To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Odbudowa związku po kryzysie, zdradzie, separacji, rozwodzie - nowa kryzysowa historia

Anonymous - 2014-10-25, 20:46

Sama-ja,nie wiem,czy słuchałaś tego świadectwa,warto naprawdę,mnie bardzo poruszyło
https://www.youtube.com/watch?v=LZRg68C7b6g

Anonymous - 2014-10-26, 22:13

Wiesz, miałam podobne dylematy. Mąż ponad rok temu powiedział, że nie wie, czy kiedykolwiek jeszcze mnie dotknie i rzeczywiście przez trzy miesiące spał odwrócony plecami, jak najdalej ode mnie. Potem zaczęło się to zmieniać. Zaczął przejawiać pewne zainteresowanie fizyczną bliskością. Źle się z tym czułam. Kilka razy nawet mówiłam mu, że nie chcę takiej bliskości, że czuję się upodlona i wykorzystywana. Powstawał dystans. Jednak potem kilkakrotnie ja sama się do niego przytulałam, szukałam ciepła. Wytłumaczyłam sama sobie, że to w końcu mój mąż. I że to może być w pewnym sensie droga do ponownego znalezienia siebie. Bałam się, że odsuwając go fizycznie od siebie, mogę zerwać już ostatnie łączące nas więzi, że mogę w dalszej perspektywie wepchnąć go w ramiona innej kobiety. Początkowo rzeczywiście tylko w sytuacji małżeńskiej bliskości był dla mnie ciepły i miły, teraz jednak zaczyna się to rozszerzać na inne strefy życia. Więc chyba było warto przetrzymać ten czas i nie ulegać pokusie wypchnięcia fo z małżeńskiego łoża.
Anonymous - 2014-10-28, 11:15

Dziękuję Ci Rona, za Twoje doświadczenie, bardzo mi pomaga słuchanie tego jak inni przeżywają podobne dylematy w małżeństwie. Jeżeli chodzi o świadectwo słuchałam je, robi wrażenie i to bardzo duże. Mój mąż nie jest opętany, raczej nic nie wskazuje na to. W naszym domu jest w miarę spokojnie, oprócz jakiś moim pojedynczych nerwowych incydentów. Mąż jest spokojniejszy niż zwykle (tzn.obojętny), ani różaniec, ani moja modlitwa mu nie przeszkadza w tej chwili. Nie wiem, może szatan też w ten sposób działa. Jak mu napisałam, że modlę się do Ducha Św. o jego mądrą decyzje, powiedział że mu się takie moje podejście podoba. A do nowenny myślę dojrzeję kiedyś, w tej chwili mam inne modlitwy które mnie trzymają przy nadziei.
Pozdrawiam i czekam na więcej Waszych doświadczeń.

Anonymous - 2014-10-30, 11:02

Cytat:
Mąż jest spokojniejszy niż zwykle (tzn.obojętny), ani różaniec, ani moja modlitwa mu nie przeszkadza w tej chwili. Nie wiem, może szatan też w ten sposób działa.


sama_ja, a według mnie ta cisza jest dobra (to nie jest obojętność) i może przynieść dobre owoce. Wyciszają się emocje, zaczynamy intensywniej myśleć, widzieć - więcej, dalej, głębiej... I budzi się sumienie... Nie bój się ciszy, ona bywa w sytuacjach najtrudniejszych jedynym możliwym dialogiem. Tego potrzeba mężowi... Później zapewne przyjdzie czas na Wasz małżeński dialog, jakiego oczekujesz.

Anonymous - 2014-10-30, 13:21

Dziękuję Róża za Twoje rady. Dziewczyny podzielcie się ze mną jeszcze jednym doświadczeniem. Wydawało mi się, że już się w miarę uspokoiłam, podjęłam decyzję, wiem na czym stoję. Za wiele nie mogę liczyć ze strony męża i tak się właśnie staram myśleć. Jestem o wiele bardziej spokojniejsza niż na początku. Tylko martwi mnie jedno, że nachodzą mnie czasami jakieś pretensje i wybuchy złości na niego. Niby mam to w swojej głowie poukładane, niby wszystko wiem, a od czasu do czasu pojawia się wybuch dotyczący właśnie tego braku zainteresowania:( Miałyście tak samo? Jeżeli tak, to jak sobie radziłyście? Boję się, że nawet te pojedyncze ataki co jakiś czas będą wpływać źle na jego stosunek do mnie. Czy da się przez cały czas trwania kryzysu być spokojną i nie pokazującą swoich emocji?
Anonymous - 2014-10-30, 14:01

Sama_ja napisał/a:
Czy da się przez cały czas trwania kryzysu być spokojną i nie pokazującą swoich emocji?


Według mnie raczej ciężko... przychodzą słabsze dni, rozterki itp
A jeszcze dołóż do tego ciążę i burzę hormonów i nieciężko o wybuch.

A może próbuj wyładowywać złość inaczej? Jak on nie widzi to rzucaj poduszkami o ścianę np :-P

Anonymous - 2014-10-30, 14:04

Cytat:
Tylko martwi mnie jedno, że nachodzą mnie czasami jakieś pretensje i wybuchy złości na niego. Niby mam to w swojej głowie poukładane, niby wszystko wiem, a od czasu do czasu pojawia się wybuch dotyczący właśnie tego braku zainteresowania:( Miałyście tak samo?


I bez stanu odmiennego, jeszcze jak :-D
Jak masz się nie złościć (przynajmniej w duchu), skoro mąż nie dopełnia swoich powinności? Zawsze, ale teraz szczególnie - ma ich dużo. To normalne i zdrowe, że człowiek reaguje buntem na krzywdę, na zaniedbania małżonka. Tylko teraz, jak to wyrazić? Moim zdaniem, ze względu na dziecko staraj się te gwałtowne mocje uciszać, wiem, wiem że ciężko z tym...
A mówiłaś mężowi właśnie tak: potrzebuję twojej troski o mnie, bardzo mi tego brakuje, bardzo mi bez tej troski smutno i źle... Tak bez oczekiwania, że tę troskę okaże natychmiast... Niech te słowa w nim dźwięczą, męczą :-D Cisza będzie do tego dobrym gruntem.

Anonymous - 2014-11-13, 12:12

Witajcie po przerwie. Chciałam Wam napisać jak się sprawy u mnie mają. Jakiś czas temu podjęłam decyzję, że pozwolę mężowi żyć z nami ze wzg. na dzieci. Byłam spokojna, zresztą wydaje mi się, że jak na mój stan to i tak jestem w miarę spokojna. Mąż zauważył, że mam większy spokój w sobie. W ten weekend znów byłam sama z dzieckiem, ponieważ mój mąż zaczął po górach chodzić. Miałam czas żeby w samotności parę spraw przemyśleć. Napisałam mu w smsie że po 10 latach małżeństwa należy mi się szczerość i zapytałam czy ma honor czy jest tchórzem, że boi się przyznać o co chodziło z tą kobietą (przyjaciółką). Powiem Wam że to podziałało, dowiedziałam się wszystkiego (wg. niego oczywiście). Nie wiem jak Wy, ale ja naprawdę jestem spokojniejsza znając cała prawdę. Powiedziałam mu, że albo się wyprowadza, bo ja niestety nie jestem wstanie żyć pod jednym dachem z człowiekiem który mnie nie kocha, albo próbujemy naprawiać to co wspólnie zepsuliśmy. Widzę pewną zmianę u męża, zaczynają chyba dochodzić do niego pewne moje słowa,spostrzeżenia na temat tego jacy jesteśmy i jaki wpływ na to wszystko miało nasze wychowanie. Nie kocha mnie dalej, z nikim się nie spotyka, ale jest deklaracja spotykania z psychologiem. Powiedziałam mu, że jeżeli nic nie będzie robił w celu poprawy naszych małżeńskich relacji to ma się wyprowadzić, bo ja mam do porodu 4 miesiące, potem rok z dzieckiem w domu zanim wrócę do pracy i chcę jak najszybciej sobie poukładać na nowo moje życie. I nie mam zamiaru dalej mu służyć, bo musi ponieść konsekwencje swojego zachowania, a nie żyć w ciepełku domowego ogniska z żoną która w tej chwili na wszystko mu pozwala i o nic nie pyta tylko ze wzgl. na dzieci. Musiałam się odważyć na radykalną decyzję, bo też mam prawo do spokoju wewnętrznego a wyszłam z założenia, że jak Pan Bóg będzie chciał żeby był z nami to nawet po wyprowadzce wróci. My kobiety jesteśmy o wiele silniejsze od mężczyzn i musimy stawiać warunki. Nie wiem jak to się skończy, czy się wyprowadzi, czy będzie mi łatwo, czy będę silna. Ale takie życie też nic kompletnie nie wnosi. Dziękuję Wam za wsparcie i za te wszystkie historie, doświadczenie. Bez Was myślę, że nie doszłabym tak szybko do tego co teraz czuję. Przestaje ratować małżeństwo, zaczynam walczyć o siebie i o swoje życie, z nim czy bez niego nie ma to już znaczenia. A Ducha św. proszę o podjęcie przez niego mądrej decyzji.
Anonymous - 2014-11-14, 13:31

Sama_ja napisał/a:
Nie wiem jak Wy, ale ja naprawdę jestem spokojniejsza znając cała prawdę

Bo prawda, choćby najtrudniejsza wyzwala (wiem po sobie) :)
Sama_ja napisał/a:
Powiedziałam mu, że albo się wyprowadza, bo ja niestety nie jestem wstanie żyć pod jednym dachem z człowiekiem który mnie nie kocha, albo próbujemy naprawiać to co wspólnie zepsuliśmy.

To taka postawa jak u ojca w przypowieści o synu marnotrawnym - u mnie też odpiero to poskutkowało - jak w spokoju (wreszcie bez łez i z taką siłą wewnętrzną) powiedziałam mężowi, że ma się określic czy chce tego małżeństwa czy nie. Ja chcę, ale do niczego zmuszać go nie będę.
Sama_ja napisał/a:
Widzę pewną zmianę u męża, zaczynają chyba dochodzić do niego pewne moje słowa

W końcu ma się zdecydowac, w końcu to ON ma wybrać czego chce i pewnie dociera do niego ta świdomość, że ma wziąć sowje życie w swoje ręce. Bardzo dobrze :)
Sama_ja napisał/a:
Przestaje ratować małżeństwo

Myślę, że tak naprawde to zrobiłaś konkretny krok by je ratować - przecież jeżeli mąż sie dołączy to będziecie je budować - Ty nie zaniechałaś tego, tylko w końcu pozwoliłaś żeby ta druga storna też miała w tym swój udział.
Na koniec dodam mała przestrogę (ja na to własnie musze uważać) - aby nie wyrzucić męża z serca, aby nie odciąć się murem zbyt mocno tzn. czekac i być gotową na odbudowę małżeństwa, chcieć tego i dalej kochać - tak jak ojciec w przypowieści o synu marnotrawnym. Taka postawa: kocham cie i chce teog małżeństwa, ale nie za wszelką cenę i nie w dotychczasowym kształcie - ale ty męzu musisz zdecydować. Sama_ja nie spiesz się - jeżlei widzisz jakieś zmiany w mężu, skoro idzie do psychologa - nie wsyztsko wyjdzie mu od razu ale możesz dac mu jeszcze czas i zobaczyć co z tego będzie, a jak nic nie będzie to wypełnić swoja deklarację o jego wyprowadzce - to jest teraz w jego rękach:
Sama_ja napisał/a:
Powiedziałam mu, że jeżeli nic nie będzie robił w celu poprawy naszych małżeńskich relacji to ma się wyprowadzić

To często trudne oddać los małżeństwa w ręce tej drugiej osoby ale konieczne - trudne, bo na siebie mamy wpływ a na drugich nie. Ale daje to tez takie poczucie spokoju - tego, że nie walczymy z wiatrakami.
Życzę wszystkiego dobrego dla CIebie i maleństwa ( a córeczka czy synek będzie?^^)

Anonymous - 2014-11-14, 20:29

Sama_ja, wielkie zmiany w Tobie widzę i bardzo się cieszę
dzielna jesteś i podziwiam za zdecydowanie
przytulam najmocniej

Anonymous - 2014-11-16, 11:20

Dziękuję Wam za słowa wsparcia, w Bogu pokładam nadzieję, że zrobi co będzie uważał za słuszne dla mnie, a z drugiej strony po ludzku płakać mi się chce, że tak życie się moje potoczyło. Nie wiem czy dobrze robię, ale w czasie rozmów z mężem powtarzam mu, że poradzę sobie sama, że jestem silna, że muszę sobie organizować już życie tak jakbym była sama. On mi cały czas powtarza, że będzie się angażował w życie syna, że będzie np. kąpał naszą córeczkę (Mrówka będę miała wymarzoną córeczkę-bardzo się cieszę:). Z jednej strony mówi, że raczej będzie rozwód, a z drugiej zachowuje się tak jakby we wszystkim miał brać udział. Ja mu mówię, że skoro od nas odejdzie, nie może liczyć na to, że będziemy się zachowywać jakby nic się nie stało. Jemu się wydaje, że z jednej strony będzie sobie żył jak kawaler, a wtedy kiedy mu będzie pasowało to będzie się angażował w życie dzieci. Wkurza mnie to że gadamy o tym co będzie po jego odejściu, nie wiem czy dobrze robię udając przed nim silną kobietę, że mówie mu, że na pewno nie będzie miał kontaktu z dziećmi wtedy kiedy jemu będzie pasowało. NIE WIEM, NIE WIEM, NIE WIEM czy dobrze robię:(
Anonymous - 2014-11-16, 13:37

Sama_ja pisze:
Cytat:
Wkurza mnie to że gadamy o tym co będzie po jego odejściu, nie wiem czy dobrze robię udając przed nim silną kobietę, że mówie mu, że na pewno nie będzie miał kontaktu z dziećmi wtedy kiedy jemu będzie pasowało. NIE WIEM, NIE WIEM, NIE WIEM czy dobrze robię:(


Siła nie polega na mówieniu o niej.
Udawanie silnej to pozostawanie w konflikcie z sobą samą. Przecież czujesz fałsz stwierdzenia.
Bycie silną, to raczej przekonanie,postawa mentalna, wiara w to, że mimo oczywistych trudności, niezwyczajnej sytuacji, jesteśmy w stanie pokonać trudności i żyć mimo wszystko.

Zatem czemu służy to mówienie, kogo ma przekonać, Ciebie czy jego?
Jeśli obawiasz się samotnego macierzyństwa, a każdy będąc na Twoim miejscu by się obawiał, to jaki jest CEL udawania siły? Zdecydowanie lepiej jest pokazać prawdziwość swoich uczuć. Być może ktoś nazwałby je słabością, ale czy odkrywanie siebie jest w istocie słabością, czy raczej najwyższym aktem odwagi?

Okłamywanie samej siebie i puszczanie informacji do męża: jesteś to jesteś a jak Cię nie będzie to też nic się nie stanie - uspokaja tylko jego sumienie, nie czuje (choć to powinno być oczywiste), że jest niezbędny w domu, zwłaszcza w tej szczególnej sytuacji.
NIE WARTO udawać siłaczki i nie należy niczego robić wbrew sobie, natomiast warto być w zgodzie z własna psychiką i z własnymi oczekiwaniami.
Sama_ja, i nie graj dziećmi proszę, to do niczego dobrego nie prowadzi.

Anonymous - 2014-11-16, 14:43

Kenya dziękuję Ci za Twoje zdanie, trochę jestem zdezorientowana tym co napisałaś. Dlaczego chcę być silna przed sobą i przed nim?bo nie chcę jego litości. Nie wiem w jakim celu mi ciągle powtarza, że nikogo sobie nie znajdzie będzie żył sam (chce mi udowodnić, że nie potrzebuje kolejnej kobiety do życia) i będę mogła zawsze na niego liczyć mimo rozwodu. Nie wiem czy w ten sposób chce zagłuszyć swoje sumienie. Czy mam mu dać odczuć, że go potrzebuję? że będzie mi musiał pomóc? Czy tak będzie lepiej?
A z dziećmi? masz rację nie chcę działać na ich szkodę. Ale czy mam mu wszystko ułatwiać? nie wiem jak postępować:( gubię się w takich zwykłych codziennych decyzjach.

Anonymous - 2014-11-16, 15:14

Oczywiście, że działania Twojego męża mają na celu tylko i wyłącznie zmniejszenie poczucia winy. Mój mąż postępował identycznie, także próbował "unormalniać" sytuację. Skoro normalnie rozmawiamy, i nie ma napięcia w domu, to znaczy, że ..... nikt nie cierpi, nie jest tak źle, nie jestem taki zły, a nawet można powiedzieć, że jestem dobry. Ludzki Pan :-D
A teraz będzie manipulował dziećmi udając, że ... jemu też jest ciężko :-D

Ja postanowiłam nie wchodzić w tą grę. Bo ... nie jest dobrze i nie będzie, skrzywdził mnie, skrzywdził dzieci, zrobił to samo co jego ojciec. Nie jest dobrym człowiekiem. Nie potrafi kochać, nawet swoich dzieci. To jego krzyż i on ma go nieść. Sam ten krzyż wybrał. To są konsekwencje jego działań. Straszne konsekwencje. I nie zamierzam udawać, że jest inaczej.

Bo to ja dostałam krzyż, którego nie wybrałam i nie chciałam. To mój mąż wrzucił mi go na barki. I to jest różnica między nami.



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group