To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - odejść czy walczyć o małżeństwo????

Anonymous - 2014-08-13, 00:44
Temat postu: odejść czy walczyć o małżeństwo????
Witajcie,
jestem tu nowa. Czuje się dziwnie pisząc na forum i to jeszcze dla trudnych małżeństw. Myślałam, że mnie nigdy aż takie problemy małżeńskie nie będą dotyczyły. Zacznę od początku, mojego męża poznałam 6 lat temu podczas wakacji nad morzem, on miejscowy, ja przyjezdna. Nasza znajomość rozwijała się dość dziwnie, bo tak na prawdę dopiero po moim wyjeździe nawiązaliśmy kontakt smsowy, mailowy, naszo-klasowy, na gg. Po trzech miesiącach pisania mój obecny mąż odważył się na odwiedziny mnie w moim mieście. Później przyjechał jeszcze raz, następnie ja wybrałam się do niego. I jakoś się to potoczyło. Z mniejszymi i większymi przeciwnościami dotrwał nasz związek do końca moich studiów. Wtedy byłam zakochana więc stwierdzałam, że przeprowadzka w strony ówczesnego chłopaka jest czymś naturalnym (On nie mógł niestety albo stety dla niego przeprowadzić się do mnie gdyż prowadzi interes, którego nie dało się przenieść w moje strony, mieszka też z mamą chorą na rzs). Mój obecny mąż nie pałał do tego pomysłu większym zapałem, ale ja zakochana tego nie zauważyłam. Znalazłam tu pracę, wynajęłam mieszkanie, zaczęłam oczekiwać deklaracji. Chłopak stwierdził, że wszystko w swoim czasie. Nadal mieszkala ze swoją matką do mnie wpadając na weekendy, ewentualnie czasami w tygodniu na popołudnia. Minął rok, w czasie którego zakupiłam mieszkanie, chłopak pomagał mi je wykończyć, wykonał roboty budowlane. Nadal oczekiwałam na deklaracje. W końcu podczas jednej z rozmów powiedziałam, że daje sobie czas 3 miesięcy, że po tym czasie odejdę, bo chcę układać sobie życie na poważnie, marze o rodzinie itd. Mąż oświadczył mi się po upływie tych 3 miesięcy za namową jak się teraz okazuje matki. Ślub wzięliśmy rok temu, po 8 miesiącach narzeczeństwa. na tydzień przed ślubem narzeczony zabrał mnie nic nie uprzedzają mnie o danym fakcie do notariusza w celu podpisania intercyzy. Wtedy już na poważnie zaczęły sie moje rozterki, wyszłam. Ale jak to zakochana dziewczyna, wróciliśmy tam po kilku dniach, podpisałam co chciał. Na tydzień prze ślubem przyjechali moi rodzice, poddenerwowani, w końcu najstarsza córka bierze ślub,a jeszcze za namową narzeczonego odsunęłam ich od przygotowań. Może nie potrzebnie ale padło kilka niemiłych zdań, w końcu sytuacje załagodziła się. Wzięliśmy ślub. Bywały kłótnie między nami większe i mniejsze. Aż do czasu zeszłego tygodnia kiedy to maż wykrzyczał mi w obecności swojej matki, ze mam (przepraszam za słowo) wypierd... z jego domu. wcześniej w nocy po alkoholu szarpnął mną.Teściowa stwierdziła, że mam odpuścić kłótnie i to co powiedział, ja powiedziałam, ze absolutnie. Mąż po 2 dniach przyszedł z kwiatami. przepraszając, że za mocnych słów użył. Pogodziliśmy sie. Kolejne dwa dni znowy upłynęły pod znakiem jego przykrych słów, bo np. podczas rozmowy w samochodzie stwierdzil, że mam zamilknąć. Dzisiaj teściowa zaczęła nastawiac mnie i mojego męża przeciwko moim rodzicom (których widziałam ostatnio 3 miesiące temu- mieszkają 300km stąd a mój maż ma opory żeby ich odwiedzić) rodzice mieli pomysł który upadl otworzyć interes tu gdzie obecnie mieszkamy- tesciowa stwierdziła, ze nie powinnam do tego dopusić, że rodzice bedą się wtrącać, ze moja matka to księźniczka. Zdenerwoalam się bo to straszne oszczerstwa, a poza tym jak mozna się wyrazać o osobie ktora wiedizła ostatni raz na slubie. wczesniej też próbowala nastawic mnie przeciwko mojej matce wmawiając mi, ze mpja mama jest wredna i mnie wykorzystuje (nie wiem w jaki spoób). Moja tesiowa jest kobietą która zgorzchniała siedzi na kanapie mielac seriale pt. co z tym zycie, sama prawda itp. Nie potrafi wybaczyć siostrom niesnasek sprzed 20 lat. nie wiem, nie chce też jej oceniać, ale nie moge pozwolic oczerniać moich rodziców. Od momentu ostatniej kłótni czuję się źle w domu męża, nie potafie mu ufać, czuje sie strasznie skrzywdzona, on uwaza ze nie ma problemu... Nie wiem co robić... nie minął jeszcze rok, a ja juz zastanawiam się nad odejsciem... nie mamy dzieci- ja bardzo chce, mój maż twierdzi ze jeszcze nie teraz...

Anonymous - 2014-08-13, 11:07

Iwko,
Witaj na forum...bardzo przykre, to co piszesz...rozumiem Twój ból, poczucie skrzywdzenia. Współczuje Ci. Czy macie ślub kościelny?
Jesli tak, to czy byłabys w stanie udac się do zaufanego księdza i porozmawiać z nim o swojej sytuacji, szczególnie o tym, jak został zawarty Wasz związek małżeński? Myslę, że warto zapoznać się z sakramentem małżeństwa, czym on jest i po co jest zawierany. Nie wszyscy bowiem są gotowi w dniu ślubu, z czasem do tego dojrzewają, a czasem nie. Pytanie na ile Wy byliście gotowi (na ile w pełni rozumieliście)...
Polecam Ci tą konferencję:
http://www.kryzys.org/viewtopic.php?t=11206

Anonymous - 2014-08-13, 12:58

Trafiłem na to wczoraj: http://www.deon.pl/inteli...-nia-z-nim.html

Ten fragment zrobił na mnie wrażenie:

Wyniki pewnego badania naukowego, przeprowadzonego niedawno przez amerykańskich naukowców, pokazują, że spośród osób, które pod koniec lat osiemdziesiątych XX wieku uważały, że są nieszczęśliwe w małżeństwie, a mimo to postanowiły kontynuować związek, aż 86% po upływie pięciu lat deklarowało, że jest o wiele bardziej szczęśliwe. Trzy piąte par, które wcześniej uznawały się za nieszczęśliwe, po pewnym czasie deklarowało, że ich małżeństwo jest bardzo udane lub dość udane.

Bardzo dramatyczne pytania w tytule wątku: odejść czy walczyć?
A może normalnie żyć, kochać, dogadywać się, rozwiązywać problemy?
Może trywializuję ale dlaczego odchodzić?

Bo mąż przed ślubem nie pałał entuzjazmem, bo intercyza? Łatwo przychodzi wytłumaczenie: byłam zakochana, więc zlekceważyłam.
Jednak wiedziałaś, zdecydowałaś.

Bo teraz te incydenty, złe słowa? Podajesz 2 przykłady. Tak, to przykre. Były przeprosiny, nie trzeba chować urazy. Potrafisz wybaczyć, odpowiedzieć miłością?

Bo teściowa? Trzeba jakoś stosunki sobie ułożyć. Musicie mieszkać razem?
Odejść od męża bo teściowa? Chyba nie rozumiem.

Mąż, teściowa. A Ty? Sobie nic nie zarzucisz? Dlaczego mąż powiedział to co powiedział?

Anonymous - 2014-08-13, 16:44

Oczywiście, że mam sobie do zarzucenia. Nie ma ideałów. Mąż powiedział do mnie te słowa kiedy poprosiłam go o umycie zlewu. myslę, że to nie jest powód, żeby uzywac takich słów. myślę, że zaden powód nie jest dobry żeby uzywac takie slowa. Nie wiem jak Ty ale ja nigdy nie uzywałam tego rodzaju zwrotów. Sytuacja, którą opisałam jest to wierzchołek gory lodowej. Nie chcę odchodzić od męża, a tu zostać też nie mogę. Teściowa jest schorowana, zgorzchniała. Maż nie chce jej zostawić. Masz rację wiedziałam co podpisuje. Wiedz również, że prawdziwie zakochana osoba ma klapki na oczach. Nie wiem czy potrafie wybaczyc, chcę, ale mąz mi nie pozwala.
Muszę się zbrac i porozmawiać z księdzem. Mamy slub kościelny.

Anonymous - 2014-08-14, 09:10

iwka pisze:

Cytat:
myślę, że zaden powód nie jest dobry żeby uzywac takie slowa.


Masz Iwko rację, nie istnieje ŻADEN powód, żadne uzasadnienie by zwracać się w ten sposób do żony, do kogokolwiek. To zdrowe podejście.

I nie myli Cię intuicja, przeczuwasz że coś jest nie tak. Ludzie cywilizowani nie rozwiązują problemów w taki sposób. Od tego jest dialog, któremu powinno przyświecać pragnienie by problem rozwiązać na drodze pokojowej a nie by go zaognić poprzez używanie obraźliwych słów lub co gorsze poprzez szarpanie pod wpływem alkoholu. :-/
Masz prawo oczekiwać od męża szacunku, to Twoje niezbywalne prawo.
Jeśli szukamy usprawiedliwienia dla takich zachowań, to jesteśmy już na dobrej drodze
by te granice w nieskończoność przesuwać.
Jeśli chodzi o teściową, nie buduj w sobie niechęci do tej biednej kobiety. Trzeba być mega nieszczęśliwą by posuwać się do knucia i intryg takiego kalibru.
Należy próbować wybaczyć, głównie dla własnego komfortu psychicznego, by niepotrzebnie nie nosić urazy w sobie.
Oczywiście jest znacznie łatwiej gdy towarzyszy temu zmiana osoby której wybaczamy, zrozumienie czynów i zadośćuczynienie. Mam nadzieję, że będziesz miała szczęście by doświadczyć tego. :-)

Anonymous - 2014-08-14, 09:11

iwka87 napisał/a:
Oczywiście, że mam sobie do zarzucenia. Nie ma ideałów. Mąż powiedział do mnie te słowa kiedy poprosiłam go o umycie zlewu. myslę, że to nie jest powód, żeby uzywac takich słów. myślę, że zaden powód nie jest dobry żeby uzywac takie slowa. Nie wiem jak Ty ale ja nigdy nie uzywałam tego rodzaju zwrotów.


Oczywiście, że nie jest.
Ale jeśli to pojedynczy incydent ...
Jak dla mnie powiedzenie tak do żony, kobiety jest mega słabe.
Ale jednocześnie chowanie urazy w nieskończoność ... też :-(

iwka87 napisał/a:
Sytuacja, którą opisałam jest to wierzchołek gory lodowej.


co to znaczy?

iwka87 napisał/a:
Nie chcę odchodzić od męża, a tu zostać też nie mogę. Teściowa jest schorowana, zgorzchniała. Maż nie chce jej zostawić.


Inne rozwiązania? Np. opiekunka dla teściowej i wizyty męża?
To trzeba jakoś załatwić.

iwka87 napisał/a:
Masz rację wiedziałam co podpisuje. Wiedz również, że prawdziwie zakochana osoba ma klapki na oczach.


To już przeszłość.

iwka87 napisał/a:
Nie wiem czy potrafie wybaczyc, chcę, ale mąz mi nie pozwala.


Warto nad tym pracować. To powinno zależeć tylko od Ciebie.
Wybaczenie daje ulgę, siłę. To duża sprawa.

Anonymous - 2014-08-14, 09:45

Dla mnie to jest niepojęte jak on może tak się do Ciebie odzywać i Tobą szarpać. Sam jestem mężem i nie jest między nami dobrze bo przechodzimy kryzys po roku małżeństwa, ale nigdy tak mojej żony nie potraktowałem i bym nie potraktował. Nie wyobrażam sobie stosować takich metod. Myślę, że powinniście zamieszkać sami bez teściowej bo to nie wróży niczemu dobremu, bo będzie się wtrącać do waszego życia na każdym kroku. Nie może jej ktoś inny pomagać zamiast Twojego męża? Wy też macie prawo do własnego życia. Czy Ty go kochasz? Jeśli tak to walcz!
Anonymous - 2014-08-14, 13:41

Iwka tego co zrobił mąż nijak się nie usprawiedliwia, można starać się to zrozumieć, a właściwie tego przesłanki.
I na pewno w sytuacji aż mąż w 100% zrozumie błędy.
Ale nie ma takiego działania jak tu się sugeruje.
było-minęło, bo to tylko raz i po pijaku.
Co to za bzdurne usprawiedliwienia???.
Facet się odzywa jak ostatni wozak do zony -a ona ma patrzeć miłosiernie na niego.

Anonymous - 2014-08-14, 22:45

DHL1 napisał/a:
Facet się odzywa jak ostatni wozak do zony -a ona ma patrzeć miłosiernie na niego.


Po przeprosinach, zwłaszcza jeśli to jednorazowy wybryk, dlaczego nie?
Jaka jest alternatywa? Uraza do końca dni?
Czy wybaczenie tutaj nie jest zgodne z Nauką?

DHL1 napisał/a:
Zatem zostaw te swoje rady dla siebie


Nie.


Reszta to już jest bezpardonowy atak personalny. Nie pierwszy zresztą. Nie wiem dlaczego to robisz, ale skoro musisz... Moderacji to nie przeszkadza. Trudno, będę się ćwiczył w cierpliwości :->

Anonymous - 2014-08-14, 22:57

Panowie, w tym wątku również proszę Was o zakończenie wycieczek personalnych.
Anonymous - 2014-08-14, 23:44

Twardy masz to jak w banku-piaskownice mnie nie interesują.

Iwa ....
powiedział raz oki wybaczamy....co jak powie drugi raz.. oki też wybaczymy.
A jak do argumentu słownego użyje fizycznego..oki tez wybaczymy....
Możemy mieć wielokrotność wybaczania -bo w sercu urazy nie nosimy.

Ale tu nie idzie o wybaczanie i długość urazy.
Mąż sobie na cos pozwolił co nie winno mieć miejsca.
A takie zachowanie zwie się IMPULSYWNE...
i tak łatwo nie opuszcza człowieka.....
dlatego ważne jest twoje mądre postepowanie z tym faktem

pozdrawiam

Anonymous - 2014-08-17, 19:57

iwka87 napisał/a:
Od momentu ostatniej kłótni czuję się źle w domu męża, nie potafie mu ufać, czuje sie strasznie skrzywdzona, on uwaza ze nie ma problemu... Nie wiem co robić... nie minął jeszcze rok, a ja juz zastanawiam się nad odejsciem... nie mamy dzieci- ja bardzo chce, mój maż twierdzi ze jeszcze nie teraz...


Iwka!

Witaj jestes dorosla to sobie wybierzesz co chcesz/nie musisz odpowiadac/ ale opisujesz skutki pewnych działań lub ich zaniechania:
1. Zaciekawila mnie Twoja wypowiedz odnosnie intercyzy - Twoje wyjscie od prawnika mysle, ze bylo naturalne - natomiast zakladanie od samego poczatku zabezpieczenia prawnego jest conajmniej dziwne (chyba ze chodzi o ochrone strony ze wzgledu na prowadzenie spolki - dalsze jednak wypowiedzi odnosnie wyprowadzki Twojej z mieszkania meza niestety nie do konca wydaja mi sie intencjonalne).
2. Czy sprawy loza malzenskiego ukladacie zgodnie z nauka kosciola?
3. Rodzine stony poznajemy dopiero po zawarciu sakramentu :-) . Tzn nie widzimy tych wad oczywistych w trakcie zawierania znajomosci..
4. Postawilas meza rowniez w sytuacji bez wyjscia przed zawarciem sakramentu(delikatnie mowiac szantaz - masz 3 miesiace albo sie rozstajemy)..jest to rowniez forma przemocy. A twoj malzonek pewnei potrzebowal duzo wiecej czasu (a pewnie i wy razem)..

To tak mam nadzieje na chlodno. Modl sie, rozmawiaj i poszukaj jakiegos ogniska Sychar-u. Zaproponuj moze mezowi wspolne uczestnictwo w takiej grupie.
Coz niestety przerobilem pewne rzeczy pozno z daleka latwo sie widzi co zrobilo sie nie tak :-) . moja zona z tesciowa rowniez mnie wyrzucaly z domu i w koncu to osiagnely.
Zabraklo wspolnej modlitwy, rozmowy...
Trzymaj sie!

Anonymous - 2014-08-18, 00:00

DHL1 napisał/a:
Ale tu nie idzie o wybaczanie i długość urazy.
Mąż sobie na cos pozwolił co nie winno mieć miejsca.


Otóż to!

Niestety często tłumaczy się pozwalanie wchodzic sobie na głowę-wybaczaniem. Ato są dwie odrębne sprawy co Norbert słusznie zauważył.

Anonymous - 2014-08-18, 14:45

Anita11 napisał/a:
Ato są dwie odrębne sprawy co Norbert słusznie zauważył.


ktoś twierdził inaczej?



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group