To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - kryzys

Anonymous - 2014-09-28, 10:51

witajcie ,ciezko mi dzisiaj od samego rana
sytuacja w moim malzenstwie jezeli zmienia sie to na gorsze,
nie skacze juz kolo meza , ja moze czuje sie troche lepiej ale on odcina sie calkowicie tak jakby zdecydowal juz o wszystkim i tylko do tego dążył nie przebierajac w srodkach, nie ma juz tego czlowieka z ktorym moglam porozmawiac o wszytkim, nie znam tego czlowieka ktory spi w pokoju obok,
niby juz to wszytko wiedzialm wczesniej, ale to bardzo boli , bo ja nadal czuje sie z nim bardzo zwiazana
dzisiaj wydaje mi sie ze wszystko jest bezsensu ,to co bylo ,te ostatnie 10 lat i to ma byc. chcialam zaczac. nowa nowenne pomp. ale nie moge jednego dnia skonczyc
chyba pojade gdzies dzisiaj bo nie zniose ja zrobie sobie obiad a. on bez żadnych wyrzutow zje, jednoczesnie caly czas mnie odrzucajac, ignorujac...
Tak pojade gdzies i milo spedze dzien, a on niech je sobie kanapeczki...

Anonymous - 2014-09-28, 20:35

gwen85, mam nadzieję, że udało Ci się zrealizować swoje postanowienie?!
Anonymous - 2014-09-28, 21:37

tak zrealizowalam, udalo sie troche oderwac mysli
Anonymous - 2014-09-30, 08:59

stało się

jeszcze wczoraj chciałam prosić męża żeby jednak poszedł ze mną na wesele bliskiej osoby ,w sobote, choć wiedziałam że to raczej nie ma sensu , bo od jakiegoś czasu odcioł się ode mnie, nie odzywał.
Ale zastanowił mnie bałagan w szufladzie z dokumentami, czułam pod skórą, ale zapytalam ,
przyznał, że złożył pozew o rozwód...

Popłaklałam się i wyrzuciłam swój żal że tak szybko sie poddaje, i przkreśa nas, wyrzuciłam moje pretensje
. Ale jak się domyslacie to nic nie zmieniło. On uważa że to moja wina i że ja do tego doprpwadziłam. Powiedział że powinnam docenic że chce to załatwić pokojowo bez orzeknania o winie, a jak chce wojny to bede ja miała.

przepłakałam całą noc. O dziwo obudziłam się trochę spojkojniejsza, ale zaraz dostałam smsa zżebym nie miala pretensji do niego bo sama do tego doprpwadziłam.
Obiecałam sobie w nocy że nie będe więcej urządzać scen i napisałam mu tylko parękrótkich słów że szkoda że nas tak szybko zrezygnował, że marnuje moje i jego wspólnych10 lat ,ale pozostawiam to jego sumieniu.
chyba ze to juz koniec, szkoda że tak łatwo mu to przyszlło

Anonymous - 2014-09-30, 09:10

gwen85 bardzo mi przykro... masz moją modlitwę w najbliższych dniach.
Dostałaś już pozew? Musisz na niego odpowiedzieć. Na stronie forum jest piękny wzór.
Podejrzewam, że dalej kochasz męża i nie przyłożysz ręki do rozwodu.
Dlaczego Twój mąż obwinia tylko Ciebie za obecną sytuację? Czy on nie widzi w sobie żadnych win?
Może on kogoś ma, skoro tak bardzo zależy mu na rozwodzie i tak szybko to chce "załatwić"?
Jaka jest jego relacja z Bogiem? A gdzie jego zobowiązanie?

Anonymous - 2014-09-30, 09:16

gwen85 napisał/a:
stało się
[...]
On uważa że to moja wina i że ja do tego doprpwadziłam. Powiedział że powinnam docenic że chce to załatwić pokojowo bez orzeknania o winie, a jak chce wojny to bede ja miała.
[...]
zaraz dostałam smsa zżebym nie miala pretensji do niego bo sama do tego doprpwadziłam.

gwen85, zostawiłam powyższe dwa cytaty, by, podobnie jak poprzednicy powiedzieć Ci, byś nie dała sobie wmówić, że to WYŁĄCZNIE twoja wina.
Nie!
Do kryzysu wkład mają zawsze dwie strony, można dywagować kto więcej, kto mniej się do tego przyłożył, ale w sumie, to niewiele zmienia. Pytaniem jest JAK z tego wychodzimy, co z tym robimy - każdy ma wybór. Twój mąż wybiera ucieczkę (rozwód), Ty chciałabyś ratować małżeństwo - widzisz różnicę ?

gwen85 napisał/a:
Obiecałam sobie w nocy że nie będe więcej urządzać scen
powodzenia !

pomodlę się za Ciebie, o siłę i spokój i Boże prowadzenie!

Anonymous - 2014-09-30, 10:01

dziękuje za modlitwę będzie potrzebna
mówilam mężowi że możemy się licytować w nieszkonczoność , co komu kto zrobił, ale to nic nie zmieni, ważne aby podjąć trud naprawy. On nie chce, niczego naprawiać, swojej winy nie widzi lub ja marginalizuje. Poprostu żle czuje sie w tym małżeństwie i chce to zmienic, a jedyne wyjście na to widzi rozwód.
Mysle że trudny okres w jego zyciu, w pracy ,rodzinie, i naszym małżeństwie oraz okrągła rocznica urodzin, spowodowały że podsumowanie wyszło mu nie za ciekawie chciał coś zmienic w swoim zyciu i najprościej zacząć od zakończenia małżeństwa i odejścia od żony, może mysli że będzie szczęśliwszy

Anonymous - 2014-09-30, 11:27

Ucieczka to złudna ulga na jakąś chwilę, nie można od siebie uciec, bo to co rani nas jest w nas w środku...dopiero zmierzenie się z własnym prawdziwym ja uwalnia nas od cierpienia...czasem obraz nas jest jednak zbyt straszny dla nas samych, aby miec ochote na siebie spojrzeć...po za odwagą trzeba miec też siłę, by się pokochać i przestać się karać za to, że jest się człowiekiem, a zacząć nim być upadać i wstawać...ale to trudna droga, nieliczni po niej kroczą...jeśli po niej idziesz, wszystko będzie dla Ciebie...odważ się.
Anonymous - 2014-09-30, 13:02

Ucieczka niczego nie rozwiazuje, jezeli jest sie szczery sam ze soba. Moze mezowi podoba sie teraz inny obraz zycia, ktory sobie sam kreuje?

Okres zauroczenia wizja zycia bedzie tak dlugo trwal, az sie przekona ze wyglada zupelnie inaczej. Czesto dzieje sie tak, ze nowe wyglada latwiejsze i fajniejsze. A jest takie? Raczej nie, ale wysilek na dana chwile wydaje sie mniejszy, aby to osiagnac.

Dopiero po okresie miesiecy albo lat, zauroczenie nowym stanem rzeczy zmienia wizje swiata. Miejmy nadzieje, ze Twoj maz dostrzeze to wszystko wystarczajaco szybko, ze traci i niszczy cos bardzo waznego.

Co do licytowania, to moze trzeba by bylo usiasc razem i naprawde sie rozliczyc, w sensie wyrzucic wszystko ze siebie? Zeby w koncu wyjsc z tego blednego kola? Ja z moja zona krece sie nadal w kolku wypominania, co jej zlego zrobilem. Nie potrafie jej przelamac, zeby w koncu wszystko wyrzucila. A wiem, ez to by duzo dalo, a tak to po prostu zawsze cos jej sie przypomina, i zataczamy znowu kolo

Anonymous - 2014-09-30, 13:30

RS.
rozmawialiśmy kilka krotnie, wypominając swoje winy.
Powiedziałam mu że jestem świadoma swoich blędów, wymieniłam je , powiedziałam że chce to naprawic, ale on twierdzi że miałam czas na to wcześniej, mogłam się starać, i że nie wierzy w moja przemiane,( wydaj sie bardziej, że to było takie zbycie mnie)
Na Zarzuty które ja mu stawiałam, on albo tego nie przyjmuje ich albo nie czuje ich wagi.
Myslę ,że to dlatego że wcześniej przymykałam oko na różne jego zaniedbania i nie fer zachowywania wobec mnie, i gdy nagle zaczełam sie domagac pewnych zachowań lub ich zmiany to on sądził że to moje wymysły.
Wiem że on musiał by zrozumieć ,żeby coś się zmieniło, ale jest bardzo uparty, wróciliśmy teraz do sytuacji z maja kiedy, był juz tak zdecydowany na rozwód , ale przez ten czas nie powiedział ani razu dobra spróbujmy. Więc nie sądze że teraz sie coś zmieni.
Nie wiem co teraz zrobie, .Jeżeli wczoraj złożył wniosek o rozwód , to kiedy powinnam dostać pozew, i za ile będzie rozprawa ?

Anonymous - 2014-09-30, 14:01

gwen85 spokojnie, to trochę na pewno potrwa zanim dostaniesz pozew i termin sprawy. Przecież nie wyznaczają z dnia na dzień. Twój mąż tak dąży do wolności - myśli chyba że po rozwodzie będzie super, pięknie i kolorowo - nic bardziej mylnego. Ucieczka to najłatwiejsze wyjście. Niech weźmie w pełni odpowiedzialność za to co robi.
Spróbuj zająć się sobą, módl się, idź do spowiedzi, na mszę św., przyjmij w intencji męża komunie św. , może różaniec?

Anonymous - 2014-09-30, 15:44

gwen, wiem, że jest Ci ciężko, ale musisz teraz zadbac o samą siebie. I wiem, że niewiele to ma wspólnego z miłością chrześcijańska, ale prawnie załatw go tak, by poniósł wszelkie możliwe konsekwencje swojego odejścia. I zabiegaj o rozwód z jego winy. Skoro nie chce ratowac małżeństwa, to jest całkiem możliwe, że taka decyzja zapadnie.... Zrób z orzekaniem o winie.
Anonymous - 2014-09-30, 16:10

MonikaMaria3 napisał/a:
gwen, wiem, że jest Ci ciężko, ale musisz teraz zadbac o samą siebie. I wiem, że niewiele to ma wspólnego z miłością chrześcijańska, ale prawnie załatw go tak, by poniósł wszelkie możliwe konsekwencje swojego odejścia. I zabiegaj o rozwód z jego winy. Skoro nie chce ratowac małżeństwa, to jest całkiem możliwe, że taka decyzja zapadnie.... Zrób z orzekaniem o winie.


Jeśli nie ma dowodów na zdradę, nie było przemocy, nałogów, porzucenia małżonka, to
szanse na rozwód z winy męża pewnie marne.

Anonymous - 2014-09-30, 20:27

zamiast spokojnej rozmowy, dostalam od meza dzisiaj taka wiazanke pelna. hamstwa, wulgaryzmów i nienawisci ,ze skutecznie wyleczyla mnie z zalosci nad rozpadajacym sie malzenstwem i checi ratowania relaci,.W taki sposob. nikt nie powinien sie odzywac do obcych a co dopiero do bliskiej osoby, nawet jak sie rozchodzi. Zero szacunku. nawet nie mam slow zeby opisac jak sie teraz czuje


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group