To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Odbudowa związku po kryzysie, zdradzie, separacji, rozwodzie - Zostałam zdradzona...

Anonymous - 2014-08-26, 22:06
Temat postu: Zostałam zdradzona...
Wkrótce nasza piętnasta rocznica ślubu, mamy troje dzieci. Dowiedziałam się przedwczoraj. Podejrzewałam już wcześniej, ale on zaprzeczał. Kłamał prosto w oczy, nawet śmiał się z moich podejrzeń. W końcu przejrzałam bilingi... Myślałam, że jesteśmy dobrym małżeństwem. Dziękowałam Bogu za tak udany związek, zwłaszcza, że nie mieliśmy łatwych początków. Rodzina zawsze była dla mnie wszystkim. Jestem w rozsypce. To tak bardzo boli. Tamtą kobietę on poznał za pośrednictwem internetu. Pisali do siebie przez rok. Od maja kontaktowali się również telefonicznie (kilkanaście - kilkadziesiąt razy na dobę!), a ostatnio dwa razy się spotkali (może więcej...). Podobno nie skonsumowali tego związku, ale przypuszczam, że to może być kolejne kłamstwo. Nie mam żadnych podstaw, by wierzyć mężowi. Obecnie najważniejszym jest dla mnie, żeby Dzieci nie poznały prawdy. Nie mam pojęcia co dalej. Czuję się tak dotkliwie zraniona, że nie ma we mnie woli wybaczenia. Uważam, że on na to nie zasłużył. Chcę, aby cierpiał, by poczuł się odrzucony. Jednocześnie trudno mi sobie wyobrazić, że to miałby być koniec naszego małżeństwa, że mogłabym złamać przysięgę.
Anonymous - 2014-08-26, 23:08

Witaj Weronka
Ja tez zostałem zdradzony... Dowiedziałem się rok i dziesięć miesięcy temu. 14 lat po ślubie, dziecko, budujący się dom... Za mało podajesz szczegółów, ale na swoim przykładzie mogę powiedzieć ze NIE MA INNEJ DROGI NIŻ WYBACZENIE.
Przed tobą długa i niełatwa droga, ale warto. My z zona naprawiamy swoje małżeństwo. Do tego potrzebny jest tez szczególny dar... Ja go otrzymałem od Boga... Ten dar to poczucie... współwiny.
Warunkiem skutecznego naprawiania jest oczywiście całkowite zerwanie kontaktów męża z ta panią... To tez nie nastąpi szybko i łatwo. Maz jest prawdopodobnie w amoku... Nie myśli racjonalnie...
Walcz o niego razem z Panem Bogiem. Masz moja modlitwę.

Anonymous - 2014-08-27, 00:17

Weroniko,
Podpisuje się pod moim przedmówcą...też tam byłam i tylko zobaczenie swoich błędów, które doprowadziły do kryzysu pozwoliły mi na uratowanie rodziny...bo zdrada jest bólem, ale dzieje się w konsekwencji poważnego kryzysu w małżeństwie. Nie podejmuj pochopnie decyzji, postaraj się, jak już opadną emocję dojść do tego, czego naprawdę chcesz. Czy masz kogoś bliskiego, kto może nie koniecznie będzie wieszał psy na mężu, kto pozwoli Ci poukładać w głowie kawałeczki? Bardzo Ci współczuje, ale ciesze się, ze tu jesteś z nami...wielu z nas przeszło tą drogę, historie różnie sie kończą, ale są i takie z happy endem, choć pewnie ciężko Ci w nie dziś uwierzyć.

Anonymous - 2014-08-27, 00:22

Dziękuję. W sposób szczególny za modlitwę. Mnie na razie nawet ta przychodzi z trudem.
Zerwanie kontaktów...Z tym będzie problem, bo co z tego, że mąż zapewnia iż tak właśnie uczynił, skoro ja już nie mogę mu ufać. Nie sposób przecież tego kontrolować. Jak Wy sobie z tym poradziliście?

Anonymous - 2014-08-27, 08:18

weronka napisał/a:
że mąż zapewnia iż tak właśnie uczynił, skoro ja już nie mogę mu ufać. Nie sposób przecież tego kontrolować.
- jest to zapewne bardzo trudne dla ciebie teraz-jednak modlitwa i wiara w to ,że Bóg obdarzy cie tym zaufaniem do męża nastapi.
poza tym jeżeli nie bedziesz pracowała nad odbudowa zaufania do męża nie dasz mu szansy,nie popracujesz nad łąska wybaczenia to jakaz inna droga cie czeka.?


Cierpliwy napisał/a:
Przed tobą długa i niełatwa droga, ale warto. My z zona naprawiamy swoje małżeństwo. Do tego potrzebny jest tez szczególny dar... Ja go otrzymałem od Boga... Ten dar to poczucie... współwiny.
- tego sie trzymaj to madre spostrzeżenie.
Anonymous - 2014-08-27, 09:16

Dziękuję za wszystkie ciepłe słowa.
Piszecie o współwinie, o tym, że na pewno wcześniej był kryzys. Cóż, ja tego tak nie widzę. Nie czuję się współwinna. Nie mówię, że nie popełniałam błędów. Kardynalnym błędem było obdarzenie męża bezgranicznym zaufaniem, swobodą działania, wyrozumiałość, tolerancja dla jego upodobań i temperamentu, zgoda, by realizował swoje pasje kosztem moich wyrzeczeń, wsparcie we wszystkich działaniach. Ale tak rozumiała służbę małżeńską. Uważałam, że to będzie dobre dla nas, dla Rodziny. Niestety, zostałam perfidnie wykorzystana. Tak dziś to widzę.
Wiem, że bez wybaczenia się nie da. Dlatego trudno mi zaakceptować własne uczucia. Myślę nad jakąś terapią małżeńską, ale nie mam przekonania, że to mogłoby pomóc. Poza tym trudno byłoby to zrealizować, mamy maleńkie dziecko.
Niestety, nie mam nikogo bliskiego. Jedyną dorosłą osobą, którą uważałam za przyjaciela, najlepszego przyjaciela, był mąż.
On twierdzi, że żałuje, że popełnił największy błąd w życiu, ale mu nie wierzę. Nie mogę.
Prawie całą noc przepłakałam. Rozważam każde słowo, które on napisał do tej kobiety, każde kłamstwo, które wymyślił dla mnie. Obsesyjnie wręcz zastanawiam się jak spędzali czas, jaka ona jest, jak wygląda, co w niej go tak urzekło, że zlekceważył mnie i Dzieci, że zniszczył nasze życie. Czuję, że muszę się tego dowiedzieć. W ciągu dnia muszę się jakoś trzymać ze względu na Dzieci.

Anonymous - 2014-08-27, 11:54

Weronko,
Czasami właśnie zgoda na zachowania i poświęcenie są tymi błędami, zbytnia uległośc w stosunku do męża, który generalnie bardziej skupia się na sobie, tak przynajmniej było u mnie. Z początku problemem był tylko jego egoizm, ale zobaczyłam swój wkład, gdy doszło do mnie, że ja w zasadzie się zgadzałam, oczywiście chcąc dobrze dla małżeństwa..., potem zobaczyłam też swój egoizm, teraz wiem, że jestem tylko człowiekiem i popełniam błędy, kochający mąż wybacza, jeśli widzi skruchę, i ja czynie to samo. Im głębiej sie kopie okazuje sie, ze problemów jest więcej i człowiek dochodzi do wniosku, że nic nie wiedział, cudem, że az tyle lat przetrwał i że to co wydawało sie byc małżeństwem nie miało z nim nic wspólnego...Bo w zdrowym małżeństwie i dla jego dobra trzeba czasem powiedzieć nie, trzeba prawdziwie kochać, a miłość czasem wymaga stanowczości. Nie od razu też się to wszystko rozumie, mi to zajęło pare miesięcy...przeczytanych kilka pozycji, słuchanie kazań, konferencji, rozmowy, czytanie forum, mądrość biblii a przede wszystkim Jezus, on mnie nauczył przebaczania i pokazał czym jest miłość do bliźniego...a co do pewności, czy to faktycznie koniec...romans jest jak narkotyk...ten trwał dłuższy czas...możesz założyć, że to co mówi, to prawda, możesz tez zakładać, że nie będzie to takie proste...uwierzyć i tak nie uwierzysz, nie na tym etapie i wcale nie musisz jeszcze. Ważna jest deklaracja męża, jeżeli mówi, ze to koniec, to musi wykazać chęć współpracy i naprawy Waszej relacji, może terapia pomoże Wam to osadzić, nam pomogła, ułatwiła słuchanie wzajemne, a to trudne, gdy jest tyle emocji...taka postawa to bardzo dużo, wiele osób tu takiej nie doświadczyło aż do dziś i choć dziś czujesz gniew, ból, i inne przykre uczucia, to spróbuj byc ponad to i zobacz siebie i swoja rodzinę, gdzie możecie być. A może być zupełnie inaczej. Możecie być znów szczęśliwi, to jest jednak decyzja: czy ja chce dac mu szansę...zajrzyj do książki "Kup kochance męża kwiatki", tam na początku autorka pomaga zrozumieć stan w jakim sie znajdujemy i w jaki sposób sobie pomóc, oraz jak podjąć decyzję...nie musisz sie z niczym spieszyć, to nie są proste sprawy, pozwól sobie na przeżycie tego...i to co pisze Cierpliwy, wybaczenie to jedyna droga, bo nie da sie żyć trwając w urazie do kogoś, bo to niszczy. Nie zależnie od tego, czy postanowisz ratować Was, czy opuścisz go, bo będzie to dla Ciebie za dużo, wybaczenie jest konieczne...jeśli znasz angielski jest pewien terapeuta, który nas uratował, wiele wyjasnił...
Dziś jesteś jak przywalona kamieniami, ale uwierz mi, tak nie musi być...nawet po tym życie jest piękne...to taki dar od Boga i ja mu za to dziękuje każdego dnia.

Anonymous - 2014-08-27, 12:22

Samboja
pieknie napisałaś

Anonymous - 2014-08-27, 12:57

weronka napisał/a:
Obsesyjnie wręcz zastanawiam się jak spędzali czas, jaka ona jest, jak wygląda, co w niej go tak urzekło


Wiem, że to tak trudne i wręcz na samym początku kiedy się dowiadujemy niemożliwe do ogarnięcia, ale staraj się nie dopuszczać do siebie tych myśli...Jak?Ile razy? Kiedy?
Oprócz tego, że czujemy się w tym momencie tak odrzucone, okłamane i zupełnie nie wiemy co robić to właśnie te dodatkowe myśli, pisanie scenariuszy i wyobrażenia czy też dochodzenia okropnie nas zatruwają.
Właśnie bardzo dobrze to nazwałaś - obsesyjne myślenie - nie pozwól więc aby stało się Twoim kolejnym lękiem, wypieraj każdą myśl, nie dochodź i pewnie każdy Ci to powie nie wypytuj. To naprawdę powoduje w nas dodatkowe żale i frustracje i wcale z czasem mniej nie boli.
Masz moją modlitwę...

Anonymous - 2014-08-27, 16:52

Zgodzę się Aguś, że obsesyjne myślenie i przywoływanie w głowie sytuacji "ich dwojga" razem nie daje niczego. To tak jakby ranić siebie samych na nowo za każdym razem, nic poza niegojącą się raną z tego nie ma...trzeba uważać na ten rodzaj umartwiania się, myślę jednak, że każdy przez to przechodzi, nasyca się bólem, aż zaczyna mieć go dość i przestaje, wtedy zaczyna uczyc się juz o tym nie myśleć...ale z tej części cytatu to co jest ważne to pytania ostatnie: co ona takiego miała, czego ja nie mam, lub co daje czego ja nie dawałam...to pierwsza prawda o nas samych...to nie usprawiedliwienie czynu, a przyczyna dla której mąż idzie tam a nie zostaje tu...szkoda, i to wielka, że nie powie czego brakuje zanim zdecyduje sie pójść, wielki błąd...ale kto ich nie popełnia...
Anonymous - 2014-08-27, 21:20

Dziękuję za Wasze wsparcie, za wszystkie wpisy. Jeszcze wczoraj byłam pewna, że MUSZĘ znać treść wszystkich sms-ów (tysiące!), zaopatrzyłam się nawet w specjalistyczny program. Gdyby nie zadziałał rozważałam zlecenie zadania fachowcowi. Teraz pod wpływem wpisów niektórych z Was, zaczęłam się wahać. To co przeczytałam w archiwum internetowego komunikatora już i tak kołacze mi się w głowie, a w ostatnim czasie nie to było ich podstawowym narzędziem komunikacji, lecz telefon.
Jednak jeśli nie poznam treści tej korespondencji, nie dowiem się więcej o relacji jaka ich łączy i nie poznam odpowiedzi na pytanie:
Samboja napisał/a:
co ona takiego miała, czego ja nie mam, lub co daje czego ja nie dawałam...to pierwsza prawda o nas samych...to nie usprawiedliwienie czynu, a przyczyna dla której mąż idzie tam a nie zostaje tu...

Więc nie poznam tej przyczyny, a to przecież konieczne. Mąż nie chcę na ten temat mówić. Twierdzi, że kochanka nic dla niego nie znaczy, że się zaplątał, zagubił.
Bardzo proszę Was o modlitwę w naszej intencji i gorąco dziękuję wszystkim, którzy to robią.

Anonymous - 2014-08-27, 22:14

Weronka,
Poznasz kiedyś, na wszystko przyjdzie czas...teraz jest u Was burza piaskowa z emocji, musza opaść...on może też nie chce o tym rozmawiać, bo czuje wstyd, może też nie chce mówić Ci, że coś do niej czuje, więc umniejsza. Nie jest trudno sie w kims zauroczyć przecież...bez względu na to co ich łączyło, mówi, że koniec...masz przynajmniej jakiś punkt zaczepienia...Pomodlę sie o Ciebie dziś...

Anonymous - 2014-08-27, 22:44

Weronko -
W żadnym razie nie polecam analizowania przymiotów kochanki ani porównywania się z nią, lub zastanawiania się nad tym, co ona ma czego Ty nie masz lub co ona daje czego Ty nie dawałaś. A szczególnie w celu by wiarołomnego usatysfakcjonować starając się w dwójnasób, nie teraz, nie na tym etapie.
Takie myślenie ustawia Cię natychmiast w hierarchii, gdzie Ty wchodzisz w podświadomą konkurencję z kochanką . Idąc tym tokiem rozumowania niemal od samego początku jesteś na bardzo oddalonej pozycji jeśli nie straconej - bo przecież Ciebie oszukiwał a jej poświęcał swój czas- jak myślisz, jak się będziesz czuła?

Cytat:
Więc nie poznam tej przyczyny, a to przecież konieczne. Mąż nie chcę na ten temat mówić. Twierdzi, że kochanka nic dla niego nie znaczy, że się zaplątał, zagubił.

Zagubił powiadasz, cóż niemal wszyscy zdradzający używają tego magicznego słowa :-D
Chcesz poznać przyczynę dla której mąż Cię zdradził? Uważasz, że on zna odpowiedź na to pytanie i że Ty ją usłyszysz? Nie sądzę.
Z bardzo prozaicznych powodów ludzie dopuszczają się zdrady, niekoniecznie dlatego że partnerowi czegoś brakuje. Czasem kochanki do pięt nie dorastają tym zdradzanym żonom - tak więc odpuść sobie temat pt. co ona miała czego Ty nie masz.

Powodów zdrady jest wiele:
bo nie ma w tym rutyny, bo to pachnie nowością, daje kopa z endorfin, pozwala czuć się wyjątkowo, pozwala się kreować na kogoś kim się nie jest, bo lubi się prowadzić podwójne życie pełne dreszczyków emocji, bo to nie ma NIC wspólnego z realnym życiem i odpowiedzialnością, bo człowiek z natury nie jest monogamiczny i w ten sposób realizuje swoją naturę itd, itd.

Jesteś żoną swojego męża, matką jego dzieci, zatem należy Ci się wytłumaczenie, oczywiście bez detali - chyba że chcesz się zakatować. Powinny paść także jakieś wiążące deklaracje ze strony męża, unikanie tematu nie jest właściwą postawą.
Postaraj się wyciszyć, odzyskać jasność spojrzenia.




I

Anonymous - 2014-08-27, 23:17

Dziewczyny mądrze piszą, nie katuj się żadnymi ich esemesami, ja niestety też poznałam część maili , które mąż wymieniał z paniami z pewnego portalu i niestety , jak mi się one przypomną , to czuję taki ból, ze tylko Pan Bóg może mnie od niego uwolnić.. A co do tej książki, o której pisze Samboja, ja ją przeczytałam i od razu wyrzuciłam na śmietnik...Po prostu bardziej dołującej rzeczy ,w moim ówczesnym stanie ducha chyba nie mogłam przeczytać...


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group