Świadectwa - Sami nie damy rady
Anonymous - 2014-10-15, 11:31 Temat postu: Sami nie damy rady Będzie to świadectwo jeszcze nie z happy endem. Jeszcze.
Nie będę pisał z drobiazgami o winach swoich i swojej żony. Tak jak wszędzie zawinił brak Boga. Po prostu.
Widziałem siebie jako porządnego faceta, który wraca po pracy do domu, pomaga w codziennych obowiązkach, opłaca wszystkie rachunki, zapatrzony w żonę. Zdrada była moim największym lękiem. Bardziej się jej bałem niż własnej śmierci. Lęk, że ktoś, kogo pokochałem z całych sił wzgardzi mną. To się nazywa miłość własna.
I stało się. Świat się wali, emocje buzują, kipią, kazałem jej wynosić się z domu. Następnego dnia kiedy ochłonąłem i wróciłem z pracy - już jej nie było. Żałowałem od razu. Moje urodziny i sylwestra spędziła u niego, co jeszcze bardziej mnie dobiło.
Wtedy zwróciłem się do Boga. Dał mi siły. Odrzucała mnie, a ja trwałem. Gardziła mną porównując do tamtego, a ja trwałem. To nie było na ludzkie siły, ale nie na nich polegałem. I kiedy wreszcie wróciła (choć ciągle nakrywałem ją z telefonem dzwoniącym do niego, od niego), odpuściłem modlitwy i zabrałem się za książki psychologów.
Walczyłem o żonę nadal, ale siłami ludzkimi.
I Wróg mnie z łatwością przemógł, powalił i prawie zebrał dwie zdobycze.
W obojętności jaka zapanowała w naszym małżeństwie, do niej dzwonił tamten, a do mnie pisała pewna znajoma u której szukałem pocieszenia i zrozumienia. Nie było w tym nic ponad wsparcie, ale zło potrafi wszystko wypaczyć. I zacząłem porównywać ciepłą, rozumiejącą, współczującą i cierpliwą znajomą do swojej cierpkiej, lodowatej żony, która mną wzgardziła i zadała tyle ran.
Wróg szeptał mi do ucha i pokazywał ciągle momenty największego zranienia
Pewnego wieczoru, kiedy zdobyłem się by wyciągnąć rękę do żony zadzwonił jej telefon. Byłem bliżej, podałem.... na wyświetlaczu tamten.
Wróg wtedy chichotał z uciechy.
A we mnie coś umarło. Podjąłem decyzję, że nie chcę z nią być. Po co walczyć o coś, o co nikt walczyć nie chce. Wywiozłem większość swoich rzeczy do matki, ale ciągle nocowałem w domu. Do ostatniej chwili czekałem, aż może coś w niej drgnie, że mnie zatrzyma, że może jednak jej zależy... bez modlitwy, bez Boga.
Wróg śmiał się do rozpuku z mojej naiwności. Pewnie ostro działa i po drugiej stronie. Jaki obraz mnie jej przedstawiał?
Odwiedziła ją koleżanka i następnego dnia moja żona wraz ze wszystkimi swoimi rzeczami zniknęła z domu. Ucieszyłem się. Odetchnąłem. Byłem "wolny" od tej gradowej, niewdzięcznej chmury, od ciągłego poszukiwania wyjścia i prób uleczenia małżeństwa (tylko ludzkich prób). Teraz mogłem zacząć myśleć o przyszłości z kimś, kto mnie naprawdę pokocha i doceni! Jakiż byłem pewny swego!
Wróg siedział obok mnie i zadowolony poklepywał po ramieniu
Pamiętam początek swojego nawrócenia. Byłem zupełnie przypadkiem (nie wierzę w przypadki) w liście smsowej pewnego zakonnika. Rozesłał do wszystkich prośbę o modlitwę za osobę opętaną. No cóż, uważając się za dobrego człowieka klęknąłem wieczorem (pierwszy raz od bardzo dawna) i odmówiłem kilka modlitw. A potem następnego dnia... i następnego... Rzucono mi linę, którą złapałem.
Wróg wpadł w złość, zadziałał i żona napisała mi coś co mnie bardzo dotknęło, a znajoma coś, co rozpaliło moją namiętność.
A ja się modliłem. Potem trafiłem tutaj pełen chaosu w głowie i gniewu na to, że nie ma rozwodów w małżeństwach i że nie mogę mieć jednocześnie Boga i żyć z kimś innym niż moja żona.
Zło nie śpi i działa, ale i Bóg działa m.in. za Waszym pośrednictwem.
To jest moje świadectwo. Siłami ludzkimi nikt zła nie przemoże. Kiedy człowiek się modli Bóg daje to co jest potrzebne, wtedy kiedy uznaje to za właściwe.
Anonymous - 2014-10-15, 11:40
Rubin napisał/a: | Bóg daje to co jest potrzebne, wtedy kiedy uznaje to za właściwe |
I tego się trzymajmy!
Anonymous - 2014-10-15, 17:25
Chwała Panu
Anonymous - 2014-10-15, 18:37
Niech Cię Duch ŚW.prowadzi!
Anonymous - 2014-10-16, 08:34
Pożegnałem się ze znajomą, zrywamy kontakt. Nie ma mowy o zdradzie fizycznej, bo nawet się nie spotkaliśmy, ale był czas, że w myślach stawiałem ją w miejsce żony. Nie było by to zresztą w porządku ani wobec niej, bo tylko bym nią szarpał, raz oddalając, a w chwilach słabości pragnąc jej ciepła, ani wobec mojej żony, która powinna mieć mnie całego dla siebie. Nie mam już drogi awaryjnej. Jak na pustyni zostałem sam na sam z Bogiem. No i mam jeszcze Was.
Tak mi przyszło do głowy, że każdy z nas ma swoją wyspę i jest na niej Robinsonem wyglądającym statku-nadziei. A na statki-piratów szykujcie muszkiety
Arrrrrr
Anonymous - 2014-10-16, 10:38
Rubin napisał/a: | Nie mam już drogi awaryjnej. Jak na pustyni zostałem sam na sam z Bogiem. |
Z doswiadczenia wiem, ze trudny, ale równbież piekny czas.
Dokładnie jak tutaj
http://www.langustanapalm...a-nienormalnych
Anonymous - 2014-10-17, 07:26
Sam na sam z Bogiem na pustyni.
Czasami zastanawiam się, czy taka sytuacja (nam wydająca się tragiczna, trudna, nie do udźwignięcia, niesprawiedliwa) nie jest właśnie najlepszym co nam się wydarza.
Zostają tylko jedne ostatnie drzwi: z napisem Ufam Panu.
Anonymous - 2014-10-17, 13:16
Bóg przemawia w CISZY... i kiedy Go właśnie usłyszałem na mojej "pustyni" - zrozumiałem, że to co było dla mnie do tej chwili tragiczne, jest zbawienne i ku mojemu zaskoczeniu ODŻYWCZE! Od tamtej pory wiem, że nie jestem sam
Anonymous - 2014-10-17, 13:24 Temat postu: Re: Sami nie damy rady
Rubin napisał/a: | To nie było na ludzkie siły, ale nie na nich polegałem |
Napisałeś to krótko i celnie.
Miałam podobne doświadczenia.
----
Jak dobrze, ze chwyciłeś tę linę
Anonymous - 2014-10-17, 15:18
Nie zdajecie chyba sobie sprawy jak wiele wnosicie. Człowiek nie czuje się nienormalny w swoim postępowaniu :)
O tym zbawiennym wpływie cierpienia i przeszkód trafiłem oglądając film "Spotkanie". Straszny lektor, ale trafne przesłanie. A potem jeszcze usłyszałem tutaj:
http://www.youtube.com/watch?v=QAtfyhXInZY
"Cierpienie kiedy błądzimy jest łaską." A o tym, że błądziłem, że niewłaściwie pojmowałem miłość i swoją rolę męża dochodzę powoli.
Ostatnio kazania, filmy z każdej strony mnie tłuką coraz to nowymi rewelacjami, że "źle myślałeś, to zupełnie nie tak - patrz".
Anonymous - 2014-10-18, 17:40
Pojechałem dzisiaj do matki położyć u niej nową papę na komórkę przed zimą, deski podgniły już od spodu. I w starej skrzynce znalazłem swój krzyżyk i medalik z czasów jak byłem lektorem...
Nie nosiłem od studiów, bo majtał mi się przy ćwiczeniach, a to łańcuszek się zrywał no i nie ma jakiegoś nakazu by nosić. Wiecie, tutaj codziennie się modlisz, jedziesz zrobić taką prozaiczną jak przybić rolkę papy do dachu i taki prezent...
Ja tego naprawdę nie zmyślam.
Anonymous - 2014-10-19, 11:34
Rubin,
To normalne i wcale nie musisz się martwić że coś jest nie TAK... przecież złapałeś się liny!
Pogody DUCHA
Anonymous - 2014-10-22, 07:51
Wczoraj na tym forum pojawiła się informacja, że w moim mieście tworzy się ognisko sycharowskie.
Anonymous - 2014-10-22, 07:54
Rubin napisał/a: | Wczoraj na tym forum pojawiła się informacja, że w moim mieście tworzy się ognisko sycharowskie |
|
|
|