To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - pornografia w małżeństwie

Anonymous - 2014-08-08, 21:45

Mam podobny problem, opisałam go jakiś czas temu w moim wątku. Po terapii indywidualnej i po 12 krokach dla chrześcijan zaczęłam zdrowiej reagować i ostatecznie podjęłam decyzję o separacji. To było bardzo trudne, ale mam pewność, że tak jest dobrze. W sytuacji, kiedy mąż jest uzależniony i się nie leczy, nie ma możliwości budowania relacji. Nie ma szacunku, nie ma więzi, nie ma miłości. Bez terapii osoby uzależnionej ta destrukcja z czasem tylko się pogłębia. A najgorsze dla mnie było to zaprzeczanie - dawniej mąż był w stanie zrobić mi taką wodę z mózgu, że uwierzyłam w swoją rzekomą chorobliwą zazdrość i jego niewinność... Doszłam do ściany dopiero po 25 latach małżeństwa - strasznie późno :-( Mam wyrzuty, że godziłam się na patologię tak długo, szkodząc przez to przyzwolenie sobie, dzieciom i mężowi. W końcu do mnie dotarło, że miłość polega czasem właśnie na tym, że mówię "nie". Od kilku dni jestem u siebie. Nie wiem, czy mąż zrobi z tego dobry użytek. Zobaczymy.
Duzapanna, polecam Ci posty Smutnej Twarzy, która świetnie rozumie, czym jest uzależnienie od pornografii; to ona kiedyś napisała, że jak mąż dobrze ją traktuje i chodzi na terapię, to dla niej jest ok. Podrzucę Ci też na priv namiary na S-Anon, to grupa wsparcia plus terapia 12-krokowa współuzależnienia, dwa w jednym :-)

Anonymous - 2014-08-08, 22:15

Jest taka strona porusząca ten temat dość obszernie, za prośbą moderatora przetłumaczę fragment...bo niestety nie jest po polsku :( a szkoda...
Anonymous - 2014-08-08, 22:27

Mare napisał
Cytat:
Poczytaj o językach miłości. Może macie inne.


Kompletne nieporozumienie. Gdzie tu miłość i jej języki? Przecież facet jest UZALEŻNIONY. W jego myśleniu, odczuwaniu, słowach, działaniach, przejawia się UZALEŻNIENIE, a nie miłość. UZALEŻNIONY nie jest w stanie kochać, bo jest zniewolony. Jego myśli, uczucia, słowa i działania kręcą się wokół:
1. tego, od czego jest uzależniony,
2. tego, jak uniknąć konsekwencji uzależnienia (czyli np. jak nie dać się nakryć żonie).
I koniec. Na resztę zostaje niewiele miejsca.

Anonymous - 2014-08-11, 15:40

Samboja, czekamy na przetłumaczone materiały, Ty dobre rzeczy linkujesz :-)
Anonymous - 2014-08-11, 18:29

Czasem się zastanawiam, jak powinnam patrzeć na ten nałóg. Przecież nałogi są różne prawda? Inaczej żyje się z alkoholikiem, inaczej z uzaleznionym od papierosów, inaczej z uzależnionym od hazardu, inaczej z uzależnionym od jedzenia. Każde z tych to jakaś forma zniewolenia człowieka, jednak jedne nałogi uniemożliwiają budowanie związku, rodziny, inne szkodzą głównie uzależnionemu.

Czasem mi się wydaje że umiem żyć obok, że przecież trzymam się swoich granic, nie robię nic wbrew sobie. Że prawidłowo komunikuję swoje oczekiwania i on wcale nierzadko na nie odpowiada. Widzę że się stara, choć nie zawsze w takim stopniu jak bym chciała.

Może ta doza samotności wpisana jest w każde małżeństwo?
Może to nie nasze TERAZ tak mi przeszkadza, tylko boję się przyszłości z moim mężem?

Anonymous - 2014-08-11, 20:44

Na tej stronie jest wiele wiedzy, postaram się ją wyłuszczyć najwazniejszymi zagadnieniami i naświetlić problem tego mało znanego uzależnienia.

Duzapanna,

Zgadzam się z Tobą, że uzależnienia są różne, sama mam ze 3, ale nie sa na tyle silne, dość łatwo się nam nimi panuje, ale jak podstępne bestie budzą się, gdy jest źle...gdy dosięgam jakiejś porażki, czyli pojawia się problem, który tymi nałogami chce zatłumić...zaczynam miec nie wiedzieć czemu ochotę na zakupy online choć nic nie trzeba, lub włączyć serial, lub co gorsza zapalić papierosa, a już długo nie pale...i podobnie działa mój mąż, w czasie większych stresów w pracy włącza mu sie ssanie na granie na komputerze oraz myśli o filmach. I to jest coś, z czym oboje życ musimy, bo oboje w mniejszym lub większym stopniu jesteśmy uzależnieni. Z jakiś powodów nie potrafimy w pierwszym rzędzie poradzić sobie z emocjami, problemami, stresami...uświadomienie sobie tego bardzo ułatwia panowanie nad sobą w kontekscie uzależnienia, bo likwidujemy problem jak umiemy, a "ssanie" zmiejsza się lub zanika. Pisze jak jest, tak z własnych obserwacji.
Temat "porno" nie istnieje jako problem w głowie Twojego męża, bo jasno i klarownie nie jest tak przez Ciebie przedstawiany, niejako jest w Waszym domu na to przyzwolenie, choć jak mniemam narusza to Ciebie - rani co by nie mówić wprost (tak myślę, popraw mnie jeśli się mylę). Tłumaczysz sobie, że taki był jak go poznałaś, więc ciężko tu dyskutować, zaspakaja Twoje pragnienia, bywa czuły, to miłe, czyni tak, gdy nie jest pod wpływem nałogu chwilowo, gdy w niego wpada: tu już jest to co w całej tej historii nie jest fajne...w tym miejscu cierpisz...by za chwile znów byc wynagrodzona czułością, a potem znów zraniona...i tak stajesz ostatecznie i to słusznie z pytaniami o przyszłość...każdy by sobie takie pytanie zadał: ale odpowiedz jest jedna: jeśli nie zmienisz swojego podejścia do tego uzależnienia, to takie życie czeka Cię aż do końca, a jeśli mam być szczera, to może być jeszcze gorzej. Mąż może już wcale Ciebie nie zauważać, na Twój widok nie zareaguje fizyczna gotowością, nie będzie w stanie aktywnie uczestniczyć w stosunku, stanie się kaleką, może przestać sie kryć z flirtami, angażować się w nie w realu, czyli po prostu zacząć regularnie zdradzać. Wynika to z faktu, że uzależnieni sie przyzwyczajają niejako do bodźca, potrzeba im więcej, alkoholik będzie pił ostatecznie perfumy, a uzależniony od porno, sięgnie po taką ilość i taką jakość, ze normalny człowiek nie jest w stanie sobie tego wyobrazić. Obrazki nie wystarczają, umysł ulega dewiacji, bodzców szuka sie juz wtedy gdzie indziej...na pewno nie u żony, bo ona nawet o czymś takim nie słyszała. Przepraszam, ze pisze o tym, ale naczytałam się sporo o tym uzależnieniu i wszystko się zgadza, tak konczą nawet 21 letni chłopcy. Możesz czekać, aż to się stanie, albo zrobić co należy:
Obdarzyć go największą z miłości, siłą nieobliczalną, która to spowoduje, że dokonasz drastycznych dla niego w konsekwencjach decyzji, ale one właśnie mogą go jedynie uratować. Zrobisz to z miłości, tak czasem trzeba kogoś przysłowiowo bardzo "skrzywdzić", pozwolić mu na konsekwencję, aby sie przebudził.
Nie umniejszajmy żadnemu nałogowi, każdy ma siłę niszczenia, nie szukajmy usprawiedliwień. Dlaczego wizja leżącego na jezdni pijaka do nas przemawia a pozbawionego ludzkich odruchów seksualnego dewianta i impotenta nie? Problem jest bagatelizowany, a mało kto wie, że przeciętny gimnazjalista regularnie korzysta z takich stron i już wieku 12 lat wypacza swoją seksualność, co będzie miało swoje skutki za 10 lat, gdy usłyszymy o fali rozwodów, oraz o rosnącej skali przestępstw na tle seksualnym. Nikt nie bije na alarm...przykładów nie daleko szukać, szokujące filmiki z udziałem gimnazjalistów są przecież urzeczywistnianiem tego, co sie naoglądali na filmach, bo przecież rodzice ich tego nie nauczyli...przepraszam, że tak się tu rozpisuje, ale mnie to przeraża, ciesze się że mam 3 córki...ale drżę o nie, bo za 10 lat idą do gimnazjum...

Anonymous - 2014-08-12, 21:04

Też mam takie myśli - że nie jest tak źle, że przecież tu czy tam mąż się sprawdza, że ten nałóg nie taki najgorszy - np. wódka gorsza, że może przesadzam itd. I w końcu, że przecież da się tak żyć - po co to ruszać. I wtedy myślę o tym wg zasady: po owocach poznacie i wtedy wiem, że jeśli nie będę tego ruszać to mój mąż będzie w tym tkwił - a nie chcę tego dla niego. I co jeśli się przywzyczaję? Nauczę się życ obok męża ale jakie to owoce przyniesie? Relacji w małżenstwie nie poprawi - nie widzę dobrych skutków takiego podejścia. Takie myśli to chyba troszkę wina współuzaleznienia u mnie - tak sobie myślę i walczę z nimi :)
Anonymous - 2014-08-13, 10:45

Mrówko,
Masz rację...się w tym tkwi, aż do czasu...i mi też jakoś te filmy aż tak strasznie nie przeszkadzały, nie rozumiałam, że to że mąż zmienił się w sypialni to efekt tego...kierunek z miłości do zaspokojenia powinien zapalać wszystkim czerwone światło...mąż musiał mnie zdradzić, żebym znów poczuła, że to, ze ogląda inne kobiety i oddaje im swoją intymność, którą powinien powierzać mi, mnie rani...bo zaczeło znów ranić, jak przed laty, gdy sie o tym dowiedziałam...tkwienie w sytuacji z nałogowcem otępia nas...po latach nie zauwazamy różnicy, zapominamy o nas samych, o tych, które nie chciały by tego, tak jak kiedyś nie chciały...czasem trzeba dostać kopa, jak ja, a czasem podjąć decyzję...ja nie wiedziałam dlaczego to jest tak szkodliwe, teraz juz wiem...

Anonymous - 2014-08-18, 00:20

Zauważyłam, że ciągle moim największym problemem nie jest uzależnienie mojego męża, ale moje współuzależnienie. Wiele już przepracowałam, ale jeszcze sporo przede mną. Zwłaszcza kiedy nie jestem w stanie łaski uświęcającej pojawia się niepokój, podejrzliwość i strach. Odbudowałam swoje poczucie wartości, znalazłam oparcie w Bogu, moim Żródle, ale wiele wzorców mam starych, nie wiem jak mam reagować w kryzysowych sytuacjach.
W związku z czym postanowiłam wreszcie udać się do grupy wsparcia :)

Anonymous - 2014-08-18, 10:46

Grupa wsparcia - super decyzja! Baaardzo pomaga się nie zgubić i trwać na właściwym torze mimo trudności w życiu codziennym. Wiem po sobie jak wiele pracy i niestety czasu wymaga wyjście ze współuzależnienia - ciągle widzę u siebie sytuacje w których postęuję niewłaściwie, przestaję wymagać, przymykam oko itd. ogólnie kiedy wraca to stare myslenie. Grupa wsparcia bardzo pomaga trwać na dobrej drodze :)
Anonymous - 2014-10-28, 15:52

Witajcie po przerwie.
Za mną kolejne miesiące pracy nad sobą, wizyty u psychoterapeuty, kilka spotkań w grupie wsparcia. To wszystko doprowadziło mnie do dziwnego momentu, totalnej rezygnacji.
Być może mój mąż nie jest wcale uzależniony, być może jest zwyczajnie nielojalny, nie wie czego chce, szuka adrenaliny i wrażeń. Tego się nie dowiem, bo on nie chce ze mną o tym rozmawiać.
Wiem, że nawet jeśli powstrzymuje się od pornografii i rozmów erotycznych z paniami przez internet, to coraz więcej flirtuje "w realu", a to ze znajomą z treningów, a to z koleżanką z pracy.
Dla mnie owszem jest miły, ale to z tymi dziewczynami żartuje, ma dużo do opowiedzenia. Nowe znajomości go intrygują, dają mu siłę napędową. Im się zwierza.

Może czasem rzeczywiście łatwiej jest myśleć "on jest uzależniony, skrzywdzony, nie potrafi inaczej" niż "on ma mnie w nosie, woli inne kobiety ode mnie, nie jestem jego ukochaną i jedyną". Ta myśl że zwyczajnie nie zależy mu na mnie i on nie zamierza nic robić dla naszego małżeństwa, jest tak trudna do zaakceptowania. Powoduje to tyle żalu i bólu że czasem myślę że nie jestem w stanie tego znieść.

Jednocześnie cała ta sytuacja pokazuje mi jak wiele jeszcze pracy przede mną. Moje poczucie wartości ciągle leży w gruzach. Swoje szczęście ciągle uzależniam od ludzi. Mam swoje przyzwyczajenia i nałogi, którymi próbuję łagodzić ból.

Dbać o siebie, o swój rozwój emocjonalny, duchowy, intelektualny, fizyczny, budować swoj spokój - jedyne co mogę zrobić.

Anonymous - 2014-11-01, 18:57

Dodam jeszcze że powoli dorastam do separacji.
Teraz znów mam problem z niezależnością finansową bo wkopałam się w nowy wspólny biznes i zrezygnowałam z etatu, ale szukam czegoś.
Nie mówię jeszcze czy zrobię tak, czy siak, czekam aż będę mogła pomyśleć o wyprowadzce i wtedy podejmę ostateczną decyzję.
Narazie po prostu straciłam złudzenia. Nareszcie!

Anonymous - 2014-11-01, 22:09

duzapanna, myślałaś może o warsztatach 12 Kroków? Wydajesz się byc (okiem laika ;) ) w dobrym momencie aby w to wejść.
Anonymous - 2014-11-02, 14:40

Dotąd nie myślałam, ale zasiałaś mi ziarno niepokoju ;)
Myślę że potrzeba mi jakiejś regularnej pracy nad sobą, bo wszystko do tej pory miało niestety charakter sporadyczny. Na stałe spotkania u terapeuty mnie nie stać, a grupa wsparcia dawała chwilowe wytchnienie, wsparcie, poczucie zrozumienia ale w sumie nic więcej.
Sporo czytam z takiej literatury samopomocowej, ale to też jest takie falowe.



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group