To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - Wielki kryzys rok po Ślubie

Anonymous - 2014-08-05, 21:52
Temat postu: Wielki kryzys rok po Ślubie
Witam, jestem nowy na tym forum. Proszę o opinie i pomoc: Jesteśmy Małżeństwem nie cały rok, wcześniej byliśmy z sobą 6 lat, jak zawsze na początku było cudownie, wręcz niebiańsko. Oboje wierzyliśmy (ja wierzę do tej pory), że dobraliśmy się "jak w korcu maku", jednak ta idylla szybko się skończyła. Po pół roku od Ślubu zauważyłem, że Żona jest smutna, zatroskana. Byłem przekonany iż winna temu jest zima, oraz problemy z pracą mojej D. (jest po studiach pedagogiki wczesnoszkolnej a jak Wam pewno wiadomo, ciężko o pracę w tym zawodzie). Zdaję sobie sprawę z błędu jaki popełniłem, nie podjąłem tematu, czekałem biernie i tłumaczyłem sobie: przyjdzie wiosna, jakoś to będzie, praca też się znajdzie i wszystko samo się ułoży...Niestety jak się później okazało był to ogromny błąd, gdyż Żona przytłoczona problemami dnia codziennego, odezwała się do swego dawnego wirtualnego kolegi, który z dnia na dzień bez mojej wiedzy urósł do rangi przyjaciela. Zaczęło się totalne oszukiwanie mnie, całkowite odebranie dostępu np. do Jej telefonu komórkowego co wcześniej nie miało nigdy miejsca (brak przejrzystości). Punktem przełomowym był pierwszy dzień długiego majowego weekendu, który mieliśmy spędzić razem. Niestety przyjaciel niby przypadkiem pojawił się w pobliżu u swojej rodziny (na co dzień mieszka kilkaset km dalej) i moja Żona wybrała spotkanie z nim, powiadamiając mnie dzień wcześniej o tym fakcie (miała już zmyśloną inna historyjkę, ale bała się, iż ona nie wypali więc przyznała się). Ja po krótkiej rozmowie zgodziłem się na to spotkanie, gdyż nadal miałem nadzieję, że to nie możliwe by mnie oszukiwała, że przyjaciel to chyba nic złego etc. Oczywiście po spotkaniu moje rozczarowanie tylko wzrosło, dowiedziałem się, że już od początku są bliżej siebie niż myślałem, właściwie są jak para, ale on nie chce się wtrącać do Naszego Związku, co oczywiście też nie było prawdą, gdyż cały czas do siebie pisali, dzwonili itp. Później nadszedł czerwiec i cios: moja Żona się wyprowadza o czym wspominała wcześniej dwa razy i na co się nie godziłem bo wiedziałem, że nic dobrego to nie wniesie i tylko się oddalimy od siebie (kilka ulic dalej, niby po to by "pracować nad sobą") gdyż wychowała się w rodzinie DDA i ma z tym problemy. Teraz z perspektywy czasu widzę, że zrobiła to dla świętego spokoju i lepszego kontaktu z "przyjacielem". Dodam też, że nie nosi obrączki od jakiegoś czasu, jak pytałem gdzie jest to zażartowała: "jeszcze nie sprzedałam". Przez ostatnich kilka miesięcy zrobiła wszystko, czego nie powinna była robić jako Żona: powiedziała mi np. że nigdy tak naprawdę przez tych 6,5 roku nigdy nie była ze mną szczera, nigdy się przede mną nie otwarła, tak naprawdę nigdy mnie nie kochała, ślubu też nie przeżyła prawdziwie, bo gdyby tak było na pewno by się popłakała i jeszcze wiele innych...Naprawdę ciężko o tym pisać i uwierzyć, że to prawda a nie jakiś zły sen. Co ciekawe moja Żona uważa mnie za mądrego, dobrego, wspaniałego człowieka, ale nie dla Niej, gdyż nie pasujemy do siebie. Kończę już powoli ten długi post, przepraszam jeśli znudziłem i dziękuję tym, którzy dotrwali do końca, dziękuję za to forum i możliwość wyrzucenia tego z siebie. Na koniec mam pytanie, czy odezwać się to tego "przyjaciela"? D mówiła mi, że ma ogromne wyrzuty sumienia w związku z tą sprawą, może jak się odezwę to jego sumienie się wreszcie odezwie? Jak myślicie?
Anonymous - 2014-08-06, 12:57

tomik2266 napisał/a:
powiedziała mi np. że nigdy tak naprawdę przez tych 6,5 roku nigdy nie była ze mną szczera, nigdy się przede mną nie otwarła, tak naprawdę nigdy mnie nie kochała, ślubu też nie przeżyła prawdziwie, bo gdyby tak było na pewno by się popłakała i jeszcze wiele innych...


usłyszałeś słowa bolesne chyba tylko po to, żeby Cię zrazić zupełnie i zniechęcić do walki... Czy jest sens? Czy chcesz walki? Może nie jestem najlepszym doradcą bo sama przechodzę w małżeństwie kryzys, ale wiem, że choćby się świat walił i palił to walczyłabym o męża do końca.. Nie odpuściłabym. O miłość trzeba walczyć.

Odpowiedz sobie czy chcesz walczyć i jeśli Twoje odpowiedź brzmi TAK to zrób wszystko, żeby żona do Ciebie wróciła: choćby wiązało się to ze spotkaniem z "przyjacielem"...

Anonymous - 2014-08-06, 14:02

Ja bym z tym facetem przeprowadziła męską rozmowę. I to szybko zanim nie zabrną jeszcze dalej. Powiedz mu, że ty jesteś mężem D. Twoją bierność będzie sobie tłumaczyć, że wziąłeś jej spotykanie się z nią na klatę. Łap za stery tego waszego statku bo ci się nowy kapitan ładuje na pokład. To moje zdanie. Chciałabym, żeby mój mąż o mnie walczył. Ale to może dlatego, że o mnie nigdy nie zawalczył ( u nas nie było zdrady z mojej strony tylko inna historia) Pozdrawiam
Anonymous - 2014-08-06, 19:24

poszukująca27 oczywiście, że chcę walki i nie wyobrażam sobie odpuścić bez niej! Kocham moją Żonę i Przysięgałem Jej przed Bogiem w obecności świadków, że będę na zawsze, gdybym odpuścił to te słowa byłyby nic nie warte. beti7777 dzięki za opinię, też myślę, że muszę z nim pogadać po męsku...
Anonymous - 2014-08-06, 21:24

tomik2266 napisał/a:
oczywiście, że chcę walki i nie wyobrażam sobie odpuścić bez niej

(12) [,,,]. Pan jest z tobą - rzekł mu - dzielny wojowniku! (13) Odpowiedział mu Gedeon: Wybacz, panie mój! Jeżeli Pan jest z nami, skąd pochodzi to wszystko, co się nam przydarza? Gdzież są te wszystkie dziwy, o których opowiadają nam ojcowie nasi, mówiąc: Czyż Pan nie wywiódł nas z Egiptu? A oto teraz Pan nas opuścił i oddał nas w ręce Madianitów. (14) Pan zaś zwrócił się ku niemu i rzekł do niego: Idź z tą siłą, jaką posiadasz, i wybaw Izraela z ręki Madianitów. Czyż nie Ja ciebie posyłam? (15) Wybacz, Panie mój! - odpowiedział Mu - jakże wybawię Izraela? Ród mój jest najbiedniejszy w pokoleniu Manassesa, a ja jestem ostatni w domu mego ojca. (16) Pan mu odpowiedział: Ponieważ Ja będę z tobą, pobijesz Madianitów jak jednego męża.(Ks. Sędziów 6:12-16 Biblia Tysiąclecia)
Zatem do dzieła :-D
Postaw w tej walce na Boga, a będzie dobrze.
Walcz jednak z własną słabością i wadami, z demonami i złem, a nie z czlowiekiem. Siebie, żonę i bliźnich kochaj, wtedy zwyciężysz jak Gedeon :-D

Anonymous - 2014-08-06, 21:58

walka w sferze miłości?,zastanawiałem się nad tym setki razy...wg mnie można próbować-uczucia wygrywają,mądrość ludzka często w tym temacie przegrywa
z perspektywy czasu raczej z ta "walką" zachowanie nieracjonalne-danie małżonkowi wolności to komfort także dla tego zdradzanego,że nic na siłę,bo potem niesmak ,że "wywalczyłem"

Anonymous - 2014-08-06, 22:36

kinga2 Jestem pod wrażeniem, świetnie to napisałaś, lepiej nie mogłaś trafić.

Tomik do dzieła!!! Weź się w garść, musisz otworzyć jej i temu "przyjacielowi" oczy jak bardzo źle postępują, co tak wielkiego złego czynią, jak rozwalają wielką świętość!!! Musisz iśc do tego "przyjaciela" obowiązkowo, naświetl mu, że jest sprawcą rozpadu pięknego małżeństwa. Żonę przekonuj i powiedz jej żeby wysłuchała You Tobe albo przeczytała Glorię Polo Trafiona przez piorun, żeby zrozumiała jak bardzo grzeszy.

Módl się mocno aby Bóg był z tobą w tej sytuacji, zawierz mu siebie i swój problem.
Trzymam kciuki!
Bóg z Tobą

Anonymous - 2014-08-06, 23:05

My tu kobitki wszystkie zagrzewamy go do boju bo nam samym marzy się wojownik, który by o nas walczył.
Anonymous - 2014-08-07, 00:30

beti7777 napisał/a:
My tu kobitki wszystkie zagrzewamy go do boju bo nam samym marzy się wojownik, który by o nas walczył.

:mrgreen:

Anonymous - 2014-08-07, 02:54

Chłopie walcz o swoją żonę! Męska rozmowa z tym niby-przyjacielem jest konieczna. Ja taką przeprowadziłem z człowiekiem który zbałamucił moją żone. Bylo kilka miesiecy romansu o ktorym nie wiedzialem. Pokazalem mu zdjecie naszego dziecka i powiedzialem ze z buciorami wszedl w nasz sakramentalny zwiazek wykorzystal kryzys który mielismy i ma sie odchromolić od nas bo szczescia nie buduje sie na czyimś nieszczesciu. Banalne? Moze... tez mialem watpliwosci czy z nim gadac. Ale dzis tak malo ludzi walczy o swoje malzenstwo ze ta moja tyrada zrobila wrazenie. Na mojej zonie duzo pozniej bo wtedy byla w amoku. Dałem gosciowi do zrozumienia ze nie godze sie na to co jest. Nie dalem mu i zonie komfortu romansowania.
Dzis nie jest latwo bo gosc nie odpuszcza i mimo zmiany numeru usiluje kontaktowac sie z zona. Nie wiem do końca na ile zonie to przeszkadza ale juz coraz mniej sie bawie w detektywa. Od prawie dwoch lat staramy sie naprawiac nasze malzenstwo. Pracuje nad soba. Pan Bóg i Maryja są moją tarczą. Czasem modle sie tez za bylego kochanka zony zeby Jezus wskazal mu wlasciwa droge.

Anonymous - 2014-08-07, 19:35

Tym którzy się wypowiedzieli serdecznie dziękuję, Bóg Wam zapłać :-) mam nadzieję na więcej dobrych rad. To, że muszę uświadomić temu facetowi co o tym myślę, tego jestem już pewien, jest tylko problem w tym, że mieszka on daleko i będę się musiał pofatygować, bo nie ma to jak rozmowa w cztery oczy. Dzisiaj mieliśmy poważną rozmowę z Żoną, powiedziała mi, że szanse na to byśmy to uratowali Nasze Małżeństwo są niewielkie, już czytała o rozwodzie (oczywiście chciała by bez orzekania winy, bo jak mówi boi się i wstydzi udziału świadków), na co odpowiedziałem Jej, iż na żaden rozwód się nie zgodzę, bo Ją Kocham i będę walczył! mam tyle myśli w głowie, taki mętlik... Najlepiej pomodlę się o co Was też proszę w Naszej intencji za co z góry Szczęść Wam Boże ;-)
Anonymous - 2014-08-08, 06:37

Witaj
Ja się napewno za Was pomodlę do Boga, który jest pełnią miłości i nas tej miłości uczy. Pozdrawiam

Anonymous - 2014-08-16, 18:17

Witam ponownie. Wczoraj obchodziliśmy wspólnie pierwszą Rocznicę Naszego Ślubu, bałem się bardzo nadejścia tej daty, nie wiedziałem czy w ogóle spędzimy Ten Dzień razem... Na szczęście udało się i było nawet miło, oczywiście wręczyłem Żonie bukiet kwiatów, później wspólna Msza Święta a na koniec wyjazd rekreacyjny. Niestety, sielanka skończyła się wraz z wczorajszą datą i dzisiaj była kolejna trudna rozmowa z której ponownie dowiedziałem się, iż nie jesteśmy sobie przeznaczeni i wg. Żony Bóg ma wobec nas inne plany. Jakie to plany, tego nie wiem, ale domyślam się, że chodzi o rozwód i dalsze życie z dala od siebie z innymi partnerami z którymi będzie nam lepiej niż teraz. Na nic zdają się moje wyjaśnienia i tłumaczenia, że chyba jednak nie jest to droga Do Zbawienia a zwykłe wygodnictwo, egoizm i dorabianie ideologii w wygodny dla siebie sposób. Wypowiedzcie się proszę, bo już zaczynam mieć wątpliwości czy z moją Wiarą jest coś nie tak, może nie nadążam za zmianami w Kościele i jestem jakiś zacofany?
Anonymous - 2014-08-16, 19:02

tomik2266 napisał/a:
Wypowiedzcie się proszę, bo już zaczynam mieć wątpliwości czy z moją Wiarą jest coś nie tak, może nie nadążam za zmianami w Kościele i jestem jakiś zacofany?

No coś Ty..
Kościół wypowiada się jasno:
https://www.youtube.com/w...t17QSzl8bGpxm3X
Ks. dr Marek Dziewiecki - przysięga małżeńska i jej konsekwencje.

To, że wszyscy dookoła się radośnie rozwodzą na prawo i lewo, to bardzo smutny fakt :-/ , ale to nie zmienia ważności Twojej i żony przysięgi, i Waszych wzajemnych zobowiązań.

Jest szansa, by stworzyć dobrą atmosferę do wysłuchania tego linku z żoną?
Albo np. dr Guzewicza (świecki autor i krótszy fragment) https://www.youtube.com/watch?v=sRiW2Zbron0
?

Czasem podnosi się argument, że "machanie zdecydowanemu na odejście małżonkowi przysięgą małżeńską przed nosem" to coś, co go tylko rozjuszy.

A ja myślę, że ziarno w jakiś sposób zawsze gdzieś może trafić. Kto wie? Może nie teraz, a za jakiś czas?



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group