To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - czy mam prawo walczyć o żonę

Anonymous - 2014-11-12, 11:42

"Nie sądźcie, abyście nie byli sądzeni. Bo takim sądem, jakim sądzicie, i was osądzą; i taką miarą, jaką wy mierzycie, wam odmierzą. Czemu to widzisz drzazgę w oku swego brata, a nie dostrzegasz belki we własnym oku?" Mt 7,1-3
Anonymous - 2014-11-12, 11:44

ponury napisał/a:
"Nie sądźcie, abyście nie byli sądzeni. Bo takim sądem, jakim sądzicie, i was osądzą; i taką miarą, jaką wy mierzycie, wam odmierzą. Czemu to widzisz drzazgę w oku swego brata, a nie dostrzegasz belki we własnym oku?" Mt 7,1-3


Dokładnie.
Warto byśmy wszyscy tu piszący pamiętali o tym. Tak łatwo o tym zapominamy.

Anonymous - 2014-11-12, 11:59

Nie mam prawa do miłości, do wybaczenia przez to że byłem jaki byłem?Mam świadomość że raniłem, proszę Boga bym nie musiał cierpieć tego co żona, bo mogę nie mieć tyle siły? Nie usprawiedliwiam siebie jej czynami, jestem tylko małym człowiekiem i stąd moje błędy. Czy każdy z was dokonał przemiany w ciągu 1 dnia? Czyż nie jest tak że u każdego wygląda to inaczej? W czym mają mi pomóc tak surowe sądy? Forma kary, pokuty?
Anonymous - 2014-11-12, 12:53

Rubin napisał/a:

"odpuść nam nasze winy jako i my odpuszczamy naszym winowajcom"


http://www.langustanapalm...2014-ojcze-nasz
08 | Ojcze nasz, cz. 4

realista napisał/a:
Czy każdy z was dokonał przemiany w ciągu 1 dnia? Czyż nie jest tak że u każdego wygląda to inaczej?


Nikt nie zmienia sie w ciugu jednego dnia, wiecej ta przemiana trwa do końca życia, bo ciągle odkrywamy w sobie rózne nieumiejętnosci, słabości czy ograniczenia. Bywa jednak tak, że dla drugiej strony, czy osob z zewnatrz wygląda to jak próba naszej manipulacji, dlatego tak wazne jest co jest powodem/celem naszej zmiany, bo od tego zależy nasze w niej wytrwanie. Ty już wszedłaś na własćiwa drogę, ustal teraz co jest dla Ciebie jej właściwym celem i pozwól Bogu sie prowadzić.

Anonymous - 2014-11-12, 22:47

Dziękuję każdemu z Was, którzy się wypowiedzieli o naszym małżeństwie. Podziwiam wielu z Was za spokój i radość, mądrość i głębie przemyśleń. Sam jestem na początku drogi, boję się, że zabraknie mi sił,ale będę walczył tak długo jak dam radę. Może naiwnie ale spytam...Czy powinienem żonie powiedzieć że nie chcę żeby dzieci spotykały się z facetem, z którym ona prawdopodobnie się zaangażowała emocjonalnie? Czy to nie będzie przyznanie z mojej strony, że wiem że dzieje się coś złego miedzy nimi? Kocham dzieci, ale nie pozwolę żeby ktoś inny je wychowywał, nie wiem czy to egoistyczne podejście, ale tak czuję.
Anonymous - 2014-11-13, 00:20

realista napisał/a:

Czy powinienem żonie powiedzieć że nie chcę żeby dzieci spotykały się z facetem, z którym ona prawdopodobnie się zaangażowała emocjonalnie? Czy to nie będzie przyznanie z mojej strony, że wiem że dzieje się coś złego miedzy nimi?


Myślę, że nie trzeba uprzedzać faktów. Skoro twierdzisz, że ją kochasz, to okaż jej zaufanie :lol: .
A jak rzeczywiście będziesz wiedział, że spotyka się z dziećmi w jego obecności, wtedy jak najbardziej jej to powiedz. Ale nie, że Ty nie chcesz, tylko raczej ze względu na dobro dzieci. I wtedy nie kombinuj, co ona pomyśli. Opiekun naszego ogniska powtarza "Światło na jeden krok".

Anonymous - 2014-11-13, 06:15

dostałem od kogoś z sycharowiczów taki zestaw wskazówek czego nie robić w czasie kryzysu małżeńskiego, w jednym punkcie jest żeby nie prosić o wsparcie duchowe. Chcę rozpocząć nowennę pomejańską i chciałem prosić kogoś też o tą modlitwę za nasze małżeństwo, czy mi wolno?
Anonymous - 2014-11-13, 07:52

Jak najbardziej potrzebujesz wsparcia duchowego i korzystania z łaski sakramentu małżeństwa jak płynie z obecności w nim Boga. Czyją mocą chcesz ratować małżeństwo jak nie Bożą mocą.
Modlitwa, msza św. adoracja, spowiedź to źródła tej mocy.

Anonymous - 2014-11-13, 08:09

realista napisał/a:
dostałem od kogoś z sycharowiczów taki zestaw wskazówek czego nie robić w czasie kryzysu małżeńskiego, w jednym punkcie jest żeby nie prosić o wsparcie duchowe.


To funkcjonująca na forum tzw. "lista zerty", swego czasu mocno ją obdyskutowaliśmy. Pochodzi z książki bez nacisku na światopogląd katolicki/chrześcijański, więc kilka punktów jest z tego względu dyskusyjnych, choć całość jest generalnie do zatosowania na już. Jeśli chodzi o wsparcie duchowe - bez tego wsparcia wielu z nas poległoby z kretesem w ostrej fazie kryzysu czy podczas kolejnych rozpraw rozwodowych. To forum i Sychar ze wszystkimi Ogniskami do spółki to jedno wielkie wsparcie duchowe :-) Stąd warto wszystkie rady przesiewać przez własną roztropność - czy rada jest mądra i zgodna z moim światopoglądem.
realista napisał/a:
Sam jestem na początku drogi, boję się, że zabraknie mi sił,ale będę walczył tak długo jak dam radę

Nununu. Liczysz tylko na własne siły. Polegniesz szybko. Na Boga licz, Jego proś o siły. Tak jak kasia5772 pisze "światło na jeden krok", tak samo jest z siłą - dostajesz tyle ile Ci potrzeba na trudy bieżącej sytuacji, ale za to aż do końca.

Anonymous - 2014-11-13, 09:23

Największe wyrzuty sumienia mam z powodu tego, że przez wiele lat raniłem żonę, a teraz ona jest ofiarą (mimo że ona może kogoś ma), którą ktoś może zranić czy skrzywdzić...nawet nie mam jak jej obronić...poza modlitwą
Anonymous - 2014-11-13, 12:41

Realisto, skoro masz taki nick, zatem podejdź realnie to tego z czym chcesz się mierzyć.

REALNIE rzecz biorąc, powinieneś być wdzięczny za decyzję jaką podjęła żona a w której ty jej zresztą bardzo pomogłeś. Być może nigdy w życiu nie dokonałaby się w Tobie taka przemiana jaka dokonuje się obecnie gdyby nie Twoja obawa, że żona zechce resztę życia spędzić bez Ciebie.
Jej "upór" by jednak nie wracać (na razie) jest jak najbardziej uzasadniony, ona definitywnie potrzebuje czasu by nabrać dystansu , ten jest potrzebny by podjąć właściwą decyzję.
Sytuacja bez żony i dzieci w domu, choć niezwyczajna, jednak właściwa w moim pojęciu, przybiera rangę procedury awaryjnej. To właśnie ta sytuacja wyciągnęła się z letargu, w którym tkwiłeś latami zaspakajając głównie swoje egoistyczne potrzeby.
Czy istniało wcześniej cokolwiek innego co miało moc by PRZEMÓWIĆ do Ciebie, wstrząsnąć Tobą?
Zatem już wiesz...potrzebowałeś tego!

Pytasz:
Cytat:
Nie mam prawa do miłości, do wybaczenia przez to że byłem jaki byłem?


Ależ masz! Wszak wszyscy popełniamy błędy i z braku świadomości ranimy nie tylko innych ale i siebie samych.
Lecz to co się dzieje z Tobą teraz to początek drogi. Nie oczekuj od żony, że będzie w stanie po tym wszystkim co jej zrobiłeś natychmiast Ci uwierzyć.
Każdy ma jakąś granicę poza którą wyjść nie chce i to była jej granica.
Zmieniaj siebie, dla SIEBIE , dla swojej żony, dzieci i innych ludzi.
Zapewne ta zmiana będzie zauważona a także zostanie przez żonę doceniona, pod warunkiem że nie będzie chwilowa i będzie prawdziwa. Fałsz jest szybko rozpoznawalny....a Ty, chcę wierzyć, masz dobre intencje.
Najważniejsza jest wola zmian, intencja, tą dobrze wyrazić modlitwą szturmując NIEBO w swojej sprawie. Jestem pewna, że przy właściwej postawie i determinacji nie zostaniesz odesłany z kwitkiem ;-)

Anonymous - 2014-11-13, 14:34

Cytat:
Największe wyrzuty sumienia mam z powodu tego, że przez wiele lat raniłem żonę, a teraz ona jest ofiarą (mimo że ona może kogoś ma), którą ktoś może zranić czy skrzywdzić...nawet nie mam jak jej obronić...poza modlitwą


Nie raniłeś żony - bo jak pisałeś ona nie wiedziała o twoich zdradach. Zdradach? Rozumiesz przez to oglądanie stron pornograficznych czy faktycznie ją zdradzałeś z innymi kobietami? Tak czy inaczej jak się domyślam ona nie wie o tych "zdradach". Dlaczego zatem się wyprowadziła? Przejrzałam wątek i nigdzie nie ma takiej informacji. Zaniedbywałeś obowiązki domowe, dzieci? Spędzałeś za dużo czasu w swoim świecie, np. przy komputerze? Nie okazywałeś jej uczuć? Nie układało się w łóżku? Jakiś powód musi być, bez względu na to czy ona kogoś ma czy nie. Wygląda na to, że jest bardzo zdeterminowana, skoro nie wiedziała o pornografii to co ją skłoniło do takiej zmiany w życiu?

Poza tym przemawia przez ciebie strach, co jest normalne w tej sytuacji. Boisz się utraty kontaktu z dziećmi, rozpadu rodziny, utraty partnerki, tego że ona będzie z kimś innym a ty zostaniesz sam. Dlatego zrobiłeś się miękki i proszący. Ale kontrastuje z tym stwierdzenie, że wyrzuciłeś ją z domu, razem z dziećmi. To co jest z tą miłością? Na forum gorące deklaracje, modlitwa a w realnym życiu - agresja. To albo chcesz być z nią, albo chcesz żeby się wyniosła bo cię źle traktuje, być może cię zdradza. Zdecyduj się czy ją kochasz czy po prostu boisz się samotności i życia bez dzieci.

Anonymous - 2014-11-13, 15:48

do Porzucona
Tak niestety zdradzałem żonę z innymi...Czy boję się samotności?A kto się nie boi, nie jestem takim bohaterem, żeby się nie bać...To pewnie prawda, że gdyby nie kryzys dalej tkwiłbym w tym szambie jakie było moim udziałem. Dlaczego żona chce się rozwieść...?Uważa, że znęcałem się nad nią psychicznie, że myślałem o samobójstwie, że nie chciało mi się żyć, że nie umiałem cieszyć się tym co osiągamy, że nieraz powiedziałem jej coś złośliwego, nie gratulowałem jej sukcesów, nie byłem może takim oparciem jakiego by oczekiwała. Do tego nie widziałem jak wiele mi daje, a dawała mi długo cała siebie, otaczała opieką i miłością. W łózko raniłem ją oczekując tego co widziałem na filmach. Po urodzeniu dziecka zaczęło lecieć z górki..Żona dziecko i coraz więcej pracy, ja kończyłem dom, próbowałem zarabiać na działalności i pogłębiałem się w depresji. Przez 2 lata zajmowałem się dziećmi, gotowałem, na ile mogłem sprzątałem, pracowałem wokół domu. Nie wychodziłem przez 8 lat na piwo z kolegami, co 2 tygodnie wychodziłem na mecz w niedzielę. Wcześniej co miesiąc prezent albo propozycja spędzenia wspólnie choćby popołudnia raz w miesiącu. Potem było niestety gorzej. Żona zaczęła na wszystkie weekendy wyjeżdzać do rodziców i jeszcze mniej ze mną rozmawiać.W końcu dom skończony, cud drugie dziecko, ja w końcu zacząłem dzięki niej stawać na nogi zawodowo, ale rany zostały. Nie jestem żadnym kozakiem, który ją bił, pił albo krzyczał. Wyrzuciłem ją z domu bo ona usiłowała mnie wyrzucić z niego raz na tydzień, z domu, który budowałem, z rodzinnej miejscowości..W końcu zaproponowałem że wyprowadzę się do domu rodzinnego obok, ale jej to nie odpowiadała chciała, żeby wyniósł się do naszego mieszkania kilkanaście kilometrów od domu. Żeby była jasność to żona jest ofiarą mojej podłości, nie szukam pocieszenia, dziękuję za każdą radę czy przemyślenie. Nie będę udowadniał słowami swoich chęci zmian, tylko staram się to robić czynami. Znalazłem pracę, mam bardzo dobry kontakt z dziećmi, nie ma mowy o samobójstwie, chodzę na terapię, znalazłem Sychar...Od świadków jakich żona chciała powołać przeciwko mnie usłyszałem, że bedą świadczyć ale na moją korzyść (czego nie chcę, chyba że będę musiał się bronić).

Anonymous - 2014-11-13, 15:51

...a miłość najwyraźniej dopiero mnie uczy czym jest i jak jest piękna w swojej prawdzie...


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group