Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - Dylematy etyczne dotyczące informowania o zdradzie
Anonymous - 2014-11-15, 22:12
Lustro
Można kraść, ale tak, by nikt się nie dowiedział?
Jeśli ktoś decyduje się na romans, to zdradzacz ponosi odpowiedzialność za to, że żona się dowie. Bo to naturalna konsekwencja jego zdrady. A należy ponosić konsekwencje swojego zachowania (w tym przypadku zdrady).
A Ty działasz na zasadzie, że listonosza powiesili
Anonymous - 2014-11-15, 22:19
Jacek-sychar napisał/a: | Jak już wcześniej pisałem, ja wybrałem się do żony kochanka mojej żony. [...]
Na szczęście nie "zabiłem" jej informacją, bo ona się tego domyślała.
|
Do czego była zatem potrzebna Twoja wizyta?
Domyślała się, więc miała możliwość te podejrzenia zweryfikować ... albo nie weryfikować.
Miała wybór. Po Twojej wizycie już go nie miała. I wydaje mi się, że miała więcej danych od Ciebie by decydować - mogła coś powiedzieć o sobie, o swojej wrażliwości, o swoim mężu, o tym czy jest w stanie coś zdziałać w razie gdyby podejrzenia się sprawdziły i czy chce się tego podjąć.
Anonymous - 2014-11-15, 23:28
renta11 napisał/a: | Lustro
Można kraść, ale tak, by nikt się nie dowiedział?
Jeśli ktoś decyduje się na romans, to zdradzacz ponosi odpowiedzialność za to, że żona się dowie. Bo to naturalna konsekwencja jego zdrady. A należy ponosić konsekwencje swojego zachowania (w tym przypadku zdrady).
A Ty działasz na zasadzie, że listonosza powiesili |
Renta11
a tak własciwie o co nam chodzi? o wyciaganie konsekwencji?
bo mnie sie wydawało, że o ratowanie małżeństwa...
to które zostało uratowane?
bo wyglada na to, że zadne...a byc moze to drugie bylo jednak do uratowania przed wizytą...tego nie wiemy
a listonosz powinien czasem myslec nie tylko o sobie...ot co
albo inaczej - myslec o sobie i nie krzywdzic przy tym innych "bo ja"
Anonymous - 2014-11-16, 19:13
No to mi się trochę dostało.
Czemu piszę ja..., ja... ja...?
Bo nie chcę dawać żadnych rad. Szczególnie dobrych. Podobno nimi całe piekło wybrukowane. Piszę tylko to, co mi się zdarzyło. Coś mi się wydaje, że to jest zgodne z regulaminem tego miejsca.
Jeżeli informacja może "zabić", to znaczy, że nie należy informować rodzin ofiar wypadków?
Mi się wydaje, że "prawda was wyzwoli". Niestety dla małżonków zdradzanych ta informacja nie jest przyjemna. Nawet gdy się sami o tym dowiedzą.
U mnie moja wizyta z żony kochanka mojej żony rozwiązała sprawę. Moja żona stwierdziła, że ją w ten sposób zdradziłem. A ja głupi myślałem, że to ona mnie zdradza.
Czy dobrze zrobiłem? Patrząc na to spokojnie, uważam, że tak. Dzisiaj zrobił bym to jeszcze szybciej. Każdy może jednak uważać inaczej. I inaczej postąpić.
Anonymous - 2014-11-16, 20:46
Jacek-s pisze:
Cytat: | Jeżeli informacja może "zabić", to znaczy, że nie należy informować rodzin ofiar wypadków? |
bardzo trafna uwaga!
Jacku, widzę sens i rozumiem Twoje motywacje.
Uważam także, że masz prawo do wyrażenia swojego punktu widzenia.
BTW, ludzie czasem doświadczają nieszczęść tak wielkiego kalibru, że zdrada czy rozwód raczej blado przy nich wyglądają. Świadomość tego powinna człowieka zawsze otrzeźwiać i stawiać do pionu.
Anonymous - 2014-11-16, 21:32
kenya napisał/a: | nieszczęść tak wielkiego kalibru, że zdrada czy rozwód raczej blado przy nich wyglądają |
co z trzeciej strony jest słabym pocieszeniem.....
Anonymous - 2014-11-16, 23:38
Jacek-sychar napisał/a: | No to mi się trochę dostało.
Czemu piszę ja..., ja... ja...?
Bo nie chcę dawać żadnych rad. Szczególnie dobrych. Podobno nimi całe piekło wybrukowane. Piszę tylko to, co mi się zdarzyło. Coś mi się wydaje, że to jest zgodne z regulaminem tego miejsca.
Jeżeli informacja może "zabić", to znaczy, że nie należy informować rodzin ofiar wypadków?
Mi się wydaje, że "prawda was wyzwoli". Niestety dla małżonków zdradzanych ta informacja nie jest przyjemna. Nawet gdy się sami o tym dowiedzą.
U mnie moja wizyta z żony kochanka mojej żony rozwiązała sprawę. Moja żona stwierdziła, że ją w ten sposób zdradziłem. A ja głupi myślałem, że to ona mnie zdradza.
Czy dobrze zrobiłem? Patrząc na to spokojnie, uważam, że tak. Dzisiaj zrobił bym to jeszcze szybciej. Każdy może jednak uważać inaczej. I inaczej postąpić. |
Piekło jest wybrukowane dobrymi chęciami, nie radami.
tak na marginesie
Jacku - dajesz rady poparte wlasnym doswiadczeniem...
i nie musisz mowic "zrob tak"...mowisz "ja zrobilem i uwazam, ze dobrze"...
Nalezy chyba odroznic informowanie o faktach dokonanych, na ktore nie mamy juz zadnego wplywu od faktów w toku, które sa dynamiczne, a z tego powodu wymagają rozwagi.
Nieboszczyka rodzina nie przywroci do zycia.
Niewiernego małzonka można przywrócić wspołmałzonkowi.
Popatrzmy na to tak - mąż zdradza zonę, ale nie jest to dla niego nic powaznego...
mąż kochanki idzie do zony zdradzacza i informuje ją o tym
ona nic nie wiedziala, bo mąż dobrze sie krył, doznaje szoku na skutek informacji - wystawia męża za drzwi...
zdradzacz-mąż, co prawda nie chciał nic zmieniac w swoim zyciu malzenskim, ale zona zrobial ruch i jego duma nie pozwoli mu błagac...tym bardziej, ze znajduje ukojenie w kochance...mowi zonie kilka brzemiennych w skutki słów i tyle go widzieli...
wyprowadza sie na dobre, potem dołącza do niego kochanka, bo czemu nie? skoro ukochany jest wolny i mieszka sam...
w ten sposob szlag trafia dwa małżeństwa
bo mąż-zdradzacz robi cos, czego by sam z siebie nie zrobił
kochanka ma teraz łatwiej, bo facet jest poza domem i zoną...
o to chodziło?
mam wrazenie, ze bierze sie tu za pewnik swoje zyczenia i wyobrazenia...jak to ma zadziałać
a nie bierze pod uwagę psychiki ludzkiej...
ja nie jestem psychologiem, ale ze swojego z kolei doswiadczenia wiem, jak co działało na mnie
jasne - ja to nie kazdy
ale jak sie okazuje bardzo wielu z nas reaguje w jakis sposob schematycznie
Anonymous - 2014-11-17, 11:07
Droga Lustro
Czy ja dawałem rady? Ja napisałem, jak było u mnie. Nic nie proponowałem. Napisałem szczerze, że to co zrobiłem nie przyniosło żadnego rezultatu. Kochanek mojej żony formalnie miał żonę, ale żyli obok. Moja żona jeszcze mieszkała ze mną, ale oficjalnie wychodziła do niego. Spędzała z nim całe piątkowe popołudnia i wieczory. Miałem to tolerować? Próbowałem przez 3 miesiące (od czasu, gdy się to wydało), ale było coraz gorzej. Traktowała mnie jak śmiecia. Nie miałem już nic do stracenia. Miałem być dalej hipokrytą i twierdzić, że jak mieszka ze mną to wszystko jest OK? Wybrałem drogę prawdy. Czy bolało? Tak. Nawet bardzo. Nie tylko mnie. Kochanek mojej żony miał wcześniej wiele kobiet. Wiedziałem o tym. Wiedziałem też, że jego żona wiedziała o nich. Zrobiłem dobry wywiad. Na pewno nie było tak, że było to szczęśliwe małżeństwo, które ja przez swoją "prawdę" zniszczyłem. Była to desperacka próba ratowania. Niestety, jak mówiła mi moja żona wtedy: "Naszego małżeństwa już nie ma". Gdyby tamtemu choć trochę zależało na żonie, to by jej nie zostawił. Wybrał jednak inaczej. Ja tylko wyczyściłem sprawę.
Jeszcze raz oświadczam: To co tutaj piszę, to nie są rady. Ja tylko opisuję swoją sytuację i to, jak się potoczyła. Mi wcześniej opisywane na tym forum historie pozwoliły złapać pewien oddech rezerwy i dystansu I teraz apeluję do czytających to forum: Nie bierzcie wypowiadanych tutaj słów za słowa objawionej prawdy. Są to tylko słowa wsparcia i sugestii. Każdy musi odnieść je do swojej sytuacji i wybrać jak uważa.
Jeszcze jedna sprawa. Choćby wszyscy na tym forum napisali, że źle zrobiłem, to ja wiem, że zrobiłem dobrze. Odsyłam wątpiących do naszej Sycharowskiej broszury. Co ma zrobić mąż, który się dowie, że jego żona go zdradza? Odejść, gdyż inaczej sam grzeszy. Czy nie tak było?
Pozdrawiam
Jacek
Anonymous - 2014-11-17, 12:58
lustro, skoro sama w wątku 4xAS ciągniesz wątek poboczny...
Twoje poglądy trochę mi zalatuję Makiawelim.
Cel, czyli ratowanie małżeństwa, ma oświecać środki.
Czy w ten sposób nie tracimy coś ważniejszego niż małżeństwo ?
Może znowu dojrzysz ocean żółci w mojej wypowiedzi...
"to że Cie kocham, nie daje Ci prawa żeby mnie krzywdzić" - czyli konieczne jest określenie granic, swoich praw, swojej godności.
Poinformowanie, nawiązanie współpracy ze współmałżonką kochanka żony ( lub żoną kochanicy męża),
to nie jest cios wymierzony w drugą osobę.
Współmałżonek ma prawo wiedzieć prawdę o tym z kim przebywa w domu, dzieli łoże.
Na podstawie tej informacji podjąć właściwą, ( wg siebie) decyzję jak dalej postąpić.
Cios wymierzył ten kto zdradził, nie ten który poinformował o zdradzie.
Cała odpowiedzialność spada na zdradzającego.
Jeżeli wiadomość o niewiernym przynosi ten który jest tak samo pokrzywdzony przez zdradę żony i owego "męża", tym bardziej nie można mieć do niego o to pretensji.
Jego intencje są czyste - poszukiwanie wspólnego rozwiązanie problemu, nie dobijanie leżącego.
Skutek takiej interwencji może przynieśc efekt, kiedy zdradzającemu choćby trochę zależało na żonie, poczuł swoją winę, odpowiedzialność, odrobionę empatii do współmałzonka, nie mówiąc o miłości, , dzieciach, finansach, itd.
Niestety, w przypadku Jacka było ..."pozamiatane".
Te małżeństwo już wcześniej przestało istnieć z powodu poprzednich zdrad mężą, o których żona wiedziała i... nie zareagowała w odpowiedni sposób.
Choćby w taki sposób w jaki zrobił to Jacek.
Przypuszczalnie, gdyby żona kilka lat wcześniej, określiła swoje granice, zadbała o swoją godność, Jacek nie musiałby szukać w niej sprzymierzeńca w obronie swojego małżeństwa.
Szczególnie, że wtedy kilka lat temu miała więcej argumentów wobec męża niż teraz.
Małe dzieci, wciąż żywe wspomnienie "motylków", wspólne kwestie materialne, mąż na dorobku zawodowym ale również na etapie kształtowania swoich zasad, byłby bardziej skłonny do walki o swoje małżeństwo.
P.S.
grzegorz_ napisał/a: |
Greg, Renta
odnośnie odpowiedzialności....
Nie rozumiem, dlaczego na tym forum słowo "miłość" tak źle się kojarzy.
Najczęściej jest kojarzone negatywnie z namiętnością, seksem.
Mówi się o odpowiedzialności, szacunku, empatii i jakichś tajemnych wyższych wartościach.Zapomina się, że to właśnie miłosci jest TĄ najwyższa wartością.
To z miłości wynika szacunek, empatia, odpowiedzialność ! |
grzegorz, dokładnie odczytałeś intencje mojej wypowiedzi.
z miłości wynika szacunek, empatia, odpowiedzialność.
Na dodatek, nie można "miłować" kochanka, nie mając empatii, szacunku, odpowiedzialności wobec mężą/zony. To jedynie erzac, usprawiedliwienie swojej podłości.
Anonymous - 2014-11-17, 14:51
Jacek
...to forum pomocowe. Wszystkie tego typu wypowiedzi są traktowane mniej lub bardziej jak rady. Taka rola forum. A sugestie to nie swego rodzaju rady?
Trzeba było potraktowac swój wpis jako przestroge ( która tez w sumie jest forma rady) i napisać - ja zrobiłem tak, kiepski efekt, nie polecam...
Faktycznie...jest w broszurce, ze mąż powinien opuścić zonę, jezeli maja zyc w trójkącie, bo to godzi w godnosc małżeństwa.
Opuściłes żonę?
Twoja wizyta u zony kochanka była w tym celu?
Napominać grzeszników - czyli kochanka Twojej żona, żonę swoją własną...
ktos prosił Cię o ingerencją w małżeństwo tamtych ludzi?
To Twoja sprawa czy zyją razem czy obok siebie?
Ty jestes od decydowania i "czyszczenia" takich spraw?
jestes facet, chcesz odzyskać zonę? zachowaj sie jak facet
spotkaj sie z "kokurencją",
to nie po Bożemu i moze głupie, ale jak trzeba - daj mu w zęby
ale nie idź na skargę do zony "konkurencji" - chciałes załatwić swoje sprawy cudzymi rękami?
W takich sprawach trzeba zachowac wyczucie.
Rzucanie na kolana moze przynieśc inny efekt od oczekiwanego.
A jak popatrzysz na mój wpis i swój poniżej, to przytoczyłes przykład z zycia na moją hipotetyczną historię.
A wogóle to wątek ASax4
PS
ja tez wiele razy mówiłam mojemu męzowi - "naszego małżenstwa juz nie ma, nie ma nas, nie ma my"
Anonymous - 2014-11-17, 17:31
Cytat: |
Rzucanie na kolana moze przynieśc inny efekt od oczekiwanego. |
Lustro, a Ty jaki dokładnie EFEKT chcesz uzyskać? To pokaz CZEGO, że tak wprost zapytam?
Czy rzucenie Twojego interlokutora na kolana usatysfakcjonuje Cię kiedyś, czy jednak oprócz sugestii "zachowaj się jak facet" i kilku innych, masz zamiar jeszcze coś dodać ?
Jeśli Ty dajesz sobie prawo do ferowania wyroków, wyrażania swojej opinii, to także pozwól na tą praktykę INNYM.
Nie podoba mi się Twoja napastliwość.
Anonymous - 2014-11-17, 19:45
Lustro
Nie jestem prawdziwy facet tylko skarżypyta. Facetowi mam dać po mordzie.
Dziękuję bardzo. Ale podniosłaś mnie na duchu. Takich rad na forum chrześcijańskim się nie spodziewałem. Chyba są to rady "chrześcijańskie".
Czego Ty tak bronisz "prawa do niewiedzy" żony kochanka mojej żony? To ja pierwszy wdarłem się w ich życie? Myślę że to oni rozwalili mi życie.
Kenya
Dziękuję bardzo za słowa poparcia.
Ale rzeczywiście, jest to wątek ASa. Kończę swój udział w tej dyskusji do czasu jego powrotu.
Pozdrawiam wszystkich. Skarżypyta idzie sobie popłakać w kąciku.
Jacek
Anonymous - 2014-11-17, 20:01
kenya napisał/a: | Cytat: |
Rzucanie na kolana moze przynieśc inny efekt od oczekiwanego. |
Lustro, a Ty jaki dokładnie EFEKT chcesz uzyskać? To pokaz CZEGO, że tak wprost zapytam?
Czy rzucenie Twojego interlokutora na kolana usatysfakcjonuje Cię kiedyś, czy jednak oprócz sugestii "zachowaj się jak facet" i kilku innych, masz zamiar jeszcze coś dodać ?
Jeśli Ty dajesz sobie prawo do ferowania wyroków, wyrażania swojej opinii, to także pozwól na tą praktykę INNYM.
Nie podoba mi się Twoja napastliwość. |
Kenya to nie jest pokaz niczego. Moze jedynie własnego zdania na konkretny temat.
Nie mowiłam o rzucaniu na kolana swojego interlokutora, choc rozumiem, ze moj rozmówca moze faktycznie mógł wziąc to do siebie. Za co go przepraszam. Nie taka była moja intencja.
Jakos nie przypominam sobie, żebym ferowala wyroki, ale...mozliwe, ze mam kiespką pamięć.
Co do wyrazania opini własnej - robie to samo co inni tutaj i nikomu nie zabraniam...nie mam takiej mocy Kenya, przeceniasz mnie.
Mnie tez sie nie podoba Twoje stanowisko Kenya, ale przeciez nie musimy sie wszytskim podobac. Prawda?
Tak sie składa, ze to wątek faceta, bo ASx4 to facet. Którego zona nie chce z nim mieszkac, zyc...dobrze, ze jeszcze chce gadac z nim.
Odzywam sie tu dlatego, ze w jakis sposob bylam podobna do zony ASa.
Troche rozumiem ja i co moze wazniejsze, wiem jak co dzialalo na mnie. Zachowanie drugiej strony jak na mnie dzialalo.
Wiem dlaczego wrocilam, a raczej, co bardzo mi w tym pomoglo. Wiem tez, co zamknelo by ta droge powrotna.
Mysle, z choc nie jestem zona ASa, to mimo to taka wiedza ma swoja wartosc.
Byc moze zona ASa jest zupelnie inna. A moze wcale nie.
Wybor ASa, co zrobi.
Jacku - nie bierz tego, co napisalam osobiscie. Przepraszam.
A poki mnie moderatorzy nie zablokuja - bede pisac to, co mysle, czuje, wiem...
Ja tez tu nie jestm przypadkiem. Ucze sie i szukam. I dziekuje, ze moge tu byc.
Anonymous - 2014-11-17, 20:08
Zgodnie z wczesniejszą sugestią wydzieliłam tę dyskusję do osobnego wątku.
|
|
|