To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - Wielki kryzys rok po Ślubie

Anonymous - 2014-08-18, 07:50

Nie jesteś zacofany. Tylko po prostu da się zauważyć, że ludzie biorąc ślub kościelny nic sobie nie robią z przysięgi małżeńskiej. Wystarczy się dookoła rozglądnąć, że wszyscy się rozwodzą więc Twoja żona twierdzi, że to jest "normalne". Czasem argumenty wzajemnej odpowiedzialności, zobowiązań nie działają... Gdy ktoś się zagubił w życiu i pojawiają się problemy bo nie jest tak jak wcześniej to to już jest powód do rozwodu. To jak braliście ślub z miłości wzajemnej to przysięga obowiązywała, a teraz gdy jest źle i trzeba walczyć o małżeństwo to już was nie obowiązuje?
Anonymous - 2014-08-18, 08:55

Tomek8819 napisał/a:
Gdy ktoś się zagubił w życiu i pojawiają się problemy bo nie jest tak jak wcześniej to to już jest powód do rozwodu. To jak braliście ślub z miłości wzajemnej to przysięga obowiązywała, a teraz gdy jest źle i trzeba walczyć o małżeństwo to już was nie obowiązuje?

A to zależy Tomku od ludzi i ich wychowania.
Są ludzie jacy jak ten głaz narzutowy toczony przed lodowcem wszystko spychają na boki brnąc do przodu.
Ludzie jacy najzwyczajniej lubia zycie proste i bez problemów-a problemy spychają na boki-dokładnie jak ten głaz(optymistyczna wiadomość?? że głaz się kiedyś zatrzyma :mrgreen: )
jest także grupa ludzi jakim od dziecka wpajano pracę..pracę..radzenie z problemami..rozwiązywanie problemów-i z wiekiem buntują się na to mając już dość wiecznego rozwiązywania problemów-taki bunt na świat jak sławetne role jakie grał James Deen.
jest także grupa ludzi jacy nauczeni od podszewki -potrafią się uporać z problemami i dla nich nie jest to mega wysiłkiem szczególnie gdy dostrzegą znaczenie tego działania i nie widza problemu w rozwiązywaniu trudności zycia.
No i pozostaje ostatnia grupa ludzi jacy byli bierni a w skutek czegos podnosza się do pionu-przypominają sobie wartości,ogarniają znaczenie sytuacji i nadrabiają co zaległe.
Kryzys powstaje i pogłebia sie gdy wspólmałzonkowie reprezentują przeciwstawne grupy.
pozdrawiam

Anonymous - 2014-08-18, 18:44

Piszecie o problemach Panowie, ale u nas nie było takowych. Owszem, z perspektywy czasu widzę, że w związku z tym, iż oboje jesteśmy osobami skrytymi były problemy z wzajemną komunikacją, jednak to chyba nie jest powód do poszukania sobie nowego partnera i rozwodu. Nad tym przecież można popracować.
DHL1 napisał/a:
No i pozostaje ostatnia grupa ludzi jacy byli bierni a w skutek czegos podnosza się do pionu-przypominają sobie wartości,ogarniają znaczenie sytuacji i nadrabiają co zaległe.
W tym stwierdzeniu chyba jest jakaś cząstka prawdy, gdyż Żona kilka razy mi mówiła o jakiejś wewnętrznej przemianie, która rzekomo otwarła Jej oczy. Wydaje mi się, że odejście jest po prostu łatwiejsze niż naprawa relacji, zwłaszcza, że obok siebie ma już inna osobę, która Jej w tym "pomaga"..
Anonymous - 2014-08-18, 20:04

tomik2266 napisał/a:
Piszecie o problemach Panowie, ale u nas nie było takowych. Owszem, z perspektywy czasu widzę, że w związku z tym, iż oboje jesteśmy osobami skrytymi były problemy z wzajemną komunikacją, jednak to chyba nie jest powód do poszukania sobie nowego partnera i rozwodu. Nad tym przecież można popracować.

Tomik wbrew pozorom komunikacja to najważniejszy czynnik o nia to wszystko inne się rozbija, w ślad za brakiem komunikacji idzie odcięcie emocjonalne ,w ślad za odcięciem ida niespełnione pragnienia, za pragnieniami idą pogrzebane oczekiwania, za pogrzebanymi oczekiwaniami idzie zgon uczucia, za zgonem uczucia idzie brak miłości.
I masz po tym wszystkim czysty produkt
niezadowolony ze związku.
Co robi taki produkt???

Ty chcesz naprawiać -a produkt chce zmieniać , zmienić nie błędy jakie były w związku tylko włąsne życie.
Zatem idzie w życie gdzie dostaje to czego brakowało.

Masz zatem odpowiedz dlaczego jeden chce popracować nad związkiem-a inny ma to już gdzieś .
tomik2266 napisał/a:
Wydaje mi się, że odejście jest po prostu łatwiejsze niż naprawa relacji, zwłaszcza, że obok siebie ma już inna osobę, która Jej w tym "pomaga"..

Dokładnie to:
czyli??
jest wszystko czego chce i to bez wysiłku-
po co zatem się męczyć.

No cóż smutne ale jak najbardziej prawdziwe.
Bez obawy czasem bywa tak że tamten kolorowy świat do jakiego się odchodzi z czasem staje się szary...czarny w porywach biały(kolory nikną)
-jest wówczas refleksja i przemyślenia.
A to może dać cos co zwie się -szczęśliwe powroty.


pozdrawiam

Anonymous - 2014-08-20, 19:34

W Twojej sytuacji nie fatygowałbym się do tego tzw. przyjaciela żony. Nawet bym o tym nie pomyślał. Ceń się trochę. Absolutnie odradzam – nic dobrego tym nie wskórasz. Przecież żona nie jest przez niego ubezwłasnowolniona. Daj żonie wolność, której tak chce, a Ty zajmij się sobą. Na tym forum znajdziesz co to dokładnie znaczy „zająć się sobą”.

Nic nie pisałeś o dzieciach, więc chyba ich nie macie. Jest to komfortowa sytuacja w takim wypadku, bo żona nie ma kim walczyć i tym samym nie może żyć za Twoje pieniądze z alimentów na dzieci. Zatem czy masz możliwość spakowania żony i wystawienia jej walizek za drzwi? Wiedząc to co wiesz Ty o swojej żonie i jej przyjacielu niezwłocznie bym to zrobił. Bez oczekiwania, że to żonę otrzeźwi i wróci do Ciebie. Po prostu uczyniłbym to z szacunku do siebie. Dbaj jednak by nie dać się sprowokować, bo jako mężczyzna jesteś na gorszej pozycji, choć nie mówię, że przegranej. W swojej decyzji bądź konsekwentny i nie ulegaj ew. szantażowi emocjonalnemu żony. Powiedz jej, co jest przyczyną, że każesz jej się wyprowadzić, bo i tak dorobi sobie własną, usprawiedliwiającą ją ideologię. A jeśli kiedyś wróci to zastanowisz się czy ją przyjmiesz. Nie mówię, żeby się z kimś wiązać, bo zakładam, że jeśli na tym forum piszesz to chciałbyś utrzymać małżeństwo. Ale na pewno nie utrzymasz go pobłażając żonie i pokazując jej na co dzień jak słaby jesteś i nie możesz sobie poradzić z jej tzw. przyjacielem. Do dzieła zatem.

Piszą tu też kobiety, którym marzy się, żeby mężczyzna o nie walczył i jak rozumiem uzależniają od tego swoje poczucie szczęścia czy powrót do męża (emocjonalny lub fizyczny). Bez tego są naburmuszone, ciągle nieszczęśliwe, gotowe nawet na np. zdradę, żeby w końcu ten mąż się o nie upomniał i zaczął walczyć. Niepoważne to i dziecinne, jednak dochodzi do wielu rozwodów z tego powodu, bo mąż się nie starał i wg kobiet o nie nie walczył. A on tylko dostosował metody walki do celu. To, że się okopał nie znaczy, że nie walczy.

Na szczęście nie dotyczy to wszystkich kobiet, gdyż znam takie, które tego nie oczekują a jest to tylko miłym dodatkiem ze strony męża. Paradoksalnie o te kobiety mężowie zabiegają, bo widzą ich wartość, gdyż te kobiety same się cenią. I najważniejsze - nie wynika to tylko z tego, że są kobietami, matkami i po prostu im się należy, najlepiej jeszcze, żeby mąż sam się domyślił. Wynika to np. z tego, że zachowały dziewictwo do ślubu, że potrafią uniezależnić się od swojej matki, że kochają i zajmują się dziećmi, nie widząc w tym ograniczenia swojej wolności. Mężowie to czują i widzą i kochają je - bez wymuszania.

Anonymous - 2014-08-20, 21:01

zen77 - szacun :-)
Anonymous - 2014-08-21, 19:34

zen77 napisał/a:
W Twojej sytuacji nie fatygowałbym się do tego tzw. przyjaciela żony. Nawet bym o tym nie pomyślał. Ceń się trochę. Absolutnie odradzam – nic dobrego tym nie wskórasz. Przecież żona nie jest przez niego ubezwłasnowolniona. Daj żonie wolność, której tak chce, a Ty zajmij się sobą. Na tym forum znajdziesz co to dokładnie znaczy „zająć się sobą”.

Jeżeli się z nim kiedyś spotkam, to tylko po to, by mu powiedzieć: "chłopie uważaj i módl się aby przez ciebie mojej Żonie nie spadł włos z głowy i nie wypłynęła z Jej oka łza, inaczej spotkamy się w mniej przyjaznych okolicznościach..."

zen77 napisał/a:
Nic nie pisałeś o dzieciach, więc chyba ich nie macie.


Nie mamy dzieci, Żona przed Ślubem i teraz powtarzała, że nie wie czy kiedykolwiek będzie na nie gotowa, czym przyznała się do dużej niedojrzałości do Związku Małżeńskiego. Zastanawiam się nawet nad ważnością Ślubu w takiej sytuacji...

Anonymous - 2014-12-16, 19:54

Witam ponownie po kilku miesiącach przerwy. Stało się to czego się obawiałem, czyli Żona złożyła pozew o rozwód i to już w połowie października. Nie mówiła mi o nim, chociaż widywaliśmy się od tego czasu kilkadziesiąt razy i mieliśmy stały kontakt przez sms. Na pytanie dlaczego mi nic nie powiedziała, odpowiedziała, że ze strachu... Rozprawa odbędzie się w czwartek 18.12.2014 roku o godzinie 10.00, na tydzień przed Świętami Bożego Narodzenia...Proszę o modlitwę za nas o moc i łaskę Ducha Świętego.
Anonymous - 2014-12-16, 22:31

jestem z modlitwą.....
Anonymous - 2014-12-17, 08:20

Zachowanie Twojej zony i ta historia przypomina mi moją... Niestety , jeśłi jest pod wpływem zauroczenia "przyjacielem" nie mozesz jej pomóc, nie trafią do niej żadne argumenty. Jednak Bóg wszystko może i jej moc jest silniejsza, módl sie za nią i proś wszystkich dookoła, ze by modlili się za wasze małżeństwo.
Anonymous - 2014-12-17, 17:05

Cytat:
Żona przed Ślubem i teraz powtarzała, że nie wie czy kiedykolwiek będzie na nie gotowa, czym przyznała się do dużej niedojrzałości do Związku Małżeńskiego. Zastanawiam się nawet nad ważnością Ślubu w takiej sytuacji...


jeśli żona mówiła o tym przed ślubem,to do kogo pretensje,kolego,hmm?dostałeś znak,czerwone światło i wtedy trzeba było myśleć............czy Ty wtedy wykazałeś się wielką dojrzałością,mimo takich sygnałów,biorąc ślub kościelny?zatem najlepiej,jak się swoje błędy i niedojrzałość sprawdza i liczy......

Anonymous - 2014-12-17, 18:00

pojawia się pytanie, czy małżeństwo jest ważnie zawarte
i czy żona jest dojrzała emocjonalnie, skoro składa wniosek o rozwód rok po ślubie
naprawdę trudno nie zadać tego pytania, czytając Twoją historię

Anonymous - 2014-12-17, 21:33

Bety nie wiem czy zauważyłaś ale na forum jest nie jedna taka historia.
Moja żona 10 miesięcy po ślubie powiedziała, że mnie nie kocha, że nic do mnie nie czuje. Minęło od tego czasu 8 miesięcy. Czy to jest niedojrzałość? Do dziś nie zmieniło się nic w żadną stronę. Nie mówię, że jestem bez winy, ale ja przez te 8 miesięcy moja ręka jest wyciągnięta.

Anonymous - 2014-12-17, 21:56

tutaj potrzebne jest mądre rozeznanie
może rozmowa z doświadczonym księdzem
no i na pewno modlitwa do Ducha Św.

Twoje pytanie: czy to jest niedojrzałość?
ja bym zapytała, czy to jest DOJRZAŁOSC?

no i jeszcze jedno- Twoja ręka jest wyciagnięta, ale to czasem za mało. Konieczne jest podjęcie pracy nad sobą. Czyli rozwój swojej duchowości. Jak będziesz emocjonalnie i duchowo się rozwijał wiele pytań, na które dziś nie widzisz odpowiedzi, wiele z tych spraw się rozjaśni.



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group