To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - pozew w sądzie

Anonymous - 2014-12-02, 18:40

lustro napisał/a:
A czy w tym świadectwie jest jakis pomyslny koniec ? Jak dla mnie - nie.
Chyba jedynie to, że jeszcze potrwa nim się skończy...prawda?


Lustro widzę, że nie dotarł do Ciebie przekaz Krzysztofa.
Patrzysz na wszystko wyłącznie "po ludzku". Ty naprawdę nie widzisz tego co Krzysztof wygrał?
Można wygrać, a być przegranym. Można też przegrać, a być wygranym.
To kwestia punktu odniesienia, sposobu patrzenia. Ludzkiego lub przez pryzmat Wiary.

Anonymous - 2014-12-02, 19:54

Twardy

to napisz od razu Wojtkar, że nic nie wskóra i nie wygra po ludzku,
że skazany jest na samotnosc i porażkę - po ludzku,
że na tym forum dostanie milion super porad od samotnych po rozwodzie, w separacji, w ciezkim kryzysie...ktore mozliwe, ze pozwolą mu jakos pogodzic sie z tym, że zostanie porzuconym, rozwiedzionym, byc moze ograbionym ze srodkow materialnych i wlasnych dzieci...po ludzku
ze nie ma co liczyc na uratowanie swojego malzeństwa dzieki tym radom i nastawieniu...bo odzyskanie małżeństwa, niepozowlenie na ograbienie sie z wszytskiego, porzucenie i klęskę, to takie ludzkie i nie o to chodzi...

????

to po co motto tego Forum, gdzie mowa o ratowaniu małżenstwa?

czyżby to byl tylko taki pic?

tak - mowie po ludzku
bo jestem człowiekiem, tak samo jak Wojtekr i wszyscy tu...
moze nim załozymy niehabitowe zgromadzenie porzuconych małżonków SYCHAR
pozwolimy im PO LUDZKU nie dac się złemu???
bo pójscie do sądu na żer, bez fachowca od tych spraw, który uczciwie bedzie reprezentowal klienta, jest namawianiem na porażkę na wlasne zyczenie - PO LUDZKU

jestes pewny, że to jest naprawde według Woli Bożej ?

Módl się tak, jakby wszystko zależało od Boga, a działaj, jakby wszystko zależało tylko od ciebie.

Anonymous - 2014-12-02, 20:44

lustro napisał/a:
bo pójscie do sądu na żer, bez fachowca od tych spraw, który uczciwie bedzie reprezentowal klienta, jest namawianiem na porażkę na wlasne zyczenie - PO LUDZKU

jestes pewny, że to jest naprawde według Woli Bożej ?


Poszłam do sądu bez prawnika, byłam tylko u niego raz po poradę przed rozdzielnością majątkową, i raz po otrzymaniu pozwu rozwodowego. Potem już "jechałam sama z tym koksem". Nie zgadzałam się na rozwód do końca. Ale rozwód został orzeczony. Z wyłącznej winy męża, choć o to nie walczyłam i nie zabiegałam, za to starałam się na wszystko co przeciw mnie bylo skierowane, pokazywać, że byliśmy dobry małżeństwem i dalej możemy takim być. Dlaczego? Bo uważam dokładnie tak, jak grzegorz:
Cytat:
Wojna, walka, zbrojenie się....nie podoba mi się ta wojenna retoryka.
Przecież chodzi o kogoś bliskiego, na kim komuś zależy, a nie o jakiegoś wroga, z którym prowadzi sie wojnę.


Prawnie przegrałam, moralnie czuję się zwycięzcą. I uważam, że tak właśnie jak zrobiłam, było po Bożemu.

Anonymous - 2014-12-02, 21:01

Nirwanna napisał/a:
Prawnie przegrałam, moralnie czuję się zwycięzcą. I uważam, że tak właśnie jak zrobiłam, było po Bożemu.


O tym właśnie pisałem. Myślę, że nie muszę już dodawać nic od siebie.

Anonymous - 2014-12-02, 21:02

a wymiar naszego życia jest nie tylko PO LUDZKU
ale też jest to wymiar PO BOŻEMU

Anonymous - 2014-12-02, 21:36

Czyli jednak byłas u prawnika Nirwanna :-> prawda?
Więc moze jednak nalezy poradzić sie go?...

Napisałam, że " "zbroić" sie mozna na rózne sposoby...oręż bywa z tego i nie z tego świata"
ale prościej jest przeczytac, że lustro, jak zawsze, patrzy w jeden niepopularny tu sposob, na zycie.

Jasne, że mozna byc przegranym choc moralnie zwycięzcą. To wcale nie takie dziwne i odkrywcze - nawert dla mnie ;-)
a moze mozna by byc wygranym w ten i ten sposob?
bo wziecie prawnika, to takie paskudnie ludzkie...lepiej byc moralnie (i tylko moralnie) zwycięzcą.

Skoro zona mowi - weź sobie prawnika, bo teraz skończyły sie żarty, to moze dobrze choc z nim pogadac?

Każdy ma wolną wolę i robi co uważa za słuszne.
Szkoda tylko, że porad tu, ludziom, którzy jeszcze jednak mają sporo do wygrania, udzielają ludzie bez takich "sukcesów".

Każda "choroba" ma etapy. W zaleznosci od etapu dobre są konkretne sposoby postepowania. Przy poczatkach choroby nalzałoby zawalczyć o zdrowie "pacjenta", a nie stosowac metody oddziałów terminalnych.
Póki się da trzeba ratować zakażaną kończynę a nie tłumaczyć pacjentowi, że przeciez bez niej bedzie sobie doskonale radził...tak jak inni w takim przypadku.

Anonymous - 2014-12-03, 12:40

Przepraszam bardzo, jeśłi zaśmiece tym wątek, ale nie do końca rozumiem o co chodzi z tym nie braniem prawnika, a myślę, że warto to rozwinąć aby postronne osoby to czytające nie wyniosły mylnych wniosków. Czy prawnika w wypadku osoób z tego forum nie bierze się po to, aby RATOWAŁ małżeństwo? Aby doradził kiedy i co mówić, pokazał na co nie zwróciliśmy uwagi (przecież człowiek jest wtedy pełen emocji, zagubiony, nie o wsyztskim pomyśli, nie o wszystkich możliwościach prawnych też wie), podpowiedział kiedy jakaś apelacja czy cos innego? Co tu jest moralnie złego? (pytam szczerze, bo nie zawsze widizmy czające się gdzieś zło). Czy chodzi o to że tak 'brzydzi nas' instytucja sądu i rozwodu że nie chcemy mieć z nią nic wspólnego i odrzucamy prawników jako symbole dziłającego zła?
Pytanie do Nirwany (jeśli można bo to osobiste bardzo) - czy gdybyś wzięła prawnika do sądu, ale skończyłoby się to i tak tym samym wyrokiem to dlaczego czułabyś się przegrana moralnie? Oraz czy nie miałas myśli, że jednak mogłas wziąc tego prawnika bo może inaczej by się to potoczyło?
Nie chodzi mi o to, aby wziąc prawnika by 'zniszczyć', 'pokazać' tej drugiej stornie ale by być skutecznym w działaniu na KORZYŚĆ małżeństwa.

PS ta terminologia wojenna nasuwami mi sie zawsze po pawlukiewiczowym 'bitwa toczy się o wasze serca' i we wszytskich wpisach interpretowałam ją jako walkę o małzonka i o małżeństwo a nie 'z małżonkiem'.

Anonymous - 2014-12-03, 13:18

Mrówka napisał/a:
Przepraszam bardzo, jeśłi zaśmiece tym wątek, ale nie do końca rozumiem o co chodzi z tym nie braniem prawnika, a myślę, że warto to rozwinąć aby postronne osoby to czytające nie wyniosły mylnych wniosków. Czy prawnika w wypadku osoób z tego forum nie bierze się po to, aby RATOWAŁ małżeństwo?

ja myślę, że poszliśmy za daleko w takie dywagacje - brać czy nie brać prawnika.
Przeczytałam raz jeszcze cały wątek.
Nie wyczytałam nigdzie zaleceń – jesteś forumowiczem sychar, nie bierz prawnika (Jeśli pominęłam, to przepraszam).
I generalnie to forum NIE MA TAKICH ZALECEŃ.
Każdy podejmuje decyzję sam.
W zależności od swojej woli bierze lub nie prawnika.

Natomiast przeczytałam to, co napisała Nirwanna, o JEJ OSOBISTYM doświadczeniu.
A to coś innego niż porada, czyż nie ?

Ja mogę powiedzieć o moim doświadczeniu – ja miałam prawnika, który w moim imieniu występował w Sądzie (wiele się nie napracował swoją drogą ;-) ), z którym ustaliłam czego ja chcę (nie zgadzam się na rozwód, uważam, że małżeństwo ma szansę ... itd) i który tym, tzw „językiem prawniczym” to przedstawiał w moim imieniu. Czułam się z nim bezpieczna, nie bałam się iść do Sądów, on dbał o terminy, on pisał w moim imieniu pisma itp

Dokładnie dlatego, co napisałaś Mrówko:
Mrówka napisał/a:
Aby doradził kiedy i co mówić, pokazał na co nie zwróciliśmy uwagi (przecież człowiek jest wtedy pełen emocji, zagubiony, nie o wsyztskim pomyśli, nie o wszystkich możliwościach prawnych też wie), podpowiedział kiedy jakaś apelacja czy cos innego?


Stąd myślę, że dobrze jest jak każdy z nas sam podejmuje takie decyzje.

Mrówka napisał/a:
PS ta terminologia wojenna nasuwami mi sie zawsze po pawlukiewiczowym 'bitwa toczy się o wasze serca' i we wszytskich wpisach interpretowałam ją jako walkę o małzonka i o małżeństwo a nie 'z małżonkiem'.
podoba mi się takie postawienie sprawy, dziękuję
Anonymous - 2014-12-03, 13:51

Mrówka :-)
bardzo Ci dziękuję - nic dodać, nic ująć.

Ja wiem ile razy pada na sali sądowej pytanie, które moze być bardzo brzemienne w skutkach, a zupełnie nie ma sie swiadomosci tego faktu.
Prawnika nalezy sobie wybrać, jezeli chce sie być przygotowanym. A nie zdawać się na cokolwiek.
Ale każdy sam decyduje o sobie i ma prawo zdac sie na samego siebie.

Cieszę się, ze ktoś ma podobne odczucia co ja :-> także na "walkę"

Anonymous - 2014-12-03, 21:29

Mrówka napisał/a:
Pytanie do Nirwany (jeśli można bo to osobiste bardzo) - czy gdybyś wzięła prawnika do sądu, ale skończyłoby się to i tak tym samym wyrokiem to dlaczego czułabyś się przegrana moralnie? Oraz czy nie miałas myśli, że jednak mogłas wziąc tego prawnika bo może inaczej by się to potoczyło?

Nie, pytanie nie jest aż tak osobiste. Przede wszystkim słusznie GosiaH zaznaczyła, że piszę o własnym dośwadczeniu. Trochę w opozycji do słów "lustro" że nie wzięcie prawnika jest po ludzku skazaniem się na porażkę, ale teraz zrobiłabym to samo, nawet ze świadomością jaki efekt będzie. Gdybam teraz, ale sądzę że z prawnikiem (i przy tym składzie sędziowskim, jaki był) - wyrok byłby taki sam.
Przede wszystkim bałam się sądu, ale nie aż tak, aby mieć koniecznie wsparcie prawnika, wystarczyły mi te wizyty, które wymieniłam. Myślę, że trochę się bałam, że prawnik nie będzie gadał dokładnie to co ustalimy, że jego własne słowa (słowa człowieka który nie zna nas obojga osobiście) plus prawniczy żargon da właśnie efekt walki "z" mężem a nie "o" małżeństwo. I to dałoby mi właśnie poczucie moralnego kaca. Doszłam też do wniosku, że własnymi słowami lepiej przedstawię całokształt. I to założenie spełniłam, myślę że w 80-90%.
Tylko na dwie rzeczy jeszcze zwrócę uwagę. Pierwsza - my mieliśmy już rozdzielność majątkową, mąż mnie spłacił, miałam już gdzie mieszkać, więc nie bałam się o swój byt. A druga rzecz - pozew o rozwód mój mąż złożył , kiedy ja od prawie dwóch lat byłam w Sycharze. Wsparcie sycharków było bezcenne, znaczące dla mnie dużo więcej niż prawnik.
Myślę więc, że temat wzięcia prawnika lub nie, zależy od bardzo wielu czynników, i jak wiele ważnych rzeczy w życiu, warto temat mieć dobrze przemodlony i z Panem Bogiem obgadany, żeby mieć wewnętrzną pewność, że to właśnie moja konkretna, osobista ścieżka postępowania.

Anonymous - 2014-12-04, 11:13

W temacie Wojtka pojawił się wątek korzystania lub nie z pomocy prawnika. Może dlatego, że Wojtek nazwał swój temat "Pozew w sądzie".

Wybacz Wojtku, że trochę z boku zabiorę głos w tej sprawie. Jeżeli ktoś nie ma żadnego doświadczenia w prawie, nie bywał w sądach, to uważam, że lepiej wziąć prawnika. Niestety będzie to sporo kosztowało. Podobnie dobrze mieć prawnika, jeżeli sprawa jest świeża i kipią w nas emocje. Nie da się wtedy rozsądnie i racjonalnie myśleć. Można nawet za niewłaściwe zachowanie zostać ukaranym.
Jeżeli jednak ktoś ma jakie takie obycie w sądach, potrafi zrozumieć przepisy kodeksu rodzinnego i opiekuńczego, potrafi poczytać sobie poradników, znaleźć komentarze, jest już spokojniejszy emocjonalnie, to może próbować bronić się sam w sądzie. Oczywiście ważny jest skład orzekający. W pierwszej instancji rozprawa o rozwód orzekana jest w składzie sędzie zawodowy (przewodniczy sprawie) i dwóch ławników. Jeżeli przewodniczący składu jest do nas nieżyczliwie nastawiony, to na kolejną sprawę koniecznie musimy przyjść z adwokatem. Jeżeli jednak nie utrudnia nam wypowiadania się, to możemy bronić się sami.

Jestem inżynierem i na prawie nie znałem się wcale. Do czasu, aż za sąsiada miałem adwokata. Tak mi utrudniał życie, że zacząłem się tego prawa uczyć. W końcu udało mi się go eksmitować. Dokuczał mi potem przez wiele lat, ale nic nie wskórał.
Jako jeden z etapów nauki prawa, potraktowałem zostanie ławnikiem. Wiem z tego okresu, że prawnicy są różni. Spotkałem się z wieloma bardzo dobrymi adwokatami. Miałem też możliwość obserwowania tragicznych adwokatów. Przychodzili na sprawy nieprzygotowani. Nieraz przewodniczący delikatnie sugerował im dalsze kroki, ale oni tego nie rozumieli.
Do czego zmierzam.
Dobry adwokat będzie kosztował, ale pomoże. Pamiętajmy, że większość z nas chce przedłużać proces i nie wyraża zgody na rozwód. Czyli sprawa może się długo toczyć. Adwokat sobie to policzy. Prawnie wygramy.
Ale jeżeli weźmiemy złego prawnika, to tylko stracimy sporo forsy na niego. Możemy również przegrać sprawę. Wierzcie mi. Byłem nieraz na sprawach, na których adwokaci przysyłali swoich aplikantów. Ci po pierwsze nie mieli pojęcia o sprawie a po drugie doświadczenia. Nieraz żal było patrzeć na takich pajaców w togach. Wiecie, jak się w żargonie prawniczym mówi na adwokatów? Papugi. Po dużo i głośno gadają. Spójrzcie a telewizor. Ilu z polityków to prawnicy.

Podsumowując,
Brać adwokata, gdy nie dajemy sami rady lub widzimy, że chcą nam zrobić krzywdę.
No i mądrze wybierać adwokata.

Anonymous - 2014-12-04, 13:14

Jestem prawnikiem i prowadzę także sprawy rozwodowe.
Przychylam się do zdania Nirwany i Jacka.
Jeśli kogoś stać, to zawsze lepiej mieć prawnika, choćby dla psychicznego komfortu. A to, że mam prawnika, nie wyklucza, że samemu można odzywać się na sali sądowej. Nikt nam nie może odmówić tego prawa.
Należy słuchać, co dokładnie dyktuje sędzia do protokołu, zgłaszać swoje uwagi i zastrzeżenia co do tej treści, domagać się zapisywania wszystkiego, co powiedzieliśmy i dokładnie tego, co powiedzieliśmy. Bo liczy się tylko to, co jest zapisane w protokole z rozprawy.
Zawsze należy iść po poradę prawną np. z dyktafonem lub zapisywać rozmowę. Korzystanie z google jest także dobrze widziane. Wiedza nie szkodzi.
Natomiast w sprawach podziału majątku (szczególnie dużego) i alimentów doradzam wzięcie prawnika, bo mogą (choć nie muszą) to być mocno skomplikowane sprawy. I dużo zależy od tego, co się wie, i co wydarzy się na sali sądowej. Można się zdziwić i np. dowiedzieć, należy nam się więcej lub mniej niż 1/2 majątku i dlaczego.

Anonymous - 2014-12-06, 17:35

Dziękuje za Wasze posty które utwierdziły mnie w przekonaniu co do dalszego mojego postępowania. Wydaje się że żona postanowiła się wyprowadzić pojawiły się kartony do których pakuje rzeczy.pewność będzie jak to się stanie. Widocznie i takie doświadczenie czemuś ma służyć. Decyzja moja o trwaniu w małżeńskiej przysiędze podjęta 19 lat temu jest nieodwołalna i tak też będzie przed sądem. A jakie będzie rozstrzygnięcie to już ode nie ode mnie zależy. Wierzę że Pan poprowadzi mnie właściwą drogą.
Anonymous - 2014-12-06, 21:30

Powodzenia w przygodzie zwanej "kryzys malrzenski"
Jest ciekawie. Co do prawnikow, no bylem nawet zaprzyjaxniony z jedna chiena kiedy szlo o moja firme . ale w sprawie malzenstwa dalem mu zweryfikowac odpowiedz ,ktora sam napisalem po zerznieciu z forum. W 20 minut slyszalem ciagle i wciaz ze i jestem frajererm i bede w przyszlosci.

pewnie powtarzam sie , ale jeden kumpel po wielu latach sadow podpowiedzial mi ze wolal by byc frajerem i miec spokoj. Wiec moze jestem frajer ktory odposcil orzekanie o winie, podzialy majatku, swiadkow, itp. spoko, godze sie z tym, faktycznie nie powalczyłem, nikogo nie zmiazdzylem ani nie puscilem z torbami. Ale mam kontakt z dzieckiem i zona, ulomny - ale jest.
Ja szukujac sie do sadu bylem online z ta strona i Bogiem i Duchem Sw.. Niewiele pomogli ale nie zaszkodzili :-> :-> :->



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group