To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - pornografia w małżeństwie

Anonymous - 2014-08-04, 09:25
Temat postu: pornografia w małżeństwie
Powiedzcie mi proszę, co jest normalne, gdzie jest granica, bo już nie wiem.
Mój mąż od lat ogląda pornografię, chodzi na sexczaty, wymienia się zdjęciami z paniami itd.
Po moich prośbach i groźbach przez pół roku zostawił to, chodził na grupę wsparcia dla seksoholików. Potem przestał bo "stresuje go to, jest bez sensu, nic to nie daje, poradzi sobie sam".

Odpuściłam, bo nie chcę się w tym babrać, nie chcę go kontrolować. Zajęłam się sobą, wiem że odpowiadam za swoje 50% w naszym małżeństwie.

Ale on nie przestał, widzę to po jego zachowaniu. Ma okresy wstrzemięźliwości, kiedy bardziej zajmuje się mną, jest bardziej rozmowny, i ma swoje ciągi, kiedy gapi się w komputer cielęcym wzrokiem i niewiele do niego dociera. Nie muszę go sprawdzać, po prostu to widzę.
Znalazł sobie wygodny pół środek. Niby już nie rozmawia z kobietami. Kiedyś w jakiejś chwili szczerości przyznał mi się że i co ogląda.
Znalazł sobie wygodny pół środek. Wymyślił że oglądanie to nic takiego, więc ogląda. Czasem filmy, a czasem panie w kamerkach w realnym czasie. Bo to przecież nie interakcja, tylko oglądanie. No może czasem coś napisze, porozmawia... Granica mu sie płynnie przesuwa.

Siedzimy razem wieczorami w salonie, ja z książką lub z laptopem, on pracuje przy swoim komputerze, a w międzyczasie wiadomo. Nie widzę jego monitora. Widzę tylko nerwowe zamykanie stron gdy przechodzę, widzę ten cielęcy wzrok. Potrafi gadać ze mną, a jednocześnie oglądać.

Gdy go spytam oczywiście zaprzecza jak długo się da. Pytam zwyczajnie, bez awantur. Nigdy się nie przyzna. Potem robi się bardziej nerwowy, odwraca kota ogonem, że on niby też nie wie co ja robię przy komputerze itd.

Mam opcję udawać że nic się nie stało, albo też iść w zaparte że wiem i koniec, rani mnie to, przeszkadza. Jak się odetnę od niego, przeniosę do drugiego pokoju, na kanapę, przestanę odzywać, to po tygodniu, po miesiącu może przyjdzie skruszony, przyzna się że ogląda, ale oczywiście już to rzucił, już nigdy nie będzie. Stara śpiewka.

Ja wiem, że wiele kobiet godzi się na pornografię w swoim małżeństwie. Gdybym tego chociaż nie widziała... Ale często widze po jego zachowaniu. Ogląda w mojej obecności, a gdy wyjadę to w ogóle pewnie szaleństwo bo widzę na koncie że płaci za dostęp do tych kamerek czasem.
Wydaje mi się że to jest problem jego obojętności, tego że nasza relacja się nie pogłębia. Pewnie nie jedyny ale bardzo istotny.

Poradźcie coś proszę. Jak Wy żony reagujecie na to, jak sobie z tym radzicie?
Casem się zastanawiam czy może jestem przewrażliwiona. Ale jednak coś we mnie się upiera że tak nie może być. Tylko co mogę zrobić?

Anonymous - 2014-08-04, 10:42

Ja bym odeszła, tym bardziej, że nie macie dzieci. Granica już dawno została przekroczona. Dla mnie oglądanie filmu, zdjęć jeszcze ujdzie, ale już rozmowa, seks kamerki, wymiana wizerunku i to jeszcze przy Tobie to już brak szacunku.

Nie mogłabym siedzieć w jednym pokoju czytać i patrzeć na męża i zastanawiać się czy teraz ogląda czy nie. Raz już to przeszłam i nigdy więcej.

duzapanna napisał/a:
Mam opcję udawać że nic się nie stało, albo też iść w zaparte że wiem i koniec, rani mnie to, przeszkadza. Jak się odetnę od niego, przeniosę do drugiego pokoju, na kanapę, przestanę odzywać, to po tygodniu, po miesiącu może przyjdzie skruszony, przyzna się że ogląda, ale oczywiście już to rzucił, już nigdy nie będzie. Stara śpiewka.


Właśnie ja bym już się w tą zabawę nie chciała bawić. Chce to niech sobie siedzi i ogląda ale bez Ciebie.

Anonymous - 2014-08-04, 10:51

Witaj :) Pytasz czy jesteś przewrażliwiona - czy wiesz że w KK uzależnienie od pornografii jest powodem do orzeczenia o nieważności małżeństwa? (piszę to TYLKO, aby pokazać, że KK ten problem traktuje baaaardzo poważnie). Tak więc nie jesteś :) To że kobiety godzą się na pornografię nie znaczy że tak trzeba albo że to jedyne co można zrobić. To niestety nałóg. Znajdziesz na forum podobne tematy - szukaj o seksoholikach, na pewno się wypowiedza osoby obeznane z tematem, zajrzyj na dział Kącik psychologiczny na tym forum. Szukaj też na forach w necie o seksocholiźmie.
Gdy go spytam oczywiście zaprzecza jak długo się da.
Każdy nałgowiec zaprzecza.
Odpuściłam, bo nie chcę się w tym babrać, nie chcę go kontrolować.
Bardzo dobrze, bo i tak nie byłabyś w stanie - to on ma siebie kontrolować.
Pytam zwyczajnie, bez awantur.
Tak właśnie się rozmawia z uzaleznionym. Spokojnie go 'demaskuj' ale nie oceniaj.
Wydaje mi się że to jest problem jego obojętności, tego że nasza relacja się nie pogłębia.
On nie ma potrzby suzkania relacji z Tobą - tzn. ta potrzeba nie jest prorytetem tak jak np. alkoholik pogłębia relacje z butalką anie z rodziną. Twój mąż nie jest nawet w stanie teraz tego robić (mój uzalezniony mąż też nie jest) - poprostu tam zaspokaja swoje potrzeby i nie inwestuje w inne.
Jak Wy żony reagujecie na to, jak sobie z tym radzicie?
Tutaj więcej napiszą CI osoby z takim porblemem. Od siebie dodam: mój mąz jest silnie uzależniony od kompa i gier i ogólnie wirtualnego życia. Ja chodze na terapię, ucze się stawiac granice, rosnę w siłę sama :) uczę się jak postepowac z mężem - ogólnie on musi ponosić konsekwencje swoich czynów, ja mam je demaskować ale nie oceniać, nie wierzyć w jego śpiewki, nie kontrolowac itd :) Posuzkaj w necie o seksoholikach - tam będzie dużo porad specjalistów :)

Anonymous - 2014-08-04, 11:21

Gdzieś przeczytałam o żonie seksoholika....zapytana, jak sobie radzi w takim małżeństwie, jak wspiera męża w zdrowieniu, odpowiedziała, że jeżeli chodzi o tę sferę, to interesują ją dwie sprawy - czy mąż ją dobrze traktuje i czy chodzi na terapię. I myślę, że to jest najzdrowsza postawa, jaką można w takiej sytuacji przyjąć. Wychodząc poza to, babrzesz się we współuzależnieniu.
Anonymous - 2014-08-04, 11:51

Myślę, że trzeba rozróżnić :
- uzależnienie od pornografii (czlowiek nie może sie obejśc bez częstego ogladania i szuka coraz mocniejszych wrażeń wzrokowych) od
- oglądanie pornografii czy mówiąc mniej pejoratywnie erotycznych filmów
pewnie z 90% facetów ogląda i spora część pań.
Ostatnio na liście bestsellerów jest książka "50 twarzy greya" i przypuszczam, że to nie panowie kupują (bo panowie ogólnie mało czytają) tylko grzeczne panie:)
Ale to w sumie nie pornografia tylko erotyka.

oraz rozróżnić wyrażnie :
- ogladanie od
- wchodzenie w jakieś interakcje (sex czaty, kamerki itp)
Ogladanie to nie zdrada a sex czat to już w jakimś stopniu zdrada

ps.
Duzapanna, a nie można kompromisu?
Obejrzec razem jakiś soft erotyk (nie mówię o jakichś hard pornosach)
i wykorzystać to w budowaniu intytmności?

Anonymous - 2014-08-04, 12:03

Ja od siebie polecałabym terapię dla współuzależnionych. Pomaga w pracy nad sobą i dodatkowo można uzyskać porady jak postępować z osobą uzależnioną.

Mi terapia i zdobywanie wiedzy o uzależnieniu bardzo pomogło :mrgreen: mimo że mąż nie odpuszcza. Uzależniony jest od alkoholu, ale mechanizmy zachowania są podobne.

Pogody ducha :-)

Anonymous - 2014-08-04, 12:08

Dziękuję dziewczyny za Wasz odzew.

Wiem co mówią podręczniki o mojej sytuacji. Sporo przeczytałam o stawianiu granic.
Był czas że zażądałam pójścia na terapię. To było już dwa lata temu. Wynalazłam terapeutę, niestety pani psycholog, która niby zajmuje się właśnie tą tematyką powiedziała mężowi że dla niego najlepsza będzie grupa wsparcia. Wysłałam go więc na grupę wsparcia, na którą chodził bez przekonania jakoś do czerwca zeszłego roku, z coraz mniejszym zapałem, aż wreszcie ją olał.

Wiem że on już nie pójdzie nigdzie po żadną pomoc, bo niespecjalnie widzi w sobie jakiś problem. Jemu jest dobrze tak jak jest. A ja nie mam zamiaru go zmuszać. Bo co nam przyjdzie z kontroli i zmuszania. Widziałam w nim dobrą wolę, widziałam że się stara w miarę swoich sił. Stara się być czuły dla mnie a ze swoim "hobby" po prostu dobrze się ukrywa.
Myślałam że to nam wystarczy, ta dobra wola. Chciałam mu po prostu zaufać, nie podejrzewać, dać wolność. Myślałam że mogę tak żyć, dbając o siebie i swój rozwój, będąc z nim na tyle na ile się da. Ale nie wiem.

Wiem już dlaczego wybrałam sobie takiego a nie innego męża. Zaakceptowałam, że ponoszę konsekwencje swojej niedojrzałości. Wybrałam kiedyś faceta oglądającego pornografię, bo nie wiedziałam jak wielki to może być problem i jak ciężko będzie mi z tym żyć. Nie rozumiałam że to uzależnienie. Wybrałam męża, który nie potrafi komunikować emocji, który nie potrafi stworzyć satysfakcjonującej intymnej relacji (mam na myśli intymność emocjonalną, psychiczną). Więc może to wszystko część tych konsekwencji. Na ile mam prawo wymagać od niego zmian?

Ale żyć tak też nie potrafię. Mój mąż nie jest dla mnie niedobry. Wydaje mi się że poświęca mi czas i uwagę na tyle na ile potrafi. Ma po prostu całkiem inne, pokrzywione patrzenie. Nie rozumie, że oglądanie pornografi wyklucza się z kochaniem mnie. Nie widzi że to chore kiedy pyta mnie jak chcialabym spędzić urodziny, albo mówi: co tam, idziemy zaraz spać, a jednocześnie patrzy na te obrazy.

Druga sprawa: wiem że on to ciągle robi, bo niby jakim cudem miałby nagle przerwać. Wyczuwam to podskurnie jakimś dodatkowym zmysłem. Ale gdy on się zapiera, gdy robi ze mnie przewrażliwioną wariatkę, albo gdy głosem niewiniątka zapewnia no jak to, co ty mówisz, przecież wiesz że po prostu pracuję - to tracę rezon. Przecież nie wiem na 100% że robił to właśnie teraz, prawda?
To po prostu taka mieszanka jakiejś jego obojętności, nieobecności i rozdrażnienia, które nauczyłam się wyczuwać.

grzegorz nie wiem jakie filmy ogląda większość facetów, to co widziałam u mojego męża nijak się ma do budowania intymności.
Problem w tym, że nie da się tak łatwo postawić granicy jak Ty to opisałeś. Jeśli zgodzę się na oglądanie, to co za różnica czy to będzie oglądanie pani na filmie, czy pani w kamerce na żywo, prawda? W końcu to tylko oglądanie. A jak się już ogląda panią na żywo, to cóż szkodzi napisać jej jedno zdanie dla podkręcenia emocji. A potem drugie i trzecie. A potem podjąć rozmowę na priv, skoro już pani zagadała. A potem snuć marzenia co by było gdyby. I umówić się na kolejne spotkanie na czacie.
Tak jak napisałam ta granica u mojego męża jest płynna. To jak pozwolić alkoholikowi pić jedno piwo dziennie, nic innego i nic więcej. A on, spoko może po nic więcej nie sięgnie, ale będzie marzył o tym piwie cały dzień.

Anonymous - 2014-08-04, 12:56

Regina22 napisał/a:
Ja bym odeszła, tym bardziej, że nie macie dzieci.


Pierwsza odpowiedź w wątku. Słusznie, po co się patyczkować.

Anonymous - 2014-08-04, 14:09

duzapanna napisał/a:

grzegorz nie wiem jakie filmy ogląda większość facetów, to co widziałam u mojego męża nijak się ma do budowania intymności.
Problem w tym, że nie da się tak łatwo postawić granicy jak Ty to opisałeś. Jeśli zgodzę się na oglądanie, to co za różnica czy to będzie oglądanie pani na filmie, czy pani w kamerce na żywo, prawda? W końcu to tylko oglądanie.


Tak jak napisałem różnica jednak jest zasadnicza.
To tak jakby powiedzieć, że między porozmawianiem z kobietą, a pójściem z nią do łózka nie ma wyraźnej różnicy.
...
Ponadto nie wiem czy powinnaś traktować męża jak dziecko?
Zgodzę się, pozwolę mu, zakażę...przecież jest dorosłym facetem.
Sam musi zrozumieć, że to co robi ma (lub może mieć) negatywny wpływ na wasze relacje.
Mówienie dorosłemu facetowi, nie oglądaj zboczeńcu porno bo to grzech...sorry ale to nie
działa, albo oglądasz porno=jesteś seksoholikiem ...

Anonymous - 2014-08-04, 15:55

Teraz to wiem, że do wszystkiego musi dojść sam. Jak napisałam, takie były moje działania 2 lata temu, dłuuugą drogę przeszłam od tego czasu i już tak nie robię.
Dałam wolność, niczego nie narzucam, przestałam sprawdzać, starałam się ufać na nowo. Ale mam świadomość że z jego strony właściwie nic się nie zmieniło.

Wydaje mi się, że Mrówka bardzo celnie określiła to, co się dzieje. Mój mąż nie szuka bliskiej relacji ze mną, bo skupia się na czymś/kimś innym.

Tak, byłam żoną współuzależnioną, ale od dwóch lat pracuję nad sobą. Ponownie nawróciłam się do Boga. Wiem że moje szczęście nie zależy od mojego męża. Ale żyję z nim pod jednym dachem. Jakoś nie umiem poprzestać na wspólnym zjedzeniu kolacji, zakupach, czy nawet urlopie, widząc że on jest ze mną jakoś tak powierzchownie, zawsze ostatecznie wycofa się do swojego świata, nie wiem wyobrażeń, fantazji.
Jak siedzi przy kompie, nie mogę spytać co robi, bo jego odpowiedź to zawsze: NIC. Ewentualnie oskarżenie, że chcę go kontrolować. Więc już nie pytam, bo nie chcę kontrolować...

Anonymous - 2014-08-04, 16:03

grzegorz_ napisał/a:

Tak jak napisałem różnica jednak jest zasadnicza.
To tak jakby powiedzieć, że między porozmawianiem z kobietą, a pójściem z nią do łózka nie ma wyraźnej różnicy.


W rozmowie z kobietą nie ma nic złego, natomiast w oglądaniu z bliska jej narządów i czynności seksualnej jak najbardziej Zwłaszcza gdy ma to realne skutki w naszym życiu.

Anonymous - 2014-08-04, 17:49

Panno mogłabym się podpisać pod 90% tego co napisałas w drugim poście, zamieniajac jedynie słowo pornografia na gry i swiat wirtualny. Po Twoich wpisach widać, że już dośc mocno przepracowałas ten problem a teraz zostaje czekanie na męża, aż on to zrobi. Ja o swoim małżeństwie czasem tak myślę, że ten nałóg męża przeszkadza mi dlatego właśnie że stanowi on jego świat a małżeństwo jest na boku, zamiast małżeństwo priorytet a granie to hobby na drugim planie. Z takiego stanu nie da się czerpać satsfakcji i takie małżeństwo to ułuda. TO tak, że gdyby mąż 'był obecny' w małżeństwie to jakieś tam epoizody filmowe można by znieść, ale niestety osoba uzależniona nie szuka spełnienia w innych relacjach, nie pracuje nad nimi. Tak z pozoru pewnie mogłabyś odchaczyć na plus listę rzeczy które mąż jako mąz robić powinien i robi ale i tak czujesz ta jego nieobecność - ja tak mam. Czasem myślę - co nam żonom wtedy pozostaje? Mój plan osobisty zakłada teraz pewne próby i działania (ja dość krótko to 'przerabiam') aż do ostatecznej możliwości czyli separacji - i albo mąz wtedy się opamięta i zacznie się z tego leczyć SKUTECZNIE, tak by MÓC budować jakos małżeństwo, albo wybierze życie beze mnie a ze sowim nałogiem, który zaspokaja jego ptorzeby i relacji i wszelkie inne. Tobie Panno może ktoś jescze poradzi tutaj jakąś drogę, jakieś działanie. Jesteś z Warszawy - wiem, że ks. dr Dziewiecki wykłada tam na Akademii Teologii Katolickiej - ma on swoją stornę domową - może warto byłoby się umówić z nim na spotkanie? Myślę, że wiele mógłby CI pomóc - jest psychologiem i zajmuje się uzależnieniami, a poza tym to bardzo rzeczowy facet (byłam na kilku jego wykładach). Pomyśl też o spotkaniach ognisk Sycharu. Bierność to najgorsze co możemy zrobić, a uczucie bezsilności tylko od złego pochodzi.
Anonymous - 2014-08-04, 18:25

Moim zdanie problem leży poza łóżkiem .

CO WAS ŁĄCZY ?
Macie wspólny system wartości ?
Sens życia , wiara , itd.
Macie wspólne jakieś zainteresowania ?
Pochodzicie z podobnych domów ?
Macie podobny temperament ? ( nie chodzi tylko o seks )


Podejrzewam niestety , że mało Was łączy .
To nie dziwota , że i nie ma bliskości psychicznej , emocjonalnej czy duchowej ,
to i nie ma chęci na nia , rozmowy .
Zapewne także umiejetności porozumiania się ,
co jeszcze pogłębia oddalenie .
A sprawy łóżkowe są tylko dopełnieniem .
Dlaczegoż akurat na tym najtrudniejszym polu mąż akurat
miałby się okazać poliglotą ?
Przyjmij też , że faceci jak we wszystkich innych dziedzinach , lubią konkrety .

Oczywiście , sprawa współżycia strasznie ważna .
Ale to takie sprzeżenie zwrotne w relacji pomiedzy dniem i nocą ,
oraz wami samymi i samo się napedza .

On przesadza w jedną stronę , może Ty ciut w drugą . ( może już jesteś trochę przeczulona ? )


Kluczem jednak jest ZROZUMIENIE , bo on nie rozumie
i nie widzi w tym co robi niczego złego ,
to co ma zmieniać ?
Ewentualnie dla swiętego spokoju poudaje .
Ale też nie można wykluczyć , ze jak mówi NIE lub NIC
to mówi prawdę , ale znowu ty ciągle podejrzewasz .
We współżyciu widzi tylko miłe spędzanie czasu , dogadzanie sobie może wzajemne .
Nie widzi niczego wiecej .
No to mu spowszedniało .
A tam ma urozmaicenie , poszukuje "inspiracji" , może czegoś "nowego" ?
Może chciałby przenieść do waszego łóżka .
Nie tędy droga , ale on tego nie wie prawdopodobnie .
W sumie z filmików niewiele można dobrego wyciągnąć .
Raczej wprost przeciwnie .
A na ciebie pewnie zły , że "święta dziwica" itp.
A nie mówi , ze i tak powinnaś być wdzięczna , bo inny by zdradzał ?

Anonymous - 2014-08-04, 19:20

Dziękuję Ci Mrówko za wszystko co napisałaś :) Pomogłaś mi nazwać, o co naprawdę mi chodzi.
Tak sobie myślę, że przez te dwa lata leczyłam siebie. Teraz, kiedy nabrałam sił i czuję się gotowa do dalszego budowania relacji, dobitniej widzę że mój mąż nie jest tym zainteresowany. A może raczej nie ma pojęcia jak się za to zabrać, nie wie że można inaczej.
Znaczy czeka mnie czekanie.

Czy mogłabyś napisać na czym dla Ciebie polegaja takie próby? W jaki sposób można zaprosić męża do głębszej relacji?

Co do wspólnoty, to chyba by mi się przydała. Dotąd nie myślałam w ogóle o Sycharze, ale może? Rozeznaję.

Mare, bo też ja nigdzie nie napisałam że problem jest łóżkowy.
Odpowiadając na Twoje pytania, tak mamy wspólne zainteresowania, podobne usposobienia, podobne poczucie humoru. Jeździmy razem na rowerach, zwiedzamy, oglądamy wspólnie filmy, mecze. Tylko nie o to tu chodzi.
Na sprawy łóżkowe też nie narzekamy. Jeśli nazwać to nudą, to mój mąż byłby "znudzony" jeszcze przed ślubem, a tak nie było i nie jest. Akurat sprawy łóżkowo-fizyczne to jedna z niewielu sfer o jakich on potrafi ze mną rozmawiać.

Na pierwszy rzut oka wszystko gra.
Ale wcale nie gra.
Przykład:
Byliśmy na krótkim urlopie ze znajomymi, odcięci od multimediów. Na tym urlopie byłam ukochaną, jedyną, wspólne sacery, żarty itd. Dzień powrotu - koniec śmiechów, rozmów, cisza, brak kontaktu, jest komputer i jego świat. Jakbym z innym człowiekiem przyjechała.

Po powrocie z pracy, siedzimy chwilę razem, jemy kolację. Ale potem już jest separacja bo jest komputer. Nieważne czy jest coś do ustalenia, omówienia, może "omawiać" znad monitora, właściwie patrząc w ekran.

Planujemy romantyczny wieczór, ale wieczór się nie odbywa, bo mąż przez 2 godziny nie może się oderwać od komputera i wiadomo czego.

Zresztą pożycie, choć fizycznie, czasowo i ogólnie gra, to mam wrażenie że na moim miejscu mógłby być ktokolwiek. Nie zbliża nas, tylko oddala.



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group