To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - i co dalej.....?

Anonymous - 2014-09-07, 17:33

to wszystko jest takie trudne ......strasznie zaplatalismy to wszystko.....
Anonymous - 2014-09-11, 17:33

No to u nas juz regularny rozpad wszystkiego......od chwili jak wyszedl z domu ze mna nie rozmawia u dzieci byl dwa razy pi jakies4h, ogolnie mnie unika ....dzis będzie u dzieci bo ja na zebranie musialam isc.... zdaje się ze ja dla niego juz nie istnieje. ...nie daje sobie rady. ..moja mama mnie dobija, msm wrażenie ze niczego nie ogarniam. ..wiem że dla Boga nie ma rzeczy niemożliwych ale moje widzę że moje małżeństwo już umarło. .....
Anonymous - 2014-09-12, 09:37

nie poddawaj się, mnie tez mama dobija i wlasciwie zero wsparcia zebym walczyła,
Mnie mąż też unika jak tylko mozliwe................ wczoraj był u dzieci i nawet kawy nie wypil, ktorą mu zrobiłam, ................ modlę się za siebie i Ciebie też................ a odmwianie nowenny rano dodaje mi więcej sił, zeby przetrwać dzień........... chociaż nie zawsze moge rano i wieczorem robię to prawie na spiąco, trzymaj się ............ jutro będzie lepiej

Anonymous - 2014-09-12, 20:16

dziekuje.....tez o Tobie pamietam...
Anonymous - 2014-09-13, 21:18

to byl bardzo dlugi tydzien.......i chyba jestem w punkcie z ktorego powrotu juz nie bedzie.......maz caly czas zachowuje sie tak samo - czyli ma mnie w nosie......kiedy odchodzil zapytalam go jak czesto chce widywac dzieci a on na to" wiesz ze jak najczesciej" a teraz byl u nich raptem 3 razy po jakies marne kilka godzin.....dzis zaczal sie weekend nie przyszedl nawet nie zadzwonil do starszej corki, zero pytania czy moze przyjsc jutro.....inaczej sobie wyobrazalam to jak najczesciej......mam takie wrazenie ze spotyka sie z ta dziewczyna z ktora mnie zdradzil.....a jesli tak to z tych gruzow naszego malzenstwa juz nie pozbieramy...nie zbudujemy tez na nich nic nowego....tak wiec koniec malzenstwa zdaje sie byc oczywisty........choc dla mnie on zawsze bedzie moim mezem.....oby tylko byl szczesliwy....
Anonymous - 2014-09-13, 22:23

eplk napisał/a:
mam takie wrazenie ze spotyka sie z ta dziewczyna z ktora mnie zdradzil...



Witaj!

Ty go naprawdę kochasz:-). Co do 'gruzów' to Warszawa też została odbudowana od "0" . Minie szybciutko ta milostka Twojego meza :-) .
Zacznij żyć pełnia swojego życia. Do szczesliwych/kochajacych malzonkow wracaja malzonkowie.

trzymaj sie i głowa do góry!

Anonymous - 2014-09-14, 13:56

U mnie też cakowita porażka, nie kocham cię i to koniec to dzisiejsze slowa mojego męża,....
nie da się uratować jak jedna strona niechce......... a moj mąż niestety niechce i koniec....
dzieci tak ale ja już nie...................

Anonymous - 2014-09-14, 20:45

no pewnie ze go kocham.......pomimo tego co zrobil.....bolalo strasznie czasem jeszcze boli, zachowywalam sie przez to jak wariatka ale w bolu i emocja ludzie mowia i robia rozne rzeczy..... nie wiem czy moj maz kiedykolwiek bedzie chciał wrócic ale ja za to wreszcie zauwazam ze PAN juz działa cuda w moim zyciu.....po pierwsze juz tak nie boli ( od chwili gdy bylam na mszy o uzdrowienie .....rowniez w tej samej intencji modlil sie nade mna proboszcz).Po dzisiejszej Eucharystii czuje jak radość wraca...nawet moj proboszcz dzis zauwazyl ze sie uśmiecham:) i za to CHWAŁA PANU....a kolejny cud ...maz został dzis na obiedzie :) i wychodzac dał mi buziaka w policzek ....niby nic a jednak .....w ostatnim czasie nawet jak jeszce z nami mieszkal nie dostawalam buziaka jak wychodził.....:) i moze to wcale nic nie znaczy ale dla mnie to duzo i co najwazniejsze wreszcie przestal mnie ranic :) i TO SA TE MAŁE- WIELKIE CUDA JAKIE UCZYNIŁ DLA MNIE PAN........wszystko zostawiam PANU..... nie w
Anonymous - 2014-09-16, 18:26

Eh...szkida ze nasze zranienia tak często zalaniaja nam oczy na wlasne bledy....szkoda ze kuedy orientujemy sie ze mozna bylo cis zrobic jest juz za pozno......szkoda ze czasem nie potrafimy odpuscic czepiamy się, czasem wymagamy zbyt wiele i nie doceniamy tego co jest nam dane....czasem gubimy sie i nie rozumiemy siebie ale oczekujemy ze ta druga strona nas zrozumie.....przyznaje tez zranilam meza.....przeprosilam....i jic więcej juz nie moge zrobić. ....bo on juz nie chce.....jak batdxo musialam nawalic jako zona że doszlo do zdrady......jak bardzo bylo mu zle ze pi zdradzie odchodzi bo nic nie czuje procz pustki....pewna osoba powiedziala mi ze nie ważne ile mąż fla mnie zrobi i tak befzie za malo.....myslecze czasem byla to prawds a czasem moze zwyczajnie mnie nie slucha.......tak czy siak nic juz nie zmienie procz siebie. .małżeństwo sie posypalo i umarło. .....zostaly tylko zgilszcza......co do milostki meza jesli trwa to nawet jesli sie skonczy czy bede umialam mu wybaczyc wielokrotna zdrade fizyczna i emocjonalna skoro z takim trudem przyszlo mi wybaczyć jednorazowy wyskok? Czy bede umiała mu zaufac?
Anonymous - 2014-09-19, 18:39

....mijaja kolejne dni......i radze sobie chyba nienajgorzej.....tylko czemu codziennioe o nim mysle.....czemu tak bardzo boli to ze go tu nie ma....czemu tak boli ze mnie nie kocha, boli to ze do dzieci przychodzi tak rzadko...i ta wstretna mysl ze byc moze wybral inna....:( staram sie niepoddawac tym myslom....staram sie zajac dziecmi i soba....moj maz zawsze bedzie czescia mnie.... kochani Sycharowicze wspomozcie prosze modlitwa.........wszystko w rekach Pana..
Anonymous - 2014-09-21, 12:46

I znów wszystko nie tak......powiedzialam mezowi ze dzieci za nim tesknia ze powinien poswiecic im więcej czasu. ...odebral to jako atak :-( nie bylo to moim celem na szczescie udalo sie uniknac awantury....najgorsze jest to ze dotarlo do mnie ze gdyby nie dzieci to on juz wykreslilby mnie ze swojego życia. .....to ze sie widujemy to tylko dlatego ze sa dzieci....ja dla niego nie istnieje. ....i jak tu myśleć ze cos się zmieni.? Ja wiem ze Pan działa w swoim czasie..... tylko ze to ze ja chce ratować malzentwo i kocham męża to nie znaczy ze on kiedykolwiek mnie pokocha ze kiedykolwiek będzie chcial wrąaacic...... na ten moment mnie nie kocha i nie chce mniec ze mna nic wspolnego....jestem mu obojętna. ... :-(
.

Anonymous - 2014-09-21, 21:20

Epkl,
Nie dziwię się, że było mu nie w smak...nikt nie lubi słuchac, co powinien...bo to znaczy, że jest nie bardzo, że ma brak. Oczywiście, że ma brak. Tyle, że o tym nie wie jeszcze. Każdy ma braki, tu czy tam. W układzie, w jakim jesteś chwilowo zdrowiej jest docenić, choć trudno, ten raz kiedy jest z dziećmi. Spróbuj, może zauważysz różnice, może nie od razu. A tak przy okazji, robisz coś tylko dla siebie? Wiesz, tak aby oderwać myślenie od "sytuacji"?

Anonymous - 2014-09-22, 08:57

Samboja napisał/a:
zdrowiej jest docenić


U mnie to działa. Mój mąż też zaniedbuje dzieci, ale jak mu powiem że dzieci były szcześliwe jak sie z nimi bawił, że bardzo im się podobało i często to wspominają, to mąż wtedy bardziej się stara.
Oczywiście jak jest trzeźwy, bo po pijaku drzwi od naszego pokoju się zamykają i mąż nie ma wstępu.

Anonymous - 2014-09-22, 09:21

To fakt trudno docenic w sytuacji kiedy dziecko pyta tato a czemu mama z nami nie idzie a tata ns to bo musi od was odpoczac......albo w sytuacji kiedy on juz musi isc bo mecz jest za chwile a dziecjo ze lzami w oczach mowi nie idz jeszcze......cala reszte doceniam.....ze przychodzi ze chce być z nim. ..... naeet staram sie im nie przrszkadzac kiedu jest. .tak zeby mieli czas tylko dla siebie. .....


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group