Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
|
Choroba/uzależnienie czy podłość - oto jest pytanie.... |
Autor |
Wiadomość |
DHL1 [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-06-20, 16:56
|
|
|
kenya napisał/a: | WYBÓR, uruchomienie WOLI, |
Jasne na początku zawsze jest wybór-uruchomienie woli,z czasem jednak ta wola się skraca i ogranicza.
A tak przy okazji ...
spartańskie metody może i są dobre...albo były(tak będzie lepiej powiedziane)
czy ometkowanie ułatwia sprawy- ometkowanym???
Wręcz odwrotnie gama rozpoznawcza pozwoliła na poznanie tematów i problemów,wzbogaciła metody zaradcze i wielu przypadkach włąsnie leczące.
Pomine już wrażliwy temat współmałżonków -a zostane nad wspomnianym dzieci i ADHD....
dziś wiadomo co robić z nadpobudliwym dzieckiem ,waidomo jak do niego docierać i jak zaradzić problemowi.
Kiedyś miał etykietke łobuza,huligana i krnąbrnego dziecka-i waliło go się pękiem kluczy jak choćby mego kolegę w szkole.
Tak że Kenya wiedza i rozpoznanie problemu nijak nikogo NIE USPRAWIEDLIWIA
jedynie daje alternatywę że można jakiemuś problemowi zaradzić bo jest znany.
I nie można od razu każdego jedna miara że cwaniaczek, że ten to kombinator, że ten to sobie znalazł wymówki.
Bo ci co naprawdę cwaniaczki, kombinują i kłamią na wsie sposoby -to mają wsio w przysłowiowej.....
nie napisze gdzie
pozdrawiam |
|
|
|
|
ilonasn [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-06-20, 17:18
|
|
|
Olga, jak zwykle mądrze piszesz. Tylko żeby dojść do tego etapu, potrzeba czasu. Dzis sa moje urodziny. Mój mąż przysłał mi sms z życzeniami "duzo szczęści i słodyczy Jacek zyczy i kwiatek emotek" Ja odpisałam "dziękuję, i powrotu męża. Kocham Cię " Zapytał, czy jestem w pracy. Potwierdziłam. Skoro nie było mnie w domu, przyjechał do dzieci, ale nie chciały z nim gadać więc pojechał do dziuni. A taką miałam nadzieję, że zrobi mi prezent swoim powrotem |
|
|
|
|
Olga1968 [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-06-20, 17:46
|
|
|
Ilonko, wszystkiego najpiękniejszego A co do odpowiedzi na sms to wielki błąd. Połechtałaś jego próżne męskie ego, chodzi dumny jak paw, bo dwie kobiety walczą o niego, dwie kobiety wypatrują oczy za nim. Powinno być dziękuję i koniec tematu. Zacisnąć zadek przełknąć łzy i przeć dalej do przodu. :) |
|
|
|
|
Nirwanna [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-06-20, 18:43
|
|
|
Wydzieliłam dyskusję w osobny wątek, można rozkminiać temat dalej |
|
|
|
|
kenya [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-06-20, 21:44
|
|
|
Ilonka pisze:
Cytat: | Mój mąż przysłał mi sms z życzeniami "duzo szczęści i słodyczy Jacek zyczy i kwiatek emotek"
Ja odpisałam "dziękuję, i powrotu męża. Kocham Cię " |
Wiesz Ilonko ile Twojego męża obchodzi, na tym etapie jego życia, twoje "kocham Cię" ?
- tyle co zeszłoroczny śnieg.
Chłop gzi się z inną kobietą, w jego głowie wrzy koktail endorfinowy, o innych członkach jego ciała nie wspomnę, ma w głębokim poważaniu swoją rodzinę a ty go nagradzasz za takie zachowanie słowami miłości i otwartym zaproszeniem do powrotu?
Nie czujesz, że w ten sposób sama się nie szanujesz i dlaczego robisz sama sobie krzywdę? |
|
|
|
|
smutna_twarz [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-06-21, 11:14
|
|
|
Olga1968 napisał/a: | Wykrzywianie rzeczywistości w postaci wytłumaczenia, że to choroba jest niestety mocno szkodliwe. Powiedzenie, że ktoś jest chory i dlatego tak postępuje, zamiast powiedzenie, że jest podły i robi coś z premedytacją jest wygodniejsze.
|
Moim zdaniem jest dokładnie odwrotnie. Stwierdzenie choroby zmusza do zajęcia stanowiska: chcę się leczyć czy nie, i jeśli tak - muszę podjąć jakieś kroki. Na bycie podłym nie ma lekarstwa, więc dlaczego niby cokolwiek robić? taka już jestem, trudno...
Nie wiem też, dlaczego choroba uzależnieniowa miałaby być jednoznaczna z jakimś głaskaniem po głowie i usprawiedliwianiem. W żadnej innej chorobie tak nie postępujemy. Czy jak ktoś z bliskich choruje, to go tłumaczymy i pocieszamy: "biedak taki chory, teraz mu wszystko wolno" czy raczej namawiamy na kolejne badania, leczenie, wizyty kontrolne? Może jestem dziwna, ale ja tak właśnie postępowałam, kiedy chorowała moja mama czy przyjaciółka. W przypadku uzależnienia tym bardziej nie ma miejsca na użalanie i głaskanie po głowie. To się leczy tzw. twardą miłością. Dlatego to "spuszczenie ze smyczy" o którym pisze Olga, czy wyrzucenie z domu jest jak najbardziej na miejscu w przypadku uzależnionego, który nie chce się leczyć lub neguje swoje uzależnienie.
Ja też przechodziłam ten okres, kiedy mój mąż był dla mnie tylko i wyłącznie draniem, oszustem - nie było brzydkiego słowa, którym bym mu w myślach nie wygrażała. To było jeszcze rok temu. Gdybym zatrzymała się na tym etapie, pewnie byłoby już po rozwodzie. Oczywiście, byłam w tej komfortowej sytuacji, że mój mąż uznał swoją chorobę i podjął leczenie, gdyby nie to nie byłoby mowy o próbach ratowania naszej rodziny. Ale nawet wtedy, kiedy już się leczył ciężko mi było powiedzieć sobie - jest chory a nie zły. Dopiero moje leczenie w grupie dla współuzależnionych pomogło mi przełamać się i popatrzeć na jego uzależnienie z innej strony. Teraz - rok później - jesteśmy razem, a nasze małżeństwo wychodzi na prostą - pod wieloma względami jest lepiej niż kiedykolwiek wcześniej. I jeszcze raz podkreślam: nie byłoby tego, gdybym nie uznała jego choroby. Nie po to, by go usprawiedliwiać, ale po to, by wiedzieć, jak z nim postępować w tej chorobie, jak go wspierać w leczeniu, jak reagować w różnych sytuacjach. Bez zdiagnozowania choroby nie będziemy umieli radzić sobie z nią, a wytykanie komuś, że jest podły niestety do niczego nie zaprowadzi.
Przy okazji - podpisuję się obiema rękami pod tym wszystkim, co tu napisał DHL |
|
|
|
|
ilonasn [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-06-22, 11:49
|
|
|
Dziękuję za życzenia.
Nie będę się rozpisywać, ale nie uważam za poniżenie siebie pisząc mężowi, ze go kocham. W końcu nie zasypuję go takimi wyznaniami codziennie. Podziękowałam za życzenia.
Trochę go znam i wiem, że wstydzi sie kontaktu ze mna. Wstydzi sie tez przed córka.
Jednak łatwe i przyjemne zycie z kochanka teraz bierze górę.
Nie zamierzam nadal sie z nim kontaktować pierwsza, prosic goo cokolwiek i kajać przed nim Ale zamierzam mu przypominac na każdym kroku, ze ma dzieci, rodzine. Chocby na FB, na którym jest bardzo często. To z pewnoscia pobudza jego sumienie- na 100%
Zdjecia rodziny, zyczenia ogólne na dzień ojca, aforyzmy o zyciu- niech wie ze zrobił xle i wcale nie zamierzam pozwalać zeby był z na szczęsliwy. Choćby na krótka chwilę miałoby poruszyc jego sumienie jakies zdanie, to WARTO. Jesli weźmie cos z tego do siebie, to dobrze, a jak nie zrozumie, to trudno, nic straconego, moze ktos inny czytajac zastanowi sie nad swoim postepowaniem. |
|
|
|
|
grzegorz_ [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-06-22, 14:07
|
|
|
Ilona
Takie "przypominanie" raczej spowoduje, że będzie unikał kontaktu.
Choć może Twój mąż nie jest typowy i żyjąc z kochanką przezywa katusze wyrzutów sumienia. Tylko czy o to chodzi aby wrócił z powodu "wyrzutów"? Czy też aby wrócił do kobiety, którą uważa za wartościową i o którą warto powalczyć? |
|
|
|
|
krasnobar [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-06-22, 15:14
|
|
|
kolejny raz umniejszasz,Grzesiek,motywację powracającego,jeśli ona pochodzi z wyrzutów sumienia np. albo z poczucia winy........jeśli sądzisz,że powroty z romansów są tylko wtedy,kiedy małżonka nagle uderza nowe zakochanie,albo nie widząc latami żony,nagle może stwierdzić,że była wartościowa,to znowu wierzysz w bajeczki,nierealne z psychologicznego punktu widzenia.........znasz taki przypadek?nawet tu na forum te spektakularne powroty wiązały się najpierw z przemianą serca,a nie nagłym zakochaniem się na nowo w opuszczonej żonie,czy mężu............
przecież,TO WSPANIALE,jeśli ktoś ma wyrzuty sumienia,bo to znaczy,że ma sumienie i że nie chce robić złych rzeczy,krzywdzić.....to jest najlepsza podstawa do tego,by dalej pracować nad małżeństwem,i dopiero po takiej podstawie można bawić się w gdybanie,pokochają się na nowo,czy nie.............tak samo uważam,jeśli ktoś wraca dla dzieci.........wróci dla dzieci i ma szansę na nowo budować i choć może wydawać się to na początku katorgą i czymś niemożliwym,wiele przykładów pokazuje,że takie małzeństwa się scalają i w wielu przypadkach jest lepiej,niż było przed rozstaniem,przyjdź na jakiekolwiek spotkanie sycharowskie,to poznasz takie małżeństwa osobiście....
nie deprecjonuj po swojemu motywacji innych ludzi,bo wydaje mi się,że robisz to z zazdrości,że ktoś w ogóle może mieć taką sytuację i szansę na budowanie na nowo.....jak sam chcesz,żyj sobie mrzonkami o nagłym ponownym zakochaniu,a nuż zdarzy się u Ciebie cud.........w prawdziwym życiu takich cudów nie ma,zawsze zaczyna się od przemiany w sercu danego zdradzacza,nałogowca itd i o to zawsze warto się modlić,o przemianę serca tego małżonka,by stał się lepszym,a to,co on sam już będzie po tej przemianie robił,to już jego decyzje...........
Ilona,oczywiście,że utrzymywanie męża w świadomości,że kochasz nie jest niczym złym!jesteś żoną i nie uważam,że ta jedna odpowiedź na sms miałaby świadczyć o Twoim poniżaniu się..........i znowu odniosę się do przykładów z forum(bo najlepiej odnosić się do prawdziwych przypadków realnych ludzi,a nie teorii),że warto zawsze być szczerym,a gierki,udawanie czgeoś,sztuczną obojętność zostawić daleko za sobą,pozdrawiam Cię serdecznie,Szymon |
|
|
|
|
ilonasn [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-06-22, 15:18
|
|
|
Wszyscy oczywiście macie rację. Na swój sposób. Mój mąż, Grzegorzu pewnie nie przezywa katuszy, ale sumienie z pewnościa sie w nim odzywa. Nie chce jednak biernie czekać. Póki mam chęć jego powrotu, to będę działać, jak serce mi dyktuje. Obawiam sie, ze jak juz sie z tym pogodzę, to mogę tego nie chcieć. I moze dojść do sytuacji, ze on zechce wrócic, a ja powiem NIE. Nie będę do końca życia siedzieć z różańcem w ręku ( w intencji jego nawrócenia i powrotu) i wyczekiwać go. Jesli taka bedzie wola Boga, to będę sama, ale nikt mnie nie zmusi do zgody na powrót człowieka, który przez x czasu bawił sie w dom z inna kobietą, a jak sie coś popsuło, to wraca z podkulonym ogonem do żony. Moze sie okazać, ze mimo swojej wiary i chęci życia zgodnie z przysiega mój mąż dostanie kopa w d... I jakkolwiek bym go nie kochała, to zwyczajnie nie bede chciała juz z nim byc.
Dlatego póki jescze jest we mnie wiara i siła na walke to bede walczyć. Nie za wszelka cena i nie swoim kosztem, ale nie pozwole mu zwyczajnie zapomniec o tym, ze ma zone i dzieci. |
|
|
|
|
grzegorz_ [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-06-22, 15:40
|
|
|
krasnobar napisał/a: |
nie deprecjonuj po swojemu motywacji innych ludzi,bo wydaje mi się,że robisz to z zazdrości,że ktoś w ogóle może mieć taką sytuację i szansę na budowanie na nowo.....jak sam chcesz,żyj sobie mrzonkami o nagłym ponownym zakochaniu,a nuż zdarzy się u Ciebie cud.........w prawdziwym życiu takich cudów nie ma,zawsze zaczyna się od przemiany w sercu danego zdradzacza,nałogowca itd i o to zawsze warto się modlić,o przemianę serca tego małżonka,by stał się lepszym,a to,co on sam już będzie po tej przemianie robił,to już jego decyzje...........
Jeśli już uderzasz Krasnobar w wątki osobiste (tak nawiasem nic o mnie nie wiesz)...
to powiedz czy Twoja modlitwa o przemianę zony, Twoja otwartość na jej powrót,
twoja rycerskość i wielka wiedza na temat psychiki kobiet coś dała?
Wzbudziła wyrzuty sumienia ? Wzbudziła chęć powrotu "dla dobra dzieci"?
|
A co do Iwony, to nie ja wymyśliłem (było to na forum), że w takich sytuacjach
wysyłanie zdjęć dzieci, mówienie o miłości, o krzywdzie itp...
nie jest polecane, bo odpycha.
Kto chciałby się spotykać z "chodzącym wyrzutem sumienia" jakim jest żona? Facet się boi, że zaraz zacznie się litania pod tytułem "jaką krzywdę mi wyrządziłeś".
Może po prostu się spotkać na kawę i pogadać o dzieciach, o pracy ... |
|
|
|
|
ilonasn [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-06-22, 17:05
|
|
|
Grzegorz, ja nie wysyłam mężowi zdjęć dzieci ani żadnych innych. :) Ten sms to był drugi sms, odkąd odszedł. Ja mu sie nie narzucam. Wiem, ze korzysta z FB. Ja działam na swoim profilu, wiedząc że po zalogowaniu sie on zobaczy to, co umieszczają znajomi. I nie dodaje tam zdjęć dzieci tylko dla niego. Ostatnio córka miała swój pierwszy bal, zakończenie podstawówki. Miałana sobie elegancka suknię. Napewno tatus był dumny, bo wyjatkowo zalajkował zdjęcie Umieszczam tez sentencje przemawiajace do rozumu, obrazki z demotywatorów. On jest inteligentny, naprawde ma sumienie, tak więc coś do niego trafia. niekoniecznie spowoduje to jego nagły powrót, ale na pewno nie pozwala mu nie mieć wyrzutów sumienia, nie pozwala zapomnieć o rodzinie i o tym co czujemy.
Ja nie obsypuję i nie zarzucam go smsami, prosbami, listami.
Nie pozwalam mu tylko zapomniec i wyrzucić nas ze swojego zycia. To łatwiejsze dla mnie nizzemsta na nim , a dla niego trudniejsze do przeżycia.
Krasnobar, dziękuję :) |
|
|
|
|
DHL1 [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-06-22, 17:34
|
|
|
grzegorz_ napisał/a: | Kto chciałby się spotykać z "chodzącym wyrzutem sumienia" jakim jest żona? Facet się boi, że zaraz zacznie się litania pod tytułem "jaką krzywdę mi wyrządziłeś". |
Grzesiek tu nie chodzi o katowanie w poczuciu winy -jedynie o prawdę i fakt.
Czy mąż Ilony nie postąpił żle???
czy mąż ilony nie spartolił rodziny????
czy maz ilony jest odpowiedzialny???
Wiadomo że dla tych co zrobili zle lub robia zle -najlepiej jakby rozeszło się po kościach,najlepiej jakby ten zrobiony w bola pogodził się z tym co go spotkało.
Zastanawiające jest to że niszczący rodziny mają w sobie tyle odwagi by odejść ,a za grosz odwagi by brać za to odpowiedzialnośc .
I tak wielce cierpia jak mówi się że to ich wina.
Dla mnie to tchórzostwo i nic ponad to.
pozdrawiam |
|
|
|
|
DHL1 [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-06-22, 17:43
|
|
|
grzegorz_ napisał/a: | A co do Iwony, to nie ja wymyśliłem (było to na forum), że w takich sytuacjach
wysyłanie zdjęć dzieci, mówienie o miłości, o krzywdzie itp...
nie jest polecane, bo odpycha. |
A czy forum to jakas encyklopedia wiedzy -jak działać w przypadku kryzysu???
czy forum to jakies spisane konkretne działania -jak postępować w trakcie kryzysu lub nie??
Forum to pisanina ludzi...ludzi zwykłych ,jednynie z własnymi doświadczeniami.
Jakie to się sprawdziły w ich życiu lub nie sprawdziły się.
A każdy związek...każda rodzina żyje własnymi prawami.
Zatem prośba :
nie róbmy ramek...nie róbmy stereotypów.
Bo teza że coś odpycha lub nie odpycha brzmi jak mądrości i przepowiednie babci Tekli.
Co możemy??
Piszmy o swoim życiu, jak sobie radzimy z problemami -a głownie po to by nasze plusy dawały innym nadzieję..
A poradnictwo do włóżmy między książki |
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
|
Dodaj temat do Ulubionych Wersja do druku
|
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Michel Quoist
Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"
Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
Maria
Forum Pomocy "Świadectwa"
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.
św. Ludwik de Montfort
Pełnia modlitwy
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód. KAI Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.
Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz
Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz
Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz
Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz
Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz
Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz
Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza
Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz
Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty
Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny
"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz
Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy
Protest w obronie dzieci >>
| Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 8 |
|
|