Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - Dylematy
Anonymous - 2014-12-17, 09:58 Temat postu: Dylematy Powiedzcie mi jak sobie radzicie z pewnym problemem.
Wiele osób mówi , że kocha nad życie, że zrobiłoby dla niej/niego wszystko...
Mąż/żona w kryzysie prosi "daj mi po prostu spokój". Zatem czy to "danie spokoju" lub mówiąc brutalnie "odczepienie się" nie zawiera się w słowie "wszystko" ?
Czy rzeczywiście miłość "nie szuka swego"?
Anonymous - 2014-12-17, 10:30
Wiesz, ja mam tak samo. Już kolejny raz dostałem taką wiadomość od żony: uwolnij mnie od siebie!
Znaczy "weź sobie pójdź w diabły i daj mi święty spokój". Też mam problem, bo już niby podjąłem decyzję, że sobie nie pójdę ale czy to pomoże? Ona mówi, że jeżeli tak to będzie nocowała poza domem. I co teraz? Robić swoje i czekać ?
Jeżeli sobie pójdę to opuszczam rodzię i ponoć KRiO to sankcjonuje jako moje wykroczenie a , że to żona tego chciała - who cares !?
Jak jej powidziałem, że przecież są dzieci i nie zostawię ich, to się nabija, że jeszcze świętym zostanę.
Anonymous - 2014-12-17, 11:04
4xAS napisał/a: | Jak jej powidziałem, że przecież są dzieci i nie zostawię ich, to się nabija, że jeszcze świętym zostanę. |
AS,
nie sądzę by Twoja wyprowadzka mogła wnieść coś pozytywnego do rodziny. Przecież są dzieci które wobec Ciebie jako ojca mają swoje oczekiwania. Poza tym, bycie z nimi w codziennych relacjach daje Ci możliwość okazywania im miłości i wsparcia, jednym słowem okazję do wypełnienia roli ojca, która to rola jest wielowymiarowa.
Wyprowadzając się pozbawiłbyś się tej możliwości.
Poza tym Twoje odejście, w razie ewentualnej rozprawy sądowej, byłoby potraktowane jednoznacznie negatywnie.
Jeśli żona, mimo Twojej oczywistej deklaracji nie jest zainteresowana budowaniem rodziny, wykazuje oczywisty brak dobrej woli, może czas by sama się wyprowadziła, lecz bez dzieci i spróbowała tego co tobie z taką determinacją rekomenduje.
....chyba że się boisz samotnego wychowywania dzieci....i docelowo wybrałbyś opcję sugerowaną przez żonę, oczywiście pod warunkiem że masz tylko te dwie opcje do wyboru. Mam nadzieję, że jednak jest ich więcej
Anonymous - 2014-12-17, 11:26
"Tato, kup mi to i tamto, no co, nie kochasz mnie już?"
"Mamo, jestem już prawie dorosła, czemu nie mogę pojechać z chłopakiem pod namiot na kilka dni? Nienawidzicie mnie."
"Daj mi rozwód, przecież sam mówisz, że mnie kochasz i chcesz mojego szczęścia." :)
Logika wroga.
Nie, miłość to z pewnością nie "wyrażanie zgody na wszystko" dla ukochanej osoby.
Teraz pytanie, rozpatrujemy sprawę po ludzku, czy też wzniośle, zgodnie z prawami Boga?
Po ludzku patrząc w takich sytuacjach jak nasze to faktycznie dajmy spokój. Oszacujmy co da nam większy zysk i zgodnie z tym lecimy.
Idziemy zgodnie z wiarą w nierozerwalność małżeństwa? Na ten temat i tutaj i na kazaniach powiedziano dużo i też nie ma raczej rozterek. Bo inaczej się postępuje jak jest przemoc w rodzinie, albo jak żona nadal zdradza z innym, a tylko mieszka z mężem. A inaczej kiedy tylko dużo gada.
Czyli jedyna rozterka jaką tu widzę to ta którą drogę wybrać. A nie da się ich pogodzić.
Anonymous - 2014-12-17, 11:39
A w którą stronę iść, co robić jeśli nie ma dzieci? Odejść samemu? Czy trwać przy żonie, i czekać, że może jednak podejmie inną decyzję? Pytam bo jestem w takiej sytuacji od praktycznie ośmiu miesięcy. Najpierw słyszałem: nie kocham Cię, wypaliło się, nie chcę robić nic na siłę, nie wierzę Ci, że będzie inaczej. Teraz słyszę, że nie wiem co będzie z nami.
Anonymous - 2014-12-17, 11:50
kenya napisał/a: | 4xAS napisał/a: | Jak jej powidziałem, że przecież są dzieci i nie zostawię ich, to się nabija, że jeszcze świętym zostanę. |
AS,
nie sądzę by Twoja wyprowadzka mogła wnieść coś pozytywnego do rodziny. Przecież są dzieci które wobec Ciebie jako ojca mają swoje oczekiwania. Poza tym, bycie z nimi w codziennych relacjach daje Ci możliwość okazywania im miłości i wsparcia, jednym słowem okazję do wypełnienia roli ojca, która to rola jest wielowymiarowa.
Wyprowadzając się pozbawiłbyś się tej możliwości.
Poza tym Twoje odejście, w razie ewentualnej rozprawy sądowej, byłoby potraktowane jednoznacznie negatywnie.
Jeśli żona, mimo Twojej oczywistej deklaracji nie jest zainteresowana budowaniem rodziny, wykazuje oczywisty brak dobrej woli, może czas by sama się wyprowadziła, lecz bez dzieci i spróbowała tego co tobie z taką determinacją rekomenduje.
....chyba że się boisz samotnego wychowywania dzieci....i docelowo wybrałbyś opcję sugerowaną przez żonę, oczywiście pod warunkiem że masz tylko te dwie opcje do wyboru. Mam nadzieję, że jednak jest ich więcej |
Wiem, że jak się wyprowadzę to w świetle prawa jestem na przegranej pozycji. Nie chcę tego zrobić, taką decyzję podjąłem i bynajmniej nie ze względu na prawo.
Sugestie mojej żony traktuję jak próbę zrzucenia odpowiedzialności na mnie. Wiele razy tak robiła i pewnie teraz też by tak chciała, bym to ja wykonał jakieś ruchy i to zgodne z jej aktualnym stanem emocjonalnym.
Nie boję się wychowywania dzieci bez niej. To zresztą b. mało prawdopodobne, żeby odeszła bez nich. Raczej jak już to poszłaby z dziećmi lub znalazła by sobie noclegownie, którą może być nasze drugie mieszkanie, które teraz wynajmujemy ludziom.
Moje twarde stanowisko jest przez nią traktowane jak utrudnianie. Nie kocham Cię, więc daj mi spokój i sobie idź, nie rób mi problemów, zostaw mnie w spokoju - to są jej słowa.
Anonymous - 2014-12-17, 11:57
Tak sobie myślę, że może uczciwie trzeba sobie powiedzieć, że miłość
to jednak nie jest uczucie altruistyczne, jest w nim i wyłączność i egoizm i zazdrość...
(naturalne uczucia przynależne człowiekowi).
Można mówić : żona/mąż jest dla mnie wszystkim, zrobię dla niej/niego wszystko, ale co jeśli powie "źle mi z Tobą, zostaw mnie" to dla jej/jego dobra odejdę?
Oczywiście można udawać przed sobą , że żona/mąż nie wie co robi, że coś ja opętało i że tak naprawdę to mnie kocha i chce być ze mną, ale jaki w tym sens.
Zaznaczam, że nie mam na myśli związku w wielkich emocjach (np po wykryciu zdrady), wtedy rzeczywiście mało kto myśli rozsądnie. Z czasem emocje opadaja i co jeśli on/ona nadal mówi "przemyślałam, nie chce z Tobą życ" ?
Anonymous - 2014-12-17, 11:57
Rubin napisał/a: |
Po ludzku patrząc w takich sytuacjach jak nasze to faktycznie dajmy spokój. Oszacujmy co da nam większy zysk i zgodnie z tym lecimy.
Idziemy zgodnie z wiarą w nierozerwalność małżeństwa? Na ten temat i tutaj i na kazaniach powiedziano dużo i też nie ma raczej rozterek. Bo inaczej się postępuje jak jest przemoc w rodzinie, albo jak żona nadal zdradza z innym, a tylko mieszka z mężem. A inaczej kiedy tylko dużo gada.
Czyli jedyna rozterka jaką tu widzę to ta którą drogę wybrać. A nie da się ich pogodzić. |
Rubin, ja już wybrałem.
Rozważam tak jak autor wątka co jest właściwe, ze względu na światopgląd i gdyby podejść do sprawy na "chłopski rozum".
Wybieram to co dyktuje mój światopogląd inaczej pewnie bym się na tym forum nie pojawił.
Anonymous - 2014-12-17, 12:19 Temat postu: Re: Dylematy
grzegorz_ napisał/a: | Powiedzcie mi jak sobie radzicie z pewnym problemem.
Wiele osób mówi , że kocha nad życie, że zrobiłoby dla niej/niego wszystko...
Mąż/żona w kryzysie prosi "daj mi po prostu spokój". Zatem czy to "danie spokoju" lub mówiąc brutalnie "odczepienie się" nie zawiera się w słowie "wszystko" ?
Czy rzeczywiście miłość "nie szuka swego"? |
Powiedzenie "daj mi spokój" nie jest chyba jednak jednoznaczne z " wyprowadż się", albo "daj mi rozwód"?
Ja bym tego nie wrzucała do jednego worka.
Daj mi spokój - ok, daję...nie narzucam Ci się na siłę, nie mówię ciągle o mojej wielkiej miłości do Ciebie, nie truję nieustannie o ratowaniu małżeństwa i o zasadach moralnych i religijnych...odsuwam się i trwam...jestem...ale nie wiszę na Tobie.
Nie daje sie wszystkiego, co sie komu zamarzy, z miłosci...bo to nie miłośc.
Ale szanuje się kochaną osobę i pozwala jej na samodzielne decyzje, choc to ani miłe dla czekającego ani nie daje żadnych gwarancji.
Jednak patrząc na samą siebie mogę powiedzieć - zasada - odsuwam sie i trwam, jestem tu obok jak by coś...przyniosła naprawdę dobre rezultaty.
Anonymous - 2014-12-17, 12:22
[quote="Tomek8819"]A w którą stronę iść, co robić jeśli nie ma dzieci? Odejść samemu? Czy trwać przy żonie, i czekać, że może jednak podejmie inną decyzję? Pytam bo jestem w takiej sytuacji od praktycznie ośmiu miesięcy. Najpierw słyszałem: nie kocham Cię, wypaliło się, nie chcę robić nic na siłę, nie wierzę Ci, że będzie inaczej. Teraz słyszę, że nie wiem co będzie z nami.[/quote
]
No to idzie ku lepszemu czy gorszemu?
Anonymous - 2014-12-17, 12:44
Prawdziwa miłość to nie tylko branie ale i dawanie........... moja córa w tamtym roku była w szpitalu leżała tam 15 dziewczyna po próbie samobójczej ( nałykała się tabletek) , zaczęłam z Nią rozmawiać powiedziała mi że jej mama pozwala na wszystko, że może wyjść z domu kiedy chce i wracać kiedy chce, że mama wie iż pali papierosy że nawet czasami sama wychodzi z Nią na papierosa......... moja córa przysłuchiwała sie tej rozmowie , po chwili powiedziała ....... moja mama nigdy by mi nie pozwoliła na tak dużo....... zauważyłam że ta dziewczyna (po słowach córy) miała łzy w oczach , a po chwili powiedziała......... ale Ty masz dobrze, ja też bym chciała aby moja mama była taka.......... byłam zdziwiona słowami tej dziewczyny , później jednak zrozumiałam że każdy z nas potrzebuje aby wymagać od niego, najczęsciej osoba która dostaje wszystko co chce tak naprawdę nie jest szczęśliwa wręcz przeciwnie żyje w świecie iluzji a później jest jedno wielkie "Bum"
Anonymous - 2014-12-17, 13:08
..to znaczy, że trzeba poprostu tylko byc gdzies obok...i czekać nie pytac nie okazywać uczuć .....nie robic nic tylko czekać..
Anonymous - 2014-12-17, 13:09
Nic się nie zmienia, więc chyba ku gorszemu?
Anonymous - 2014-12-17, 13:10
...ale co , gdy druga osoba nie mówi nic i nie robi nic ..dalej czekac...czy woleli byscie usłyszec "to koniec wszystko się skończyło nie męczmy sie wzajemnie?"
|
|
|