To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - dziś się wyprowadził

Anonymous - 2014-11-23, 23:12
Temat postu: dziś się wyprowadził
Witam,

Piszę, choć dziś umarła nadzieja.
Wczoraj się modliłam. Pierwszy raz od wielu lat. Ostatnio zaczęłam rozmawiać z Bogiem, choć...to nie tak być powinno, że tylko wtedy, gdy coś się złego dzieje...

Dziś odszedł ode mnie mój mąż. Jestem teraz ja i nasze dwie córeczki.
Dlaczego odszedł?
Nie, nie do kochanki, nie dlatego, że mnie zdradził.
Ja zdradzałam. I kłamałam.
On zawsze kochał i zawsze był obok. I wspierał też zawsze.
A ja....tak bardzo głupio nieszczęśliwa z samą sobą nie dostrzegałam szczęścia, które było tuż obok.
Raz już rozsawaliśmy się. W zeszłym roku. Maj. Wtedy po raz pierwszy świat mu się zawalił. Wtedy powiedziałam, że nie chcę już z nim być, że zakochałam się w kimś innym.
Wyprowadził się , a ja....a ja zrozumiałam, co zrobiłam.
Czytałam, pisałam, rozmawiałam. Dochodziłam do wniosków, zerwałam kontakt z kochankiem. Walczyłam o męża.
Wywalczyłam...po paru miesiącach wrócił...stawiając warunek. Że już nidy, przenigdy go nie oszukam, że jeśli tak się stanie, będzie musiał odejść. Zgodziłam się.
Wiedziałam, po raz pierwszy w moim 30-to paro letnim życiu wiedziałam, czego chcę!
Chciałam mojego męża, chciałam nasze dzieci, chciałam naszej Rodziny.
Było trudno. On sobie świetnie radził ze swoim bólem. Z czasem było tego coraz mniej, coraz więcej nas ze sobą. I nikogo między nami.
Kochaliśmy się. Szanowaliśmy. Było jak nigdy dotąd. Inaczej, świadomiej, dojrzalej.
Było. Bo skłamałam. Zataiłam szczegół z przeszłości. Chciałam dla dobra nas. Żle zrobiłam.
Po roku od tamtych wydarzeń ktoś poinformował mojego męża o wydarzeniach z przeszłości.
To był maj tego roku. Drugi początek naszego końca.
Tym razem definitywny.
Wczoraj usłyszałam, że mnie nienawidzi.
A ja myślę sobie że nawet dobrze się skłąda, bo mu łatwiej będzie.
Kocham Go najbardziej na świecie. Jego i Dzieci.
Nie wiem jak sobie poradzić.
Nie szukam usprawiedliwienia. Nie szukam współczucia.
Jeśli mnie zapytacie czego chcę, nie odpowiem.
Nie wiem czego chcę od Was.
Wiem czego chcę od życia, ale sama zdeptałam swoje szczeście. Wiem, że nie czeka już za rogiem, że nie stoi obok. Odeszło.
A ja czuję się tak cholernie winna. Tęsknię od wielu miesięcy. Chciałabym tylko, by był obok, byśmy byli szczęśliwi.
To dla mnie.
Ale to nie o mnie teraz chodzi. Dla niego chcę spokoju, ciszy, pogodzenia z losem. Chcę by zaznał szczęścia, którego ja mu nie chciałam dać (a kiedy dawałam, i tak nie w sposób, w jaki tego oczekiwał).

Chyba jednak wiem, czego chcę od Was. Chcę pomocy, choć wiem, że wcale mi się nie należy.
Wsparcia. Czegoś na zasadzie: spieprzyłaś, ale życie toczy się dalej.

Anonymous - 2014-11-23, 23:29

Gabby, pomodlę się za was oboje
Anonymous - 2014-11-23, 23:31

gabby,
gabby napisał/a:
spieprzyłaś, ale życie toczy się dalej.

To prawda.. I chociaż to dla Ciebie teraz pewnie zbyt odległa wizja, to Twoje życie może być lepsze. Bo kryzys jest po coś.. Życzę Ci, by Twój kryzys zaprowadził Cię do trwałej zmiany życia.

Anonymous - 2014-11-23, 23:43

Dziękuję.
Anonymous - 2014-11-24, 00:11

Gabby.
Chyba nie masz wyjścia i musisz dać Mężowi czas... To, co się wydarzyło jest na pewno dla Niego trudne. Naciskać raczej nie powinnaś, ale absolutnie nie rezygnuj. Czy mi się wydaje, że to co piszesz:
"Dla niego chcę spokoju, ciszy, pogodzenia z losem. Chcę by zaznał szczęścia, którego ja mu nie chciałam dać (a kiedy dawałam, i tak nie w sposób, w jaki tego oczekiwał) " jest rezygnacją z DĄŻENIA DO POWROTU, DO BYCIA RAZEM?
Obojgiem Was miotają emocje, Twojemu Mężowi przewróciłaś świat, ale mów Mu, co czujesz... Jeśli żałujesz, jeśli przepraszasz, jeśli chcesz wytłumaczyć, wyjaśnić, jeśli kochasz, chcesz z Nim być, chcesz by wrócił, by dał Ci szansę, WAM dał szansę.
Gabby. Myślę, że On tylko mówi, że Cię nienawidzi. Może teraz tak czuje, w emocjach, w swoim zranieniu.... Musi Go strasznie boleć to, co zrobiłaś... A jak tak boli, to znaczy, że kocha... Nie pozwól Mu odejść. Nie tłumacz sobie, że zasługuje na kogoś lepszego itd. On już wybrał Ciebie. Ty wybrałaś już Go i gdzieś się zgubiłaś.. Kobieto, skoro Go kochasz najbardziej na świecie, musisz Mu to okazać, okazywać dzień po dniu, mówić, że Wiesz, masz pewność, że On jest Miłością Twojego życia....
Pan Bóg musi być na pierwszym miejscu. Jak zatraciłaś bliskość z Bogiem, to ten kryzys może Ci przypomina o tym, co Najważniejsze...Skoro modliłaś się pierwszy raz od wielu lat, powiem Ci, to dobry początek.... by było tylko lepiej. Będę wspierać modlitwą.

Anonymous - 2014-11-24, 10:05

Gabby

Daj mężowi trochę czasu. Daj mu ochłonąć. Bardzo zraniłaś jego męską dumę. Musi się trochę z sobą pogodzić.
Okazuj mu, ale delikatnie, swoją wierność. Trwaj i czekaj. Trochę musicie się pomęczyć. Jak nie zrobisz teraz głupiego ruchu, to jeszcze mam szanse na naprawę. Trwaj i czekaj. Masz dzieci. Zajmij się nimi. Nie próbuj tylko znaleźć sobie pocieszyciela. Tym dobijesz wszystko. Od dzisiaj postanów sobie, że zawsze będziesz prawdomówna. Jakiekolwiek kłamstwo może Twojego męża całkowicie odrzucić.

Życzę Ci powodzenia na drodze zmieniania siebie. Jak zmienisz siebie i Twój mąż to zobaczy, to wróci. Macie córki. Choćby dla nich warto być razem. Ale w uczciwości.

Anonymous - 2014-11-24, 10:22

Gabby, Nowenna Pompejańska. Triduum do Sw. Józefa, spowiedz, eucharystia, porządne książki psychologiczne, ewentualnie terapia psychologiczna.... To tyle na dobry początek.

Wiem, że jest Ci cięzko, wiem jak to jest życ z kłamcą, bo w moim życiu kłamstwo było na porządku dziennym. Dlatego łatwiej mi zrozumiec decyzję Twojego męża. Ale jeżeli powodowała nim nie chęc odejścia do innej kobiety, a po prostu ból, to Ty swoją prawdziwą skruchą, cierpliwością i zmianami samej siebie możesz jeszcze to uratowac. Módl się i pracuj nad sobą.
Jeszcze do niedawna myslałam, że "po ptokach" jak tu u nas na Sląsku mówią ;-) sama widząc co robi mąz po prostu położyłam kreskę na naszym małżeństwie. A tu widzisz od kilku miesięcy tak dużo miłych niespodzianek... Owszem, były momenty załamań i momenty ciężkie, ale teraz wiem, że tylko ja mam wpływ na swoje życie. Nikt inny. Więc skoro zawaliłaś, napraw.

Anonymous - 2014-11-24, 10:24

Nie naciskam. On chce spokoju i ja Mu go dam.
Nie chcę mu tego zakłócać, to by go bardziej bolało.
Walczyć? Nie mam narzędzi.
Zawiodłam Jego zaufanie. Tego nie można odbudować ot tak.
Nie mogę mu mówić tego, jak czuję, bo On oczekuje, bym zostawiła Go z samym sobą.
Chcę uszanować Jego wolę.
Kasiorek, On dał mi szansę. W maju zeszłego roku zaznaczając jednocześnie, że to ostatnia szansa.
Jakkolwiek starałabym się wpłynąć na Jego opinię, na Jego odczuwanie, przyniesie to odwrotny skutek.
Tak, bardzo Go kocham. DLatego czas obiektywnie stwierdzić, że muszę NARESZCIE uszanować to, czego On chce, nie to, czego chciałabym ja.
Boże, to bardzo boli. TYle że przez 13 lat nie myślałam o Jego uczuciach, o tym co mi dawał i jak bardzo chciał tu być.
Pomimo wszystkiego muszę się trzymać dla naszych dzieci, dla nich muszę się pozbierać i żyć dalej.
I modlić się, bo to ostatnia nadzieja. Bo nie zostało mi nic innego.
Nic, co mogłoby dać siłę.

Jacek- prawdomówność założyłam już jakiś czas temu.
Założyłam, że będę żyć tak, by nie musieć kłamać.
Powiedział mi, że nie mógłby dalej ze mną być, bo kiedyś by mnie zdradził. Bo nie zasługuję na Jego wierność.
Ma rację.
A ja wiem, że On taki nie jest i jeśli tak by się stało, uderzyłby w siebie przede wszystkim.

Anonymous - 2014-11-24, 11:36

pomodlę się za Was Gabby.a ty módl się za siebie
tylko w Bogu odnajdziesz Pokój i Miłość

Anonymous - 2014-11-24, 12:12

Gabby.
Musisz być delikatna. Wiem...
Tylko się martwię, że jak będziesz za długo milczeć, pozostawiać Go ze sobą samym, On pomyśli, że Ci nie zależy.. Trzymaj się dzielnie.
Piszesz: " Skłamałam. Zataiłam szczegół z przeszłości. Chciałam dla dobra nas. Źle zrobiłam. Po roku od tamtych wydarzeń ktoś poinformował mojego męża o wydarzeniach z przeszłości". Mnie to brzmi jak nieporozumienie, które da się wyjaśnić...
Pamiętam o Tobie, o Was.

Anonymous - 2014-11-24, 12:27

kasiorek napisał/a:

Piszesz: " Skłamałam. Zataiłam szczegół z przeszłości. Chciałam dla dobra nas. Źle zrobiłam. Po roku od tamtych wydarzeń ktoś poinformował mojego męża o wydarzeniach z przeszłości". Mnie to brzmi jak nieporozumienie, które da się wyjaśnić...
Pamiętam o Tobie, o Was.

Kasiorek, to nieporozumienie. To zatajenie zdrady. To nie jest coś, co można wyjaśnić ot tak.
To nie coś, nad czym przejdziesz do porządku dziennego.
Pewnie że chciałabym mu się od czasu do czasu przypominać.
Ale Kasiulek, czyż nie czas na uszanowanie Jego woli?
Jest inną osobą. Bardzo inną.
Nie znałam Go takim.
Tak, nadzieją jest, że emocje któregoś dnia opadną. A ja będę czekać. Będę trwać.

Monika, dziękuję za rady. Na pewno skorzystam. Na pewno.

Anonymous - 2014-11-24, 13:20

Gabby.
Masz różne możliwości, a ta by czekać i trwać jest chyba najwłaściwsza. Szanuj Jego wolę, pewnie, ale mów też o swojej, może nie już, nie natychmiast, ale mów... Że nie zmienisz przeszłości, ale że masz wpływ na przyszłość, że rozumiesz, jak Go skrzywdziłaś, ale że będziesz trwała, czekała na Niego... Chcesz i się zmieniasz...
Dobrze, że Jesteś na tym forum. Wiesz To, co najważniejsze... Trwaj, bo warto.

Anonymous - 2014-11-24, 13:59

chodzi przede wszytskim o Twoje prawdziwe nawrócenie
nie mylić z biernym trwaniem

Anonymous - 2014-11-24, 15:09

Bety, wiem co masz na myśli.
Wiem że muszę to zrobić przede wszystkim dla siebie, by mi było dobrze z samą sobą.
Nie chcę udawać, by za lat kilka rzucić się w kolejny wir kłamstw i matactwa.
Ja już rozpoczęłam tą drogę. To już się stało, teraz muszę kontynuować. Nawet jeśli pisane nam nie być razem,wyciągnę cenną lekcję z tej nauki. Na przyszłość. Jakakolwiek by ona nie była.



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group