To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - i co dalej.....?

Anonymous - 2014-09-24, 18:55

Eh......bylam dzis u terapeuty......powiedzial mi ze teraz to czas na zalibe po umarlej milosci....powiedzial mi ze maz dbal o mnie przez lata bo chcisl bo mnie kochal a potem prsestal dbac bo mu się nie chce bo juz mnie nie kocha. ....ponoc teraz mam czas na zalobe i lecxenie sie z milosci.....slowem mam zdrowiec i leczyc sie z milosci di męża. ....dostslam tez do poczytania ksiazke "jak przezyc utrate milosci" ....sporo w niej madrych rzeczy ale dwa tematy bardxo mnie zastanawiają. ..."porzuc czekanie" i " nie wskrzeszaj starego związku" a zatem coz pozostaje zgodnie z tym zamknac rozdział jakim bylo malzenstwo.pochowac je przezyc zalobe zaczac nowy zwiazek...... lub zyc samotnie ale nie z nadzieja za maz wroci......i chyba wlasnie to powinnam zrobic porzucić nadzieje ze wroci bo przeciez mnie nie kocha i nie chce ze mna byc......tylecrazy juz to powiedzial ze nawet gdyby mowil w obcym języku to bym zrozumiała. .....to na co tu czekac.....???
Anonymous - 2014-09-24, 19:30

Nie mów tak...... bo mi juz też nic nie pozostaje...........jak przestać czekac na cud....
Tylko ja nie moge nadal się z tym uporać .....

Anonymous - 2014-09-24, 20:12

eplk napisał/a:
...... lub zyc samotnie ale nie z nadzieja za maz wroci......i chyba wlasnie to powinnam zrobic porzucić nadzieje ze wroci bo przeciez mnie nie kocha i nie chce ze mna byc......tylecrazy juz to powiedzial ze nawet gdyby mowil w obcym języku to bym zrozumiała. .....to na co tu czekac.....???


Witaj!

Zapraszam na spotkanie Sychara. Nic samo się nie stanie :-)
Wiele fajnych katechez jest tu na stronie ale takze i w sieci ale to nic nie zastapi spotkania fajnych ludzi w realu.
Zapraszam.

Anonymous - 2014-09-24, 20:14

Ja tez nie moge się uporac...staram się ale nie mige
Anonymous - 2014-09-25, 09:34

Droga EPLK i LJ,

Myślę, że psychlog ma trochę racji. Na razie obie żyjecie z dnia na dzień, czekając na cud, z dnia na dzień liczycie, że coś się zmieni. Niestety, jak na wiele spraw trzeba czasu. W takim stanie nie wytrzymacie za długo w jakim jesteście (ja po miesiącu byłam kłębkiem nerwów). To ani na Was dobrze nie działa, ani na Wasze dzieci, bo życie w "zawieszeniu" dla mnie można porównać do życia ludzi nad którym wisi kara śmierci ale nie wiadomo kiedy ma się odbyć wyrok. Musicie obie żyć tak, jakby męża już miało nigdy nie być. Pogodzić się z ich odejściem (nie oznacza to, że nie być gotowym na powrót), dokonać jakiś zmian chociażby w mieszkaniu i zacząć żyć- spotykać się ze znajomymi, z rodziną, organizować atrakcje dla dzieci. Nie chce być pesymistką, ale na tym forum żaden kryzys nie rozwiązał się w miesiąc. Wiele osób czeka na powrót męża latami i jak kiedyś widziałam statystykę, czasami się nigdy nie doczekuje (ktoraś z użytkowniczek stwierdziła, że najczęściej się schodzą się pary z długi stażem, a młode osoby raczej nie). Im szybciej się pogodzicie z taką myślą, tym lepiej się poczujecie i tym łatwiej będzie się żyło. Nie jedna osoba tutaj pisała, że dzieci i mąż wolą szczęśliwą matkę i żonę niż cierpiętnicę. Przeżyjcie żałobę po utraconej miłości i zacznijcie cieszyć się tym co macie- dzieci, rodziny, znajomych, pracę, doceńcie piękno świata!

Anonymous - 2014-09-25, 12:21

Ja83 mysle ze zle mnie zrozumialas...ze nie moge się uporac ...to jest czas zaloby to jest jeszcze bardzo świeże. ...ja nie siedze w domu sciskajac rzeczy mojego meza cczekając az wroci....i nie licze na to ze ieni sie cos w miesiąc. ....bardziej pije do tego ze z rozmow z terapeuta wynika ze zchodzenie sie pi rozstaniu jest niemozliwe..."nie wskrzeszanie związku"..... a wiec brak gotowosci na powrot....bardzo zle mnie oceniasz. ..nie jestem cierpietnica zamknieta w domu i myslaca tylko o mezu i otym zeby wrocil...ja ciesze sie z tego co mam ale nie zmienia to faktu ze kocham meza i mi go brakuje.....i troche trudno mi gdy go widze sie nie przytulic ale to ze mi trudno nie oznacza ze chodze za nim i namawiam do powrotu......
Anonymous - 2014-09-25, 12:50

EPLK jeśli poczułaś się dotknieta moim postem, to przepraszam, nie taki był mój zamiar. I wcale Cię źle nie oceniam. Tylko ja osobiście uważam (a byłam w tym samym miejscu co Ty), że właśnie trzeba porzucić czekanie (nie brak gotowści na powrót). Ruszyć dalej, zacząć żyć jakby tego męża już miało nie być. Pamiętam posty Mocy Nadziei, która w pewnym momencie porzuciła czekanie, zaczęła zmieniać mieszkanie itp. I dopiero to ją uwolniło.
Psycholodzy mówią, że potrzeba na żałobę tyle miesięcy ile lat się było razem. Najgorszy miesiąc masz już za sobą. Zostało z tego co wyczytałam (bo mąż odszedł miesiąc temu) jeszcze 7...:)

Anonymous - 2014-09-25, 13:16

Ja juz zyje jakby mialo go nie byc......nie zastanawiam sie co on robi kiedy przyjdzie....planuje swoje rzeczy...bez ogladania sie na męża bo po co? I kazda sytuacja jest inna.....niecwiem czy mozna azvtak generalizowac ze za 7 misiecy bede po zalobie.....tego niecwie nikt nawet jesli statystyki tak mowia.... .
Anonymous - 2014-09-26, 17:48

Kochani sycharowicze chyba nadeszla pora się pozegnac....dziekuje wszystkim za rady i wsparcie....dziekuje Bogu ze otworzyl mi oczy i pokazał jak wiele zlego zrobilam i ze musze nad soba pracowac.....jestem wdzieczna i szczęśliwa ze udalo mi sie skierowac swoje kroki w strone Pana. ...ale dzis czas juz ruszyc znad grobu małżeństwa w nowe zycie bez meza .....wiem ze małżeństwa nie ratuje się w miesiac czasem trzeba na to lat....ale trzeba do tego checi i dobrej woli nie tylko Boga i mojej.....trzeba jeszcze jednej osoby mojego meza...a tego elementu nie ma i raczej nie bedzie...porzucam wiec gotowosc na powrot...czy tez czekanie jak kto tam chce to nazwac....ale wychodze z tego mmądrzejsza....i mimo wszystko odmieniona......ciesze się tym co mam.... a mezowi zycze wszystkiego co najlepsze.....i Wam również kochani....
Anonymous - 2014-09-26, 20:24

eplk, samej ciężko, ciężko. Dobrze mieć wsparcie, wspólnotę. Może nie żegnaj się jednak z nami tak radykalnie, może rozważ czy nie warto zostać np na pracy w 12 krokach? Tu, przez net, na sycharze?
Anonymous - 2014-09-29, 19:48

przyznaje ze ciezko tak sie calkiem radykalnie pożegnac....:)

Gosiu ja nie jestem sama :) mam wspanialych przyjaciól....starych i calkiem nowych ze wspolnoty wlasnie :)....mam cudowne dzieci....nie jestem sama....pierwszy raz od dawna nie czuje sie sama.....wiem tez ze Pan mnie nie zostawi........i codziennie doswiadczam Jego łask i małych -wielkich cudów :D dlatego chyba do was nie pasuje ....nie potrafie juz pisac o bolu, o zamartwianiu sie....przynajmniej nie teraz...teraz moge pisac tylko o tym co dostaje od Pana......

Jestem Mu wdzieczna ze tak mocno sie mna zaopiekowal, ze tak mocno mnie przytulił......Chwała Panu

Anonymous - 2014-09-29, 19:55

eplk napisał/a:
ja nie jestem sama :) mam wspanialych przyjaciól....starych i calkiem nowych ze wspolnoty wlasnie :)....mam cudowne dzieci....nie jestem sama....pierwszy raz od dawna nie czuje sie sama.....wiem tez ze Pan mnie nie zostawi........i codziennie doswiadczam Jego łask i małych -wielkich cudów :D
chwała Panu!
eplk napisał/a:
chyba do was nie pasuje ....nie potrafie juz pisac o bolu, o zamartwianiu sie....przynajmniej nie teraz...teraz moge pisac tylko o tym co dostaje od Pana......

Jestem Mu wdzieczna ze tak mocno sie mna zaopiekowal, ze tak mocno mnie przytulił......Chwała Panu
eplk, właśnie idlatego bardzo do nas pasujesz! Dział świadectw czeka na Ciebie :mrgreen: Pisać możesz o każdym, najmniejszym cudzie. Pewnie wiesz ile dają takie świadectwa innym ! To jak?
Anonymous - 2014-09-29, 20:09

Gosiu ale ja nie wiem czy potrafie.....moja znajoma ze wspolnoty twierdzi ze nie ma przypadkow i ze Pan po cos mnie sprowadzil na to forum.....ale ja nie wiem czy umiem tak dac swiadectwo ktore innym by pomoglo...... poza tym ja nie wiem co mnie jeszcze czeka....nie wiem co Pan dla mnie szykuje...byc moze nigdy nie doczekam powrotu meza jak wielu tutaj byc moze bede musiala przejsc przez rozwod.......byc moze a byc moze nie...ale jakos sie tym nie martwie ...nie przezywam na zapas,nie mysle .....czuje ze jestem wolna.....wreszcie wolna.......
Anonymous - 2014-10-05, 17:31

Ok.... postanowiłam napisac dziś o tym czego doswiadczyłam w ostatnim czasie........ogólnie bardzo duzo sie dzieje i jak to w zyciu bywa choc bardzo sie staram bywa ze upadam z wielkim hukiem.....najczęściej moj upadek objawia sie tęsknota za mężem i poczuciem ze go straciłam.....na szczescie mam wokól siebie wspaniałych ludzi ktorzy szybko mnie podnosza.....tak czy siak moje zycie bardzo się zmieniło i wcale nie uważam aby było gorsze.....a na pewno jest bogatsze o relacje z Panem.....a zatem może lepsze???

Moja relacja z mężem sie nie zmieniła jesli ktos szuka takiego cudu to niestety nie moge sie tym pochwalic... ale moge sie pochwalic innym cudem....Dwa tygodnie temu mąż wiedząc ze chce isc do spowiedzi sam zaproponował wspólną Msze Św. potem zaprosił mnie na spacer...nic wielkiego...ale jakis to gest malutki ale jednak....ale wazniejsze jest to że przyjął zaproszenie na Msze o uzdrowienie...i spotkania ze wspólnotą do której Pan mnie zaprowadził :) Dziś znów byliśmy razem na Mszy.....czemu uznaje to za Cuda dane nam przez Pana....może dlatego ze w ostatnim czasie mąż miał problemy z modlitwą o czym sam mi powiedział.....nie uczęszczał tez zbyt czesto na Msze.....

Oto moje małe świadectwo.... CHWAŁA PANU



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group