To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - Dylematy etyczne dotyczące informowania o zdradzie

Anonymous - 2014-11-20, 00:33

GregAN napisał/a:
Jaka to wartość skoro, "przyzwoitość" jednego ze współmałżonków przypomina tą z przykładu Grzegorza, zewnętrzną.:

grzegorz_ napisał/a:
Jeśli mąż szanuje żonę, chodzi z nią pod rękę do kościoła, pomaga w domu, na imieniny przyniesie kwiatka, czasem nawet przytuli....czyli jest przyzwoity, a w duszy myśli...."chciałbym aby zniknęła" to według twoje pojęcia jest to miłość?

Hm, taki jest przyzwoity powiadasz ?
Raczej zakłamany.
Długo tak nie pociągnie...


Greg, z kosmosu nie spadłeś, rozejrzyj się wkoło. Niektórzy tak ciągną całe życie, bo sakrament, bo dzieci, bo kredyt, a potem latka lecą, zdrowie się sypie i już się nie chce.

Anonymous - 2014-11-20, 00:36

kiedy usłyszałam : relacja z Panem Bogiem jest najważniejsza , ważniejsza od relacji z mężem dziećmi rodzicami i innymi ludźmi - te słowa dały mi nadzieje na moje zycie - szczęśliwe zycie !
Anonymous - 2014-11-20, 00:42

MIŁOŚĆ
uczucie , postawa .
Myślę ( co za wielkie słowo :mrgreen: )
że zbyt płytko podchodzimy i definiujemy tę miłość ,
stąd ciągła niezgoda i bunt ......... np. Grzegorza . :mrgreen:

Taka definicja , że miłość to świadoma decyzja czynienia i dbania o dobro drugiego
jest chyba zbyt sucha , mocno niepełna i nieprecyzyjna .

Po mojemu miłość jest RELACJĄ .
( stąd Bóg który jest Miłością jest w 3 osobach i relacje pomiędzy nimi )
Relacja dąży zaś do bliskości , a bliskość maksymalna to jedność .
Stąd mówimy , że Bóg jest jeden ( choć to relacja osób ).

I podobnie jest z ludżmi .
To przecież wiemy - też są 2 osoby , stworzone jako inne ,
mężczyzna i kobieta .

Warunkiem niezbędnym miłości jest POZNANIE .
( trudno kochać Kaśkę , jak się nie wie o niej nic , w szczególności że istnieje )
Warunkiem poznania jest otwartość i bliskość .
Warunkiem bliskości zaś poznanie .
( taka pętla , zwrotność )

Cechami Boga , Miłości są : dobro , piekno , mądrość . ( miedzy innymi )

Poznanie jest odkrywaniem tych cech w drugiej osobie , może także i w sobie .
To powoduje ZACHWYT , czyli tą formę uczuciową miłości .

POSTAWA jest zaś skutkiem woli czyli podejścia rozumowego .
Trudno chyba oczekiwać uczucia zachwytu "nieprzyjaciółmi" ? :mrgreen:

Najwyraźniej też miłości są różne , inna małżeńska a inna do dzieci np.

Tu jednak mówimy tylko o tej małżeńskiej .
Problem jest tylko . :roll:
Co jak druga strona NIE CHCE naszego dobra dla niej czynionego ?
Brak tu relacji .
Pewnie stąd obecność Jezusa pomiędzy małżonkami , ale ten drugi ma wolna wolę i wybór .

.............. oj temat wielki :mrgreen:


Skoro jednak zostaliśmy stworzeni na obraz i PODOBIEŃSTWO Boga ,
to wydaje się jednak konieczna ta druga osobą tu czy w wieczności .
Ciekawy temat .

Anonymous - 2014-11-20, 09:05

:-)
Anonymous - 2014-11-20, 09:14

Mare
Jak zwykle walnąłeś małą rozprawkę filozoficzną.

Przepraszam, ale jak zdradza, to może jeszcze kochać zdradzanego? Raczej jeszcze zdradzacz nie odszedł, bo z jakichś względów tak mu wygodniej trwać w obłudzie.

Pominę ten wątek i wrócę do dylematów moralnych informowania o zdradzie lub nie.

Czy trzymanie w ukryciu ma sens? Przecież kłamstwo i tak, prędzej czy później wyjdzie. Z reguły przez przypadek. Pomyślcie, jak wtedy będzie się czuł zdradzany. To nie było raz czy dwa, ale ileś lat. Jak wtedy poczuje się zdradzany, jeżeli zobaczy, że przez tyle lat jego mąż/żona żył/żyła w zakłamaniu. Wtedy to dopiero będzie węzeł gordyjski.

Lustro
Bardzo bronisz zdradzanego małżonka do niewiedzy. Jak więc odpowiesz na moje poniższe argumenty?

Małżeństwo jest w pewnym sensie jednością. W Piśmie św. mówi się: "i staną się jednym ciałem". Jest też jedność wspólnych dzieci i wspólnota majątkowa. Rozpoczynając więc romans, zdradzający, nawet nieświadomie, wplątują w romans swoich małżonków. Czy ja chciałem koniecznie iść do żony kochanka mojej żony? Absolutnie nie. Zdecydowałem się, aby sprawę ostatecznie wyjaśnić. Dzięki temu zarówno ja, jak i tamta kobieta mogliśmy w pewien sposób uporządkować nasze sprawy. Choćby majątkowe. Przecież trwanie zdrady w czasie małżeństwa jest często dla zdradzających czasem przygotowania się do odejścia. Mało to razy zdradzający "czyścili" zdradzanym sprawy majątkowe? Mało było takich opisów i na tym forum? Informowanie zdradzanego małżonka jest też pewnego rodzaju ostrzeżeniem. On kiedyś i tak się dowie. Moim zdaniem lepiej, żeby to było wcześniej.

Jacek

Anonymous - 2014-11-20, 10:05

Przypomniała mi się ( mnie się ) ......... baśń .
Królowa Śniegu .

Dla przypomnienia .Królowa Śniegu .

Czy ta baśń nie była napisana na potrzeby Sycharu ? :mrgreen:
Może podyktowana osobistymi problemami
39 letniego Andersena ? Tego nie wiem .

Pisałem wcześniej o wolnej woli "odchodzącego" .
Tylko czy aby istotnie dokonuje swego wyboru w wolności ?
Czy nie pod wpływem jakiegoś odłamka szkła
( z diabelskiego lustra )
które wpadło mu do oka ......... i źle widzi , nie wie co czyni tak naprawdę ?
Czy można to nazwać świadomym wyborem ?

Jezus wołał - Boże wybacz im bo nie wiedza co czynią .
A czynili jednak , z własnej woli niby .

Powstaje pytanie jak wygladać by miało
świadome odrzucenie Boga ?
Zresztą , wydaje się ono niemożliwe
bo nierozumne zupełnie .


W sumie , to chyba materiał na osobny temat .
( wolna wola a małżeństwo ......... coś takiego )


==============================================

[b]Jacek - sychar[/b]
Cytat:
Mare
Jak zwykle walnąłeś małą rozprawkę filozoficzną.

Przepraszam, ale jak zdradza, to może jeszcze kochać zdradzanego? Raczej jeszcze zdradzacz nie odszedł, bo z jakichś względów tak mu wygodniej trwać w obłudzie.



Zgadza się , to co napisałem leży nieco
poza tematem wątku .
Nie odnosiłem się także do czyichkolwiek wypowiedzi .

Mogę napisać , ze osobiście ostrożnie ale jednak
przychylam się do powiedzenia o zdradzie .
( celowo napisałem powiedzenia , bo informowanie
ma zwłaszcza w Polsce ze względów historycznych brzydkie skojarzenia ) .
Już podświadomie kojarzy się z kapowaniem itp.

Jak zdradza , to jasne że nie kocha . :mrgreen:
Ja pójdę dalej .
Jeżeli jestem naprawdę wierzący
i wierzę w grzech cudzolóstwa w szczególności
i skutki , konsekwencje jego
w tym życiu i dla wieczności
to naprawdę kochając kogoś poza małżeństwem
to właśnie ta miłość
nie pozwala wejść w grzeszny związek ,
bo byłaby krzywdą dla tej osoby .

Inna rzecz , czy można prawdziwie kochać
kogoś poza małżeństwem , nie kochając małżonka ?
Nie wiem .
....... i tu znów wyjdzie kwestia uczucia i postawy . :mrgreen:



Przykład :
Idzie chłopak ulicą i widzi fajną dziewczynę .
Podchodzi do niej i mówi .
Zostań moją żoną , ........ Kazik jestem .
Ale my się nie znamy !
Nie szkodzi .
Ale nic do ciebie nie czuję !
Wystarczy tylko , że swoje nastawienie , zechcesz , ZMIENISZ POSTAWĘ . :mrgreen:


Miłość , relacja małżeńska ( pomiedzy mak )
jest najbardziej złożona , pełna , głęboka .
Zatem wymaga i najwięcej zaangazowania , chcenia , otwartości itd.
Obejmuje choćby i ciało i ducha .
Tego nie ma w relacji miłości do dzieci .
Jest za to wyłączność jakaś i oczywista nieczasowość .
Nie jest to umowa na czas określony .


Co do tej słynnej kolejności : Bób , małzonek , dzieci
to mozna ja logiczne wywieść .

Od Boga przyszliśmy , stworzeni z jego miłości .
Dalej jest nasza świadomość istnienia jako osoby .
Potem poznajemy kogoś , kolejna osobę .
Potem dopiero na swiat przychodzą kolejne osoby - dzieci .
Mamy więc kolejno :
Bóg , ja , małżonek , dzieci .
( ja - bo bez miłości własnej niemożliwa jest kazda inna )

Pozostaje jeszce kwestia rodziców tylko
. :roll:
Byli co prawda przed małżonkiem , ale w kolejności
miłości
na pewno powinni być za .
Na razie nie mam pomysłu . :mrgreen:

Anonymous - 2014-11-20, 10:35

mare1966 napisał/a:
Czy ta baśń nie była napisana na potrzeby Sycharu ? :mrgreen:
Może podyktowana osobistymi problemami
39 letniego Andersena ? Tego nie wiem .


Mare
Pewnie są takie przypadki, jeden dzień , grom, fatalne zauroczenie, szczególnie w literaturze czy filmie (był taki film z M.Douglasem "Fatalne zauroczenie").
Zazwyczaj jednak zdrada to zwieńczenie procesu który trwa latami.
Jak napisał ktoś wcześniej w tym wątku, kto naprawdę kocha nie zdradza,
przynajmniej na trzeźwo;)

Anonymous - 2014-11-20, 10:41

Js pisze:
Cytat:
Przecież trwanie zdrady w czasie małżeństwa jest często dla zdradzających czasem przygotowania się do odejścia. Mało to razy zdradzający "czyścili" zdradzanym sprawy majątkowe? Mało było takich opisów i na tym forum?


Wcale niemało - niestety. Nie dość, że zdradzeni to jeszcze pozbawieni środków do życia. I te dwie informacje często w postaci kumulacji zostają objawione poszkodowanym wtedy kiedy jest już za późno na jakikolwiek ruch.

DRUGA sprawa (argument za informowaniem).
MAŁO TO RAZY, zdradzający prowadząc podwójne życie, zaplanowali ciąże wespół z nieświadomymi niczego żonami, podczas gdy ich romanse trwały równolegle? Nawet to forum zna takie przypadki.

A poza tym,

jest całkowicie oczywiste dla mnie, że nie da się oddzielić obserwowanego zjawiska od obserwatora - czyli wynik obserwacji zależy od tego który jej dokonuje. Obiekt/zjawisko +obserwator TO JEDNO.

Lakoniczne stwierdzenie, że punkt widzenia zależy od punktu siedzenia, jest jak najbardziej prawdziwe.
Zależy z której "strony barykady" dokonują się obserwacje oraz czy jest to dogłębna analiza z wglądem na obie jej strony, czy tylko powierzchowne spojrzenie z jednej strony "barykady"
To jak widzimy pewne zjawisko zależy od możliwości naszej percepcji wyznaczonej kontekstem w jakim dokonują się obserwacje.
Zatem uczciwie rzecz biorąc, należałoby objąć całość. :-)

Anonymous - 2014-11-20, 11:06

Cytat:
Zazwyczaj jednak zdrada to zwieńczenie procesu który trwa latami.


Pewnie wyborem tym bliższym wolnemu będzie wybór człowieka w stanie łaski uświęcającej, bo i łatwiej wtedy rozpoznać zło jako zło, dobro jako dobro. Takie boże okulary :-) A stan grzechu pozbawia tej jasności widzenia, wtedy zło jawi się jako dobro - wolność, bo i jest jakby bardziej kompatybilne ze stanem wewnętrznym człowieka, dobro zaś jako zło - niewola, bo niepokoi, bo stawia wymagania i jest jakby sprzeczne z pragnieniami człowieka trwającego już w tym złu.
I zgadzam się z Tobą Grzegorzu, że zdrada to zwieńczenie długiego procesu, czyli funkcjonowania już długo bez tych bożych okularów.

Anonymous - 2014-11-20, 11:13

Grzegorz ,
nie rób z żartu
i bajki dla dzieci
rozprawki na temat natury zdrady . :mrgreen:
Tym niemniej , pisał to dorosły facet .
Miał jakies osobiste doświadczenia i przesłanie pisząc co i jak napisał .
Inna rzecz , że jest to bardziej dorosła lektura , niż harlekiny .


===============================================================
Kenya ........... co za wykład . :-P
Cytat:
jest całkowicie oczywiste dla mnie, że nie da się oddzielić obserwowanego zjawiska od obserwatora - czyli wynik obserwacji zależy od tego który jej dokonuje. Obiekt/zjawisko +obserwator TO JEDNO.
:!:
=================================================================

Anonymous - 2014-11-20, 12:02

Kenya

Czy Ty wiesz, że powtórzyłaś zasadę nieoznaczoności (nieokreśloności) Heisenberga, która
dotyczy fizyki/chemii kwantowej? Wynika ona z dualizmu korpuskularno-falowego. Nie można np. jednocześnie dokładnie oznaczyć (określić) położenia i pędu elektronu.

Nie sądziłem, że takie prawa działają też w psychologii!.

Tłumacząc na nasze: nie można jednocześnie ustalić położenia i uczyć (?) partnera?

Dobrze, że nie muszę tego zapisywać w postaci matematycznej, bo od tych różniczek mi samemu robi się niedobrze.

Jacek

Anonymous - 2014-11-20, 13:14

Różo
Skoro wierzymy że trzecią osobą w małżeństwie jest Bóg ,
to odejście od milości małzonka ( celowo nie piszę odejście od małzonka jako odejście fizyczne )
musi skutkować jednoczesnym odejściem od Boga ,
jest wyjściem z tej trójcy .

Mnie jednak bardziej interesuje moment wejścia
i kiedy zaistnieje faktycznie .
Celowo wspomniałem tu ( a w zasadzie w innym watku , i nie ja dokładnie )
o tzw. sakramentaliźmie .
Sprawa stara , patrz chrzest i dyskusje o właściwym momencie jego przyjęcia .
Są dyskusje o wieku odpowiednim dla bierzmowania
( zasadniczo przesuwa się w górę ) .
To samo jednak dotyczy i zawierania małżeństwa .
Pełnoletniość jest , ale czy świadomość ?
W prawie jest zasada , że za czyny popełnione nieświadomie
nie ponosi się odpowiedzialności .

Z drugiej strony , jak się kupuje samochód np.
nikt nie pyta czy kupujacy ma wiedzę z mechaniki , chemi spalania paliwa itd. :mrgreen:
Bo wyjdzie jeszcze , że aby się ożenić świadomie ,
to trzeba by doktoraty robić z teologii , psychologii , seksuologii itd.
To chyba jednak musi być prostsze . :mrgreen:

Anonymous - 2014-11-20, 13:23

grzegorz_ napisał/a:
moc nadziei napisał/a:
sytuacja o której piszesz wg mnie zasługuje na miano postawy nieszczerej
więc mogę zgodzić się, że jest to szczególny przypadek postawy, ale niezbędny dla mnie jest tu przymiotnik "nieszczera"


Zatem co ma zrobić mąż katolik z niejednego wątku opisywanego na forum.
Być szczerym i mówić "irytujesz mnie, nie kocham cię" i sobie pójść, czy też
z uwagi na sakrament starać się przyjąć pozytywną, odpowiedzialną postawę wobec żony, nawet jeśli to się kłóci z jego wewnętrznym odczuciem ?
Przyznasz przecież, że tak w 100% nie panujemy nad tym co czujemy?
Możemy w 100% panować nad tym jak się zachowujemy.


grzegorz, może moja odpowiedź nie spełni Twoich oczekiwań ;-) ale... jesteśmy na forum katolickim. Katolicyzm oznacza wiarę, ze w Sakramentach jest z nami Bóg. W Sakramencie małżeństwa nie jesteśmy dwoje, lecz troje, a może Troje, bo obok jest Jezus.
Zaproszenie Go do małżeństwa jest często ostatnim lub jedynym ratunkiem.. tak mi się wydaje.
Niezależnie czy my odczuwamy brak miłości w swoim sercu, czy cierpimy brak miłości od naszego małżonka.

Pamiętam opowieść ks. Dominika Chmielowskiego. O sile modlitwy i o sile błogosławieństwa (a także przekleństwa).
Przyszedł do niego mężczyzna który opowiedział, że nie kocha żony, że nic do niej nie czuje, że coraz bardziej jest zauroczony inną kobietą i nie widzi wyjścia (zdaje się, że to był ktoś, z komu jednak przeszkadzało wewnętrzne zakłamanie). Ksiądz dał mu radę: codziennie spójrz na żonę i powiedz z wiarą w sercu słowa Pisma: "Żona moja cenniejsza niż perły". Tylko to jedno zdanie, kilka razy dziennie, wytrwale, pomimo że pozornie nic nie daje.. Facet się obśmiał i poszedł, pukając się w głowę.
Po kilku miesiącach wrócił znowu, z kobietą pod rękę, oboje uśmiechnięci. Ksiądz pomyślał "oho, na bank to ta kochanka...". Tymczasem mężczyzna przedstawił mu swoją żonę i powiedział, że przełamał się i zrobił wg rady. I wszystko w jego życiu zaczęło się zmieniać.. a przede wszystkim stopniowo zrozumiał, że jak bardzo kocha żonę.

Śmieszne, a może niesamowite, może irytujące a może intrygujące.
W każdym razie ma odniesienie do naszego wspólnotowego charyzmatu.

Anonymous - 2014-11-20, 13:49

mare1966 napisał/a:

Skoro wierzymy że trzecią osobą w małżeństwie jest Bóg ,
to odejście od milości małzonka ( celowo nie piszę odejście od małzonka jako odejście fizyczne )
musi skutkować jednoczesnym odejściem od Boga ,
jest wyjściem z tej trójcy .



Moim zdaniem, najpierw odchodzimy od Miłości Boga (a może nie zdążyliśmy jeszcze jej doświadczyć, mimo przekonania, że zapewne Jest), a dopiero później - od współmałżonka. Przynajmniej jest wtedy większe prawdopodobieństwo, że owo zło ukaże się nam jako dobro.

Cytat:
W prawie jest zasada , że za czyny popełnione nieświadomie
nie ponosi się odpowiedzialności .


Ale konsekwencje czynów - cierpienie, jakie sprowadzają na człowieka - pokazują że mimo tego rzekomego braku odpowiedzialności - odpowiadamy. Mało tego - odpowiadają też inni, skoro cierpią. ...Bo już pomyślałam sobie wcześniej, że w takim razie ...dobrze by było być nieświadomym i o ten błogi stan zabiegać :mrgreen:

mare, te twoje konglomeraty insynuacji sensorycznych i i nie tylko są super :mrgreen:



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group