Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
|
Dzieci a ich zycie emocjonalne, psychiczne |
Autor |
Wiadomość |
Muzyka [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-03-13, 13:57 Dzieci a ich zycie emocjonalne, psychiczne
|
|
|
Witajcie
Mam pytanie, czy jest tak, ze wszystkie dzieci wychowywane w rodzinach niepelnych, dysfunkcyjnych jako osoby pelnoletnie (zanim wejda w dorosle zycie) powinny przejsc terapie by moc w swoim zyciu stworzyc inny, lepszy zwiazek, dom?
Pytam, bo mysle o swoich dzieciach.
Pozdrawiam, Muzyka |
|
|
|
|
czarek [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-03-13, 14:05
|
|
|
Witaj,
z racji tego, że sam jestem z rodziny dysfunkcyjnej i w związku z kryzysem w moim małżeństwie i obawami związanymi z tym jak to przeżywają nasze dzieci i jaki to może mieć na nich wpływ w przyszłości znalazłem coś co może Ci pomóc odpowiedzieć sobie na zadane pytanie.
http://www.alko.fora.pl/d...rosle,3818.html
Pozdrawiam, Czarek. |
|
|
|
|
grzegorz_ [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-03-13, 14:35
|
|
|
Nie wszystkie, nie zawsze, nie na pewno ...
Słowa : często, czasem, prawdopodobnie są bardziej odpowiednie.
Ludzie to nie zaprogramowane roboty.
Ostatnimi czasy jest tendencja aby za większość niepowodzeń
jakie człowieka spotykają winić dzieciństwo....słowa DDD, DDA, ADHD...robią furorę.
Oczywiście nie twierdzę, że traumy z dzieciństwa nie wpływają na dorosłe życie, ale przecież
człowiek ma rozum i wolną wolę !
Gdyby dzieciństwo tak w pełni determinowało całe życie to pokolenie naszych rodziców, które wychowywało się w czasie wojny powinno być całkowicie zdegenerowane, a przecież tak nie jest. Tak samo każde dziecko z domu dziecka powinny być automatycznie skazane na życiową porażkę (bywa, ale to nie reguła przecież). |
|
|
|
|
walczak12 [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-03-13, 15:07
|
|
|
Muzyka napisał/a: | Mam pytanie, czy jest tak, ze wszystkie dzieci wychowywane w rodzinach niepelnych, dysfunkcyjnych jako osoby pelnoletnie (zanim wejda w dorosle zycie) powinny przejsc terapie by moc w swoim zyciu stworzyc inny, lepszy zwiazek, dom?
Pytam, bo mysle o swoich dzieciach. |
A to już zależy od ciebie mamo!
Jak pokierujesz życiem własnym i dzieci, czy będą uczestniczyć wiecznie w nieszczęściu mamy i tym co ją spotkało.
Czy zobaczą że mimo trudów ma to sens. A przy dobrym poprowadzeniu tematu mają szanse brać poprawkę na sytuację rodziców, wyciągać z tego wnioski i dzięki temu tworzyć zdrowsze relacje
Czarku
o dysfunkcji rodzinnej nawet mówimy gdy dwoje rodziców jest w domu
Co z tego że czasami jest ich dwoje jak:
brak miedzy nimi szacunku
brak między nimi dialogu
brak wspólnych pasji
brak okazywania miłości
Jak sadzisz ,jakie dzieci dorosną z takich związków?? |
|
|
|
|
czarek [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-03-13, 15:55
|
|
|
Cytat: | Czarku
o dysfunkcji rodzinnej nawet mówimy gdy dwoje rodziców jest w domu
Co z tego że czasami jest ich dwoje jak:
brak miedzy nimi szacunku
brak między nimi dialogu
brak wspólnych pasji
brak okazywania miłości
Jak sadzisz ,jakie dzieci dorosną z takich związków?? |
Wyizolowany, uległy, nieakceptujący siebie, nieświadom swoich potrzeb, perfekcjonista, zasługujący i żebrzący o miłość i uznanie, niemający kontaktu ze swoimi emocjami, uzależniony emocjonalnie od innych to moje doświadczenie i obraz osoby, która dorosła w takim domu, o którym napisałeś wyżej i odpowiedź na Twoje pytanie.
Myślę, że Muzyka zakładając ten wątek ma świadomość problemu, a to już jest bardzo dużo. To może być początek konstruktywnego działania.
U mnie osobiście świadomość kim jestem pojawiła się w trakcie pracy na 12 krokach.
Bolało bardzo, ale jednocześnie akceptacja tego faktu była momentem, od którego zacząłem zdrowieć (pozwoliłem Bogu się leczyć).
Muzyko zgadzam się z tym co napisał walczak12:
Cytat: | A to już zależy od ciebie mamo!
Jak pokierujesz życiem własnym i dzieci, czy będą uczestniczyć wiecznie w nieszczęściu mamy i tym co ją spotkało.
Czy zobaczą że mimo trudów ma to sens. A przy dobrym poprowadzeniu tematu mają szanse brać poprawkę na sytuację rodziców, wyciągać z tego wnioski i dzięki temu tworzyć zdrowsze relacje |
Pozdrawiam, Czarek. |
|
|
|
|
walczak12 [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-03-13, 16:54
|
|
|
czarek napisał/a: | Wyizolowany, uległy, nieakceptujący siebie, nieświadom swoich potrzeb, perfekcjonista, zasługujący i żebrzący o miłość i uznanie, niemający kontaktu ze swoimi emocjami, uzależniony emocjonalnie od innych to moje doświadczenie i obraz osoby, która dorosła w takim domu, o którym napisałeś wyżej i odpowiedź na Twoje pytanie. |
Rozumiem to.
Mnie chodziło jedynie o przykład że dysfunkcja rodzinna wcale nie musi oznaczać
brak jednego z rodziców lub problem z czymś jednego z rodziców.
Miał to być przykład że istnieją pokłady przyszłościowe dysfunkcji nawet przy dwojgu rodziców.
Dlatego częściowo przychylam się do myśli Grzegorza by nie generalizować jak i twoich Czarku by nie bagatelizować.
Bo faktem jest to że często wynosimy z domu nieświadomie coś o czym nie mamy nawet pojęcia.
Dlatego napisałem od ciebie zależy wiele mamo.
Od nas od rodzica najwięcej zależy.
Zakładając że jestem DDA lub DDD i wiele lat żyłem w nieświadomości.
Bo przecież tak może być. Odkrywam prawdę -czyli mam świadomość swoich błędów i problemów. To oprócz naprawy ich w sobie mam możliwość automatycznie zmieniać swiat własnych dzieci, by one nie popełniały tych samych błędów |
|
|
|
|
rona [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-03-13, 22:50
|
|
|
Temat tu poruszony jest dla mnie ostatnio niezwykle ważny. Z mężem mieszkamy razem (dla dobra dzieci), nie ma w naszym domu wielkich awantur, wyzywania, alkoholu, przemocy itp. Ale jest za to obojętność męża do mnie, lakoniczne rozmowy, brak czułych gestów. Oboje bardzo dzieci kochamy, dzieci są bardzo przywiązane do męża, on do nich też. Boli mnie nasze małżeństwo, trwam w nim jednak dla dzieci. Ale zastanawiam się coraz częściej, czy przekaz jaki im obecnie dajemy nie skrzywi ich jeszcze bardziej, niż bycie osobno. Chciałabym o tym porozmawiać z jakimś doświadczonym psychologiem dziecięcym. Szukam namiarów. |
|
|
|
|
kinga2 [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-03-14, 03:24
|
|
|
rona napisał/a: | Chciałabym o tym porozmawiać z jakimś doświadczonym psychologiem dziecięcym. Szukam namiarów. |
Może masz w okolicy Poradnię rodzinną?Tam chyba będzie najprościej. |
|
|
|
|
Muzyka [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-03-18, 08:52
|
|
|
Dziekuje za wpisy, linki.
Bardzo to dla mnie wazne, cenne.
Pozdrawiam |
|
|
|
|
moc nadziei [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-03-18, 17:04
|
|
|
Dopiszę moje najnowsze doświadczenia.
Dwa miesiące temu umówiłam w poradni współpracującej z NFZ (a poleconej mi przez poradnię działającą przy kurii) wizytę u psychologa w sprawie terapii rodzinnej moich dzieci 7 i 5 lat. Nie ukrywam, że kiepsko stoję z finansami i zależało mi na terapii refundowanej.
Sprawa miała dotyczyć tego, jak i kiedy mamy jako rodzice (wówczas jeszcze mąż wydawało się że z nam będzie) przekazywać dzieciom informację o spodziewanym dziecku pozamałżeńskim mojego męża.
Mnie ten temat totalnie rozwalał i nie miałam pojęcia jak to ugryźć. A jakoś i kiedyś trzeba.. Mąż chyba nie widział problemu w zasadzie, albo nie myślał o tym. Nie wiem.
W każdym razie ta dawno już umówiona wizyta wypadła dokładnie (!) trzy dni po tym jak mąż zdecydował się w końcu od nas odejść. Nie sądzę by to był taki zupełny przypadek, ta zbieżność.
Automatycznie zmienił się więc zakres problemu (teraz tematy są dwa: odejście rodzica + rodzeństwo przyrodnie) i skład osobowy, bo oczywiście poszłam tam już sama.
Pani psycholog zebrała wywiad o obojgu dzieciach. Opowiedziałam jak bardzo są związane z tatą, i jak bardzo (zwłaszcza starsza) są absolutnie pewne,że zapewnienie taty, że nigdy nie odejdzie, jest prawdziwe. Obiecał jej to po ostatnim grudniowym odejściu-nieodejściu.
Tak się jednak składa, że od 10 marca to zapewnienie już nie jest prawdziwe...
Terapeutka powiedziała że ze względu na wiek dzieci i na ich wrażliwość można jeszcze przez jakiś czas utrzymywać je w fikcji, którą ochoczo sprzedaje im tata ("strasznie ma teraz dużo pracy tata, prawda mamo........?")
Zgodziłam się, bo wiem jaka to delikatna sprawa. Tylko faktycznie jakiś krótki czas, bo zaczynają coraz częściej pytać i łączyć fakty.
Podobno gdyby dzieci były starsze, wyczułyby oszustwo od razu i po prostu ogarnąłby je gniew i złość na tatę. Natomiast takie maluchy ufają. Serce się kraje.
We czwartek mamy drugie spotkanie, na którym terapeutka chciałaby widzieć mojego męża, aby ciężar przekazywania dzieciom prawdy nie spoczywał tylko na mnie. Żeby "po sobie posprzątał". Bo to ja latam po psychologach, zastanawiam się co powiedzieć i jak, a on sobie tym głowy nie zaprząta.
Mam mieszane uczucia, co zresztą powiedziałam tej pani - boję się, że to również mój mąż spaprze. Albo oleje.
Ostatecznie zaufałam jej jako fachowcowi, i zgodziłam się spróbować. Poinformowałam męża że jest oczekiwany.
Terapia nasza (moja i dzieci) ma być długofalowa. I bardzo dobrze. Kłopot w tym, że kolejne wizyty (znów dwie pod rząd) są umówione dopiero w maju. Ale mam nadzieję, że ta pani zgodzi się ja jakąś wizytę w międzyczasie, po prostu zapisując nas prywatnie. Albo będziemy dzwonić i dopytywać się czy ktoś się nie odwołał, ale słabo to widzę.
Modlę się aby ta terapia trafiła do serc moich dzieci i była po prostu dobrem. |
|
|
|
|
helenast [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-03-18, 19:20
|
|
|
krawędź nadziei napisał/a: | Podobno gdyby dzieci były starsze, wyczułyby oszustwo od razu i po prostu ogarnąłby je gniew i złość na tatę. Natomiast takie maluchy ufają. |
Nie jestem pewna czy wiek ma tu coś do tego . To ,że nic nie mówią , nie pytają nie oznacza,że nic nie czują i nie widzą ... To bardzo trudny temat i przypuszczam jak Cię to martwi ... Z własnego doświadczenia ( jako dziecko jeszcze) pamiętam momenty , gdy poczułam się oszukiwana, okłamywana niby dla mojego dobra... Dzisiaj nie tyle w pamięci mam samą sprawę , a jedynie zawiedzione zaufanie do dorosłych, którzy ukrywali przede mną prawdę, okłamywali mnie... Ale każde dziecko jest inne i do każdego należy podejść indywidualnie ... |
|
|
|
|
moc nadziei [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-03-19, 08:13
|
|
|
Dziękuję Heleno, to bardzo ważne co mi napisałaś. |
|
|
|
|
helenast [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-03-19, 08:28
|
|
|
To są moje ,, wspomnienia,, ... Bolesne i trudne skoro do teraz to czuję i pamiętam ...
Jako dziecko poczułam nie tylko bolesną utratę zaufania, ale jednocześnie utratę osób , które uważałam ,że są moim wsparciem, że stoją murem za mną ... Poczułam się zdradzona i samotna we wszystkich problemach moich. I to co było najgorsze , teraz z perspektywy czasu widząc ,że zamknęłam się na ludzi. Przestałam mówić o moich sprawach. Przestałam w ogóle poruszać tematy związane ze mną ...Bardzo, bardzo trudno później odbudować zaufanie i chęć zawierzenia komuś... Dziecięce umysły nie pojmą wszystkich okoliczności , którymi kierują się dorośli w tzw. celu ochronnym... Dla dziecka istnieje tylko prawda i kłamstwo. A jak wyglądają później nasze zasady , które wpajamy dzieciom ,że kłamstwo jest złe gdy sami je stosujemy w życiu... |
|
|
|
|
moc nadziei [Usunięty]
|
Wysłany: 2014-03-19, 08:45
|
|
|
Wiesz co, wkleję tu tekst, który znalazłam ku swojemu zdumieniu w jakiejś zakurzonej gablocie w jednej ze szkół, gdzie przypadkiem miałam szkolenia,kilka dni przed odejściem męża. Ale nie ma przypadków, nie?
Cytat: | Zmiany na różnych płaszczyznach życia społecznego doprowadziły do zachwiania systemu wartości. Odwołujmy się do tradycyjnych wartości: uczciwości, sukcesów popartych ciężką pracą, samodyscypliny, troski o innych i traktowania ich w taki sposób, w jaki sami chcielibyśmy być traktowani.
Im stabilniej rodzice prezentują system wartości, tym większa szansa na powstanie u dzieci trwałego wewnętrznego systemu wartości. Dzieci z ugruntowanym systemem wartości lepiej będą radzić sobie i bezpieczniej przechodzić przez typowe i nietypowe stresy. Gdy mowimy dziecku aby nie kłamało, a sami to robimy, jaki przykład na przyszłość dajemy? Ono nie zapomni za chwilę, nie wypadnie mu to z głowy. Dziecko w wieku przedszkolnym chłonie rzeczywistość jak gąbka, uczy się, buduje swój system wartości i kreuje samego siebie. DAJMY SZANSĘ SWOJEMU DZIECKU ABY STARTOWAŁO ZO Z TYCH SAMYCH POZIOMÓW CO INNE! Aby nie było gorsze od innych, by jego rodzice nie pogubili się i nie zapomnieli o tym co jest najważniejsze czy to z własnego lenistwa czy po prostu z wygody. |
|
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
|
Dodaj temat do Ulubionych Wersja do druku
|
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Michel Quoist
Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"
Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
Maria
Forum Pomocy "Świadectwa"
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.
św. Ludwik de Montfort
Pełnia modlitwy
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód. KAI Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.
Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz
Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz
Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz
Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz
Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz
Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz
Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza
Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz
Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty
Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny
"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz
Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy
Protest w obronie dzieci >>
| Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 8 |
|
|