To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - nagły kryzys po 19 latach małżeństwa

Anonymous - 2014-12-12, 14:49

No cóż, jesteś na totalnym wahadle emocji.

Raz wyznanie miłości, raz ochota na zabójstwo. To nerwica sytuacyjna. Większość z nas tak reagowała. My kobiety jesteśmy emocjonalne i w takich sytuacjach sobie nie radzimy z emocjami. A te popychają nas do nietypowych działań.

Wiem, że jest Ci trudno. Najlepiej gdybyście się nie widywali przez dłuższy czas.

On przychodzi, bo chciałby przychodzić jak do cioci Kazi. Wypijać kawki, serdecznie porozmawiać i ... wracać do swojego życia z panienką. Z poczuciem, że Ty sobie już poradziłaś, przyjaźnicie się, kontakt z córką super. Czyli ... NIC SIĘ NIE STAŁO. Jestem nadal fajnym człowiekiem. W końcu każdy chce być fajny. :-D

A Ty wychodzisz do niego, bo chcesz, aby wróciło stare. Czyli stary, znany mąż i do tego kochający. Wiesz codziennie wychodzisz z nadzieją, że stare wróci. A nie wraca. :-(

On nie dostaje tego, co chce. Ty nie dostajesz tego, co chcesz.
W efekcie - obustronna frustracja. :evil:

Gdybyście się nie widzieli z pół roku, emocje opadłyby.
Ty - mogłabyś się dowiedzieć, co na prawdę czujesz . Nauczyłabyś się samodzielnego życia.
On - czy jest mu dobrze z nową. I czy chce żyć bez starej rodziny.
Dopiero wtedy - byłby czas na spokojną rozmowę i decyzje.

Anonymous - 2014-12-12, 15:01

Ma

Ale mnie rozwaliłaś. Myślałem, że spadnę z krzesła jak czytałem Twój ostatni list. Od miłości do nienawiści. Nie, nie śmieję się z Ciebie. Śmiałem się z siebie. Cztery lata temu też się tak zachowywałem. Ale mi przeszło. Co prawda na kwiatki dla kochanka mojej żony jeszcze nie dojrzałem, ale chyba jest to coraz bliżej.
Żal mi Ciebie. Jeszcze długa droga przed Tobą. Ale może to i dobrze? Gdyby w Tobie nie było emocji, to na pewno nie chciałabyś nic ratować i od razu leciałabyś z kwiatkami.

Tylko dzieci żal ...

Pozdrawiam

Anonymous - 2014-12-12, 16:09

Ma znam to...
ale powiem Ci ze rozmowy w tym stanie zarowno twoim, jak i jego niewiele dadza
Ja po ostatniej w miare ,,spokojnej,, rozmowie zdalam sobie sprawe, ze on naprawde gleboko wierzy, ze to ja bylam ta niedobra i to ja wszstko zniszczylam, niestety nie widzi zadnej swojej win i gleboko wierzy ze nie warto nic naprawiac bo on sie tylko meczyl ze mna.
W skrocie chodzi mi o to ze nasi mezowie maja swoj poglad na sytuacje przeszla i teraźniejsza w malzenstwie i poki cos ich nie obudzi nie zmusi do refleksji, to raczej nie zrozumieja, ze czasem jest cos wazniejsze niz wlasny interes,uczucia jakies w dobro wyzsze. My zostalysmy obudzone, jestesmy swiadome pewnych rzeczy, ale chyba dalej nie wiemy jak postepowac , musimy sie widocznie jeszcze wiele nauczyc

Anonymous - 2014-12-12, 21:48

renta11 napisał/a:
.


Gdybyście się nie widzieli z pół roku, emocje opadłyby.
Ty - mogłabyś się dowiedzieć, co na prawdę czujesz . Nauczyłabyś się samodzielnego życia.
On - czy jest mu dobrze z nową. I czy chce żyć bez starej rodziny.
Dopiero wtedy - byłby czas na spokojną rozmowę i decyzje.


i tak by było najlepiej ale nie wiem czy to jest wykonalne , zobaczymy, dzisiaj w pewnym momencie powiedzial "jak skoncze z tym autem to przestane przyjezdzac na jakis czas" pozyjemy zobaczymy ...

on powiedzial ze zle się czuje z tą sytuacją, ze wie że jest mi trudno ale ze dam radę i ze tak musi byc.... kilka razy mówił ze jest podłym czlowiekiem i ze juz nic na to nie poradzi.....

na kawki nie wchodzi do domu od pewnego czasu, zeby jeszcze przestal przyjezdzac , to może odżyję w końcu

Anonymous - 2014-12-12, 21:52

Jacek-sychar napisał/a:
Ma

Ale mnie rozwaliłaś. Myślałem, że spadnę z krzesła jak czytałem Twój ostatni list. Od miłości do nienawiści. Nie, nie śmieję się z Ciebie. Śmiałem się z siebie. Cztery lata temu też się tak zachowywałem. Ale mi przeszło. Co prawda na kwiatki dla kochanka mojej żony jeszcze nie dojrzałem, ale chyba jest to coraz bliżej.
Żal mi Ciebie. Jeszcze długa droga przed Tobą. Ale może to i dobrze? Gdyby w Tobie nie było emocji, to na pewno nie chciałabyś nic ratować i od razu leciałabyś z kwiatkami.

Tylko dzieci żal ...

Pozdrawiam


Jacek :) mi się też chce czasem śmiać z całej sytuacji, taki śmiech przez łzy .... a z tymi kwiatkami wzięło się stąd, że dostalam od mojej sioostry książkę pod tytułem "kup kochance męża kwiaty" ona to czytała jak się rozchodziła z chłopakiem, u niej to dopiero były sceny bo jest dużo bardziej emocjonalną osobą ode mnie :) no to teraz dała mi książkę w prezencie żebym poczytała, na początku byłam nią zła , to było ze 2 miesiące temu jak mój stan był dużo gorszy, czyli ryczałam od rana do wieczora i całą noc , ale książka leży, ostatnio przejrzałam co nieco i może poczytam w końcu ...

ale kwiatków jej nie kupię chyba że zwiędłe jakieś :D

Anonymous - 2014-12-12, 21:55

gwen85 napisał/a:
Ma znam to...
ale powiem Ci ze rozmowy w tym stanie zarowno twoim, jak i jego niewiele dadza
Ja po ostatniej w miare ,,spokojnej,, rozmowie zdalam sobie sprawe, ze on naprawde gleboko wierzy, ze to ja bylam ta niedobra i to ja wszstko zniszczylam, niestety nie widzi zadnej swojej win i gleboko wierzy ze nie warto nic naprawiac bo on sie tylko meczyl ze mna.
W skrocie chodzi mi o to ze nasi mezowie maja swoj poglad na sytuacje przeszla i teraźniejsza w malzenstwie i poki cos ich nie obudzi nie zmusi do refleksji, to raczej nie zrozumieja, ze czasem jest cos wazniejsze niz wlasny interes,uczucia jakies w dobro wyzsze. My zostalysmy obudzone, jestesmy swiadome pewnych rzeczy, ale chyba dalej nie wiemy jak postepowac , musimy sie widocznie jeszcze wiele nauczyc


tak mój ma podobnie, tyle że mój raz właśnie wini mnie, a innym razem siebie, dlatego czasem myślę że ma coś nie tak w głowie poukładane i że przydałby się mu psychiatra , raz mówi że bylam super żoną innym razem że beznadziejn ą....
czekam na ten moment , sytuację , w której coś nim potrząśnie i zauważy że zawalił , prędko nie nadejdzie ale kiedyś na pewno ...

Anonymous - 2014-12-12, 21:57

uspokoiłam się trochę , jest mi lepiej , teraz posłucham sobie kolejny odcinek Plastra Miodu i będzie mi jeszcze lepiej :) wyszłam z domu , byłam w sklepie budowlanym , kupiłam farbę i przestałam myśleć o moim nałogu - mężu ... no to idę słuchać tych rekolekcji :) miłego wieczoru wszystkim
Anonymous - 2014-12-12, 22:19

Ma1973 napisał/a:
teraz posłucham sobie kolejny odcinek Plastra Miodu


Ja też :mrgreen: i przerobię kolejną strone z ksiazki x. K Wonsa "Modlitwa ewangelia na każdy dzień " ( http://gloria24.pl/modlit...dy-dzien-t-i-iv ). Polecam :mrgreen:

Anonymous - 2014-12-13, 16:50

napiszę krótko .... żle ze mną .... nie mogę przestać płakać i martwić się co dalej .... wierzę że będę jeszcze szczęśliwa .. ale jest tak ciężko , myśl o tym że spędzimy same (w sensie bez męża) Święta mnie przeraża, nie wiem czy dam radę na rodzinnej Wigilii nie płakać, ostatnio na urodzinach u siostrzeńca cały czas płakałam , przez swoje mazgajstwo pewnie zepsuję atmosferę ....
co do męża zabrał dzis samochod ktory robil więc spodziewam sie ze wizyty będą teraz rzadsze i bardzo dobrze, bo inaczej nigdy nie dojdę do siebie, najlepiej zeby nie przyjezdzal z miesiąc minimum ...

Anonymous - 2014-12-13, 17:24

Wycieram Ci łzy i przytulam. Rozumiem.
............
Czy będziecie same, czy nie - zależy od Ciebie, myślę, rodzina jest większa niż Was troje.

A jak odnajduje się w tym Wasza córeczka? Myślisz o niej?

Anonymous - 2014-12-13, 19:08

No cóż, moje dzieci podjęły decyzję, że wigilię spędzimy w trójkę w domu. Ja wolałabym pojechać na dużą wigilię do brata, prosił serdecznie. Ale nie będę dzieci zmuszać.
Więc też będzie smutno. Wezmę dużo tabletek, żeby nie ryczeć. A po pasterce poprawię piwem, i po lekach odfrunę. I będzie to pierwsza wigilia, którą zamknę pijana.
Zawsze musi być ten pierwszy raz. :-D Możesz dołączyć.

Anonymous - 2014-12-13, 20:09

Dziewczyny ten stan rozgoryczenia i przyjęcia tego co jest faktem może być szansą do zmiany, takiej zmiany, z której popłynie dobro!!!!

Po to właśnie mamy siebie w SYCHARZE, żeby mimo tego co jest faktem i boli, by żyć pełnią życia.

Nie w swawoli i w samowoli tylko w wolności Bożych dziedziców!!!

Anonymous - 2014-12-14, 13:40

hej u mnie trochę lepiej ...
nie za bardzo daję radę ze wszystkim w domu , ale nie chcę już lamentować :)
zastanawiam się czy nie zrzec się wszystkiego , ten dom mnie i tak przybija i czy nie przeniesc się do rodziców z córką , niech on sobie bierze wszystko a póki tu jesteśmy same to jest okropnie pusto bez niego .... może lepiej zacząć wszystko od nowa ? ja nic od niego nie chcę , nie wiem czy nie powiedzieć mu żeby umówił notariusza i niech bierze wszystko, i tak domu nie utrzymam, nie zarobię na kredyt i na resztę sama a od niego kasy nie chcę żadnej ....

jeśli chodzi o Swięta to na 99% spędzę je u rodziców , ale jakiekolwiek to nie będzie miejsce , to będzie przykro bez męża przy boku :) ale dam radę ...

Anonymous - 2014-12-14, 15:24

Absolutnie nie zrzekaj się "wszystkiego"! Już Ci pisano, że to byłby dla kochanki świetny prezent. Czy naprawdę masz tyle pieniędzy, że nic Ci nie potrzeba? A córka ma już własne lokum i jest zabezpieczona na przyszłość ? Weź wszystko co Ci się należy , a jeśli tego nie będziesz chciała to dasz córce, na pewno jej się przyda. Dom można sprzedać, podzielić pieniądze, kupić mieszkanie dla Was. Przecież mieszkanie u Twojej mamy nie jest chyba świetnym rozwiązaniem . Przeczytaj uważnie swój wątek jeszcze raz.


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group