To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Odbudowa związku po kryzysie, zdradzie, separacji, rozwodzie - Jestem 5 lat po ślubie sakramentalnym

Anonymous - 2014-09-01, 14:44

Witam,

jestem 5 lat po ślubie sakramentalnym. Nasze problemy zaczęły się mniej więcej rok temu. Mąż od kiedy go znam był uzależniony od komputera, najpierw były gry. To granie było strasznie destrukcyjne, potrafił grać pół dnia i pól nocy przez co ciągle byłam sama. Zasypialiśmy zawsze osobno. Kiedy poprosiłam męża aby poszedł na terapię nie zgodził się. Na co powiedziałam że mam dość- wszystko po to aby nim wstrząsnąć. Mąż ograniczył granie ale wciąż całe dnie spędzał przed komputerem. Potem dowiedziałam się, że prawie od zawsze miał "przyjaciółki" poznawane w Internecie, którym zwierzał się z naszych problemów, do mnie nie przychodził wcale. Przyłapałam go parę razy jak do nich pisał i często te rozmowy były dalekie od zwykłej przyjaźni. Raczej te kobiety próbowały go przekonać że jestem złą osobą i zazwyczaj "pocieszały go" w jego niedoli. Kiedy próbowałam go zapytać dlaczego nie przychodzi do mnie odpowiedział, że się mnie boi bo parę razy powiedział prawdę która mi się nie spodobała. Potem zaczął wychodzić z domu a właściwie znikać pod różnymi pretekstami. Zazwyczaj to były spotkania z kolegami, później całonocne na koniec potrafił wyjść trzasnąć drzwiami w sobotę i wrócić w niedzielę pod wieczór. Tu też miał wielkie wyrzuty, że nie potrafię zaakcetować jego wyjść. Kiedy zaproponowałam że wyjdziemy razem nie zgodził się, bo to były ponoć męskie wyjścia. W kwietniu dowiedziałam się że ma kochankę. Najpierw nie chciał się przyznać potem powiedział, że to nic poważnego na końcu przyznał się do wszystkiego. Przede wszystkim do zdrady emocjonalnej, powiedział tej kobiecie, że chce ode mnie odejść, że ma problemy. Wyprowadził się ale wciąż prosił o szansę a ja powzwalałam aby przychodził w celu uzdrawiania naszej relacji (nie mamy dzieci). Zależało mi jak mało komu nawet po tym wszystkim. Dziwiło mnie tylko jedno, że wciąż powtarzał o jakimś procesie nieodwracalnym który zaszedł w nim i że potrzebujemy resetu. Któregoś dnia poszłam do wynajmowanego przez niego mieszkania, była u niego. Okazało się że pewnie oszukiwał nas obie. Następnego dnia zamiast próbować mnie odzyskać pojechał na wakacje. Ja myślałam że umrę z bólu. Cały czas byłam blisko Boga, spowiadałam się modliłam ale ból był nie do opisania. Wyjechałam na 2 tygodnie za granicę do rodziny. Jeszcze przed wyjazdem na moją prośbę spotkaliśmy się, płakał powiedział, że liczę się tylko ja ale nerwowo usuwał smsy z komórki na wypadek gdybym chciała ją przejrzeć. Po powrocie czekał w naszym domu i już nie wrócił od tego dnia do tamtego mieszkania. Ja chcialam się rozstać on zaproponował próbę ratowania ale wciąż to chyba bardziej ja chciałam bo mówił tylko że to musi być nasza decyzja i że razem musimy to naprawiać. Minęły 3 miesiące, 2 tygodnie temu zobaczyłam że znowu do niej dzwonił (faktycznie trudno było się wyzbyć szpiegowania). Tak ladnie miał ją wpisaną "słoneczko". Powiedział, że faktycznie nie wie co do mnie czuje, że coś się wypaliło, że czasem tęstkni za nią, że łatwiej mu zbudować coś nowego niż taplać się w naszym "g***nie". Jestem skołowana, ja mam do tego małżeństwa wielką pokorę i za wszelką cenę chciałabym je ratować ze względu na sakramentalny wymiar. Ale słuchałam wcz. warsztatów Sycharu i ksiądz wyraźnie mówił że to muszą obie strony chcieć. Ja chyba go nie namówię do tego aby mnie pokochał. Z drugiej strony mąż nic nie robi z tą sytuacją. Nadal mieszka ze mną nie składa pozwu. Wszyscy znajomi pukają się w głowę i mówią że jestem chora ale ja naprawdę nie wiem co robić.
Na razie zapisałam nas do księdza jaworskiego na spotkanie w przyszłym tygodniu o ile mąż w ogóle będzie chciał iść...

pozdrawiam Was
J.

Anonymous - 2014-09-01, 18:08

Justyna, założyłem Ci Twój własny wątek i przeniosłem do niego Twój post. Tutaj będziesz mogła uzyskiwać pomoc skierowaną wyłącznie do Ciebie.
Anonymous - 2014-09-02, 09:18

Justyna11111 napisał/a:
Na razie zapisałam nas do księdza jaworskiego na spotkanie w przyszłym tygodniu o ile mąż w ogóle będzie chciał iść...
-więc do tego czasu módl się gorąco o to aby chciał.Mysle ,ze teraz twoja postawa na co dzień możesz dać szanse waszemu małżeństwu,nie mozna zmienic męża ale możesz pokazać mu swoja postawa ,że nadal go kochasz i jest dla ciebie wazny,że podejmujesz trud ratowania tego co mozna jeszcze uratowac.
Justyno,cięzkie i trudne zadania przed toba,ale trzeba działac.
Ja tak długo działałam az do momentu ,kiedy zabrakło mi sił-jednak modlitwa rekolakcje pomagaja trwac mi dalej i myslec co jeszcze moge zrobic aby było choc troche lepiej.Pozostaje z modlitwa.


Justyno macie w Warszawie ognisko Sychar udaj sie tam a nie będziesz sama w swoim trudzie ratowania małżeństwa.

Anonymous - 2014-09-02, 10:26

Wczoraj po raz pierwszy uczestniczyłam w skypowym mitingu. Pomodliliśmy się razem potem każdy z nas się rozłączył i czułam wielką pustkę. Mąż nadal mieszka w naszym wspólnym domu. Poprosiłam go o 5 minut uwagi, wczoraj chyba miał gorszy dzień. Nadal łapię się na tym, że kiedy jest taki to myślę, że pewnie coś mu się nie układa z tamtą kobietą. Mam duże problemy z zaufaniem mu na nowo. Mąż co chwila zerka na telefon zabezpieczył go przede mną pinami, nadal też przesiaduje na komputerze, znów zaczął grać. Wpierw zapytałam czy modli się za nas i w ogóle, odpowiedział, że nie, że nie potrzebuje tego i nigdy tego nie robił. Zapytałam czy pomodli się ze mną, odmówił. Zapytałam więc czy ja mogę się pomodlić przy nim i zgodził się. Wypowiedziałam parę słów po czym odmówiłam modlitwę Ojcze Nasz. I jakby otworzył się powiedział że mu to bardzo pomogło. Dziś w trakcie porannej modlitwy w samochodzie za Niego - niestety nie zdążyłam w domu też zadzwonił, czego nie robił od miesięcy! Wiem, że Jezus wskaże mi drogę. Powierzyłam Jemu wszystko, całe moje życie i moje sprawy bo wiem że tu nic nie dzieje się bez Jego woli. Mój mąż ma duże problemy z wiarą, ze sobą, ze swoją emocjonalnością. Martwi mnie to wielce. Ta sytuacja jest bardzo obciążająca bo nie wiem jak długo dam radę. Tyle już zniosłam i to ja potrzebuję wsparcia i walki o mnie. Sama się zastanawiam jak to się jeszcze dzieje że mam tyle siły bo po ludzku to jest niemożliwe. On cały czas mi mówi że nie wie nawet czy mnie kocha, to jak żyć ??? Na spotkanie Sycharu oczywiście planuję się wybrać. Nie wiem tylko czy mogę tam chodzić sama? Nawet jeśli mąż mnie odrzuci?
Dziękuję za modlitwę, też pozwolę sobie pomodlić dziś wieczorem za Ciebie i Twoje intencje własne.

pozdrawiam

Anonymous - 2014-09-02, 11:02

Z drugiej strony mąż nic nie robi z tą sytuacją. Nadal mieszka ze mną nie składa pozwu. Wszyscy znajomi pukają się w głowę i mówią że jestem chora ale ja naprawdę nie wiem co robić.

I nie zrobi nic, dopóki nie zostanie postawiony przed wyborem. Sytuacja między-między jest wygodna, bo nie trzeba dokonywac wyboru...ale tu albo wychodzi, albo zostaje. A jak zostaje to zabiera sie do roboty.

Przeciwnikom rad ;) od razu piszę, że to rada, ale można jej słuchać lub nie.

Pytasz, co masz robić. Oczywiście wsparcie i modlitwa jest ważna. Bez nich ciężko. Ale trzeba działać konkretnie. Napiszę Ci co może zadziałać, ale wszystko trwa, to procesy, efekty nie od razu będą, nikt tego nie wie. Zrobisz z tym co zechcesz. U mnie zadziałało.
- szczera rozmowa, w której przyznasz sie do swoich błędów, w których wezmiesz na siebie swoja część winy za kryzys. Działy sie rzeczy, które Was od siebie oddalały, mąż zamiast mówić Ci o nich i dawać Ci szansę na zmiany, dzielił sie tą prawdą z innymi. Tobie jest winien mówić co go boli. Spróbuj poprosić go o te prawdy...wysłuchaj...przeanalizuj, przeproś jeśli jest za co, okaż miłość i zrozumienie...
- okaż zrozumienie dla jego wyboru, choć to cholernie ciężko, podjął decyzje o wejściu w związek pozamałżeński z jakiegoś powodu...było mu źle itp, będzie miał swoje powody, musisz je zrozumieć, ale nie usprawiedliwiaj czynu. To co zrobił, było złe i samolubne i musi miec tego świadomość. Bo nie mamy wpływu na to co czujemy, ale mamy wpływ na to co z tym zrobimy. Krzywdy zadanie trzeba zadość uczynić.
- pokaż mu, że mino to, co się stało, jesteś gotowa wziąć odpowiedzialność za swoją cześć i popracować nas sobą, i będziesz się starała mu wybaczyć, ale on musi zerwać kontakt na zawsze z kochanką.
Wiesz, że było źle, chcesz naprawiać, rozumiesz co spowodowało jego decycje, nie usprawiedliwiasz ich, ale mimo tego chcesz mu wybaczać i pracować. Ma wybór, może to robić z Tobą, ale tylko gdy zerwie definitywnie. Dla mnie to jest postawa miłości, okazać wielkie zrozumienie dla czegoś, czego nie da sie pojąć, ale równocześnie nie dać się więcej krzywdzić.
Jeśli zdecyduje się zostać, będzie to szansą i dla Ciebie, aby powiedzieć mu o swoim bólu, o ranach jaki on Ci zadał, wcześniej jak i potem. Będziecie mieli cały długi proces, aby to wszystko oczyścić, on pomoże Ci wyzdrowieć, wynagrodzi Ci krzywdy, będzię sie starał odbudować zaufania, oboje będziecie mieli szansę na nowe cudowne małżeństwo, jeszcze piękniejsze niż wcześniej. Ale nie stanie się tak, dopóki nie będzie musiał podjąć decyzji.

W tym trudnym okresie proś Boga o siły. Ja też go o to poproszę.

Polecam także te pozycje: Miłość wymaga stanowczości oraz Granice w relacjach małżeńskich. Zapewne też są inne, ale ja akurat te czytałam. Obie wspierające mocno sakramentalne małżeństwo.

Anonymous - 2014-09-02, 11:02

Justyna11111 napisał/a:
Na spotkanie Sycharu oczywiście planuję się wybrać. Nie wiem tylko czy mogę tam chodzić sama? Nawet jeśli mąż mnie odrzuci?


Justyno, na spotkania Sycharu przychodzą przeważnie pojedynczy małżonkowie, bo albo ich współmałżonek nie widzi potrzeby chodzenia na takie spotkania, albo małżonkowie mieszkają już osobno, albo są już nawet po rozwodzie.
Ognisko w Warszawie działa prężnie, więc masz okazję skorzystać wiele. Idź a zobaczysz, że będziesz czuła się tam tak dobrze jak nigdzie.

Anonymous - 2014-09-02, 11:05

Justyna11111 napisał/a:
...Zapytałam więc czy ja mogę się pomodlić przy nim i zgodził się. Wypowiedziałam parę słów po czym odmówiłam modlitwę Ojcze Nasz. I jakby otworzył się powiedział że mu to bardzo pomogło. Dziś w trakcie porannej modlitwy w samochodzie za Niego - niestety nie zdążyłam w domu też zadzwonił, czego nie robił od miesięcy!
Justynka, nie ustawaj - my, małżonkowie mamy obowiązek modlić się za siebie nawzajem.

Justyna11111 napisał/a:
Wiem, że Jezus wskaże mi drogę. Powierzyłam Jemu wszystko, całe moje życie i moje sprawy bo wiem że tu nic nie dzieje się bez Jego woli.
polecam niezmiennie http://sychar.org/jezu-ty-sie-tym-zajmij/

Justyna11111 napisał/a:
Mój mąż ma duże problemy z wiarą, ze sobą, ze swoją emocjonalnością. Martwi mnie to wielce.
napisałabym patrz wyżej - to oddanie wszystkiego Panu bardzo pomaga

Justyna11111 napisał/a:
Ta sytuacja jest bardzo obciążająca bo nie wiem jak długo dam radę. Tyle już zniosłam i to ja potrzebuję wsparcia i walki o mnie. Sama się zastanawiam jak to się jeszcze dzieje że mam tyle siły bo po ludzku to jest niemożliwe.
Justynka, jak ja weszłam na forum parę lat temu, to czytałam, ze zdziwieniem, że Pan wybiera osobę w małżeństwie, z którą najpierw pracuje. Teraz w to wierzę. To mogę Tobie powtórzyć to samo teraz - może u Was jesteś to właśnie ty wybrana?

Justyna11111 napisał/a:
On cały czas mi mówi że nie wie nawet czy mnie kocha, to jak żyć ???
miłością, dawać miłość na co dzień - mi pomogła konferencja o.Szustaka o krokodylach we mnie http://188.165.20.161/lan....i.krokodyl.mp3

Justyna11111 napisał/a:
Na spotkanie Sycharu oczywiście planuję się wybrać. Nie wiem tylko czy mogę tam chodzić sama? Nawet jeśli mąż mnie odrzuci?
Justynka - zawsze ale to zawsze jesteś mile widziana na spotkaniach ognisk sycharowskich. Nie ma znaczenia sama, czy z mężem
Anonymous - 2014-09-02, 11:05

A możesz mi podpowiedzieć kiedy jest najbliższe spotkanie wiem tylko że na Skaryszewskiej ale nic więcej.
Anonymous - 2014-09-02, 11:07

najbliższe spotkanie 8 września - szczegóły tu http://warszawa-pallotyni.sychar.org/
Anonymous - 2014-09-02, 11:15

dziękuję za informację i za dobre słowo!
A jeszcze tak się zastanawiam jak żyć z osobą która raz mówi, że nic do mnie nie czuje a następnego dnia się przytula. Raz jest zimny jak głaz i mówi mi same okropności dzwoniąc do kochanki a za chwilę planuje wyjazd na weekend. Przecież to nie jest normalne?! No i po ludzku jak długo to będzie trwać bo jak nie tamta to pewnie znajdzie inną skoro ma tak mało szacunku i uczucia do mnie. Czy warto się pisać na taki chory układ? Targają mną wielkie wątpliwości. Poziom zwątpienia a także zrezygnowania wzrasta zatrważająco.

Anonymous - 2014-09-02, 11:23

Samboja napisał/a:
I nie zrobi nic, dopóki nie zostanie postawiony przed wyborem. Sytuacja między-między jest wygodna, bo nie trzeba dokonywac wyboru...ale tu albo wychodzi, albo zostaje. A jak zostaje to zabiera sie do roboty.


Jak wróciłam zza granicy właśnie takie postanowienie padło. Zrywa kontakt z kochanką i skupia się na nas. Odbyliśmy masę rozmów wpierw chaotycznych histerycznych, bolesnych ale prawdziwych. Przyznałam się do błędów, dałam nam szansę. Jednak po 2 miesiącach doznał tęsknoty za nią i wszystko się zaczęło od nowa. Powiedział, że jest słaby i z egoizmu nie chciał tego kończyc tak poprostu. Chciał to zrobić łagodnie dla siebie. Powiedział też że widzi że się staram, że jest dużo lepiej ale on tego nie czuje tak jak ja. To co ja mogę jeszcze zrobić? Teraz to już w ogóle jest paranoja jakbym nie miała prawa go prosić o zerwanie kontaktu czy uczciwość bo zyjemy w tak chorej sytuacji tak jakbym przyzwoliła na to wszystko byle by tylko był.

Anonymous - 2014-09-02, 12:08

Justyna11111 napisał/a:
Teraz to już w ogóle jest paranoja jakbym nie miała prawa go prosić o zerwanie kontaktu czy uczciwość bo zyjemy w tak chorej sytuacji tak jakbym przyzwoliła na to wszystko byle by tylko był.

Mnie na takie rozterki pomagają zamieszczone na stornie sychar.org konferencje ks.Dziewieckiego. Masz prawo do tego wszytskiego i nie daj się stłamsić w tym. Możesz sobie też pomyśleć tak:
a) jak przyzwolisz na wszytsko byl tlyko był to co zyskasz? baaaardzo byle jakie małżeństwo, które ma duża szansę z powodu tej byle jakości i tak się rozpaść
b) 'twarde' granice i wyraźne oczekiwania (tlyko musisz przemyśleć czego chcesz, co on ma zorbić itd.) i wtedy albo on się zdecyduje na to albo nie - ale tu przynajmniej jest szansa.
Akurat dla mnie osobiście trudno jest trwać w takim zawieszeniu - męczą mnie takie stany mocno, ale każdy jest inny :)
Przed rozmową musisz się też wzmocnić, żeby tam nie było płaczu czy podniesionego głosu itd.
Polecam raz jeszcze te konferencje! Zwłaszcza 'sytuacje najtrudniejsze' ks.Dziewieckiego. Oraz modlitwę na różańcu!

Anonymous - 2014-09-02, 12:15

Mrówka napisał/a:
Mnie na takie rozterki pomagają zamieszczone na stornie sychar.org konferencje ks.Dziewieckiego. Masz prawo do tego wszytskiego i nie daj się stłamsić w tym.

Dziękuję za rady, skorzystam na pewno. Dla mnie najważniejsza rzecz to jest to, że z katolickiego punktu widzenia nie powinnam się poddawać bo to jest może mój krzyż (plus brak dzieci) Pewnie Bóg miał w tym jakiś plan. Z drugiej strony jest taka myśl aby walczyć o siebie nie dać się w tym wszystkim pozbawić godności i to jest mój dramat.

Anonymous - 2014-09-02, 14:49

Justynko dramtem to jest to ,że w Twoim przekonaniu walka o męża przy zachowaniu godności wzajemnie się wyklucza ;-) A to właśnie inaczej się nie da - musisz zachować swoją godnośc dziecka Bożego, kobiety, żony - poczytaj materiały sycharowskie, posłuchaj konferencji. Mój mąż też jest uzależniony od gier komputerowych i to straszna destrukcja, a jak łatwo złapac przy takim mężu depresję :) Ale nie o tym - poczytaj tu cudze wątki też - to pomaga pewne rzeczy sobie poukładać.
PS o tym krzyzu od Boga - na mnie to płachta na byka - jeśłi chcesz temat zgłębić to polecam wykłąd ks. prof M.Rosika (od str.45) :
http://www.rosik.archidie...TRONA_WIARY.pdf



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group