To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - wszyscy przechodza w swych malzenstwach kryzys

Anonymous - 2014-09-12, 21:19

Witaj.
Mój mąż zachowuje się bardzo podobnie do Twojego, również się nie upija, nie jest agresywny, też wyśmiewa mój stosunek do Boga, kościoła... Dopóki próbowałam kontrolować jego picie i zachowania, dawałam się wpędzać w poczucie winy, brałam do siebie jego słowa, wdawałam się w dyskusje, myśląc że uda mi się go zmienić, było mi bardzo cieżko. Dopiero jak zrozumiałam że nie mam wpływu na jego zachowania i zajęłam się sobą zrobiło mi się o wiele lżej. Mi bardzo pomogła lektura dotycząca współuzależnienia i choroby alkoholowej, praca nad poczuciem własnej wartości, terapia i oddanie moich spraw Jezusowi.

ZACZNIJ OD SIEBIE

A zasady postępowania wobec osoby nadużywającej alkoholu są m.in. takie: "nie rób wykładów,nie praw kazań,nie łajaj,nie wygrażaj,nie kłóć się,bez względu na to czy jest pijany czy trzeźwy.Nie wylewaj alkoholu,nie trać panowania nad sobą i nie ukrywaj konsekwencji spowodowanych jego piciem. Być może czujesz się lepiej,kiedy tak postępujesz (tzn.kiedy wylewasz lub ukrywasz alkohol) ale sytuacja wskutek tego tylko się pogarsza".

Z Panem Bogiem :-)

Anonymous - 2014-09-12, 21:50

sluchajac dzis konferencji (nie pamietam tytulu), uderzylo mnie wrecz, ze to co teraz sie dzieje to czyste konsekwencje wileu lat manipulowania mojej osoby.... wiedzialam ze ma problem przed slubem, wierzylam ze pomoge, .... robilam wszystko co napisalas Gota ze nie powinno sie robic....I tak, nie przynosilo zadnego skutku......
nie wiem czy to juz , czy nie choroba alkoholowa, bo pracuje, dziecmi sie zajmie jak trzeba, czy pojedzie, da pieniadze na dzieci potrzeby itd.... ktos moze powie ze przesadzam, wiele osob pije codziennie jeden czy dwa drinki...w na weekend butelka na glowe whisky.... przeciez nie bije,..... ale przepraszam dla mnie to normalne nie jest..... lata tak trwa, ....., nie moge sie nadziwic ze jego wlasna mama (mieszka z name) wiedzac o tym...absolutnie nie reaguje (sama miala meza pijaka, ale on bil, a maz moj nie bije).... I atak na mnie delikatnie sugerujacy, ze moze ugotowac, posprzatac, zagadac, pousmiechac sie do meza!!!!!!!!!!!!! ja po prostu nie moglam uwierzyc..... po tylu latach powiedzialam o tym w koncu jego siostrze, ktora nie ma o niczym pojecia..... nie wiem czy dobrze, czy zle robie.......... nie chce go juz tlumaczyc, pomogac.... jest w koncu doroslym czlowiekiem.....
dzieki Ci Boze ze skierowales mnie tu....
jak tylko zle mysli sie wkradaja....modlitwa bardzo pomaga, wiec jak na razie prawie caly czas sie modle....

jeszcze raz Bog zaplac....

:-)

Anonymous - 2014-09-13, 06:35

Ulcik napisał/a:
robilam wszystko co napisalas Gota ze nie powinno sie robic..


Też tak postępowałam, dopóki nie dowiedziałam się o współuzależnieniu.


Mój mąż też pracuje, z dziećmi ok, nie ma awantur, nawet sąsiedzi za płotem nie mieli świadomości że coś jest nie tak, taki porządny, spokojny, a żona (ja) się go czepia, na jakieś komisje zgłasza... Osobie z problemem alkoholowym, zależy na tym żeby nikt nic nie wiedział, żona była cicho, o wszystko zadbała, bo wtedy ma komfort picia, a jak się zaczyna o tym mówić to grunt pod nogami mu sie sypie.

Polecam konferencje ks. Dziewieckiego "sytuacje najtrudniejsze"

pozdr :-)

Anonymous - 2014-09-13, 16:23

Gota, właśnie po odsłuchanu tej konferencji, w końcu zebrałam się i powiedziałam jego siostrze..... Czułam się okropnie, jakbym go zdradzala, jakbym przesadzala, szukała dziury w całym..... Okropnie.....Ale jak tylko zamówiłam pod.twoja obronę te poczucie winy odeszło...... Nie pierwszy raz mieliśmy kłótnie nie.rozmawialiśmy, ale ją po raz pierwszy rozumiem że.to.jest dorosły człowiek i nie mogę za. Niego żyć...... Więcteraz ja zaczynam myśleć o sobie i dzieciach .....tylko.....
Dziękuję Gota,
Sama nie przejdę przez.to..... Wszelkie wątpliwości tu mi rozwiewacie.....
Teraz jak nie do końca pewna jestem czego..... Po prostu się modlę i mówię....jeżeli Ty tak chcesz.....to tak.będzie......
Słowa ks. Dziewieckiego...... To moje myśli od lat......
Przysięga wierności...... Tak, ale mam.prawo się bronić jeżeli krzywda pochodzi od osoby która przysięga.bronić przed wszelką krzywda, a nie ma obowiązku wierności kiedy on jest źródłem tej krzywdy......
BOZE .....Dziękuję Za moje " upadki" bo dzięki nim zwróciłam się do.Ciebie.....mimo tylu lat przekonywania całego swiata ze jestem silna, zaradna.itd......
Za te pomoc.....Nie przestanę dziękować......

Anonymous - 2014-09-13, 16:41

Ulcik napisał/a:
Przysięga wierności...... Tak, ale mam.prawo się bronić jeżeli krzywda pochodzi od osoby która przysięga.bronić przed wszelką krzywda, a nie ma obowiązku wierności kiedy on jest źródłem tej krzywdy......


Ulcik, Co rozumiesz przez słowa, że nie ma obowiazku wiernosci wobec osoby która nas krzywdzi?
Owszem przed krzywdą należy i trzeba sie bronić, postawić jej granice, nie twać w niej, jednak to nie to samao co nie byc wiernym. Przysięgę wierności złożyłaś zarówno meżowi jak i Bogu. Ksiadz Dziewiecki nie namawia do złamania tej przysiegi, ale do trudnej miłości do męża poprzez stawianie granic jego krzywdzącym zachowaniom, do miłości okazanej w ten sposób sobie...

Anonymous - 2014-09-13, 17:06

Dokładnie to miałam na myśli.....chodziło mi o to że nie wolno pozwolić na to żeby stracić do siebie wszelki szacunek, poczucie godności...... Pozwolić aby ta osoba mnie obrażała..... Znosić wszystko bo to mój mąż/ żona..... Nie mówię że ja łamie czy złamałabym przysięgę wernosci, bo ja ja traktuje poważnie......Muszę się nauczyć o odbudowanie własnego poczucia wartości.....godności....bo po tylu latach uwierzyłam ze nic warta nie jestem......
Ksiądz w konfesjonale mi o tym przypomniał.....
Mąż wie że co nie zostawię, nie pozwolę na rozwód.....ja wiarę traktuje nie.jak wizytę niedzielną w kościele..... Dlatego wykorzystał to i robi co chce i jak chce...... A żebym nic mu nie przeszkadzAł w tym, psychicznie mnie zniszczył......
Pozdrawiam

Anonymous - 2014-09-13, 17:24

Tak tez myślałam, że po prostu żle w słowa ubrałaś to co miałaś na myśli. Dziekuję za doprecyzowanie.

Ulcik napisał/a:
Muszę się nauczyć o odbudowanie własnego poczucia wartości.....godności....bo po tylu latach uwierzyłam ze nic warta nie jestem......


Wierze, ze Cisię to uda, ze zobaczyć jak wspaniałą kobietą Bóg Cię stworzył i ak cenna dla Niego jesteś. Mnie bardzo w tym pomogła "Urzekająca" S&J Eldredge oraz program 12 kroków

Ulcik napisał/a:
Dlatego wykorzystał to i robi co chce i jak chce......


A w ej kwestii polecam "Granice w relacjach małzeńskich"

http://www.vocatio.com.pl...&product_id=292

Myśle, ze również terapia dla osób współuzależnionych bardzo by pomogła.

Pozdrawiam i wspomne w modlitwie

Anonymous - 2014-09-13, 19:02

Niestety, nie.zawsze jestem w.stanie wyrazić w pełni co myślę....
Brak kontaktu z językiem nie za bardzo pomaga

Poszukam książek i będę walczyc o swoje życie

Bóg zapłać

Pozdrawiam

Anonymous - 2014-09-13, 22:24

Ulcik napisał/a:
pominelam kompletnie wazny "szczegol" - wierzylam ze sprawie ze przestanie pic........nie upija sie na umor, zeby sie zataczal, nigdy mnie nie uderzyl, ani dzieci.... byly "chwile" ze nie pil, ale 1,2 drinki sa niemal codziennie....weekend butelka.... ale to "normalne".... wg.niego....


Witaj!

kobieto niech Cię Aniolowie chronią! Przemocy mówimy nie!
koniecznie odsluchaj sobie kazania ks. Marka Dziewieckiego o madrej milosci.

Czy pracujesz? Czy masz jakies kolezanki?
Zapraszam Cie koniecznie na spotkania ogniska Sychar.

Trzymaj się! ale tez dobrze ze tu trafilas. Poczytaj sobie swiadectwa osob pokrzywdzonych i poki jeszcze masz zdrowy rozsadek podejmuj zdecydowane kroki.

Anonymous - 2014-09-14, 16:48

Mieszkam w NY, niestety nie ma ogniska Sychar..... Najbliższe w.Chicago.....

Prace mam i dzięki temu nie do końca udało mu się " wyprać" mi mózg.

Koleżanki.....
Jedyną osoba której ufam, która dodaje otuchy to jego kuzynka....I absolutnie stoi za mną murem.....
Nie do końca rozumie co to znaczy, bo trzeba to przeżyć.

Ostatnie kilka dni widzę.różnice sama.W sobie, mówię co myślę wprost bez obrażania, ciężko....bo słowa jego wciąż.ranią.....Ale.Nie widzi tego jak.bardzo.....
.
Przeraża mnie fakt , że tyle lat w każdym jego "miłym" geście w stosunku do mnie widziałam, może chciałam widzieć nadzieję na lepsze..... Tylko po to żeby chwilę później zostać znów położona, o prażoną załamana.....
Wszystko po to, abym nie robiła wyrzutów, nie gada, żeby nie wiem....miał usprawiedliwienie żeby chlupnac drinka, bo przecież.on zrobił to i to, a ja dalej niezadowolona......

Nie napisałam o czymś jeszcze.....
2 tyg. Temu umarła mi nagle mama chrzestna która była jak mama.....
BOGU DZIEKOWAC, bo udało mi się ja zobaczyć tego lata....
Mąż słowa ani gestu nie uczynił....
Kiedy mu powiedzialam, raczej wykrzyczalam brak ludzkich odruchów......przytulil tak normalnie, czułe i to czułam takie szczere było......
Cały następny tydzień był " normalny" miło, grzecznie ....bardzo dawno tak nie było.... Ale ...właśnie znowu ale....powiedział że jeżeli chce.żeby ten związek jakoś funkcjonował zgodzę się na trójkąt......
To nie najgorsze, najgorsze że ja przeznchwile nawet rozwazalam to..... Ale modlitwa znów obudziła mnie i powiedziałam jasno i wyraźnie, że nie mogłabym spojrzeć uczciwie sobie w twarz.... Do Ukońca życia bym siebie zadreczala....
Temat się skończył....
A mąż.wrócił do szukania kobittki..... Nie rozmawia ze mną
Niepotrzebnie zmysłami do rozmowy, powiedziałam że wiem że w ciągu miesiąca nawiązał kontakt z dwoma kobietami, nie wiem co się dalej działo, bo powiedziałam żeby zmienił hasło na komórkę, bo nie.chce wiedzieć.....
Wybuchł, bo nie mam prawa sprawdzać jego tel., i nie mam prawa do jego prywatności..... Kiedy pytałam wprost czy chce tej rodziny..... To tak....chce ale beze mnie..... Więc....Koło zamknięte..
JEZU czemu ja to analizuje..... Znowu....oddałam to Tobie.....I już sama nie chce nic robić, po swojemu....Znowu się wtracilam w twój plan......

Anonymous - 2014-09-18, 17:01

musze sie z Wami podzielic bardzo dziwnymi emocjami ktore buszuja w mojej glowie....
od tego poniedzialku zaczelam Nowenne Pompejanska....
boje sie wrecz to napisac....ale czuej sie cudnie....
modlitwa o pogoed ducha poranna wprawia mnie w niespotykany jak do tej pory spokoj....
czytam Urzekajaca I .....kompletnie mnie urzekla....
wiem, zaraz mi ktos odpowie, ze to slomiany zapal itd., moze I masz racje, ale to tak piekne uczucie, ze bede robic wszystko zeby go nie stracic....
prosze napiszcie, czy nie wpadam z jenej skrajnosciw druga....
od totalnego zalamania...do takiego spokoju, poczucia milosci....
czy to mozliwe....
od chwili kiedy przestalam zwracac, analizowac, uwazac na kazdy gest, slowo, zachowanie meza I zwrocilam cala siebie w strone Maryji, Boga.... wszystko nabralo zupelnie innego znaczenia..... jak ten slepy co nagle odzyskal wzrok....
12 krokow - rekolekcje ktore slucham po prostu doprowadzaj mnie do lez.....
ale tych dobrych lez, bo najprawdziwsza prawde w nich slysze I czuje....
boje sie zeby to nie ucieklo......

moj stosunek nie tylko do meza, ale do dzieci, do wspolpracownikow.... do kazdego kogo napotykam na swej drodze zupelnie sie zmienil....

nie oczekuje nic, nie krytykuje, nie wyszukuje bledow..... ciesze sie chwila jaka mam....

po raz pierwszy w zyciu chyba modlac sie zauwazylam ze cala moja modlitwa to podziekowania.... dziekuje za wszystko, a nie jak do tej pory tylko prosby.....

zawsze myslalam ze jestem pozytywnie nastawiona do zycia, ale teraz widze jak to na sile bylo.....

z calego serca dziekuje za cudne rady.....

czekam na odpowiedz....

z Bogiem


:-)

Anonymous - 2014-09-18, 22:53

Ulcik, czy myslałaś o terapii psychologicznej? Ale koniecznie poszukaj takiego psychologa, co wyznaje wartości chrześcijańskie. Ja, dzieki Bogu, na taką osobę trafiłam. Chodzę na terapię 2 miesiąc i widzę efekty, choc moja terapia zaczęła się już wcześniej. Wtedy, gdy trafiłam na stronę Sycharu. Wtedy, gdy nauczyłam się zajmowac sobą. Gdy parę osób poważnie zmyło mi głowę pokazując, że ja naprawdę na siłe chciałam byc szczęśliwa jakims chorym, idealistycznym obrazkiem rodziny, a przecież byłam krzywdzona przez męża i sama krzywdziłam go swoim postępowaniem. Wtedy, gdy dzieki pewnej osobie nauczyłam się stawiac mocne granice, gdy znowu poczułam się atrakcyjną kobietą, gdy zrozumiałam, że nic na siłe. I gdy przestałam się zadręczac kazdym gestem męża i każdym smsem jaki dostawał, gdy przestałam go kontrolowac i zabiegac o jego względy. I gdy przestałam byc chorobliwie zazdrosna. A przecież były i inne kobiety, była agresja, była przemoc psychiczna...
Teraz uczymy się rozmawiac, uczymy się siebie na nowo. Nie ma osób trzecich w naszym związku. Kiedy nachodzą złe mysli, modlę się. I przechodzi. A Nowennę Pompejańską będę sławic do konca życia. Bóg jest wielki, działa cuda, w niebie jest cała armia gotowa do pomocy... I na ziemi też jest tylu pomocnych ludzi...Tylko trzeba ich poprosic.

Anonymous - 2014-09-19, 05:44

hej
Moniko proszę opisz jak przestałaś się reagować na pisane sms, itd męża......ja staram się tak robić ale to jest bardzo trudne........


pozdrawiam

Anonymous - 2014-09-19, 16:23

Monika,

dzieki za odpowiedz.... I tak myslalam o terapii, I nie chce wyszukiwac wymowek dlaczego tego nie robie....ale wspomne o tym, ze wychodze z domu o 8-ej, wracam po 18:00 - kolacja, lekcje, kapanie dzieci I spanie..... ale.... wiem jak to jest wazne dla mnie I mojego otoczenia, wiec szukalam I szukalam i udalo mi sie skontaktowac z oddzialem Sychar w Chicago.... juz mam nagrania 12-krokow, I wiem ze zapisze sie na spotkania internetowe....moze nie wszystko na raz....ale powoli, konselwentnie do przodu.....

wiem, ze mam sama ze soba ogromny problem, bo jak mi tata umarl gdy mialam 8 lat....nikt nigdy nie pomyslal o pietnie jakie zostalow sercu wyryte (inne czasy ?) ... kazdy reaguje inaczej na traumy, ale wiem, ze tego nie mozna zostawic.....
w wieku 8 lat stalam sie "mala stara", tzn., szkola, brat, dom....bylam odpowiedzialna za wszystko....za duzo tego.... I paniczna wrecz potrzeba posiadania chlopaka.....
posiadania....tak wlasnie, nie bycia z kims, ale sam fakt ze byl....
to wnioslam do malzenstwa..... nie wymagalam nic, zadnych granic nie stawialam, bo chcialam zeby tylko byl....


nie raz lapie sie na tym, ze mam 40 lat ale jestem czasami ta 8-latka, ktora potrzebuje to co utracila nagle....

Beata,

moj maz wciaz na komorce...
kiedys sprawdzalam I doprowadzalo mnie to do szalenstwa...
teraz, wiem ze to wiesz, ale po porstu sie modle....
tak jak MOnika napisala ...ilekroc nadchodza zle mysli...modle sie....

" Wtedy, gdy dzieki pewnej osobie nauczyłam się stawiac mocne granice, gdy znowu poczułam się atrakcyjną kobietą, gdy zrozumiałam, że nic na siłe. I gdy przestałam się zadręczac kazdym gestem męża i każdym smsem jaki dostawał, gdy przestałam go kontrolowac i zabiegac o jego względy. I gdy przestałam byc chorobliwie zazdrosna" -

moje slowa, I mysli - identyczne....zajmujac sie soba I oddajac wszystko Maryi, ksiazke Urzekajaca, polecam bardzo.... przypomina o tak podstawowych rzeczach a tak waznych....

nie oczekuje tylko biore z ufnoscia co Bog mi podarowuje.....

to tak cudne uczucie....

piszcie....mimo roznicy czasu...
strona Sychar I to forum to tak niesamowita deska ratunku

czasami powiedzenie, napisanie, podzielenie sie juz jest ogromna ulga...

mam ksiazke w pdf - moge przeslac....

pozdrawiam z calego serca



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group