To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - Dylematy etyczne dotyczące informowania o zdradzie

Anonymous - 2014-11-19, 10:04

lustro, skoro sama w wątku 4xAS ciągniesz wątek poboczny...
Twoje poglądy trochę mi zalatuję Makiawelim.
Cel, czyli ratowanie małżeństwa, ma oświecać środki.
Czy w ten sposób nie tracimy coś ważniejszego niż małżeństwo ?

Może znowu dojrzysz ocean żółci w mojej wypowiedzi...

"to że Cie kocham, nie daje Ci prawa żeby mnie krzywdzić" - czyli konieczne jest określenie granic, swoich praw, swojej godności.
Poinformowanie, nawiązanie współpracy ze współmałżonką kochanka żony ( lub żoną kochanicy męża),
to nie jest cios wymierzony w drugą osobę.

Współmałżonek ma prawo wiedzieć prawdę o tym z kim przebywa w domu, dzieli łoże.
Na podstawie tej informacji podjąć właściwą, ( wg siebie) decyzję jak dalej postąpić.
Cios wymierzył ten kto zdradził, nie ten który poinformował o zdradzie.
Cała odpowiedzialność spada na zdradzającego.

Jeżeli wiadomość o niewiernym przynosi ten który jest tak samo pokrzywdzony przez zdradę żony i owego "męża", tym bardziej nie można mieć do niego o to pretensji.
Jego intencje są czyste - poszukiwanie wspólnego rozwiązanie problemu, nie dobijanie leżącego.
Skutek takiej interwencji może przynieśc efekt, kiedy zdradzającemu choćby trochę zależało na żonie, poczuł swoją winę, odpowiedzialność, odrobionę empatii do współmałzonka, nie mówiąc o miłości, , dzieciach, finansach, itd.

Niestety, w przypadku Jacka było ..."pozamiatane".
Te małżeństwo już wcześniej przestało istnieć z powodu poprzednich zdrad mężą, o których żona wiedziała i... nie zareagowała w odpowiedni sposób.
Choćby w taki sposób w jaki zrobił to Jacek.
Przypuszczalnie, gdyby żona kilka lat wcześniej, określiła swoje granice, zadbała o swoją godność, Jacek nie musiałby szukać w niej sprzymierzeńca w obronie swojego małżeństwa.

Szczególnie, że wtedy kilka lat temu miała więcej argumentów wobec męża niż teraz.
Małe dzieci, wciąż żywe wspomnienie "motylków", wspólne kwestie materialne, mąż na dorobku zawodowym ale również na etapie kształtowania swoich zasad, byłby bardziej skłonny do walki o swoje małżeństwo.


P.S.
grzegorz_ napisał/a:

Greg, Renta
odnośnie odpowiedzialności....

Nie rozumiem, dlaczego na tym forum słowo "miłość" tak źle się kojarzy.
Najczęściej jest kojarzone negatywnie z namiętnością, seksem.
Mówi się o odpowiedzialności, szacunku, empatii i jakichś tajemnych wyższych wartościach.Zapomina się, że to właśnie miłosci jest TĄ najwyższa wartością.
To z miłości wynika szacunek, empatia, odpowiedzialność !

grzegorz, dokładnie odczytałeś intencje mojej wypowiedzi.
z miłości wynika szacunek, empatia, odpowiedzialność.
Na dodatek, nie można "miłować" kochanka, nie mając empatii, szacunku, odpowiedzialności wobec mężą/zony. To jedynie erzac, usprawiedliwienie swojej podłości.

Anonymous - 2014-11-19, 13:58

Mówią, że żona/ mąż zdradzającego dowiadują się ostatni. I coś w tym jest - nie dlatego, że otoczenie nie informuje o zdradzie, ale dlatego że uczciwy małżonek do ostatniej chwili się okłamuje.... Nie chce słyszeć tej prawdy ze strachu przed samotnością. Znam osoby, które słyszały od różnych znajomych, sąsiadów o zdradzie małżonka - i nie wierzyły. Pukały się w głowę i nawet odsuwały od informatora żeby nie mącił w ich życiu.
Anonymous - 2014-11-19, 14:24

GregAN napisał/a:
lustro, skoro sama w wątku 4xAS ciągniesz wątek poboczny...
Twoje poglądy trochę mi zalatuję Makiawelim.
Cel, czyli ratowanie małżeństwa, ma oświecać środki.
Czy w ten sposób nie tracimy coś ważniejszego niż małżeństwo ?


Chyba nie całkiem rozumiem, a moze Ty nie bardzo rozumiesz, co przez to rozumieć.
Cel, czyli ratowanie małżeństwa, uświęca środki...czyli co w tym przypadku?
Co jest tym niegodnym środkiem w tej walce o priorytetowy cel?


GregAN napisał/a:
lustrogrzegorz, dokładnie odczytałeś intencje mojej wypowiedzi.
z miłości wynika szacunek, empatia, odpowiedzialność.
Na dodatek, nie można "miłować" kochanka, nie mając empatii, szacunku, odpowiedzialności wobec mężą/zony. To jedynie erzac, usprawiedliwienie swojej podłości.

To takie pocieszanie się na tym forum. Kochac mozna tylko współmałzonka...piekna teoria.

i bardzo mi się podoba to pomieszanie wszystkiego z wszystkim :mrgreen:



GregAN
w tym poście co nie co za bardzo wymieszałeś pojęcia.

Anonymous - 2014-11-19, 22:02

lustro napisał/a:
To takie pocieszanie się na tym forum. Kochac mozna tylko współmałzonka...piekna teoria.

i bardzo mi się podoba to pomieszanie wszystkiego z wszystkim :mrgreen:

Zauważ, że nie użyłem słowa "kochać" ale "miłość"
Dlaczego ?
Ponieważ "kochać" zostało zdewaluowane - "kochać się" używane już jest prawie tylko w odniesieniu do fizyczności.

A miłość, to postawa nie uczucie.
Niby potrafiłaś mieć wobec kochanka wieź emocjonalną, czuć się za niego odpowiedzialna, troszczyć się o niego, mieć empatię, szanować go, być wobec niego szczera, ufać mu itd. - czyli coś co "renta11" skrótowo określiła jako "przyzwoitość", jednocześnie czując odrazę, pogardę, lekceważenie do męża ?
Na pewno ?

Sprowadzasz miłość do poziomu harlequinów, założeniem że można ją mieć do jednego człowieka a jednocześnie drugim gardzić.
Jeżeli naprawdę kochasz, to nie krzywdzisz, nikogo.
Jeżeli kogoś krzywdzisz, to tak naprawdę nie kochasz nikogo.
Jedynie siebie samego.

Nie zdziwię się, jeżeli znowu stwierdzisz że wylewam żółć, mieszam pojęcia.
Zdaje się, że podsuwam stwierdzenia niewygodne dla Twojego ego.

Anonymous - 2014-11-19, 22:17

Greg
Nie wylewasz żółci ale powtarzasz forumowe slogany.
Miłość to postawa...co to oznacza?
Jeśli mąż szanuje żonę, chodzi z nią pod rękę do kościoła, pomaga w domu, na imieniny przyniesie kwiatka, czasem nawet przytuli....czyli jest przyzwoity, a w duszy myśli...."chciałbym aby zniknęła" to według twoje pojęcia jest to miłość? Pewnie tak, bo przecież miłość to postawa, a jego postawa jest w 100% odpowiedzialna i poprawna.

Anonymous - 2014-11-19, 22:44

GregAN napisał/a:
Zauważ, że nie użyłem słowa "kochać" ale "miłość"
Dlaczego ?
Ponieważ "kochać" zostało zdewaluowane - "kochać się" używane już jest prawie tylko w odniesieniu do fizyczności.


Powiem moze malo elegancko - moze u Ciebie....ja tak nie mysle ani nie czuje.


GregAN napisał/a:
Sprowadzasz miłość do poziomu harlequinów, założeniem że można ją mieć do jednego człowieka a jednocześnie drugim gardzić.


no prosze...jak Ty mnie dobrze znasz :mrgreen: chyba lepiej niz ja siebie

GregAN napisał/a:
Jeżeli naprawdę kochasz, to nie krzywdzisz, nikogo.
Jeżeli kogoś krzywdzisz, to tak naprawdę nie kochasz nikogo.
Jedynie siebie samego.


czyli takich tu wogole nie ma...i rzadko zdarzają sie w świecie...prawda?
tez chciala bym byc idealem, ale wiem, ze nim nie jestem...trudno :-)

ale w kontekscie tematu tego wątku zdanie "Jeżeli naprawdę kochasz, to nie krzywdzisz, nikogo." jest dosc wymowne i powinno dawac do myslenia wszystkim.

GregAN napisał/a:
Nie zdziwię się, jeżeli znowu stwierdzisz że wylewam żółć, mieszam pojęcia.
Zdaje się, że podsuwam stwierdzenia niewygodne dla Twojego ego.


No cóz...chyba nie mowilam nic o wylewaniu żółci? ;-) a jedynie o pomieszaniu pojęć.
Jakos nie ustosunkowales sie do tego w zaden sposob.
Tylko atakiem calkiem personalnym.

Nie zgadzam się, że nalezy koniecznie informowac wspolmalzonka.
Moze najpierw skorzystac z innych srodków?
Bo moze sie okazac, ze napedzimy coś, co zniszczy dokumentnie malżenstwo czyjeś w imie ratowania swojego. Jakiekolwiek by nie bylo to czyjes malżenstwo, nie nam je oceniać, ani nie nam kwestionowac jego wartość. Ono jest, trwa. A małżeństwo to wartosc ogromna - prawda?


PS
GregAN jeszcze jedno - skąd u Ciebie taka wiedza, ze czulam do męża odraze, pogarde, lekcewazenie...???? Chyba za daleko sie posuwasz...wystopuj proszę.

Współmałżonek ma prawo wiedzieć prawdę o tym z kim przebywa w domu, dzieli łoże.
Na podstawie tej informacji podjąć właściwą, ( wg siebie) decyzję jak dalej postąpić.
Cios wymierzył ten kto zdradził, nie ten który poinformował o zdradzie.
Cała odpowiedzialność spada na zdradzającego.


naprawde uważasz GregAN, że tak łatwo mozna sie wymiksowac od odpowiedzialnosci i powiedziec - to nie ja, to inni?
kazdy ponosi odpowiedialnosc za swoje czyny
zdradzający za zdrade
informator za byc moze bezduszne informowanie

Anonymous - 2014-11-19, 23:10

grzegorz_ napisał/a:

Miłość to postawa...co to oznacza?
Jeśli mąż szanuje żonę, chodzi z nią pod rękę do kościoła, pomaga w domu, na imieniny przyniesie kwiatka, czasem nawet przytuli....czyli jest przyzwoity, a w duszy myśli...."chciałbym aby zniknęła" to według twoje pojęcia jest to miłość? Pewnie tak, bo przecież miłość to postawa, a jego postawa jest w 100% odpowiedzialna i poprawna.


o matko
grzegorz, nigdy nie myślałam, że postawę można rozumieć jako zakłamanie, jako sprzeczność zewnętrznych oznak z wewnętrznym przekonaniem, jako zaprzeczanie samemu sobie i życie w kłamstwie wobec samego siebie

hm, może i tak
przyznam, że do tej pory pojęcie postawy oznaczało dla mnie świadome przyjęcie pewnego poglądu na coś, i zgodne z tym moim poglądem czyny wobec podmiotu mojej postawy
(oj jakoś to źle brzmi, chodzi mi o to, że mogę mieć postawę zarówno wobec osoby, np.małżonka jak również mogę mieć określoną postawę w stosunku do zjawisk społecznych np. feminizmu czy konkretnej afery gospodarczej)

w każdym razie do tej pory zakładałam zgodność wnętrza z zewnętrzem

sytuacja o której piszesz wg mnie zasługuje na miano postawy nieszczerej
więc mogę zgodzić się, że jest to szczególny przypadek postawy, ale niezbędny dla mnie jest tu przymiotnik "nieszczera"

(i m.in. dzięki takim niuansom zacznę rozważać podyplomówkę z filozofii... tyle moich rówieśników robi jakieś dodatkowe fakultety.. od dawna myślę co by tu dla siebie znaleźć 8-) )

Anonymous - 2014-11-19, 23:22

Filozofia - sliska sprawa...to ma byc filozofia katolicka czy taka ogólna...?

Dla mnie tez powiedznie, w kontekscie małżeństwa, ze miłosc to postawa
jest co najmniej niestosowne.

Chyba jednak nie takiej "miłosci" wszyscy oczekujemy?

Postawa wynikająca z miłosci, to jednak cos innego niz postawa jako postawa.

Anonymous - 2014-11-19, 23:31

lustro napisał/a:
.to ma byc filozofia katolicka czy taka ogólna...?

haha ta ogólna to tylko w myśl zasady "poznaj wroga" :mrgreen: ;-)
ale to oftopic, jak się kiedyś zdecyduję, dostanę i ukończę, to nie omieszkam się pochwalić

lustro napisał/a:

Dla mnie tez powiedznie, w kontekscie małżeństwa, ze miłosc to postawa
jest co najmniej niestosowne.

Hm.
Proponuję zapoznać się z materiałem dość na forum popularnym:
http://www.youtube.com/watch?v=ItGj1HZcqVM
ks. dr Marek Dziewiecki "Miłość: od uczucia do postawy" (1/7)
a dokładnie 7:09

Anonymous - 2014-11-19, 23:35

moc nadziei napisał/a:

lustro napisał/a:

Dla mnie tez powiedznie, w kontekscie małżeństwa, ze miłosc to postawa
jest co najmniej niestosowne.

Hm.
Proponuję zapoznać się z materiałem dość na forum popularnym:
http://www.youtube.com/watch?v=ItGj1HZcqVM
ks. dr Marek Dziewiecki "Miłość: od uczucia do postawy" (1/7)
a dokładnie 7:09


Zapoznam się :-) napewno
ale zauważ...sam tytuł mowi -Miłość - od uczucia do postawy
nie - od kryzysu do postawy miłosci ;-)
jestes mądra kobieta...mysle, ze wiesz o czym mowie

Anonymous - 2014-11-19, 23:41

hehe mi tu proszę nie słodzić
ja nie tyle mądra, co obolała i już wiem troszkę dlaczego
właśnie dlatego, że zdarzyło mi się uczucie pomylić z miłością
i memu mężowi także
i dopiero straszliwy kryzys nam to uświadomił i pomógł co nieco zrozumieć
(no dobra, mogę mówić tylko za siebie 8-) - mnie pomógł co nieco zrozumieć)

jest taka książka "Pięć języków miłości"
można (a nawet warto) kupić
ale na szybko jest możliwość aby zapoznać się z czymś w rodzaju streszczenia na prezentacji takiej na slajdach
w tym streszczeniu jest obszerny wstęp
i ten wstęp jasno opisuje czym jest postawa dojrzałej miłości

(teraz cicho sza, wcale nie podaję tu nazwy portalu która pochodzi od gryzonia 8-) )

Anonymous - 2014-11-19, 23:42

lustro napisał/a:
GregAN napisał/a:
Sprowadzasz miłość do poziomu harlequinów, założeniem że można ją mieć do jednego człowieka a jednocześnie drugim gardzić.
no prosze...jak Ty mnie dobrze znasz :mrgreen: chyba lepiej niz ja siebie

Wiem o Tobie tylko to co napiszesz i do tego się odnoszę.

o wylewaniu żółci widać już zapomniałaś :)
Co do pomieszania pojęć - wyjaśniłem to co dotyczyło "Kocham - nie krzywdzę, krzywdzę - nie kocham"
Oczywiście, przejaskrawiłaś.
Pisałem o relacji " mąż/żona - kochanek/kochanka - zdradzacz/zdradzaczka"
Jak niby w tym trójkącie można obdarzać miłością kochanka i gardzić mężem ?
Albo kocham, mam zdolność empatii itd. do wszystkich albo nie mam jej w ogóle, jedynie wmawiam ją sobie, jak plombę na wyrzuty sumienia.

lustro napisał/a:
Nie zgadzam się, że nalezy koniecznie informowac wspolmalzonka.
Moze najpierw skorzystac z innych srodków?
Bo moze sie okazac, ze napedzimy coś, co zniszczy dokumentnie malżenstwo czyjeś w imie ratowania swojego. Jakiekolwiek by nie bylo to czyjes malżenstwo, nie nam je oceniać, ani nie nam kwestionowac jego wartość. Ono jest, trwa. A małżeństwo to wartosc ogromna - prawda



Też się zgadzam, że nie w każdym przypadku należy koniecznie informować wpółmałzonka.
Są, jak zawsze wyjątki.
W czasie ciąży, choroby bądź innych sytuacjach, w których taka informacja mogłaby spowodować tragedię.
Natomiast, w zdecydowanej przewadze - taka informacja, daje szansę na podjęcie działań, zanim będzie za późno na ratowanie małżeństwa, zanim ujawniony kiedyś po latach ogrom obłudy w małżeństwie nie spowoduje jeszcze większego spustoszenia, traumy współmałzonka.

Małżeństwo to wartość ogromna, fakt.
Ale...dlaczego to taka wartość ? ;-)

Dla niej lepiej jest żyć w błogiej nieświadomości, zakłamaniu, obłudzie ?
Nie ma tu: "cel uświęca środki" ?

Jaka to wartość skoro, "przyzwoitość" jednego ze współmałżonków przypomina tą z przykładu Grzegorza, zewnętrzną.:

grzegorz_ napisał/a:
Jeśli mąż szanuje żonę, chodzi z nią pod rękę do kościoła, pomaga w domu, na imieniny przyniesie kwiatka, czasem nawet przytuli....czyli jest przyzwoity, a w duszy myśli...."chciałbym aby zniknęła" to według twoje pojęcia jest to miłość?

Hm, taki jest przyzwoity powiadasz ?
Raczej zakłamany.
Długo tak nie pociągnie...

Anonymous - 2014-11-20, 00:00

GregAN
cos Ci opwiem...

żona dowiaduje sie, ze jej mąż znalazł sobie...o zgrozo...smarkule
taką, co to ma w nosie wszystkie wartosci i konwenanse...
super - mąż ma kochankę...co teraz?
sok szokiem...ale trzeba cos zrobic
zauważ - nie ma sie do kogo odwolac, bo ona jest wolna
ale...w dzisiejszych czasach nie ma to jak internet, fb...
zona znajduje kontakt do dziewczyny, ale i do jej rodziny
pisze do dziewczyny - to moj mąż, zabieraj sie od niego...ładnie sie pozbierasz i znikasz...a jak tego nie zrobisz i trafie na jakikolwiek twoj slad w okolicy, to pozałujesz...
dziwczyna ma to z lekka w nosie
zona najpierw ma ochote zadzwonic do rodziców dziewczyny i zaserwowac im prawde o coreczce, ale moze szkoda starszych juz ludzi? moze lepiej jakos inaczej...?
dzwoni do siostry dziewczyny - przedstawia sie z imienia i nazwska, mowi, ze jest kolezanka dziewczyny i nie moze zlapac kontaktu do dziewczyny i bardzo prosi, żeby przekazac jej mamie, zeby dziewczyna zadzwonila do "kolezanki", bo to pilne....zostawia numer tel siostrze do przekazania
efekt - dzwoni dziewczyna, cos tam niby podskakuje, a wtedy zona mowi - ostrzegam ostatni raz, sama widzisz, ze wiem o tobie sporo i powiem co wiem Twojej mamie i tacie i siostrze...chcesz tego? zastanow sie czy warto?

efekt? - dziewczyna znikla z zycia meza szybko i bez sladu

fakt - to nie byla zona, ani mąż...moze nawet trudniej, bo do kogo sie odwolac?
a jednak sie udalo...
kazdy ceni sobie swoj spokoj, pozory, stabilnosc sytuacji...

wiec moze najpierw zaszachowac kochaka/kochankę...?

ja wiem, ze szukanie poparcia w żonie kochanka nie buduje szacunku do męża...a raczej go mocno osłabia
jak ma wrocic zona do męża, do ktorego traci szacunek?


A poza tym - przyjmij do wiadomosci GregAN, ze nie czulam do męża odrazy itp... nic z Twojej listy. Czasem życie jest mniej jednoznaczne.

Małżeństwo to wartość ogromna, fakt.
Ale...dlaczego to taka wartość ? ;-)

Dla niej lepiej jest żyć w błogiej nieświadomości, zakłamaniu, obłudzie ?
Nie ma tu: "cel uświęca środki" ?


Mysle, ze nie Tobie/mnie osądzac w jakim malżeństwie maja lub nie zyc inni.
I moim zdaniem nie ma tu - cel uswieca srodki....nic Tobie /mnie do tych akurat srodków.

Zas wylewania zółci ... naprawde nie pamietam. Ja tak napisalam ???

Anonymous - 2014-11-20, 00:23

moc nadziei napisał/a:
sytuacja o której piszesz wg mnie zasługuje na miano postawy nieszczerej
więc mogę zgodzić się, że jest to szczególny przypadek postawy, ale niezbędny dla mnie jest tu przymiotnik "nieszczera"


Zatem co ma zrobić mąż katolik z niejednego wątku opisywanego na forum.
Być szczerym i mówić "irytujesz mnie, nie kocham cię" i sobie pójść, czy też
z uwagi na sakrament starać się przyjąć pozytywną, odpowiedzialną postawę wobec żony, nawet jeśli to się kłóci z jego wewnętrznym odczuciem ?
Przyznasz przecież, że tak w 100% nie panujemy nad tym co czujemy?
Możemy w 100% panować nad tym jak się zachowujemy.



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group