To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - Jak mam uratowąc małżeństwo jak mój mąz tego niechce

Anonymous - 2014-10-02, 08:44

LJ
Nie zapominaj, że kryzys to wynik działania dwóch osób...staraj się nie brać całej winy na siebie, bo nawet patrząc na to z tej strony: gdyby mąż chciał, umiał, to by Ci powiedział, że np. jest nieszczęśliwy...kryzys to wynik braku komunikacji, rozwiązywania konfliktów na bieżąco, brak umiejętności dzielenia sie także tymi negatywnymi uczuciami...a to zdaje się jest relacja a nie jedna winna LJ...Masz swój udział i jego się trzymaj, i tylko swoją część możesz naprawić. Ty już to widzisz, mąż nie. Jedyne co można, to starać się pracować nad sobą i być lepszym człowiekiem, a mąż to zauważy lub nie. Tego nie wie nikt...
Usłyszałam ostatnio słowa: dla mężczyzny najatrakcyjniejsza jest godność kobiety...gdy jest szacunek do niej, jest miejsce na miłość...

Anonymous - 2014-10-03, 09:11

Tak wykorzystuje czas tego kryzysu..... wczoraj po pracy chciaalm poromawiać z męzem o dzieciach..... w tym wszystkim walka o małżeństwo, myśleniu o męzu.... zapomnialam o dzieciach.... byłam ze starsza u psychologa wiem, że mam jej zapewnic poczucie bezpieczenstwa... mówila mężowi, ze muszę wczesniej wiedziec kiedy będzie, kiedy je odbierze, ale nie umiem tego wprowadzić... mąż odiera kiedy chce, przyjezdża po nie kiedy mu odpowiada.....Starsza, przez sen woła TATA, cały czas pyta kto ją zawiezie kto ja przywiezie.....przy uspianiu mówi, ze jej smutno bo nie ma taty....
Powiedzialm wczoraj to mężowi spokojnie.... bez pretensji... teraz widzę, że popelnilam bład bo poprosiłam zeby zostawil laptopa a tego nie zrobił i stwierdził, że ma podzielną uwage i zaczęlam mówić....po stwierdzeniu, ze to moja wina, ze wczesniej o tym jakos nie myślałam... przeszedl do wypominania sytuacji przed ślubem... jak go zapytałam dlaczego ze mną wziął ślub to stwierdził że tak bardzo był zakochany....
Mąż powiedział mi również ze powinnam stac przy prasowaniu, gotowaniu z przyjemnością, ze powinnam robić wszytsko z usmiechem na twarzy a ja wiecznie marudzilam.... nie dokońca to prawda... ale narzekałam na skarpetki, ładowarki w gnizdkach ale czy to nie szukanie dziury w calym..... no i wczoraj zabrał reszte koszul na wieszaku oficjalnie, zebym widziała... nie skomentowałam tego

Anonymous - 2014-10-03, 10:22

LJ napisał/a:
Tak wykorzystuje czas tego kryzysu..... wczoraj po pracy chciaalm poromawiać z męzem o dzieciach..... w tym wszystkim walka o małżeństwo, myśleniu o męzu.... zapomnialam o dzieciach.... byłam ze starsza u psychologa wiem, że mam jej zapewnic poczucie bezpieczenstwa... mówila mężowi, ze muszę wczesniej wiedziec kiedy będzie, kiedy je odbierze, ale nie umiem tego wprowadzić... mąż odiera kiedy chce, przyjezdża po nie kiedy mu odpowiada.....Starsza, przez sen woła TATA, cały czas pyta kto ją zawiezie kto ja przywiezie.....przy uspianiu mówi, ze jej smutno bo nie ma taty....
Powiedzialm wczoraj to mężowi spokojnie.... bez pretensji... teraz widzę, że popelnilam bład bo poprosiłam zeby zostawil laptopa a tego nie zrobił i stwierdził, że ma podzielną uwage i zaczęlam mówić....po stwierdzeniu, ze to moja wina, ze wczesniej o tym jakos nie myślałam... przeszedl do wypominania sytuacji przed ślubem... jak go zapytałam dlaczego ze mną wziął ślub to stwierdził że tak bardzo był zakochany....
Mąż powiedział mi również ze powinnam stac przy prasowaniu, gotowaniu z przyjemnością, ze powinnam robić wszytsko z usmiechem na twarzy a ja wiecznie marudzilam.... nie dokońca to prawda... ale narzekałam na skarpetki, ładowarki w gnizdkach ale czy to nie szukanie dziury w calym..... no i wczoraj zabrał reszte koszul na wieszaku oficjalnie, zebym widziała... nie skomentowałam tego


LJ,
Sama mam dzieci, które "sie wozi jeszcze" i wiem, jak reagują na krysys w małżeństwie...nie spodziewaj się, że mąż dziś i teraz zrozumie, jaki wpływ na psychikę dziecka ma niestabilna sytuacja między rodzicami. ...tak jest chwilowo, nie zmieni się jeszcze przez jakiś czas, można jednak minimalizować szkody...masz jeszcze swoja miłość do niej...mojej córce bardzo pomagały rozmowy, w których wyjaśniałam jej, że rodzice mają też swoje problemy, tak jak wy siostry sie czasem nie dogadujecie, ale teraz chodza do pani, która uczy ich ze sobą rozmawiać i ze to bardzo trudne i troche potrwa...dużo uwagi, dużo miłości, i potwierdzania, że sytuacja jaka ma miejsce, nie ma wpływu na Twoją miłośc do dziecka...a co począć z tatem...wspieraj córcię, aby o swoich uczuciach starała się mówić ojcu (takze o tym jak sie czuje, gdy nie wie kiedy ja odbierze), że ważne jest żeby wiedziała, co jest jej potrzebne i chciała ojcu o tym powiedzieć, kiedy będzie gotowa...mąż Ciebie w tej chwili za pewne słuchać nie zechce, ale jak sama przyjdzie to może, coś go ruszy...bardzo ważne, by córcia nauczyła się tego i to może potrwać, ale to jest jedyny sposób, by mąż brał pod uwagę jej uczucia i nie działał na jej szkodę, bo chce Tobie zrobić źle lub nie zrobić lżej...lub co tam ma w intencji...na szczęścia jest Twoja miłość i ona ma naprawdę wielką siłę :) Trzymaj się mocno...

Anonymous - 2014-10-03, 11:15

Kochani.....szczegolnie GWEN!!!!!
Mam kolezanke dzisiaj u mnie była....dwa miesiace temu sie widzialysmy to ja bylam u niej... w powietrzu unosil sie wstret, nienawiść między nią a jej mężem az źle się wchodziło do mieszkania.....
Nawet jej nie pytalam dlaczego niechce tego ratowac starszy syn bardzo źle to znosil, niechcial mieszkać z nia i z mlodszym bratem...... ale ona nie mam dość takiego zycia, niechce z nim być.... Zlozyla pozew, poznala kogoś, ulozony, poznal ją ze swoja rodziną.... wszystko się ukladalo.... z mężem zero kontaktu... tylko dzieci przekazywane sobie na parkingu....
a dzisiaj .... mowi mi we wtorek wycofalam pozew............ wrócilam do męza......idziemy na terapie jestem szczęśliwa...... Szok.... pytam jakie modliwy, ile razy nowenne odmowiłaś...nic.... Szok... mówię to napewno Bóg... on was tak ukochał, ze nawet nie musialaś Go prosić o pomoc.... ona mi mówi chyba tak, opatrzność nad nami czuwała.... trzy razy probowala wynając lepsze mieszkanie blizej syna szkoły, zeby z nia mieszkał... umawiala się, mieszkanie bylo juz wynajęte.... zauroczenie nowym partnerem jakoś stopniowo schodzilo... az pewnego dnia konfrontacja męża z nowym przyjacielem ... postawa, godna postawa męża, okazanie szacunku żonie i pokazanie, ze mu zalezy na jego dzieciach.... otworzyły jej oczy.....

Anonymous - 2014-10-03, 11:19

Teraz ja.... postanowialm w tym tygodniu nie prosić męża o pomoc przy odbieraniu i zawożeniu dzieci......
Dzisiaj rano uslyszalam, że w sobotę wyjezdża, ze mam sobie zalatwić opieke na sobotę no bo ja cały weekend pracuję....
Postanowialm dzisiaj mu powiedzieć.... kocham cię ale do niczego więcej zmuszac nie bede ...to ty odchodzisz... to jest woja decyzja... a ja z dziecmi musze nauczyc się znią żyć....
I postaram się nie odezwać przez caly tydzień dać obie rade sama... mam mośliwość cały tydzień sama je zawozic i odbierać.... następny weekend mam wolny... zobacze czy bedę umiaal zyc bez niego, bez jego obecności.... może on tez troche za nami zatęskni....
koleżanka mi powiedzialm, ....musialo zostać troche tej miłośc... jest dumny, uparty ale jeszcze nie złozyl tego pozwu... więc może sam nie wie co robić...
Z drugiej strony boje, ze się jescze odsunie ale i tak niechce ze mna być... więc czy moze byc gorzej.....

Anonymous - 2014-10-03, 15:24

LJ

Całe Twoje działanie nakierowane jest na męża. Koleżanka przyszła, opowiedziała co na nią podziałało, a Ty już... chcesz wprowadzać to w życie.
Bo może to podziała na Twojego męża.

Ale nie tędy droga. Twój mąż powiedział Ci, dlaczego od Ciebie odchodzi (bo jesteś nerwowa i wybuchowa), powiedział także, że chce odseparować się od całej Twojej rodziny
(wybuchowy ojciec).
A Ty co z tym robisz? Nic.
I dlatego żadne gierki... sposoby koleżanki i innych nie zmienią tego, że masz problem z nerwowością i wybuchowością. A od tego Twój mąż uciekł.
Twoje działania nakierowane są tylko na to, aby on wrócił. Ale nawet, jeśli on wróci, to wkrótce i tak ucieknie. Dlaczego?
Bo Ty się w ogóle nie zmieniasz. Nic z tym nie robisz. NIC.

A jedyne, co mogłoby przekonać Twojego męża do powrotu do Ciebie jest zmiana siebie w ten sposób, aby bardzo zmniejszyć nerwowość i wybuchowość. I to jest możliwe.
Ale wymaga regularnej terapii i systematycznej pracy nad sobą.
I dopiero przynajmniej po długim czasie, kiedy mąż zauważy te zmiany, to może rozważy możliwość powrotu. Albo stwierdzi, że to za późno.
Ale Ty wolisz stosować kolejne gierki (teraz godna, samodzielna kobieta) z nadzieją, że mąż wróci. A jeśli nawet, to co potem?
Kiedy za tym nie idą żadne głębsze zmiany. I tak po powrocie będą kolejne jazdy. Mówię to z własnego doświadczenia.
Dziewczyno, przestań kręcić się dookoła siebie.
Daj żyć byłemu spokojnie. A zajmij się konkretnie sobą.
Czyli terapia (1 x w tygodniu) nad neurotyzmem i wybuchowością. Równolegle praca tutaj tj. rekolekcje, konferencje, msze o uzdrowienie.
To jedyna droga. Droga ku temu, by stać się lepszym człowiekiem.
Nie nabierzesz męża na gierki. Jeśli on zechce wrócić, to nie do Ciebie takiej, jaką jesteś dzisiaj. Bo po powrocie znowu mu zrobisz jazdę i znowu będzie musiał "zapominać". Więc zabieraj się za pracę nad sobą. To jedyna droga.
A wiem, o czym piszę. Sama tak zrobiłam i mąż to widzi. Tą zmianę we mnie. Dlatego coś ruszyło i powolutku się naprawia. Aż boję się o tym pisać, aby nie zapeszać.

Nie jest możliwy powrót do starego, dobrego małżeństwa.
Ale jest możliwe budowanie małżeństwa na innych podstawach. Ale to wymaga pracy. Nie masz wpływu na męża. Ale masz wpływ na siebie.
Jeśli Ty się zmienisz, on to na pewno zauważy. A wtedy, kto wie?

Anonymous - 2014-10-06, 13:09

LJ

Widzę, że przestraszył Cię mój wpis, bo tak zamilkłaś. Wybacz, nie chciałam stawiać Cię pod ścianą. A chyba tak wyszło.

Chciałam uzmysłowić Ci, że masz wpływ tylko na siebie. I tylko siebie możesz zmienić. Mąż sam z siebie się raczej nie naprawi. I nie wróci, bo wciąż ma w pamięci całą przeszłość. A ona nie była dobra, ani z jego, ani z Twojej strony.
Nie możesz zmienić męża, ale możesz zmienić siebie. A wtedy i Tobie, i innym będzie z Tobą lepiej. To jest bardzo trudne. Bo najłatwiej krzyczeć, że to on był zły i to on musi się zmienić. A przynajmniej ja tak krzyczałam chyba ponad 8 miesięcy. I uzyskałam tylko to, że on marzył, aby być jak najdalej ode mnie.
Aż doszłam do ściany, trochę się uspokoiłam. I zaczęłam myśleć i przypatrywać się sobie. I wiele moich zachowań mi się nie podobało. Więc zaczęłam zmieniać nie jego, ale siebie. Nareszcie :-D
Tylko siebie możemy zmienić. I to zawsze będzie z korzyścią, głównie dla nas. A wtedy, kto wie?
Jeśli chcesz tą książkę, napisz na priv i podaj prywatnego maila.
Pamiętaj, nie jesteś sama. Nas, wariatów, jest wiele. :-D

Anonymous - 2014-10-07, 08:40

Nie, nie raczej oworzył oczy....
Staram sie chodze do psychologa, juz nie wybucham tak jak wcześniej.....nwet potrafie rozpoznac jak zaczynam się niepokoić...denerwować....nakręcać....a potem był wybuch...teraz liczę od 10...chociaż czasami jeszcze nie daję rady opanowac emocji....Duo widze sytuacji, gdzie były nieporozumienia w przy pierdolach, gdzie zabraklo rozmowy.... i faktycznie jak rozmawiam z mężem on wszytsko wyrzuca z siebie co bylo prze slubem, po ślubie ...a ja jak próbuje powiedzieć gdzie mnie bolało, to on kończy słowami...kończymy ta rozmowę nie bedę tego słuchał..... Jego nie zmienię...tylko siebie i tego musz esie teraz trzymać....
Mąż przez weekend sie nie odezwał, w poniedziałek wyladowałm u lekarza z mlodsza corką jestem na opiece, mąż zero kontaktu tylko sms w poniedziąlek ze najpierw odbierze dzieci a potem ich nie odbierze...teraz dostalam smsa że je dzisiaj odbierze.... nie odpisałam mu ze mam opiekę...bo mała jest chora....nie weim dlaczego....nie wiem czy dobrze robię....
troche dlatego, ze caly czas mi powtarza ze mam radzić sobie sama.... a trochę sie boję, że wyleje się ze mnie żal, pretensje, że dzieci to nie zabawki...i znowu zaczne swoje....cały czas sie modlę o spokój....i natchnienie jak poiformowac meża ze dieci sa w domu ze mna.... jak to zrobic, zeby zalatwic to dobrze bez emocji....
jak mama mi jeszcze non stop mówi....nie interesuje sie, nic z tego nie będzie ...skladaj o alimenty i już...... jak tu skladać jak ja nadal chce uratować to małzenstwo

Anonymous - 2014-10-07, 09:55

LJ,

Nie słuchaj mamy, tylko siebie...to Twoje życie, za wszystkie decyzje odpowiesz Ty nie mama. I te dobre i złe. Żeby jej nie urazić możesz powiedzieć mamie, że ja kochasz, że rozumiesz jej troskę, że dziękujesz, ale tą sprawę musisz sama ogarnąć.
Nie bój sie mówić do męża...skoro są dzieci w domu, pisz jak jest: są chore zostały w domu, dzieki za pamięć/troskę...przecież to normalne, dzieci chorują. Normalna komunikacja.
Renata ma sporo racji pisząc to. Każda historia jest inna, to co zdarzyło sie koleżance to splot jakiś tam wydarzeń w ich czasoprzestrzeni. To ich bajka. Twoja jest inna.
Widać, że nad sobą pracujesz...na zmiany trzeba czasu. Będzie dobrze, jesteś na dobrej drodze.

Anonymous - 2014-10-07, 15:19

Renata,
wiele racji w poprzednich postach....I czasami stawianie pod sciana jest zbawienne, dlatego osobiscie tak bardzo sobie cenie ten portal - ludzie wyrazajacy swe opinie pizza to szczerze, zyczac jak najlepiej I co moze najwazniejsze.....wiedza co pizza, bo to przezyli.....

nie da sie nic zrobic na sile.... nie da sie zmusic kogos zeby Cie kochal....
tylko TY mozesz zmienic swoje myslenie, postawy, zachowanie....
moje malzenstwo jest w kryzysie...(powaznym kryzysie) od wielu lat....
zawsze myslalam I patrzylam tylko na jego wady, ja przeciez robilam wszystko co nalezy.....
az dzieki Bogu zaczelam sie zastanawiac, zwracac uwage na siebie...., I o zgrozo...on mial racje....
nie w 100%, ale to ja w duzej mierze pozwolilam aby to malzenstwo powolutku toczylo sie w przepasc....
wszelkie zmiany musimy zaczac od siebie....

z Bogiem

Ulcik

Anonymous - 2014-10-07, 15:31

co do rad kogokolwiek.....mamy, przyjaciolki.....
moja mama, tesciowa....widzac co sie dzieje, od razu mowily....tak sie nie da zyc, skladaj pozew....(obie gleboko wierzace, jak twierdza)....

I obie przestaly o tym mowic, kiedy powiedzialam ze dla mnie przysiega malzenska przed Bogiem cos znaczy.....I nawet jezeli przyjdzie mi umrzec w sytuacji w jakiej teraz jestem....mam to akceptowac, bo "Badz Wola Twoja"....

Renata, uwierz, jest mi ciezko, nie raz pouzalam sie nad soba, nie raz pooplacze ...ale wiesz co..... nasza wiara jest tak potezna, ze te wszystkie problem, pozniej, z czasem kurcza sie niesamowicie, bo to wszystko to taka wielka ukladanka....wszystko, ale DOSLOWNIE wszystko...radosci, smutki, tragedie, chwile piekne I zle..... buduja ciebie, taka jaka teraz jestes....
a jak moj syn mowi.... nie mozesz byc zla, niedobra, bo przeciez Bog Cie stworzyl.... a ON sie nie myli.....

spokoju I zaufania zycze....

polecam "Spotkanie" na youtube.....

z Bogiem

Ulcik

Anonymous - 2014-10-08, 12:41

Witam, moj mąż pojawil się we wtorek po południu, dzieci nie mogły od niego odejść.
Ja.... moge nie istniec...... usłyszalm kilka rzeczy dawno nas skreśliłem.... nie moge na ciebie patrzeć .... jestem tu dla dzieci.....
Zachowałam spokój.................tylko powiedziałam jak możesz skreślać dzieciństwo naszych dzieci....one tak bardzo za toba tęsknią.... powiedziałam to spokojnie......ale wiem że niepotrzebnie....mógl to odebrac jako wyrzut:(
Zostal na noc...bo mała gorączkowała, w nocy wymioty......
Rano, mąż znowu zero rozmowy nie narzucalam się...zrobił kilka rzeczy na podwórku... zaproponowałam obiad....niechcę....mówiłem ze nie musisz dla mnie nic robić....powiedziałam że chcę.....nie zjadł....wykąpalł i sie i pojechal do pracy powiedzial , że rano przyjedzie po córke......wyjście zabolało ale nie zalamało, dziękuje Panu, ze był rano do poludnia w domu.....
tylko moj mąż jest tak przeraźliwie smutny.....

Anonymous - 2014-10-08, 16:02

LJ

dawno nas skreśliłem.... nie mogę na ciebie patrzeć .... jestem tu dla dzieci.....

Wiesz, a ja myślę, że najgorsza jest obojętność. Bo jeśli on na Ciebie nie może patrzeć, nie chce zjeść obiadu, to bardzo go boli Twój widok, jakieś uczucia jednak są.
Myślę, że gorzej, gdyby zjadł, pogadał jak z koleżanką, spoglądał przez Ciebie a nie na Ciebie.
Lepsze uczucia, nawet złe, niż brak uczuć.
Wierz mi, ja doświadczam właśnie braku uczuć. Być niewidzialnym - to straszne.
Miłość blisko jest czasami nienawiści. Uczucia złe z czasem mogą się przeistoczyć w dobre.
Trzymaj się, pracuj nad sobą, a będzie jak Bóg da.

Anonymous - 2014-10-08, 16:03

LJ....
normalne ze nie bedzie odmawial .... pozostania w domu, jedzenia, czegokolwiek co pochodzi od ciebie...

moj maz mieszka z nami, ale od swieta je posilki ktore przygotuje....
mimo, ze dzieci prosze...tata czemu jesc nie chesz??
musisz swoje "odruchy" nauczyc sie kontrolowac....
nie moze na ciebie patrzec, niech nie patrzy, nie wymuszaj nic, jest tylko dla dzieci, ciesz sie ze je kocha....
wiem ze to strasznie trudne, ale szukaj najmniejszy pieknych, dobrych, chocby najmniejszych ale pozytywnych rzeczy w jego zachowaniu,

nie pytaj dlaczego skresla dziecinstwo dzieci, bo to jak zauwazylas brzmi jak zarzyt, ze to jego wina....

nie mowie czyja wina, wiem tylko ze on ma swoje wystarczajace powody zeby robic co robi....

nie patrz na to, nie zwracaj uwagi..... zajmij sie soba.... czytaj Urzekajaca..... tam tyle prawdy o nas kobietach jest ze po prostu szok....

gdybym byla moim mezem, widzac moje zachowanie przez ostatnie pare lat .... nie oswiadczylabym sie ......

straszne.....???? tak, ale prawdziwe, bo to ja na sile go wciskalam w swoje wyobrazenie o naszym szczesciu, a on byl ten niedobry bo sie stawial.....

I dzieki Bogu, ze tak robil, bo zmieniajac sie stalby sie pantoflarzem, robotem,,.... a jego marzenia, a jego plany, a jego wyobrazenie o szczesciu....

silna badz z Bogiem.....
on ma jakis plan dla kazdego

pozdrawiam

Ulcik



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group