To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - Mąż wyprowadził się do mamy!!

Anonymous - 2014-09-23, 21:00

mare1966 napisał/a:
asz jakiś wpływ na co idą te twoje pieniadze ?
A jak odpłaca ci żona ?
Brakiem "kontaktów" ( babcia 5 lat wnuka nie widziała ? )
A co u licha są te "KONTAKTY" ???????
Kolejna poroniona forma niby więzi dla dobra dziecka .


Witaj!

Mare1966 - trafileś. Żeby nie zwariować staram się robić co mogę. Pracuję nad sobą. Nie jest łatwo. Ale wdrazam w czyn to co dostaje od Sychara.

Anonymous - 2014-09-23, 21:06

Latika napisał/a:

Im głębiej w las tym więcej drzew a ja słucham tych rekolekcji,obecnie na etapie egzorcysty-księdza Piotra i coraz mniej wiary ,coraz mniej nadziei,tak daleko mi do Boga...tak mi ciężko go teraz odnajdować,stawiać na pierwszym miejscu..choć staram się na wszelką siłę...


Witaj!

Glowa do góry! tak zaczyna sie każdy maraton. Mądra miłość wymaga i stawia granice. Kocha i daje znaki. Ale wymaga.
Dawaj pozytywne znaki swojemu malzonkowi.
Msza Święta daje prawdziwą siłe - to dzięki niej jestem.

Trzymaj się!

Anonymous - 2014-10-03, 09:28

Witajcie,chciałam się podzielić z wami,że bardzo mocno pracuję nad sobą i jest mi z tym dobrze!Słucham rekolekcji,różnych świadectw,czytam książkę „granice w relacjach..” ale powiem,że bardzo ciężko mi ona idzie i wiem,że trudno będzie to wszystko wprowadzać w życie.Chyba każde rozstanie musi przejść swoje etapy,na początku myślałam,że jestem opętana,nie mogłam się modlić bo mi było wstyd,później tylko przepraszałam Pana Boga za swoje wybory w życiu,ze nie potrafię Go słuchać a później narzekam,później złość,w końcu,że mój mąż jest opętany.. i wciąż nie wiem jaka jest wola Boga ale jednego wieczora( i to było dzień Swiętych Archaniołów) kiedy naprawdę poczułam,że w mieszkaniu nie jestem sama i ze w naszym małżeństwie jest za dużo tego Złego..

Następnego dnia rano ubrałam dziecko i pojechałyśmy do kościoła,jeszcze się wróciłam po obrączkę i pierścionek zaręczynowy.Poszłam do spowiedzi,byłam na mszy,w księgarni i zaczęłam Nowenne Pompejańską w intencji o mojego małżonka.Jest mi tak dobrze,kiedy ją odmawiam.Jest mi tak bardzo potrzebna.Modlę się o niego,zeby sie nawrocil,otworzyl oczy!chce uwierzyc w niego i prawdziwie pokochac ale uczę się sama miłości,wytrwałości,cierpliwości i chcę usłyszeć ostatecznie jaka jest wola Boga odnośnie tego małżeństwa.Choćby nie wiem co,dopiero po skończeniu będę się zastanawiała jakie kroki dalej podejmować i co Pan Bog chce dla mnie i dla nas!

Modlę się też do Michała Archanioła bo usłyszałam,że jak intencja jest prawdziwa to można przetoczyć niezłą batalię ze Złym ale o dziwo już pierwszego dnia nowenny zadzwonił mój mąż(nie odebrałam,bo umówiliśmy się ,że nie będzie się dobijał,poza tym bałam się,że będziemy się kłócić, kilka dni wcześniej pisał czy podjęłam już jakieś decyzje rodzinne..to boli).Łatwo mi teraz to wszystko przechodzić bo go nie ma z nami,wiem,że jakby był to nie byłoby takie proste i pewnie nadal bym pękała i upadała.Teraz chciałabym wyznaczyć granice i mieć swoją godność!!Boli mnie to,że nie walczy o nas,ze mu nie zależy albo w bardzo minimalnym stopniu ale to jest ten czas na to,żeby się nawrócić.I on i ja!!A jak nie to trudno,to chociaż ,żebym ja się nawróciła a on będzie miał swój problem!Dalej mam dużo złości do niego i w tym pomaga mi rozłąka ,że tego nie wylewam na niego,coraz bardziej mi się otwierają oczy(ze w jego sercu nie ma miejsca na inną kobietę,oprócz jego matki-sam mi to wielokrotnie powtarzal a wszystkie inne kobiety traktuje jako narzędzia sexualne,że też jest uzależniony od pornografii,albo na bardzo bliskiej drodze,że za bardzo kocha pieniądze,jest łatwy na pokusy-kiedyś po kłótni poszedł na stripise-co dobre, pozniej bardzo zalowal i sie spowiadal,nie ma twardego kręgosłupa,wybiera wciąż złą drogę i jak powiedział ksiądz Dziewiecki-jeszcze mama daje mu ten komfort życia na złej drodze..) oj boli bardzo,dużo rzeczy..Dlatego tak bardzo potrzebna mi ta nowenna..Może i on kiedyś otworzy oczy..Teraz widze jak chciałabym dużo Boga wprowadzić do naszego domu,żeby był wszędzie razem z nami!!Zeby więcej się modlić wspólnie,żeby czytać Pismo Święte,żeby chodzić do kościoła bo CHCĘ a nie MUSZĘ!! ( i wiecie jakie to przyjemne uczucie ,jak byłam na tej mszy w tygodniu ,widzeć tylu fajnych młodych mężczyzn,którzy też przyszli się pomodlić z rana do Pana Boga! a nie jak mój mąż oglądać się na każdą stronę świata,czy aby nie przegapi jakiejś pani,której piękno musi podziwiać…)Tak,bardzo potrzebuję dużo Boga wprowadzić do siebie i mojej córeczki! Do naszej rodziny!!Kochac OFIARNIE I MADRZE!!!!

Anonymous - 2014-10-03, 09:55

Co najwyżej właśnie tak jak mi doradzają wszyscy-oddałam Bogu co boskie a Cezarowi co Cezara i już minął miesiąc ,od kiedy się od nas wyprawdził i zabrał wszystko co jego.Jeszce taki wygodny,że to co mu pasowało to zabrał(np. narzędzia,jakie dostał od mojego taty zabrał a jakieś buty,które dostał ode mnie-bo pocą się nogi to nie zabrał…ale co do kabelka wywiózł,wódki weselne dzielił na pół..Pisze to bo chcę podjechać teraz do teściów i porozmawiać z nimi w ten weekend,jak oni to widzą teraz.Bo ja go nie zmuszę ,żeby mnie kochał ale jak jego mama wciąż mi mówi” on ma prawo zadzwonić i zapytać co u córki,on ma prawo przyjechać widzieć się z córką,itp” to ja widzę ,że on ma same prawa a ja zostałam z samymi obowiązkami….Minął miesiąc i jak prosiłam,żeby oddał mi połowę pieniędze które dostaliśmy na ślub-chyba mam prawo do nich,jak on do kabelków,które pozabierał…to nic mi nie przelał,to samo tyczy się jakichkolwiek pieniędzy na dziecko(pozbierałam rachunki na co wydaję,teraz szukam niani,ile to będzie mnie kosztowało)
Chcę na spokojnie z nimi o tym porozmawiać, że nie mam zamiaru się wciąż prosić,że skoro ma prawa to tez ma obowiązki co do dziecka! i w jakim systemie wartości go wychowali?Chcę to wszystko powiedzieć bo teściu o niczym nic nie wiem…bardzo specyficzny człowiek..a teściowa,nic tylko broni syna…Jeżeli nie pomoga mi w tym,to niestety będę musiała pisać pozew…Dla mojego męza to są najgorsze uderzenia..o pieniądze..moze się wtedy jeszcze bardziej pogorszyć,jak tylko się dowie…wtedy się awanturuje,buntuje,robi na złość,wyzywa…jak jakiś opętany,albo jak małe dziecko w piaskownicy..Bardzo się boję tego spotkania,nastawiam się na najgorsze,że nawet mnie z hukiem wyrzucą,że będą wyzywac od pazernej,ze sama tak chciałam(choć nie widzą całej przeszłości,że tylko ja cokolwiek dokładałam do tej „rodziny” ale musze to zrobić i zacząć wyciągac konsekwencje…
Mam nadzieję,że nowenna mi w tym pomoże,da mi siłę ,żebym nie krzyczała,żebym to na spokojnie przyjmowała wszystko,cokolwiek mnie czeka ale może ktoś mnie też wesprze w modlitwie w niedziele..

Anonymous - 2014-10-03, 10:35

[quote="Latika"]Dla mojego męza to są najgorsze uderzenia..o pieniądze..moze się wtedy jeszcze bardziej pogorszyć,jak tylko się dowie…wtedy się awanturuje,buntuje,robi na złość,wyzywa…jak jakiś opętany,albo jak małe dziecko w piaskownicy..Bardzo się boję tego spotkania,nastawiam się na najgorsze,że nawet mnie z hukiem wyrzucą,że będą wyzywac od pazernej,ze sama tak chciałam(choć nie widzą całej przeszłości,że tylko ja cokolwiek dokładałam do tej „rodziny” ale musze to zrobić i zacząć wyciągac konsekwencje…[quote]

Latika,
Reakcja Twojego męża jest naturalna...gniew, bunt itp pojawiają się w sytuacji, gdy zaczynasz stawiać granicę...najważniejsze, żeby nie brac tego do siebie...przemyślałaś swoje, wiesz już swoje, Twoje intencje są szczere i prawe...gdybym jak miała przed soba taką rozmowę, to powiedziałabym, że ja jestem gotowa naprawić to małżeństwo, ale wymaga to pracy z obu stron i ja jestem gotowa i czekam. Ale życie trwa, jest dziecko i są koszty dziecka (tu jest lista) i trzeba to ustalić, jak to rozwiązać, bo dziecko nie może przez tą sytuację cierpieć, i to jest ich wnuk, więc pytanie czy chcą pomóc czy nie? Bo Ty ich prosisz, nie dla siebie, a dla dziecka...takie postawienie sprawy zwraca uwagę na główny cel rozmowy: troska o dziecko a nie żądania pazernej kobiety...trzymaj się mocno...Jezus, by stał za Tobą w takiej chwili...

Anonymous - 2014-10-04, 08:05

Latika napisał/a:
się boję tego spotkania,nastawiam się na najgorsze,że nawet mnie z hukiem wyrzucą,że będą wyzywac od pazernej,ze sama tak chciałam(choć nie widzą całej przeszłości,że tylko ja cokolwiek dokładałam do tej „rodziny” ale musze to zrobić i zacząć wyciągac konsekwencje…



Latika!

Trudne - sam ucze sie bycia, niestety ale poprzez doswiadczenie. Jezeli spodziewasz sie ryków lwów - nie wchodz do jaskini:-)
Przewiduj konsekwencje swoich dzialan ale i swoich potrzeb. Sam place alimenty na dzieci i ne tylko - nie odbieram tego jako krzywde. Natomiast gdybym unikal spotkan w czasie burzy emocji - uniknelibysmy wielu destrukcyjnych dzialan.
Zona moje rzeczy wyrzucila/sprzedala. Ale nie mam pretensji bo teraz mam 100x wiecej.
Sluchaj ksiedza Dziewieckiego - mocne i konkretne kazania. Stawiaj granice ale i wymagania /alimenty Ci sie naleza/. Natomiast dawaj tez pozytywne sygnaly i bez zlosliwosci..
I powtorze przewiduj konskewencje swoich dzialan - unikaj jaskini zbojcow. Badz natomiast otwarta na przyjecie meza. Zyj w wolnosci. Widze Twoj zal ale sama zobaczysz ile dostaniesz jak nie bedzie to zimna kalkulacja;-)
Mnie osobiscie pomogla Msza świeta codzienna i zajecie sie sportem. W tej pierwszej fazie potrzebujesz tez grupy wsparcia Sychar jest ok.
Mozesz odeslac tesciom wodke weselna i napisac ze kochasz swojego meza ze brak ci na zycie itp...Krotko ale konkretnie / bez zlosliwosci.. Komunikuj co oczekujesz i co ci sie nie podoba. Obok tego daj pozytywny sygnal do tesciow/meza.
Kazde jednak nawet pozytywne dzialanie moze zostac odebrane jako atak w tej fazie dlatego badz bardziej przewidujaca i przebiegla ale w znaczeniu Bozym.
Trzymaj się!

Anonymous - 2014-10-04, 13:43

Sławomir,wszystko jest takie mądre jak piszesz i logiczne ale tak ciężko to wprowadzić w życie.Słucham bardzo duzo ks.Dziewieckiego i właśnie to mi dało natchnienie,że muszę z nimi porozmawiać.Pierwszy i mam nadzieję,że ostatni raz na te tematy.Niestety ale jak nie wejdę do tej jaskini to tak naprawdę "oleję" te sprawy a tak jak napisała Samboja,życie toczy się dalej.ja jestem sama z dzieckiem,obowiązkami,niewyspanymi nocami,kosztami,zaraz do pracy wracam,będę musiała się uczyć,pisać prace i i musze jakieś granice postawić bo w końcu tatuś nie jest NN.Jak nie teraz to kiedy jak już miesiąc minął i zero odezwu, a może uda się bez jakiś sądów.O to mi chodzi.I tu nie chodzi o to,że mi brakuje na dziecko.Sama sobie radzę bardzo dobrze,mam też bliskich,którzy by mi pomogli w każdej chwili ale bardziej tu chodzi o wyciagnięcie konsekwencji,o odpowiedzialność obojga rodziców odnośnie dziecka,o stanowczość, o mądrość w miłości i ofiarność.W końcu to mój mąż zostawił nas w głównej mierze jak już został stanowczo poproszony o to,żeby się zaczął dokłądać do rachunków za media...nawet nie za wspólne jedzenie..to" jak "bycie rodziną" przegrało z 200zł bo u mamy nie muszę" to narazie cięzko o czymkoliwek tu rozmawiać..Gorzej z tym moim żalem właśnie i pozytywnymi znakami...o to się modlę ..
juz obiecałam sobie,że choćby nie wiem co pójdę na najbliższe spotkanie do grupy Sychar

Anonymous - 2014-10-04, 14:39

Cytat:
obiecałam sobie,że choćby nie wiem co pójdę na najbliższe spotkanie do grupy Sychar


Latika,

Trzymaj sie zapewniam o modlitwie. Najgorsze jest to, że opisuję to przez co przeszedlem...Gdybym mial wsparcie wtedy, kiedy go potrzebowalem narobilbym mniej glupstw.

Anonymous - 2014-10-09, 14:00

Witajcie,
byłam u teściów na rozmowie na weekend.Zostawiłam im dziecko,pojechałam się włóczyć na kilka godzin i wróciłam na rozmowę.Było baaardzo ciężko.Serce mi waliło,teść wściekły,że w ogóle śmiem z nim rozmawiać i broniąca syna za wszystko teściowa.Powiedziałam swoje,może czasem troszkę nie na temat ,może trochę za mało,może za dużo.Nic to nie zmieniło i nie zmieni ale chciałam im przedstawić swój koniec kija i się strasznie cieszę ,że to zrobiłam.Jestem też dumna,że miałam taką odwagę.bo mój mąż to nie dość,że porozwalał drzwi,pozwyzywał moich rodziców,bez przyczyny,uciekł to nie odważyłby się tak sam z siebie powiedzieć,co mu w duszy gra.Załuję tylko,że na koniec nie powiedziałam teściowi jak już prawie mnie chciał wyrzucić,że przykro mi,że tak mnie łatwo osądza a nie chce poznać drugie strony.I pewnie i tak ze swojej głowy wyrzuci połowę co mówiłam ale chociaż powiedziałam prawdę jak było i mimo,że nie jestem bez winy to do tanga trzeba dwojga.Bardzo dobrze mi to zrobiło i mimo,że wracałam stamtąd w płaczu i z myślą,że już nic nie będzie z tego małżeństwa to się radowałam w głębi serca.Teraz też tak jest ale czasem nachodzą takie przykre myśli,że mimo,że sie modlę,pracuję nad sobą,zaqjmuję się sobą i dzieckiem,czekam to nie ma w ogóle żadnego odezwu ze strony mojego męża ,że mu cokolwiek zależy.Nawet jego siostra napisała kila dni temu smsa,że możemy na nią liczyć,że też jesteśmy ważne...gdyby choc raz takiego smsa napisał mi mój mąż,w przeciągu pól roku...żebym myślała,że jest o co walczyć,że wiem,że mu zależy...modlę się dużo ale coraz mniejsze szanse widze na cokolwiek..wiem,że to się teraz kłóci ze sobą ale mam wrażenie ,że otwierają mi się coraz bardziej oczy i coraz więcej widzę rzeczy,które się działy i dzieją i chyba takie znaki mi Bóg daje,że się bardzo pomyliliśmy...

Anonymous - 2014-10-09, 20:12

Latika napisał/a:
jego siostra napisała kila dni temu smsa,że możemy na nią liczyć,że też jesteśmy ważne..
super

Latika napisał/a:
gdyby choc raz takiego smsa napisał mi mój mąż,w przeciągu pól roku...żebym myślała,że jest o co walczyć,że wiem,że mu zależy...modlę się dużo ale coraz mniejsze szanse widze na cokolwiek

Latiko nadal pokładasz nadzieję w człowieku, że jak on da sygnał to będzie warto.
W Sycharze nauczyłam się, przepracowałam tą decyzję, że warto ratować sakrament bez względu na to czy kiedykolwiek współmałżonek się ocknie. Zawierzyłam Bogu cokolwiek sie wydarzy i On (Bóg) dał mi szczęśliwe życie z NIM, tu na ziemi, nim mąż wrócił :mrgreen: :mrgreen:
Latika napisał/a:
coraz mniejsze szanse widze na cokolwiek..wiem,że to się teraz kłóci ze sobą ale mam wrażenie ,że otwierają mi się coraz bardziej oczy i coraz więcej widzę rzeczy,które się działy i dzieją i chyba takie znaki mi Bóg daje,że się bardzo pomyliliśmy...

Latiko, jak daleko widzisz ???
Bo ja pracując z małżeństwami w kryzysie, nieraz po ludzku już nie ma na to pomysłu, ale to ma być po Bożemu, nie po mojemu
i wtedy przychodzi Duch św.

pokazuje dalszą drogę, i takie cuda, że :shock:

Poczytaj o nadziei chrześcijańskiej - jest w naszej broszurze

Pogody Ducha

Anonymous - 2014-10-10, 10:39

Cytat:
Latiko nadal pokładasz nadzieję w człowieku, że jak on da sygnał to będzie warto.


Tak to jest mój duzy problem i chyba długo będzie.To jak z nauką,uczę się i uczę a później i tak oblewam egzamin...Jakoś mi ciężko,jak sobie zaczynam tłumaczyć,że stworzymy małżeństwo "obok siebie",tego chce mój mąż i tego oczekują wszyscy,przynajmniej,żeby dać czasowi czas...Może za dużo chciałam,bo nie dość,że chciałam mieć męża to jeszcze żeby mnie kochał....

Cytat:
Latiko, jak daleko widzisz ???


i wtedy rzeczywiście krótkowzrocznie widzę...Mimo,że stawiam Boga coraz wyżej i coraz więcej Jego w moim życiu,wiem,że mnie kocha, to i tak czasem tak mi ciężko,zwłaszcza jak z domu jestem nauczona,gdzie moi rodzice prawie 40 lat ze sobą i naprawdę może nie są idealni ale mogę powiedzieć ,że są wzorem małżeństwa;ludzie w okół,rodzina jakoś mimo potyczek otoczeni są tą miłością małżeńską,kiedy właśnie mężczyźni dużo potrafią zrobić dla ukochanej,gdzie przewartościowali swoje JA na rzecz MY,nie ma rozwodów,jest praca nad "związkiem",chęci,wiara,ofairność,waleczność..Mój mąż tego nie wyniósł z domu ani z otoczenia i nawet teraz jako dorosły byk złe wzorce do naśladowania wybiera,ludzi bez wartości głębszych,po rozwodach,którzy tylko przyjemności w życiu wybierają,nie żyją wg dekalogu i uważa,skoro oni tak mogą to czemu nie ja,nie widzi czasem drugiego dna i już się chyba nie zmieni a ja nie wiem,czy będę potrafiła z takim kimś żyć i wtedy po prostu czasem mi smutno,bo ja po prostu chciałam być prawdziwie pokochana..

Anonymous - 2014-10-10, 11:28

Latika napisał/a:
nie widzi czasem drugiego dna i już się chyba nie zmieni


Nigdy tak nie mów ani nie myśl,bo w ten sposób mówisz Panu Bogu -"nie jestes Bogiem,bo tego nie potrafisz uczynić",daj szansę Panu Bogu,On wie jaki moment jest najlepszy.
Nie potrafisz rozumieć?-to zapoznaj sie z modlitwa -"Jezu,Ty sie tym zajmij"

Anonymous - 2014-10-10, 12:14

Waśnie jak pisałam o tym,że fajnie by było dostać jakiś znak ,że mu zależy to napisał..stanowczego smsa,że wraca po 1,5 miesiąca i chce zabrać dziecko na kilka dni bo on się stęsknił i ma drugich dziadków( nawet nie widzi tego,że byłam teraz u jego rodzicow,ze jego mama była u nas 2 tyg temu) Napisał jeszcze,że czas to zakończyć,że pogrywam dzieckiem...
cała się trzęsę...wszystko się rozpada...

Anonymous - 2014-10-10, 13:49

I poszła dwugodzinna wymiana smsów z mężem i jego mamą na przemian...straszenie sądem,że mi dziecko odbiorą,że ja wszystko zniszczyłam krzyczeniem,najpierw mnie oczerniał a później w smsie czy może wrócić,że jest biedny,nic mi nie może dać...A ja odpisywałam,w płaczu ale ze spokojem o Bogu,że się modlę za niego,że się pogubił,że mógłby pokazać,że mu zależy,że ślubowałam mu...ze łatwo znaleźć winnego kto rozwalił klocki ale nie każdemu się chce je składać.Teściowa,że za mną nie nadąża,że on nie umie okazywać uczuć...,ze nie chce go z powrotem a jak bedzie rozwód to i tak bede musiała oddać dziecko,żebym nie mieszała w to Boga,ze ona mu kazała -to tamto-napisać....
nie mam siły..
Przepraszam was za moje żale ale chyba nie doczekam nawet końca nowenny pompejańskiej jak sprawa będzie złożona..



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group