Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
MOJE ŚWIADECTWA REKOLEKCJ
Autor Wiadomość
helenast
[Usunięty]

Wysłany: 2014-05-12, 08:44   

Ciężka i trudna dla mnie droga do Konstancina, ale rekolekcje .... CUDOWNE...
Tematyka małżeństwa (zahaczająca o przysięgę składaną w kościele ), tematyka kobiety/żony oraz mężczyzny / męża....
Mieczysław Guzewicz ekspresyjny , naturalny i jakże w tym wszystkim prawdziwy...
Powiem ,że o wiele bardziej przekonał mnie ten wykład niż ks.Dziewieckiego ... dr Guzewicz mówił to wszystko o czym wiedziałam, o czym miałam świadomość, co znałam , ale .... No właśnie takie krótkie słowo ,, ALE,, a jednak tak znaczące, tak istotne i tyle zmieniające w postępowaniu... Chciałam podzielić się moimi odczuciami , moimi kilkoma tematami , które w sposób szczególny utkwiły mi z wykładów.

1.To co tak najbardziej dotknęło mojego serca to słowo -miłość- w przysiędze małżeńskiej...
,, ... I ślubuję Ci miłość ....,, Ciągle odkrywam w tym słowie, w jego znaczeniu tyle nowych pokładów, tyle zobowiązań, tyle treści, postaw, powinności itd...itd...
Cóż moja niewiedza dotycząca braku zrozumienia przysięgi małżeńskiej podczas jej składania w kościele nie usprawiedliwia mnie w tym,jak źle postępowałam, jak mocno odeszłam od podstawowego słowa, jej znaczenia- ślubuję Ci ...
Powracając jednak do słowa MIŁOŚĆ ... Zapewne będą podane na forum konferencję i każdy z Was będzie mógł odnieść słowa Guzewicza do siebie. Ja nie zdawałam sobie sprawy ,że w tym słowie nie tylko zawarte jest mocniejsze bicie serca, emocje, oczarowanie, uczucia temu towarzyszące. Jest w nim coś głębszego , coś bardziej cenniejszego - oddanie się współmałżonkowi całkowicie, do reszty łącznie z poświęceniem życia ... Czy ktoś z Was jest tak naprawdę na to gotowy ? ....


2.Następna bardzo istotna sprawa to - modlitwa- ... Można by o niej pisać całe epopeje. Guzewicz powiedział jedno zdanie , które jest istotą - ,,wspólna modlitwa, modlitwa rodzinna jest egzorcyzmem...,, .Trafił w samo sedno ... Razem, wspólnie, wieczorem - jako małżonkowie, jako rodzina, jako jedność ... Szczególnie wydaje mi się ,że zadziała to, odczujemy działanie takiej modlitwy w trudnych momentach, w czasie kryzysu, w czasie problemów ... Taka modlitwa ześle nam błogosławieństwo Pana, bo bez tego - bez Jego błogosławieństwa, jak powiedział prelegent nic nie zdziałamy... Ma rację . Odczułam to osobiście na sobie . Moja szarpanina , moja osobista walka , można by powiedzieć z całym światem , mój bunt , moje upadki i wszystkie konsekwencje tamtych czynów były bo ... bo nie było BŁOGOSŁAWIEŃSTWA BOGA... jakież to proste prawda.... Wielokrotnie miałam wrażenie,że nie rozumiem Boga, Jego słów, Jego przekazu, Jego zasad itp... teraz wiem ,że nie rozumiałam bo sama komplikowałam sobie drogę do zrozumienia Jego... Czytając szukałam w tekstach drugiego dna, jakiś podtekstów. Patrząc, starałam się dostrzec to czego nie było lub zauważałam to co nie miało znaczenia pomijając istotę obrazu, przesłania... Mówią ( przeważnie mężczyźni) ,że kobiety nie zrozumiesz i nawet nie staj się zrozumieć bo to niewykonalne... teraz rozumiem co panowie mieli na myśli ;-) ...


3. ...,, Bądźcie sobie wzajemnie poddani w bojaźni Chrystusowej ,, ... ( Ef 5,21)
-pokora
-usługiwanie czyli oddanie się w całości, bezgranicznie
-postawa służby

Hm... tu bym mogła dać przykład siebie jako tej, która robiła wszystko na opak ... To znaczy w moim mniemaniu - przecież taka byłam - ... no , ale to tylko w moim mniemaniu ... rzeczywistość była taka , że tak starałam się czynić ,ale oczekiwałam tzw.zapłaty, odwzajemnienia... Moja roszczeniowa postawa ni jak nie sprawdzała się z tymi słowami... Powiem Wam ,że już na krokach to odkryłam i zaczęłam zmieniać w sobie ( nie było łatwo :roll: )... Teraz ... Kochani , teraz czyniąc wg tych słów czuję się tak lekko , spokojnie, dobrze... Nie mam myśli,że jestem naiwna, głupia itp... Doszło do mnie na rekolekcjach,że własnie tego się obawiałam ,że postępując wedle podanych słów coś z siebie stracę , jakąś pewność siebie, stanowczość, może cząstkę jakiejś swojej władzy ... nic bardziej mylnego... staję się człowiekiem , którego chciałby widzieć Bóg... Czuję i widzę działanie zasad postępowania wg cytatu... Coś się we mnie przemieniło, jakby ogromny ciężar spadł mi z serca ... ciężar dumy, pychy I nawet jak mąż ,, odpłaci,, złymi, raniącymi słowami to jakoś już mniej boli ...


4. Postawa Jezusa jako najważniejsza w życiu...
Powiem Wam, że długo mnie to gniotło na krokach, coś mnie uwierało , gdy tak w przesłaniu jak i wpisach prowadzących ciągle Bóg stawiany był na pierwszym miejscu... Guzewicz dał mi konkretną odpowiedź- potwierdził to co czułam gdzieś głęboko ... Bóg tego od nas nie oczekuje, dał nam współmałżonka by to ON własnie był tym pierwszym w naszych sercach, myślach, czynach... Na tym Bogu zależało najbardziej ... Oczywiście nie umniejszam obecności Boga pośród nas w małżeństwie , w moim życiu, ale tak jak napisałam - jest pośród nas- a nie przed nami ... To własnie są te wcześniejsze słowa , które mówią o całkowitym oddaniu siebie współmałżonkowi ... Tego Bóg pragnie ! ... On doskonale wiedział ,że charakter i natura ludzka może ,, Jego pierwszeństwo,, w małżeństwie uznać za pewnego rodzaju zazdrość współmałżonka, rywalizację, może dewiację, przesyt - nawet odsunięcie , bagatelizowanie oraz ślepotę na sprawy rodziny ... Dlatego Bóg chce być pośród nas , z nami , a nie ponad nami....
To myślę,że dotyczy też wszystkich innych spraw czyli dobrze poustawianych priorytetów, zasad, ważności oraz wagi spraw ...



5. Instrukcja użytkowania kobiet i mężczyzn - czyli podejście , zwracanie się, zrozumienie :roll: ...
No tu było ciekawie ... Zarówno na sali ( jakoś tak się mocno ożywiła :lol: ) jak i u prowadzącego mocno emocji :-) ...
Zawsze mówiłam ,że u Panów instrukcja nie jest skomplikowana ;-) ... Są w nie tylko 3 punkty ( często im tego zazdroszczę ) ... U kobiet 11 ( chociaż do każdego przydałoby się po kilka aneksów :lol: )...
Nie wymienię ich byście osobiście i z pewnym zaciekawieniem zaglądnęli do wykładów, które pewnie niebawem Ela wklei ...
Suma summarum nie były to pewnie nikomu obce sformułowania, ani słowa... I tak naprawdę bardzo proste , powiedziałabym normalne, ludzkie, a jednak jak bardzo ciężko nam je realizować, jak często zapominamy o nich , jak trudno niekiedy przechodzą przez gardło...

Kochani - dziękuję za ten wspólny czas, za zdobytą wiedzę, za Waszą obecność, Wasze słowa, rozmowy, spostrzeżenia, świadectwa , modlitwę , śpiew ...
Małgosi dziękuję ,że byłaś w tak trudnym dla Ciebie czasie ...
Baterie znów doładowane i obrany kolejny cel ... wytrwać, wywalczyć czas do jesiennych rekolekcji ... Jarek doskonale powiedział podczas świadectw ,że setki przeczytanych książek , artykułów, konferencji, przeżytych rekolekcji nic nie dadzą , gdy MY nic z tym nie zrobimy, gdy MY nie wprowadzimy tego w życie, nie wykorzystamy szansy oraz zdobytej wiedzy...

:-)
 
     
gogol
[Usunięty]

Wysłany: 2014-05-12, 09:39   

helenast napisał/a:
Jarek doskonale powiedział podczas świadectw ,że setki przeczytanych książek , artykułów, konferencji, przeżytych rekolekcji nic nie dadzą , gdy MY nic z tym nie zrobimy, gdy MY nie wprowadzimy tego w życie, nie wykorzystamy szansy oraz zdobytej wiedzy...
- to było to Haniu co we mnie mocno strzeliło- bo to jest czesto moja nędza życia.
 
     
helenast
[Usunięty]

Wysłany: 2014-05-12, 10:07   

Ja to też tak odczułam ... i dzięki tym słowom wszystkie inne zaczęły mieć znaczenie, łączyć się ze sobą , współgrać ...dostałam odpowiedź dlaczego tak wolno , dlaczego tak mało się zmienia w moim życiu - przecież taką mam wiedzę - czytaj - tylko teorię !!! ...
Myślę,że Bóg już swoje zrobił , zadziałał poprzez innych w różny sposób , dał wyraźne znaki ... teraz MY , nasza praca potrzebna by odczuć cud w naszym życiu ... cud , na który tak czekamy... Bóg może wszystko , ale gdy my sami nie uruchomimy naszej woli ?!.... nic się nie stanie...
 
     
zenia1780
[Usunięty]

Wysłany: 2014-05-12, 10:26   

Juz sie dziewczyny nie mogę doczekać, kiedy te nagrania pojawia sie na naszej stronie
 
     
helenast
[Usunięty]

Wysłany: 2014-05-12, 11:57   

Jeszcze czymś chciałam się podzielić ...
W sobotę , podczas konferencji M.Guzewicz mówiąc o problemach pokazał zdjęcie Chrystusa przybijanego do krzyża... Bardzo wstrząsające zdjęcie i zarazem takie dla mnie wymowne.

http://luxdei.pl/jpg/pasja09a.jpg

Oczywiście łzy same płynęły mi po policzkach ... Zobaczyłam siebie ... dokładnie w takiej pozie z takimi samymi ranami z tym bólem fizycznym ... Leżącą na ziemi , leżącą na moim krzyżu, bezradną i co najważniejsze nie mogącą się podnieść ... Często miałam takie odczucia,że nie dam rady... nie tylko nieść tego krzyża dalej , ale nawet go podnieść z ziemi ... Doznanie trudne do opisania słowami...
Teraz jest inaczej, lepiej bo otworzyłam się na wolę Boga , pogodziłam z pewnymi sprawami nie pytając już - dlaczego ? ... I najważniejsze - pozwoliłam , dopuściłam by inni ( w różny sposób) pomogli mi go nieść .Tak naprawdę jest łatwiej udźwignąć ciężar i rozmiar krzyża ...
 
     
zenia1780
[Usunięty]

Wysłany: 2014-05-12, 12:09   

helenast, nie masz pojęcia jak się cieszę z tego, co Bóg robi w Twoim sercu.
Długą drogę przebyłaś :mrgreen:
 
     
dorotakm
[Usunięty]

Wysłany: 2014-05-12, 12:16   

Dla mnie właśnie w nawiązaniu do tego też co napisałaś Helenast, ważne też były słowa pana Guzewicza, że nie samo cierpienie, krzyż są ważne ale ZGODA :!: na ten krzyż. Ja bardzo długo wierzgałam się, buntowałam, targowałam z Bogiem dopóki nie przyszedł taki dzień, kiedy to powiedziałam: ok, wkładam ten krzyż mocno na plecy, daje Ci rękę Jezu i idziemy razem. I właśnie wtedy zaczęły dziać się małe cuda, nie ten wielki cud na który cały czas czekałam (i oczywiście nadal czekam) - cud przemiany mojego męża. Zaczęły dziać się cuda we mnie samej i dzieją się nadal. Naprawdę od tego momentu, kiedy wyraziłam tak całym swoim sercem zgodę na ten krzyż. I za to dziękuję Ci Ojcze. Dziś już nie chcę zostawiać swojego krzyża, nie pytam dlaczego go niosę, bo wiem czym ten krzyż dla mnie jest i wiem, że dzięki niemu jestem w tym miejscu, w którym jestem teraz.
 
     
miazia
[Usunięty]

Wysłany: 2014-05-12, 13:01   

Fajnie się was czyta dziewczyny i pod każdym waszym wpisem mogę się podpisać. We mnie ciągle pobrzmiewają słowa tych rekolekcji.....a dziś się przebija jedno - jak wielka jest odpowiedzialność mężczyzny za rodzinę, jej bezpieczeństwo i funkcjonowanie. Dlatego tak ważne są te trzy punkty M.Guzewicza (wymienione są w książce"Małżeństwo na krawędzi - zdążyłam ją już wchłonąć). Jak ważna jest nasza wytrwałość, zgoda na krzyż, a nawet na te twarde słowo"męczeństwo" to nigdy nie przepadnie ale zaprocentuje dla naszego małżeństwa i naszych dzieci. Te rekolekcje pogłębiły moją wiarę w sens mojego obecnego życia i zmotywowały do oczekiwania na kolejny "cud" , bo moje życie składa się z mniejszych czy większych cudów..... Słowa Jarka jak dla mnie kwintesencja wszystkiego - musimy wszystko przekładać na nasze życie, aby euforia po rekolekcjach znalazła swoje odzwierciedlenie w tym jak będziemy przeżywać naszą codzienność. Akumulatory naładowane do dzieła na chwałę Pana :!: :!: :!:
PS. wielkie podziękowania dla organizatorów i towarzyszącym nam kapłanów.
 
     
helenast
[Usunięty]

Wysłany: 2014-05-12, 14:10   

miazia napisał/a:
aby euforia po rekolekcjach znalazła swoje odzwierciedlenie w tym jak będziemy przeżywać naszą codzienność.


Ta euforia to lekarstwo na załatanie może trochę podziurowanej nadziei , trochę nadszarpniętej wiary w naprawienie różnych spraw- problemów oraz utwierdzenie się w przekonaniu ,że nie jesteśmy w tym sami , że nie musimy być sami ....

[ Dodano: 2014-05-12, 15:14 ]
dorotakm napisał/a:
Dla mnie właśnie w nawiązaniu do tego też co napisałaś Helenast, ważne też były słowa pana Guzewicza, że nie samo cierpienie, krzyż są ważne ale ZGODA na ten krzyż



Przypowieść o krzyżu …
=================

Był człowiek, który narzekał na swoje życie. Skarżył się, że jest mu ciężko.
- Boże, dlaczego muszę dźwigać taki ciężki krzyż, czyżbyś kochał mnie mniej niż mojego brata, któremu wszystko dobrze się układa ? Przecież to ja jestem Ci wierny, posłuszny i nie zbaczam z drogi Twoich przykazań. A on? A oni! Mają wspaniałe domy, samochody, cudowne życie. Dlaczego nie ja?! Dlaczego innym wciąż się udaje? Czy ja w ogóle Cię obchodzę? Czy Ty mnie kochasz? – powiedział i poszedł spać. Nagle otworzył oczy
- ktoś ty? Czy mi się śni? Czy to anioł?
- to nie sen – powiedział Anioł – wstań, proszę i pójdź ze mną.
- dokąd chcesz, żebyśmy poszli?
- zaraz zobaczysz.
- gdzie my jesteśmy? Co to za miejsce? – rozejrzał się dookoła – ile tu krzyży!!! Setki! Tysiące… Każdy inny! Skąd tu tyle krzyży? Po co tu stoją? Do kogo należą?
- to są ludzkie krzyże – odpowiedział Anioł
- ludzkie krzyże?
- każdy musi jakiś nieść.
- ach tak! Teraz rozumiem, dlaczego tyle tych krzyży i dlaczego każdy z nich jest inny. Ale po co przyszliśmy tutaj?
- narzekasz na swój krzyż. Mówisz, że ci bardzo ciężko z nim iść. Bóg zezwolił, abyś tu przyszedł i wybrał sobie inny krzyż jaki tylko zechcesz i żebyś z tym nowym krzyżem szedł dalej przez życie nie narzekając.
- będę mógł wybrać krzyż, taki jaki tylko zechcę?
- tak, naprawdę możesz wybrać taki krzyż, jaki tylko zechcesz.
Człowiek rozejrzał się. Jeden z krzyzy od razu przykuł jego wzrok.
Jest taki piękny, złoty – pomyślał. Wreszcie będę miał wspaniałe życie.
-mogę go wziąć? – zapytał nieśmiało Anioła
- oczywiście
Człowiek nie może udźwignąć krzyża. Spróbuję jeszcze raz, niemożliwe, żeby był taki ciężki.
- za ciężki -wysapał z rozczarowaniem
- spróbuj znaleźć inny – powiedział Anioł – taki, który będzie lepszy dla ciebie.
- o ten będzie w sam raz! – wykrzyknął czlowiek. Jest piękny i mniejszy. Jest wysadzany wspaniałymi kamieniami i ozdobionym ornamentem. Tak, ten będzie dobry. Po chwili jednak dodał
- i ten jest za ciężki, a te ozdoby, którymi się zachwycałem gniotą mnie dokuczliwie. Szkoda, taki piękny.
- znajdziesz na pewno krzyż bardziej dla ciebie odpowiedni – powiedział Anioł. Tylko nie zniechęcaj się.
- ten będzie dobry – pokazał na kolejny.
Ale kiedy przymierzył się do niego, okazało się, że jest stanowczo za krótki i tłucze go po nogach. Nie przestawał jednak w poszukiwaniach będąc coraz bardziej smutny i zrezygnowany. Może przez zapomnienie nie zrobiono dla mnie stosownego krzyża? Nagle zauważa jakiś krzyż, przygląda mu się z uwagą. Ale, ale, dlaczego go wcześniej nie zauważyłem? Jakie szlachetne drzewo. Nie za ciężki. Po prostu w sam raz.
- znalazłem! – wykrzyknął uszczęśliwiony
Anioł uśmiechnął się.
- tak, ten mi odpowiada. Proszę cię, pozwól mi z tym krzyżem iść przez całe życie.
- a czy ty wiesz, że to jest twój krzyż? To ten sam, który od początku życia niesiesz na swoich ramionach – odpowiedział Anioł

[ Dodano: 2014-05-12, 20:50 ]
zenia1780 napisał/a:

helenast, nie masz pojęcia jak się cieszę z tego, co Bóg robi w Twoim sercu.
Długą drogę przebyłaś


Tak Zeniu bardzo długą , ciężką i krętą ... wiesz , bo jesteśmy na krokach :-)
 
     
Art
[Usunięty]

Wysłany: 2014-05-12, 21:00   

Bardzo głębokie i mądre są Twoje słowa i przemyślenia Haniu. ... we mnie te słowa wypowiedziane na rekolekcjach pewnie długo jeszcze muszą dojrzewać - szczególnie te, które dotyczą miłości do współmałżonka.... miłość pomimo ... . Myślę o tym, co Mieczysław Guzewicz mówił o trwaniu jak o męczeństwie..... to trwanie pomimo wszystko..., pomimo samotności i kłopotów - poczucia krzywdy i opuszczenia. .... teraz czekam kiedy pojawią się te materiały z rekolekcji ...
 
     
helenast
[Usunięty]

Wysłany: 2014-05-12, 21:22   

Art napisał/a:
Myślę o tym, co Mieczysław Guzewicz mówił o trwaniu jak o męczeństwie..... to trwanie pomimo wszystko



Tak Artur , to najtrudniejsze ... Miałam wiele takich sytuacji ( nie tylko w małżeństwie), że można było wiele problemów załatwić jednym ruchem , decyzją, działaniem .... Wewnątrz mnie słyszałam ten głos - wytrzymaj, wytrwaj, ... Wytrwałam, wytrzymałam i cieszę się z tego ,że posłuchałam serca, sumienia, a nie ,, doradców,, ...
 
     
rona
[Usunięty]

Wysłany: 2014-05-12, 21:41   

Męczeństwo, krzyż - trudne słowa z jednej strony...
Osiołek, obiadek, ciepłe łóżeczko - z drugiej..

Mam o czym myśleć przez długi jeszcze czas..
 
     
helenast
[Usunięty]

Wysłany: 2014-05-13, 08:01   

rona napisał/a:
Męczeństwo, krzyż - trudne słowa z jednej strony...
Osiołek, obiadek, ciepłe łóżeczko - z drugiej..


Wybór obranej drogi należy do każdego z nas i tylko od nas ... Bóg daje wybór, ale nie zmusza, nie ingeruje w naszą wolę ... Musimy sami pojąć decyzję czy ten ułamek życia tu , na ziemi ma być wygodny, lekki, beztroski czy te ,,przywileje,, zostawimy na wieczność...
Trudno mi było zrozumieć i pojąć moją postawę wobec trwania w tak trudnym małżeństwie i we wszystkim tym co działo się w moim życiu... Gdy ponad 4 lata temu dowiedziałam się o chorobie modliłam się o uzdrowienie... I Bóg mnie wysłuchał ... wysłuchał wg własnej woli , wg tego co dla mnie najlepsze ... uzdrowił mnie psychicznie i duchowo ... To było najważniejsze w danym momencie... To uzdrowienie było potrzebne i pozwoliło mi nabrać sił, wzmocnić wiarę ... Było potrzebne by dostrzec co dzieje się z moim mężem . On - tak zaślepiony , tak głuchy, tak nieczuły na całe zło , które czynił ... To już nie była droga z nachyleniem w dół ... to była pionowa skała , z której po prostu spadał... Przestałam patrzeć na moje męczeństwo jako na MÓJ ból psychiczny i fizyczny ... Przemieniłam to jako posłanie, moje zadanie, mój priorytet... Musiałam dokonać przemiany męża, nawrócenia, zbawienia, a i przez to uchronienia od potępienia... Zamiast na siłę próbować go zmieniać , zmieniłam siebie. Miałam świadomość ,że moja obojętność wobec ruchów i działań męża będą moim cichym przyzwoleniem na oddalanie się jego od Boga. Że moja cisza oraz brak działania spowodują,że stanę się wspólnikiem w upadku , w potępieniu męża.... Zmieniłam swoje podejście, słowa, działania. Pomogli mi ludzie , którzy stawali na mojej drodze - na chwilę lub na dłużej ... Wierzę,że te właśnie osoby były pomocą od Boga. .. Świadectwo mojej nowej postawy zaczęło działać ... Widzę ,że mąż zaczyna się zastanawiać co się dzieje, zaczyna analizować, mieć wątpliwości co do swojej postawy....
Gdy w lutym dowiedziałam się o nawrocie choroby pierwsza myśl co mam jeszcze do zrobienia, jakie mam zadanie... Może źle to interpretuję, ale znalezienie celu oddania mojego cierpienie pomaga mi nie zatracić się w rozpaczy, żalu , depresji i utracie tak cennego dla mnie każdego dnia ....
To moja osobista interpretacja męczeństwa , jego znaczenia, celowości, wykorzystania, przeżycia.... To pomogło mi też podnieść ten bardzo ciężki krzyż z ziemi i nieść go dalej . Nawet jest chyba trochę lżejszy gdy znalazłam cel niesienia go ...
 
     
helenast
[Usunięty]

Wysłany: 2014-10-27, 13:02   

Rekolekcje GŚA

,, ... NIE NAZYWAM WAS UCZNIAMI, ALE PRZYJACIÓŁMI ... ,,,

W piątek myślałam,że mały jest związek myśli przewodniej rekolekcji do kryzysu małżeńskiego ... Jak bardzo się myliłam ... Już w sobotę na porannym wykładzie dostałam odpowiedź jak się to wszystko wiąże, uzupełnia... Przyjaźń - tak bardzo podobne słowo do miłości , tyle wspólnych cech, tyle wspólnych kierunków. Właściwie to jedno bez drugiego nie istnieje, nie funkcjonuje, nie uzupełnia się ....Są takie w sklepach breloczki, naszyjniki i inne gadżety, podzielone na pół z napisem friend - przyjaciel ... osobno stanowią nieokreśloną bryłę, a gdy połączy się dwie części stanowią całość np.serce ... Jedną z nich zostawiamy sobie , drugą oddajemy osobie bardzo bliskiej - czasem najbliższej.... Ta całość stanowi dopiero ten namacalny znak , to sedno przekazu ...
Gdy weszłam na kroki uświadomiłam sobie jak bardzo byłam samotna w życiu. No cóż, teraz wiem,że z własnego wyboru. Jako argument łagodzący 10 % przyznam nieświadomości ... Bardzo izolowałam się od ludzi, nie potrafiłam już od dziecka nawiązać bliższych relacji. Moje kontakty polegały na standardowej, grzecznościowej wymianie zdań... Kiedyś koledzy ze szkoły powiedzieli mi ,że boją się mnie, mojej silnej osobowości, surowości, twardości... Teraz wiem,że to był bardzo szczelnie postawiony mur pomiędzy mną a innymi ... Nie ma w tym żadnego wyjątku , nawet Boga trzymałam po tamtej stronie barykady... Byłam ja i Wszyscy inni - dwa obozy... I właśnie te rekolekcje uświadomiły mi dlaczego. Nie potrafiłam nawiązać więzi, nie potrafiłam wejść w relację w każdym znaczeniu tego słowa... No i doszła jeszcze duma, wmawianie sobie,że jestem samowystarczalna, taka Zosia-samosia, że nie potrzebuję nikogo bo potrafię załatwić wszystko, od dosłownie prostych spraw, po majsterkowanie, składanie, mebli, tapetowanie itp... Po co mi ktoś jeszcze? ...
Niestety z czasem zaczynało mi czegoś brakować. Pojawiły się problemy , które nie mogłam załatwić jednym telefonem, nie mogłam rozwiązać poprzez narzędzia. Stawałam się bezsilna czego konsekwencją była frustracjia, depresja, upadek, kryzys itd...itd... łańcuszek złych odczuć, emocji stawał się coraz dłuższy i coraz bardziej mnie oplatał... Teraz wiem ,że nie czegoś mi brakowało, a kogoś. Brakowało mi ludzi - jeszcze nie Boga, tylko ludzi ( tak wtedy myślałam) ... No tak , świadomość już we mnie była, ale jak teraz zrobić krok do przodu? Przecież musiałam uznać moją niedoskonałość- ja osoba chorobowo perfekcyjna, nałogowo doskonała miałam obalić swój pomnik, swój marmurowy postument ... Drugie pytanie, które mnie gnębiło to było do kogo mam się zwrócić? ... Nie wiem teraz które z tych spraw były dla mnie bardziej dołujące ,, ...jak... ,, czy ,, ...do kogo...,, ... To był moment, w którym uświadomiłam sobie mój życiowy błąd, moje wady jako człowieka żyjącego w społeczeństwie ... Nie umiem nawiązać kontaktu z drugim człowiekiem ! ... Analizując dzisiaj moje postępowanie , widzę ,że były znaki , które mi pokazywały jak ciężką i niewłaściwą drogą idę - z własnej woli ... Nawet historia ze spowiedzią, która kiedyś przeżyłam miała na celu wskazanie mi problemu- na rekolekcjach to odkryłam.. Otóż mówiąc grzechy pewien zakonnik zapytał , który raz i w jakim okresie czasu spowiadam się z tego samego grzechu ... no ja oczywiście szybciej mówiąca niż myśląca :roll: wypaliłam ,, ... a to jakaś ankieta ?... ,, . No cóż , zakonnik najpierw nie potrafił powstrzymać śmiechu , a później poprosił bym pomyślała nad jego pytaniem ... Na tamten czas odczytałam to jako brak poprawy - teraz znajduję w tym większy sens, mówiący - nie dajesz rady sama z tym problemem , nie umiesz sobie z tym poradzić, może warto poprosić o pomoc ... Tak, to było sedno jego pytania do mnie... A ja nawet nie miałam pojęcia tak naprawdę do kogo się zgłosić , bo co, miałam z tabliczką stanąć na wysepce ronda z napisem ,, MAM PROBLEM, KTO CHCE POMÓC ?,, ...
Nie umiałam nawiązać relacji, więzi bo nie było obok mnie Boga ... Tzn.był , ale ja go skutecznie odpychałam mówiąc nie, dziękuję za pomoc ...
Dużo czasu potrzebowałam na odpowiedź dlaczego wolę być sama... odpowiedź, którą po wejściu na kroki usilnie szukałam ... zbyt natarczywie, natrętnie, niecierpliwie. Chciałam by było wg - dziś pytanie dziś odpowiedź. Dopiero gdy odpuściłam, gdy wyciszyłam się, przestawiłam priorytety, zwaliłam mur dzielący mnie od reszty świata wszystko zaczęło się układać jak puzzle ... Powoli , z czasem , bez pośpiechu jak mówił ksiądz Grzywocz ... Powoli ? :!: Ja z ADHD mam powoli krok po kroku :shock: ... Ja , która uwielbiam szybkość i uczucie pulsującej adrenaliny mam zahamować ... Myślałam,że to niewykonalne , a jednak wszystko się da , nawet włączyć i jechać na wstecznym jak potrzeba... Zaczęło się udawać. Z rekolekcji na rekolekcje, z pracy na krokach ... Dokładnie tak jak mówił - powoli. Małymi porcjami chłonęłam, przyjmowałam do siebie prawdę, uznawałam moją małość, niedoskonałość ... Własnie dokładnie tak jak mówił rekolekcjonista... Zachłyśnięcie się zmianami może spowodować odwrotny skutek, czyli zamknięcie się w sobie, odizolowanie,strach oraz konsekwencję tego wszystkiego czyli ucieczkę ...
Tak pięknymi a zarazem prostymi słowami opowiadał ksiądz o przyjaźni, o jej podstawach, fundamentach, zasadach, o prawdziwych jej wartościach ... Zrozumiałam jak bardzo wszystko jest ze sobą połączone, wręcz zależne ... Jaka więź, stosunek oraz podejście do Boga tak i czynimy do siebie, do innych... Nie da się inaczej , nie da się tego oddzielić, podzielić, poklasyfikować ... Nie ma prostszych zasad ... Relacja z Bogiem , obranie drogi , zasad, nakazów ustanowionych przekazanych przez Chrystusa oraz zastosowanie tego w życiu zarówno do siebie jak i w równej części do innych to prosta droga i jakże mało skomplikowana. A my/JA najbardziej krętymi dróżkami i narzekanie jak to ciężko tak pod górę się wspinać, jaki to trud, jak wszystko boli ... Smutne, na własne życzenie mega komplikować sobie życie i jeszcze udowadniać ,że inaczej się przecież nie da ...
Często mówiłam , nie mam przyjaciela- bo na przyjaźń należy zasłużyć . Tylko kto ma na to zasłużyć -TEN , którego ja tak nazwę PRZYJACIELEM, czy JA która zostanę obdarowana od kogoś tą przyjaźnią ... I znów komplikacja bo jak to się ma w stosunku do BOGA ? ...
Wydawało mi się do tej pory, że tylko słowo MIŁOŚĆ jest tak bardzo skomplikowane, a tu okazuje się ,że i PRZYJAŹŃ ( i pewnie wiele jeszcze innych słów , nad którymi się nie zastanawiam na co dzień używając ich tak bardzo pospolicie ) ...
Jak mówił ksiądz Grzywocz przyjaźń to głęboka relacja, odczycie Boga oraz innych ludzi, nawiązanie więzi ... Potrzeba naprawdę wiedzy życiowej, doświadczenia,ciągłej nauki oraz poznawania tego odczucia. Zapisałam sobie słowa , które padły na rekolekcjach,że przyjaźń jest dla ludzi mądrych ... W przyjaźni należy dawać, ale i umieć brać , i to nie na zasadzie zapłaty, odwdzięczenia się, oczekiwań, tzw.postępowania wg zasad moralnych... te postawy nie mają nic wspólnego z przyjaźnią ...
Bardzo trudny temat, wymagający wielu przemyśleń, przemeblowania moich zasad, czynów, pojmowania idei tego słowa ...

To pierwsze moje doświadczenie duchowe , które odczułam podczas rekolekcji ... Inne opiszę później - zabieram się za obiadek dla moich domowników/głodomorków :-) ...
CDN
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group












Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy



We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy

protest1
Protest w obronie dzieci >>




Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,03 sekundy. Zapytań do SQL: 9