Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - wątek Kingi
Anonymous - 2014-12-05, 08:48
Masz szcęście....
Ja jestem tu nowa ale problemy mamy te same nasze powołanie jest w niebezpieczenstwie.
nie wiem czy mogę się tu wypowiedziec czy gdzie ale mam ogromną potrzebe proszenia o modlitwe za moją rodzine którą to ja sama naraziłam na to wszystko.
Przyszedł dzień ze zapomniałam o Bogu, przyszedł dzien ze moje oczy patrzyły a nie widziały, uszy słuchały a nie słyszały....
Moje serce jest w stanie wyobrazić sobie rozne sytuacje ale to co zrobiłam mojej rodzinie...
Moze powinnam od początku
Jestem w związku sakramentalnym od 13 lat, mam dwoje pięknych i mądrych dzieci i kochanego męża....
Teraz mogę tak pisać bo zrozumiałam co tak naprawde stało sie te 13 lat temu. Co otrzymałam od boga gdy złozyłam przysięgę małżeńską.
Zanim staneliśmy przed ołtarzem byliśmy ze soba dobre 5 lat. nie było jak w bajce. Ja z rodziny wielodzietnej i z różnymi problemami On jak to nazwać :ktoś ważny: w środowisku osiedlowym, mądry przystojny lecz moze nie do końca wiem co i jak go kształtowało w tamtych czasach. Tak naprawde niewiele wiem po mimo 18 letniej znajomosci.
Za dużo chciałbym napisać i nie wiem co najpierw.
Byliśmy razem ale osobno. Juz podczas nażeczeństwa "czekałam" na niego i wierzyłam że to właśnie Ten. On przez jakies dwa lata siedział w więzieniu za gupote, która też nas nie nauczyła tak do konca myślec co otrzymalismy od Pana.
Po tym jak wzielismy slub zatracilismy sie w ziemskim zyciu i ukladaniu naszych sciezek, choc wiem ze Jezus zawsze był mi bliski nie do konca ja byłam blisko Niego. Chodziłam do koscioła wychowywałam dzieci, troszczyłam sie o męza, on wiecznie pracował na nasz byt na wyjazdach więc sama podoływałam wszelkim trudnmościo. Nie rozmawiałam nie prosiłam o pomoc chciałam SAMA ale co? Pokazac sie innym? Nie mam pojęcia.
Przyszedł czas ze zaprzestałam chodzic na spotkania z Bogiem to po komunii mojej młodszej pociechy. Wtedy szatan miał otwarta furtke i zadziałał....
Spotkałam kogoś na swojej drodze Ateistę który stał się dla mnie wzorem...o Matko jaka ja byłam ślepa.
Zaczełam mysleć jak oni nie potrzebowałam Boga ale opieki innej osoby która stała sie kims w roli stroza wszedzie jej było pełno, teraz to widze. Nie było dnia ani sytuacji zebym nie miała jej obok. Wykorzystała moja naiwnośc i łatwowiernośc. Uwierzyłam że tak sie dzieje i tak bedzie lepiej dla mnie i dla naszych dzieci. Uwierzyłam ze nic mnie nie łączy z moim mężem i nie pomagały jesgo słowa pełne najpierw goryczy i bólu, wołał o pomoc ja uciekłam od mojego powołania jak ten Adam w krzaki. Krzysztof walczył ....
Dostałam rozód cywilny na drugiej sprawie oczywiscie mój Nowy stróż mi w tym pomógł....
Sprzedałam nasze mieszkanie, rozdzililismy sie i gdy juz miałam wysjc na diabelską prostą Pan upomniał się o mnie i...rozpoczeła się walka o NAS.
Teraz wiem ze jest to nauka i ten własnie krzyż który zagubiłam po drodze. jest strasznie ale tylko czasem jak słysze szmery za uszami... On juz nie wroci, on zostanie z tamtą ( mąz teraz mieszka z inną kobietą, nic ich nie łączy oprócz tego jak to on mówi ze odnalazł powołanie aby ja uratować, bo ona stała obok niego jak ja go odrzuciłam, Ona jest teraz jego aniołem- tak o niej mówi, i jego powołaniem jest sam Chrystus, on nic i nikogo juz nie chce) Wiem ze spotyka się ze swiadkami Jehowy ale zaprzecza ze zostawi Prawdziwego Boga, chce mu wierzyc ale czuje ze potrzebuje wsparcia, potrzebuje pomocy.
PROSZĘ WAS módlcie sie za Nas.
Anonymous - 2014-12-05, 10:47
kinga pomodlę się za Was
Anonymous - 2014-12-05, 13:05
gwen85 napisał/a: | kinga pomodlę się za Was |
Z Panem Bogiem
Bóg zapłać
Anonymous - 2014-12-05, 13:59
Kinga
Twoja sprawa jest trudna. Widać to po braku wielu wpisów. Pewnie wiele osób przeczytało Twój wpis i teraz myśli, co Ci odpisać. A nie jest łatwo. Nie da się ukryć, że Twoja obecna sytuacja jest efektem Twojego postępowania. Raczej nie było to mądre. Ale stało się. Nie ma co tego rozdrapywać. Trzeba pomyśleć o przyszłości. Na tym forum raczej usłyszysz: Trwaj w wierności. Jeżeli widzisz, co straciłaś, musisz stworzyć sytuację, w której Twój mąż miałby do czego (Kogo) wracać. Jeżeli odnalazłaś Boga, to da Ci siłę. Zawierz mu i nie kombinuj na własną rękę szukać szczęścia. Jeżeli znajdziesz je, często może się okazać, że jest złudne i ulotne.
Jak mówiły nasze babcie i dziadkowie: Pierwszy mąż/żona są od Boga, każdy następny od diabła.
Pozdrawiam
Anonymous - 2014-12-05, 14:17
Dziękuje Ci za te słowa. Dziekuje ze wogóle postanowiłes sie odezwac i napisac. Wiem ze wszystko w rekach Boga
Sytuacja jest trudna nawet bardzo i wiem ze namieszałam.
Nie wiem co moge zrobic teraz oprócz oddania sie w łaske bożą i modlitwę.
Dzis mąż miał przyjechac do nas. Mielismy isc do koscioła - zamówiłam mszę o dopełnienie się Woli Pana w naszym małżenstwie. Zadzwoniłam do niego, mówi że źle sie czuje ze nie da rady czuje ze dopadł go dół...
Nie umiem mu ppomóc, choc wiem ze kobieta która z nim teraz mieszka meczy go aby jej obiecał....aby powiedział... aby dał jej pewnosc ze jej nie zostawi
On jest teraz jak to mowi na skraju czeka na to co Pan mu da....
Ale ja wiem ze tak nie można.
Oddał sie Mu i mówi że wszystko w rękach Boga jesli On zechce to da mu zdrowie jesli zechce to go zabierze bo on juz spokoju tu nie zazna...
Nie wiem gdzie szukac pomocy
Jak z nim rozmawiac
a moze po prostu nie rozmawiac
???
Anonymous - 2014-12-05, 15:12
Kinga
Próbujesz zmienić życie i swojego męża według swoich wyobrażeń. Musisz zrozumieć, że masz na to niewielki wpływ. Jeżeli będzie próbowała czekać na jego zmianę, to możesz czekać bardzo długo. Niestety Bóg dał Twojemu mężowi wolną wolę. I on może z niej korzystać. Korzystać dobrze lub źle. Potem będzie to ocenione, ale teraz ma wolność wyboru. Widać, że ciągle jeszcze jest na rozdrożu. Waha się. Nie jest pewny, co robić. Ty go zraniłaś. Może próbuje się zemścić. Może coś innego chodzi mu po głowie. My tego nie wiemy. Nie wiem, czy Twój mąż wie, co robić.
Jedyne, co możesz zrobić, to pracować nad sobą.
A swoją drogą bardzo ciekawe jest to, co napisałaś o tej pani. Chce, żeby Twój mąż się opowiedział, że jej nie opuści. Jak to często się zdarza. Ktoś zostawia męża, żonę, a ta druga/drugi, dziwi się później, że też została/został zostawiony. Przecież każdy kolejny związek jest mniej trwały. Jak już raz zostawił, to czemu nie ma zrobić tego kolejny raz?
Jak to w znanej piosence: "Najtrudniejszy pierwszy krok..."
Pozdrawiam
|
|
|