To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Odbudowa związku po kryzysie, zdradzie, separacji, rozwodzie - jak sobie z tym poradzić

Anonymous - 2014-07-21, 19:41

Bosa, Słonko, nie rozkminiaj tego co on wyprawia, bo się nie da. Zedrzesz tylko zdrowie a i tak nic konstruktywnego nie wymyślisz. Oni tacy są i nigdy nie dojdziemy dlaczego. Zobacz, mój mąż nie ma kontaktu z synem już 4 lata, nie wie jakie studia syn skończył, nie wie jakie kończy teraz jako uzupełniające, nie zastanawia się pewnie, że może jest już teściem, a może nawet dziadkiem? On jest za to młodym ojcem, z dwuletnim maluchem przy cycku i celebruje nowe szczęście i nową rodzinę. No i kit mu w oko, być może nigdy nawet za wiele lat nie zastanowi się i nie wspomni pierworodnego.
Co do obrączki, to kiedy odchodził, siłą zdarłam mu ją z łapy, a on mi wyjechał z tekstem... Ej przecież ja ją nosiłem nawet jak cię zdradzałem... Obśmiałam go i stwierdziłam że chwalić się nie ma czym. :evil: Powiedziałam, że przyjdzie pora i kiedyś mu ją oddam. Liczyłam, że wróci, ale nic z tego. Kiedy szłam na ostatnią sprawę rozwodową, wzięłam obrączkę, ale moją, nie jego. Kiedy mu ją po ogłoszeniu wyroku wręczyłam, on powiedział... To nie moja, a powiedziałam... Właśnie ta jest twoja. Wkładając mi tę obrączkę ślubowałeś mi miłość i wierność. Nie dotrzymałeś słowa więc ją sobie weź i zrób dziuni pierścionek zaręczynowy, przejmie mojego pecha :mrgreen:
Jego obrączkę, czyli tę na którą ja mu przysięgałam, zmniejszyłam i noszę ją jako właśnie mój dowód miłości i wierności. Pokręcona jestem, wiem, ale cóż, tak mam :lol: :lol:

Anonymous - 2014-07-21, 20:54

Wiem,że rozkminianie nic nie da, ale mi pomaga.. Myślę ,że nawet za sto lat, pamiętałabym o tym wszystkim.Przecież nawet jakieś "miłostki" z dzieciństwa się pamięta i wspomina, a co dopiero ,kiedy łączy sakramentalne małżeństwo. :-( .
Anonymous - 2014-07-21, 22:50

Cytat:
Co do obrączki, to kiedy odchodził, siłą zdarłam mu ją z łapy, a on mi wyjechał z tekstem... Ej przecież ja ją nosiłem nawet jak cię zdradzałem... Obśmiałam go i stwierdziłam że chwalić się nie ma czym. :evil: Powiedziałam, że przyjdzie pora i kiedyś mu ją oddam. Liczyłam, że wróci, ale nic z tego. Kiedy szłam na ostatnią sprawę rozwodową, wzięłam obrączkę, ale moją, nie jego. Kiedy mu ją po ogłoszeniu wyroku wręczyłam, on powiedział... To nie moja, a powiedziałam... Właśnie ta jest twoja. Wkładając mi tę obrączkę ślubowałeś mi miłość i wierność. Nie dotrzymałeś słowa więc ją sobie weź i zrób dziuni pierścionek zaręczynowy, przejmie mojego pecha :mrgreen:
Jego obrączkę, czyli tę na którą ja mu przysięgałam, zmniejszyłam i noszę ją jako właśnie mój dowód miłości i wierności. Pokręcona jestem, wiem, ale cóż, tak mam


wcale pokręcona nie jesteś ;-)

czyli on zabrał te Twoja obrączkę?

Anonymous - 2014-07-22, 08:41

Przytulam mocno, bo wiem co czujesz. Przeżywam podobną sytuację, choć rozprawy dopiero przede mną. Niech Pan użyczy Ci swojej mocy i siły!
Anonymous - 2014-07-24, 18:45

Jutro o 11 mam rozprawę o alimenty, bardzo proszę o modlitwę ,o sprawiedliwy wyrok i żeby to się już nie ciągnęło w nieskończoność
Anonymous - 2014-07-24, 18:50

Wspomnę w modlitwie
Anonymous - 2014-07-24, 21:58

Wspomnę ;-)
Anonymous - 2014-07-25, 03:20

bosa napisał/a:
bardzo proszę o modlitwę ,o sprawiedliwy wyrok

Wspomnę
Alimenciarz

Anonymous - 2014-07-31, 07:01

Dzisiaj mija rok, jak dowiedziałam się o zdradach męża, i jak się wyprowadził w ciągu kilku dni bez słowa wyjaśnienia, do dzisiaj praktycznie nie wiem dlaczego to zrobił. Dlaczego zdradzał mnie na prawo i lewo. Cały czas mam w sobie takie zranienie, poczucie krzywdy ,że nawet nie mogę spojrzeć na niego, a co dopiero zamienić jakieś słowo normalnie. Poukładałam sobie już powoli to samotne życie, już potrafię się śmiać i cieszyć, ale to zranienie jest jak tkwiący nóż w sercu. Kiedy widzę jak ta sytuacja wpływa na dzieci, kiedy widzę, jak on traktuje to wszystko normalnie, jakby taka była naturalna kolej rzeczy, że się zostawia rodzinę, i bez tego niepotrzebnego balastu prowadzi się dalsze życie... To jest straszne, ale nie ma praktycznie chwili, żebym o tym nie myślała, nie analizowała, zwłaszcza jak mam chandrę... a jednocześnie prowadzę normalne życie. Może było by mi łatwiej, gdyby on całkowicie zniknął z tego mojego życia, ale niestety, ciągle daje o sobie znać i to w taki sposób, że skutecznie moje uczucia do niego wygasają. Ja wiem ,że on do mnie już nie wróci, nawet chyba nie potrafiłabym już z nim żyć .Modlę się tylko za niego i tyle.
Anonymous - 2014-07-31, 07:16

bosa, rok w przeżywaniu straty jest "magiczną" granicą - w żałobie to właśnie ten czas, gdy zaczynamy wstawać na nogi, zaczynamy zauważać świat.
Może spoglądając w ten sposób dasz sobie radę pomóc jeszcze mocniej ?
Bo, napisałaś
bosa napisał/a:
poukładałam sobie już powoli to samotne życie, już potrafię się śmiać i cieszyć
a to już dużo, naprawdę dużo.

A zranienie (podtrzymywane przez męża jego działaniami bieżącymi, jak wnioskuję z Twojego posta) i poczucie krzywdy i pewnie niewybaczenie i mężowi i sobie, to ..... trzeba jeszcze czasu by mniej bolało. Niektórzy mają łaskę przebaczania od razu, ja potrzebowałam 2 lata, a wierzę, że innym dłużej to może zająć. Każdy ma swój czas.

Spróbowałabyś http://adonai.pl/modlitwy/?id=222 ?
Wierzę, że Tobie by ta modlitwa pomogła.
A myślałaś o krokach? Może tu, u nas w necie?

Anonymous - 2014-07-31, 07:42

GosiaH napisał/a:
Wierzę, że Tobie by ta modlitwa pomogła.


Ta modlitwa ma naprawdę niesamowitą moc. Ja do niej wróciłam już po raz trzeci. I zawsze kiedy ją odmawiam w moim sercu dzieją się naprawdę cuda.

Anonymous - 2014-07-31, 08:41

Na kroki się zapisałam, czekam cierpliwie :-> .Jeśli chodzi o wybaczenie, to ja chyba nie tyle mam problem z samym wybaczeniem, co z definicją -co jest tym przebaczeniem? Bo wydaje mi się ,że ja przebaczyłam już dawno, ja nigdy nie czułam długo jakiejś urazy, zawsze pierwsza wyciągałam rękę do zgody. Więc tak na dobra sprawę ,to niczego nie zmienia, ja nie hoduję w sobie jakiejś chęci zemsty, czy życzenia ,żeby im się stała jakaś krzywda (wiadomo komu).Po prostu siedzi we mnie straszny smutek i żal ,że tak się stało, że zostałam potraktowana jak coś ,co nie ma żadnego znaczenia. Nie wiem, czy ja dobrze myślę, czy sama sobie nie zaprzeczam w tym wypadku...
Anonymous - 2014-07-31, 10:22

bosa, mi jeszcze pomagało takie konkretne zestawienie:

Cytat:
"wybaczyć" nie oznacza:
zapomnieć
zrozumieć
usprawiedliwić
udawać, że nic się nie stało
zbagatelizować krzywdę
znów zaufać
zaprzyjaźnić się
być blisko z osobą, która nas skrzywdziła
zrobić niezasłużony prezent sprawcy krzywdy
zrezygnować ze sprawiedliwej kary
zrezygnować z obrony przed ponownymi krzywdami


"wybaczyć" oznacza:
zrezygnować z pielęgnowania urazy
zrezygnować z zemsty (w tym karania samego siebie)
zrezygnować z "drewnianej nogi"
pogodzić się z tym, że nie będzie rekompensaty za doznane krzywdy
pogodzić się z tym miejscem w życiu, w którym jest się teraz


to stąd:
http://www.psychologia.ne...l.php?level=363
(Mirka niedawno linkowała)

Anonymous - 2014-08-10, 11:36

Mąż wziął dziecko z przedszkola w piątek,nie mam z nim kontaktu, wyłączył telefon, nie wiem nawet gdzie jest moje dziecko. Byłam na policji, nie ma nikogo pod tym adresem ,gdzie rzekomo maja przebywać. Mąz złożył wniosek o podział majątku, ja nie mam za co go spłacic, ani kupić mieszkania,za połowę tego ,jeslibyśmy je sprzedali. Sytuacja staje się dla mnie coraz bardziej patowa. Proszę pomódlcie się za mnie, abym nie stała się wrakiem człowieka..


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group