To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Odbudowa związku po kryzysie, zdradzie, separacji, rozwodzie - Życie po zdracie emocjonalnej

Anonymous - 2014-12-12, 13:32

tpi7 napisał/a:
By chciala mi uwierzyc, ze chce sie nawrocic, zaczac swoja indywidualna terapie i poswiecic sie rodzinie i jej - tym samym stajac sie prawdziwym mezem i ojcem. ...

Bym mogl zajac sie tez swoim zyciem, ktorego nie mam i czuje sie jak roslinka wegetujaca ponad 2 lata. Pomozcie tak tez po ludzku.

To ja nie będę głaskać po głowie - napisz co faktycznie zrobiłeś przez te prawie dwa lata, odkąd jesteś na forum? Rad dostałeś dużo, czy skorzystałeś z którejkolwiek ?
Spotkania Sycharu, terapia, 12 Kroków, rekolekcje ?

Czy poza pisaniem, że chcesz coś zrobić, zrobiłeś którąkolwiek z tych rzeczy?
Tu trzeba przejść od chcenia do działania. Metanoia.


Polecam przesłuchać rozważania o. Andrzeja Hołowatego - szczególnie czwarty link z rekolekcji "Wszystko co dojrzałe pragnie umrzeć" z marca 2008r.

"Czy chcesz wyzdrowieć?"
http://www.jamna.dominika...rekolekcje.html

Anonymous - 2014-12-12, 14:31

tpi7,
poniżej cytuję wybrane fragmenty Twoich wypowiedzi.
Przyjrzyj się im. Diagnoza nasuwa się sama, myślę, że nawet laikom.
To wręcz wstrząsające jak bardzo jesteś ZALEŻNY od żony oraz trwania w roli ofiary.


Cytat:
Jak mam to zaczac? Skoro niemal 95 % mysli to tematyka zony i malzenstwa.

To juz jakas obsesja.

Ja obecnie nie zyje. To tylko fizyczny byt!!!

Zona jest dla mnie wszystkim.

Nie mam przyjaciol, wielu znajomych,

rodzina mnie niezbyt interesuje po zona byla najwazniejsza.


Wiem, że w takim stanie jakim jesteś niewiele do Ciebie dotrze i to jest smutne....
Zbudowałeś sobie nie skorupę, lecz pancerz, spod którego czasem ukradkiem się wychylasz i nawołujesz: żono, żono, ratuj mnie, bez Ciebie jestem nikim!
Ona takiego Ciebie widzi - bo taki obraz siebie samego budujesz i niestety sam w niego uwierzyłeś.

Cytat:
Jestem gotow wiele jeszcze wycierpiec.


Jak wiele jeszcze? Czy to nie oświadczenie przypadkiem? Tak właśnie ugruntowuje się rola ofiary, która tworzy Twoją tożsamość. Kim byś był bez Twojej tożsamości?

Cytat:
Traktuje ten kryzys, ktorego wywolalismy jako moj krzyz.


Oczywiście! Nikt Ci nie zabierze tego krzyża oraz "PRAWA" do bycia ofiarą., tym bardziej że trzymasz się go kurczowo.
Przecież to Ty finalnie decydujesz jaka jest Twoja postawa wobec życiowych trudności, które tak czy owak WSZYSTKICH dotykają.
Dlaczego jedni się podnoszą podczas gdy inni na kolanach wiodą swoje życie - oto jest pytanie.

Anonymous - 2014-12-12, 15:11

kenya napisał/a:
Jestem gotow wiele jeszcze wycierpiec.


Jak wiele jeszcze? Czy to nie oświadczenie przypadkiem? Tak właśnie ugruntowuje się rola ofiary, która tworzy Twoją tożsamość. Kim byś był bez Twojej tożsamości?


Tpi
Nie obraź się, ale jest w tym taki trochę narcystyczny (albo egocentryczny mówiąc inaczej) masochizm. Wiele osób tak ma, ale u Ciebie to za długo trwa.
Czy myślisz że wymusisz na żonie aby się ulitowała nad biednym mężem?
Nawet jeśli się ulituje to zrobi to z listośc, a przecież nie o to chodzi w zwiazku.
Piszesz, że nie masz przyjaciół, zatem rusz się i zadbaj o znajomości.
O kogoś z kim można na piwo iść, czy pojechac na jakiś weekendowy wypad

Anonymous - 2014-12-12, 20:44

Tpi dzieki że jestes. Wlasnie uswiadomiles mi jaki szczesliwy jestem i jak bardzo powinienem dziekowac że udalo sie nie byc tam gdzie ty..
Chlopie , patrzac na daty wdepnelismy na forum w tym samym czasie. Ja sie pytam co ty tam jeszcze robisz???? Racje maja dziewuchy wczesniej, coś ty chlopie z sobą albo z siebie zrobil???
Rady ci żadnej nie dam , bo nie znam dobrej. Ale sadze że wiecej robic , równoczesnie sie modlac, a nie przebierac paciorki i zerkac kiedy zona wróci? Ani Pan bóg nie maszynka do spelniania naszych zyczen, ani my bezwolne trybiki które wykonuja Boska wole bez naszej ingerencji..
Mnostwo bledow popelnilem trakcie tych dwoch lat.
Ale nie zaluje że: znalazlem te forum, że przyznalem sie do tego co zlego z mojej strony, ze chcialem a nie umialem uratowac swojego malzenstwa sam z zona, ze ona polazla w pip, ze ja wywalilem z chaty, ze opralem dupka, ze targalem syna po rekolekcjach katowalem filmami i po pawlakowemu tlumaczylem ze ma nienawidziec dupka, ze dwa razy w miesiacu mowilem ze mi odbilo z jakims sycharem i musze sobie znaleźc jakas laseczke, a potem znowu klekalem i wstawalem, że wszystkie swieta od dwuch lat choc mialy byc tylko ja i syn albo u rodzicow, szykowalem jak na 8 osob( i zona tez sie napataczala) ,ze Pan Bog w miedzy czasie postawil na mojej drodze wiele kobiet ,serio wiele wartosciowych i takich że wrrrrrrrrr konie by sie chcialo krasc gdyby nie te rozance w palce wplecione. :-/
Zapytam sam siebie po co mi zona? Nie wiem chyba po to zeby dziecko wychowala, a po co ja jej? zeby kase wyslac i sie pomodlic. Az tak bardzo nie jest czlowiek czlowiekowi potrzebny zeby sie tak katowacc
Wiesz czego żaluje w tej chwili??? Tego że nie jestes teraz zemna, ze z wlasnej`winy grzebiesz tam gdzie dawno nie powinno cie byc..
Straciles 2 lata, ale mlody ma zawsze prze...... teraz do roboty facet! :-)
Bedzie dobrze, Choc moje najbardziej irytujace zone powiedzenie to " jakos to Bedzie"

Anonymous - 2014-12-12, 21:44

Lawendowa napisał/a:
"Czy chcesz wyzdrowieć?"
http://www.jamna.dominika...rekolekcje.html

Lawendowa czy możesz dać jeszcze raz ten link w tej formie nie działa, a szkoda jesli dobry materiał podrzuć jeszcze raz.

Anonymous - 2014-12-12, 21:57

kinga2 napisał/a:
Lawendowa napisał/a:
"Czy chcesz wyzdrowieć?"
http://www.jamna.dominika...rekolekcje.html

Lawendowa czy możesz dać jeszcze raz ten link w tej formie nie działa, a szkoda jesli dobry materiał podrzuć jeszcze raz.

Poprawiłam. Dość słabo są opisane, a szkoda bo są bardzo fajne. Ja mam je na płycie i lubię do nich wracać.

Anonymous - 2014-12-15, 00:12

hubcia576 napisał/a:
Wiele z tego co napisałeś - doświadczyłam ze strony mojego męża - tzn. odrzucenie wyrażone słowami i czynem:
- nie chcę Cię znać,
- jesteś moją pomyłką,
- jesteś nikim,
- nie jesteśmy małżeństwem,
- nie jesteś moją żoną,
- rozmawiać z tobą mogę tylko o dzieciach itd.....
Dlatego doszłam do wniosku, że sprawy uzdrowienia naszego małżeństwa nie da się załatwić światowymi metodami, tylko po ludzku - to sprawa do rozstrzygnięcia "na górze" z Panem Bogiem.

Kiedyś mąż był dla mnie bożkiem, to był mój błąd.

Dziś Pan Bóg - miłością wypełnia pustkę mojego życia. Jemu wierzę, Jemu ufam, w Nim pokładam nadzieję.

Pan Bóg - uczynił małżeństwo nierozerwalnym związkiem kobiety i mężczyzny - tego się trzymam.

Każde małżeństwo może się odrodzić, może zmartwychwstać!!!!


A jak jest teraz? Kiedy zajelas sie soba, zblizylas sie do Boga zostawiajac meza bardziej z boku. Podzialalo? Jest teraz lepiej? Zone nie zawsze tak traktowalem. Zaczalem glupiec jakies 2 lata temu, kiedy zblizyla sie do tego przyjaciela kosztem mnie. Niemal natychmiast samoocena spadla, nie wierze od tego czasu w siebie, zalamalem sie (depresja) i zaczalem robic blad za bledem jak niedostateczne przejmowanie sie brakiem pracy, kontrola zony, klotnie (a raczej naleganie na rozmowy), wypytywanie.... Dopiero teraz zdalem sobie sprawe jakie to glupie bylo. Ale teraz juz chyba jest tez za pozno. Ona juz nie uwierzy ze sie chce nawrocic.

Anonymous - 2014-12-15, 00:14

tpi7 wiem że to co Ci poradzę to koszmarnie trudne. Wiesz co misię wydaje. Podkreślam... wydaje i poddaje to pod krytykę całego forum. OLEJ ŻONĘ. Nie maltretuj jej sobą. Jeśli już to postaw sobie za cel maltretowanie tego środowiska w którym się znalazła. Zajmij się sobą. Zbuduj siebie na nowo. Jeśli tego nie potrafisz to niech przynajmniej Ty, ten stary umżyj i wejdź w proces ponownych narodzin. Jako próbę tej śmierci starego człowieka, starego Ciebie przyjmij nie hipotetyczne ale konkretne założenie że do końca życia będziesz sam... bez żony. I w takiej sytuacji co masz do stracenia? Stajesz się wolnym człowiekiem. Może nie tak od razu ale rozpoczniesz ten trudny proces.
Bo czego może chcieć od Ciebie Bóg jak nie tego byś był mężczyzną? Co to Twoim zdaniem znaczy? Spróbuj sobie odpowiedzieć na to pytanie.
No i ta konieczność śmierci -Mt 10,39 i Łk 9,24 . Poczytaj. Do póki tego nie pojąłem to umierałem bez żadnej nadziei.
Wszystko co Bóg na Ciebie dopuszcza ma sens. Czy chcesz się temu sprzeciwiać?

Anonymous - 2014-12-15, 00:19

grzegorz_ napisał/a:
hubcia576 napisał/a:
Każde małżeństwo może się odrodzić, może zmartwychwstać!!!!


Ale to nie oznacza, że trzeba kleczeć, modlić się non stop i patrzeć w oblicze żony czy już się zmienia !
TPI
Przecież jest jakiś świat poza żona?
Jacyś znajomi, koledzy ?
Jakieś pasje, zainteresowania?
Podróże?
Trzeba być w ruchu, coś robić !
Siedzenie i medytowanie o tym co było i o tym co będzie to zły wybór.


No wlasnie. Jestem teraz na tym etapie. Klecze, modle sie, blagam. Poki jestem jeszcze poza domem probuje to wszystko ogarnac. By po powrocie zaczac terapie, odnowic kontakty, pasje by nie byc tym samym (od 2 lat) ponurym, beznadziejnym, zalosnym, smetnym i wkurzajacym mezem. To wszystko grzegorzu nie bylo mi potrzebne, od kiedy mam zone. Zastapila mi wszystko. Byla przyjacielem, zona i kochanka. Podroze, pasje bez niej? To nie byly wtedy dla mnie podroze i pasje... Rozumiesz mnie? Wszystko obracalo sie wokol zony! Byla tlenem. Bez ktorego jeszcze nie umiem, zyc i gdy zaczela sie oddalac, przymieralem z braku tlenu!

Anonymous - 2014-12-15, 00:23

Grzegorz, TPI i to jest właśnie to, o czym mówimy tu, w Sycharze - zajmij się sobą! Powodzenia![/quote]

Latwo mowic, jak od lat nie umiem. Ten kryzys musial nadejsc. Musialem chyba dostac kopniaka w tylek, by sie w koncu ruszyc i zmienic swoje zycie. Teraz laduje akumulatory poprzez modlitwy i oczyszczenie duszy by oddac sie Duchowi Sw. by ruszyc w PL z kopyta. Tylko obawiam sie abym sie nie zalamal po pierwszej scianie :( i by nie skonczylo sie to na slomianym zapale.

Anonymous - 2014-12-15, 00:26

meg-pl napisał/a:
czasem wchodzę na forum i czytam o nawróceniach osób w kryzysie i ich wielkie zdziwienie, ze żona albo mąż nie chcą modlić się, chodzić do kościoła, że nie prosza o pomoc Pana Boga...niech te osoby przypomną sobie swoje życie przed nawróceniem, czy przyjęłyby rady, pouczenia, namawianie, czy słuchałyby z otwartym sercem o Bogu od znienawidzonej osoby? chyba efekt byłby wręcz odwrotny...myślę ,że w przypadku gdy każdy ze współmałżonków jest na innym etapie wiary módlmy się za siebie wzajemnie ale tez dajmy okazję żonie/mężowi do własnej relacji z Bogiem, jego nawrócenie wcale nie musi wygladac tak jak nasze, chcemy zachęcić do życia w wierze...to żyjmy wiara a nie o niej mówmy..ja wiem, że my za każdym razem chcemy dobrze...ale może przynajmniej w tym przypadku niech będzie tak jak chce Bóg a nie my


Napewno tak. Ale mam wrazenie, ze zona slowa JEzusa rozumie inaczej... jesli wierzy ze kryzys nie jest bez powodu to Bog pewnie spowodowal go by sie rozeszla i zaczela zycie od nowa. Czy z kims innym czy nie. Wazne ze beze mnie. Bo wszystko co zwiazane z kryzysem to zle i trzeba jak najdalej od tego. I tu sie modle, by Duch Sw. wszedl tez w umysly nasze.

Anonymous - 2014-12-15, 01:02

Lawendowa napisał/a:
tpi7 napisał/a:
By chciala mi uwierzyc, ze chce sie nawrocic, zaczac swoja indywidualna terapie i poswiecic sie rodzinie i jej - tym samym stajac sie prawdziwym mezem i ojcem. ...

Bym mogl zajac sie tez swoim zyciem, ktorego nie mam i czuje sie jak roslinka wegetujaca ponad 2 lata. Pomozcie tak tez po ludzku.

To ja nie będę głaskać po głowie - napisz co faktycznie zrobiłeś przez te prawie dwa lata, odkąd jesteś na forum? Rad dostałeś dużo, czy skorzystałeś z którejkolwiek ?
Spotkania Sycharu, terapia, 12 Kroków, rekolekcje ?

Nie pojawilem sie tu po to by tylko wyrzucac swe zale i pisac jaki to skrzywdzony jestem przez zone. Oboje popelnialismy bledy, oboje jestesmy wspolwinni tej sytuacji. Jestem tu by uzyskac pomoc osob, ktore przeszly juz podobna sytuacje i chcialby uratowac inne zwiazki przed takim bolem i przede wszystkim rozpadem.
Przez dwa lata probowalem z nia duzo rozmaiwac, by dowiedziec sie dlaczego ktos okazala sie wazniejszy od meza, co bylo przyczyna i jak moge to naprawic. Niestety rozmowy konczyly sie agresja zony i klotniami. Jasne probowalem czy probowalismy juz niemal wszystkiego. Bylem raz :) na Sycharze, zaczelismy terapie malzenska, rozpoczalem 12 krokow i bylismy na wekkendowych rekolecjach.
I albo nic, albo pomagalo na krotka mete. Terapie (a raczej ciagle pretensje i klotnie przy kobiecie) przerwalismy, gdyz terapeutka zaproponowala najpierw terapie indywidualne dla kazdego. Zona juz uczestniczyla, a ja czekam nadal w kolejce z NFZtu. Mam juz prognoze na styczen 2015. Kroki urwalem na 4tym. Brak kasy, brak efektow (niecierpliwosc) i w sumie niejako poddanie sie jak to w depresji. Najwieksze efekty chyba choc juz sladu po nich nie ma - rekolekcje weekendowe. Uczylismy sie tam komunikacji pisanej. Bylo fajnie. Ale bylo! :(
Wiec ogolnie nie mam sie czym pochwalic. Problem tez jest we mnie. W moim wychowaniu, w niedokonca zrozumieniu pojecia milosci. i zycia nie z Bogiem a obok. Gdybym wtedy czul to co teraz... Pewnie teraz ja bym pomagal innym. Zrobilem wiele bledow i zona ma prawo byc na mnie wsciekla. Kiedys chciala to ratowac, potem mijalismy sie, a teraz Jej juz nie zalezy. A nawet nie chce miec ze mna nic wspolnego.

Czy poza pisaniem, że chcesz coś zrobić, zrobiłeś którąkolwiek z tych rzeczy?
Tu trzeba przejść od chcenia do działania. Metanoia.
ostatnie 2 lata.
I wlasnie dlatego ciesze sie jak glupi z tej terapii. Musze zaczac od siebie. Ale z pomoca specjalisty, bo sam sobie nie poradze. Co pokazaly

Polecam przesłuchać rozważania o. Andrzeja Hołowatego - szczególnie czwarty link z rekolekcji "Wszystko co dojrzałe pragnie umrzeć" z marca 2008r.

Chetnie skorzystam ;)
Prosze, poleccie nas w modlitwie

"Czy chcesz wyzdrowieć?"
http://www.jamna.dominika...rekolekcje.html

Anonymous - 2014-12-15, 01:08

kenya napisał/a:
tpi7,
poniżej cytuję wybrane fragmenty Twoich wypowiedzi.
Przyjrzyj się im. Diagnoza nasuwa się sama, myślę, że nawet laikom.
To wręcz wstrząsające jak bardzo jesteś ZALEŻNY od żony oraz trwania w roli ofiary.


Cytat:
Jak mam to zaczac? Skoro niemal 95 % mysli to tematyka zony i malzenstwa.

To juz jakas obsesja.

Ja obecnie nie zyje. To tylko fizyczny byt!!!

Zona jest dla mnie wszystkim.

Nie mam przyjaciol, wielu znajomych,

rodzina mnie niezbyt interesuje po zona byla najwazniejsza.


Wiem, że w takim stanie jakim jesteś niewiele do Ciebie dotrze i to jest smutne....
Zbudowałeś sobie nie skorupę, lecz pancerz, spod którego czasem ukradkiem się wychylasz i nawołujesz: żono, żono, ratuj mnie, bez Ciebie jestem nikim!
Ona takiego Ciebie widzi - bo taki obraz siebie samego budujesz i niestety sam w niego uwierzyłeś.

Cytat:
Jestem gotow wiele jeszcze wycierpiec.


Jak wiele jeszcze? Czy to nie oświadczenie przypadkiem? Tak właśnie ugruntowuje się rola ofiary, która tworzy Twoją tożsamość. Kim byś był bez Twojej tożsamości?

Cytat:
Traktuje ten kryzys, ktorego wywolalismy jako moj krzyz.


Oczywiście! Nikt Ci nie zabierze tego krzyża oraz "PRAWA" do bycia ofiarą., tym bardziej że trzymasz się go kurczowo.
Przecież to Ty finalnie decydujesz jaka jest Twoja postawa wobec życiowych trudności, które tak czy owak WSZYSTKICH dotykają.
Dlaczego jedni się podnoszą podczas gdy inni na kolanach wiodą swoje życie - oto jest pytanie.


Tyle, ze checi mam by to zmienic, ale nie umiem...

Anonymous - 2014-12-15, 01:13

grzegorz_ napisał/a:
kenya napisał/a:
Jestem gotow wiele jeszcze wycierpiec.


Jak wiele jeszcze? Czy to nie oświadczenie przypadkiem? Tak właśnie ugruntowuje się rola ofiary, która tworzy Twoją tożsamość. Kim byś był bez Twojej tożsamości?


Tpi
Nie obraź się, ale jest w tym taki trochę narcystyczny (albo egocentryczny mówiąc inaczej) masochizm. Wiele osób tak ma, ale u Ciebie to za długo trwa.

Psycholog na terapii malzenskiej mi to samo powiedziala z tym masochizmem. Ale moze Ty wiesz, jak to uciac? Zadna przyjemnosc cierpiec. Wolabym teraz z zona rozmawiac milo, z usmiechem, nawet na temat pogody czy jej dnia w pracy. A tu nic zero. A ja sie zamartwiam, doluje i mecze. I czy jestem tu czy bylem kolo niej. Kazda jej tajemniczosc, ktora nie miala kiedys miejsca jest dla mnie podejrzliwoscia, ze ma cos do ukrycia.

Czy myślisz że wymusisz na żonie aby się ulitowała nad biednym mężem?
Nawet jeśli się ulituje to zrobi to z listośc, a przecież nie o to chodzi w zwiazku.
Tak wlasnie sie zachowywalem. Jak zalosny zebrak, blagajacy o kawalem milosci, przytulenia, seksu.
Nie dziwie sie, ze nie mam dla niej zadnej wartosci teraz. Jestem w tym przypadku dnem.

Piszesz, że nie masz przyjaciół, zatem rusz się i zadbaj o znajomości.
O kogoś z kim można na piwo iść, czy pojechac na jakiś weekendowy wypad


Juz dzialam w tym zakresie:)



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group