To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Świadectwa spoza forum - Doświadczenie zdrady

Anonymous - 2009-02-14, 21:59
Temat postu: Doświadczenie zdrady
Rozmowa z Anną

Przeżyłaś bardzo ciężkie doświadczenie zdrady. Czy czułaś, że zbliża się kryzys, że z twoim mężem dzieje się coś złego?

Dowiedziałam się, że mój mąż mnie zdradza po kilku latach małżeństwa. Wiadomość ta spadła na mnie jak grom z jasnego nieba. Nasz związek wydawał się bardzo szczęśliwy.

Jaka była Twoja pierwsza reakcja?

Bardzo emocjonalna, wręcz podręcznikowa: Najpierw szok, niedowierzanie, wrażenie, że to koszmarny sen, z którego zaraz się obudzę, potem bunt, gniew, płacz, strach, a w końcu poczucie winy i utrata wiary w siebie. Poczułam się samotna i opuszczona, wydawało mi się, że cały mój świat runął w gruzy. Przestałam normalnie żyć - jeść, spać, a nawet chodzić do pracy.

Czy długo trwałaś w takim stanie?

Kilka dni. Ale później to wracało. Wydawało mi się, że już nad sobą panuję, a tu kolejny dołek. Nie przestawałam się jednak modlić. I bardzo szybko dotarła do mnie prawda - nie jestem samotna, bo Bóg jest ze mną i kocha mnie. Utwierdził mnie w tym spowiednik, któremu postanowiłam się zwierzyć.

Co robiłaś dla ratowania małżeństwa?

Pierwszym krokiem dla ratowania małżeństwa i miłości była pielgrzymka do Częstochowy. To Jej - Maryi opowiedziałam o tym, co się stało i Ją poprosiłam o ratunek dla naszej miłości. Myślę, że dzięki wstawiennictwu Maryi mogłam mimo wszystko powtarzać mężowi, że go kocham i, że niezależnie od tego co postanowi zrobić, będę go kochała. Mówiłam też, że wiem, iż on mnie kocha. Walka o nasz związek, o naszą miłość była walką ze złem. Czułam, że to Szatan opętał mojego męża i na nic nie przydadzą się ludzkie sposoby. Walczyłam środkami duchowymi: postem, jałmużną i modlitwą.

Co konkretnie robiłaś codziennie?

Podczas Mszy świętej prosiłam o nawrócenia męża, odmawiałam różaniec w intencji rodziny. Każdej nocy nakładałam ręce na śpiącego męża i modliłam się do Ducha Świętego, prosząc Go o uzdrowienie i nawrócenie człowieka, którego kocham. Powierzałam go również opiece św. Józefa. Prosiłam o modlitwę przyjaciół. Starałam się też wykorzystać każdą szansę na wspólną modlitwę z mężem np. przed jedzeniem, wierząc, że Bóg działa, gdy tylko mąż uchyli przed Nim serce.

Podczas Eucharystii, po Komunii świętej mówiłam Panu Bogu: "To Ty uczyniłeś męża i żonę jednym ciałem, więc gdy przychodzisz do mnie, przychodzisz też do niego. Kocham go, więc będąc w moim sercu, jesteś też w nim. Przemieniaj więc i jego. Ja dla Ciebie otwieram serce mego męża."

W swoich rozmowach z Panem Bogiem powoływałam się na sakrament małżeństwa. Przypominałam, że przecież jest gwarantem naszego związku. Mówiłam: "Przeznaczyłeś nas sobie, połączyłeś, więc teraz ulecz."

Nie miałaś chwil zwątpienia?

Prawie nie. Myślę, że to wielka łaska. Podczas modlitw wielokrotnie prosiłam Boga o słowo pocieszenia, o wskazówki. Otwierałam Pismo Święte i czytałam fragmenty wierząc, że są przeznaczone dla mnie. Słowo utwierdzało mnie w moich postanowieniach i niosło obietnicę zwycięstwa w duchowej walce. Czasem prosiłam Pana Boga, żeby pospieszył się z rozwiązaniem moich problemów.

Nie modliłaś się bez przerwy. Jak wyglądała codzienność?

Nie była łatwa, ale starałam się zadbać o siebie. Wróciłam do pracy, zapisałam się na kurs na prawo jazdy, szczególnie pieczołowicie podtrzymywałam przyjaźnie i częściej niż kiedyś przebywałam w towarzystwie ludzi. Obejrzałam wiele filmów i przedstawień teatralnych. Wielu przyjaciół sprawdziło się w tym czasie.

A jak wyglądały kontakty z mężem?

Kochałam. I choć może się to wydać dziwne, starałam się go traktować jak zawsze - dbać takie o niego, interesować się jego pracą. Nie od- separowałam go ani od stołu, ani od łoża. Chcę być dobrze rozumiana - nie akceptowałam romansu męża, ale nie odtrącałam go. Mówiłam mu, że postępuje ile, ale że ja wierzę w jego miłość do mnie i dobro ukryte w jego sercu. Starałam się niekiedy wspominać najpiękniejsze chwile naszej wspólnej historii. Rozmowy ciągnęły się całymi godzinami. Nie wszystkie były spokojne, często raniliśmy się. Widziałam jednak wyraźnie, że moja wiara, modlitwa i okazywana miłość zmieniają męża.

A Ciebie?

Jezus zmieniał także mnie. Nie pozwalał, by moje serce stwardniało, zamknęło się w urazie, by miłość uległa ambicji czy pragnieniu zemsty. Nie dopuszczał do mnie gniewu i nienawiści. Zrozumiałam, że ja też mam za co przepraszać, że nie jestem skrzywdzoną niewinnością. Zobaczyłam, jak wiele ran w przeszłości zadałam.

Jak długo to trwało?

Ten trudny czas trwał wiele miesięcy. Nie przypominał wcale sielanki - przeżyłam niejedno zwątpienie, wypłakałam mnóstwo łez i nie raz miałam wrażenie, że to już koniec naszego związku. Przypominałam sobie wtedy, że obiecałam przyjąć każdy los. Mówiłam sobie, że nikt nie zabroni mi kochać męża ani modlić się za niego i mogę to robić niezależnie od tego, czy jesteśmy od siebie blisko czy daleko.

Warto było?

Nasze małżeństwo przetrwało! Zwyciężyła miłość, którą obdarował nas Jezus w sakramencie małżeństwa. Przebaczyliśmy sobie nawzajem. Staliśmy się dojrzalsi i mądrzejsi. W dodatku mój mąż się nawrócił i dla nas obojga jedynym trwałym fundamentem jest Chrystus.



źródło



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group