To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - Świadectwo i dyskusja

Anonymous - 2014-10-06, 14:47

Elzd, wydzieliłam, zgodnie z sugestią.
Anonymous - 2014-10-06, 16:16

Dziękuję, Nirwanna.
Anonymous - 2014-10-06, 20:55

Potrafiłem tamten świat ,tamten styl życia,tamte czasy-pozostawić za sobą ,pozostawić młodości jaka była DHL1

czyżby? to co ty robisz w Sycharze? cos zawiodło?

Anonymous - 2014-10-06, 21:40

Mare mówisz ze towar należy do macanta.teraz widzisz dają foliowe rękawice , można pomacac tu i tam, przyjdzie drugi i kupi bez obrzydzenia.to chyba kwestia gustu. Przecież sami chleba nie będziemy piekli.
Anonymous - 2014-10-06, 22:20

Dabo ,
to kwestia pewnej wrażliwości , ukształtowania w młodości
i zapewne doświadczenia .
Mamy inne .

Dziwna rzecz , .
Kiedy "nas" zdradzają to jest to obrzydliwe , wręcz wymiotne . .
Kiedy "my" zdradzamy to jest piękne , czułe .
A tu i tam - niby ten sam seks .
( nas i my - hipotetycznie piszę )

Dabo ,
tu nie o folie chodzi .
O psychikę , o ducha , o coś bardzo intymnego pomiedzy dwiema osobami , o coś co raczej jest bardzo rzadkie i większość nigdy nie przeżyła .
A ja się tylko domyślam , choć i jestem pewien .

A chleb ?
Cóż , ja akurat piekłem . ;-)

Anonymous - 2014-10-06, 22:50

awe59 napisał/a:
czyżby? to co ty robisz w Sycharze? cos zawiodło?

no cóż ...
zazwyczaj są dwie strony medalu

a z mojej strony nic
NIE zawiodło

Anonymous - 2014-10-07, 07:45

W jednej mądrej książce przeczytałam taka oto opowieść:
Przychodzi chłopak do pastora i mówi, że jego dziewczyna ciągle coś od niego chce, żeby jej poświęcał więcej uwagi, bardziej się angażował...i on chce z nią się związać (w domyśle się z nią ożenić), ale trochę mu przeszkadza, że ona taka jest teraz. Pastor wysłuchawszy chłopaka mówi mu tak:
- Chłopcze lepiej dla Ciebie i dla niej będzie, jeśli zwiążesz się ze złotą rybką, bo nawet psa trzeba czasem wyprowadzić na spacer...

To tak odnośnie świadectwa, że dojrzenie do myśli, że każdy związek jeśli ma być piękny wymaga od nas pracy i świadomych decyzji i działań opartych na trosce, wymaga czasem czasu...czasem roku, czasem 6 lat a czasem nigdy do tego nie dochodzi...

Anonymous - 2014-10-07, 10:21

Samboja napisał/a:
To tak odnośnie świadectwa, że dojrzenie do myśli, że każdy związek jeśli ma być piękny wymaga od nas pracy i świadomych decyzji i działań opartych na trosce, wymaga czasem czasu...czasem roku, czasem 6 lat a czasem nigdy do tego nie dochodzi...

I we dwoje tą relacje budują
- tak samo jak dwoje stało się mężem i zoną.
Związek Samboja to przede wszystkim szeroka perspektywa spojrzenia-nie własne interesy , nie własne potrzeby.

Ktoś kiedyś mądrze napisał.....
tam gdzie zaczyna się JA-kończy się MY

a urodzaj tego JA ( i efektów) można choćby wyczytać z tematów na forum

pozdrawiam

Anonymous - 2014-10-07, 11:18

DHL1 napisał/a:
a urodzaj tego JA ( i efektów) można choćby wyczytać z tematów na forum



A jest to tylko kropla w morzu tego zagadnienia - czytaj - problemu ....

I ciekawe skąd bierze się takie samouwielbienie do własnego JA ? ...
Czy to :
- dom i sposób wychowania ma taki wpływ na nas
- świat, obecne czasy wymogły na nas takie zachowanie
- brak bliskości Boga , niezrozumienie Jego zasad postępowania, wiary
- niemodne jest być dobrym, uległym, szlachetnym
- znieczulica, ślepota na innego człowieka
- dzielenie się, pomoc, współczucie, oddanie siebie jest odbierane jako naiwność nasza
????

... a może wszystko razem ?....

Anonymous - 2014-10-07, 12:18

DHL1 napisał/a:

Związek Samboja to przede wszystkim szeroka perspektywa spojrzenia-nie własne interesy , nie własne potrzeby.

Mam troche inne zdanie, szeroka perspektywa owszem, ale w tej perspektywie sa dwie osoby, więc moje potrzeby są tak samo ważne jak potrzeby małżonka, należy z równą pieczołowitościa o nie dbać. Mając w sercu dobro tej drugiej ale i własne dobre nic złego stać się nie powinno, bo tragedie i to widać na forum dzieja się, gdy a)nie dbamy o dobro małżonka a także b) gdy nie dbamy o dobro swoje.
Takie moje przemyslenia...

Anonymous - 2014-10-07, 12:52

Cytat:
Mam troche inne zdanie, szeroka perspektywa owszem, ale w tej perspektywie sa dwie osoby, więc moje potrzeby są tak samo ważne jak potrzeby małżonka, należy z równą pieczołowitościa o nie dbać. Mając w sercu dobro tej drugiej ale i własne dobre nic złego stać się nie powinno, bo tragedie i to widać na forum dzieja się, gdy a)nie dbamy o dobro małżonka a także b) gdy nie dbamy o dobro swoje.

Takie moje przemyslenia...


_________________

No to faktycznie spoglądamy na to inaczej bo według mnie(nadal to napiszę)

zło zaczyna się gdy górę bierze własne JA nad MY.
Dominacja własnego JA przesłania spojrzenie szerzej na związek.
Gdy zaczynają się liczyć tylko własne pragnienia i oczekiwania-a one potęgują się do poziomu mega.
Na początku następuje żal potem efekt skrzywdzenia aż w końcu wyzwolenia
z domniemanego braku JA.

Samoboja pobiera się dwoje ludzi o różnym usposobieniu, o różnych temperamentach, przyzwyczajeniach , tradycjach wynoszonych z domów.
Czyż ta dwójka zamiast wyciągać na wierzch własne JA nie powinna się dostosować, dojść do kompromisów, poszukać zrozumienia i akceptacji???
Zazwyczaj jest inaczej bo albo się dostosujemy(czasem wbrew sobie),albo żyjemy w buncie na wszystko.. czasem jest tez postawa trzecia zwana bierną(ponoć najbardziej irytująca) .
Co dzieje się z czasem???
Ano pierwsze dwie postawy zazwyczaj wybuchają....

ta jaka się wiecznie stara dostosować- pewnego dnia ma żal za braki własne.
Ta jaka wiecznie się buntowała -dochodzi do kresu i wybuchu buntu.

A bierna??? potrafi pozostać taka do ostatnich dni.

Zatem gdy włazi kulminacja -zaczyna się kryzys-a w wyniku jego dostrzega się tylko i wyłącznie własne JA....MY staje się już nieistotne- bo zazwyczaj to MY jest przyczyna własnego dyskomfortu lub niespełnienia.
I w zasadzie to cały związek jest...był i będzie do kitu.

Dlaczego pozwalam sobie tak to widzieć???
Bo to dopadło moje małżeństwo-bo moja żona to pierwszy przypadek(dostosowanie).
Działania sa radykalne i natychmiastowe -zero dyskusji, zero wyjaśnień, zero zrozumienia, zero choćby poznania zdania lub wątpliowści drugiej strony.
Pojawia się własne JA-a reszta to przeszłość
Widzisz wielu z nas walczy o to MY ja tez walczyłem.. mimo że czasami metody są różne, bywa że czasami i mało konwencjonalne.
Ale one są -człek zabiega o to MY ,nie wie tylko że to jak walka z wiatrakami.
A własna inicjatywa wobec stanowczego NIE ...koniec.. kropka i basta odbierana jest różnie.
Jak różnie ???
Mnie doprowadziła do twierdzenia o przemocy psychicznej.
prościej???
Nękania żony -jaka przecież już zdecydowała :
zakończyłam z tobą miły Panie.
Przegrałem z JA żony-i nie ważne że to ja zrozumiałem,że akceptuję,że trzeba było mi to tylko rozsądnie pokazać i określić.
Doszedłem do tego sam -składając puzelek po puzelku.
Ale przegrałem z czasem,oporem zony i zapewne powaliło mnie to ze nie byłem szybki i błyskotliwy.
Wiesz Samboja to tak jak jedyna oferta dnia jest teraz ..w tej chwili..nie ogarniesz na czas
to g.......
z tego masz

pozdrawiam

Anonymous - 2014-10-07, 13:50

DHL1 napisał/a:
ta jaka się wiecznie stara dostosować- pewnego dnia ma żal za braki własne.


I co następuje ? .... Za namową tzw,, osób życzliwych,, lub własnej inicjatywy postanawia dociec swoich tych braków, zająć się sobą itp... Tylko w większości te działania zostają przegięte w drugą stronę, kosztem rodziny, bliskich itp...

Anonymous - 2014-10-07, 14:36

helenast napisał/a:
I co następuje ? .... Za namową tzw,, osób życzliwych,, lub własnej inicjatywy postanawia dociec swoich tych braków, zająć się sobą itp... Tylko w większości te działania zostają przegięte w drugą stronę, kosztem rodziny, bliskich itp...

Dokładnie tak Heleno
-a wówczas współmałżonek jawi się jak wróg nr 1.
Jak ktoś kto ogranicza wszystko i stara się brutalnie odebrać tą wolność.
I dzieje się tylko dlatego bo ten współmałżonek ma czelność wskazać i zaakcentować....
halooo :ja tu jestem...ja tu wciąż jestem

pozdrawiam

Anonymous - 2014-10-07, 19:37

DHL1 napisał/a:
helenast napisał/a:
I co następuje ? .... Za namową tzw,, osób życzliwych,, lub własnej inicjatywy postanawia dociec swoich tych braków, zająć się sobą itp... Tylko w większości te działania zostają przegięte w drugą stronę, kosztem rodziny, bliskich itp...

Dokładnie tak Heleno
-a wówczas współmałżonek jawi się jak wróg nr 1.
Jak ktoś kto ogranicza wszystko i stara się brutalnie odebrać tą wolność.
I dzieje się tylko dlatego bo ten współmałżonek ma czelność wskazać i zaakcentować....
halooo :ja tu jestem...ja tu wciąż jestem

pozdrawiam

Tak jakbym czytał o wlasnym malżeństwie :( Przez 8 lat nie było słowa skargi że coś jest nie tak, wiadomo że zdarzały się różne sytuacje jak to między dwojgiem ludzi, ale zawsze się dogadywaliśmy i jak mi się wydawalo nawzajem uzupełnialiśmy. Ba, na zewnątrz byliśmy odbierani jako wzór malżeństwa, zero kłotni, zawsze wszędzie razem. I nagle szlag wszystko trafił, pojawił sięna horyzoncie książę z bajki i okazało się że wszystkie te lata można o kant tyłka potłuc, wszystko było do niczego, ba podobno nawet byly już wcześniej 2 próby zlożenia pozwu, niby po pół roku malżeństwa i po 2 latach), biedactwo szlochało po nocach z rozpaczy itd. I teraz jestem właśnie takim wrogiem, bo nie daję jej wolności, nie godzę się na rozwód, gdy mówię o niepowetowanych szkodach dla dziecka - to szantażuję ją emocjonalnie i dręczę psychicznie :(



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group