To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - Jutro sprawa

Anonymous - 2014-09-23, 17:05

Ja widzę to tak .
Twój plan Misio jest następujący .

Dostać rozwód z orzeczeniem winy żony
i biec do Kurii po unieważnienie .

Anonymous - 2014-09-23, 17:10

misio312 napisał/a:
Na rozwód przecież nie mogę się nie zgodzić.

dlaczego?
bo nie wypada? bo co ludzie powiedzą?
a co to, jakiś obowiązek zgadzania się na rozwód, gdy go nie chcesz?

chyba że jest jak pisze mare

Anonymous - 2014-09-24, 03:42

mare1966 napisał/a:
Ja widzę to tak .
Twój plan Misio jest następujący .

Dostać rozwód z orzeczeniem winy żony
i biec do Kurii po unieważnienie .


Poniekąd masz rację, Mare. Planu nie miałem/mam, ale to wydaje się w tej chwili jedyny realny scenariusz rozwoju sprawy. Nawet gdybym chciał teraz jej powrotu, po tym wszystkim, to i tak podobno sądy nie blokują rozwodów w takiej sytuacji. Z tego, co słyszałem, to po prostu sąd wtedy stwierdza winę po stronie obojga małżonków (no bo przecież "oczywiście zdrada musiała być czymś spowodowana" i gdyby było idealnie, to by nawet nie myślała o innym). A przy takim wyroku nie możesz zablokować rozwodu. Wybaczcie, przynajmniej to jest to, co udało mi się ustalić, ale i tak wszystko zależy od sądu.

Jak w tym wątku o mieczu Piotra - i tak było wiadomo, że sąd nie zablokuje rozwodu, wszyscy twierdzili, żeby to szybko załatwić ugodowo. A że apelacja się udała? Poczekajmy, aż poznamy wynik nowej sprawy... Wiem, może sieję defetyzm, ale chyba jedyną osobą, której zależało na tym małżeństwie byłem ja sam. I mam wrażenie, że to coraz bardziej powszechne w społeczeństwie podejście.

moc nadziei napisał/a:
misio312 napisał/a:
Na rozwód przecież nie mogę się nie zgodzić.

dlaczego?
bo nie wypada? bo co ludzie powiedzą?
a co to, jakiś obowiązek zgadzania się na rozwód, gdy go nie chcesz?

chyba że jest jak pisze mare


Nie mogę się nie zgodzić dlatego, że wg. różnych osób jest właśnie tak, jak napisałem wyżej. Najwyżej sąd uzna mnie za trudną osobę, która upiera się przy swoim i blokuje coś, co istnieje tylko na papierze. Moja niezgoda wydaje mi się tutaj bez sensu. Moje małżeństwo nie istnieje, żonie nie przeszkadza brak rozwodu. I nawet, kiedy patrzę na to, jakie (i czy w ogóle) nasze małżeństwo miało podstawy, to tym bardziej jestem przekonany, że ten twór został stworzony w sposób, który zdecydowanie nie jest katolicki, a i jak spojrzeć na niego tylko jako cywilny, też miał swoje mankamenty.

Co do tego, co ludzie powiedzą, to się nie przejmuję.

Anonymous - 2014-09-24, 06:30

misio312 napisał/a:
Nie mogę się nie zgodzić dlatego, że wg. różnych osób jest właśnie tak, jak napisałem wyżej. Najwyżej sąd uzna mnie za trudną osobę, która upiera się przy swoim i blokuje coś, co istnieje tylko na papierze. Moja niezgoda wydaje mi się tutaj bez sensu. Moje małżeństwo nie istnieje, żonie nie przeszkadza brak rozwodu


Całkiem sporo z nas było w takiej sytuacji. Po ludzki faktycznie wygląda beznadziejnie, po Bożemu już nie. Do poczytania: http://www.opoka.org.pl/b...oda_rozwod.html
Trzymaj się, misiek, i za szybko nie zapadaj w hibernację :-)

Anonymous - 2014-09-24, 08:22

Nie jesteś jedyną osobą, której zależy na twoim małżeństwie jeszcze Panu Jezusowi zależy na was, On się. nie rozmyślił, nadal chce wam błogosławić i czeka na współpracę z Nim choćby jednego z was.
Anonymous - 2014-09-24, 21:01

Dzisiaj miała miejsce rozprawa.

Przed wejściem na salę próbowałem nawiązać jakąś rozmowę, ale zarówno żona, jak i ja (ona bardziej) byliśmy bardzo zmęczeni ze względu na nieprzespaną noc. W zasadzie tylko mnie zbywała do momentu rozpoczęcia rozprawy.

Po rozpoczęciu rozprawy sędzia zapytał, czy ona podtrzymuje pozew, a potem czy ja się zgadzam. Powiedziałem, że nie i przedstawiłem wnioski. Wtedy się wszystko zaczęło, i rzeczywiście sąd namawiał do szybkiego załatwienia sprawy. Kazał nam spróbować się porozumieć, co dalej - dał nam na to 3 tygodnie.

I wtedy stało się niesamowite - moja żona po rozprawie w końcu zaczęła rozmawiać. Na początku dużo krzyczała, przeklinała itd. Ale potem zaczęliśmy sobie wyjaśniać. Bardzo zaczęła napierać na to, żebym "nie robił jatki", że jak to zrobię, to nie będzie na mnie patrzeć jak na człowieka (szkoda, że do tej pory nie traktowała mnie jak człowieka).

Widziałem podczas rozmowy, że się zmieniła, że potrafi normalnie czasami rozmawiać (pomijając napady histerii i zwroty w rodzaju "nie, k..., w życiu", a potem wybiegnięcie z krzykiem). Ale jest już mi obca :( I nie wierzę w to, co mówi. Zwłaszcza, że w żywe oczy zaprzecza czemuś, na co mam dowody, i wcale tego nie ukrywam.

Żona próbuje na mnie wymusić, żebym zgodził się na rozwód bez orzekania o winie. Teraz jest czas na to, żeby z nią porozmawiać i przemyśleć całą sytuację jeszcze raz.

Anonymous - 2014-09-24, 22:52

No to czekamy .
Anonymous - 2014-09-26, 12:39

Cytat:
Teraz jest czas na to, żeby z nią porozmawiać i przemyśleć całą sytuację jeszcze raz.


Teraz jest czas na to, żeby nie rozmawiać z żoną tylko z prawnikiem i przemyśleć sobie co się chce.

Anonymous - 2014-09-26, 12:57

Sąd nie jest miejscem rozwiązywania problemów małżeńskich, tylko problemów prawnych. Wy macie problem małżeński,nie prawny, dlatego warto rozmawiać, korzystając Np. z mediacji.
Anonymous - 2014-09-26, 13:10

tereska napisał/a:
Sąd nie jest miejscem rozwiązywania problemów małżeńskich, tylko problemów prawnych. Wy macie problem małżeński,nie prawny, dlatego warto rozmawiać, korzystając Np. z mediacji.


Zgadzam się, ale prawie rok odrzucania wszelkich prób kontaktu doprowadził do tego, że to sąd musiał nas zobowiązać do rozmowy. Mogłem albo przyklepać rozwód, albo się postawić.

Anonymous - 2014-09-26, 13:28

Nie chodzi o to by walczyć , ale spokojne na ile się da być wiernym sobie i Bogu. To żona może to tak nazywać, że się stawiasz, ale ty możesz mieć swoją nazwę na to co robisz.
Anonymous - 2014-10-11, 16:38

przede mną rozwód, złożyłam pozew bez orzekania o winie, nie czuję się winna rozpadu małżeństwa. kocham męża i zawsze kochałam, czasami tylko nie potrafiłam mu tego okazać. pogorszyło się przez jego nową pracę, zmienił się, stał się agresywny i władczy, pożycia małżeńskiego nie było tygodniami. nie szukałam kochanka, tylko osoby, której mogę się wygadać a nasza wspólna koleżanka tak namieszała, że mąż myslize miałam kochanka. gdzie tego chłopaka próbowałam nawet poznać z tą koleżanką, która tak namieszała. żal serce sciska, nie mam z mężem żadnego kontaktu. chcę ratować małżeństwo, ale nawet nie mam szansy na szczerą rozmowę
Anonymous - 2014-10-11, 21:20

Joanno, kochasz męża, a złożyłaś pozew o rozwód, czyli mówisz mu w ten sposób "nie interesujesz mnie już wcale, nie istniejesz dla mnie". :shock:
Jeśli chcesz ratować małżeństwo, to pierwszy krok - wycofaj pozew. To będzie już dobitny sygnał dla męża o Twojej postawie.

Anonymous - 2014-10-11, 21:37

joannazal napisał/a:
przede mną rozwód, złożyłam pozew bez orzekania o winie, nie czuję się winna rozpadu małżeństwa. kocham męża i zawsze kochałam, czasami tylko nie potrafiłam mu tego okazać. pogorszyło się przez jego nową pracę, zmienił się, stał się agresywny i władczy, pożycia małżeńskiego nie było tygodniami. nie szukałam kochanka, tylko osoby, której mogę się wygadać a nasza wspólna koleżanka tak namieszała, że mąż myslize miałam kochanka. gdzie tego chłopaka próbowałam nawet poznać z tą koleżanką, która tak namieszała. żal serce sciska, nie mam z mężem żadnego kontaktu. chcę ratować małżeństwo, ale nawet nie mam szansy na szczerą rozmowę

Emocje,emocje,emocje :-(
Czas się zmieniać właśnie dla męża jeśli on nie potrafi.



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group