Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Przesunięty przez: administrator
2008-04-24, 23:51
Co, gdzie, komu i jak?
Autor Wiadomość
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2007-06-13, 14:27   

I znowu zaczyna sie burza.............
Choć nie ze wszystkim zgadzam sie z Andrzejem to on ma świete prawo pisać to co czuje,co uważa za zgodne z własnym sumieniem,z prawem naturalnym i stanowionym. .Jego prawo.Zawsze -jak mi nie pasuje to mogę nie czytac.Każdy człowiek ma swoja droge do swiętości,do zbawienia.
Sobór Watykański II wypracował stanowisko że wszyscy ludzie mogą być zbawieni-niezaleznie od wyznania-o ile na to zbawienie zasłużą.No bo co z tymi plemionami co nie słyszeli o chrześcijaństwie?

[ Dodano: 2007-06-13, 17:00 ]
Prawdą tez jest to że Bóg stworzył ludzi i dał nam prawo wyboru zawodu.A wsród rozlicznych zawodó sa też i lekarze,psychoterapuci,psychiatrzy i całę mnóstwo innych specjalności.Nigdzie nie jest zapisane że zabrania sie korzystania z ich porad czy pomocy.
I dlatego jak mam chorą duszę to ide do księdza czy kierownika duchowego.Jak mam chory umysł to idę do psychiatry,a jak chore są uczucia to szukam porady u psychologa czy psychoteraputy a jak ciało to do innego lekarza.
Jak mam złamana noge to logiczne jest że najpierw musi zająć się nią chirurg ortopeda a póżniej dopiero ksiądz.Choć nic nie przeszkadza jak ktos ma taka potrzebę w modlitwie i odwoływania się do Miłosierdzia Bożego.Ale jak mawia pewien światobliwy kapłan:jak zemdleję to wież mnie do szpitala a nie do konfesjonału!!!!!

W/g mnie nachalne głoszenie wiary,obnoszenie się z nią "po rogach ulic" trąci dewocją lub faryzeuszostwem.Najczęściej przynosi odwrotny skutek od zamierzonego.Zamiast nawracać,utwierdzać w wierze odpycha.
Jet taki slogan:"Bóg pomaga tym co sobie sami chcą pomóc" i nie robi nic na przekór człowiekowi najczęściej,no......poza cudami.
Mogę zaświadczyć własnym życiem ,że pomoc(po ludzku niemozliwą) uzyskałem wtedy gdy uznałem swoja bezsilność wobec problemów,gdy przestałem wierzyć we własne siły a poprosiłem mego Boga o pomoc.Ta pomoc nie była bespośrednia.Pomoc nadeszła wtedy gdy ja wyciągnąłem rękę po pomoc.Wierzę że to mój Bóg postawił na mojej drodze określonych ludzi.Ale to ja prosiłem o siłę do tego aby o te pomoc poprosić tych ludzi.
Ja nie wyczytałem w poscie Andrzeja jakiejkolwiek sugesti o tym aby nie korzystać z pomocy specjalistów(lekarzy,psychologów,prawników).

Zuza,ja nie widzę powodu frontalnego ataku na Andrzeja-napisał to w co wierzy zapewne. Jego prawo,jego wola.Nie atakował nikogo.(Chodzi we własnych butach i te widocznie są dla niego najwygodniejsze).
Wito......Ty modlisz się swoim cierpieniem,ktos inny słowem mówionym głosno jeszcze inni pisząc pamiętnki czy autobiografie.
Andrzej ma misję (moze) do uleczania swoich problemów słowem Bożym,Ewangelią.....to jego prawo,jego problem.

A na koniec.........dlaczego tak uraziło Was co poniektórych to co napisał Andrzej?????
Ja dostałem "wirtualne baty" od niektórych forumowiczów za przedstawianie swojej drogi,za pisanie o 12 krokach i tej drodze do szczęścia.........
Andrzej dostaje za pisanie cytatami z Pisma Św.............

Terapeutycznie to mi wygląda na to że atakujacy Andrzeja w tym poscie maja problem z tym o czym pisze Andrzej,nie załatwiony,nie przepracowany,nie zaleczony problem z określeniem swojej wiary,duchowości.

Nie było moim celem atakowanie nikogo!!!!!!!!!!!!
 
     
EL.
[Usunięty]

Wysłany: 2007-06-13, 17:40   

Nałog napisał :
A na koniec.........dlaczego tak uraziło Was co poniektórych to co napisał Andrzej?????
Ja dostałem "wirtualne baty" od niektórych forumowiczów za przedstawianie swojej drogi,za pisanie o 12 krokach i tej drodze do szczęścia.........
Andrzej dostaje za pisanie cytatami z Pisma Św.............

Terapeutycznie to mi wygląda na to że atakujacy Andrzeja w tym poscie maja problem z tym o czym pisze Andrzej,nie załatwiony,nie przepracowany,nie zaleczony problem z określeniem swojej wiary,duchowości.

Nie było moim celem atakowanie nikogo!!!!!!!!!!!!

To ja się pod tym podpisuję !!
Mdleję na widok kłotni Waszych , pretensji i złości !! Cholera.....
Czy nie ma w Wasz odrobiny pokory ?
Czy potraficie tyle ile Andrzej ?
Czy włożyliście tyle pracy ?
Czy ciągle ktoś musi tu niszczyć, negować, psuć ??
Cholera !!!!!

Ja nie potrafię, nie umiem, godzę się z tym, kto chce, stara się , daje siebie , ofiaruje dla nas swój czas, pracę, zaangażowanie.
Przykro mi ...i już !
Idę do innych postów, do ludzi...chcę nieść ciszę i spokój....nie pozwolę, żeby ktoś to we mnie zniszczył !!
Pozdrawiam !!! Wasza EL.
 
     
bajka
[Usunięty]

Wysłany: 2007-06-13, 17:58   

nie ma co...
Ostatnio zmieniony przez bajka 2007-06-13, 18:56, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2007-06-13, 18:41   

bajka.............no cóż...........zawsze masz wolny wybór.Bunt i rezygnacja jest krewnym porazki.Najgorzej jest przyjąc tezę że "ja jestem najnieszczęśliwszy na świecie".Jak wybierzesz randki, to wybierzesz.Twój wybór,Twoje konsekwencje tego wyboru.Piszesz:
"Moja wina, ze się na cały świat łącznie z Bogiem zbuntowałam ??? Dziwne, że ksiądz psychoterapeuta, do którego chodzę, to rozumie i zezwala (ba, nawet list z żalami do Pana Bopga wysmarowac kazał), a tutaj wszyscy bardziej papiescy od papieża !!! "

No cóż.......wina Pana Boga..........taka Cię stworzył widocznie.Dlatego Twój ksiądz psychoterapeuta pozwala pisać Ci listy do Stwórcy.
Buntuj się ,pisz..............ale czy inni maja zgadzać się z Twoim buntem?muszą?
Piszesz:
"Wiesz El, jest mi cholernie źle, jeszcze chwila a znajdę sobie kochanka (sorry, życie jest brutalne, wy tu w obłokach, a ja cierpię na codzienność) i taki jest mój problem."

Częśc z piszących juz "przepracowało "swój bunt" i nie muszą juz szukac kochanka......Ty masz pewnie to jeszcze przed sobą...................
A jak sobie znajdziesz kochanka?to go bedziesz miała,to Ty ponosisz konsekwencje swoich działań,posunięć i czynów.........nawet wtedy gdy robisz to mniej czy bardziej świadomie.
Ale powiem Ci dziewczyno:przyjmuje do wiadomości że jest Ci ciężko,ale jak ciężko to nie wiem.To wiesz tylko Ty.Nie chodzę w Twoich butach,a żebym mógł wiedzieć jak Ci ciężko to musiał bym te Twoje buty założyc............za małe........mam duzą stopę.A poza tym to i moje własne,te dopasowane,rozchodzone tez czasmi uwierają.
Ale to nie powód aby obrażać się na świat,na ludzi,skakac im do oczu i wylewać swoja frustrację na innych.
Piszesz:
"I nie pisz mi, że Bóg mi pomoże. Pewnie pomoże, choć ja się modlić nie mogę."
A czy Ci Bóg pomoże???? Z własnego doświadczwenia wiem że jak nie poprosisz o pomoc to Ci nie pomoże.A juz napewno nie wtedy gdy Tobie się wydaje że czas na pomoc!!!!
Pozdrawiam i życzę Pogody Ducha............
 
     
bajka
[Usunięty]

Wysłany: 2007-06-13, 19:01   

wiesz co Nałóg - to forum miało służyć temu, aby móc wylać tu swe żale. Nez oceniania przez innych. Oceniłeś - Twoja sprawa.
Napisałam, co mnie boli. To mi wolno,Ty nie masz prawa oceniać.
W jendym masz racje - to moja sprawa, mój problem, rozwiązać musze i mogę go tylko sama. Ty mi w tym na pewno nie pomożesz.
I proszę - nie oceniaj mojego bunt. Mój bunt, moje życie, moje konsekwencje.
Skoro nie możesz pojąć, że mój post był WOŁANIEM O POMOC, aby tego nie robić... Trudno.
Problem Twój i Twoich bliskich.
Nie potrzebowałam oceny z Twojej strony. Wołałam o pomoc i cieszyłam się, że wreszcie wyrzuciłam z siebie swój ból.
Nie musisz drwić z buntów, listów i księdza psychoterapeuty. Każdemu takiego mogłabym życzyć.
Czasami pomyśl zanim komuś dowalisz...

[ Dodano: 2007-06-13, 19:02 ]
I daruj sobie drętwe teksty na temat ponoszenia odpowiedzialnosci za dokonywane wybory. Nie jestem 12-latką, która o tym nie wie...

I nie pisz o mnie per "dziewczyno", bo dla Ciebie dziewczyną nie jestem...

[ Dodano: 2007-06-13, 19:04 ]
nałóg napisał/a:


No cóż.......wina Pana Boga..........taka Cię stworzył widocznie.Dlatego Twój ksiądz psychoterapeuta pozwala pisać Ci listy do Stwórcy.
Buntuj się ,pisz..............ale czy inni maja zgadzać się z Twoim buntem?muszą?


Och - co za ironia... wina Pana Boga...
Zgadzać się nie muszą, mogliby zrozumieć... gdyby mieli choć odrobinę emaptii i wyczucia...

Kim Ty jesteś aby sobie pzowalać na takie oceny,co ???????
 
     
zuza
[Usunięty]

Wysłany: 2007-06-13, 19:15   

nałóg napisał/a:
bajka.............no cóż...........zawsze masz wolny wybór.Bunt i rezygnacja jest krewnym porazki.


Kto ci takich głupot nałogu naopowiadał?
To jest kolejny etap- nie generalizuj- skoro najprawdopodobniej ty tak miałeś- a sobie poradziłeś- weź pod uwagę- że każdy ma swój czas- nie opowiadaj o porażkach komuś kto zaczyna układać klocki od nowa w taki właśnie sposób.


Najgorzej jest przyjąc tezę że "ja jestem najnieszczęśliwszy na świecie".


kolejne generalizowanie- bo jest to tylko etap- niektórym potrzebny- niektórzy jak ja- przechodzą go niezauważalnie.
Jak wybierzesz randki, to wybierzesz.Twój wybór,Twoje konsekwencje tego wyboru.Piszesz:
"Moja wina, ze się na cały świat łącznie z Bogiem zbuntowałam ??? Dziwne, że ksiądz psychoterapeuta, do którego chodzę, to rozumie i zezwala (ba, nawet list z żalami do Pana Bopga wysmarowac kazał), a tutaj wszyscy bardziej papiescy od papieża !!! "

No cóż.......wina Pana Boga..........taka Cię stworzył widocznie.Dlatego Twój ksiądz psychoterapeuta pozwala pisać Ci listy do Stwórcy.


Nałogu- zachowujesz się jak......... wiadomo kto- skąd wiesz dlaczego ten ksiądz pozwolił?
Rozmawiałeś z nim? To nie wkładaj w jego myśli swoich myśli.
Nie znasz się a za analizy księdza myśli się zabrałeś- fe- to samo Andrzej robi.


Buntuj się ,pisz..............ale czy inni maja zgadzać się z Twoim buntem?muszą?

A czy Bajka napisała że muszą?
Ona tłumaczyła jak krowie na rowie- niestety- widać temat za skomplikowany nadal dla niektórych.
Ja akurat świetnie rozumiem- mam taki dar- rozumieć takie opinie.
Ciekawi mnie- skąd go mam?

Piszesz:
"Wiesz El, jest mi cholernie źle, jeszcze chwila a znajdę sobie kochanka (sorry, życie jest brutalne, wy tu w obłokach, a ja cierpię na codzienność) i taki jest mój problem."

Częśc z piszących juz "przepracowało "swój bunt" i nie muszą juz szukac kochanka......Ty masz pewnie to jeszcze przed sobą...................
A jak sobie znajdziesz kochanka?to go bedziesz miała,to Ty ponosisz konsekwencje swoich działań,posunięć i czynów.........nawet wtedy gdy robisz to mniej czy bardziej świadomie.

Uwaga nic nie wnosząca do dyskusji- Bajka to wie doskonale- nie pytała o zgodę- tylko dała przykład- a ty zaraz się przyssałeś do kochnka- którego nie ma.

Ale powiem Ci dziewczyno:przyjmuje do wiadomości że jest Ci ciężko,ale jak ciężko to nie wiem.To wiesz tylko Ty.Nie chodzę w Twoich butach,a żebym mógł wiedzieć jak Ci ciężko to musiał bym te Twoje buty założyc............za małe........mam duzą stopę.A poza tym to i moje własne,te dopasowane,rozchodzone tez czasmi uwierają.


A ja wiem jak jej ciężko- może więcej empatii posiadam. Buty mam swoje- i nic butom do tego- to w głowie się robi a nie w nogach.

Ale to nie powód aby obrażać się na świat,na ludzi,skakac im do oczu i wylewać swoja frustrację na innych.


Ona podobnie jak ja- ma swoje zdanie i potrzebuje innego podejścia- a nie tylko wkoło Macieja to samo- bo to się nazywa rozwój- spowodowane jest sytuacją naszą- więc skoro ty akurat tkwisz- nie oczekuj że reszta też. TYrzeba postępowanie modyfikować- bo inaczej to.... ( sam sobie dopisz).Piszesz:
"I nie pisz mi, że Bóg mi pomoże. Pewnie pomoże, choć ja się modlić nie mogę."
A czy Ci Bóg pomoże???? Z własnego doświadczwenia wiem że jak nie poprosisz o pomoc to Ci nie pomoże.A juz napewno nie wtedy gdy Tobie się wydaje że czas na pomoc!!!!


To jest twoja wolna interpretacja NaŁOGU- Z KTÓRĄ SIĘ NIE ZGADZAM- ALE MASZ DO NIEJ PRAWO.
rEAsumując- to że się nie zgadzam nie robi ze mnie walczącej z wiarą, Bogiem i Kościołem oraz z tobą Nałogu.

Do El- - skąd wiesz że ja nie wiem? Że nic nie zrobiłam? Ze nie jestem bardzo mądra? Dlatego że nie zakładałam tego forum?
Czemu zakładsz nieomylnośc tylko jednej osoby?
Ja Doceniłam wielokrotnie to że założył takie forum- nie oznacza to że i resztę na tym forum robi najlepiej- a ty jak część- uogólniasz, wkładając w moje treści to czego nie napisałam. Ne uważam że inni są mniej wartościowi El- Andrzejowi zawdzięczamy miejsce- ale każdy jest tutaj tak samo wartościowy- to forum pomocy a nie krzewienia wiary- bo tu są wierzący- to co krzewić? - WZMACNIAC wystarczy, a jego postępowanie osłabia- bo ja akurat nachalnego emanowania nie trawię- co nie oznacza że jestem gorsza- bo jestem inna- i to należy zauważać, ale ponieważ ludzie tutaj są w kryzysie- to potrzebujący pomocy w szerokim tego słowa znaczeniu- a nie bezdusznego traktowania- i tak jak napisano- być może to jest Andrzeja terapia- dla niego- w to wierzę- skoro nie pozwala sobie inaczej pomagać- to co się dziwić- ja już się nie dziwię- ale egoistycznego traktowania nie trawię z zasady- więc wyrażam swoje zdanie. Również znajduję czas żeby mu współczuć- i też mam prawo.
Jeśli już to można wspierać ludzi i ich wiarę- ale czemu traktować wierzących jak ateistów?
Rety!!!!!!!!!! piszemy to już tak długo i na tak różne sposoby że ręce z szelestem na ziemię mi opadają czasami.
I to jest sedno sprawy- tu nikt nie walczy z wiarą, Bogiem, Pismem Swiętym- tylko z brakiem umiejętności osób co niektórych- dotyczącym sposobów posługiwania się wiarą, Pismem Świętym oraz nadużywaniem imienia Pana Boga.

Uf- już jaśniej nie potrafię ( w obecnej chwili- bo jako dośc mobilna zawsze coś wymyślę).
Pozdrawiam- i proszę nie bronić przedstawiania swoich opinii.
To że się nie zgadzam z Andrzejem w tych kwestiach nie oznacza że jestem mniej wartościowa- a asceza słowna oznacza- że być może więcej jak on w tym temacie potrafię zrozumieć.
Skąd wiadomo że racji nie mam ja?

zuza
Pozdrawiam i życzę Pogody Ducha............
Ostatnio zmieniony przez zuza 2007-06-13, 19:23, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
elzd1
[Usunięty]

Wysłany: 2007-06-13, 19:18   

Miałam nie pisać, ale piszę.

Po pierwsze - jestem oburzona dyskusją w boxie - obelgami w kierunku Andrzeja, które pisały i Zuza i Ola.
Jestem oburzona że można tak obrażać czlowieka, którego w ogóle się nie zna.
Jestem oburzona wysyłaniem Andrzeja do Konga.
Nauczyłam się już, że wtedy, gdy brakuje mi argumentów - obrażam rozmówcę. I nie o rozmówcy to świadczy tylko o mnie - pokazuje mi jak małym czlowieczkiem jestem, skoro tylko inwektywami potrafię się posługiwać. I jak niewiele mam do powiedzenia.
Cała ta dyskusja była po prostu obrzydliwa, a uczestnicy piszący w tonie złośliwie- obrażającym-poniżającym- potępiającym, według mnie chcieli tylko wyrzucić z siebie złość na cały świat.

Bardzo mi przykro, bo słowa które padły w boxie i tutaj - mnie również obrażają. A nikomu nie dałam prawa, by mnie tak traktował.
Kilka dni temu po raz kolejny rozmawiałam o zasadności wydawania ostrzeżeń i blokat dla Was, Ola i Zuza.
Bardzo się pomyliłam i teraz widzę, że nie miałam racji.

Chcecie czy nie - to jest forum KATOLICKIE, forum pomocy duchowej. Cel forum, cel wspólnoty jest jasno określony i wskazana jest droga, którą zamierzają iść uczestnicy.
Więc dziwi mnie, jak można zarzucać ewangelizację właśnie tutaj. I jeszcze ton, w jakim to było napisane, słownictwo.
Żenada.

Ja również wiela razy sprzeczałam się tutaj z bardziej uduchowionymi, zarzucałam brak ludzkiego podejścia, brak zrozumienia. Ale nie pozwoliłabym sobie na tak ostre czy szydercze słowa.

Przychodzące tutaj osoby potrzebują różnej pomocy. Ale na pewno nie potrzebują takich dyskusji, takich kłótni jakie ostatnio mają miejsce.

Są tutaj osoby twardo stojące na ziemi, są również tacy, którzy w obłokach bujają. Ale nie mnie oceniać, mogę się zgadzać albo nie - ale nie wolno mi nikogo obrażać, nikogo poniżać, z nikogo nie wolno mi szydzić.

Czy ktokolwiek zmusza nas do bezgranicznej wiary w uzdrowienie malżeństwa?
Czy ktokolwiek zmusza nas do codziennej modlitwy, szukania pomocy u Boga, oddania wszystkiego Bogu?
To wszystko - to są propozycje, pośród wielu zawsze można wybrać to co akurat pasuje do mojej sytuacji, mojej wiary, mojego przekonania. Nikt mnie do niczego nie zmusza.

Tak, wściekam się gdy czytam " jak się nie podoba można odejść" Chcę tutaj być bo poznałam fantastycznych ludzi, bo tutaj żaliłam się i wylewałam zlość gdy byłam wściekła na "szanownego pana męża". Tutaj również zobaczyłam, że nie jestem jakimś dziwolągiem, że mój bunt, gniew, chęć uratowania małżeństwa - że to jest normalne, że tak być powinno.

I tutaj, dzięki pomocy różnych osób - Tobie Zuza i Ola również - uczę się codziennego radzenia z problemami, uczę się żyć samotnie i samodzielnie. Uczę się, że jestem wartościowym człowiekiem którego spotkała krzywda. zn
Tutaj również nauczyłam się że nawet gniew na Boga jest możliwy, nie musi być dla mnie ostateczną klęską duchową.

Wściekam się jak czytam górnolotne teksty o tym, że modlitwą możemy zdziałać cuda. Nie może, bo inni modlili się lepiej, bardziej szczerze, a też nie było cudu.
Wściekam się gdy zamiast słów pocieszenia czytam "pomódl się". Nie chcę i nie mogę - może już - albo jeszcze - nie wierzę tak mocno jak inni.
Wściekam się, gdy mi mówią, że jak się pomodlę bo będzie mi lżej. Bo nie będzie. Nie jest. Nie umiem się już modlić.
Nie raz pisałam zeby przestać bujać w obłokach. Nie razz pisałam, że ludziom trzeba ludzkiej pomocy, przytulenia, choćby wirtualnego.

Ale teraz wściekam się, bo zrobiłyście tutaj targowisko, bazar - zamiast katolickiego forum.
Wywalacie na Andrzeja swoje uzasadnione żale na WASZYCH MĘŻÓW. Ale to nie Andrzej jest winien temu, co się stało w Waszych rodzinach.

Uważam, że najlepszym wyjściem dla wszystkich byłoby wykasowanie i tego tematu i dyskusji w boxie. I mam prawo DOMAGAĆ SIĘ - dla dobra wszystkich.

Tyle mam do powiedzenia.
Jak ktoś poczuje się urażony, trudno - to nie mój problem.
 
     
Anula
[Usunięty]

Wysłany: 2007-06-13, 19:27   

Ludzie !!!!!!Co się dzieje ???????
Rozumiem, że nie każdy chce słuchac o Bogu , ze nie do każdego przemawiają cytaty z biblii .. jasne , ze trzeba do psychologa , psychiatry się zawlec , łykać proszki ... Trzeba ! Sama to robiłam !

Rozumiem, że każdy ma swój własny sposób na obcowanie z Bogiem - czasem bardziej świadomy czasem mniej ....
Ale nie rozumiem jednego : Dlaczego czepiliście się Andrzeja , że on akurat tego w postach nie zalecał ???
Każdy pomaga jak umie, jak czuje ......
Nie napisał tego Andrzej ? Ale przecież Wy to pisaliście - My ( ja też ) .
To nie sam Andrzej tworzy to forum ...
My , uczestniczący w jego życiu tez odpowiedzialni jesteśmy
a wiec WSPOMAGAJMY Andrzeja w tym czego on akurat nie robi a co nam się wydaje że POMOCĄ będzie .

Błagam
Nie oceniajmy się , nie pogrążajmy innych w dołach
Twórzmy to forum

Kazde z nas dołożyło coś tu od siebie
cząstkę swojej historii
najglębszych uczuć
czasem najciemniejszych aspektów swego życia

To forum jest nasze !

Nie kłócmy się tylko TWÓRZMY JE DALEJ TAK BY BYŁO POMOCĄ dla tych nowych .....poranionych dusz ........

Andrzej cytatem a My dobrym słowem , otarciem lez , wysłuchaniem .

W ten sposób będzie tu wszystko co trzeba i dla KAŻDEGO POTRZEBUJACEGO .

Dziekuję że to przeczytałeś , Drogi Forumowiczu .
 
     
sylica
[Usunięty]

Wysłany: 2007-06-13, 19:33   

Ja już nie moge tego wszystkiego czytać, sorki wielkie ale rzygam na to wszystko. Jak nie podoba mi sie co pisze Andrzej to poprostu tego nie czytam, jak nie podoba mi sie co pisze Anula to poprostu tego nie czytam.
Wyszłam z niejednego doła dzieki osobom na forum m.in. i dzieki zuzie i dzieki Anuli. Gdzie są te piekne czasy na forum.

Pozdrawiam
Sylwia
 
     
zuza
[Usunięty]

Wysłany: 2007-06-13, 19:49   

elzd1 napisał/a:
Miałam nie pisać, ale piszę.

Po pierwsze - jestem oburzona dyskusją w boxie - obelgami w kierunku Andrzeja, które pisały i Zuza i Ola.


Elu- ja też jestem oburzona- czyż nie mam prawa?
Jestem oburzona zposobem traktowania takich jak ja.
I moim zdaniem mam prawo wyrażać swoje oburzenie.
Nawet wiedząc że znowu zostanę okrzyknięta rogatą wersją ......




Jestem oburzona że można tak obrażać czlowieka, którego w ogóle się nie zna.

To mnie tez oburza- zostałam obrażana przez osoby które mnie nie znają- Andrzej wie najmniej- a obraża.


Jestem oburzona wysyłaniem Andrzeja do Konga.


Twoje prawo- można polecić inne miejsce- tam gdzie wiarę trzeba krzewić.


Nauczyłam się już, że wtedy, gdy brakuje mi argumentów - obrażam rozmówcę.



To ci współczuję - ja mam masę argumentówe- ciągle musiałam ponawiać filtrowanie i przywoływać cudze wypowiedzi.
ale wybacz-- rozumiem że masz problem ale to twój problem.


I nie o rozmówcy to świadczy tylko o mnie - pokazuje mi jak małym czlowieczkiem jestem, skoro tylko inwektywami potrafię się posługiwać. I jak niewiele mam do powiedzenia.



Zgadzam się z twoją diagnozą.


Cała ta dyskusja była po prostu obrzydliwa, a uczestnicy piszący w tonie złośliwie- obrażającym-poniżającym- potępiającym, według mnie chcieli tylko wyrzucić z siebie złość na cały świat.


Elu- już ci nawet telefonicznie mówiłam- ja żalem nie żyję bo to wegetacja- przypominam- ja nie zatrułam sie jadem- a ty się do tego przyznałaś- w przenośni oczywiście- nie ja nazywam męża gadem itd. - uwierz- nie mam takiego problemu.




Bardzo mi przykro, bo słowa które padły w boxie i tutaj - mnie również obrażają. A nikomu nie dałam prawa, by mnie tak traktował.
Kilka dni temu po raz kolejny rozmawiałam o zasadności wydawania ostrzeżeń i blokat dla Was, Ola i Zuza.
Bardzo się pomyliłam i teraz widzę, że nie miałam racji.

Elu- to twój problem- przykro mi- ale tym razem cię nie wesprę- nie czuję się na siłach wspierać tak nieustannie zmieniającej nastawienie do samej siebie ososby- mimo całej mojej sympatii.
Przykro mi- ale nie umiem.


Chcecie czy nie - to jest forum KATOLICKIE, forum pomocy duchowej. Cel forum, cel wspólnoty jest jasno określony i wskazana jest droga, którą zamierzają iść uczestnicy.
Więc dziwi mnie, jak można zarzucać ewangelizację właśnie tutaj. I jeszcze ton, w jakim to było napisane, słownictwo.
Żenada.

Twoje zdanie jest twoim zdaniem- ja mam inne- razi mnie nachalność. Mam prawo takl odbierać.
Ja również wiela razy sprzeczałam się tutaj z bardziej uduchowionymi, zarzucałam brak ludzkiego podejścia, brak zrozumienia. Ale nie pozwoliłabym sobie na tak ostre czy szydercze słowa.

Nie rozumiem tylko jednego- zmienności wypowiedzi dityczących tego samego- to raczej zagubuenie jest- i nie chodzi o ostrośc słownictwa- bo ja akurat zawsze na wymowę patrzę- a nie na formę.
Ale to moja metoda- ty masz swoje.



Przychodzące tutaj osoby potrzebują różnej pomocy. Ale na pewno nie potrzebują takich dyskusji, takich kłótni jakie ostatnio mają miejsce.

Są tutaj osoby twardo stojące na ziemi, są również tacy, którzy w obłokach bujają. Ale nie mnie oceniać, mogę się zgadzać albo nie - ale nie wolno mi nikogo obrażać, nikogo poniżać, z nikogo nie wolno mi szydzić.

Czy ktokolwiek zmusza nas do bezgranicznej wiary w uzdrowienie malżeństwa?
Czy ktokolwiek zmusza nas do codziennej modlitwy, szukania pomocy u Boga, oddania wszystkiego Bogu?
To wszystko - to są propozycje, pośród wielu zawsze można wybrać to co akurat pasuje do mojej sytuacji, mojej wiary, mojego przekonania. Nikt mnie do niczego nie zmusza.

Tak, wściekam się gdy czytam " jak się nie podoba można odejść" Chcę tutaj być bo poznałam fantastycznych ludzi, bo tutaj żaliłam się i wylewałam zlość gdy byłam wściekła na "szanownego pana męża". Tutaj również zobaczyłam, że nie jestem jakimś dziwolągiem, że mój bunt, gniew, chęć uratowania małżeństwa - że to jest normalne, że tak być powinno.


No coments.

I tutaj, dzięki pomocy różnych osób - Tobie Zuza i Ola również - uczę się codziennego radzenia z problemami, uczę się żyć samotnie i samodzielnie. Uczę się, że jestem wartościowym człowiekiem którego spotkała krzywda. zn
Tutaj również nauczyłam się że nawet gniew na Boga jest możliwy, nie musi być dla mnie ostateczną klęską duchową.

Wściekam się jak czytam górnolotne teksty o tym, że modlitwą możemy zdziałać cuda. Nie może, bo inni modlili się lepiej, bardziej szczerze, a też nie było cudu.
Wściekam się gdy zamiast słów pocieszenia czytam "pomódl się". Nie chcę i nie mogę - może już - albo jeszcze - nie wierzę tak mocno jak inni.
Wściekam się, gdy mi mówią, że jak się pomodlę bo będzie mi lżej. Bo nie będzie. Nie jest. Nie umiem się już modlić.
Nie raz pisałam zeby przestać bujać w obłokach. Nie razz pisałam, że ludziom trzeba ludzkiej pomocy, przytulenia, choćby wirtualnego.

Ale teraz wściekam się, bo zrobiłyście



nie zgadzam się z twoją opinią- ale skoro powiedzenie tego co się myśli uważasz za targowisko to powiem tylko- twoje prawo- ja zdania nie zmieniam.

tutaj targowisko, bazar - zamiast katolickiego forum.
Wywalacie na Andrzeja swoje uzasadnione żale na WASZYCH MĘŻÓW.


tutaj widzę przesadzę- jak mniemam zarzucasz coś co sama czujesz- ja nie mam w zwyczaju tak Elu męża traktować , nawet po tym co zrobił- bo mam inny charakter.


Ale to nie Andrzej jest winien temu, co się stało w Waszych rodzinach.

Tutaj sorki- się oplułam- Elusia- ja nie muszę się wyzłośliwiać na Andrzeju- jako na przedstawicielu gatunku męskiego tylko dlatego że mój mąz się puścił- kobieto- opamiętaj się- są również inne kobiety0 które jak ja nie robią takich różności jakie mi właśnie zdiagnozowałaś..Jednak spoko
Elu- nie obraziłam się- działasz pod wpływem emocji które wybacz- sama sobie zorganizowałaś. Jak ci wygodniej na mnie zwalić to zwal- ja mam dośc charyzmy i siły- krzywdy mi tym nie zrobisz a może ci ulży.
Śmieszne to- czy ty myślisz że każda zdradzona podkłada świnie mężowi?
No nie gadaj tak- bo zmnie szok chwycił.



Uważam, że najlepszym wyjściem dla wszystkich byłoby wykasowanie i tego tematu i dyskusji w boxie. I mam prawo DOMAGAĆ SIĘ - dla dobra wszystkich.


Tutaj niestety wspomnę- coś strasznie lubisz kasować- brak ci możliwości kasowania?
Ostatnio Wito pytał kto kasuje- wyszło że Pawlak.



Tyle mam do powiedzenia.
Jak ktoś poczuje się urażony, trudno - to nie mój problem.

Problem twój- ale ja nie jestem urażona- ot pogadałam sobie z tobą.
Jat natomias ty poczułaś się urażopna- to obie mamy problem- bo ja akurat to tak odbieram.
albo ja go mam- bo urazić cię nie chciałam- masz problem akurat teraz- ale to nie oznacza że mam ci nakłamać.
Bo ja nie lubię kłamania.

[ Dodano: 2007-06-13, 20:03 ]
ps
A teraz cię uspokoję- dostałam całkowity zakaz pisania- totalny.
Sama sobie go dałam.
Głowa do góry ELZD1- życie jest piękne- pamiętaj- szukaj nie przyczyny- teraz- po takim czasie szukaj wyjścia z pata w którym się znalazłaś- nieustannie to rób a zobaczysz- nigdy żałować nie będziesz.
Trzym sie ELZD1
 
     
Ola2
[Usunięty]

Wysłany: 2007-06-13, 20:10   

A mnie to już całkiem wisi i powiewa chusteczką na wietrze - usuną - nie usuną, zablokują - nie zablokują.

Muszę chyba jeszcze coś dopisać, żeby nie było jednozdaniowo i nie na temat.
Dobra są już 2 zdania, a z tym będą 3, 4, 5. I jeszcze tylko napiszę, że ostatnio zrobiło na mnie ogromne wrażenie sformułowanie forumowiczki jaki: to surrealizm jakiś.

Elunia, a Tobie życzę odzyskania równowagi psychicznej - z całego serducha.

Wolę już te swoje nocne chałtury. I tak co bym tu nie napisała, zawsze znajdzie się ktoś, kto mi post ocenzuruje, i nawet nie dlatego, że zbyt obraźliwy, ale tylko tak dla zasady, żeby pokazać, że się ma władzę (to skierowane do Kasi).

Albo ta rozmowa z Andrzejem w box-sie - bez sensu: ja piszę kocham Boga, a on trzeba kochać Boga. A wystarczyłoby, gdyby chociaż jeden jedyny raz napisał poprostu: "to super Olcia, że kochasz Boga i jest on dla Ciebie najważniejszy - tak trzymaj".

Idę robić kolację dzieciom.

Pozdrawiam wszystkich

[ Dodano: 2007-06-13, 20:39 ]
I jeszcze taka natrętna myśl krąży mi po głowie: piękna ta nasza Wieża Babel - wspaniałe dzieło, szkoda tylko, że budowniczy zaczęli gadać różnymi językami...
 
     
wito
[Usunięty]

Wysłany: 2007-06-13, 20:39   

Proszę o więcej taktu w wypowiedziach.
Naprawdę można sie spierać w inny sposób.
Droga EL jeżeli bronisz Andrzeja to powinnaś wiedzieć przed czym go bronisz.
Akurat nie masz racji.
O pokorze nie mów - proszę.
O niszczeniu też - nikt niczego nie chce zniszczyć.
Nie będę oceniał postu nałoga bo całkiem nie wie o czym jest dyskusja.
Do wszystkich - Andrzej jest takim samym człowiekiem jak my, popełnił błąd.
Myślę, że zrozumiał i wyciągnie z tego wnioski.
Jeżeli ktoś chce bronić Jego wypowiedzi to musi używać argumentów a nie robić to bezmyślnie.
Jeżeli ktoś chce polemizować z Nim niech robi to kulturalnie - więcej osiągnie.
 
     
EL.
[Usunięty]

Wysłany: 2007-06-13, 20:41   

To ja razem z Elzd proszę o wykasowanie tej oto dyskuzji z tego boxu ! Martwię sie o innych, słabszych od nas forumowiczów....zwłaszcza tych całkiem tu nowych !! Mamy przyciągać, a nie odstraszać od siebie ! Mamy wspierać a nie oceniać i sie kłócić !
PROSZĘ o wykasowanie ...niech nikt tego nie widzi !! EL.
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2007-06-14, 17:35   

wito..........."nawet głupcy i ignoranci maja swoja opowieść" więc pozwól że ja mam swoje zdanie w tej sprawie.
bajka....piszesz:wiesz co Nałóg - to forum miało służyć temu, aby móc wylać tu swe żale"
a sądziłem że ma pełnić rolę samopomocową a nie tylko miejscem wylewania żali.

zuza? a może ten tekst poddasz wnikliwej ocenie?

"Krocz spokojnie wśród zgiełku i pośpiechu, pamiętaj jaki spokój może być w ciszy.

Tak dalece jak to możliwe, nie wyrzekając się siebie, bądź w dobrych stosunkach z innymi ludźmi.

Prawdę swą głoś spokojnie i jasno, słuchając też tego, co mówią inni: nawet głupcy i ignoranci, oni też mają swą opowieść.

Jeżeli porównujesz się z innymi możesz stać się próżny lub zgorzkniały, albowiem zawsze będą lepsi i gorsi od ciebie.

Ciesz się zarówno swymi osiągnięciami jak i planami. Wykonuj z sercem swą pracę, jakkolwiek by była skromna. Jest ona trwałą wartością w zmiennych kolejach losu.

Zachowaj ostrożność w swych przedsięwzięciach - świat bowiem pełen jest oszustwa. Lecz niech ci to nie przesłania prawdziwej cnoty; wielu ludzi dąży do wzniosłych ideałów i wszędzie życie jest pełne heroizmu.

Bądź sobą, a zwłaszcza nie zwalczaj uczuć; nie bądź cyniczny wobec miłości, albowiem w obliczu wszelkiej oschłości i rozczarowań jest ona wieczna jak trawa.

Przyjmuj pogodnie to, co lata niosą, bez goryczy wyrzekając się przymiotów młodości. Rozwijaj siłę ducha, by w nagłym nieszczęściu mogła być tarczą dla ciebie. Lecz nie dręcz się tworami wyobraźni. Wiele obaw rodzi się ze znużenia i samotności.

Obok zdrowej dyscypliny bądź łagodny dla siebie. Jesteś dzieckiem wszechświata: nie mniej niż gwiazdy i drzewa masz prawo być tutaj i czy to jest dla ciebie jasne czy nie, nie wątp, że wszechświat jest taki jaki być powinien.

Tak więc bądź w pokoju z Bogiem, cokolwiek myślisz o Jego istnieniu i czymkolwiek się zajmujesz i jakiekolwiek są twe pragnienia; w zgiełku ulicznym, zamęcie życia, zachowaj pokój ze swą duszą.

Z całym swym zakłamaniem, znojem i rozwianymi marzeniami ciągle jeszcze ten świat jest piękny...

Bądź uważny, staraj się być szczęśliwy."
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group












Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy



We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy

protest1
Protest w obronie dzieci >>




Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,03 sekundy. Zapytań do SQL: 10