Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - czy mam prawo walczyć o żonę
Anonymous - 2014-11-13, 16:53
No to ja bym też nie uwierzyła twoim zapewnieniom o zmianie. A jakbym jeszcze usłyszała o zdradach to nigdy bym nie wróciła:) zrozum drugą stronę. I nadal nie widzę tej miłości:) Wg tego co piszesz: zdradzałeś żonę, źle ją traktowałeś (to wyrzucenie z domu też świadczy o tym, że bywasz agresywny), olewałeś wspólne życie nie angażując się, ta depresja to może zasłona dymna i męczyłeś się w tym związku? Rozkazywałeś w łóżku, oddaliliście się od siebie podczas budowy, zająłeś się murami, zaniedbałeś rodzinę. Lista jest długa, żona długo dawała co mogła, w końcu odpuściła, a może znalazła takiego co docenił? Rozumiem twój strach i żal ale czy tobie naprawdę zależy na tej żonie?... poza tym, że się tobą opiekowała? Miłość a względy praktyczne i wygoda to zupełnie co innego. Ja w twojej historii małżeństwa nie widzę miłości do żony. Z dziećmi i tak będziesz się spotykał. Nie wiem o co ty tak właściwie walczysz, wg mnie o stabilizację, bezpieczeństwo i opiekę. Ktoś kto po ślubie żonę zdradza chyba niespecjalnie ją kocha, nie? Nie wiem, przemyśl sobie. Związek dla wygody nie ma sensu, nikomu nie da zadowolenia i prędzej czy później któraś strona się wyłamie.
Anonymous - 2014-11-13, 18:57
"........No to ja bym też nie uwierzyła twoim zapewnieniom o zmianie. A jakbym jeszcze usłyszała o zdradach to nigdy bym nie wróciła:) zrozum drugą stronę...."
Czyli mam zrezygnować bo zdradzałem i mam na co zasłużyłem?
"........I nadal nie widzę tej miłości:) Wg tego co piszesz: zdradzałeś żonę, źle ją traktowałeś (to wyrzucenie z domu też świadczy o tym, że bywasz agresywny), olewałeś wspólne życie nie angażując się, ta depresja to może zasłona dymna i męczyłeś się w tym związku? Rozkazywałeś w łóżku, oddaliliście się od siebie podczas budowy, zająłeś się murami, zaniedbałeś rodzinę......."
Nie chce się tłumaczyć, ale czy tylko ja ją źle traktowałem, a w drugą stronę to nie działało? Olewałem wspólne życie?W jaki sposób?Pomagałem w codziennych sprawach, opiekowałem się dzieckiem, do pracy jeździłem 80 km w jedną stronę, wracałem i jechałem na budowę, nawet jak miałem wolne następnego dnia to wracałem o 22 czy 23 do domu, żeby nie zostawała sama. Co diagnozy depresji wybacz, nie będę udowadniał zaświadczeniami. Co do łóżka zgoda chciałem czego chciałem, ale jeśli bez skutku przez 4-czy 5 lat prosiłem i tłumaczyłem, żebyśmy coś zmienili bo męczy mnie rutyna, to znaczy, że tylko kobieta ma decydować?
....żona się mną opiekowała"
Tak to prawda, ale to działało w obie strony.
"..........Nie wiem o co ty tak właściwie walczysz, wg mnie o stabilizację, bezpieczeństwo i opiekę"
A co w tym złego? Małżeństwo również takie wartości powinno wnosić w związek. Nasz związek wcale nie był dla wygody, to była ciężka praca, wzajemne wspieranie i parcie do przodu. Razem przeszliśmy straconą ciążę, kilkuletnią walkę o dziecko, leczenie, moje zwolnienie z pracy, budowę domu...Gdzie tu wygoda?
Anonymous - 2014-11-14, 13:40
Realisto, jeżeli chcesz pójśc do przodu to spróbuj rzetelnie przebadać swoje serce pod kątem sugerowanych motywów działania - nikt tu nic Ci nie zarzuca jedynie sugeruje co mogłeś przegapić. Dopiero gdy dobrze zbadamy nasze serce można cos u siebie naprawiać, zmieniać - dopiero gdy się poznamy :) Bo jak wiesz cżłowiek lubi okłamywac samego siebie :)
|
|
|