To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Odbudowa związku po kryzysie, zdradzie, separacji, rozwodzie - Zostałam zdradzona...

Anonymous - 2014-08-28, 01:01

weronka napisał/a:
Jednak jeśli nie poznam treści tej korespondencji, nie dowiem się więcej o relacji jaka ich łączy i nie poznam odpowiedzi na pytanie:

Samboja napisał/a:
co ona takiego miała, czego ja nie mam, lub co daje czego ja nie dawałam...to pierwsza prawda o nas samych...to nie usprawiedliwienie czynu, a przyczyna dla której mąż idzie tam a nie zostaje tu

Tak, nie otrzymasz odpowiedzi na to pytanie. Przynajmniej nie w ten sposób w jaki byś chciała. treści ich korespondencji Cię zranią, pozwolą na układanie własnego obrazu co się mogło zadziać w tych relacjach a to w tej chwili wcale nie jest Ci potrzebne.
Samboja napisał/a:
przyczyna dla której mąż idzie tam a nie zostaje tu...szkoda, i to wielka, że nie powie czego brakuje zanim zdecyduje sie pójś

To są pierwsze pytania nas zdradzonych i żeby tak każdy miał powiedziane czarno na białym, pewnie wtedy bylibyśmy w stanie z miejsca naprawiać swoje błędy i szybciutko sie starać odradzać. A tu nie. Nie jest łatwiutko. Chyba nie można szukać przyczyny w konieczności rozwikłania związku z kochanką męża. Powoli ogarniesz , dowiesz się wszystkiego ale nie zaczynaj od czegoś co pogrąża, nie zaczynaj od osób trzecich... Nie wiem czy to dobry pomysł, ale wyobraź sobie kryzys jest, coś się dzieje, ale wcale nie ma tej trzeciej osoby, nie ma się gdzie doszukiwać...Jesteście Wy i zaczynamy naprawianie...

Anonymous - 2014-08-28, 12:22

Cytat:
co ona takiego miała, czego ja nie mam, lub co daje czego ja nie dawałam...to pierwsza prawda o nas samych...


Weronko, a ja Ci absolutnie nie polecam podążania tym tropem. Zapewne wymyślisz wiele zalet "tamtej" dołując się jeszcze bardziej. Tymczasem ona, być może NIC nie miała... I to też bywa pociągające. Ponadto to tylko wirtualny świat, w którym można wykreować się na kogo tylko chcesz... Już wiesz, że przy spotkaniu w realu znajomość szybko padła...
Nie rozmyślaj o niej, a więc nie szperaj w korespondencji, bo cała ta ich pisanina o niczym nie świadczy. Kochanka, to w tym przypadku chyba zbyt daleko idące stwierdzenie.

Anonymous - 2014-08-28, 16:41

Wasze wpisy bardzo podnoszą mnie na duchu. Dziękuję. Chyba jestem trochę spokojniejsza, chociaż smutek jest przeogromny. Przez te dni, od kiedy poznałam prawdę, nie mogę się powstrzymać, żeby nie "dokopać" mężowi. Przez telefon i w oczy. Chyba chodzi mi o to by zrozumiał jak wielką wyrządził krzywdę, żeby cierpiał z poczucia winy. On sprawia wrażenie jakby istotnie bardzo żałował. Ja widząc jego smutek mam wyrzuty sumienia i chcę przestać tak się zachowywać, ale nie potrafię. W efekcie mam jeszcze większy żal do męża, że z jego powodu zachowuje się w sposób jakiego u siebie nie akceptuję, agresywnie i małodusznie.
Mądrze piszecie, więc może spróbujecie mi doradzić w kwestiach praktyczno-technicznych. Jak odnosić się do męża po tym wszystkim? Serdecznie, jak zwykle, z troską pytać o jego sprawy i wspierać? Milczeć kiedy się da? Być nieuprzejma, oschła, obrażona? Jak sobie radzić z brakiem zaufania? Kontrolować? Jawnie? Skrycie? Oczekiwać, że nigdy nie usiądzie przy komputerze, nie wyśle sms-a, nie wyjedzie nigdzie beze mnie Wkrótce niedziela, a nieco później dawno temu zamówiona przez na Msza Święta z okazji naszej rocznicy. Jak sobie z tym poradzić? Zawsze chodziliśmy razem do Kościoła, Komunii. Dla niego to pewnie niewiele znaczyło. Zresztą i to mam mu za złe, że zadrwił z wartości, które dla mnie są tak ważne. Ale są Dzieci. Czekają na tę naszą rocznicę. Jak to udźwignąć?

Anonymous - 2014-08-28, 17:23

Cytat:
Dowiedziałam się przedwczoraj.


Cytat:
Czuję się tak dotkliwie zraniona, że nie ma we mnie woli wybaczenia.


Weronka, trudno dziwić się, że tej woli wybaczenia nie ma, bo to nie ten czas... Póki co - szok, niedowierzanie, ogrom negatywnych emocji. One muszą wybrzmieć, "wyboleć"... Na wybaczenie przyjdzie czas. Na razie zmaganie się z wewnętrznym buntem i niezgodą na to, co się stało. Gdzieś kiedyś, może za kilka m-cy, może za rok zaświeci słoneczko pokoju - w Twoim sercu i między Wami.

Cytat:
Jak odnosić się do męża po tym wszystkim? Serdecznie, jak zwykle, z troską pytać o jego sprawy i wspierać? Milczeć kiedy się da? Być nieuprzejma, oschła, obrażona?


Milczenie w takiej sytuacji jest też bardzo wymowne... Cisza (połączona z modlitwą) leczy serce i duszę. Jasne - chciałoby się krzyczeć, ranić - i to całkiem świadomie.
Czegoś zabrakło w Waszej relacji ostatnimi czasy. Czego? Szukajcie odpowiedzi.
Cytat:
Jak sobie radzić z brakiem zaufania? Kontrolować? Jawnie? Skrycie?


Zaufania nie ma i bardzo słusznie. Na jego odbudowę mąż musi sobie zapracować, a to nie zadzieje się zapewne szybko.
Kontrolowanie odradzam, bo tylko pogłębisz swój obecny stan. Raczej obserwować uważnie, słuchać uważnie. Da się wyczuć po gestach, słowach, czy ta skrucha jest rzeczywista, czy udawana. I czy ona w ogóle jest...

Cytat:
Wkrótce niedziela, a nieco później dawno temu zamówiona przez na Msza Święta z okazji naszej rocznicy.


Jakże podobna sytuacja do naszej, tylko rocznica inna :-) Będzie okazja do spowiedzi i refleksji... Taka smutna rocznica Wam się przydarzyła...

Anonymous - 2014-08-28, 17:31

weronka napisał/a:
Przez te dni, od kiedy poznałam prawdę, nie mogę się powstrzymać, żeby nie "dokopać" mężowi. Przez telefon i w oczy. Chyba chodzi mi o to by zrozumiał jak wielką wyrządził krzywdę, żeby cierpiał z poczucia winy. On sprawia wrażenie jakby istotnie bardzo żałował. Ja widząc jego smutek mam wyrzuty sumienia i chcę przestać tak się zachowywać, ale nie potrafię. W efekcie mam jeszcze większy żal do męża, że z jego powodu zachowuje się w sposób jakiego u siebie nie akceptuję, agresywnie i małodusznie.
weronka, gdy ja tak miałam, to powiedziałam mężowi o tym co czuję, co się we mnie dzieje (także i to, że chciałabym by go tak samo bolało) przeprosiłam za wiele wybuchów i poprosiłam o pomoc - w końcu to on ją "zaprosił" do naszego małżeństwa.
Pomodlę się za Ciebie dzisiaj.

Anonymous - 2014-08-28, 21:01
Temat postu: Re: Zostałam zdradzona...
weronka napisał/a:
Pisali do siebie przez rok. Od maja kontaktowali się również telefonicznie (kilkanaście - kilkadziesiąt razy na dobę!), a ostatnio dwa razy się spotkali (może więcej...). Podobno nie skonsumowali tego związku, ale przypuszczam, że to może być kolejne kłamstwo. Nie mam żadnych podstaw, by wierzyć mężowi.


W ciągu dwóch spotkań jest raczej trudno "skonsumować".
Mąż się do czegoś przyznał?
Bo sam fakt pisania czy rozmawiania z kimś nie musi świadczyć o niczym wielkim.


Cytat:
Kardynalnym błędem było obdarzenie męża bezgranicznym zaufaniem, swobodą działania, wyrozumiałość, tolerancja dla jego upodobań i temperamentu, zgoda, by realizował swoje pasje kosztem moich wyrzeczeń, wsparcie we wszystkich działaniach.


Jaki to błąd? Pomijając te wyrzeczenia.
Bezgranicznego zaufania, to chyba jednak nie było jeśli sprawdzałaś billingi.

Anonymous - 2014-08-28, 22:15
Temat postu: Re: Zostałam zdradzona...
macko napisał/a:
weronka napisał/a:
Pisali do siebie przez rok. Od maja kontaktowali się również telefonicznie (kilkanaście - kilkadziesiąt razy na dobę!), a ostatnio dwa razy się spotkali (może więcej...). Podobno nie skonsumowali tego związku, ale przypuszczam, że to może być kolejne kłamstwo. Nie mam żadnych podstaw, by wierzyć mężowi.


W ciągu dwóch spotkań jest raczej trudno "skonsumować".
Mąż się do czegoś przyznał?
Bo sam fakt pisania czy rozmawiania z kimś nie musi świadczyć o niczym wielkim.


Może ten temat, czy było 2X czy 20X, czy trudno konsumować, czy łatwo, jak konsumować....lepiej zwyczajnie odpuścić.
Była kobieta, była zdrada, a szczegóły tylko Weronikę dobiją

Anonymous - 2014-08-28, 22:41

macko napisał/a:
Bo sam fakt pisania czy rozmawiania z kimś nie musi świadczyć o niczym wielkim.

Nie no oczywiście poza plecami wspólmałzonka robienie go w bambuko jest czyms normalnym i naturalnym.
Chyba tylko w wykonaniu tych jacy maja dokładnie w czterech literach tych z jakimi sie związali.

macko napisał/a:
Bezgranicznego zaufania, to chyba jednak nie było jeśli sprawdzałaś billingi.

Mylisz sie macko ....
sprawdzanie bilingów jest konsenkwencja własnie złamania obdarowanym zaufaniem,jest nastepstwem oszustw i kombinacji.
I nie da sie tego ani tłumaczyc ani podciagac pod ochydę-zreszta kazdy psycholog tak to ujmie i tak to nazwie.
Czyli w wolnym tłumaczeniu :
oszukiwany ma prawo dochodzic prawdy.
I napisze dosadnie :
zastanów się 20 razy zanim zaczniesz pisać cokolwiek w takich tematach jak ten.

Anonymous - 2014-08-29, 10:47
Temat postu: Re: Zostałam zdradzona...
grzegorz_ napisał/a:

Może ten temat, czy było 2X czy 20X, czy trudno konsumować, czy łatwo, jak konsumować....lepiej zwyczajnie odpuścić.
Była kobieta, była zdrada, a szczegóły tylko Weronikę dobiją


Może to kwestia definicji lub wrażliwości, ale może jednak zdrady nie było.
Były nadmierne kontakty, było zatajenie tego i to jest kiepskie, ale czy to już zdrada?
Dla mnie jest istotne jakie to były kontakty, mogę sobie wyobrazić, że się chce z kimś gadać, że łączy coś niekoniecznie damsko-męskiego jak np. przyjaźń.
A to, że było 2x też jest istotne, bo dlaczego nie 20x jeśli to był romans pełną parą?

Anonymous - 2014-08-29, 11:50

Cytat:
Pisali do siebie przez rok. Od maja kontaktowali się również telefonicznie (kilkanaście - kilkadziesiąt razy na dobę!)


:-D
Nie wiem jaki rodzaj naiwności lub braku wyobraźni a raczej w tym przypadku na pewno umyślnej przekory musi towarzyszyć komuś kto twierdzi, że wyżej opisana intensywność kontaktów może wskazywać na coś innego niż na kontakty damsko-męskie.

Tak, zaiste, wrażliwość a raczej jej brak, ma szczególny udział w definiowaniu zdrady.

Dla jednych to tylko i wyłącznie konsumpcja podczas gdy dla innych zdrada zaczyna się kiedy następuje umyślne tworzenie bliskości i pielęgnowanie intymności z osobą poza małżeństwem, przy niewiedzy małżonka/i, no i na dodatek kiedy towarzyszy temu szereg kłamstw powstałych na tą okoliczność.

Anonymous - 2014-08-29, 12:08

macko napisał/a:
Dla mnie jest istotne jakie to były kontakty, mogę sobie wyobrazić, że się chce z kimś gadać, że łączy coś niekoniecznie damsko-męskiego jak np. przyjaźń.

Ciekawe jest tylko jak ta nasza definicja ulega przemianom.... :-D

gdy pochodzi od nas( z nasza w tym rola)-zwie się to niewinna znajomość , chęć pogadania i relacja przyjacielska.
Gdy pochodzi od kogoś nam bliskiego(znaczy on to robi) -powoduje szał, burze nastrojów, nawet prowadzi do obłędu i jawi się najgorszym,
i nijak nie jest widoczne jako to tak bardzo niewinne

Ciekawe ?????
to tak jakby w jednym:

Dr. Jekyll / Mr. Hyde

Sorry zapomniałem :lol:

każdy sobie kombinuje jak może.

Anonymous - 2014-08-29, 13:35

sam fakt rozmawiania czy pisania z kimś nie jest niczym złym..istotny jest temat tych rozmów i maili
czy pisanie męża do obcej kobiety, że jest jedyną miłością , że dopiero ona pokazała co to znaczy kochać ...to nic?
łatwiej byłoby mi wybaczyć "zaliczenie" panienki po pijaku niż zapomnieć te słowa,
zdrada to złamanie przysięgi, złamanie słowa, które dwoje ludzi świadomie wypowiada...słowo zdrada nie jest zarezerwowane tylko dla sexu

Anonymous - 2014-08-29, 14:08

kenya napisał/a:
Cytat:
Pisali do siebie przez rok. Od maja kontaktowali się również telefonicznie (kilkanaście - kilkadziesiąt razy na dobę!)


:-D
Nie wiem jaki rodzaj naiwności lub braku wyobraźni a raczej w tym przypadku na pewno umyślnej przekory musi towarzyszyć komuś kto twierdzi, że wyżej opisana intensywność kontaktów może wskazywać na coś innego niż na kontakty damsko-męskie.


Atak personalny :->
Rozumiem, że się nie zgadzasz, ale pohamuj, proszę, niemiłe komentarze.

A to czego te kontakty dotyczyły nie ma znaczenia?
Może nie każdy ma tylko jedno na myśli ;-)
Kilkadziesiąt telefonów na dobę :shock: Czy to jest w ogóle wykonalne?


Cytat:

Tak, zaiste, wrażliwość a raczej jej brak, ma szczególny udział w definiowaniu zdrady.


Kolejny atak :->


Cytat:

Dla jednych to tylko i wyłącznie konsumpcja podczas gdy dla innych zdrada zaczyna się kiedy następuje umyślne tworzenie bliskości i pielęgnowanie intymności z osobą poza małżeństwem, przy niewiedzy małżonka/i, no i na dodatek kiedy towarzyszy temu szereg kłamstw powstałych na tą okoliczność.


Dla jednych? Czyli dla kogo?
Intymności? A skąd wniosek, że taka była?
Kłamstwa tak, ale kłamstwo <> zdrada.

Anonymous - 2014-08-29, 14:26

:-x
macko napisał/a:
Atak personalny

To moja propozycja jest prosta - może trzeba zgłosić :

DZIELNICOWEMU

Poważna sprawa...........


----------------------------------------------------------------
Chciałem zachować powagę ale??? :-P

No normalnie nie mogę się powstrzymać... :lol:
- no brzmi to jak:
.........
"Mamoooo a Jasiek zabrał mi wiaderko.....buuuuuuuuuuu"

Chłopie skoro tobie się cos nie podoba i masz odmienne zdanie ,przyjmij to że ktoś inny tez nie akceptuje tego co piszesz.
I zamiast kolejny raz żalić się do moderatorów- bądź raz jak chłop(z jaj.....)
i bierz na klatę.



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group