To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - Załamana... sypie sie wszystko

Anonymous - 2014-09-01, 19:35

Jasne , że nie prosto .
W kraju dobrobytu i wszelkiego sukcesu
dwoje rodziców musi pracować aby przeżyć .
Tylko , za wszystko przyjdzie słono zapłacić .
Za pomoc rodziców też .
Osłabionymi więziami z własnymi dziećmi , konfliktami ,
a kiedyś wygarną twoi rodzice niewdzięczność .
Czy dacie sobie radę ? :roll:
A tworzycie monolit ?
....... no właśnie
Ja bym poczekał i zajął się najpierw wzmocnieniem waszej małżeńskiej relacji .
Bo jak namnoży sie trudności i przybędzie kłopotów "na swoim"
to się rozlecicie !

Anonymous - 2014-09-02, 15:47

Zastanawiamy się , chcemy podjąć decyzje razem ,ale dałam mężowi wolną rękę...
Wydaję mi się, że tu tkwi problem: ja podejmuje ostateczną decyzje, a jak nie wyjdzie mąż marudzi.
Coś trzeba postanowić bo tak dłużej nie może być.
Rodzice się nie odzywają, albo mają taki ton głosu jakbyśmy popełnili przestępstwo.
Na obiad potrafią zawołać mnie, ale mój mąż jest nie widoczny - nawet jak w jednym jesteśmy pokoju.
Mój T zaproponował żeby jeszcze poczekać żeby z nimi rozmawiać? ale do którego momentu? kolejnej wymiany zdań?

Anonymous - 2014-09-02, 22:24

A czemu siasianna :mrgreen:
nie gotuje ? ;-) ;-)

Przecież to nie musi być wielkie żarcie , coś ekstra .
Wyglada trochę tak , że jesteście "ich dziećmi"
tyle tylko że mąz jest chłopakiem
mieszkajacym na stałe w ich domu .

Anonymous - 2014-09-02, 22:39

S.
Mąż chyba jednak musi Cie bardzo kochać, jeśli z tego teściowego bagienka nie uciekł.
Mieszkałem 2 lata u teściów bo też uważałem , że muszę mieć dom, do dzisiaj mi się to czkawką odbiją a minęło wiele lat.
To, że Twoi rodzice traktują źle męża to jedno zło , ale pewnie większym jest to, że Ty nie reagujesz bo....rodzice się obrażą, bo jak sobie poradzisz bez obiadków, zajmowania się dziećmi itp. Co jest dla Ciebie ważniejsze, samopoczucie Twoich rodziców, czy Twojego męża?

Ps. Może to brutalne co pisze, ale to rodzicom bardziej powinno zależęć na kontakcie z dziećmi i wnukami niż odwrotnie i nawet jak się obrażają to się dość szybko odobrażają.
Przetestowalem w praktyce na swoich.

Anonymous - 2014-09-03, 08:34

do mare1966
Siasianna gotuje! co drugi dzień bo oboje z mężem pracujemy w cyklu 12-godzinnym. I chodzi mi o te dni, w które mama coś przyszykuje kiedy mnie nie ma.

do Grzegorza.
Mąż mnie kocha z taką siła jak ja jego! Z tego wynika. Pisałam wcześniej, że to ja w 90% podejmowałam inicjatywę wyprowadzki, ale mąż zawsze chciał zostać bo może się jednak ułoży. Więc na pozytywnym humorze Rodziców raczej średnio mi zależy.

Zależy mi bardziej na moim mężu i wydaję mi się, że dałam to odczuć w poprzednich postach.
Co do reagowania: takich rozmów ma za sobą wiele (też to pisałam) i po takiej rozmowie najczęściej usłyszałam: On Ci życie zmarnuje! ... Maja swoją wizje i już!

Za namową mrówki dałam mężowi wolną rękę, powiedziałam, że ufam, że liczy się tylko On i synek. Nie przymuszam, czekam na decyzję...

Anonymous - 2014-09-03, 08:36

Cytat:
Mąż chyba jednak musi Cie bardzo kochać, jeśli z tego teściowego bagienka nie uciekł.


Podpisuję się pod tym co napisał G.
Z drugiej strony wszystko ma swoje granice i każdy ma swoją cierpliwość.

Pytanie o Twoją postawę, dlaczego jest postawą strusia z głową w piasku?
Dlaczego nie reagujesz, nie zajmujesz stanowiska, nie wyznaczasz granic?
Co jest powodem, że przyglądasz się biernie takiej nagannej rodzicielskiej postawie?
Rodzice otwarcie krytykują Twojego męża, zapraszają na obiad Ciebie nawet w jego obecności- wprost nie do wiary z jaką otwartą niechęcią musi się mierzyć Twój mąż! Wyobrażam jak podle musi się tam czuć, zatem nie jest zaskakujące, że ma dość tej sytuacji a TY z tą sytuacją mu się kojarzysz.
To Twój mąż i ojciec Twojego dziecka a pozwalasz nim pomiatać.

Może gdybyś choć próbowała wyznaczyć rodzicom granice, byłaby choć nikła szansa że coś do nich dotrze, tylko czy starczy Ci odwagi?
Ważą się losy Twojego małżeństwa, zatem warto a nawet należy głowę z piasku wyjąć a także b. poważnie rozważyć wyprowadzkę by ostatecznie się odpępowić.

Anonymous - 2014-09-03, 14:43

Cytat:
Mąż chyba jednak musi Cie bardzo kochać, jeśli z tego teściowego bagienka nie uciekł.
Mieszkałem 2 lata u teściów bo też uważałem , że muszę mieć dom, do dzisiaj mi się to czkawką odbiją a minęło wiele lat.


:D ja u rodziców wytrzymałam rok - na dniach się wyprowadzam:) A też buduję dom i finansowo mi się to w ogóle nie opłaca.

Cytat:
Jeszcze jak oznajmimy, że się nie budujemy to będzie tornado!


Zależność:) Musicie się odciąć. Co cię obchodzi ich tornado, ty masz swoje życie. Spakujcie się i powiedzcie im na odchodnym, unikniecie awantury. Musisz zrozumieć że jesteś dorosła i masz prawo robić w swoim życiu co ci się podoba. Rodzice nie mają prawa w żaden sposób tobą kierować.

Cytat:
Boje się, że porównuje swoje życie do jego brata, który mieszka z żoną u rodziców, planują budowę, na dodatek w swojej rodzinnej miejscowości (mąż pochodzi 100km ode mnie) i wszystko się toczy... A u nas na odwrót... Czy nie wyjdzie później żal, pretensja...?


Jak będzie żal i pretensja do ciebie to mąż powinien dojrzeć. Nie zawsze jest tak jak sobie wymarzymy. Każdy żyje w jakiś ograniczeniach. Tamtym się udało, mają dobrą atmosferę, wy nie - ale to nie twoja wina. Mąż powinien się pogodzić z ograniczeniami i jednak docenić to co ma - siedzi wygodnie u teściów, ktoś mu dom udostępnia, pewnie czasem ugotuje itd. Jak nie jest dobrze trzeba pomyśleć co dalej, co zmienić żeby było dobrze. Teściów nie zmieni:) Trzeba się z tym pogodzić i nauczyć się radzić sobie w warunkach, które się ma. Nie ma pieniędzy na dom - trzeba kupić mieszkanie. Można budować mieszkając u rodziców/ teściów ale pamiętaj o stratach emocjonalnych - mam podobną sytuację ;)

Anonymous - 2014-09-03, 14:57

Porzucona wyprowadzasz się na mieszkanie czy do swojego wybudowanego domu?

Straty emocjonalne są ogromne tym bardziej, że między mną i mężem.
Bardzo dziękuję za rady z życia. Szkoda, że nie bardziej optymistycznego, ale trzeba dążyć ku dobremu!
Powodzenia! :)

Anonymous - 2014-09-03, 15:17

Ja idę na wynajem, do mieszkania. Dom dopiero zaczynam. Miałam zbierać pieniądze u rodziców, miało być tak pięknie!:) też mam pretensje:) Ale takie jest życie. Ja mam trochę inną sytuację - małżeństwo mi się nie posypie bo męża już nie mam. Ale mam dzieci i z kolei tutaj się sypie, nie potrzebuję ingerencji osób, które nie mają praw rodzicielskich, ani traktowania mnie jak dziecko. Zobaczymy, najwyżej zweryfikuję plany, sprzedam dom, cokolwiek. Nie piszę wcale pesymistyczne, wręcz przeciwnie, krok do przodu jest zawsze optymistyczny, świadczy o radzeniu sobie z własnym życiem. A relacje z rodzicami bywają trudne i przykre. Dorosły człowiek żyje na swój rachunek i docenia to co dostał od rodziców. Jakieś pretensje, żale, roszczenia, strach przed ich opinią - to wszystko jest zależność i niedojrzałość, wszystko przerobiłam. Oderwijcie się, w jakikolwiek sposób, może i w małżeństwie się poprawi.
Anonymous - 2014-09-03, 15:42

Do porzucona

Podobnie jak u nas: mieliśmy zbierać pieniądze u rodziców, miało być tak pięknie!
No właśnie z tym docenianiem strasznie nie możemy się dogadać z moimi Rodzicami. Czasem mam wrażenie, że chcą nam dać wszystko, za wszystko zapłacić, we wszystkim pomóc. A ja doceniam to co dostałam już kiedyś...
Tłumaczenia, prośby nie pomagają...

Dlatego chęć wyprowadzki i ratowanie tego co między nami!
3mam kciuki za Ciebie i dzieciaki!

Anonymous - 2014-09-04, 10:31

Za tą chęcią dania wszystkiego dzieciom stoi często potrzeba kontroli życia dzieci. I jak rodzice nie potrafią wypuścić dzieci w świat dzieci muszą to zrobić same, rezygnując z wygody zapewnianej przez rodziców. Może być też zupełnie inaczej.
Zastanawiająca jest ta wytrwałość męża w trwaniu w takiej sytuacji. Wielka miłość do żony i dziecka czy wygodnictwo finansowe, bo emocjonalne to jak piszesz, nie. A może jakieś kwestie związane z Twoją w tym wszystkim postawą.
Te zarzuty rodziców, że życie sobie z mężem zmarnujesz to na jakiej podstawie? Czepiają się bez powodu, czy coś się wydarzyło? Tak pytam, bo mi się przypomniała sytuacja młodych małżonków, którzy mieszkali z rodzicami żony, mieli darmowy dach nad głową, jedzenie, mieli zbierać na własne mieszkanie. Teściowa ucieszyła się z fajnego zięcia, który był tzw. złotą rączką i chciała by coś w mieszkaniu zrobił (żadnych cudów, mieszkanie w bloku). Jej córka absolutnie się na to nie zgadzała, mówiąc mój mąż nic tu robił nie będzie. I atmosfera gęstniała. Córka z mężem korzystała, odmawiała jakiejkolwiek pomocy w domu, nawet naczyń nie zmywała (no, czasami), frustracja teściowej rosła, że niewdzięczni. Młody mąż był między młotem a kowadłem, nie miał nic przeciwko wymienianiu żarówek, młoda żona nie pozwalała. Młodzi nie mieli obowiązków, nie musieli martwić się, że im nie starczy do 1 - ego, jak zabrakło np. papieru toaletowego brali od mamusi, córka czasami coś gotowała sobie i mężowi, były konflikty w kuchni, toalecie, wszędzie. Teściowa przyczyn niefajnego zachowania córki upatrywać zaczęła w zięciu. I młody z dnia na dzień miał coraz gorzej. Wyprowadzili się na rok, ale do mieszkania ojca męża. Tam było im za ciasno, więc wrócili do rodziców żony. Stare problemy wróciły, teściowa się nakręcała, przy cichym wsparciu teścia, który również całego zła upatrywał w zięciu, sam dni spędzając przed tv. Małżeństwo się rozpadło, nawet nie mieli czego dzielić, bo jakoś na tym oszczędzaniu u mamusi nie zaoszczędzili nic. Dziś córka mieszka z dzieckiem nadal u rodziców. Nadal korzysta i uważa, że niczego nie chce, to, że mieszka i jej dziecko je u babci, to bez przesady żadna pomoc. Zresztą to babcia sama rwie się do gotowania. Przez parę pierwszych lat jej rodzice nadal uważali, że zmieniła się pod wpływem zięcia. Na dziś a minęło ok. 10 lat są rozgoryczeni, że im się córka nie udała.

Anonymous - 2014-09-04, 12:49

Cytat:
Za tą chęcią dania wszystkiego dzieciom stoi często potrzeba kontroli życia dzieci. I jak rodzice nie potrafią wypuścić dzieci w świat dzieci muszą to zrobić same, rezygnując z wygody zapewnianej przez rodziców.


To samo sobie pomyślałam po przeczytaniu twojego ostatniego postu. Dają wszystko a jednocześnie kontrolują, narzucają zasady, chcą kierować dziećmi w życiu, łącznie z tymi pieniędzmi które dali, na co są wydawane. To jest wygoda z czymś jeszcze w pakiecie. Dlatego czasem lepiej żeby było mniej wygodnie a większa swoboda, możliwość robienia tego co się samemu postanowi. Z rodzicami zawsze będą konflikty. Po pierwsze jak korzystasz z czyjegoś domu to ma prawo narzucić pewne zasady - młodzi nie zawsze się na to zgadzają. Różnice poglądów, to jest inne pokolenie i ma np. inne wyobrażenie jak powinno się wychowywać dzieci, jak powinna postępować żona. Niedzisiejsi:) Więc możliwości porozumienia są średnie. Poza tym dziecko zawsze będzie dzieckiem w domu rodziców, nawet jak ma 40 lat:) To już tak jest. Mało znam osób, które swoje dzieci traktują po partnersku, jak równy z równym, przeważnie to jest: rób co ci mówię, ja wiem lepiej, jestem starszy. Nie pozwalają na popełnianie własnych błędów. A dzieci z kolei mają tendencję do zachowywania się jak dzieci, jak wyżej opisano: mama gotuje, mama kupuje można skorzystać, co w tym złego.



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group