To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Świadectwa - Sami nie damy rady

Anonymous - 2015-01-01, 11:24

Rubin,
Twoją wizję Nieba jako anielskich koszar można jakoś tam zaakceptować - w myśl zasady " De gustibus....". Ale z tym, że Świadkowie Jehowy "serwują ciekawe doświadczenia duchowe" to ja się nie godzę, i nie jest to rzecz gustu, lecz bzdura...

Dając się zachęcić do spotkań i dyskusji poddałeś się ich manipulacji. Oni już mają sukces (odnotowany w swoich dzienniczkach pracy!), a Ty masz porażkę, choć sobie tego może nie uświadamiasz. Podyskutowałeś sobie i rozbawili Cię. Ale jakie tu doświadczenia duchowe?? Oni wiedzą, do kogo pukają, wiedzą, że mamy jakiś kryzys, separację czy rozwód, że zmarła bliska nam osoba czy że urodziło się nam dziecko.

Jakie więc doświadczenia duchowe? Była jakaś wspólna modlitwa, wspólna kontemplacja, jakieś odniesienie do Eucharystii?

To, że sobie podyskutowaliście, oni przedstawili Ci swoją wizję nieba, a Ty ją zdyskredytowałeś, to co najwyżej ćwiczenia intelektualne, ale nie duchowe.

Nie szkoda Ci czasu? Ja wolę poczytać jakieś poważne dzieła, świętych, mistyków, ojców kościoła, posłuchać różnych konferencji, nauk rekolekcyjnych, chrześcijańskich psychoterapeutó etc. etc. Jest tego tyle, że życia za mało, aby się tym posilić...

Ale jeśli ktoś lubi takie ćwiczenia... intelektualne, to polecam posłuchać ks. Piotra Pawlukiewicza:

https://www.youtube.com/watch?v=oiBoYdsW-3M

Anonymous - 2015-01-01, 17:40

Masz rację Filemonie. Dzięki za link.
Anonymous - 2015-01-03, 10:42

Pręgierz własnej głowy

Źródłem największego przygnębienia byłem ja sam. Trochę zajęło nim do tego doszedłem. Sceny jakie odtwarzałem w głowie wciąż na nowo, sceny jakie wymyślałem, "lepsze" alternatywy tego co mogłem zrobić, piękne wizje przyszłości i za chwilę dołujące wizje przyszłości. Klatka własnych myśli. Macie podobnie? Bezsenne noce podczas których myśli kłębią się w głowie. Dołujące myśli. Niechęć do życia, aż w końcu modlitwy o własną śmierć. Znalazłem dwie osoby w Biblii które ułożyły modlitwy prosząc Boga o śmierć i żadną z nich nie był Hiob. Ostatnie tygodnie to chyba dla nikogo z nas nie był łatwy okres.
Chciałbym się z Wami podzielić czymś co pomaga. Nic odkrywczego, ale działa. By wyrwać się spod samo-pręgierza wspomnień wystarczy powiedzieć sobie "jestem tu i teraz" i skupić się (!) na czymś realnym. Oddechu, dłoniach, czymkolwiek co jest teraz i tutaj z nami. Wymaga trochę samokontroli, ale nagle obrazy w głowie gasną jak wyłączony telewizor.
Pozostaje uczucie przygnębienia. Uczucie. Trzeba zatem wywołać inne uczucie. Nie walczyć z nimi, ale je zamienić. Na to pomaga równie proste ćwiczenie. Może się wydawać śmieszne :)
Potrzebne nam do tego lustro. Patrzycie na siebie i mówicie na głos "Bóg stworzył każdy włos na mojej głowie, moją dłoń, twarz, jestem cudem!", "Żyję w dobrobycie - dziękuję Boże" (mam co jeść, gdzie spać, jest mi ciepło, nie obawiam się o swoje życie, Bóg o mnie dba), "Jestem fantastycznym cudem!", i inne proste, krótkie. Mówcie takie rzeczy nawet jak w nie niespecjalnie wierzycie, nawet jak wydają się śmieszne, nawet jak wydajecie się sobie po wielu przepłakanych nocach brzydcy i odpychający. Nie odwracajcie wzroku, nie wzbudzajcie do siebie nienawiści. Kiedy wypowiadacie te słowa poczujcie wdzięczność i miłość dla Boga, miłość do siebie. Nie katujmy się, wybaczmy sobie i dajmy sami sobie odpocząć. To wszystko wynika z 11 przykazania. Nie damy rady nikogo pokochać, nie kochając sami siebie. Nie damy nikomu czegoś, czego sami nie posiadamy. Miłość przychodzi od Boga, ale On nam na siłę jej nie wtłoczy. Trzeba nauczyć się ją przyjmować, jak cenny dar którym nie wolno gardzić. Czując ją w sobie możemy ja rozdawać, a to dar którego nie ubywa.
By do tego dojść potrzebowałem zejść jeszcze niżej. To fantastyczna łaska Boga, kiedy wypycha nas z gniazda (choćby to była wygodna pustynia) i każe latać.

Jesteś tu i teraz. Nie w "jutro" i nie we "wczoraj". Tam zabierasz się w swoich myślach, ale nie pastw się nad sobą. Jesteś tu i teraz.
Kochaj Boga i siebie i Boga w sobie. Ale tak naprawdę. Patrz w lustro i powtarzaj na głos sobie (w myślach nie działa tak mocno). Jesteś fantastyczny, cudowny, niepowtarzalny, jedyny, stworzony z wielką miłością, ulepiony z atomów które były kiedyś częścią gwiazd i Bóg w Tobie jest! Bóg wybaczył Ci wszystkie błędy, Ty też wybacz sobie.

Jest rzecz która w tym wszystkim przeszkadza. Brak wybaczenia innym. To rujnuje nas samych, nie ludzi którzy nas skrzywdzili. To nie jest dla nich kara, tylko dla nas. Brak wybaczenia (nie zapomnienia) niszczy tego, który nie wybaczył. Tylko i wyłącznie. Nie pokochamy Boga, siebie, innych, jeżeli będzie w nas ten cień.

Wybaczcie kolejną porcję wypocin, wybaczcie jeżeli coś było dla wielu oczywiste. Dla mnie do niedawna nie było. Może ktoś zaczerpnie.

Anonymous - 2015-01-03, 12:18

Rubin napisał/a:
Może ktoś zaczerpnie.

Ja. Z ogromną wdzięcznością.
Nie jest to dla mnie co prawda całkiem nowe, ale za to przekazane w tak mocnej, przekonywującej formie, takie autentyczne! I gotowe do użycia :) Dzięki!
Aha, przyznam, że dosłowne działanie z lustrem nie przyszło mi do głowy.

Anonymous - 2015-01-03, 23:23

Hej, Rubin, bardzo mi bliskie, to co piszesz. Pozdrawiam.


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group