To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Sakrament małżeństwa - Głosowania na Synodzie za nami.

Anonymous - 2014-10-20, 13:58

meg-pl napisał/a:
niektórzy trochę zachowują się jak najemnicy w winnicy, zazdroszczą innym, że mimo mniejszego wysiłku dostają taką samą zapłatę od Szefa.


Trafiłaś w sedno, chociaż rozumiem, że dopuszczenie do komunii osób w związkach niesakramentalnych godzi w poczucie sprawiedliwości w stosunku do tych, na których krzywdzie budowali swoje szczęście - porzuconych współmałżonków, poranionych dzieci, zrozpaczonych rodziców i teściów.

Co do sensowności trwania: ja z tych czepliwych - nawet jeżeli Synod dopuści, co to ma niby zmienić w postawie osoby, która chce wytrwać w przysiędze w ramach własnych, głębokich przekonań?

Anonymous - 2014-10-20, 14:13

mare1966 napisał/a:
...... no dobra :mrgreen:
a teraz zajmijmy się NIESAKRAMENTALNYMI
i ich tematem tabu , zakłamaniem


Tak tęsknią do Boga , tak Go kochają .
...... ale jeden z drugim nie przyzna
że jeszcze bardziej kocha Zochę czy Patrycję
albo nabożna Zocha
nie zająknie się , że Krzysiek jakby ważniejszy

A czas płynie i nachodzą wątpliwości .
Co z nami kochanie po śmierci ?
Bądź co bądź jest to ......... siódme .
I tak sie kombinuje jakby tu i Bogu świeczkę i SOBIE ogarek .
No to pada "propozycja" wymiany dla Boga .
Białe małżeństwo za niebo ............ no sorry , ale wiecej dać nie możemy .
Tylko , ze to tak niezbyt dobrze wyglada
............. to się lepiej dziećmi zasłonić , że to niby dla ich dobra . ;-)


A może tak przestać się okłamywać
i po jednej i po drugiej stronie
i "cycki sobie przyprawiać " ?


albo przede wszystkim kocha siebie, i nie ważne, że cierpią dzieci, tamten małżonek, ważne ,że ON ,że JEMU jest dobrze....

------------------------------------------------------------------------------------------------

Anonymous - 2014-10-20, 14:22

grzegorz_ napisał/a:

Czy te wielkie słowa o miłości do męża jakie pojawiają się prawie w każdym wątku na Sycharze to lipa? Chodzi li tylko o to aby nie żyć w grzechu i móc przyjmować komunię?
A może o to aby nie pójśc do piekła? Coś mi to fałszem zalatuje.
Gdzie jest prawda zatem?

A tak apropo Synodu : sporne punkty nie otrzymały większości 2/3 głosów, ale większość (>50%) biskupów popierała te sporne kwestie.


Grzegorz, chodzi Ci o to, że gdyby nie Sakrament i jego wymogi, czy tez jego sens, to miłość porzuconych nie wytrzymałaby próby?
Że porzuceni gdyby im Sakrament dopuszczał nowy związek, to by się na niego prędzej czy później zdecydowali i wobec tego deklaracje miłości są fałszem, oszukiwaniem samych siebie i innych.

To są bardzo mocne, trudne ale i ważne pytania.
Pewnie jest tak, jak pisze kenya, prawdziwą odpowiedź zna tylko Bóg.
Ja jednak napiszę to co ja czuję.

Sakrament jest nie tylko umową między ludźmi przed Bogiem.
Sakrament jest czymś więcej: łaską. Jest coś takiego jak łaska Sakramentu małżeństwa.
Nie jestem teologiem, tylko zwykłym "użytkownikiem". Przyjęłam Sakrament bez świadomości czym on dokładnie jest, czym może być.
W kryzysie doświadczyłam mocy łaski. Uważam, że moja miłość do męża nie przetrwałaby kryzysu gdyby nie łaska Sakramentu. To jest pakiet ratunkowy dołączony do Sakramentu, którego działania doświadczyłam na sobie.
Moja ziemska, ułomna, kulawa miłość do męża została jakoś wzmocniona, przemieniona. To nie ja, tylko łaska Sakramentu.
Wierzę w nią, bo wierzę że w ten właśnie sposób Bóg jest z nami w tym Sakramencie.
Nie wymyśliłam tego sama. Doszło to do mnie poprzez Sychar.
Sychar nie wymyślił tego sam. Wziął to z prawd wiary.


Jeśli uznamy, że ci biskupi którzy głosowali za Eucharystią dla niesakramentalnych mają rację to uznajemy moim zdaniem co następuje:
1. Żyjący w związku niesakramentalnym może osiągnąć stan łaski uświęcającej (warunek przystąpienia do Stołu Panskiego) nie rozstając się z partnerem ergo ->
2. -> życie w nowym związku nie jest grzechem (bo gdyby tak było, nie mogliby otrzymać rozgrzeszenia żyjąc dalej w zw. nies) ergo ->
3. - > Sakrament małżeństwa ZMIENIA sens, juz jego sensem nie jest miłość, wierność i uczciwość aż do śmierci (skoro można żyć z nowym partnerem i nie łamać sakramentu, to znaczy że został zmieniony jego sens) ergo ->
4. -> głosowaniem zmieniamy sens sakramentów czyli prawd wiary. Co następne przegłosujemy? Co jeszcze jest niewygodne (tak niewygodne jak rozstanie z niesakramentalnym i życie w samotności) :?: 8-)

Czyli komunia dla niesakramentalnych podważałaby nierozerwalność Sakramentu czyli jego sens. A to właśnie Sakrament jest źródłem łaski dla naszej ziemskiej ułomnej miłości, i daje wiarę nadzieję i miłość porzuconym trwającym w wierności.


Pomijając już kwestie głosowania nad fundamentalnymi sprawami wiary:
Cytat:
"A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę - chyba w wypadku nierządu - a bierze inną, popełnia cudzołóstwo. I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo"."

Co tu jest niejasnego??????????????????

I cytat z tekstu autorstwa Andrzeja:
Cytat:
A wszystkim Księżom-uczestnikom Synodu bardzo przydałoby
się nasze świadectwo i świadomość, że już sama dyskusja nt. ten temat
jest gorsząca, gdyż podważa świętość i nierozerwalność sakramentu
małżeństwa, co realnie skutkuje osłabieniem nadziei i woli trwania w
wierności, zwłaszcza u tych małżonków, którzy są słabszej wiary.

Anonymous - 2014-10-20, 14:48

moc nadziei napisał/a:
Grzegorz, chodzi Ci o to, że gdyby nie Sakrament i jego wymogi, czy tez jego sens, to miłość porzuconych nie wytrzymałaby próby?
Że porzuceni gdyby im Sakrament dopuszczał nowy związek, to by się na niego prędzej czy później zdecydowali i wobec tego deklaracje miłości są fałszem, oszukiwaniem samych siebie i innych.


Bardziej określiłbym to jako "oszukiwanie siebie" niż taki świadomy fałsz.
Wyobraź sobie MN.
Mąż odchodzi, masz ślub cywilny.
Mąż żyje 5, 10 lat w nowej rodzinie. Zadowolony, uśmiechnięty, spełniony jako maż i ojciec.
I co? Nadal kochasz po 10 latach i liczysz że wróci?
Czas płynie, emocje opadają i te wielkie miłości istniejące tylko w wyobraźni (bo mąż gdzieś daleko) bledną.
Większość forumowiczów przychodzi, wypłacze się, poszuka pocieszenia i odchodzi.
Co się dzieje z nimi za 2 czy 5 lat? Żyją od nowenny do nowenny o powrót męża?
Przyznaję , że czasem trafiają się długodystansowcy, ale ilu ich?

Anonymous - 2014-10-20, 14:58

A skad ja mam wiedzieć, jak bym dała sobie radę?
Grzegorz, gdybyś dwa lata temu zapytał mnie: wyobraź sobie, ze maż odchodzi z inną kobietą, pojawia się na swiecie ich wspólne dziecko, a on wraca potem do Was i chce odbudować rozbitą rodzinę - czy Ty wiesz co ja bym Tobie wtedy odpowiedziała.....? :lol: :lol: :lol: Słów takich nie ma w słownikach :mrgreen:
A jednak coś takiego mnie spotyka i małżeństwo moim zdaniem dalej ma rację bytu. I nie tylko moim (bo przecież to nic by nie zmieniło).

Nie umiem Ci powiedzieć co bym zrobiła gdyby stało się odwrotnie: gdyby minęło 10 lat i nie wróciłby. No nie umiem. Nie bierz mnie pod włos :-P
Mogę tylko mieć nadzieję ,że łaska Sakramentu w jakis sposób (jaki :?: NIE WIEM) też byłaby dla mnie dostępna, realna, możliwa... Dla nas.

Proszę Cię raczej abyś odniósł się do 4 punktów w mojej poprzedniej wypowiedzi. Jeśli jest błąd logiczny, poproszę o wykazanie.

Anonymous - 2014-10-20, 15:12

moc nadziei
Cytat:
Jeśli uznamy, że ci biskupi którzy głosowali za Eucharystią dla niesakramentalnych mają rację to uznajemy moim zdaniem co następuje:


Cytat:
1. Żyjący w związku niesakramentalnym może osiągnąć stan łaski uświęcającej (warunek przystąpienia do Stołu Panskiego) nie rozstając się z partnerem ergo ->
2. -> życie w nowym związku nie jest grzechem (bo gdyby tak było, nie mogliby otrzymać rozgrzeszenia żyjąc dalej w zw. nies) ergo ->
3. - > Sakrament małżeństwa ZMIENIA sens, juz jego sensem nie jest miłość, wierność i uczciwość aż do śmierci (skoro można żyć z nowym partnerem i nie łamać sakramentu, to znaczy że został zmieniony jego sens) ergo ->
4. -> głosowaniem zmieniamy sens sakramentów czyli prawd wiary. Co następne przegłosujemy? Co jeszcze jest niewygodne (tak niewygodne jak rozstanie z niesakramentalnym i życie w samotności)



No to zastanówmy się ?
Jak to się stało , że ......... w końcu było nie było ELITA KOŚCIOŁA
głosuje przeciwko prawdom wiary ?
Czy ich wiedza , rozeznanie są mniejsze od naszej ?
A może to inwazja szatana jakaś dokonała się w Kościele ?
Jak to możliwe ?

Jeżeli jednak wykluczymy inwazję , wykluczymy niewiedzę
to może istotnie sprawa jest szersza .
W końcu i liczba sakramentów i podejście do nich w poszczególnych odłamach Kościoła są różne .
Po prostu temat powrócił ponownie po wiekach .

Grzegorz
Cytat:
Mąż odchodzi, masz ślub cywilny.
........ ma slub cywilny
Anonymous - 2014-10-20, 16:04

grzegorz_ napisał/a:
Mąż żyje 5, 10 lat w nowej rodzinie. Zadowolony, uśmiechnięty, spełniony jako maż i ojciec.
I co? Nadal kochasz po 10 latach i liczysz że wróci?
Czas płynie, emocje opadają i te wielkie miłości istniejące tylko w wyobraźni (bo mąż gdzieś daleko) bledną.

Ja podziwiam ludzi, którzy wiernie czekają na powrót współmałżonka, nawet, jeżeli minęły lata. Ale mnie samą, po ludzku trzyma tylko Sakrament i świadomośc, że rezygnując z męża, rezygnuję z Boga. Bo gdybym odeszła, szybko lukę po męzu wypełniłby inny mężczyzna. A to nie byłoby w zgodzie z prawem Boga. Więc czekam, trwam, zmieniam siebie dopóki mam na to siły.
Górnolotne pytania o miłosc... Chyba mare tylko dobrze to u mnie określił. Kochac kogo, gdy źle Cię traktuje, to tak jak solic sobie rany i liczyc naiwnie, że się zagoją. Nie kocham męza, tak, jakbym chciała. Bo nie potrafie. bardzo powoli uczę się go kochac takiego, jakim jest, ale najpierw muszę nauczyc się kochac siebie. Miłośc... Wybór, decyzja, nie uczucie. Do niedawna nie miałam pojęcia o miłosci i mysle, że wielu tez nie ma.
Dlatego teraz, z całą odpowiedzialnością za siebie stwierdzam, że gdyby zezwolili na przyjmowanie Komunii ludziom w związkach niesakramentalnych, byłabym jedną z nich.

Anonymous - 2014-10-20, 16:21

moc nadziei napisał/a:
Jeśli uznamy, że ci biskupi którzy głosowali za Eucharystią dla niesakramentalnych mają rację to uznajemy moim zdaniem co następuje:
1. Żyjący w związku niesakramentalnym może osiągnąć stan łaski uświęcającej (warunek przystąpienia do Stołu Panskiego) nie rozstając się z partnerem ergo ->
2. -> życie w nowym związku nie jest grzechem (bo gdyby tak było, nie mogliby otrzymać rozgrzeszenia żyjąc dalej w zw. nies) ergo ->
3. - > Sakrament małżeństwa ZMIENIA sens, juz jego sensem nie jest miłość, wierność i uczciwość aż do śmierci (skoro można żyć z nowym partnerem i nie łamać sakramentu, to znaczy że został zmieniony jego sens) ergo ->
4. -> głosowaniem zmieniamy sens sakramentów czyli prawd wiary. Co następne przegłosujemy? Co jeszcze jest niewygodne (tak niewygodne jak rozstanie z niesakramentalnym i życie w samotności) :?: 8-)


MN
Odpowiadając
Są rzeczy czarne, są białe, ale i są szare, w kościele także.

Znam księdza, który związał się z kobietą i ... po latach życia w grzechu otrzymał od biskupa czy może papieża zgodę na ślub kościelny. Dalej jest księdzem (nie wykonuje posługi) i jest też ojcem 3ki wspaniałych dzieci.
Jest super mężem jest blisko kościoła.
Ktoś powie .... olaboga, koniec świata, grzech, zgorszenie.
Ale czy na pewno?

Znam rodzinę.
On na imprezie na studiach zaliczył wpadkę.
Ożenił się, bo dziecko w drodze. Małżeństwo jak to bywa w takich przypadkach trwało chwile. Dzisiaj sytuacja jest taka, że od 20 lat tworzy związek z inna kobietą.
Mają 3ke dzieci. Żyją naprawdę zgodnie, także zgodnie z nauką kk. Do komunii nie mogą przystapić, choć pewnie by chcieli.
Co w takiej sytuacji ?
Facet ma zostawić rodzinę, z którą spędził całe dorosłe życie, 3ke dzieci?
Ma wrócić do obcej mu w zasadzie kobiety (byli małżeństwem kilka miesięcy) bo...sakrament?

Anonymous - 2014-10-20, 16:29

mare pisze:
Cytat:
Jak to się stało , że ......... w końcu było nie było ELITA KOŚCIOŁA
głosuje przeciwko prawdom wiary ?
Czy ich wiedza , rozeznanie są mniejsze od naszej ?


Przyczyna może być bardziej prozaiczna niż przeciętny wyznawca religii raczy podejrzewać?

A może to po prostu sposób na poszukiwanie nowej grupy odbiorców do której kieruje się pewien produkt, do tej pory zarezerwowany tylko dla niektórych?
Wszak KK to także instytucja, która szuka nowych "rynków".

Nic nie dzieje się bez przyczyny.
Takie sytuacje skłaniają do refleksji, znacznie głębszej niż zazwyczaj...i bardzo dobrze.

Anonymous - 2014-10-20, 18:04

grzegorz_ napisał/a:
Większość forumowiczów przychodzi, wypłacze się, poszuka pocieszenia i odchodzi.
Co się dzieje z nimi za 2 czy 5 lat? Żyją od nowenny do nowenny o powrót męża?
Przyznaję , że czasem trafiają się długodystansowcy, ale ilu ich?


Grzegorz, jakby nie patrzeć, to i Ty zaczynasz zaliczać się do długodystansowców. Toż to przecież jest już 1,5 roku jak raczysz nas swoim pesymizmem na forum ;-)

grzegorz_ napisał/a:
Ma wrócić do obcej mu w zasadzie kobiety (byli małżeństwem kilka miesięcy) bo...sakrament?


I po 1,5 roku pobytu na forum zadajesz tu takie pytanie :shock:
Musi Ci być bardzo ciężko przez ten czas.

kenya napisał/a:
Przyczyna może być bardziej prozaiczna niż przeciętny wyznawca religii raczy podejrzewać?

A może to po prostu sposób na poszukiwanie nowej grupy odbiorców do której kieruje się pewien produkt, do tej pory zarezerwowany tylko dla niektórych?
Wszak KK to także instytucja, która szuka nowych "rynków".


Zamiast snuć teorie spiskowe, lepiej zająć się swoją Wiarą, własnymi relacjami z Bogiem. Ja tak robię, dlatego nie mam problemów z domysłami po co ktoś coś robi, mówi. Mnie mogą boleć czyjeś słowa, czyny, ale nie mam zamiaru domyślać się pobudek jakimi ktoś się kierował mówiąc, czy robiąc coś. Nie szukam drugiego dna, bo nie widzę w tym sensu.

Anonymous - 2014-10-20, 18:09

Oj, komplikujecie, tłumaczycie, usprawiedliwiacie... a to jest bardzo prosta sprawa.
To :evil: tak kombinuje, żeby tak to zagmatwać, aby niesakramentalni grzesznicy dostali komunię.
Zniszczyć kościół od środka i po sprawie.
Wtedy już nikt tu na forum nie zajrzy... nawet na chwilę żeby się wypłakać, bo nie będzie po co...

Anonymous - 2014-10-20, 19:25

kenya
Cytat:
A może to po prostu sposób na poszukiwanie nowej grupy odbiorców do której kieruje się pewien produkt, do tej pory zarezerwowany tylko dla niektórych?
Wszak KK to także instytucja, która szuka nowych "rynków".


Ej no , Kenya wstydź się . :mrgreen:
Moje pytania miały tylko zasugerować pewną ostrożność w ocenie purpuratów ,
ale nie posądzanie o kupczenie wiarą i Kościołem .
Chciałem tylko zwrócić uwagę , że nasza przeciętna wiedza na Sycharze
nie dorównuje z pewnoscią ich wiedzy .

-----------

Grzegorz
pyta i docieka , czy to źle ?
Lepiej trwać i o nic nie pytać .
Pewnie , mozna się zatrzymać na jakimś etapie i pytać , pytać w nieskończoność .
A tak naprawdę - ni chcieć przyjąć innej opcji .

Grzegorz , ty jakby patrzysz po ludzku
i widzisz co widoczne
ale Bóg może patrzy i widzi wiecej ?

Dobrobyt i powodzenie
źle na nas wpływa , a paradoksalnie trudne chwile dają najwiecej .
Gdyby nie twoja sytuacja , nie roztrżąsał byś tych tematów . :mrgreen:
Własny ból uwrażliwia na innych .
Nie ma to jak doświadczyć na własnej ....."psychice" . :mrgreen:

Anonymous - 2014-10-20, 19:25

twardy pisze:
Cytat:
Zamiast snuć teorie spiskowe, lepiej zająć się swoją Wiarą, własnymi relacjami z Bogiem.

Nazywasz to teorią spiskową, naprawdę zabawne.
Mogłeś napisać WPROST,
tzn. lepiej zajmij się swoją wiarą, własnymi relacjami z Bogiem, tak byłoby bez "drugiego dna".
Inaczej taka forma jak powyżej jest tylko rodzajem pozornie zawoalowanej niechęci wobec tych co zadają sobie pytania a także raczą jakieś wątpliwości jednak mieć.

Cytat:
Mnie mogą boleć czyjeś słowa, czyny, ale nie mam zamiaru domyślać się pobudek jakimi ktoś się kierował mówiąc, czy robiąc coś.

Skoro nie masz zamiaru,zatem w czym problem? Ktoś inny ma zamiar, czyli to także nie Twój problem. Chciałoby się wręcz zapytać: o co Tobie chodzi?

Poza tym, uściślijmy, nie rozmawiamy o jakimś bliżej nieznanym zjawisku, tylko o czymś bardzo konkretnym.
Zatem forma typu: "mnie mogą boleć czyjeś słowa" brzmi groteskowo.
Mnie mogą boleć słowa biskupów, którzy byliby skłonni zatwierdzić tę konkretną rzecz o której jest mowa, byłoby po prostu na temat.

Mnie natomiast w ogóle nie bolą te słowa , nie zachwiałoby to ani moją wiarą ani moimi relacjami z Bogiem a jednak, mimo to, zastanawiam się z czego takie czy inne zachowania ludzkie wynikają.

Cytat:
Nie szukam drugiego dna, bo nie widzę w tym sensu.


To Twój wybór by o tym nie mówić, mimo że jednak coś Cię boli.
Zatem pozwól przynajmniej innym mieć wątpliwości. Każdy ma prawo do nich, mimo braku Twojej akceptacji.

Anonymous - 2014-10-20, 20:08

kenya napisał/a:
Nazywasz to teorią spiskową, naprawdę zabawne.
Mogłeś napisać WPROST,
tzn. lepiej zajmij się swoją wiarą, własnymi relacjami z Bogiem, tak byłoby bez "drugiego dna".
Inaczej taka forma jak powyżej jest tylko rodzajem pozornie zawoalowanej niechęci wobec tych co zadają sobie pytania a także raczą jakieś wątpliwości jednak mieć.


No cóż, jeśli moje stwierdzenie jest dla Ciebie zabawne? Masz do tego prawo. Ja nie widzę w nim nic zabawnego.
W moich słowach nie ma drugiego dna. Wycięłaś z mojej wypowiedzi jedno zdanie, ale zaraz po nim napisałem, że ja właśnie tak robię. Że zamiast snuć teorie spiskowe zajmuję się swoją Wiarą. W drugim zdaniu, w którym pisałem o swoim postępowaniu odniosłem się do pierwszego zdania. Czyli te zdania stanowią jakby całość. Odnoszą się do mojej osoby, a nie do Twojej. Gdybym rzeczywiście chciał Cię pouczać napisałbym wprost do Ciebie - "zajmij się Wiarą", a nie "lepiej zająć się swoją Wiarą".
Rozumiem jednak, że miałaś prawo zrozumieć moje słowa tak jak zrozumiałaś. Wyjaśniam Ci więc, że pisałem wyłącznie o sobie.

kenya napisał/a:
Poza tym, uściślijmy, nie rozmawiamy o jakimś bliżej nieznanym zjawisku, tylko o czymś bardzo konkretnym.
Zatem forma typu: "mnie mogą boleć czyjeś słowa" brzmi groteskowo.
Mnie mogą boleć słowa biskupów, którzy byliby skłonni zatwierdzić tę konkretną rzecz o której jest mowa, byłoby po prostu na temat.


Brzmiałoby groteskowo, gdybym pisał o słowach biskupów, ale jak wczytasz się w moją wypowiedź dokładnie, to pewnie zauważysz, że napisałem: "Mnie mogą boleć czyjeś słowa, czyny,...". W mojej wypowiedzi pisałem ogólnie o problemie domyślania się czyichś intencji. Gdybym odnosił się wyłącznie do słów biskupów, pisałbym tylko o "słowach" ale fakt, że piszę również o "czynach" świadczy wg mnie o tym, że nie piszę wyłącznie o jednym konkretnym wydarzeniu jakim były wypowiedzi niektórych biskupów.
Widać nie zrozumieliśmy się.

kenya napisał/a:
Zatem pozwól przynajmniej innym mieć wątpliwości.


Wątpliwości to i ja mam, ale mając wątpliwości nie mam zamiaru domyślać się co mieli na myśli i jaki mieli cel biskupi, bo i tak nie mam żadnej możliwości, aby się tego dowiedzieć.



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group