To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - To już chyba Koniec tracę nadziejję

Anonymous - 2014-12-21, 13:30
Temat postu: To już chyba Koniec tracę nadziejję
Mam na imię Mateusz, jestem jeszcze mężem mojej żony Marty. Piszę jeszcze ponieważ nasz związek, wydaje mi się że jest już nie do uratowania. Jesteśmy młodym małżeństwem 2 letnim, jednak razem już ze sobą jesteśmy 10 lat. Poznaliśmy się bardzo młodo ja miałem lat 17 Marta 15 i śwaiata poza sobą nie widzieliśmy. Przykro mi o tym pisać, ale szukam pomocy już wszędzie gdzie tylko się da. Od jakiego czasu ok. pół roku nasz związek zaczął się bardzo psuć. Po ślubie zamieszkaliśmy u rodziców Marty. Jakiś czas po ślubie, bardzo mało uwagi poświęcałem mojej żonie, nie zauważałem jej potrzeb, myślałem tylko o sobie w tym związku:( Nie szanowałem żony. Kłóciliśmy się obrażając się wzajemnie. Nie szanowaliśmy się nawzajem w kłótniach. Jest to głównie moja wina ponieważ przez długi czas nie wiedziałem jej, tylko samego siebie w tym małżeństwie. Nie byłem jej wsparciem, nie wiedziałem nawet tego że potrzebowała od czasu do czasu wyjść ze mną na spacer. Marta prosiła mnie jeszcze abyśmy poszli do psychoterapeuty razem, jednak ja się nie zgodziłem i poszła sama. Od tego czasu całkowicie się popsuło. Pan psycholog pomaga jej jak być samej i jak podjąć ostateczną decyzję. Marta oznajmiła mi że chce rozwodu i że już mnie nie kocha. Jest to jej świadoma decyzja i nikt jej nie zmieni. Ja jestem całkowicie załamany, ponieważ bardzo kocham Martę i chciałbym wszystko naprawić. Zależy mi na niej więc szukam pomocy wszędzie. jednak ona nie chce ze mną rozmawiać i prosi o spokój. Nie chce podjąć jakiegokolwiek dialogu. 2 tygodnie temu poprosiła mnie żebym się wyprowadził oraz oznajmiła że nikt jej do miłości nie zmusi. Wiem że przez dłuższy czas musiała się czuć nieszczęśliwa, czego ja nie zauważałem wcześniej. Święta będziemy spędzać osobno, sylwestrową noc pierwszy raz od 10 lat również osobno, tak zadeklarowała Marta. Proszę o pomoc jak nakłonić ją na wizytę u psychoterapeuty wspólną, bardzo proszę o jakąkolwiek rade jak mam walczyć o ten związek. Nie kontaktujemy się już 3 tygodnie, byłem jeszcze u niej po część mojej garderoby, jednak po próbach rozmowy, w dalszym ciągu zdania nie zmieniła:( Oznajmiła, że teraz musi myśleć o sobie, że chce być szczęśliwa już z kimś innym, że jest to dla niej ostatni dzwonek, aby ułożyć sobie życie beze mnie. Niestety moja nadzieja już powoli umiera, jest mi z tym ciężko, bardzo... . załuje wielu rzeczy. Bardzo proszę o jakie kolwiek rady...

Pozdrawiam,
Mateusz

Anonymous - 2014-12-21, 13:39

Mateusz witaj na forum

poszukaj w okolicy Ogniska naszej wspólnoty - spis miast masz na górze strony głównej

i uważnie przesłuchaj te konferencje

http://sychar-rekolekcje....ecien-2013.html

Nic nie piszesz o tym,jaką relację masz z Bogiem ? jakie miejsce zajmował Jezus w waszym małżeństwie ???

Wspomnę w modlitwie

Anonymous - 2014-12-21, 14:14

Hej,
Ja tu jestem "dzień z nocą" ale wiem, że w takich sytuacjach czeka się, że ktoś natychmiast doradzi coś mądrego i dlatego też piszę (choć czy to jakoś szczególnie mądre będzie to nie wiem... )
Ja też dałem ciała i zaniedbałem moją żonę, plus jeszcze innych kilka "kwiatków" się do tego złożyło, że usłyszałem dokładnie takie same słowa, jak Ty:
- nie kocham Cię,
- nie chcę z Tobą być,
- nie przemogę się do żadnej bliskości fizycznej,
- to ostatni dzwonek, żeby pomyśleć o sobie,
- wyprowadź się,
- nie mam mowy o żadnej terapii; u Ciebie to Ty nie chciałeś a teraz chcesz a ona trafiła do "nowoczesnego" terapeuty i stąd te jego rady,
- uwolnij mnie od siebie,
- nikt mnie nie zmusi, żebym wróciła,
- nikt mnie nie zmusi, zebym Cię pokochała
itp, itd

Nie wiele możesz poradzić na jej decyzję albo nawet nic a im szybciej to zrozumiesz tym mniej wycierpisz.
Wiem, że teraz w to nie wierzysz ale ból minie i zaczniesz żyć z ciężką świadomością ciosu ale zaczniesz ! Wierz mi, nam, tu na forum, że tak właśnie będzie. Ja wiem, że to jest prawie koniec świata dla Ciebie ale uwierz, że tylko "prawie".
Wszyscy tu napiszą Ci, że jej nie zmienisz a możesz zmienić siebie i tak myślę, że nie masz innego wyjścia.
Pewnie nie to chciałbyś przeczytać a jakąś cudowną radę, która zadziała jak zaklęcie - czy taka rada istnieje ?
Ona zrobi to co zechce a "mondry" teraputa już ją do tej decyzji nakręcił i pewnie będzie ją utrzymywał w przekonaniu, że to jedyne i najlepsze wyjście.
Możesz wykorzystać ten zakręt w swoim życiu do odnowienia/pogłębienia swojej relacji z Bogiem.
Zdaję sobie sprawę, że nie to chcesz czytać ale prostych rozwiazań nie ma.
Spowiedź u niegłuchego księdza, jeżeli takiego nie znasz to popytaj ludzi o dobrego spowiednika. Może tam gdzie mieszkasz jest grupa Sycharu - idź tam Ci pomogą "na bank" i myślę, że być może lepiej niż gdzie indziej.
Spróbuj pogadać z teściami.
Zaraz inni napiszą naprawdę mądre rzeczy a ja Ci piszę co mi pomogło w tych najgorszych chwilach, gdy z bezsilności płakałem.
Spowiedź, komunia, modlitwa, np. Nowenna Pompejańska.
Pisz jak się czujesz, a zawsze jakieś dobro słowo tu znajdziesz.

Anonymous - 2014-12-21, 15:51

Kobiety sa zdecydowanie bardziej zdeterminiwane niz my faceci. Jak kobieta mowi Koniec to zazwyczaj oznacza to koniec. Czesciowo ta determinacja i brak niezdecydowania bierze sie z tego (?) , ze w mniemaniu kobiet facet zawsze sobie poradzi. W koncu mężczyzna=silnieksza (?) Plec
Anonymous - 2014-12-21, 16:15

grzegorz_ napisał/a:
Kobiety sa zdecydowanie bardziej zdeterminiwane niz my faceci. Jak kobieta mowi Koniec to zazwyczaj oznacza to koniec.

Generalnie tak. Kobieta na ten moment tak właśnie czuje. To się jednak potrafi w czasie zmienić o 180 stopni. Przykładem nasz forumowy dział świadectw.

Anonymous - 2014-12-21, 18:04

Witaj Matheus....
No...." narozrabiałeś",ale dobrze,ze masz tego świadomość,że cos zrozumiałeś.
Trochę póżno,ale czy za póżno?
Nigdy nie jest za późno na....zmianę siebie, a od tego zacząć należy.
Nie zmienisz świata,nie zmienisz żony,ale zmieniając siebie masz wieksze szanse na zmiane innych,a przede wszystkim na zmianę (polepszenie) swojego życia.
Żona te zmiane właśnie rozpoczęła.....skoro maz nie chciał walczyć o zwiazek.....zaczęła walczyć o samą siebie,o własne dobro,o swoje życie.
Terapia psychologiczna pomaga temu kto sie na nią decyduje.....niekoniecznied zgodnie z nauką kościoła.....no chyba,że niezwykle wierzącym i udochowionym się jest,ma się swoje zasady........co w kryzysie czasem" bierze w łeb"....zaciera sie.

Cytat:
Proszę o pomoc jak nakłonić ją na wizytę u psychoterapeuty wspólną, bardzo proszę o jakąkolwiek rade jak mam walczyć o ten związek.

Przykro mi,ale nie nakłonisz i raczej nie radziłabym tego robić,bo tylko pogorszysz.
Presja nie jest wskazana.....takie moje zdanie i doświadczenie.
Im bardziej naciskał będziesz,tym bardziej ona uciekać i oddalać się będzie.

Pomoc dla Ciebie.....terapia i Bóg przede wszystkim.
Cytat:
Kobiety sa zdecydowanie bardziej zdeterminiwane niz my faceci. Jak kobieta mowi Koniec to zazwyczaj oznacza to koniec. Czesciowo ta determinacja i brak niezdecydowania bierze sie z tego (?) , ze w mniemaniu kobiet facet zawsze sobie poradzi. W koncu mężczyzna=silnieksza (?) Plec


Osobiście się nie zgadzam......nie ma reguły.

Anonymous - 2014-12-21, 18:42

Marta oznajmiła mi że chce rozwodu i że już mnie nie kocha. Jest to jej świadoma decyzja i nikt jej nie zmieni. Ja jestem całkowicie załamany, ponieważ bardzo kocham Martę i chciałbym wszystko naprawić.
Mateusz mnie zona oznajmila to pol roku temu od 5 miesiecy nie mieszkam z nia ,a od ponad 2 jestem z Sycharem i Bogiem ,tez bylem zalamany tez plakalem i otrzymywalem mnostwo ciosow od zony to bylo bolesne , tez plakala nawet kilka razy ze , mna trzymaj sie forum i modlitwy to Ci pomoze i postawi na nogi , ja wczoraj od znajomej siostry karmelitki usłyszalem ,ze kazdy kryzys nietylko malzenski ''jest ku czemus''.

Anonymous - 2014-12-21, 22:31

Ja już nie wiem, czy NIC już na te chłopy nie działa tylko rozwód?
Można płakać, błagać, głową w mur walić, chcieć naprawiać ...i nic, jedno magiczne słowo "rozwód" działa cuda.
Samej mi przez myśl przechodzi, czy aby tego "zaklęcia" nie użyć i chłop mi się poprawi nie do poznania :mrgreen:

Anonymous - 2014-12-21, 22:58

Bo to nie miłość... tylko chęć posiadania.

Dopiero jak można obiekt tej chęci stracić, to się czerwona lampka zapala...

Anonymous - 2014-12-21, 23:54

kenya napisał/a:
Ja już nie wiem, czy NIC już na te chłopy nie działa tylko rozwód?
Można płakać, błagać, głową w mur walić, chcieć naprawiać ...i nic, jedno magiczne słowo "rozwód" działa cuda.
Samej mi przez myśl przechodzi, czy aby tego "zaklęcia" nie użyć i chłop mi się poprawi nie do poznania :mrgreen:

ha!
uważaj, żeby się nie okazało jak z moim..
zaklęcie się w zasadzie od razu spełniło 8-)
(może nie formalnie, ale serce od tego słowa pękło i kto inny je niebawem sklejał)

Anonymous - 2014-12-22, 09:12

Też rzuciłem to zaklęcie w cichej nadziei, że otworzy oczy, wstrząśnie, a natknąłem się na obojętność, a może i zachętę. Do dzisiaj jest to jeden z ciężkich oręży przeciwko mnie - przecież to ja pierwszy powiedziałem o rozwodzie. Nie walczcie ze złem orężem zła, to nie wydaje dobrych owoców.
Anonymous - 2014-12-22, 10:16

Nie spodziewałem się aż tak szybkich reakcji z waszej strony za co bardzo dziękuję. Co do tego co ja teraz czuje, cóż można stwierdzić że jestem wrakiem. Bardzo źle to znoszę, jestem już zmęczony psychicznie.

Bo to nie miłość... tylko chęć posiadania.

Dopiero jak można obiekt tej chęci stracić, to się czerwona lampka zapala...

Co to chęci posiadania? mogę chcieć posiadać dom albo rzeczy materialne. natomiast to jest moja żona "jeszcze niestety" - nie przedmiot. Nie brałem ślubu, nie składałem przysięgi małżeńskiej po to żeby ją posiadać, tylko kochać i załoąyć rodzinę. Kocham ją i nic tego nie zmieni, nigdy, właśnie dlatego to tak bardzo boli. Gdyby była to chęć posiadania, wówczas na pewno bym tak nie cierpiał. Jestem z nią od 17 roku życia i nigdy jej nie zdradziłem. Proszę sobie wyobrazić, że w tym młodym wieku słuchałem dużo historii od znajomych o podbojach miłosnych. jednak dla mnie zawsze ważna była tylko ona i nie obchodziły mnie zbytnio historie znajomych, którzy mieli w życiu wiele kobiet. Więc proszę nie piszcie o chęci posiadania... .

W dniu dzisiejszym idę do spowiedzi świętej, najprawdopodobniej ostatniej w życiu:(

Anonymous - 2014-12-22, 11:42

Mateush napisał/a:

W dniu dzisiejszym idę do spowiedzi świętej, najprawdopodobniej ostatniej w życiu:(


Jak to rozumieć?
Dlaczego ostatniej w życiu ?
Czy Ty nie myślisz czasem o czymś bardzo nieroztropnym ?
To już lepiej idź sie upij z kolegami - na chwilę pomoże.

Anonymous - 2014-12-22, 12:50

Mateusz, dlaczego ta spowiedź ma być ostatnia w życiu? Co Ty piszesz i co kombinujesz? Nie możesz się załamywać Twoją sytuacją. Nie wiadomo co się jeszcze wydarzy, mam nadzieję, że będą to dobre wydarzenia. Każdy kryzys jest po coś , więc i Twój ma Cię czegoś nauczyć . Koniecznie przesłuchaj jak najwięcej konferencji tu na forum, byś mógł zrozumieć swoje życie i zacząć naprawiać co się da.


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group