To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - ratowanie związku

Anonymous - 2014-10-10, 14:46
Temat postu: ratowanie związku
Witajcie,

Mam na imie Krzysiek. Mam 11 letni staż małżeński i 9 letnią córkę. Od początku związku nawaliłem, nie było mnie tam, gdzie powinienem być. Nie było mnie przy żonie, byłem obok, jak współlokator, nie jako mąż. Później mało byłem jako ojciec.
Realizowałem się zawodowo, myślałem, że pracą i zarobkami oraz zapewnieniem dachu nad głową będę potrafił utrzymać rodzinę. Miałem żonę - wdowę "komputerową". A nie o takie bycie chodziło mojej żonie. Walczyła o mnie prawie 11 lat, oddała mi obrączkę jakiś czas temu, abym się z komputerem ożenił.

Nie rozumiałem, myślałem - czemu się czepia, przecież wypruwam sobie flaki, nie pracuję przecież tylko dla siebie, myślę o przyszłości. Żona walczyła o mnie prawie 11 lat dzień w dzień, nawet jak przestała mnie kochać, walczyła ze względu na dziecko.


Aż przyszły wakacje tego roku i postanowienie - odchodzę, mam dość, zmarnowane życie i stwierdzenie, że ślub to pomyłka. Zawalił mi się świat, bo przecież kocham żonę. Może nie tak jak by tego oczekiwała, ale kocham - po swojemu. Płaczę i staram się szukać rozwiązania - nie mamy już o czym rozmawiać.

Zaczynam szukać wsparcia w internecie. Trafiam na artykuły pisane przez psychologów, coś tam wyjaśniają. Coś radzą, jak żyć. Trafiam na stronę Sychar. Słucham rekolekcji ks. Drzewieckiego, ks. Pawlukiewicza - i płaczę nad sobą, nad swoim zyciem, nad swoim zachowaniem. Zaczynam rozumieć gdzie zrobiłem błąd, dlaczego żona narzekała.
Odkrywam, że drobne czynności jak głupie robienie kanapek, czy troska o inną osobę to sedno sprawy, że chodzi w tym wszystkim o to aby być dla drugiej osoby. Że Pan powołał nas w małżeństwie po to, abyśmy przez całe życie uczyli się stawać Mężem i Żoną, i że jest to ciągła nauka - gdzie przyjdą kryzysy.

Dostaję od żony razem z wiadomością, że to koniec - różaniec - zakupiona pamiątka z wakacji, dla mnie. Czytam forum kryzys.org. Odkrywam audycję z Radia Maryja dla małżeństw. Zaczynam czytać książkę - krótka kołdra, o dialogu małżeńskim. Upewniam się w przekonaniu, że małżeństwo dane jest raz na zawsze. Czasami myślałem sam, że dobrze by było i zmienić żonę, jak się nie układa. Teraz jestem pewny, że kryzys został mi dany po to, abym uświadomił sobie, że żle żyłem, że dłużej już tak nie mogłem.
Trzymam się słów ks. Pawlukiewicza - Pan Bóg przychodzi 15 minut za późno i zawsze zdąży. To moja dewiza aby nie zwariować. Oglądam film - Ognioodporny i widzę niesamowite odniesienie filmu do mojego życia.

Zamawiam książkę na podstawie filmu, staram się realizować program poszczególnych dni. Żona podsyła mi (chyba poprzez przypadek) linka do wykładu ks. Piotra Glasa, oglądam z zaciekawieniem. Dowiaduję się o nowennie pompejańskiej. Zaczynam odmawiać w intencji ratowania małżeństwa. Korzystam z sakramentu pokuty, zaczynam czytać Pismo Święte. Pracuję nad sobą aby się zmienić, aby być lepszy. Nie wiem czy jest to na dzień dzisiejszy wystarczające...

ostatnio zafascynowałem się Aniołem Stróżem, każdy z nas ma Anioła przydzielonego przez Boga, modlę się opiekę do Anioła dla siebie, żony i córki. Staram się być inny, mam nadzieję, że to pomoże... Ale zona nie wierzy, że mogę się zmienić, ma żal do mnie za wszystkie te lata, wszystkie nieszczęścia to moja wina.

To taki długi wstęp.

Żona dąży do rozwodu, rodzice już wiedzą. Tak mnie Pan Bóg doświadcza....
Proszę o wsparcie i o modlitwę....

Anonymous - 2014-10-10, 15:05

Wspieram modlitwa.
Anonymous - 2014-10-10, 18:08

krzysiekk24 napisał/a:
Pan Bóg przychodzi 15 minut za późno i zawsze zdąży.

tak był w naszym życiu :mrgreen: i Bóg zdążył
wspomnę w modlitwie

Pogody Ducha

Anonymous - 2014-10-10, 18:33

Dostaję od żony razem z wiadomością, że to koniec - różaniec - zakupiona pamiątka z wakacji, dla mnie.

Żona podsyła mi (chyba poprzez przypadek) linka do wykładu ks. Piotra Glasa

Krzysztofie , żona powiedziała STOP dla tak funkcjonującej rodziny ale czy to koniec ?
Nie prorokuj a wykorzystaj daną Ci szansę na zmianę -póki wciąż jeszcze możesz.

Ale zona nie wierzy, że mogę się zmienić, ma żal do mnie za wszystkie te lata

11 lat na to pracowałeś -kilka przeczytanych ksiąg ,kilka modlitw zmówionych "nie zaczaruje" twojej żony ,daj czas sobie i jej na zmiany i odbudowę małżeństwa na innym gruncie.

Masz moją modlitwę
Pogody Ducha.

Anonymous - 2014-10-10, 20:47

Pan Bóg Cię prowadzi - trafiłeś do nas, do Sycharu, a to już dużo :) Gdy czytałam Twoją historię, to prawie tak, jakbym czytała o moim mężu. Też odeszłam od niego i to po tak strasznym czynie jak zdrada, gdy myślałam, że prawie umarłam. Ale widzisz - moja miłość do niego nie umarła. Pan Bóg wkroczył w nasze życie właśnie 15minut za późno i.... dokonał cudu. Jesteśmy razem. Nie jest łatwo, a czasem wręcz dramatycznie. Jednak razem. Najpierw zrobiłam to dla Pana Boga - wróciłam, bo nie chciałam łamać przysięgi, a dopiero potem dla nas. Nigdy nie mów nigdy - nie ma rzeczy niemożliwych. Pan przychodzi do nas, by odmienić nasze życie - ALE NA LEPSZE. Nic jednak nie może odbyć się bez cierpienia, bez szczerego żalu za swoje grzechy. Ofiaruj swoje cierpienie w intencji uratowania małżeństwa, módl się modlitwą o jego uzdrowienie i uratowanie. Błagaj żonę o czas, o szansę, przekonaj o swojej zmianie, pokaż jak bardzo jest ważna dla Ciebie, bądź romantyczny, bądź pełen pokory, nie wstydź się nawet zapłakać. Proś Pana Boga poprzez wasz sakrament by działał w jej sercu i nie pozwolił, aby ono zamknęło się dla Ciebie. Ani na chwilę się ie poddawaj. Mój mąż mi powiedział, że będzie o mnie walczył do ostatnich swoich dni i niczym go nie zniechęcę i uwierzyłam. To było jakbym pokochała go na nowo. Bądź cierpliwy i nie trać nadziei. Z Panem Bogiem!
Czytaliśmy razem Twój post i mąż przyznał, że tych kanapek to też wcześniej nie doceniał ;p Oczywiście jest wiele takich drobiazgów, których nie doceniamy, tylko dopiero jak znikną. Nasze zdanie jest takie - z własnego doświadczenia - możecie jeszcze być razem, ale dużo zależy od Ciebie. Z Panem Bogiem!

Anonymous - 2014-10-10, 23:57

Krzysiek... czytajac twoj wpis to jakbym czytal swoja historie... u nas Pan Bog tez zdazyl. Choc zona miala kogos i tez mowila ze to koniec. Dwa lata odbudowujemy... lekko nie jest. Po latach odbudowac zaufanie... fajnie ze wracasz do Boga.... chcesz sie zmienic ale nie licz ze po pol roku czy roku bedzie super.... pros Boga o cierpliwosc i pokore. Staraj sie rozmawiac z zona. Nie nadskakuj (u mnie bylo o to trudno) ale pokazuj ze ci zalezy ze jestes odpowiedzialny. I dbaj o szczegoly o ktorych piszesz. Moze sms list kwiaty? Za pierwszym razem moze je wywali ale badz konsekwentny. Podobnie jak Ania mysle ze to jeszcze nie koniec a moze dopiero poczatek...
Anonymous - 2014-10-11, 06:49

Zacznij odbudowę siebie, a o nią walcz. Polecam książkę Dzikie serce, oraz Urzekająca.
Anonymous - 2014-10-11, 14:23

Co , kto
spowodował , że żona zmieniła front ?

Anonymous - 2014-10-11, 22:04

Ja też chciałam odejść od męża po zdradzie nie tylko z komputerem ale przebaczyłam po 2 miesiącach walki. Ale mój mąż nawet w połowie nie zabiegał tak o nasze małżeństwo jak Ty. Cierpliwością i wytrwałością zabiegaj o żonę i córkę a otworzy swoje serce na Ciebie. Zawierz Maryi swoją rodzinę i nie ustawaj w modlitwie zwłaszcza różańcowej i priorytet częsta spowiedź i komunia Św.
Anonymous - 2014-10-12, 08:18

Twoja historia Krzysztofie w wielu szczegółach podobna jest i do mojej. Moje komfortowe życie także pozbawione było codziennego dbania o miłość małżeńską. Gdy przychodziły poważne problemy, przeze mnie na ogół stworzone, izolowałem się. I dopiero teraz, po 25 latach małżeństwa, przyszło opamiętanie. Bardzo spóźnione. Stanąłem przed bolesną prawdą o sobie, a moje małżeństwo zatrzęsło się w posadach. Nie było radosnego świętowania pięknej rocznicy. Doprowadziłem Żonę do depresji, trwa leczenie, kolejni lekarze próbują dobrać leki.. ciągle bez sukcesu. Cierpienie wywołane świadomością bycia sprawcą ciężkiej choroby, utraconego zaufania, braku normalnego kontaktu z ukochaną osobą towarzyszy mi każdego dnia. Powierzam je Bogu w modlitwie i proszę o przebaczenie, bo tyle mogę zrobić i aż tyle.

Ja także szukając pomocy trafiłem na strony sycharowe i od początku uwierzyłem w sztandarową dewizę, że każde małżeństwo sakramentalne może być uratowane. Także moje. Choć po pierwszych miesiącach przebudzenia zaczynam dostrzegać, że nie musi to być wcale tak, jak ja sobie wymyśliłem czy jakbym chciał. Wierzę, że Bóg objawi mi z biegiem czasu swój doskonały plan dla mnie.

Cieszę się, że ta sama łaska została Ci dana. Droga przed nami prowadzi do góry. I będziemy iść nią często na kolanach ze łzami w oczach i w bólu serca. Usłyszałem niedawno wypowiedź jednego z liderów sycharowego ogniska warszawsko-praskiego, że kiedy przychodzi głęboki kryzys małżeński, to rozwiązania są dwa: rozwód albo rozwój. Znakomitą drogą własnego rozwoju są warsztaty 12. krokowe. Zapisz się koniecznie, jeśli tylko masz szansę gdzieś w swojej okolicy w nich uczestniczyć.

Polecam Ci też gorąco konferencję wspomnianego ks. Piotra Pawlukiewicza „Jak będziesz się modlić w kryzysie, diabeł nie ma szans", o ile jeszcze jej nie znasz.

http://www.youtube.com/wa...-2Zwans”.

Ta konferencja ma kilka akcentów dla nas, facetów w kryzysach. Swoje kryzysy mieli także św. Piotr i św. Paweł jeszcze jako Szaweł. Nawiązując do nawrócenia Szawła pod Damaszkiem, ks. Pawlukiewicz podkreśla, że Bóg ukazał Szawłowi świat prawdziwy, a wtedy stary świat mu się zawalił. Dla niektórych z nas taki prywatny jakiś Damaszek to jedyna droga do prawdy.

Jest zachęta ks. Piotra do modlitwy. „Gdy będziesz się modlił w kryzysie, to cię diabeł nie strawi. A jak będziesz analizował, to cię strawi”. I przesłanie do nas, mężczyzn, tzw. twardzieli: „Mężczyzna musi wybuchnąć płaczem, modlitwą i aktem wiary w Chrystusa”. Tak jak św. Paweł i św. Piotr.

Jakże trafne słowa. Moje łzy w modlitwie nie są już dla mnie obce. I Twoje Tobie zapewne także.

Polecam Cię w modlitwie.

P.S. Wspomniałeś o kanapkach. A ja mam doświadczenie z obiadami. Żona wielokrotnie zwracała mi uwagę, że nie stać mnie na żadne słowo po obiedzie. Ani na to magiczne, ani choćby proste „pyszny obiad”… Irytowała mnie tymi uwagami, a ja broniłem się jak idiota, że miliony kobiet przygotowują obiady i nie oczekują dziękczynienia za to, wszak to naturalne… Dziś staram się zadośćuczynić wieloma godzinami spędzanymi w kuchni :-D .

Anonymous - 2014-10-13, 19:06

Hej,

zbieram się aby Wam odpisać. W sobotę byłem na pielgrzymce w Licheniu, pomodliłem się również w intencji nas wszystkich - potrzebujących. To była chyba moja pierwsza pielgrzymka w życiu :) Niesamowite odczucie, polecam każdemu pielgrzymkę w sumie gdziekolwiek, a podobno można doświadczyć niesamowicie wielu łask Bożych.

Zenia1780, Mirakulum - Bardzo dziękuję za modlitwy wstawiennicze, odwzajemniam się w intencji wszystkich Sycharowiczów.

Ania19771 - staram się wykorzystać daną mi szansę i pomimo wszystko wierzę, że uda się jeszcze coś zbudować, związek na innych zasadach, bo poprzedni był toksyczny. Ostatnio dotarło do mnie, ze niczego nie mogę robić na siłę, to Bóg prostuje ścieżki, a nie ja. Ja mogę tylko modlić się i czekać i powtarzać, że niezależnie co się stanie, to niech wola Boga się stanie. Ale wierzę, że jeśli zostałem złączony z zoną węzłem małżeńskim i Bóg do tego dopuścił, to i nie dopuści do tego, abyśmy się rozstali.
I wiem, że może to trwać miesiącami a nawet latami. Jedyne co odczuwam przy tym wszystkim to potworny wstyd, że zachowywałem się jak się zachowywałem, i że ukochanej osobie wyrządziłem wiele złego.


Smutna_alex - czytałem Twojego posta i łzy mi leciały, nie wiem czy to przez zrozumienie, czy przez ciepłe słowa otuchy w moim kierunku. Naprawdę jak widzę, wasze wpisy otuchy i wsparcia to właśnie łaska Boża.

Cierpliwy - Dziękuję za ciepłe słowa, bardzo trafiają do człowieka zwłaszcza te stwierdzenia, że Pan Bóg zdążył oraz, że "jakbym czytał swoją historię..." (jak u Smutna_alex) wcześniej. Tak jak ks. Pawlukiewicz mówi - aby nas obudzić Pan Bóg zgasił nam światło :) Użytkownik Filemon wkleił linka do tego kazania księdza. I mam nadzieje, że każdy nas kryzys to właśnie początek czegoś nowego.

Powiem wam, że jak obejrzałem kazania Ks. Glasa (egzorcysty) to zacząłem się zastanawiać, czy zły duch nie maczał w tym palca. I to pytanie użytkownika mare1966 wcale nie jest takie głupie. Skoro żona ma siłę walczyć prawie 11 lat, a później nagle zmienia zdanie nieodwołalnie. Nawet rozważałem udanie się do księdza egzorcysty na spowiedź furtkową oraz o modlitwę wstawienniczą, ale w końcu zaniechałem póki co tego pomysłu. Jakie są Wasze przemyslenia w tej sprawie? Zazwyczaj ta druga stronie nie chce słyszeć nic o kościele, mszy świętej. Tak mnie to zastanawia. Polecam do rozważenia świadectwo :

http://www.youtube.com/watch?v=LZRg68C7b6g

Landrynka - dziękuję za propozycję książek, zapiszę to sobie i bede starał się skombinować do poczytania. Póki co zacząłem czytać Pismo Święte, jak wspominałem wcześniej. A o żonę staram się walczyć jak mogę.

Lea13 - odmawiam nowennę pompejańską - polecam ją każdemu, zmieniłem priorytety. też siedziałem przy komputerze długo, a teraz to jest mi komputer obojętny, i sam się sobie dziwię :) To chyba jedna z tych łask, które na mnie spłynęły. Wiem, że to dopiero początek drogi.

Filemon - Dziękuję za linka i za wsparcie, obejrzałem sobie ponownie wykład. Ja ze swojej strony polecam znalezione na formu "Miłość, Szmaragd i Krokodyl" o. Andrzeja Szustaka (jak dobrze pamiętam) - również mówi o miłości i o sensu miłości. Powiem, że teraz odkrywam, że niezależnie kto głosi kazanie - to recepta jest tylko jedna - miłość i powołanie do małżeństwa to droga życia, w której oddaje się siebie drugiemu człowiekowi. I to jest sedno sprawy, jesteśmy dla tej drugiej osoby. I dużo kazań o tym mówi, ale jak wczoraj usłyszałem - każdy jest w pewnym momencie swojej drogi i nie każdy może zrozumieć dokładny sens takich słów, więc dlatego ja wcześniej tego nie rozumiałem.

Zrozumienie przyszło po fakcie, jak już nastąpił koniec. I powiem Tobie Filemon, że jak piszesz - ja często się wzruszam, a teraz szczególnie, bo zrozumiałem pewne rzeczy. I to jest w tym piękne.

Czasami się zastanawiam, że starsi ludzie, którzy chodza do koscioła i się modlą też pewne rzeczy zrozumieli w swoim zyciu, i dlatego teraz u schyłku swojego życia tak często chodzą do kościoła i się modlą. Bo tak to powinno wyglądać, że Bóg prowadzi nas swoimi ścieżkami przez życie.


pozdrawiam serdecznie

Anonymous - 2014-10-13, 19:27

Filemon napisał/a:
P.S. Wspomniałeś o kanapkach. A ja mam doświadczenie z obiadami. Żona wielokrotnie zwracała mi uwagę, że nie stać mnie na żadne słowo po obiedzie. Ani na to magiczne, ani choćby proste „pyszny obiad”… Irytowała mnie tymi uwagami, a ja broniłem się jak idiota, że miliony kobiet przygotowują obiady i nie oczekują dziękczynienia za to, wszak to naturalne… Dziś staram się zadośćuczynić wieloma godzinami spędzanymi w kuchni .

Faceci co tu się dzieje??? Gender , czy jak. Trochę mnie tu nie było, ale widzę że coś jest skopane .
Większość nas facetów wchodzi na sychar i zaczyna mowę : moja wina, moja wina, moja bardzo wielka wina" Babka wpada i jedzie ostro że mąż chiena, kanalia, pijak, zdrajca.nam się dostaje po d.. a babki się pociesza.

Brak logiki i równowagi świadczy o przekłamaniu jednych i drugich.
Dziś wiem że mnóstwo obciążeń dałem sobie poprostu wkręcić .
Czemu kiedy coś jest logiczne i proste babka przerobi to na swoje cierpienie, ba ona wmówi facetowi ze to jego wina.
Panowie nie popadać w zbytnie cięrpiętnictwo.!!!!!

Anonymous - 2014-10-13, 19:59

Dabo napisał/a:

Faceci co tu się dzieje??? Gender , czy jak. Trochę mnie tu nie było, ale widzę że coś jest skopane .
Większość nas facetów wchodzi na sychar i zaczyna mowę : moja wina, moja wina, moja bardzo wielka wina" Babka wpada i jedzie ostro że mąż chiena, kanalia, pijak, zdrajca.nam się dostaje po d.. a babki się pociesza.

Brak logiki i równowagi świadczy o przekłamaniu jednych i drugich.
Dziś wiem że mnóstwo obciążeń dałem sobie poprostu wkręcić .
Czemu kiedy coś jest logiczne i proste babka przerobi to na swoje cierpienie, ba ona wmówi facetowi ze to jego wina.
Panowie nie popadać w zbytnie cięrpiętnictwo.!!!!!


Dabo :mrgreen:
Lubię Twoje prostolinijne teksty:)
....
Tak to tu już na forum jest
Facet pisze....nie dbałem o żonę, nie robiłem obiadów, nie przynosiłem kwiatków,
nie starałałem sie i ... żona odeszła do innego.
(w domyśle : to moja wina, że mi żona rogi przyprawiła).
Kobieta pisze...w związku nie było idealnie, czyli było całkiem fajnie, tylko...mąż się pogubił, albo jakaś lafirynda mi go zabrała.

Anonymous - 2014-10-13, 20:26

grzegorz_ napisał/a:
..nie dbałem o żonę
Bo miałem kupę roboty żeby jej i dziecku dobrze było. a kiedy miałem wolne to oczekiwałem docenienia i spokoju, a nie durnych zakupów, wyjazdów, spacerów, rozmów do nocy :-|
.
grzegorz_ napisał/a:
nie robiłem obiadów
Z tym akurat przegrałem bo potrafię lepiej gotować jak żona i był moment że uraziłem ambicje kobiety. :-/
grzegorz_ napisał/a:
nie przynosiłem kwiatków

Nie , poniewarz niektórymi dostałem po gębie, i moje kwiaty zonie kojarzyły się z jakąś moją winą.
grzegorz_ napisał/a:
nie starałałem sie i ... żona odeszła do innego

Kiedy jak i po co? Skoro wyżej opisane starania są uznawane za brak miłości to co ja mogłem więcej??
Moja miłość do żony to była maja praca- zawodowa, wkoło domu, w domu, żeby auto jej posprzatać , pomoc jej mamie, dziecku itp.
Tak mnie skontruowano że spacery i trzymanie sie za rączkę są dla mnie słabe.
Ale też poległem na gruncie zawodowym i tu ja oczekiwałem wsparcia, takiego cichego kłamstwa : bedzie dobrze, jestem z tobą.
Niestety wychodzi Grzechu że jest lipa.
Trza być kwardym :-?



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group