
Przykro mi z tego powodu, co sie stalo. Zebralo sie tyle wszystkiego w ten rok, ze wkoncu wybuchlo. Przeprosilem juz moja zone za wszystko, a ona nadal mi wylicza nie tylko aktualnie problemy i bledy, ale tez wszystko z przeszlosci. Chcialbym udowodnic jej, ze ja kocham, ale nie wiem jak i nie wiem, czy to konieczne. Ja naprawde szczerze kocham. |
|
|
|
|
Samboja [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-07-14, 11:29
|
|
|
Rozmyte serce,
Bardzo mi przykro z powodu Twojej sytuacji. Zrozumiałe są emocje w takich chwilach.
Będzie dobrze, bo jesteś tu. A jak pojedziesz na spotkanie, to jeszcze lepiej.
Zanim tam dotrzesz posłuchaj tego:
http://adamszustak.pl/mil...ilosci-na-opak/ |
|
|
|
|
porzucona_33 [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-07-14, 11:37
|
|
|
Widać, że taki związek dobrze funkcjonował na odległość, a żyć razem nie dali rady. Tym bardziej, że żadne z nich nie chce opuszczać rodziny i swojego miejsca zamieszkania.
PS. Z tych postów wynika, że traktujesz przyjazd do Polski jak karę, poświęcenie z twojej strony:D nawet proponowałeś żonie żeby zamieszkać w innym kraju ale o Polsce nie było mowy. Kto ci daje prawo tak patrzeć na rodzinny kraj z góry i po co w takim układzie piszesz na polskim forum? |
|
|
|
|
RozmyteSerce [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-07-14, 11:59
|
|
|
Jestem polakiem, jestem niemcem, jestem obojgiem, temu tutaj pisze.
Nie jest prawda, ze nie lubie Polski, nie jest prawda ze Niemcy sa achze cudowne, ale nie wyobrazam sobie zycia w Polsce, zylem tam 13 lat, wrocilem do Polski i po okresie 3 miesiecy znow wyemigrowalem. Nie chce sie bac o moja przyszlosc, o to, co bedzie, jak bede stary, chory i biedny. Nie chce zyc zmartwieniami, ktorych nie musze miec, jak moge dokonac wyboru.
Zawsze to mojej zonie tez tlumaczylem. Nie chce charowac od rana do wieczora, i nie miec czasu dla zony, dla corki. Chce wyjsc do pracy, wrocic i wiedziec, ze mam rodzine, czuc ja, czego niestety nie docenilem. Nie chce sie po prostu zamartwiac tym, jak bedzie wygladal nastepny dzien, czy przezyje czekajac w kolejce u lekarza, czy mojej coreczce niczego nie zabraknie. Nie chce zyc w strachu przed zyciem, przed staroscia, choroba, albo bieda. |
|
|
|
|
Samboja [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-07-14, 12:31
|
|
|
Wielka i prawdziwa miłość, to taka jak ktoś do Ciebie strzela i prawie Cię zabija, a Ty idziesz do niego i mu wybaczasz i modlisz się o niego z całego serca, to miłość, gdy ktoś Cię zdradza, podepcze i zostawi a Ty wiernie czekasz na jego powrót, bo taką przysięgę składałeś, to taka, gdzie od ust odejmiesz, drugiemu oddasz, cenisz i chcesz dla niego jak najlepiej, nawet jeśli wymaga to odłożenie swoich pragnień i potrzeb na bok...wielka miłość to taka, jak z tej opowieści:
Myśliwy z zamiłowania pewnego dnia poznał kobietę marzeń, piękną i powabną, i bardzo wrażliwą. Była to dobra osoba, muchy by nie skrzywdziła, każde stworzenie było dla niej cudem natury. Zamiłowanie do przyrody ich połączyło. Myśliwy, z racji pasji od czasu do czasu musiał sięgnąć po broń i ustrzelić zwierzynę. Ale wiedział, że jego juz wtedy zona nie zniesie tego, że on zabija, tak bardzo współczuła i przezywała...po latach szczęśliwych wielu, gdy mężowi się zmarło, zona weszła do mężowej szopki...było tam bardzo dużo broni, strzelby rozmaite, obrazy polowań, atlasy ze zwierzętami oraz jej zdjęcie. Żona podeszła do broni, tej której tak nie lubiła...żadna z nich nie była użyta nigdy. Nie było ani głowy zwierzęcia na ścianie. Tylko miłość i szacunek przez całe ich długie życie...
bo miłość to wybór, to postawa...tym większa ile jest w stanie więcej znieść dla drugiego.
....wypływ myśli niekontrolowany ;) |
|
|
|
|
krasnobar [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-07-14, 13:26
|
|
|
RozmyteSerce napisał/a: | Zawsze to mojej zonie tez tlumaczylem. Nie chce charowac od rana do wieczora, i nie miec czasu dla zony, dla corki. Chce wyjsc do pracy, wrocic i wiedziec, ze mam rodzine, czuc ja, czego niestety nie docenilem. Nie chce sie po prostu zamartwiac tym, jak bedzie wygladal nastepny dzien, czy przezyje czekajac w kolejce u lekarza, czy mojej coreczce niczego nie zabraknie. Nie chce zyc w strachu przed zyciem, przed staroscia, choroba, albo bieda. |
a puenta?puenta jest taka,że nieważne gdzie i jak się zyje,czy bogato,czy biednie i tak można zaniedbać rodzinę.....i kiedy się chce,by dziecku niczego nie zabrakło.....zabraknie mu tego,czego najbardziej potrzeba -kochających się ojca i matki razem.........to kwestia priorytetów......mnie nie przekonują Twoje argumenty.....zaiste-wychodzi na to,że my wszyscy jesteśmy bohaterami i niesamowitymi siłaczami,jeśli żyjemy w tym strasznym kraju....taki obraz Polski córce będziesz wdrukowywał?echs................ |
|
|
|
|
kenya [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-07-14, 14:04
|
|
|
Widzę, że wątek patriotyczny się niepostrzeżenie wkradł, a niepotrzebnie, bo nie ma to ŻADNEGO związku z omawianym wątkiem
Nie dziwię się autorowi, że preferuje do wspólnego życia miejsce, gdzie praca gwarantuje mu godziwą płacę i brak zmartwień przynajmniej na poziomie zwykłej egzystencji.
Poza tym, nie miejsce życia pary jest ważne, to jest sprawa absolutnie drugorzędna, tylko fakt, że dwoje dorosłych ludzi żadną miarą porozumieć się z jakichś powodów nie może i tu jest prawdziwa przyczyna ich problemów i nad tym należy się dogłębnie zastanowić.
W życiu bywa często tak, że jedno z małżonków wykonuje zawód który wymaga długich pobytów poza krajem rodzinnym a jednak porozumienie jest i życie rodzinne istnieje.
Idąc dalej widzę masę rodzin, których mąż czy żona lub oboje NIGDY nie wyściubili nosa poza miejsca swojego zamieszkania a jednak w ich przypadku bycie razem nie jest żadną gwarancją na udane wspólne życie.
Myślę, że naszą rolą jest przede wszystkim autora wątku nie zniechęcać lecz znaleźć jakieś istotne przesłanki ku temu by zachęcić go pracy nad sobą i nad związkiem, by rodzina mogła się ostatecznie scalić, szczególnie że autor deklaruje miłość do żony.
RS, lista Twoich przewinień jest zaiste imponująca - to oczywiście żart.
Masz/ macie sobie różne rzeczy do zarzucenia ale bez przesady, nie stało się NIC takiego co miałoby rzucić cień na wasze przyszłe życie, coś co stoi na przeszkodzie by je odbudować i cieszyć się razem.
Nie było zdrady, nie było nieślubnych dzieci, nie było oszustw wielkiego kalibru, które tu na forum wielu ludziom nie stoją na przeszkodzie by mieć wiarę we wspólną przyszłość a w sytuacjach gdzie niemal ręce opadają zagrzewa się ich do ratowania małżeństwa.
Tak więc i ja Cię zagrzewam, kibicuję i nie odbieram nadziei. |
|
|
|
|
macko [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-07-14, 15:38
|
|
|
RS - czy Twojej żonie odpowiadała sytuacja, w której TY odkładasz na dom czy ślub, w której ona ma dostęp do WASZYCH pieniędzy jeśli TY jej dasz kartę do konta, w której to TY organizujesz wycieczki do parku itd?
Jaka była rola Twojej żony w tym wszystkim i czy jej to odpowiadało?
Dosyć lekko zbyłeś to co napisał Krasnobar, a miało to charakter raczej trudno "zbywalny".
Można odnieść wrażenie (oby mylne), że nie jest łatwo z Tobą dyskutować, że nie dopuszczasz argumentów innych.
Czy Wy w ogóle dobrze się poznaliście? Znajomość na odległość, potem ciąża i ślub.
Powtarzasz, że 40 razy w ciągu 5 lat przyjechałeś żeby być z narzeczoną. Dla mnie to tylko 40 razy, to średnio zaledwie raz na 7 tygodni.
Jesteś pewny, że żona miała okazję poznać Cię takiego jakim jesteś naprawdę? |
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
|
Dodaj temat do Ulubionych Wersja do druku
|
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Michel Quoist
Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"
Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
Maria
Forum Pomocy "Świadectwa"
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.
św. Ludwik de Montfort
Pełnia modlitwy
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód. KAI Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.
Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz
Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz
Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz
Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz
Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz
Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz
Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza
Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz
Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty
Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny
"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz
Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy
Protest w obronie dzieci >>
| Strona wygenerowana w 0,04 sekundy. Zapytań do SQL: 8 |
|
|