To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Dział techniczny - A to też uważacie za cud?

Anonymous - 2014-10-07, 10:46

mare1966 napisał/a:
Chyba nie potrafisz .

Mare ale to nie jest tak że dobijam się non-stop w dzień i w nocy(choć przyznam ze możecie to tak postrzegać)

Ja może nie tyle co chciałem -jedynie zostałem zmuszony do uczenia się życia i przyjmowanie tego co mam z codzienności na spokój i jako normalność.
Choć przyznam nie jest to ani łatwe i ani luzackie jakby mogło się wydawać.
Pisałem zresztą kiedyś tu na forum że Aga jest bardziej skomplikowana niż
Enigma.
A we mnie samym nie umiem wypracować takowej postawy o jakiej choćby często mówią moi synowie-tato olej to!.
helenast napisał/a:
Norbert , jakie decyzje chcesz rozważyć ? ... \

Zasady naszej wiary oraz charyzmat Sycharu to :



- być WIERNYM ( pod każdym względem ) sakramentalnemu małżonkowi

- modlitwa za współmałżonka, za siebie, za Was o uzdrowienie, nawrócenie, siłę , cierpliwość, ...

-zdanie się na wolę Boga

Heleno na pewno nic z tego co by się wydawało na zło....

znam tematy o jakich mówi sychar-i gdybym miał robić coś głupiego, to bym to zrobił dawne temu zanim odnalazłem Boga.

Decyzje o jakich mówię (dziele się z wami) na forum to:
jak żyć obok(niby razem) gdy jest to pieruńsko trudne.
Jak trudne???
podam kilka przykładów-
4 lata temu wróciłem do domu nie spotkało się to ani z aprobatą-a tym bardziej radością zony.
Według niej złamałem umowę(separacyjną) i niezgodnie z tym zamieszkałem.
Podjęta moja decyzja była samowolnie(jedynie w porozumieniu z synami)
jak to zostało określone ,zony o zgodę nie spytałem.
I najważniejsze w tym że nie do końca tak jest-bo później rozmawialiśmy na ten temat.
Zadałem pytanie czy wówczas była by zgoda na mój powrót???
usłyszałem że nie.
Tak samo wyjaśniłem sprawę że wróciłem do domu nie tylko dla synów-ale i po to
by naprawić relacje między nami,po to by pokazać że zależy mi na żonie i związku.
Początki były fajne rozmowy,zona otwierała się w tematach o swojej pracy,ozdrowiu,o kłopotach,o problemach.
Wspólne wyjazdy na święta,nawet na zakupy i kilka wyjść razem do kościoła.
I nagle wszystko zostało ucinane ,odbierane-znów powróciły ostre zasada jak z umowy separacyjnej,jak totalnie oddzielnie.

Powstawała kołowrotek ..gdy podejmowałem rozmowy z zona (na różne tematy)
nie było już entuzjazmu.
Nie wiem czy zrozumiesz ??
gdy człowiek stara się z kims rozmawiać i w trakcie rozmowy czuje że ona się nie klei,jest taka nijaka i martwa-co robi??
wycofuje się z niej.
Wycofując się totalnie -znów słyszałem co innego że mam możliowość rozmawiać ,tylko albo nie potrafię ,albo nie chce -to zatem mój wybór.
No to przerabiając temat znów podejmowałem próby rozmowy i z efektem dokładnie takim samym jak wcześniej.
To pieruńsko trudne zrozumieć o co w tym chodzi,
co zrobić??
zamknąć się totalnie -czy podejmować próby od nowa-próbowałem jednego i drugiego(oba rozwiązania nic nie wniosły).
Zatem jak pisałem żona oddaliła się totalnie :sama z chłopakami na świeta,sama do rodziny,sama na wyjazdy,gemeralnie samotne zycie.
A gdy kiedyś tam spytałem -czemu tak nagle wszystko znów mi ucięto??
odpowiedzi były dwie -jedna że organizowała to z litości, ale stwierdziłą że już nie.
A druga że obsmarowałem teściowa na forum.
Zastanawiało mnie jak ja obsmarowałem-ano prostymi stwierdzeniami o jakich sam nawet mówiłem teściowej.
Że nie rozumiem tylko jednego skoro modli się za nas,skoro w duszy chce by małżeństwo się naprawiło-dlaczego nie potrafi powiedzieć wprost swojej córce że nie pochlebia tego co robi.
Co w tym było tak strasznego-czym obsmarowałem teściową???

Wiele jest takich spraw Heleno-jak choćby ciągłe przypisywanie mi że buntuje synów przeciw mamie.
Mimo że ci synowie siadają na wprost mamy i mówią to my pytamy,tata nic o tym nie wie i w niczym nie uczestniczy-on już nawet nic nie mówi mamo.
Nie narzeka,nie marudzi,nie zabiera głosu.

To jedn aalternatywa z jaką ewentualnie musze się uporać.
Druga??? to odejście ,wyprowadzka - wszak żyłem poza domem.
Ale to tez wymaga przemyśleń,ułożenia życia-bez spątaniki.
Przeciez jak mam odejść to już na zawsze.
Trzeba zatem wsio poukłądac,rozpatrzyć za i przeciw.
I głownie spojrzeć jak to wpłynie na moich synów-ten powrót koczowniczego życia.

Tak że Heleno to są moje dylematy-a nie czy traktuje poważnie sakrament małżeństwo czy to dla mnie tylko smark jaki wytrę w chusteczkę i już.
jestem poważnym facetem-wiele razy pisałem miałem swój zły czas,jest mi za niego wstyd-ale ten zły czas pozwolił mi na zrozumienie tego co było złe i mocnego podejścia do naprawy tego.

pozdrawiam

Anonymous - 2014-10-07, 11:17

DHL1 napisał/a:
A we mnie samym nie umiem wypracować takowej postawy o jakiej choćby często mówią moi synowie-tato olej to!.


I dobrze, że nie umiesz.
Ja posłuchałem swoich dzieci "rozwiedź się z mamą".
Co o życiu wiedzą dzieci (wtedy 17 i 20 lat)? To my jesteśmy dorośli i to my powinniśmy podejmować decyzję sami i nie pod wpływem rad dzieci.

Anonymous - 2014-10-07, 11:36

twardy napisał/a:
I dobrze, że nie umiesz.

Ja posłuchałem swoich dzieci "rozwiedź się z mamą".

Co o życiu wiedzą dzieci (wtedy 17 i 20 lat)? To my jesteśmy dorośli i to my powinniśmy podejmować decyzję sami i nie pod wpływem rad dzieci.

Twardy ale te olej jest w dobrym znaczeniu.
Tu nie chodzi że mam olać związek i mamę.
A jedynie sytuację w jakiej żyję- bo widzą że mnie to dotyka.
Mam olać to co jest -nie przejmować się słowami i niechęcią.
Mam przyjąć że i tak nic nie da się zmienić -bo to wymaga chęci zrozumienia z drugiej strony.
I kwitują to zazwyczaj tak samo -może kiedyś przyjdzie dzień że mama sama zrozumie że chciała zostać żoną i mieć męża.
A na razie bądź taki jak mama -żyj na własny rachunek .
Na co zazwyczaj im odpowiadam-
chłopcy ale ja tak nie potrafię....
był ktoś i nie ma kogoś....

pozdrawiam
strony

Anonymous - 2014-10-07, 11:38

Naprawdę Cię rozumiem ... I z tym ,że to mega trudne też , ale na moim przykładzie wiem ,że to mi się wydawało ,, robię wszystko co w mojej mocy by naprawić małżeństwo,, zupełnie inaczej wyglądało w oczach męża , rodziny... byłam zbyt nachalna, niecierpliwa, nawet zaborcza w oczekiwaniach/ odpowiedzi na moje działania... a zachowanie Twojej żony bardzo przypomina mi zachowanie mojego męża ( i pewnie wielu współmałżonków , którzy chcą rozstania ) czyli wszystko jest i było źle, całą przeszłość - wspólną widzą i przedstawiają w czarnych barwach, zieje od nich niechęcią, złością, sprawiają nam ból , dołują ... Pomyśl o tym ,że to ich tarcza obronna by udowodnić sobie,że postępują dobrze odchodząc, rozstając się itd... to pewnego rodzaju argument łagodzący - niestety tylko w ich rozumowaniu... Twoja żona jeszcze nie raz Cię zrani słowami, czynami - zmyślonymi na potrzeby sytuacji, rozwodu... Musisz mieć Boga jako tarczę obronną w takich sytuacjach, chwilach ... Tarczę , która pozwoli zachować Ci spokój , która spowoduje, że nie załamiesz się , nie ulegniesz manipulacji, pomówieniom, nie złamią Cię oszczerstwa w Twoim działaniu... Takie działania współmałżonków to stereotyp , szablon...
Jaka byłaby w tym logika, gdyby nasi współmałżonkowie chcąc opuścić nas byli dla nas mili, uprzejmi, wspominali cudowne chwile, miłe akcenty małżeństwa ? ... Takie przykre ich zachowanie to zagubienie, opętanie... I tak może powinniśmy do tego podejść , jak do chorego człowieka ... Ich przebudzenie może spowodować tylko Bóg , działając bezpośrednio lub pośrednio poprzez innych ...
Masz rację ,że te decyzje , o których piszesz wymagają przemodlenia, może przedyskutowania z kimś kompetentnym oraz wyciszeniem, spokojem i mądrym postępowaniem ....

Anonymous - 2014-10-07, 11:48

Cytat:
Ja posłuchałem swoich dzieci "rozwiedź się z mamą".
Co o życiu wiedzą dzieci (wtedy 17 i 20 lat)? To my jesteśmy dorośli i to my powinniśmy podejmować decyzję sami i nie pod wpływem rad dzieci.
_________________


Robimy często takie błędy, bo działamy pod wpływem chwili, pod wpływem zmęczenia kryzysem, braku cierpliwości, poddaniem się , niemocą i bezsilnością ... To bardzo ludzkie odczucia i posunięcia, lecz powiedziałabym ,że sterowane są w dużej mierze przez szatana ... Dopada nas w chwilach zwątpienia i przeciąga na swoją stronę. Tak nami manipuluje,że poddajemy się , opuszczając - wątpiąc w moc Boga w takich chwilach... Świadomość takich momentów, kto nami próbuje sterować i jakie mogą być konsekwencje pomogą nam się szybko otrząsnąć i wrócić na właściwą ścieżkę ... Pewnie wyboistą , ciernistą , okupioną bólem , ale jakże zgodną z naszym sumieniem , wiarą ...

Anonymous - 2014-10-07, 12:16

DHL1 napisał/a:
Twardy ale te olej jest w dobrym znaczeniu.
Tu nie chodzi że mam olać związek i mamę.


No to ja zrozumiałem Cię rzeczywiście niewłaściwie. Teraz rozumiem.


helenast napisał/a:
Tak nami manipuluje,że poddajemy się , opuszczając - wątpiąc w moc Boga w takich chwilach...


Niestety :cry:

Anonymous - 2014-10-07, 12:19

DHL1 napisał/a:
Decyzje o jakich mówię (dziele się z wami) na forum to:
jak żyć obok(niby razem) gdy jest to pieruńsko trudne.


Norbercie, to jest pytanie jakie zadac powinieneś Bogu, z Nim to "przedyskutować", jak każdy z nas, kto do tego miejsca doszedł.
Nikt z forum nie da Ci na to odpowiedzi, żaden człowiek. Choć warrto tak jak napisała to helenast, porozmawiać o tym, o swoich wątpliwosciach i ograniczeniach w w tym, z kimś madrym, moze duchownym. Masz kogos takiego?. A moze rekolekcje ignacjanskie, taki czas tylko dla Ciebie i Boga?

Pamietam w modlitwie, bo wiem jak trudne i bolesne jest poszukiwanie tych odpowiedzi.

Pozdrawiam

Anonymous - 2014-10-16, 12:12

DHL1 napisał/a:
Decyzje o jakich mówię (dziele się z wami) na forum to:
jak żyć obok(niby razem) gdy jest to pieruńsko trudne.
Jak trudne???


http://www.langustanapalm...a-nienormalnych

Anonymous - 2014-10-28, 08:54

Z przyczyn osobistych chcę odstąpić od uczestnictwa na forum.
i w jakiś sposób chciałem to wyjaśnić
-dlaczego taka decyzja???
Tak się czasem składa-że to co robimy i tak zawsze będzie widziane jako złe.
Nawet bez względu na to co faktycznie jest i bije w naszym sercu.
To proste....
Bo jeżeli ktoś inny nie chce dojrzeć w nas dobra i tych dobrych intencji-
zawsze nasza postawa będzie oceniana jako zła, niewłaściwa .

Zastanawiałem się ostatnio dlaczego przez tyle lat naszego trudnego czasu moja zona nie była w stanie uwierzyć we mnie,dlaczego zawsze uciekała,oddalała się ,zamykała swe serce,tworzyła szczelny odrębny świat.

Czy to moja postawa??/zachowania???słowa???gesty???mówienie???milczenie???

Zapene w jakims procencie-tak.
Ale to wszystko są rzeczy łatwe do zmiany i naprawy.
A było by to tylko możliwe przy spełnieniu jednego warunku-tego by sama odkryła w sercu
że potrafi jeszcze męża kochać.
Tak ze jeżeli będzie miała sposobność odczytać ten ostatni raz i ten ostatni post...
moja zona....

niech wejrzy głęboko w siebie...niech znajdzie się z tamtych dawnych lat....nie tych pozerskich jakie teraz są....
i zada sobie pytanie....
kochałam go kiedyś.....czy był to tylko pic...

pozdrawiam i życzę wszystkim uczestnikom forum,,, wszystkim uczestnikom 12 kroków i spotkań sycharowskich......
tylko dobrych dni w zyciu

Norbert

Anonymous - 2014-10-28, 09:23

Norbert do zobaczenia w drodze
Anonymous - 2014-10-28, 12:22

Norbert serdecznie pozdrawiam!! przesyłam dobre myśli.............
Anonymous - 2014-10-28, 12:52

Ja również Norbercie pozdrawiam i otaczam modlitwą
Anonymous - 2014-10-28, 19:37

Również pozdrawiam.
Anonymous - 2014-10-29, 12:36

Cytat:
tylko dobrych dni w zyciu

To wtedy zdziadziejemy ;-)
Trzymaj się.



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group