To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - nagły kryzys po 19 latach małżeństwa

Anonymous - 2014-12-27, 21:16

grzegorz_ napisał/a:
Ma

dom nie jest pusty. Jestes w nim ty i corka

Dokładnie :) jestem ja jest córka a nawet pies :)
i jest jeszcze moja siostrzenica przyjechała na weekend.
one siedzą na górze
ja na dole z grzanym winem przy choince
telewizora nie właczam bo nie umiem go ogladac od paru miesiecy
wypiję wino , pomodlę się i idę spać ...:)

Anonymous - 2014-12-28, 14:26

Hej, u mnie przed chwilą był ksiądz po kolędzie , niby pocieszył niby nie pocieszył , opowiedziałam mu o sytuacji , był zdziwiony bo męża uważał za porządnego człowieka , chciał go nawet wykreślić z grafiku że tu nie mieszka , ja powiedziałam żeby nie wykreślał , że za rok może być zupełnie inna sytuacja i możemy my tu nie mieszkać .... dziwna ta kolęda ....
ten ksiądz jest duszpasterzem rodzin, powiedział, że męża zaprasza na rozmowę do siebie a moje zadanie to go przekonać, żeby poszedł , i że mam z mężem rozmawiać sam na sam jak najwięcej .... jakoś dziwnie się czuję po tej wizycie ...
za chwilę jadę na lodowisko z koleżanką, będzie zabawa :)

Anonymous - 2014-12-28, 14:37

Ma1973 napisał/a:
jakoś dziwnie się czuję po tej wizycie ...

Może Twoim zadaniem było opowiedzenie temu księdzu o Sycharze?

Anonymous - 2014-12-28, 15:12

ja myslalam że może ksiądz mi powie o tym :)
planowałam z nim dłużej porozmawiać , jednak jemu się mocno spieszyło, ze 3 razy miałam wrażenie że go zatrzymuję więc zrezygnowałam, ale zapraszał mnie do siebie, to może jak pójdę porozmawiamy dłużej ...
jest to drugi ksiądz z którym poruszyłam problem mojego kryzysu w małżeństwie i żaden z nich , a są to młodzi księża oboje mają około 40tki , nie doradził, że warto czekać , próbować coś ratować, ten pierwszy powiedział, że skoro 3 miesiące mąż nie zmienił zdania i mieszka z inną to mam występować o rozwód ! ten drugi dzisiaj podszedł do sprawy miło-obojętnie ... może dlatego że spieszyło mu się do sąsiadów, u których miał mieć poczęstunek :)
...
nie przejmuję się tym, robię swoje, mam jeszcze jednego księdza z którym kiedyś porozmawiam, jest to ksiądz z rodziny mojego męża, do którego mąż ma duży respekt i szacunek, na razie nie dzwoniłam do niego , ale po Nowym Roku może to zrobię, chciałabym żeby on z mężem porozmawiał ale nie na gorąco, tylko jak ochłoną emocje ....

...
wczoraj miałam rozmowę z kochanką męża, usłyszałam od niej słowa "że jak się wszystko poukłada" to ona chce porozmawiać z córką moją, nie wiem co miała na myśli ale chyba że jak oni będą szczęśliwą rodzinką to się z córką chce zaprzyjażnić? moja odpowiedz nie była miła i zawierała niestety wulgaryzmy określające kim jest moja rozmówczyni.... no i po co mi to było ...
....
miałam iść na łyżwy ale koleżanka mnie wyrolowała i chyba nie pojdziemy, więc idę coś poczytać, miłego wieczoru :)

Anonymous - 2014-12-28, 17:05

Ma

DETOKS, tylko DETOKS.

A Ty znowu szukasz kontaktu, naciskasz, przekonujesz itd. I po co Ci to?

Przecież ten romans musi wybrzmieć, a to nie odbędzie się w 3 miesiące. Może potrwać rok, albo dwa, albo dłużej. I dopiero po tym czasie okaże się, czego chce Twój mąż.
Uczucie się w nim wypaliło, zainwestował uczucia w innej kobiecie. I nic go nie zatrzymało: ani Twoja krzywda, ani córki krzywda.
W zależności od tego, co się wydarzy w życiu męża - czy będzie szczęśliwy, czy dostanie w cztery litery - to sprawi, czy Twój mąż będzie chciał wrócić, czy nie. W każdym razie tak wynika z mojego czytania forum.
I jeśli Twój mąż będzie chciał kiedyś wrócić, Ty będziesz podejmować decyzję, czy będziesz chciała go przyjąć.
A do tego czasu musisz nauczyć się żyć samodzielnie, samofinansująco, samotnie. I mam nadzieję - szczęśliwie. :-D

Anonymous - 2014-12-28, 19:14

Ma, mnie nieustannie zadziwia Twój masochizm. Piszesz, że nie chcesz żeby mąż przychodził, ale cały czas jesteś na czuju i wyglądasz. Jak nie przychodzi, to wtedy piszesz, nie ma go, nie zadzwonił, olał. Nie brzęczysz mężowi, to wzięłaś się za dziunię. Co chciałaś tym osiągnąć? Co dało Ci, że powiedziałaś jej że jest...(piiiiiip)...? Nic nie dało ta pani to doskonale wie, bo usłyszała to pewnie już nie jeden raz. Co jakiś czas, piszesz nam tu rewelacje o pani, które nadali Ci usłużni znajomi, a Ty się tym karmisz i karmisz i karmisz i...Wiesz co ja zrobiłam z takimi znajomymi? Rozgoniłam na 4 strony świata. Jeśli ktoś usilnie próbował mi opowiadać o moim mężu, to reagowałam stanowczo, mówiąc że nie obchodzą mnie wiadomości o tym panu. Czy nie rozumiesz, że karmisz tych ludzi? Oni tym żyją, pod płaszczykiem przysługi, ukryta jest zawiść, dla nich to radocha, że on się bawi, oni Ci donoszą i widzą jak to na Ciebie działa. Przestań żyć życiem męża, przestań myśleć co on robi, co mówi. Nie jesteś jasnowidzem i sama się nakręcasz. Mój syn nie ma kontaktu z ojcem już od ponad 4 lat i nie widzę, by to na niego miało jakiś negatywny wpływ. Jest dorosły, to był jego wybór i nie ingerowałam i nie ingeruję w ich relacje, a raczej ich brak. Nie rozkminiałam i nie rozkminiam dlaczego mój mąż do niego nie dzwoni, nie pisze i nie podejmuje żadnej próby kontaktu. Zacznij żyć swoim życiem, ureguluj kwestie prawne majątku, zajmij się pracą. Twojego męża nie ma. Czy będzie? Na to pytanie nikt Ci nie odpowie. Naucz się żyć tak, jakby już miał nie wrócić. Jak wróci, to wtedy zajmiesz się tym problemem, jak to rozwiązać. Pisałaś jakiś czas temu o wymianie zamków. Głupi pomysł, Twój mąż ma prawo wchodzić póki co do swojego domu. Przyjdzie z policją i narobi Ci kwasu. Idź do prawnika, zajmij się rozdzielnością majątkową, a nie kombinowaniem czy go ukochać, czy mu dokopać.
Pozdrawiam
Olga

Anonymous - 2014-12-28, 22:56

Olga1968 napisał/a:
Jeśli ktoś usilnie próbował mi opowiadać o moim mężu, to reagowałam stanowczo, mówiąc że nie obchodzą mnie wiadomości o tym panu.
Olga


Bliskie mi są te doświadczenia.
Na etapie separacji, po wyprowadzce męża zapowiedziałam jego rodzinie i znajomym: Uprzejmie proszę o NIEINFORMOWANIE mnie o poczynaniach męża, nawet gdyby ktoś widział go np. w parku z wózkiem czy z butelką, czy w kościele z kolejna kochanką ;) czy cokolwiek innego. Proszę mnie tego nie opowiadać.
Jedyne co, to w przypadku (odpukać) gdyby się znalazł w szpitalu, to tak, o tym życzyłabym sobie wiedzieć. Ale o niczym więcej.

W telefonie zmieniłam sobie w tym czasie (po raz kolejny) opis mego małżonka na "Tylko się módl za niego", i do tego właśnie starałam się ograniczyć.

Pewnie było to odbierane jako forma zemsty, kary czy coś w tym rodzaju.
Ale nieistotne jak ktoś to odbierał. TO JA TEGO POTRZEBOWAŁAM :) aby odnaleźć się w nowej sytuacji.

Zostaw go w spokoju, Ma.

Anonymous - 2014-12-29, 09:32

Cóż, ja również staram się nie interesować tym, co robi i jak żyje mój mąż. Nie spotykam się ze znajomymi, którzy mogą coś wiedzieć.
Bo to jego sprawa.

Ja zajmuję się sobą i swoim życiem. I swoim zdrowieniem ze współuzależnienia.
Ale rozumiem, jak trudno jest przestać KONTROLOWAĆ.

Przez ponad 20 lat zajmowałam się obserwowaniem mojego męża i zastanawianiem: będzie czy nie będzie pił, będzie czy nie będzie agresywny, będzie miły czy chamowaty, będzie czy nie będzie flirtował? To współuzależnienie - też choroba.
I wiem, jak trudno jest przestać to robić.
Ale to jest Ma konieczność. I nie ma innej drogi do zdrowienia. DETOKS.
Wiem, jak jest Ci trudno. Bo widzę to, słyszę i czuję w Twoich postach. I widzę w nich także siebie.
Dlatego proszę Cię, znajdź w najbliższej okolicy Al-Anon. Idź tam i posadź swoje cztery litery. A reszta przyjdzie tam później. :-D
Dasz radę Ma.
Ale musisz się tego nauczyć. Doskonale rozumiem każdy Twój stan, bo ja też tam byłam. Ale skoro Twój mąż wybrał wolność, to Ty musisz dokonać tego wyboru także dla siebie. WOLNOŚĆ - od choroby współuzależnienia, od narkotyku (męża), od chorej przeszłości. Wybierz wolność dla siebie i swojej córki. Wybierz zdrową przyszłość. Od podjęcia takiej decyzji zaczyna się pierwszy krok.
Pewnie, że będą upadki. Bo to normalne. I traktuj je jako błędy, do których masz prawo. Dwa kroki do przodu, jeden do tyłu. OK. To normalne. Przeczytaj książkę "Koniec współuzależnienia".
I ruszaj w drogę.

Anonymous - 2014-12-29, 10:11

Dziękuję Wam wszystkim za wpisy i troskę. . Jesteście kochane:) A ja jestem wyjątkowo trudnym przypadkiem.. jeszcze nie minęły 2 miesiące od jego wyprowadzki dodatkowo jego wizyty wiecie jak na mnie działają. Na dodatek ja naprawdę uważałam ze jestesmy udanym małżeństwem nie widziałam ze coś jest nie tak .. myślałam że on za mną skoczy w ogień. .... to wszystko plus okres swiateczny jest dla mnie tak trudne ze codziennie placze robie to po kryjomu przed corka jak mi sie zbiera to uciekam z tym do kotłowni a w nocy w lozku to samo noce znowu nieprzespane. Dziś mam urodziny kolejna impreza bez niego. Znowu będę siedzieć i nie słyszeć o czym wszyscy rozmawiają. . Potem jeszcze sylwester nowy rok chyba spedze sama. Mam nadzieje ze po nowym roku to moje otumanienie minie. Chce bardzo w koncu zabrac się za siebie i żyć. Czytam książkę Koniec wspoluzaleznienia chodze na mityngi dla wspoluzaleznionych w teorii wiem co robic w praktyce nie posuwam sie zbytnio do przodu. Na jutro mam powiedziec psychologowi jakie mam potrzeby i zainteresowania i dalej nie wiem... telefon do tej kobiety byl niepotrzebny więcej tego nie zrobię obiecuje szkoda mojego czasu. Faktycznie ciezko mi sie pogodzic z utratą kontroli ale musze to zrobić staram się i w koncu to sie uda. Od dzis zaczynam na nowo prace nad sobą . I przyjdzie jeszcze dzien w ktorym zaczne się cieszyc zyciem kochać siebie :) wczoraj pierwszy raz od paru miesięcy włączyłam tv wiec maly sukces jest obejrzałam jeden program i wiedzialam o co chodzi :-)
Anonymous - 2014-12-29, 10:50

Ma

Olga Ci ładnie wytłumaczyła, dlaczego masz przestać myśleć o swoim mężu. Ja też, dopóki nie odżałowałem straty, nie mogłem się podnieść w rozwoju siebie. Dopóki będziesz rozmyślała nad startą, będzie Cię ona bolała. Gdy przestaniesz myśleć, dowiadywać się, dzwonić, ... nie będzie Cię tak bolało, bo nie będziesz wiedziała co on robi. Ja nawet obecnie, jak któreś moje dziecko przy mnie rozmawia przez telefon ze swoją matką, to odchodzę. Nie chcę nic słyszeć. Nie chcę nawet usłyszeć jej głosu. Lżej mi przez to. Oczywiście są osoby, które świadomie lub nieświadomie dostarczają nam informacji o naszej drugiej połówce. Mów im jasno, gdyby próbowały Cię informować: Mnie to nie interesuje. Po jakimś czasie przestaną.

Ostatnio za motto przyjąłem taki zwrot, który usłyszałem w jakimś filmie:

Należy mieć nadzieję,
ale trzeba się przygotować na najgorsze

Dlatego uporządkuj sprawy finansowe. Zamków nie zmieniaj, chyba że będziesz miała w ręku wyrok sądu.

I do przodu. Ale patrząc na Cibie, to dojście do siebie, potrwa ze dwa-trzy lata. Nie piszę Ci tego, żebyś się załamała, tylko żebyś była świadoma, że nic nie dzieje się nagle. Musisz się nastawić na długi marsz zdrowienia duchowego. Ale cały marsz zaczyna się od pierwszego kroku. A tego kroku coś za bardzo nie widzę.

Pozdrawiam

Anonymous - 2014-12-29, 11:24

Ma1973 napisał/a:
Na dodatek ja naprawdę uważałam ze jestesmy udanym małżeństwem nie widziałam ze coś jest nie tak .. myślałam że on za mną skoczy w ogień.


Zastanów się Ma skąd u Ciebie przeświadczenie, że byliście dobrym małżeństwem. Co na to wskazywało poza tym, że ty MYŚLAŁAŚ, że tak jest?

Czy skłonność męża do alkoholu i Twoje od męża uzależnienie może sugerować, że wasze małżeństwo było dobre?
Nie ma początkowych Twoich postów, zatem nie ma możliwości sięgnąć do nich.
Nie wiem dlaczego je wykasowałaś, o czym chciałaś zapomnieć?
Przecież one stanowiły fragment twojej drogi do zdrowienia.

Ma1973 napisał/a:
Dziś mam urodziny kolejna impreza bez niego


Ma, wciąż uderzasz w cierpiętnicze tony. I co z tego, że impreza będzie bez niego?

Czy naprawdę NIKT z gości nie powie nic ciekawego, nie przekaże żadnych budujących Ciebie treści, że JUŻ teraz wiesz, (planujesz) że będziesz siedzieć i nie słyszeć o czym wszyscy rozmawiają?

Moje przekonanie jest takie, że dopóki trwamy w takich stanach, znaczy że ich CHCEMY. Podświadomie uważamy, że za nasze niewymowne cierpienie otrzymamy gratyfikację w postaci powrotu tego marnotrawnego - to jedno z największych złudzeń.
Jeśli ma wrócić, to wróci także bez celebrowania Twojego cierpienia, jeśli nie - to nawet gdybyś się przenicowała na drugą stronę, NIC tego nie zmieni.

Anonymous - 2014-12-29, 12:30

kenya napisał/a:
Ma1973 napisał/a:
Na dodatek ja naprawdę uważałam ze jestesmy udanym małżeństwem nie widziałam ze coś jest nie tak .. myślałam że on za mną skoczy w ogień.


Zastanów się Ma skąd u Ciebie przeświadczenie, że byliście dobrym małżeństwem. Co na to wskazywało poza tym, że ty MYŚLAŁAŚ, że tak jest?

Czy skłonność męża do alkoholu i Twoje od męża uzależnienie może sugerować, że wasze małżeństwo było dobre?
Nie ma początkowych Twoich postów, zatem nie ma możliwości sięgnąć do nich.
Nie wiem dlaczego je wykasowałaś, o czym chciałaś zapomnieć?
Przecież one stanowiły fragment twojej drogi do zdrowienia.

Ma1973 napisał/a:
Dziś mam urodziny kolejna impreza bez niego


Ma, wciąż uderzasz w cierpiętnicze tony. I co z tego, że impreza będzie bez niego?

Czy naprawdę NIKT z gości nie powie nic ciekawego, nie przekaże żadnych budujących Ciebie treści, że JUŻ teraz wiesz, (planujesz) że będziesz siedzieć i nie słyszeć o czym wszyscy rozmawiają?

Moje przekonanie jest takie, że dopóki trwamy w takich stanach, znaczy że ich CHCEMY. Podświadomie uważamy, że za nasze niewymowne cierpienie otrzymamy gratyfikację w postaci powrotu tego marnotrawnego - to jedno z największych złudzeń.
Jeśli ma wrócić, to wróci także bez celebrowania Twojego cierpienia, jeśli nie - to nawet gdybyś się przenicowała na drugą stronę, NIC tego nie zmieni.

Hej

posty skasowałam, za dużo było w nich informacji , nie chciałam żeby ktoś postronny kto by je przeczytał skojarzył je z moją osobą , zapomnieć o żadnej z tych rzeczy nie dam rady, tam nie było nic strasznego ...
to chyba jest tak, że mi się wydawało że jesteśmy super małżeństwem , córce również, naszym znajomym tak samo, ale jemu się chyba wydawało co innego, albo był tak dobrym aktorem, że nikt się nie poznał że on udaje ? nie wiem... na pewno ja nie wiedziałam że jestem osobą współuzależnioną, o tym dowiedziałam się dopiero po wizytach na tym forum że jest coś takiego jak współuzależnienie , jestem taką osobą , wszystkie symptomy się zgadzają i muszę z tego wyjść i wyjdę ...
Moje nastawienie do tego co się zdarzy chcę zmienić ale coś w środku mi nie pozwala , faktycznie z góry zakładam że będę smutna .... i tak potem jest, czas i pora pomyśleć "będzie super zabawa" ... będę się starała tak myśleć :)

z początkowych postów opiszę w skrócie jak sprawa wyglądała:
byliśmy z sobą 22 lata (19 lat po ślubie) córka urodziła się rok po ślubie, małżeństwo z miłości , mąż bardzo zakochany, ja też, aczkolwiek na początku popijał sporo, po jakimś czasie chyba mniej więcej dwóch latach, przestał pić , tzn. pił ale tylko przy okazjach urodziny, imprezka, czasami w domu piwo ze mną ... mi się wydawało że przestał pić dzięki moim staraniom, ale ostatnio usłyszałam że to dzięki koledze, który mu wskazał inna drogę a mianowicie sport , i faktycznie prowadził aktywny tryb życia , kilka lat po ślubie tragedia śmierć jego młodszego brata, parę lat póżniej kolejna - samobójstwo ojca, w zeszłym roku ciężka choroba teściowej , moja i jego opieka nad nią, i śmierć .. z męża rodziny tej z której pochodził to była ostatnia osoba, także zostałyśmy mu tylko ja i córka .... po śmierci matki nie dał rady z sytuacją zaczął popijać, a że pił gdzieś tam przy okazji roboty w warsztacie ja nie zauważyłam, potem wyjechalismy na wczasy, na wczasach pić zaczal codziennie na umór, ile zmieścił tyle wypił, na tych to wczasach poznał tamtą kobietę, jej syn wziąl od mojego męza nr telefonu chciał z nim pohandlować sprzedać mu konsolę , potem wyjechałam ja z córką było to 2 tygodnie po powrocie z wczasów , wyjechałysmy na 2 tygodnie, po powrocie okazało się że w miedzyczasie synek tej pani zadzwonil do męża pohandlowali , i tak się zaczela znajomosc mojego męza z tą kobietą, wrocilam z wyjazdu z córką wyczaiłam po jakims czasie że coś jest nie tak, mąż byl zmieniony, sprawdzilam telefon, bilingi, sprawa się rypła, przyznal mi sie do znajomosci z nią, twierdzil ze caly czas się spotykal z nią po pijanemu i nic nie pamieta, dalej pił ilości ogromne, znajomosci z nia powiedzial ze nie zakonczy, jednego dnia mpo kolejnym smsie do niej splunelam mu w twarz, wyszlam z domu, wrocilam po paru godzinach, on się upił w trupa i powiedział że to koniec, dalej wiecie jak bylo , moje prosby blagania zeby przestal z nia pisac, przez jakis czas szpiegowanie jeszcze wtedy mieszkal w domu, ale jezdzil do niej zawiezc ją do pracy albo z pracy , robił to jawnie , w koncu poczatkiem listopada przeniosl sie do niej , i dalej juz wiadomo...

Kochani, dzięki Wam w tej chwili myślę pozytywnie, i wiem że na dzisiejszej imprezie będę błyszczeć, wystroję sie jak nigdy :) i nie ma smutków :)

Anonymous - 2014-12-29, 12:55

Ma,


wszyscy tutaj mają rację. Jest ona dla nas ciężka do przełknięcia jak gorzkie lekarstwo, ale niestety trzeba ją przyjąć, aby wyzdrowieć.

Jesteś dopiero na początku drogi, którą każde z nas w jakiś sposób przeszło, ale tkwienie w takiej huśtawce emocjonalnej nic Ci nie da. Im szybciej zaczniesz myśleć o sobie, swoim rozwoju i przyszłości tym lepiej dla Ciebie i tym szybsze wyzdrowienie.

Nie myśl, że mi łatwo przychodzi takie pisanie:-) Codziennie spotykam i kontaktuję się z mężem w sprawach biznesowych, widzę jego zdystansowanie, jego obojętność i muszę to jakoś znosić i nie załamywać się, bo inaczej nie mogłabym pracować a muszę, bo praca sama się nie zrobi... Wracam do domu, w którym raz jestem z synkiem, a raz sama i jakoś idę do przodu... Niestety czasami upadam:-( Potem podnoszę się i tak na zmianę. Ale krok po kroczku do przodu. Wręcz czasami jest to czołganie:-)

Musimy iść, rozwijać się .. bo "kto wiecznie dążąc trudzi się tego wybawić możem"



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group