To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Odbudowa związku po kryzysie, zdradzie, separacji, rozwodzie - pokój serca

Anonymous - 2013-03-08, 12:35
Temat postu: pokój serca
Witajcie!!!

Postanowiłam opisać od nowa moją historię drogi do zbawienia :->

Dziękuję za wszystkie słowa krytyki. Chyba mi to bardzo pomogło, choć potwornie bolało....

We wrześniu będziemy świętowali 5 rocznicę ślubu :mrgreen:

Ponad 7 miesięcy temu tuż przed urodzeniem naszej pierworodnej córki zawalił mi się świat.

Mąż mi wyznał, że od około roku mnie zdradzał....

Było bardzo ciężko...

Dziś wiem, że nieprzypadkowo Bóg postawił nas sobie na drodze. Wierzę, że moja relacja z Bogiem miała przyciągnąć mojego męża do Boga.

Wczoraj obejrzeliśmy wspólnie "Ognioodpornych". M podziękował mi za film i zapytał czy się razem zestarzejemy? :lol:

Przez ostatnie 7 miesięcy w moim życiu nastąpiło mnóstwo cudów. Począwszy od mojego serca, które tak mocno zapragnęło Boga jak nigdy dotąd, a skończywszy na moim mężu, który sam juz wie, że skoro niedziela to i do kościoła trzeba iść. Sam z siebie zaczął się modlić, chodzić do spowiedzi (oczywiście z Bożą pomocą, ale ja mu już nie gderałam co powinien, sam zrozumiał).

W ogóle go nie poznaję....

Jeśli oglądaliście "Ognioodpornych" to wiecie co znaczyła łódź dla tego mężczyzny. To samo znaczył motocykl dla mojego M (sprzedał go).

Mogłabym jeszcze bardzo długo opisywać co się zmieniło w naszym życiu...

Wiem, że jeszcze dużo pracy przede mną, ale już się nie boję. Jestem pewna jak nigdy, że pokonamy wszelkie trudności, bo jest z nami Jezus i Maryja moja ukochana Matka.

Jedno jest pewne teraz idziemy we właściwym kierunku RAZEM i to wszystko dzięki Bogu, który tak bardzo nas ukochał.

Chwała mu za to!!!!!!!!!

Jezus żyje!!!! w nas!!!! w naszym domu!!!!!!!! w naszym małżeństwie!!!!

Tak na prawdę dopiero teraz zaprosiliśmy Go do środka wcześniej stał przed drzwiami i czekał na nas....

Jezu wybacz, że tak o Tobie zapomnieliśmy.....

Niech moja historia będzie nadzieją dla tych, którzy przeżywają trudności i nie mają nadziei.

Uwierzcie wszystko trzeba oddać Bogu, On jest najlepszym lekarstwem i zaufać mu!

Tylko z Bogiem wszystko można naprawić

Mirakulum, Ela Katalotka72, Róża, Nałóg dziękuję Wam. Pisaliście takie ważne rzeczy, a ja tego nie widziałam. Dostrzegałam same negatywy. Wiem, że to szatan uderzył po raz kolejny w moje słabe punty, on najlepiej wie czym zranić człowieka i pokazać, że nie warto starać się.
Już wiem, że modlitwa uleczy mnie ze wszystkich mych bolączek ;-)

Z Bogiem

Anonymous - 2013-03-08, 13:39
Temat postu: Re: pokój serca
niezapominajka8 napisał/a:

Uwierzcie wszystko trzeba oddać Bogu, On jest najlepszym lekarstwem i zaufać mu!


Może to złośliwe, ale działać też trzeba, prawda?
niekoniecznie wydzwaniać do tej/tego trzeciego, ale mężem/żoną trzeba wstrząsnąć.

Anonymous - 2013-03-08, 17:46

grzegorzu życzę Ci dużo pokoju w sercu
Anonymous - 2013-03-08, 19:23

Ja Tobie też życzę spokoju duszy i szcześcia w rodzinie
Anonymous - 2013-03-21, 18:16

Pewnie to co napiszę zostanie uznane za złośliwie.

Czytałem piersze posty niezapominajki i jakoś inaczej one brzmiały.
Nie było nic o pokoju serca i spokoju ale pełno w nich złości i jadu, zwalania winy za zdradę na kochankę, oczyszczanie mężą, nieścisłości co do ciąży tej kobiety, była w ciąży, potem pisanie, że a może jednak nie była, potem że mąż kochanki ciążę potwierdził a to porządny człowiek, ale mimo to może jednak ona nie była w tej ciąży ( to pewnie okoliczność łagodząca dla zdradzającego)...

Takie życzenia a nie fakty wynikające z tego co sama autorka pisała.
Bo sama napisała, że mąż kochanki z nia nie sypiał ( małżeństwo układ) a potwierdził jej ciążę, a potem jeszcze dodała, że kochanka kłamała w rozmowie i jej mąż o zdradzie nic nie wiedział.
To niby jakim cudem nie wiedział o zdradzie a o ciąży wiedział ???
Bez sensu to.

No i opowieść o usuniętym dziecku które mimo, że mąż niezapominajki jeżdził z kochanką
usuwać nie obciąża jego sumienia.
Dla mnie sam pomysł i pragnienie usunięcia jest grzechem, a fakt usunięcia dziecka kochanki by ich małżeństwo znów "zakwitło" jest wręcz ..... :(

Chyba jednak naprawdę jak napisał Grzegorz trzeba tym mężem dobrze wstrząsnąć skoro
trzeba go i postraszyć i prawnikami i pojechać do kochanki do pracy by jej i jemu pokazać swą złość.
Może dlatego ten mąż się zmienił, choć tu akurat trudno uwierzyć w trwałą zmianę.
Chyba z powodu tego braku logiki posty niezapominajki są usunięte.
Zostały jednak komentarze tych którzy je przeczytali.
A oni jednak skomentowali to co najważniejsze w tym - najsmutniejszy los tego usuniętego dziecka.

I to że jego śmierć najwidoczniej nie obciąża niczyjego sumienia.
Ani męża ani kochanki.
Oczywiście niezapominajka nie pisała czy kochanka wykonała aborcję czy poroniła ale pisała, że razem jeżdzili by go usunąć ale tego nie zrobili... i jeśli kochanka powiadomiła ją o ciąży to chyba jednak kochanka nie chciała dziecka usuwać.
Tak jak i chciała by mąż niezapominajki uczestniczył w jego wychowaniu.
Tu akurat muszę się zgodzić z niezapominajką i uważam, że to nie jest dobbry pomysł.
Wychowanie wspólne w tej sytuacji może uczynić więcej złego niż dobrego.


Ale może jednak mąż jest trochę odpowiedzialny za to dziecko?
To, że dziecko spłodził chyba obligatoryjnie rodzi odpowiedzialność za nie.
Nawet jeśli to dziecko nie ze związku małżeńskiego to są inne drogi rozwiązania - NIE ABORCJA.
Nawet jeśli go nie chciał, mógł ( a nawet powinien ze względów prawnych) zainteresować się tą ciążą, płacić na jego utrzymanie dziecka.
Tak ale teraz i nie ma dziecka i nie ma problemów.
Można odetchnąć z ulgą.
Ech, samo życie.
Ja jednak nigdy nie powiem, że aborcja jest dobrym pomysłem by ułatwić komuś dalsze życie bez bagażu.
Nawet myśl o aborcji jest grzechem.

Anonymous - 2013-03-21, 19:05

przemekfrank napisał/a:
Pewnie to co napiszę zostanie uznane za złośliwie.

Czytałem piersze posty niezapominajki i jakoś inaczej one brzmiały.


Całe forum jest dowodem na to, że ludzie się zmieniają. Często na lepsze. Jeśli tak jest w przypadku niezapominajki, to należy się tylko cieszyć.

Jeśli chodzi o wywód o aborcji. Z tego co zrozumiałam z poprzednich postów niezapominajki - wywnioskowałam, że tamta kobieta mogła kłamać w temacie ciąży. I osobiście - nie znając faktów - wolę zakładać, że ktoś skłamał chcąc zranić, niż wywalać stosy kamieni na grzesznika, który może jednak grzechu aborcji nie ma na sumieniu.

Pogody Ducha!

Anonymous - 2013-03-21, 19:59

Nirwanna

Ale ja naprawdę nie rzucam kamieniami w grzesznika.

Tylko stwierdzam, że niezapominajka trochę kreuje swoją rzeczywistość.
Opisywanie tej historii sprzecznie lub zgoła całkiem od nowa, usuwanie tego co napisała tylko tego dowodzi.
Czasem chcemy wierzyć w najbardziej sprzyjający dla nas bieg wydarzeń a nie w to co jest.
I wolimy zakładać, że ktoś inny jest bardziej winien, ktoś inny okłamał - tak jest łatwiej, oczywiście.
Tyle, że takie nastwienie nic właściwie nie daje.
I opisywanie, że ktoś jest tak bardzo zły nie poprawia naszego wizerunku.
Tak jak i to że jeśli nam wyrządzono krzywdę to nas usprawiedliwia do wyładowania się na kochance w pracy, liczeniu jej dni płodnych lub innych zgoła czynach.

Co do tematu aborcji to jasna sprawa kochanka mogła skłamać.
Ale po co? Z z zemsty? Oczywiście, że to możliwe ale to podobno kobieta starsza,po chorobie nowotworowej.
Ja z postów i tego w jaki sposób zostały napisane odniosłem inne wrażenie niż ty.
Mnie przekonuje świadectwo męża kochanki który tą ciążę potwierdził autorce.
Nie znamy oczywiście wszystkich faktów ale po co mąż kochanki miałby potwierdzać tą ciążę nie mogę sobie wyobrazić.
Jestem mężem, zdradzonym i nie umiem sobie wyobrazić w jakich okolicznościach mógłbym potwierdzić ciąże mojej żony, żonie jej kochanka.
Mężczyżni nie bawią się w takie zagrywki.


Ja zresztą nie ukrywam, że dla mnie temat tej ciązy,jest najbardziej bulwersujący ( są tu i powody osobiste niestety).
Nie uważasz, że samo planowanie usunięcia dziecka jest już ciężkim grzechem, wycieczki w tym celu?
A gdzie odpowiedzialność za własne czyny w tym.
Dla mnie jest to najbardziej smutne.

Anonymous - 2013-03-21, 20:49

przemekfrank napisał/a:
Ale ja naprawdę nie rzucam kamieniami w grzesznika

Ja odbieram Twoje słowa jako rzucanie.
przemekfrank napisał/a:
Nie uważasz, że samo planowanie usunięcia dziecka jest już ciężkim grzechem, wycieczki w tym celu?

Jest to zło, ale w tym przypadku nie gdybam i nie oceniam konkretnych osób, bo nie wiem jak było. Zwłaszcza że tych osób nie ma na forum i nie ma jak zweryfikować. Sugeruję to samo.
przemekfrank napisał/a:
temat tej ciązy,jest najbardziej bulwersujący ( są tu i powody osobiste niestety).

Psychologia nazywa to mechanizmem przeniesienia lub projekcji. Warto wiedzieć, czemu tak reaguję na to konkretne zdarzenie. I co mogę z tym zrobić, bo ten mechanizm często daje reakcję nieadekwatną do dziejącej się rzeczywistości.
Pogody Ducha!

Anonymous - 2013-03-21, 21:33

Nirwanna

"Ja odbieram Twoje słowa jako rzucanie" - chyba to też i twoja ocena mnie i moich słów

Jednak każdy ma prawo do subiektywnych opinii oczywiście.
Jeśli tak odbierasz moje słowa to trudno. Nie to było moim konkretnym celem co wydaje mi się dość obrazowo wytłumaczyłem.

Nadal pozostanę przy swoim, że aborcja jest grzechem niewybaczalnym (ekskomunika) i sama myśl o niej, planowanie jest grzechem ogromnym.
A w pierwszych postach jak pewnie pamiętasz jakei napisała niezapominajka o tej ciązy, czy była, usunięciu lub nie, złości i obwinianiu wszystkich a nie męża, złości na kochankę było dość sporo i na podstawie tego i w jaki sposób zostało opisane wyrobiłem sobie moje zdanie. Patrząc po komentarzach innych nie tylko ja takie odniosłem wrażenie. Nie bronię się, tylko wyjaśniam Ci me wnoski.


A co do tego jak reaguję na usuwaniecie ciązy to doskonale wiem czemu tak mnie to dotyka.
Ale nie będę o tym pisał bo to dla mnie trudny temat.
Jeśli chodzi o termin projekcji i podłoże psychologiczne to dość dużo o tym wiem ( mój brat
jest terapeutą i sporo o tym rozmawiamy) i z moim problemem muszę się sam uporać.
Naprawdę sporo wiem o mechaniżmie zdrady i o sposobie radzenia sobie ze zdradą.
I na pewno nie jest to bagatelizowanie problemów i uwierzenie w to co chce się uwierzyć.
To zbyt duże uproszczenie jednak.

Oczywiście to, że sporo wiem o tym nie oznacza, że umiem przenieść to w praktyce do swojego małżeństwa.
A może dla mnie jeszcze za wcześnie na to.
Pozdrawiam

Anonymous - 2013-03-22, 17:59

przemekfrank w co ty wierzysz?????

posty usunęłam, bo rzeczywiście nie było w nich nic wartościowego. cała beznadziejna sytuacja, w której już sama nie wiedziałam co jest prawdą, a co nie.....

tak masz rację siałam jadem, złością i samymi najgorszymi emocjami, ale jak zaczęłam na to patrzeć waszymi oczami zauważyłam, że mój mąż się zmienia i mam przestać wracać do przeszłości. ważne jest tu i teraz. ważna jest przyszłość....

a kto jest bez grzechu niech pierwszy rzuci.....

mam wrażenie, że mi zazdrościsz, że mój mąż zmienił się....

czemu Cię to dziwi????????

i nie zabawiaj się w Pana Boga, Bo to On nas rozgrzesza.... tylko On zna nasze serca.....

Przemku z całego serca życzę Ci tego pokoju, który ja uzyskuję. życzę każdemu, aby jego współmałżonek ocknął się i powiedział STOP grzechom....

Z Bogiem

Anonymous - 2013-03-22, 20:58

Niezapominajko

A dlaczego myślisz, że Ci zazdroszczę "zmiany" męża?
Jak najdalszy jestem od uczucia zazdrości.
Jeśli ta " zmiana" jest NAPRAWDĘ prawdziwa to gratuluje Ci.

Po prostu czytając twoje posty (sposób ich napisania ma tu duże znaczenie) nie sposób wyrobić sobie jakiejś opinii.
I złość i jad z jakim piszesz to nic wobec twojej postawy - kochanka była zła, starsza i brzydka a ja jestem piękna, mądra i inteligentna.
Ja mam prawo do napadów złości i oceniania ludzi bo ja zostałam skrzywdzona.
Oczywiście, że jesteś skrzywdzona (nikt temu nie zaprzecza) ale nie każdy tak reaguje na krzywdę jak ty, nie każdy wpada w szał i jeżdzi do kochanki i liczy jej dni płodne i niektóre osoby mogą negatywnie odbierać sposób w jaki to opisujesz.
Chyba to normalne, że czytając takie historie w jakiś sposób odnosimy sie do ludzi tam opisanych.
I nie mam na myśli oceny tej osoby.
Wyrażenie swojego zdania to nie kamienowanie to po prostu rozmowa dorosłych ludzi.


A czemu mnie dziwi ta zmiana pytasz?
Widzisz ja wierzę, że człowiek się może zmienić.
Ale taka zmiana prawdziwa jest nieczęsta (statystyka) i naprawdę wymaga skruchy, żalu zdradzającegi i czasu i prawdziwej walki ze sobą tej osoby.
Nie mówię o żalu i złośc, że zdrada się wykryła ale żalu, że zdrada zaistniała.
To nie jest kwestia 2-3 miesięcy, pół roku żeby stwierdzić, że druga osoba zmieniła się o 380 stopni.
Sama zdrada trwała dłużej niż okres zmiany???
Równie dobrze może to być gra tej osoby ( a zdradzacz to naprawdę świetny aktor).
Osoba która zdradza ryzykuje wszystko dla zdrady. Gdy zdrada się wykryje to automatycznie broni swojego terytorium i zawsze będzie chciał ocalić jak najwięcej dla siebie. Strach przed napiętnowaniem otoczenia, rozwodem, stratą wszystkiego to potężny czynnik do takiej walki o wszystko właściwie.
Z rozwodem zdradzający traci wszystko, dom, rodzinę, dzieci, stabilizację i dobrą opinię a więc wszystko co ważne. Tak więc oczywiste, że będzie o to walczył wszelkimi sposobami.
Przecież gdy nas zdradzał też wymyślał najbardziej wiarygodne kłamstwa by być z kochanką/kiem i mówił je nam prosto w oczy ( a my zwykle wierzyliśmy).
Sama odpowiedz czy wierzyłaś mu wtedy gdy kłamał ?
Nie mówię, że tak jest w 100% ale mam dostęp do bardzo dobrego żródła badań psychologicznych ( brat terapeuta rodzinny) i takich walczących o wszystko ( a nie prawdziwie żałujących) jest około 82% ( mówię o zdradzających którzy prowadzili podwójne życie i mieli długofalowe związki pozamałżeńskie).
W przypadku zdrady pojedyńczej statystyka jest zupełnie inna ale tu aspekt zdrady dotyczy tylko sfery fizycznej a nie emocjonalnej. Jednak zwiazki długotrwałe dotyczą bardziej zdrady emocjonalnej a w drugiej kolejniści fizycznej. Nie ma się co oszukiwać to już są wiezi emocjonalne które budują kochankowie.
Nie są to jeszcze materiały publikowane i oczywiście anonimowe ale naprawdę wiele można z nich wywnioskować.
To tylko statystyka oczywiście ale trochę do mnie przemawia.
Powtarzam nie koniecznie jest tak u Ciebie ale...
Sama musisz ocenić do czego jest zdolna taka zdradzająca osoba -twój mąż, do rocznego romansu, kłamstw, oszustw, ryzykowania rodziny, żony, nienarodzonego dziecka, podeptania związku małżeńskiego i własnej wiary, dzielenia życia ( zdrada emocjonalna ) na 3, a nawet do myślenia o aborcji własnego dziecka...
Trochę to mówi o skali wartości człowieka.


Masz bardzo autorytatywne sądy niezapominajko. Było tak, teraz jest tak...
Kochanka była zła. Ty jesteś dobra. Ona brzydka, ty ładna. Ona stara ty młoda ( czemu zatem romans trwał rok skoro to taka osoba bez niczego ciekawego, ładnego???).
Kochanka kłamała a twój mąż mówił prawdę. Ona ciągle zdradzała a twój mąż
już nie i on się zmienił o 360 stopni a ona pewnie ciągle to robi.
Pewnie też dostała niezłą lekcję po romansie zakończonym ciążą i aborcją.
Takie czarne i białe to tylko dla ciebie.
A w życiu różnie bywa i niestety nie zawsze ktoś jest tylko zły a ktoś całkowicie dobry.
No i co do tej zmiany to naprawdę nie jest ona taka oczywista.
To za krótki okres czasu by to stwierdzić.
A może jednak adwokaci, intercyza to niezły sposób by wstrząsnąc mężem.
Tyle czy taka zmiana jest pozorna czy prawdziwa i trwała.........

Oczywiście możesz zarzucić mi sceptycyzm i cynizm ( nie jestem cynikiem) ale mam już 18 lat
małżeństwa za sobą, dwukrotną zdradę żony, jej kilkakrotne kontakty z kochankiem po wykryciu zdrady i sporo jej udanych prób okazania mi żalu, zapewnień że to już się nigdy nie wydarzy, rozmów i zapewniania że jesteśmy najważniejsi a nawet podziale majątku czy gróżb i
straszeniem rozwodem a potem kolejnych spotkań z kochankiem i moich rozczarowań.
Może po prostu popatrz na to z dystansem i poczekaj dłuższy okres aż będziesz całkowicie pewna zmiany.
Życzę ci prawdziwej zmiany męża.
Pozdrawiam

Anonymous - 2013-03-22, 22:44

Przemkuf większość zdradzonych bierze za dobrą monetę wyjaśnienia, wszelkie deklaracje zdradzających, chce jak najszybciej zapomnieć, często zamieść pod dywan, trupy powkładać do szaf i znów się bawić w cudowne rodziny.
Owszem, zdradzający jako mistrzowie wszelkich pozorów często odbijają piłeczkę i urządzają zdradzonym taki spektakl, zresztą ku ich uciesze. Zdradzeni sami siebie oszukują, że oto tym razem, to już prawda najprawdziwsza, często potwierdzana spowiedzią dla uczynienia swojej zmiany bardziej wiarygodną , sakramentem, udziałem w rekolekcjach itd. Wszelkie chwyty dozwolone, byleby kreacja zdradzającego okazała się przemawiać swoim realizmem.
Ktoś sprzedaje złudzenie po to by kupić je mógł ktoś. Odwieczny spektakl.
Zdradzony podchodzi zazwyczaj do naprawy związku po zdradzie życzeniowo, rzadko ma to cokolwiek wspólnego z realną oceną zdradzającego małżonka, jego czynów.
W większości zdradzeni przekładają całą winę na kochanki lub kochanków, zapominając o udziale swoich małżonków. Tutaj widać jak dalece ich oceny sytuacji są nierealne.
Oczywiście zdarzają się zawrócenia zdradzaczy z takiej drogi, spektakularne poprawy, wielki żal ale nie u tych, którzy trwali w równoległych związkach długo, lub u recydywistów.
Takie postawy mają przyczynę w konstrukcji psychicznej, charakterze, niskim poziomie wrażliwości, egoiźmie, nawet braku empatii, skłonności do trwania w kłamstwie, pokrywającym wszelkie niegodziwości wyrządzone bliskim.
Takie gierki na dłuższą metę są nie do wykonania dla normalnie funkcjonującego człowieka.
Masz rację, tylko czas może pokazać czy zmiana jest trwała i czy zdradzający zmienił się prawdziwie, czy tylko ubrał inną szatę by ponownie wprowadzić w bład małżonka. Trzeba pamiętać, że to mistrzowie manipulacji.

Anonymous - 2013-03-22, 23:51

Kenya

""większość zdradzonych bierze za dobrą monetę wyjaśnienia, wszelkie deklaracje zdradzających, chce jak najszybciej zapomnieć, często zamieść pod dywan, trupy powkładać do szaf i znów się bawić w cudowne rodziny.
Owszem, zdradzający jako mistrzowie wszelkich pozorów często odbijają piłeczkę i urządzają zdradzonym taki spektakl, zresztą ku ich uciesze. Zdradzeni sami siebie oszukują, że oto tym razem, to już prawda najprawdziwsza, często potwierdzana spowiedzią dla uczynienia swojej zmiany bardziej wiarygodną , sakramentem, udziałem w rekolekcjach itd. Wszelkie chwyty dozwolone, byleby kreacja zdradzającego okazała się przemawiać swoim realizmem.
Ktoś sprzedaje złudzenie po to by kupić je mógł ktoś. Odwieczny spektakl.
Zdradzony podchodzi zazwyczaj do naprawy związku po zdradzie życzeniowo, rzadko ma to cokolwiek wspólnego z realną oceną zdradzającego małżonka, jego czynów ""



Piszesz dokładnie to co myśle !!!!!!!!!!!


A najsmutniejsze jest chyba to, że osoba zdradzana jest tak bardzo uzależniona od
zdradzającego, że uwierzy we wszystko co jej powie.
Byle to było w ładnej formie, byle ich tylko zapewniono, że to był bład zdradzającego, epizod nic nie znaczący, że tylko ich prawdziwie kochają i są wielką miłością ich życia a tamto wszystko co było to nieważne, ważne tylko co jest teraz.......
Mimo że, poznają fakty dotyczące zdrady, poznają prawdziwy charakter i moralnośc zdradzającego.
Od takiego rozumowania po prostu opadają mi ręce.

Jak osoba która była długotrwale zdradzana, jej współmałżonek prowadził podwójne życie może wierzyć, że to nic dla niego nie znaczyło ???
To po co to robił dla zabawy?
I co, to był tylko błąd a teraz na nowo poznał jak wspaniałą ma żonę/męza i znów się zakochał?
To standartowa mowa zdradzacza.
Zdradzający chce w to uwierzyć. I mimo, że wszyscy wkoło widzą co innego on i tak uwierzy zdradzającemu. Nie przyjmie do wiadomośći, że jest inaczej i może się mylić.

Zdrady długotrwałe przecież rodzą więzi emocjonalne o wiele silniejsze niż sex.
Początkiem zdrady jest fascynacja drugą osobą, nienasycenie fizyczne ale też i ciągły niedosyt tej osoby, jej bliskości i długich rozmów z nią, spędzanie czasu i uczucie tęsknoty za obiektem marzeń zdradzającego...
Jeśli zdrada nie skończy się po tym etapie ( u mężczyzny przeciętnie 2 mi do 3 miesięcy, u kobiet nawet 6,7 miesięcy) to nie ma się co łudzić przeradza się w pewnego rodzaju związek a tego już lekceważyć nie można.
Zdradzający ryzykuje dla romansu i kochanka WSZYSTKO !
Nie oszukujmy się ma gdzieś uczucia współmałżonka, dzieci, rodziny, to zdrada nim wtedy rządzi.

Dlatego tak sceptycznie podchodzę do prawdziwej zmiany zdradzającego, zwłaszcza kogoś
kto miał wielomiesięczny romans i na co dzień przyzwyczaił się do kłamstwa nawet w najprostszych codziennych sprawach.
To wieczne kręcenie, kłamstwa, wykręty byle tylko więcej czasu spędzić z kochankiem, by z nim porozmawiać jak tylko się wyjdzie z domu...
Dla takich ludzi kłamstwo to już druga natura.

A osoba która była zdradzana i widziała i wie ( zna szczegóły zdrady, często widziała korespondencje romansowej pary) już do czego zdolny jest zdradzający i miała niezła próbę jego talentów aktorskich daje się znów złapać na te sztuczki....
Bagatelizuje zdradę, przenosi winę za zdradę na kochanka/kę a oczyszcza męża.
Bo przecież on się zmienił, przecież do kościoła chodzi i do spowiedzi i w domu siedzi i z dziećmi się bawi .......
No i teraz jest tak cudownie przecież....

"Oczywiście zdarzają się zawrócenia zdradzaczy z takiej drogi, spektakularne poprawy, wielki żal ale nie u tych, którzy trwali w równoległych związkach długo, lub u recydywistów.
Takie postawy mają przyczynę w konstrukcji psychicznej, charakterze, niskim poziomie wrażliwości, egoiźmie, nawet braku empatii, skłonności do trwania w kłamstwie, pokrywającym
wszelkie niegodziwości wyrządzone bliskim"

Dokładnie.
Oczywiście, że zdarzają się nawrócenia zdradzaczy ale im dłuższy okres zdrady i bardziej pefidna zdrada tym mniejsze prawdopodobieństwo, że zmiana jest prawdziwa a tym większe, że jest to właśnie zmiana udawana. Udawana na wielką skalę, bo wtedy bardziej wiarygodna przecież. Wolna amerykanka - wszystkie chwyty dozwolone.

Tylko czas może to pokazać czy zmiana jest prawdziwa.

Anonymous - 2013-03-23, 11:31

dokładanie czas wszystko pokaże...

już nie jest tak jak było. już go nie wyręczam i wielu innych rzeczy nie robię, które kiedyś robiłam. nie tylko on się zmienił, ale i ja i to bardzo. postawiłam bardzo wielu ultimatów...

uwierz mi, nie jest mi łatwo. codziennie ciężka praca nad sobą i tym co ja sobie obiecałam, a bardzo dużo obiecałam....

Przemku uważasz, że ja jestem naiwna?
dokładnie pamiętam co wybaczyłam.
Musiałbyś poznać dużo więcej szczegółów, żeby zrozumieć co tak na prawdę wydarzyło się w naszym życiu.
to co się wydarzyło owszem nie musiało kończyć się romansem, bo ja też czułam się niekochana i przeciążona obowiązkami, ale jakoś w ręce kochanka nie poleciałam i tego nie zrozumie nigdy

poza tym czy potrafisz się odciąć od tego co wcześniej pisałam? chyba nie, bo ciągle wracasz

powiedz co w takim razie powinnam robić :?:

zlikwidować konto i wrócić za rok i opowiedzieć jak wygląda moje życie????

mam przez następny rok, dwa, trzy, pięć, dziesięć itd. chodzić z posępną miną i śledzić męża, każdy jego ruch....

jak będzie chciał mnie ponownie zdradzić to to zrobi i koniec. nie mam na to wpływu. nie zamierzam go pilnować

chcę się cieszyć tym co mam teraz i korzystać z tego. tylko z tego co piszesz, nie powinnam się niczym cieszyć zwłaszcza chwilową wg. Ciebie zmianą męża....
więc jaką masz radę dla mnie co powinnam wg Ciebie?



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group