Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
|
Choroba/uzależnienie czy podłość - oto jest pytanie.... |
Autor |
Wiadomość |
złamana [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-06-25, 00:51
|
|
|
Jest sobie fajny młody chłopak, mądry, poukładany, dobry, ukochany syn, ma rodzinę, dom, dobrą pracę i nagle rodzice dowiadują się, że kupił bilet do Dublina, rzuca wszystko. Ojciec się wścieka i mówi drań. Matka się zastanawia, co się stało, czy syn nie jest chory, depresja, i inne tego typu, czy i co można zrobić. Oboje rodzice w szoku. Kto z nich stanął w prawdzie, ojciec czy matka? Drań czy chory, to etykietki, czy gdzieś leży przyczyna? W czym i komu pomoże znalezienie przyczyny? Komu będzie z rodziców łatwiej pogodzić się ze swoją pierwotną oceną, a komu trudniej uznać, że jest inaczej niż myśli? Czyja "diagnoza" bardziej pomoże synowi i czy w ogóle są w stanie mu pomóc? Który z rodziców będzie w stanie bardziej pogodzić się z tym co się stało i który z nich podejmie te właściwe kroki?
Do tej historyjki można dodać trochę więcej danych, które potwierdzą lub osłabią stanowiska rodziców. Każdy z rodziców może też, mimo danych, okopać się w swoich stanowiskach. Każdy z nich może przypłacić zawałem tą całą sytuację albo też odciąć się od problemów w końcu dorosłego syna.
Łatwiej u własnego dorosłego dziecka zobaczyć chorobę a nie draństwo niż u małżonka?
Osobiście w w/w sytuacji bliższa mi postawa matki, przed nazwaniem draniem pozbierałabym dane czy nie ma tu jakiejś choroby, uzależnień, chciałabym być po prostu pewna. I nie żeby usprawiedliwić a uzasadnić i zdecydować czy i co w takiej sytuacji mogę dalej. I nie wiem z czym w sumie łatwiej by mi było żyć. Po prostu nie zakładam, że zawsze wszystkie decyzje każdy podejmuje z wolnej woli, w pełnej świadomości. Ani też tego, że wszystkie złe zachowanie to działania nieświadome.
Jest takie obrazowe porównanie. Dwie osoby patrzą na ten sam tekst. Tylko jedna z nich bezpośrednio, a druga przez szklankę z wodą. Widzą to samo? A kiedy mają szansę zobaczyć to samo, gdy obie nie wiedzą, że jedna patrzy przez szklankę a druga nie.. |
|
|
|
|
grzegorz_ [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-06-25, 08:56
|
|
|
Maż to nie synuś, nie trzeba mu matkować. |
|
|
|
|
Regina22 [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-06-25, 10:46
|
|
|
załamana dziwny trochę przykład, bo nie wiem co mają do tego rodzice, gdybym ja była żoną i mąż kupił by bilet i rzucił wszystko dostał by jeszcze kopa w tyłek i poniósł by wszystkie konsekwencje swojego wyjazdu.
Ja przez kilka lat uważałam się za żonę seksoholika, mąż sam zaczął również uważać się za seksoholika a suma sumarum wyszło, że wcale nim nie był i nie jest.
Wyciągnęłam lekcje na przyszłość, gdybym kogokolwiek miała nazwać holikiem to po napisaniu czarno na biały na kartce przez lekarza, że tak jest i on to potwierdza.
złamana napisał/a: | I nie żeby usprawiedliwić a uzasadnić i zdecydować czy i co w takiej sytuacji mogę dalej. I nie wiem z czym w sumie łatwiej by mi było żyć. Po prostu nie zakładam, że zawsze wszystkie decyzje każdy podejmuje z wolnej woli, w pełnej świadomości. Ani też tego, że wszystkie złe zachowanie to działania nieświadome. |
Ja teraz ani bym się nie zastanawiała czy świadomie czy nie, drań czy chory po prostu odcięłabym się i zostawiła samego. Nawet holik musi upaść na dno, by mieć się od czego odbić a nie ma nic gorszego jak współczujący bliscy. |
|
|
|
|
gogol [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-06-25, 11:19
|
|
|
Regina22 napisał/a: | Nawet holik musi upaść na dno, by mieć się od czego odbić a nie ma nic gorszego jak współczujący bliscy. | -zdecydowanie tak |
|
|
|
|
duzapanna [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-06-25, 11:35
|
|
|
grzegorz_ napisał/a: | Może ja czegoś nie rozumiem.
Sytuacja :
Facet umawia się z laskami z czatów na seks czyli mówiąc wprost zdradza żonę.
Żona się dowiaduje więc facet na kolana i "wybacz".
Jednocześnie mówi : jestem chory i będę sie leczył.
Wiadomo leczenie to proces, czyli w czasie procesu "leczenia" nim się ostatecznie wyleczy może dalej umawiać się z laskami czy nie może? (zakładając że przeprosi).
W sumie, powiem Wam, że to bardzo sprytne.
Jeśli facet nie byłby "chory" to byłby postawiony pod ścianą : albo konczysz romanse albo wypad z domu....a tak... no cóż biedak nie panuje nad sobą, stara się, ale nie wychodzi.
Jak się wyleczy za rok, czy dwa to może wtedy się ustatkuje |
grzegorz no nie rozumiesz.
Jeśli po jednorazowej zdradzie, która była wolnym wyborem, zapomnieniem, czymkolwiek ale zachowaniem jednorazowym, niekompulsywnym, przyjdzie mąż prosić żonę o wybaczenie to ona ma teraz wybór czy wybaczy, czy spróbuje wrócić do wspolnego życia itd.
Jeśli przychodzi nałogowy zdradzacz, to po pierwsze para ma już w historii pewnie nie jedno przepraszanie i obiecywanie poprawy. I żona może wybaczyć, ale wiedząc że to nałóg nie powinna od razu wracać do normalnego życia. Powinna kontynuować separację, czy formalną czy tylko emocjonalną i fizyczną, do momentu aż facet nie przejdzie terapii, lub chociaż będzie na jej zaawansowanym stadium. Jednocześnie powinna sama udać się na terapię dla współuzależnionych, bo z jakichś powodów nie potrafiła właściwie zareagować już po pierwszej zdradzie, z jakichś powodów się w ogóle związała z takim człowiekiem.
Informacja że ktoś jest nałogowcem daje tylko tyle i aż tyle. |
|
|
|
|
Anita11 [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-06-25, 11:42
|
|
|
W żadnym moim poście nie napisałam,że trzeba takiego męża skreślić czerwoną kreską i wcisnąć na nim delete.
Nigdzie równiez nie wyraziłam przekonania,że należy być tą bidulką ,skrzywdzoną a on ma zosac oczerniony i zdyskwalifikowany.
Na błędach ,którymi są uzależnienia MOŻNA SIĘ UCZYĆ. Prawie każdy człowiek miał w rodzinie pierwotnej jakąś dysfunkcję,ale nie każdy wyrasta na uzależnionego lub socjopatę,drania.Taką psychoanalizą daleko się nie zajedzie. Owszem,pomaga to w dotarciu do sedna problemu,jednak nie można zostac w tym miejscu tylko brać byka za rogi i przestać któregoś dnia obwiniac mamę i tatę o całe swoje życia.Dziecko nie miało wyboru,dorosły ten wybór już ma.
W ogóle nie na ten temat pisałam. Rzecz jest o tym,że wyjść z uzależnienia,kompulsywnych zachowań seksualnych może TYLKO OSOBA UZALEŻNIONA. I ŻADNA ŻONA,CHOĆBY NAJBARDZIEJ CHCIAŁA NIE ZROBI TEGO ZA MĘŻA NAWET NAJLEPSZĄ POMOCĄ.
Nalezy oczywiście postawić granice,które w tej sytuacji najbardziej poprzez wstrząs i odebranie komfortu mogą uzależnionemu pomóc. Ale i tak czarna robota zostaje dla niego.
Żona jako osoba związana emocjonalnie niestety bardziej może zaszkodzić czasem niż pomóc POPRZEZ WSPIERANIE NEGATYWNYCH ZACHOWAŃ.
Ale co to zmienia czy ktoś jest seksoholikiem czy ma zaburzenie osobowości ,co to zmienia dla żony? No tak pozna mechanizmy jednego czy drugiego zaburzenia i tyle. Ale powtarzam,czarna robota zostaje dla głównego bohatera. Istnieją terapie dla seksoholików i są nawet terapie dla osób z zaburzeniami osobowości:psychopatów,socjopatów.
Tak,ma zaburzone postrzeganie rzeczywistości,ale do jakiego stopnia? Przeciez ten czy ów alkoholik czy seksoholik jakoś ma przebłyski dzięki którym w końcu idzie na terapię.
Czy poprzez swoje chore postrzeganie rzeczywistości jest odtąd przez zły los skazany na tkwienie w nałogu/zaburzeniu/błedzie/draństwie/bezsumieniu juz na zawsze?
Nie.Nadal ma WYBÓR. Może zmienić trasę swojego życia. I tu mamy wspólny mianownik dla wszystkich drani,psychopatów i seksoholików. Wybór.
DHL piszesz,że trzeba miec pojęcie o czym się pisze. Że trzeba znac temat. A skąd wiesz,że ja o temacie pojęcia nie mam? |
|
|
|
|
grzegorz_ [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-06-25, 11:50
|
|
|
Regina22 napisał/a: |
Wyciągnęłam lekcje na przyszłość, gdybym kogokolwiek miała nazwać holikiem to po napisaniu czarno na biały na kartce przez lekarza, że tak jest i on to potwierdza.
|
!!!
W zasadzie sedno sprawy.
Chorobę diagnozuje lekarz, a nie rzekomo chory, czy żona chorego.
Nie wystarczy zrobić sobie test w internecie pod tyt "czy jesteś seksoholikiem" aby stwierdzić, że sie jest chorym. Podobnie zresztą z depresją czy też innymi holizmami. |
|
|
|
|
kenya [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-06-25, 12:43
|
|
|
Anita pisze:
Cytat: | Żona jako osoba związana emocjonalnie niestety bardziej może zaszkodzić czasem niż pomóc POPRZEZ WSPIERANIE NEGATYWNYCH ZACHOWAŃ. |
Tak się składa, że kilku holików w rodzinie miałam i kilku jeszcze zostało żywych.
Patrząc z boku widziałam wieloletnie, nieraz miałam wrażenie, że świadome podtrzymywanie holizmów przez osoby bliskie.
Niektórzy z uzleżnionych już nie żyją, nałogi ich pokonały mimo że ich matki, lub żony do końca dbały o każdy aspekt wizerunku "chorego".
Jak czytam o podsuwanych im broszurach nt nałogów, o szukaniu terapeutów dla holików, podczas gdy oni sami mają to w przysłowiowej D, jak widzę głębokie współczucie dla owych zniewolonych podczas gdy dla siebie samej żadnego współczucia nie ma, to z wielkim prawdopodobieństwem mogę wyobrazić sobie scenariusz wydarzeń.
O dzieciach z tych dysfunkcyjnych rodzin nie wspomnę, tam zawsze holik jest w centrum zainteresowania matki, jego nastroje, jego wzloty i upadki, jego doły, jego stany derpesyjne, całe życie rodziny jest w cieniu wydarzeń których ON jest sprawcą, on nadaje ton całemu życiu rodzinnemu, jeśli można powiedzieć że takowe w ogóle istnieje...dzieci się tam gdzieś po prostu pałętają, całym światem matki jest wygrać walkę o holika.
Cytat: | TYLKO OSOBA UZALEŻNIONA. I ŻADNA ŻONA,CHOĆBY NAJBARDZIEJ CHCIAŁA NIE ZROBI TEGO ZA MĘŻA NAWET NAJLEPSZĄ POMOCĄ. |
No właśnie! |
|
|
|
|
smutna_twarz [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-06-25, 13:30
|
|
|
Kenya, to o czym piszesz to klasyczne zachowanie współuzależnionego, które jest zaprzeczeniem wsparcia dla chorego. Terapia dla współuzależnionych uczy właśnie takie zachowania eliminować. |
|
|
|
|
Lil [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-06-25, 13:37
|
|
|
Regina22 napisał/a: | Ja przez kilka lat uważałam się za żonę seksoholika, mąż sam zaczął również uważać się za seksoholika a suma sumarum wyszło, że wcale nim nie był i nie jest. |
Regina22, zaskoczyłaś mnie tą informacją. Pamiętam Twoje wcześniejsze wpisy i napisz proszę, jeśli możesz, jak się dowiedziałaś (przekonałaś), że to jednak nie uzależnienie? |
|
|
|
|
Regina22 [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-06-25, 13:57
|
|
|
Lil
Jak sama sobie poczytam co wtedy myślałam, co pisałam to dla mnie jakaś abstrakcja.
Jak się przekonałam? Zaczęłam pracować nad sobą, kompletnie odpuściłam temat męża, zero zgłębiania tematu seksoholizmu, zero wysyłania go na terapie i tym podobne. Teraz mam wrażenie, że byłam tak święcie przekonana, że mój mąż jest seksoholikiem, że nic by mnie nie przekonało wtedy, że jest inaczej. Dopingowana byłam dodatkowo przez osoby, które uważały podobnie. Mężowi sama nawciskałam, że jest uzależniony, podsyłałam mu każdy możliwy artykuł, który to potwierdzał, a bardzo łatwo jest wszystko podciągnąć pod uzależnienie. Sam zaczął określać siebie mianem seksoholika. Teraz wiem, że jedynie lekarz seksuolog mógł wydać diagnozę. Chodził do psychologa i terapeuty i mówił, że jest seksoholikiem i starali się go leczyć bo skoro on sam siebie tak określił. Żadnej terapii nie skończył. Od momentu kiedy ja odpuściłam on też odpuścił. Nie wiem dokładnie co go skłoniło do tego, że z tym wszystkim skończył. Wydaje mi się, że zobaczył, że staję się silną kobietą, która zaczyna się szanować, nie ma zamiaru go śledzić i kontrolować. Po ostatnich flirtach z koleżankami z pracy powiedziałam mu chcesz to leć do nich droga wolna, drzwi otwarte, rób z nimi co chcesz ale ja w tym uczestniczyć nie będę. Teraz też moje stanowisko jest niezmienne i on je zna, zdradzisz to stracisz rodzinę, dom i szacunek, wybór należy do Ciebie. |
|
|
|
|
Lil [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-06-25, 14:17
|
|
|
Ale ostatecznie ktoś postawił diagnozę Twojemu mężowi? Określił jasno - jest czy nie jest uzależniony? Czy tylko Ty inaczej postrzegasz tę sytuację?
Ja też mam czasem wątpliwości, bo mój mąż sam siebie określił tym mianem, "zdiagnozował" i chyba jak dotąd żaden lekarz tego nie potwierdził, a przecież równie dobrze mógł być to jego sposób na wzbudzenie litości...
A czy dobrze zrozumiałam, że Twój mąż zaprzestał chorych zachowań seksulanych? Wasze relacje się poprawiły? |
|
|
|
|
kenya [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-06-25, 14:17
|
|
|
S_t pisze:
Cytat: | Kenya, to o czym piszesz to klasyczne zachowanie współuzależnionego, które jest zaprzeczeniem wsparcia dla chorego. Terapia dla współuzależnionych uczy właśnie takie zachowania eliminować. |
ok.
Nie twierdzę, że terapia nie jest potrzebna, czy też że nie daje właściwych narzędzi by sobie samemu radzić z traumą jaką uzleżniony czlowiek funduje najbliższym.
Natomiast zupełnie nie wiem na czym ma polegać wsparcie, które współuzależnieni mieliby dawać uzależnionym.
Jeśli możesz S_t, to napisz proszę, ale konkretnie, by można się do takich działań, lub postaw odnieść.
Trudno mi sobie wyobrazić, że człowiek ledwo dryfujący na powierzchni w skutek wieloletnich destrukcyjnych zachowań uzależnionego a także walczący desperacko by się na tej powierzchni utrzymać musiałby się jeszcze zajmować wspieraniem tego który jest przyczyną jego problemów.
Jak niby osoba współuzależniona ma wspierać osobę uzależnioną, jeśli sama ledwo co zipie i żyje od lat w matrixie?
Przecież jej obraz rzeczywistości jest dość mocno zmieniony, żeby nie powiedzieć że zaburzony, zatem?
Jak wymagający pomocy by radzić sobie z wyzwaniami jakie niesie życie, może stanowić podporę tego, który skutecznie to życie burzy?
Może jest coś o czym nie wiem. |
|
|
|
|
DHL1 [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-06-25, 15:03
|
|
|
No ale tego za i przeciw
Oki na sam początek:
Grzechu i Kenya
sławetny Marek 40 -do czego zresztą sam się przyznał nie jest Markiem ani wiek 40.
Ile i jak na imię(mało ważne)
Tak się składa że znam tego niby Marka,jak można wyczytać miedzy wierszami jest absolwentem 12 kroków (zresztą tych stacjonarnych na Skaryszewskiej)
Post na forum (o jakim zresztą kiedyś mi tam powiedział)-a sa to wpisy od 2010 roku.
Zostały zainspirowane tematem kończącym 12 kroków-a mianowicie idz i głoś innym.
To taki normalny efekt skończenia tego programu -jakim pzreca jest zainfekowane mniej lub więcej 70% tego forum.
Czy nie mam racji??
Zatem chłopak-lepiej facet uznał że tworząc posta będzie miał mozliwośc pomóc innym.
A że to jak pisze Kenya(starając się rozszyfrować niczym sławetna Enigma)
postawę jakaowa jego jest
patrz:
czy bidon,czy obłudnik,czy kombinator,czy się oczyszcza
no cóz....
wygląda to jak wygląda
ano:
każden pogibaniec w swoim czasie swą postawę stara się tłumaczyć i usprawiedliwić
dlaczego??
bo jak wpada juz ta ostra świadomośc -to przywala człeka tyle brane na barki.
Z postawy fałszu i obłudy(oszustwa) także się wychodzi etapami,nie jest tak że człek kładie się spać obłudny -a wstaje już cłakowitym ideałem.
Zatem nie rozpisując się zbytnio- mogę napisac tylko tyle:
dał rade wytrwać,pokonać tego bakcyla i wciąż sa razem.
I chyba najważniejsze!! -żona jego stoi dwiema nogami twardo na ziemi!!
Wie jak wspomagać-by nie pomagać.
I to jest ta róznica o jakiej stara się kilka razy pisać dużapanna.
W tym się wspomaga -człowieka,a nie pomaga uzależnieniu.
Gdzie Kenya wciąż błędnie krążysz -że pomoć ma się wiążać z usprawiedliwieniem i oczyszczeniem uzależnionego od odpowiedzialności itd. ..itp.
To jest zapewne jakiś błąd jaki być może się wkradł ...że pomoc ma się wiązać z tolerowaniem dalej sytuacji jaka jest.
A zrozumienie tego dużo zmieni
I zapewne wówczas nie trzeba będzie tak mocno i ochoczo udawadniać samej sobie że to DRAŃ I ŁOBUZ
Zatem idąć faktami co już przerabiałem z Grzechem kiedy to fachowiec -a nie Zosia samosia
zindentyfikuje przypadłość
waże jest kilka spraw.
1.terapia współuzależnionego -czyli na co i jak jest nastawiona.
Czy nastawienie jest zdecydowane ku zakończeniu związku...czy nastawienie jest na uleczenie chorych relacji.
Dla przykładu Warszawski Ośrodek Centrum Praw Kobiet -to instytucja słynąca z jasnej i prostej rady.
Rozwód i koniec relacji.
I choćby w takim schemacie samej terapii jest wielka róznica.
czy terapia ukarze problem i motywacje -oraz działania na rozwiązanie go.
Czy pójdzie to drogą rozwalenia wszystkiego.
To tyle w tym temacie
a tak odnośnie reszty ???
nie chce tu wkłądac kija w mrowisko-bo rozumiem że większość Pań
optujących za słowem DRAŃ
przechodzi akurat teraz obrzydzenie tym facetem jaki mimo tego co obiecał
zrobił co innego
Ja to rozumiem....
bo wiem dokałdnie że poczucie krzywdy,zranienia i złość
sa doradcą na nienawiść....
Tylko zastanawia mnie jedno po słowach napisanych przez Olę-gdybym teraz miała ten rozum,wiedze i oczy.
Nie będę się kusił na słowa ,albo się pokuszę
-widziały gały co brały.
Tylko zastanawia mnie sama postawa.
Mam gdzies takowego męża,mam dość małżeństwa,uważam małżeństwo za błąd swego życia.
To jaki jest sens w uczestnictwie na tym forum -
jakby nie było -broniącym sakramentów??
jeżeli mogę i nie urażę???
Znajdż Olu za i przeciw
i wolnej chwili pomyśl jaka jest właściwie twoja postawa i czego chcesz
Widomo każdy ma wizje małżeństwa, wydaje mi się że Panie
(pewnie w większości)
Pragną być tą księzniczką wygladająca z okna.
No cóz moja zona tez chciała,też widziała sceny z Nocy i Dni gdzie po pas w pięknym gejerku mknie się po menufary,gdzie Romek i Julka to wielka miłość.
Ale wyszło jak wyszło:
że mąż się okazał w pewnym okresie tym Rozbujnikiem Rumcajsem.
tak wyszło-a tego nie da się cofnąc-mozna teraz (na przyszłość) zmienić!!!
I tak jak zostało powiedziane
-na dobre i złe.
Nie sztuka jest gdy jest to dobre-lecz sztuką jest poradzić temu gdy złe.
Jak już wiele pisałem-gdy weszło złe ,moja zona uciekła(i mimo że niedosłownie)
to uciekła.
Czy chcecie miłe Panie tego samego??
pozdrawiam |
Ostatnio zmieniony przez 2014-06-25, 15:43, w całości zmieniany 2 razy |
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
|
Dodaj temat do Ulubionych Wersja do druku
|
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Michel Quoist
Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"
Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
Maria
Forum Pomocy "Świadectwa"
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.
św. Ludwik de Montfort
Pełnia modlitwy
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód. KAI Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.
Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz
Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz
Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz
Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz
Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz
Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz
Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza
Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz
Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty
Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny
"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz
Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy
Protest w obronie dzieci >>
| Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 9 |
|
|