To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - Jak mam uratowąc małżeństwo jak mój mąz tego niechce

Anonymous - 2014-10-10, 18:17

Monika, a co bys radzila, kiedy to maz nie chce zebys nic mowila, ....
nie odyzwajac sie..... robie dokladnie co on chce...a a chce miec po prostu swiety spokoj jak to mowi....

odzywam, sie ale nie sluzalczo, nie jak sierotka Marysia (nie obrazajac Marys, ani sierotek), nie jak zlamana, zrozpaczona.....bo to juz wszystko widzial.....
czego nie widzial I widze ze ciezko mu w to uwierzyc I przetrawic, to moja usmiechnieta buzia, milosc wylewana dookola....
czy to cos pomaga??.... nie wiem.... sama sie lapalam na tym, dlaczego on nic nie robi...to nic nie daje.... az uderzylo I uderza wciaz (Boze dzieki Ci za to)... robie to dla siebie, nie dla niego.... dla siebie, zebym to ja znalazla te milosc w Bogu.... I niech on juz decyduje co dalej....
moja zmiana uratuje mnie....czy wplynie na meza?, nie wiem.... ale wiem, ze ta opcja - ja usmiechnieta- jest w pelni zadawalajaca.....

ciezko...okropnie ciezko patrzec jak sie kogos kocha a on nic....
ale jak w piosence - dwoja do tanca tego trzeba.....
ja popelnilam wiele beldow....nie - zrobilam wszystko co nie powinnam.... przez 10 lat szpilki wkluwalam w niego, nie wiedzac o tym.....
z mojego zachowania czytal I odbieral tylko jakim roczarowaniem jest dla mnie, pomylka.... wstyd ale to prawda, bo ja tyle lat zylam I pragnelam osiagnac wszystko co ten swiat nam oferuje (super szkoly, praca, itd...rozwoj materialny...degradacja ducha).... teraz to widze....a tak na prawde...kochalam go tle lat .... ale nie widzialam siebie jego oczami..... zal mi tego czasu.... ale nie cofnie sie tego....
nie wiem kiedy .... modle sie o to... ale wiem, ze Bog da mi znac aby mu to powiedziec, ze jestem dumna z niego, za to kim jest, za to jakim jest ojcem I jakim silaczem....
jak wytrzymac 10 lat w takim chorym zwiazku....

po co che zeby to wiedzial.... chce zeby mi wybaczyl....

przepraszam.... wcisnelam swoje 3 grosze....
ale moze komus pomoze.....


z Bogiem

Ulcik

Anonymous - 2014-10-10, 18:29

LJ pisze:

Cytat:
W tym problem że to ja go wyrzucilam z domu i własciwie z powodow, które mozna było spokojnie przy odrobinie pracy wyjasnić a tak .....to mam rozpadajacą sie rodzine....niechec męża....płacz dzieci.... i mnie ktora wszystko ogarnąć i jakoś żyć....


Weź się LJ tak dobrze zastanów, czy gdyby mąż np. w przypływie złości Ciebie wyrzucił z domu, tak jak Ty wyrzuciłaś jego, czy Ty tak po prostu odpuściłabyś i uznałabyś że zostajesz poza domem (nie wiadomo gdzie)?
Zostawiałbyś jego z chorymi i wymiotującymi maleńkimi dziećmi ?

BTW, a tak w ogóle to wiesz gdzie mąż spędza czas gdy nie ma go w domu, szczególnie gdzie spędza noce?
Nie dociera nic do Ciebie, czy tak po prostu nie chcesz by coś dotarło?

Anonymous - 2014-10-11, 09:41

Cytat:
Monika, a co bys radzila, kiedy to maz nie chce zebys nic mowila, ....
nie odyzwajac sie..... robie dokladnie co on chce...a a chce miec po prostu swiety spokoj jak to mowi....

Ulcik kochana, ja nie jestem o dawania rad. Ja wciąż się uczę. Są dużo mądrzejsi tutaj ode mnie. Każdy jest inny, Ty znasz swojego męża najlepiej. Ty wiesz, jaka droga będzie właściwa. Przecież nie robisz tego dla niego, ale dla siebie. To, że popełniałaś błędy... każdy je popełnia. Ale czy masz pokutowac za nie całe życie? Przecież próbujesz naprawic, to się liczy... I na pwno nie potrwa to rok, dwa, raczej wiele lat. Ja chciałam szybko, od razu, natychmiast... A to głupie po prostu było. I nierealne.
Opcja bycia usmiechnietą jest najlepszą. :-D

kenya napisał/a:
BTW, a tak w ogóle to wiesz gdzie mąż spędza czas gdy nie ma go w domu, szczególnie gdzie spędza noce?
Nie dociera nic do Ciebie, czy tak po prostu nie chcesz by coś dotarło?

LJ przeczytaj te słowa kilka razy. kenya chyba ma rację. Nigdy mężczyzna warty Twojej miłości nie będzie postępował tak, jak robi to Twój mąż. Nie możesz też wykluczyc osoby trzeciej. Trzeba wyjsc z opcji chcącej wszystko naprawic kobiety bo w tej chwili mąż tego nie chce. Nie zmusisz go. jedynie możesz pokazac mu swoją siłę, olac i zając się sobą... tak myslę. Kochac... Nikt Ci nie broni. Ale on płaczącej i żebrzącej kobiety kochac teraz nie będzie. Wiem, jak to ciężko zajac się sobą z małymi dzieciaczkami. Moja już ma 9 lat, Chwała Bogu, ale swoje przeszłam. I modlitwa... Modlitwa, msze o uzdrowienie, Nowenna, Triduum do Sw. Józefa, Sw. Rita... LJ, tam w górze jest cała armia gotowa Ci pomóc. Z takim wsparciem, no kurcze, będziesz nie do pokonania :mrgreen:

Anonymous - 2014-10-11, 10:10

Monika,ale fajna siła od Ciebie bije,z Twoich postów,czuc,że jestes super babką,pewną siebie,która nie pozwala sobie JUZ na manipulacje,tak trzymać :)
POzdrawiam :D

Anonymous - 2014-10-11, 18:59

czytając komentarze widzę jak ja byłam manipulowana przez męża przez 2 lata. chciał, żebym poszła do pracy, bałam się ale podjęłam tego, chciał się wyprowadzić od moich rodziców i być sami sobie, żeby się dotrzeć, ale miałam zerwać całkowicie kontakty z moją rodziną, gotowa byłam to zrobić dla niego. teraz wiem, że chciał się wyprowadzić,bo miał lepsza ofertę pracy w mieście, miał zacząć mieszkać i pracować od 16 sierpnia a wyszło tak że pracuje tam gdzie pracował i mieszka u mamusi. w ogóle nie mam z nim kontaktu. mówi, że mnie nie kocha, że już mi nie zaufa, a ja robiłam wszystko to co on mi mówił. w finale zwolniłam się dla niego z pracy i teraz siedzę w domu.
Anonymous - 2014-10-12, 10:03

Dzisiaj i wczoraj znowu poleglam podnioslam głos....były kłótnie...
jestem za słaba..........maz mnie prowokuje ....a ja sie daję........
Dzisiaj próbowałam ustalić wysokość alimentów poprosiłam zeby płacił 15 nie on moze płacić 20 bo dopiero dostaje drugą część wyplaty....ja swoją dostaję 1 ...
I go to nie obchodzi, ze do 20 nie mam już czasami pieniędzy....Czy on tak może rozbić, ze wszystko pod jego dyktando.
Wczoraj wieczorem bardzo xle się czulam zadzwonilam po męża zeby zajął się dziećmi.... przyjechał z wątami tylko dlatego ze miałam od razu wyjść.... jak poprosilam zę zostanę az dzieci nie pójda spać to się zaczęło wyszedł prosiłam już wychodze nie wyszedł.... wrócił znowu i ja wtedy od razu wyszłam..... Jak dzieci.....
Wczoraj tez mu moię, zeby poszedł i wrócił z dokumentem kiedy chce widywac dzieci.... to stwierdził, ze znowu go wyrzuciłam..... a dzisiaj to rozwód i koniec....
Mąż mi powiedział, ze nie dociera do niego to że go kocham i że go wyrzuciąłm jak moglo mi to przejśc przez usta.... bo to ze on teraz mi mówi takie rzeczy to normalne bo mnie juz nie kocha.....
Moniko, zastosowałabym to ale mąż z nami nie mieszka i juz jest slaby kontakt.....

Anonymous - 2014-10-12, 10:33

A teraz do mnie dotarlo.... że mąż ma rację nic sie nie zmieni bo jestem rozdarta..... i sie wydzieram.... wcale sie nie dziwię, że on niechce wrocić.... jak on mowi rozwod to...... krew mnie zalewa.... a powinnam sie odwrocic i wyjść...............glupia, jestem....
Ale dostalam sie na kroki....może to mi pomoże.... bo chyba jestem stracona jak moje małżeństwo...........

Anonymous - 2014-10-12, 11:15

Cytat:
Ale dostalam sie na kroki....może to mi pomoże.... bo chyba jestem stracona jak moje małżeństwo..........


Witaj,

Nie tak. Zacznij ukladac i porzadkowac swoje zycie. Do szczesliwych malzonkow wracaja polowki.
Mnie osobiscie pomogla modlitwa i uczestnictwo we Mszy świętej. Ucze sie tez przewidywac reakcje swojej malzonki i unikac spotkan kiedy grozi atak Zlego.
Wsylam pozytywne sygnaly ale tez zaczalem stawiac granice po 20 latach znajomosci i 10 malzenstwa :-) po 4 rozwodu.
Kazdy kryzys to wezwanie do mobilizacji. A zycie jest dlugie i pelne wyzwań. Zbieraj dane planuj i dzialaj. Ale podstawa to modlitwa i dyscyplina. Z tego co piszesz masz dla kogo zyc i dbac o siebie. obok zajec z dziecmi zajmij sie tez soba (fitness? basen, bieganie?).
systematyczny wysilek fizyczny pomaga wzmacniac psychike i poprawia myslenie:-)
Trzymaj sie!

Anonymous - 2014-10-12, 14:31

Kenya, pytałam o trzecią.... kiedys nawet mi powiedziął, ze kogoś poznał.....dzisiaj nawet zapytałam powiedz imię i konczymy tą farsę...... ale nic......... on dla świętego spokoju by mi powiedział że ma kogoś.....
Kenya, moj mąż wyciąga teraz każdą kłótnię, każde moje zle słowo skierowane w jego stronę a nazbieralo się troche... teraz dopiero się zniego wylewa caly zal.....teraz zaczyna podnosic głos.... wcześniej ....sluchal i nic.....
Ale powiedzial mi, ze to ostatnie przysloniło wszystko, każda dobra chwilę.... jego serce zamkneło się dla mnie on próbował...ale nie potrafi.... a ja nie potrafie sie pogodzić z tym ze nasza rodzina się rozpada.....nie potrfie się pogodzic z tym, ze to mnie obwinia o całą ta sytuacje...... I boli jak mi mowi, że moge sie zmieniać on tego nie widzi, może ktoś inny zobaczy...

Anonymous - 2014-10-12, 14:58

LJ, to, co opisujesz powyżej, jest tak podobne do tego co u mnie się działo - mąż pamiętał jedyne "złe chwile" (złe, czyli moje wszystkie winy wg jego oceny), odszedł życząc mi bym kogoś sobie znalazła, wierząc (wiem od męża), że jak ja sobie kogoś innego znajdę, to zobaczę jaki mój mąż był dobry ... takie tam ... bolało, oj bolało.

A życie okazało się ciut inne - to on kogoś miał i to on zobaczył różnicę.
I to on otworzył oczy na to, co sam porzucił ...

Nie wiem jak się potoczy Twoja historia, ale na moim przykładzie chcę pokazać, że bywa różnie. Nie trać nadziei

Anonymous - 2014-10-12, 17:37

dziękuję ale złym ludziom nie może przytrfic się nic dobrego
Anonymous - 2014-10-12, 17:41

LJ napisał/a:
dziękuję ale złym ludziom nie może przytrfic się nic dobrego
LJ, co Ty chcesz powiedzieć ? Oj, chyba Ci bardzo ciężko dzisiaj ... pomodlę się (na kroki zajrzałaś ?)
Anonymous - 2014-10-12, 18:45

LJ, Bóg przebacza nawet największym grzesznikom. I kocha Cię taką, jaka jesteś. I tak naprawdę niedawno to do mnie dotarło. Wcześniej chciałam byc idealna i by byłoa idealna, obrazkowa rodzinka. Prawda jest taka, że nigdy nie będzie idealnie i nikt nie jest idealny. Teraz jest Ci ciężko, masz doła, mąz na siłę wmawia Ci poczuucie winy... Ogarnij się. Wiem, że cięzko, wiem, że jest dużo momentów zwątpień i załamań, ale przecież skoro zaczęłas pracę nad sobą, to teraz może byc tylko lepiej.
Ze spraw formalnych... Skontaktuj się z prawnikiem. To chyba Ty decydujesz o dacie alimentów, nie on, ale pewna nie jestem.
" Męzu, kocham Cię i jesteś dla mnie ważny, ale na chwilę obecną nie jesteśmy w stanie byc razem. Wiem, że Cię zraniłam, ale Twoje zachowanie mnie również rani i do tego rani nasze dzieci. Dla ich i mojego dobra, a także biorąc pod uwagę twoje zdanie, że nie chcesz byc ze mną, uważam, że rozstanie jest na tą chwilę najlepszym wyjsciem. Skoro chcesz odejśc i masz kogoś, nie zatrzymam Cię i nie mam zamiaru o Ciebie walczyc. Dogadajmy się co do spraw finansowych, prawnych i zamiast rozwodu proponuję separację. Jeżeli Bóg pozwoli, Ty i ja znowu będziemy razem, bo jesteśmy małżeństwem i nic tego nie zmieni. Ale teraz nie mogę wbrew Twojej woli zmuszac cię do powrotu, tym bardziej, że z takim tobą jak teraz nie chcę miec do czynienia poza tym co konieczne... " Może to głupie, ale ja bym tak zrobiłą. I na Boga, tak zrobiłam mojemu mężowi. Połozylam kreskę na małżeństwie i też kilka razy wyrzucałam go z domu, a on mnie. Ale póki co oboje ciągniemy i uczymy się byc razem. Od podstaw. I wcale lekko nie jest. Ale zrozumiałam jedno, wbrew jego woli i na siłę nie ugram nic. czasami trzeba wyrzucic ptaszka z klatki, dac mu wolnośc i wtedy, jesli choc trochę zmądrzeje, sam wróci... A jesli nie wróci, to czy nie dasz sobie rady sama? Zyc w ciągłym stresie i awanturach... Czy to ma sens?

Anonymous - 2014-10-12, 20:07

:-) dzieki Wam dostalem moc do ratowania malzenstwa,dziekuje


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group